Wednesday, August 29, 2018

Trzebieńcy Pańscy

Z oburzeniem obserwuję, kolejny raz nagłośniony, skandal pedofilski w KK. Telewizyjne dyskusje z przedstawicielami różnych środowisk, od lewicowych do ultraprawicowych demonstrują totalną ignorancję nauki apostolskiej, jaka winna obowiązywać tam, gdzie powołuje się na Pismo Święte. A już najbardziej zirytował mnie pan z KAI (Katolicka Agencja Informacyjna), gdy wyjaśniał przyczynę pedofilii w środowisku kleru katolickiego, że kościół jest instytucją o charakterze ludzkim i boskim. Ludzki powoduje, że występują niedoskonałości i grzeszność, natomiast boski, poprzez obecność Ducha Świętego, uzdrawia zło, spowodowane przez niedoskonałego człowieka.
Słyszałem już dziwolągi intelektualne duchownych tłumaczących, że “dzieciaki same do łóżek się pchają”, a teraz winę przerzuca się na Ducha Świętego, jakoby zbyt wolno uzdrawiał to zło, panoszące się coraz bardziej pośród kleru.
Moim skromnym zdaniem, kościół, to znaczy jego oficjalni przedstawiciele powinni zajrzeć do Biblii, jedynego źródła wszelkiej nauki na temat kościoła, bądź co bądź, chrześcijańskiego. Dlatego, postanowiłem napisać na moim blogu, jak należy spojrzeć na tę kwestię.
Rzezańcy, jak oddaje przekład używany najczęściej w środowisku ewangelicznym, są mężczyznami nazywanymi również eunuchami. Greckie słówko “ευνουχος[eunuchos], tłumaczy się jako “rzezaniec, kastrat, eunuch” albo z racji miejsca, gdzie występuje, “strzegący sypialni”. Jak podaje jeden z komentatorów Nowego Testamentu (Clarke), chodzi o osobę, która “dba o łóżko lub sypialnię; jest to podstawowe zatrudnienie eunuchów w krajach wschodnich, szczególnie w pomieszczeniach królowej i księżniczek”.
Według nauczania Pana Jezusa, występują trzy przypadki, w których spotyka się eunuchów. W pierwszym przypadku, “są trzebieńcy, którzy się takimi z żywota matki urodzili” (Mat. 19:12). Jest to więc przypadek naturalny, gdy rodzi się mężczyzna niezdolny do założenia rodziny. Najnowszy przekład E.I.B. oddaje to zdanie słowami “którzy nigdy nie wstąpią w związki małżeńskie”. Przyczyna może być fizyczna bądź psychiczna, lecz najprawdopodobniej chodzi o impotencję, czyli niezdolność do współżycia płciowego. Bardziej jednak chodzi o niezdolność do posiadania potomstwa, niż wstąpienie w związek małżeński, który może być bezdzietny.
Drugim przypadkiem występowania “niezdolności do wstąpienia w związek małżeński” jest stan narzucony, czyli wywołany na skutek ingerencji drugiego człowieka. Pan Jezus wyraził to słowami: “są też trzebieńcy, którzy zostali wytrzebieni przez ludzi” (Mat. 19:12). Nowszy przekład wyjaśnia, że “tej możliwości pozbawili ich ludzie”. Chodzi o spowodowanie impotencji, lub fizycznej niezdolności zapłodnienia, czyli kastracja.
Natomiast w trzecim przypadku, “są również trzebieńcy, którzy się wytrzebili sami dla Królestwa Niebios” (Mat. 19:12). Warto jest zajrzeć do najnowszego przekładu, który oddaje to słowami: “są też tacy, którzy nie wstąpią w związki małżeńskie, gdyż ze względu na Królestwo Niebios, sami tak postanowili”. I ten przypadek kościół katolicki wykorzystuje do wprowadzania przymusowego celibatu dla wszystkich duchownych.
Pan Jezus, tą wypowiedzią odniósł się do uwagi, jaką wyrazili Jego uczniowie: “Jeśli tak się przedstawia sprawa męża i żony, nie warto się żenić” (Mat. 19:10). W ten sposób zareagowali oni na wyjaśnienie Chrystusa odnośnie nauki na temat Bożego ustanowienia co do nierozerwalności związku małżeńskiego. Dlatego, po wyjaśnieniach, iż “nie wszyscy pojmują tę sprawę, tylko ci, którym jest dane” (Mat. 19:11), Pan Jezus, nie narzucając nikomu niczego w kwestii małżeństwa, zasugerował - “Kto może pojąć, niech pojmuje!” (Mat. 19:12).
Chrystus, w Swojej wypowiedzi odniósł się do istniejącego w tamtym czasie zjawiska wśród esseńczyków, odmowy wstąpienia w związek małżeński. Z Bożego ustanowienia podczas stworzenia wynika jasno, że podstawowe prawo nałożone na ludzi zawarte jest w poleceniu: “Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię” (1 Moj. 1:28). Dlatego Bóg powiedział, że “niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam, uczynię mu pomoc odpowiednią dla niego” (1 Moj. 2:18).
Esseńczycy natomiast, dla uzyskanie większej świętości życia, narzucili dla siebie sporo dodatkowych obciążeń natury moralnej. Clarke w swoim obszernym komentarzu wyjaśnia następująco:
”Wierzę, że nasz Pan nawiązuje do przypadku esseńczyków, jednej z najświętszych i czystych sekt wśród Żydów. Unikali oni nawet handlu z kobietami, mając nadzieję, że dzięki temu uzyskają większy stopień czystości i będą lepiej przystosowani do królestwa Bożego; dzieci, których nie mieli, lecz adoptowali od biednych ludzi i wychowywali je na swój sposób. Józef Flawiusz i Pliniusz w dużej mierze opisali tę bardzo osobliwą sektę;  Ten opis jest bardzo interesujący i godny uwagi dla każdego chrześcijanina. Wśród rabinów znajdujemy różnych eunuchów, nie tylko wspomnianych, ale opisywanych szczegółowo jako “eunuchowie słońca, czyli eunuchowie z urodzenia; mężczyźni impotenci. Eunuchowie uczynieni przez ludzi, którzy zostali wykastrowani. I dodają trzeci rodzaj - ci, którzy stają się eunuchami, powstrzymują się od małżeństwa itd., aby mogli oddać się studiowaniu Bożego prawa. 
Jak więc widzimy, to czego naucza i wymaga od swoich sług kościół katolicki, nie ma nic wspólnego z Biblią. Jest wprawdzie nauczanie apostoła Pawła, który pisze że “w obliczu groźnego położenia dobrze jest człowiekowi pozostać takim, jakim jest” (1 Kor. 7:26). Chodzi o to, że w czasie szalejącego prześladowania za panowania Nerona i jeszcze większego, za Domicjana, Paweł radzi chrześcijanom zachować większą wstrzemięźliwość. Według zrozumienia apostoła, “czas, który pozostał, jest krótki” (w. 29). Dlatego, ze względu na te szczególne okoliczności, Paweł radzi: “Jesteś związany z żoną? Nie szukaj rozłączenia. Nie jesteś związany z żoną? Nie szukaj żony” (w. 27). Ponieważ, wyjaśnia dalej apostoł: “Chcę, abyście byli wolni od trosk; kto nie ma żony, troszczy się o sprawy Pańskie, o to, jak by się Panu podobać” (1 Kor. 7:32). Zwróćmy uwagę na dodatkowe uzasadnienie dla takiej postawy, że “żonaty troszczy się o sprawy tego świata, o to, jak by się podobać żonie i żyje w rozterce” (w. 33).
Problem, jaki powoduje tyle tragedii pośród niewinnych dzieci, które rodzice powierzyli kościołowi, aby doprowadzić je do wiary, został wywołany przez niebiblijną naukę i praktykę spowodowaną narzuconym wbrew naturze człowieka celibatowi. Bo jeśli nawet jacyś pojedynczy duchowni postanowią pozostać w stanie bezżennym, to będzie ich osobistą decyzją, a nie obowiązkiem narzuconym przez hierarchów. Dlatego przywódcy kościoła próbują tuszować przypadki tych gorszących zdarzeń, a powtarzające się co jakiś czas przeprosiny papieży, czy też innych hierarchów, nie zmienią sytuacji. Nie dziwi mnie coraz większe oburzenie wśród wiernych tego kościoła, gdyż jak pamiętam, do kilka lat słyszy się zapewnienia, że “tym razem, załatwi się sprawę ostatecznie”. A jak pokazuje nam historia, jest to kolejne zamiatanie pod kościelny dywan. Zamieszczone zdjęcie z portalu ePoznań, oddaje skalę oburzenia, lecz paradoksem jest to, że osobie, która w ten sposób zaprotestowała grozi się karą 2 lat więzienia, księża pedofile, są co najwyżej przenoszeni do innych parafii.
Apostoł Paweł przejrzyście stawia kwestie stanu cywilnego sług ewangelii, pisząc: “Czy nie wolno nam zabierać z sobą żony chrześcijanki, jak czynią pozostali apostołowie i bracia Pańscy, i Kefas?” (1 Kor. 9:5). A przecież Kefas, to nikt inny, jak sam apostoł Piotr, uważany oficjalnie w kościele katolickim, za prawzór wszystkich papieży.
Henryk Hukisz

Tuesday, August 28, 2018

Młodzież, seks, małżeństwo

Trzydzieści lat temu, na prośbę Naczelnej Rady K.Z. wraz z moja żoną Danutą rozpoczęliśmy organizować duszpasterstwo rodziny, które wkrótce nazwaliśmy "Misja Chrześcijańska Rodzina".. Usługiwaliśmy w zborach na terenie całego kraju na temat małżeństwa, rodziny i wychowania dzieci. Inicjowaliśmy tę służbę w wielu zborach, zachęcając lokalnych liderów do podjęcia się tej ważnej dla Kościoła służby. 
Niedawno przeglądałem nasz kościelny periodyk "Chrześcijanin" i w numerze z czerwca 1991 znalazłem informację i krótki wywiad z nami, w czasie naszej usługi w Zborze Stołecznym, które zamieszczam jako dzisiejszy wpis na blogu.
Pragnę również polecić, jako uzupełnienie, kilka wpisów związanych z tym tematem  -
 "Święty seks", 
"Partnerstwo bez zobowiązań", 
"Tajemnica małżeństwa", 
"Dopasowywanie się do wzajemnych oczekiwań",
"Dziecko w kościele", 
"Rodzina w potrzasku" oraz 
"O rozwodzie i powtórnym małżeństwie" .

MŁODZIEŻ, SEKS, MAŁŻEŃSTWO

Zbór jest tym miejscem, gdzie w atmosferze szczerości, ludzie wierzący mogą porozmawiać na każdy temat - powiedział pastor Henryk Hukisz przemawiając w stołecznym zborze. Dlatego w naszych społecznościach powinniśmy też mieć przygotowane wykłady na temat spraw związanych z życiem seksualnym, narzeczeństwem, okresem przedmałżeńskim. Chrześcijanie, wchodząc w związki małżeńskie, powinni posiadać minimum odpowiedniej wiedzy i przygotowania.
 Pastor Henryk Hukisz i jego żona Danuta mieszkają w Poznaniu. Interesują się problemami rodziny chrześcijańskiej od wielu lat. Prelekcje na temat właściwego pożycia małżeńskiego i relacji międzyosobowych w rodzinie wygłaszają w różnych zborach. Udzielają porad dorosłym i młodzieży. Chętnie spotykają się z samotnymi. W Kościele jest duża liczba osób mających już po dwadzieścia kilka lat i nie będących dotąd w związku małżeńskim; takim braciom i siostrom chętnie udzielają wskazówek na temat: jak znaleźć tę właściwą, drugą osobę.
Twierdzą, że nie mówią niczego nowego i że ich nauczanie o funkcjonowaniu ogniska domowego znajduje swe źródło w Biblii. Niby nic nowego, a jednak jest coś, co powoduje, że po każdym wykładzie siostra Danuta i brat Henryk otaczani są przez młodych ludzi pragnących porozmawiać z nimi osobiście, w cztery oczy. 
Spotkanie z młodzieżą warszawskich zborów rozpoczęło się o godzinie 17. Zaś braterstwo Hukiszowie opuścili zbór o dwudziestej drugiej. Zazwyczaj po wykładzie dla wszystkich przeprowadzają jeszcze osobne spotkania w grupie dziewcząt i chłopców. W Warszawie, niestety, zabrakło już na to czasu.
A oto, co powiedzieli nam Danuta i Henryk Hukiszowie.
D.H.: — Bardzo cenię sobie osobiste rozmowy z ludźmi. Po rozmowach z dziewczętami jestem teraz przekonana, że nasza służba jest rzeczywiście potrzebna. Problemy, z jakimi młodzi przychodzą do nas najczęściej dotyczą relacji chłopak - dziewczyna, jak traktować chłopca, a jak dziewczynę. Jak przyjmować odpowiedź na modlitwę o towarzysza życia? Miałam okazję rozmawiać też z dziewczętami spoza naszego środowiska. Zaszokowały mnie tym, co mówiły i wręcz zaprosiły, żebyśmy usłużyli w społeczności katolickiej. Jest tam trochę inne podejście do sprawy: człowiek grzeszy, spowiada się i wraca z powrotem do grzechu, bo nie wie jak z nim walczyć.
H.H.: — Ja chciałbym podzielić się pewną refleksją. Utwierdzam się coraz bardziej w przekonaniu, że służbę duszpasterstwa wśród narzeczonych - bo tak bym to widział - w każdym zborze powinien prowadzić ktoś z miejscowej społeczności.
My nie możemy ciągle jeździć po zborach jak pogotowie ratunkowe. Chciałbym, żeby w zborach powstały służby duszpasterstwa młodzieży, małżeństw, rodzin. I aby służbę wśród młodzieży prowadziło jakieś małżeństwo, mające w tej dziedzinie swoje doświadczenia. Ważne jest, żeby mężczyzna mógł swobodnie rozmawiać z chłopakami, kobieta zaś z dziewczętami. Tego w naszych zborach brakuje.
D.H.: — Właśnie tego brakowało mi dzisiaj. To, co powiedzieliśmy, było niepełne i teraz czuję niedosyt. Pozostało jeszcze wiele do powiedzenia z dziedziny małżeństwa i jeśli chodzi o młodzież. Ale nie jesteśmy w stanie rozmawiać z każdym, bo dysponujemy w Warszawie tylko krótkim czasem. Chciałabym jeszcze rozmawiać z dziewczętami, bo wiem, że ważne jest, aby pokazać im, jak mają się zachowywać chociażby w stosunku do chłopców. Że mają siebie szanować, że są cenne w oczach Boga, i że nie powinny mieć kompleksów. Muszą się z tego wyzwolić, muszą być wolne i wiedzieć, że mają naprawdę ogromną wartość...
Wszystkim tym, którzy jeszcze nie słuchali Danuty i Henryka Hukiszów być może przyda się kilka informacji pochodzących z ich wykładów:
1. Najważniejsze w małżeństwie: Chrystus w centrum życia.
2. Małżeństwo i rodzina muszą być zaangażowane w życie zboru.
3. Osobę, która nam się podoba, trzeba traktować jak normalnego (nie idealnego!) człowieka.
4. Jakim będę mężem lub żoną - o tym trzeba myśleć jeszcze w narzeczeństwie. Powinniśmy uświadomić sobie to, jakie czekają nas obowiązki w przyszłości.
5. Petting przed ślubem, nawet w narzeczeństwie jest niedopuszczalny. Oddziałuje na organy seksualne i prowadzi do orgazmu. Pobudzanie do orgazmu poza małżeństwem jest grzechem .
6. Sprawdzian prawdziwej miłości: Czy potrafię powiedzieć dziewczynie, która mi się szczególnie podoba nie tylko to, że ją kocham, ale również, że chcę się z nią ożenić.
7. Niebezpieczne: nacisk ze strony rodziny lub najbliższego towarzystwa.
8. Bardziej zwracaj uwagę na swoją postawę niż na zachowanie drugiej osoby.
9. Niedopuszczalne jest małżeństwo z osobą nienawróconą.
10. Pamiętaj: Bóg nie dokona za ciebie wyboru współmałżonka. Daje ci rozum i swobodę w działaniu.
DARIUSZ POMORSKI

Pragnę dodać, że obecnie, po wielu latach nieobecności w kraju, widzimy potrzebę ponownego zaangażowania się w tę, tak ważną służbę. Na ile Bóg da sił i zdrowia, będziemy odpowiadać na potrzeby zborów, aby nasze małżeństwa i rodziny, w konfrontacji ze współczesnymi wyzwaniami, znajdowały wsparcie na gruncie biblijnym.

Henryk Hukisz

Wednesday, August 15, 2018

Partnerstwo bez zobowiązań

Z obserwacji współczesnego kościoła dochodzę do wniosku, że chrześcijaństwo, to prawdziwe, wywodzące się bezpośrednio od Chrystusa, było w błędzie przez prawie dwa tysiąclecia. Dochodzę do tego obserwując postawę większości przywódców ewangelicznych kościołów, wobec fundamentalnych prawd biblijnych.
Od razu przechodzę do sedna, gdyż spektrum zagadnień, które współcześnie nijak mają się do nauki zawartej w Biblii, jest tak szerokie, że musiałbym napisać sporych rozmiarów książkę. W tym rozważaniu chcę odnieść się jedynie do kwestii małżeństwa, które staje się przeżytkiem, nawet w środowisku ewangelicznych chrześcijan. Teraz coraz częściej słyszy się o partnerstwie, związku opartym jedynie na miłości, bez zobowiązania do uregulowania prawnego.
Już słyszę głosy tych, którzy w swoich wpisach na FB oświadczają, że papier nie gwarantuje prawdziwej miłości, jest przeżytkiem, a więc jest już niepotrzebny. Ale jakoś nikt nie rozwija myśli, że ten przestarzały już “papier” w niczym przecież nie przeszkadza w zdrowej relacji. Powiedziałbym nawet więcej, że aby zdobyć się na złożenie swojego podpisu pod deklaracją dozgonnej miłości, trzeba naprawdę wykazać się pełniejszym zrozumieniu, czym jest prawdziwa miłość. Partnerzy wolą jednak zostawić sobie możliwość wyjścia z relacji, na wypadek, gdyby coś potoczyło się inaczej, niż zakładano. I to ma być prawdziwa miłość?
Małżeństwo zostało ustanowione przez Boga, który stworzył człowieka, “jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich” (1 Moj. 1:27), dlatego oboje, aby wypełniać zasadnicze zadanie wyraźnie określone w poleceniu: “rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię” (w. 28), muszą podejść do sprawy odpowiedzialnie. Bóg stwarzając człowieka powiedział: “Uczyńmy człowieka na obraz nasz, podobnego do nas ...” (w. 26). Tak więc ta cecha, noszenie podobieństwa Bożego, stanowi dla nas szczególne wyzwanie - jesteśmy zobowiązani postępować według ustalonych przez Boga reguł. Małżeństwo, ustanowione już na samym początku, jest jedną z zasadniczych form istnienia i prokreacji.
Pan Jezus, Osoba jak najbardziej autorytatywna w kwestii reguł życiu, odniósł się również do relacji “damsko- męskich”. W Kazaniu na Górze powiedział; “Ktokolwiek by opuścił żonę swoją, niech jej da list rozwodowy” (Mat. 5:31). Wprawdzie słowo “γυναικα[ginaika], znaczy zarówno “żona” jak i “kobieta”, to warto zauważyć, że w małżeństwie stroną jest kobieta, a nie drugi mężczyzna. Natomiast z treści tej wypowiedzi wynika, że ta “kobieta”, czy poprawnie rozumiane jako “żona”, znajduje się w określonej prawnie relacji, gdyż powinna otrzymać zgodnie z prawem Mojżeszowym “list rozwodowy”. Więc nie jest “partnerką” mężczyzny,  jak chcą współcześni chrześcijanie, która można by opuścić bez żadnego “papierka”, lecz jest uznana przez legalny system jako żona, która ma określone prawa. Mojżesz zapisał, na Boże polecenie, w obowiązującym prawie: “Jeżeli ktoś pojmie kobietę za żonę, a potem zdarzy się, że ona nie znajdzie upodobania w jego oczach, gdyż on odkrył w niej coś odrażającego, to wypisze jej list rozwodowy, wręczy jej go i odprawi ją ze swego domu” (5 Moj. 24:1). Nie będę teraz rozwijać myśli, co to znaczyło w tamtym czasie, gdyż chodzi mi o relację określoną w Biblii jako małżeństwo, która obowiązuje ludzi wierzących w Boga. Inny rodzaj ludzi mnie teraz nie obchodzi, niech robią co chcą, za co poniosą srogie konsekwencje, już teraz za życia, jak i w wieczności.
Wracając do wypowiedzi Chrystusa, to On mając na uwadze ten zapis prawa Mojżeszowego, mówił o kobiecie, która jest żoną. Podobnie w drugim miejscu, Ewangelista Mateusz relacjonuje wypowiedź Pana Jezusa na temat małżeństwa. Tym razem, Ten który uczestniczył w akcie stworzenia pierwszego człowieka, zapytany przez faryzeuszy o możliwość odprawienia żony, powiedział: “Czyż nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył mężczyznę i kobietę?” (Mat. 19:4). Pan Jezus chciał, przez odwołanie się do tej fundamentalnej prawdy podkreślić, że od początku stworzenia, nadal istnieje ta sama zasada - relacja małżeńska, wyrażona w niezmiennej definicji  - “Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i połączy się z żoną swoją, i będą ci dwoje jednym ciałem” (w. 5). Użyte słowa w tym zdaniu jasno określają trwały związek pomiędzy mężczyzna i kobietą, “aż śmierć ich nie rozłączy”. Do tej “złotej reguły małżeństwa” nawiązał też apostoł Paweł, w nauczaniu na temat małżeństwa, które przyrównał do szczególnej relacji, jaka występuje pomiędzy Chrystusem i Kościołem. Pisał do Koryntian, że Chrystus dał przykład prawdziwej miłości, dlatego też w małżeństwie, opartym na Bożych zasadach istnieje starodawna reguła: “Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, i połączy się z żoną swoją, a tych dwoje będzie jednym ciałem” (Efez. 5:31).
Małżeństwo, jako związek obejmujący dwie osoby, można określić innym wyrażeniem spotykanym w Biblii. Można nazwać je “przymierzem” zawartym na określonych zasadach. Jest to wzajemne zobowiązanie do przestrzegania określonych reguł w celu uzyskania prawa do wzajemnych korzyści. Tak można w olbrzymim skrócie określić tę relację. Bóg porównuje Swoje przymierze z Izraelem do małżeństwa i mówi przez proroka Malachiasza: “Pan jest świadkiem między tobą i między żoną twojej młodości, której stałeś się niewierny, chociaż ona była twoją towarzyszką i żoną, związaną z tobą przymierzem” (Mal. 2:14). Tak więc, małżeństwo ustanowione przez Boga, podobnie jak przymierze “wiąże”, to znaczy, wyznacza określone zobowiązania. I tego chcą uniknąć partnerzy, gdyż boją się zobowiązań małżeńskich.
Za każdym razem, gdy Bóg zawierał przymierze z człowiekiem, występował wyraźny znak potwierdzający jego ważność. Noe widział tęczę, Abraham otrzymał znak obrzezki. Nowe przymierze, które zrealizował Pan Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy, zostało potwierdzone Jego krwią. Małżeństwo, zgodnie z wszelkimi systemami prawnymi zawarte jest w majestacie tego prawa i potwierdzone jest pisemnym aktem, na którym dwie osoby, zawierające ten trwały związek, składają swoje podpisy. Oczywiście, prawdziwy związek osób miłujących Boga i przestrzegających Jego reguły, oparty jest na prawdziwej miłości, której źródłem jest Bóg.
Apostoł Jan, nazywany też często “apostołem miłości”, napisał nam jak wygląda prawdziwa miłość, warunkujące zdrowe relacje, nie tylko małżeńskie. Jan pisał, że “myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (1 Jan 4:16 [B.T.]). A miłość tego rodzaju “nie ma bojaźni, wszak doskonała miłość usuwa bojaźń, gdyż bojaźń drży przed karą; kto się więc boi, nie jest doskonały w miłości” (w. 18). Tak więc, jeśli dwie osoby, mężczyzna i kobieta mają w sercach wobec siebie wzajemną miłość tego rodzaju, miłość dojrzałą, wywodzącą się od samego Boga, mogą spokojnie podpisać “papier małżeński”, który jest gwarantem realizacji wzajemnych małżeńskich zobowiązań. Nie ma się czego obawiać, gdyż Bóg będzie troszczyć się o budowanie poprawnych relacji. A swoją drogą ten “papier” stanowi zabezpieczenie praw dzieci, jakie normalnie mogą pojawić się w tym związku.
Lecz najwidoczniej osoby, które nie stać na dojrzałą miłość, gotową na poświęcenia, aby tę relację umacniać i trwać nawet w najgorszych przeciwnych okolicznościach, wolą zostawić sobie furtkę ucieczki od odpowiedzialności. Takie osoby propagują związki partnerskie, gdyż boją się złożyć swoje podpisy na oficjalnym dokumencie małżeńskim. Mówienie o wielkiej miłości jest jedynie “mydleniem oczu”, jest zwykłym tchórzostwem i ucieczką przed trudnościami, jakie z pewnością w życiu się pojawią.
Proponuję mały test dla kandydata / kandydatki na związek partnerski:
Poproś swoją partnerkę / partnera o zdecydowanie się na trwały związek małżeński z wszelkimi warunkami z niego wynikającymi i potwierdzenie tej decyzji swoim podpisem. Przecież, kupując nawet telefon komórkowy, podpisujesz się pod warunkami i prawami, na jakich z niego korzystasz. Wasza miłość i wzajemne zobowiązania są chyba wartościowsze?
Jeśli naprawdę kocha, to to zrobi. Natomiast jeśli będzie zapewniać o miłości, która nie potrzebuje “papieru”, to jest zwykłym tchórzem.
Henryk Hukisz

Friday, August 10, 2018

Wątpliwa duma

I z czego być tu dumnym? - pytanie samo ciśnie się do głowy. Lato w pełni, więc różnego rodzaju dziwactwa zalewają nasze ulice. To, jak kto urządza swoje mieszkanie - jego sprawa. Natomiast ulice, czyli tzw. przestrzeń wspólna - należy do nas wszystkich.
W Poznaniu trwa Pride Week, stąd moje pytanie o powód do dumy. Skoro ktoś ma odmienne od normy zainteresowania seksualne, to powinno pozostać jego osobistą sprawą. Ale żeby z tego powodu obnosić się po ulicach, z których korzystają pozostali mieszkańcy miasta, o to należałoby się zapytać wszystkich. Przecież, jeśli ja uważam, że normalnym jest żyć w związku, jak Pan Bóg przewidział już na początku, to moja opinia też jest ważna. Jeśli publicznie wyrażę swoją opinię, zaraz zostanę nazwany ksenofobem. I gdzie tu sprawiedliwość?
Pan prezydent miasta, w obliczu zbliżających się wyborów samorządowych, zabiega o więcej głosów. Więc wykalkulował, że skoro “kochający inaczej” nie mają swojej partii, dlaczego nie ma utożsamić się z nimi choćby na czas wyborów. Dlatego dziś tramwaje wyjechały z zajezdni udekorowane tęczowymi chorągiewkami, tęczowe murale pokrywają coraz więcej ścian budynków komunalnych. Poznań robi się tęczowy.
Skąd to nagłe zainteresowanie tęczą? Niedawno w mediach, na uwagę odnośnie tęczowych murali, wypowiadał się jakiś utytułowany naukowiec uniwersytecki. Wyjaśniał, że jest to jak najbardziej symbol chrześcijański, ponieważ ma swoje korzenie w Biblii. Tak, dosłownie tak powiedział profesor.
Natomiast, jeśli ktoś ma znajomość Biblii przynajmniej na poziomie nauczania religii w Szkole Podstawowej, to wie, że biblijna tęcza jest zupełnie inna i inne ma znaczenie.
Tęcza, jaką zobaczył Noe na zachmurzonym niebie zaraz po potopie miaa siedem kolorów. Zostało potwierdzone naukowo, że to zjawisko optyczno-meteorologiczne nazwane widmem kolorów ukazuje siedem barw w ściśle określonej kolejności. I tak, w tęczy możemy zobaczyć następujące kolory -  czerwony (na zewnątrz łuku), pomarańczowy, żółty, zielony, niebieski, indygo i fioletowy (wewnątrz łuku). Natomiast, jeśli chodzi o cel ukazania się tęczy, bo technologię wyjaśnia fizyka optyczna, Bóg powiedział: “łuk mój kładę na obłoku, aby był znakiem przymierza między mną a ziemią” (1 Moj. 9:13).
Bóg zawarł przymierze z Noem, a za jego pośrednictwem z nami wszystkimi, gdyż Bóg powiedział: “Oto Ja, Ja ustanawiam przymierze moje z wami i z potomstwem waszym po was i z wszelkimi istotami żyjącymi, które są z wami, z ptactwem, z bydłem i z wszystkimi dzikimi zwierzętami, które są z wami, z tymi wszystkimi, które wyszły z arki wraz z wszystkimi zwierzętami ziemi” (1 Moj. 9:9). Znakiem zewnętrznym przymierza, widzialnym gołym okiem jest siedmiokolorowy łuk na obłoku. Treścią natomiast, czyli tym, czego dotyczyło, są słowa: “Już nigdy nie będę przeklinał ziemi z powodu człowieka, gdyż myśli serca ludzkiego są złe od młodości jego. Nie będę też już nigdy niszczył żadnej istoty żyjącej, jak to uczyniłem. Dopóki ziemia istnieć będzie, nie ustaną siew i żniwo, zimno i gorąco, lato i zima, dzień i noc” (1 Moj. 8:21,22).
Dzięki temu, co Bóg postanowił czynić, nadal na ziemi trwają pory roku, chociaż czasami lato jest zbyt gorące, nadal trwają siew i żniwa. Ludzie napełniają swoim potomstwem oblicze ziemi, chociaż nie za bardzo przejmują się wielkością tego zadania. Bóg powiedział: “Niech zaroi się od was ziemia i niech was będzie dużo na niej!” (1 Moj. 9:7). Z pewnością Panu Bogu chodziło o to, aby stworzenie z Jego podobieństwem napełniało obficie całą ziemię. Bóg nałożył na ludzi obowiązek zachowywania życia ludzkiego w każdej jego formie, od poczęcia do powrotu w stan prochu. Łamanie tego prawa będzie rodzić srogie skutki - “Kto przelewa krew człowieka, tego krew przez człowieka będzie przelana, bo na obraz Boży uczynił człowieka” (1 Moj. 9:6).
Nasz Stwórca zatroszczył się również o wyżywienie rodzaju ludzkiego na obliczu ziemi i zgłosił poprawkę do zasadniczego prawa kulinarnego. Jak czytamy na początku Bóg powiedział: “Oto daję wam wszelką roślinę wydającą nasienie na całej ziemi i wszelkie drzewa, których owoc ma w sobie nasienie: niech będzie dla was pokarmem!” (1 Moj. 1:29). Być może dlatego, że po potopie zmienił się zasadniczo klimat na ziemi, zabrakłoby pożywienia roślinnego. Dlatego Bóg dał polecenie: “Wszystko, co się rusza i żyje, niech wam służy za pokarm; tak jak zielone jarzyny, daję wam wszystko” (1 Moj. 9:3).
Po tym wszystkim, “pobłogosławił Bóg Noego i synów jego” (1 Moj. 9:1).
Za każdym razem, gdy oglądam piękną siedmiokolorową tęczę na niebie, przypominam sobie tę starodawną historię. Jestem zawsze Bogu wdzięczny za Jego wierność. On spełnia złożone wówczas obietnice, dlatego też liczbę barw tęczy wpisał w prawi fizyki.
A jak jest z nami? Czy ludzie też wiernie trwają przy swoim Stworzycielu?
Niestety, jak pisze apostoł Paweł, że my wszyscy naśladujemy “władcę, który rządzi w powietrzu, ducha, który teraz działa w synach opornych. Wśród nich i my wszyscy żyliśmy niegdyś w pożądliwościach ciała naszego, ulegając woli ciała i zmysłów, i byliśmy z natury dziećmi gniewu, jak i inni” (Efez. 2:2,3). W innym liście apostoł napisał, że ludzie: “poznawszy Boga, nie uwielbili go jako Boga i nie złożyli mu dziękczynienia, lecz znikczemnieli w myślach swoich, a ich nierozumne serce pogrążyło się w ciemności” (Rzym. 1:21).
Ulegając namowie księcia ciemności, ojca wszelkiego zakłamania, jesteśmy świadkami zawładnięcia znaku, jakim jest tęcza. Lecz jest to jedynie żałosny falsyfikat tej prawdziwej, o jakiej czytamy na stronicach Biblii.
Skutek jest taki, że ci, którzy “mienili się mądrymi, a stali się głupi i zamienili chwałę nieśmiertelnego Boga na obrazy przedstawiające śmiertelnego człowieka, a nawet ptaki, czworonożne zwierzęta i płazy; dlatego też wydał ich Bóg na łup pożądliwości ich serc ku nieczystości, aby bezcześcili ciała swoje między sobą, ponieważ zamienili Boga prawdziwego na fałszywego i oddawali cześć, i służyli stworzeniu zamiast Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki. Amen” (Rzym. 1:22-25).
Nic dodać, nic ująć, tylko zapłakać nad ludzką głupotą. I jaki tu powód do dumy?
 Henryk Hukisz