Sunday, March 31, 2013

Odwalony kamień



 Z okazji świąt wielkanocnych, często powtarzane są różne hasła. Niektóre z nich zamieniono w slogany kaznodziejskie, jak na przykład, „Kamień został odwalony nie po to, aby Jezus mógł wyjść, lecz po to, aby uczniowie mogli zobaczyć, że grób jest pusty”. 

Dzisiaj, Pan pokazał mi, że często zdarza się, iż w naszym życiu Boże prawdy zostają przysłonięte jakimś „kamieniem” . Bóg pragnie go usunąć, abyśmy mogli korzystać z Jego obietnic i odnosić w naszym zyciu więcej zwycięstw w Chrystusie. 

Ewangelista Jan, opisując dla nas wydarzenie tego poranka, gdy Maria Magdalena przyszła do grobu Chrystusa, zwrócił uwagę na to,  że kamień był już odwalony (Jan 20:1). Stało się to właśnie w tym celu, aby mogła zobaczyć, że Chrystus żyje, że już nie ma Go w grobie. Gdy chwilę później, do grobu przybiegli wezwani przez nią uczniowe, Wprawdzie Jan pierwszy dobiegł, lecz Piotr pierwszy wszedł do otwartego grobowca, aby zobaczyć czy to prawda. Później i Jan wszedł do środka, lecz o nim jest napisane, że „ujrzał, uwierzył” (Jan 20:8). Natomiast w przypadku Piotra, nie była to wiara zbawiająca, lecz jedynie stwierdzenie faktu, że naprawdę Chrystusa nie ma w grobie.

Dziś nawet wielu chrześcijan tylko uznaje fakt zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Lecz samo uznanie za prawdziwy fakt, iż Jezus powstał z martwych, nie świadczy jeszcze, że wierzy się głęboko w tę wielką prawdę o zmartwychwstaniu. Uczniowie tego poranka stwierdzili, że Chrystusa nie ma w grobie, lecz nadal „nie rozumieli Pisma” (w. 9). Tak naprawdę nie wiedzieli, w jakim celu stało się to zmartwychwstanie, uznali jedynie sam fakt jego zaistnienia.

Dzisiaj, czytając Ewangelie, zaglądamy do pustego grobu. Słuchając rozważań na ten temat, mamy możliwość dowiedzieć się więcej - jakie to ma znaczenia dla naszego życia w relacji z Bogiem. Apostoł Paweł pisał o tym w swoich listach do ówczesnych chrześcijan, aby wskazać im na znaczenie tego wielkiego dzieła Bożego w ich doczesnym życiu.

Prawda o zmartwychwstaniu Chrystusa stanowi trzon nauczania o zbawieniu i życiu w Chrystusie. Jak napisał do Koryntian: „jeśli Chrystus nie został wzbudzony, tedy i kazanie nasze daremne, daremna też wasza wiara” (1 Kor. 15:14). Dalej, wskazuje na fundamentalne znaczenie tego faktu dla indywidualengo życia każdego, kto wierzy – „Chrystus został wzbudzony z martwych i jest pierwiastkiem tych, którzy zasnęli” (w. 20). Przez zaśnięcie, Paweł rozumiał fizyczną śmierć osoby wierzącej, gdyż, jak powiedział sam Pan Jezus: „Jam jest zmarwychwstanie i żywot; kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie” (Jan 11:25).

Lecz zmartwychwstanie Chrystusa ma również doczesne znaczenie dla naszego życia. Dzięki niemu możemy odnosić zwycięstwo nad grzechem i pokusami. Apostoł Paweł poświęcił wiele miejsca w liście do Rzymian, szczególnie w rozdziałach 4 – 8, pisząc o zwycięstwie nad grzeszną naturą, jakie możemy odnosić w mocy Ducha Świętege, który zamieszkał w nas, gdy narodziliśmy się na nowo. Tylko w jednym fragmencie, w rozdz. 6:8 – 14, Paweł wskazuje na trzy wielkie prawdy, a mianowicie, że „umarliśmy z Chrystusem” (w. 8), następnie, że mamy prawo uważać siebie za „za żyjących dla Boga” (w. 11), a to wszysto stało się w celu doświadczania mocy nowego życia, w którym „grzech nad wami panować nie będzie” (w. 14).

Uważam, że największy problem, jaki ludzie mają z wiarą w zmartwychwstanie Chrystusa, to nie uznanie samego faktu, czy miało miejsce, lecz zastosowanie Bożego zwycięstwa nad grzechem w swoim osobistym życiu. Bardzo często, Boże obietnice, nawet jeśli znamy ich treść, nie mają zastosowania w naszym życiu, ponieważ nie zaglądamy do pustego grobu częściej niż raz w roku, w czasie pamiątki tego wydarzenia.

Diabeł jest naszym oskarżycielem, a to znaczy, że próbuje skutecznie pozbawiać nas mocy Bożej, abyśmy nie żyli nowym życiem. Musimy ciągle pamiętać, że nowe życie jest darem Bożym w Jezusie Chrystusie, i nikt z nas nie jest w stanie sam z siebie doknać nic dobrego. Ponieważ żyjemy w ciele, ktore nadal jest skłonne grzeszyć, często upadamy i wówczas do akcji przystępuje oskarżyciel, wmawiając nam, że nie jesteśmy już dziećmi Bożymi. 

Czyżby ofiara Baranka Bożego przestała istnieć ? Duch Święty stara się cicho przypominać nam ten fakt. Lecz nadal, będąc oskarżeni w swoim sumieniu, dopuszczamy wątpliwości odnośnie naszego zbawienia. Dlatego Paweł zwraca uwagę wierzącym w zmartwychwstanie Pana Jezusa – „uważajcie siebie za umarłych dla grzechu, a za żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rzym. 6:11)

Bóg dał nam wspaniałą możliwość słuchania głosu Ducha Świętego, który nieustannie pokazuje nam pusty grób. Na tym polego Jego służba uwielbiania Chrystusa, jak powiedzał Pan Jezus, mówiąc o Pocieszycielu, że „On mnie uwielbi, gdyż z mego weźmie i wam oznajmi” (Jan 16:14). Dlatego też Paweł napisał: „Według Ducha postępujcie, a nie będziecie pobłażali żądzy cielesnej” (Gal. 5:16)

Piotr i Jan, zaglądając do pustego grobu, nadal nie rozumieli znaczenia tego wielkiego dzieła Bożego. My również, często czytając Biblię, nie rozumiemy znaczenia Bożych prawd, gdyż jedyne poprzez objawienia Ducha Świętego, możemy je pojąć, aby zastosować w nowym życiu, w mocy Bożej, danej nam z łaski.

Po czym możemy poznać, że żyjemy nowym życiem, że fakt zmartwychwstania jest siłą Bożą w nas, a nie jedynie teorią? Jezus powiedział: „Każde bowiem drzewo poznaje się po jego owocu”. (Łuk. 6:44). Apostoł Paweł napisał: „Owocem zaś Ducha są: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, wstrzemięźliwość” (Gal. 5:22-23). Początkiem takiego życia w Chrystusie jest prawda, która spełniła się w piątkowy wieczór, gdy Chrystus odkupił nas z przekleństwa grzechu. Dlatego Paweł napisał dalej: „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje wraz z namiętnościami i żądzami” (w. 24).

Pozwólmy Duchowi Świętemu odwalić jeszcze niejeden głaz zasłaniający nam Boże prawdy odnoszące się do naszego doczesnego życia w ciele. Bądźmy aktywnymi posiadaczami daru nowego życia i uważajmy siebie „za żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.” (Rzym. 6:11).

Henryk Hukisz

Saturday, March 30, 2013

Narodzeni w grobie


 Gdyby w czasach Chrystusa istniały już współczesne media, z pewnością obiektywy kamer wszystkich stacji telewizyjnych byłyby skierowane na pusty otwór wydrążony w skale poza murami Jerozolimy. Relacje wysyłane na wszystkie strony świata posiadałyby wspólny tutuł - „ NIE MA GO TU!”.

W rzeczywistości, nie było reflektorów, kamer, mikrofonów i dziennikarzy, był natomiast  Boży posłaniec, młodzieniec siedzący w pustym grobie, który oświadczył zaskoczonym niewiastom to samo: „nie ma go tu, oto miejsce, gdzie go złożono” (Mar. 16:6).

To był wielki poranek, nie podobny do żadnego z dotychczasowych, jakie następowały po każdym Sabacie. Ten dzień nie miał nawet swojej nazwy, ewangeliści zgodnie relacjonują, że stało się to „po sabacie, o świcie pierwszego dnia tygodnia...” (Mat. 28:1). A jednak, ten właśnie dzień przeszedł do historii jako szczególny. Później, gdy nadawano nazwy dniom tygodnia, ten dzień został wyszczególniony wśród pozostałych.

Dzisiaj, w zależności od rejonu świata, spotyka się bardzo różne nazwy tego dnia. W języku hebrajskim, nazywa się go jako „Yom Rishon”, co znaczy „Dzień Pierwszy”, w greckim, „Kyriaki”, najprawdopodobniej od „Kirie”, co znaczy „Dzień Pana”. Nie podoba mi się nazwanie tego dnia w językach anglosaskich, jako „Sunday”, nawiązując do „Dnia słońca”, pogańskiego bóstwa. Natomiast najbardziej podoba mi się rosyjskojęzyczna nazwa „Woskresenje”, czyli „Zmartwychwstanie”, bo właśnie tego dnia, Jezus wstał z martwych. Nawet komunizm nie wymazał pamiątki tego wielkiego dzieła Bożego z rosyjskiego kalendarza.

Chcę nawiązać do myśli z listu Pawła, w którym wyjaśnia znaczenie ofiary Chrytsu - „tym bardziej, będąc pojednani, dostąpimy zbawienia przez życie jego” (Rzym. 5:10). Skoro mamy udział w śmierci Chrystusa, tym bardziej teraz  dostępujemy udziału w życiu Jezusa Chrystusa. Apostoł Paweł, przekonuje dalej, abyśmy tak  „jak Chrystus wskrzeszony został z martwych przez chwałę Ojca, tak i my nowe życie prowadzili” (Rzym. 6:4)

Mówiąc inaczej, dzięki śmierci Chrystusa, zostaliśmy pojednani z Bogiem, zostaliśmy usprawiedliwieni. Nie ma więc już ciążącego nad nami gniewu Bożego z powodu naszych grzechów. Jezus wziął na Siebie „obciążający nas list dłużny, który się zwracał przeciwko nam ze swoimi wymaganiami, i usunął go, przybiwszy go do krzyża” (Kol. 2:14). To, co było stare, przeminęło, zostało oddalone od nas, jak wschód od zachodu, gdyż zostaliśmy wykupieni „drogą krwią Chrystusa, jako baranka niewinnego i nieskalanego” (1 Ptr. 1:19).W tym momencie, gdy „nasz stary człowiek został wespół z nim ukrzyżowany” (Rzym. 6:6), możemy uważać się za „żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (w. 11).

Nowe życie w Chrystusie, to efekt narodzenia się na nowo. Musimy znaleźć się w Nim, aby On mógł zamieszkać w nas. Nie można narodzić się do nowego życia, bez śmierci starego. „Tak więc”, pisze apostoł Paweł,  „jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe” (2 Kor. 5:17). Pan Jezus nauczał w przypowieściach o tym samym mówiąc: „nie wlewają wina młodego do starych bukłaków, bo inaczej bukłaki pękają, wino wycieka, a bukłaki niszczeją. Ale młode wino wlewa się do nowych bukłaków, a wtedy zachowuje się jedno i drugie” (Mat. 9:17)

Pusty grób Chrystusa stał sie symbolem naszych narodzin do nowego życia. Gdyż, jak pisał Paweł, „jeśli wrośliśmy w podobieństwo jego śmierci, wrośniemy również w podobieństwo jego zmartwychwstania” (Rzym. 6:5). A udział w Jego zmartwychwstaniu, to odziedziczenie Jego natury, to udział w życiu wiecznym. Teraz, gdy zostaliśmy już uwolnieni z grzechu, mówi apostoł Paweł, mamy „pożytek w poświęceniu, a za cel żywot wieczny” (w. 22)

Celem naszego życia jest życie wieczne, które staje się dostępne dzięki łasce okazanej nam w Jezusie Chrystusie. On wziął na Siebie nasze stare życie i pogrzebał je wraz ze swoją śmiercia, otwierając nam drogę do narodzenia się do nowego życie przez Swoje zmartwychwstanie. Nic z nas, wszystko otrzymujemy w darze – to jest właśnie łaska Boża. 

Moc Boża sprawia, że „Ten, który Jezusa Chrystusa z martwych wzbudził, ożywi i wasze śmiertelne ciała przez Ducha swego, który mieszka w was” (Rzym. 8:11). Teraz, Duch Święty w nas może nas prowadzić, napełniać, namaszczać, pocieszać, abyśmy już nie według ciała postępowali, lecz zgodnie z nową naturą - naturą nowego człowieka w Chrystusie. Tylko w takiej sytuacji może wypełnić się obietnica, mówiąca o tym, że „Boska jego moc obdarowała nas wszystkim, co jest potrzebne do życia i pobożności, przez poznanie tego, który nas powołał przez własną chwałę i cnotę” (2 Ptr. 1:3)

W doczesnym życiu dość często, gdy wypełniamy jakiś formularz, podajemy datę i miejsce urodzenia. Skoro uważamy się za obywateli Nieba, gdyż „nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa” (Filip. 3:20), zastanawiam się jakie miejsce narodzin na nowo wpiszemy do „niebiańskiego paszportu”. Czy możemy z całym przekonaniem wpisać „Pusty grób Chrystusa”?

Henryk Hukisz

Friday, March 29, 2013

Za kulisami krzyża


 Gdy na tym najważniejszym w historii ludzkości wzgórzu zwanym Golgota, zapanowała ciemność zalewająca całą ziemię, Jezus resztką sił zawołał „Eli, Eli, lama sabachtani!” (Mat: 27:45). Musiało wydarzyć się w tym momencie coś niezwykłego, gdyż ziemia zadrżała w swych posadach, groby pootwierały się na znak zwycięstwa nad śmiercią. Syn Boży, widząc dokonane już odkupienie grzesznego świata, oddał ducha. Jego misja na ziemi została spełniona.

Największe pragnienie Ojca wkroczyło w fazę realizacji – ludzie będą mogli wracać do Niego, gdyż zapłata za grzech została uiszczona. Boży gniew został przebłagany z pełnym zaspokojeniem Jego sprawiedliwości. Usprawiedliwienie stało się możliwe, już nie dzięki wysiłkom człowieka, na drodze spełniania niewykonalnych warunków zakonu, lecz z łaski. Jak napisał później jeden z największych apostołów – „Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar; nie z uczynków, aby się kto nie chlubił” (Efez. 2:8)

Gdy patrzymy z naszej strony krzyża na tę wielką ofiarę, wydaje się, że wszystko jest takie proste – Jezus umarł zajmując nasze miejsce, my uwierzyliśmy w Niego i mamy już zbawienie, gdyż tak jest napisane – „Bo jeśli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i uwierzysz w sercu swoim, że Bóg wzbudził go z martwych, zbawiony będziesz” (Rzym. 10:9)

Celowo zacytowałem ten werset, w którym jest odwołanie do zmartwychwstania, gdyż uważam, że nie wystarczy uwierzyć jedynie w śmierć naszego Pana. Czy rzeczywiście? Przecież Chrystus umarł za nas, więc my już nie musimy umierać za swoje grzechy. Myślę, że w tym właśnie kryje się największe oszutwo szatana, któremu zależy na tym, aby ludzie wierzyli, lecz nie korzystali z mocy, jaką Bóg udostępnił tym, których z Sobą pojednał, aby żyli nowym życiem przez Jezusa Chrystusa. Jakub odsłonił nam pewną tajemnicę wiary, a mianowicie, że „demony również wierzą i drżą” przed Stworzycielem. Ten apostoł, stawiając retoryczne pytanie, ostrzega nas przed tym, aby się nie okazało, że wiara jaką mamy, jest martwa – „Cóż to pomoże, bracia moi, jeśli ktoś mówi, że ma wiarę, a nie ma uczynków? Czy wiara może go zbawić?” (Jak. 2:14). O co więc chodzi, o jakie uczynki, aby być zbawionym?

Apostoł Paweł udziela nam dokładnego wyjaśnienia, co stało się w momencie śmierci Chrystusa. Musimy dokładnie przeczytać fragment z Listu do Rzymian, gdzie Paweł posługuje się odpowiednią terminologią odnośnie naszego zbawienia. Znajdziemy tam takie określenia jak – zadośćuczynienie, usprawiedliwienie, pojednanie i zbawienie, które powiązane jest z uświęceniem. Zdaję sobie sprawę z tego, że format moich rozmyslań nie pozwioli na dokładne opisanie znaczenia tych wyrażeń, ale będę się starał nawiązywać do tego częściej w następnych wpisach na tym blogu. Uważam, że jest to bardzo istotne dla pełniejszego zrozumienia na czym polega nasze zbawienie. Być może spotkaliśmy się już z pojęciem, że „zostaliśmy zbawieni, jesteśmy zbawiani i dostąpimy zbawienia”, gdy staniemy przed naszym Panem. 

W liście apostoła Pawła czytamy, że zostaliśmy odkupieni „w Chrystusie Jezusie, którego Bóg ustanowił jako ofiarę przebłagalną przez krew jego, skuteczną przez wiarę, dla okazania sprawiedliwości swojej przez to, że w cierpliwości Bożej pobłażliwie odniósł się do przedtem popełnionych grzechów” (Rzym. 3:24,25). W tym wersecie jest mowa o pełnym zadośćuczynieniu wobec Bożej sprawiedliwości, i jedynie Jezus Chrystus mógł przebłagać Boży gniew. 

Dlatego w kolejnych rozdziałach Paweł pisze, że będąc „usprawiedliwieni tedy z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, dzięki któremu też mamy dostęp przez wiarę do tej łaski, w której stoimy, i chlubimy się nadzieją chwały Bożej” (Rzym. 5:1). Słowa te pokazują, że osiągnąwszy pokój, który jest skutkiem usprawiedliwienia, mamy dostęp do łaski, a to znaczy, że dopiero teraz możemy korzystać z efektów łaski, która jest niekończącym się źródłem dającym możliwość życia nowym życiem. Kilka wierszy dalej, Paweł używa terminologii wojennej, pisząc, że „Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł” (w. 8). Dwa wiersze dalej, zostaliśmy nazwani nieprzyjaciółmi Bożymi, zanim Chrystus umarł za grzeszny świat – „Jeśli bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Syna jego...” (w. 10)

W czasie, gdy Chrystus umierał na krzyżu, za jego kulisami odbywała się umowa pojednawcza, pomiędzy świętym i sprawiedliwym Bogiem i księciem tego świata, który władał nad duszami grzeszników. Miał prawo żądać wykonania wyroku śmierci każdego grzesznika, ponieważ Bóg powiedział: „zapłatą za grzech jest śmierć” (Rzym. 6:23). Pojednanie, to układ, który zgodnie ze znaczeniem oryginalnego słowa „katalasso”, wymaga wyrównania różnicy istniejącej pomiędzy dwiema stronami. Z łatwością możemy sobie wyobrazić, jak ogromna jest różnica pomiędzy grzesznym człowiekiem i świętym Bogiem. Tylko Jezus, święty Boży Syn, mógł tę różnice wyrównać, i On tego doknał na Golgocie. Dzięki śmierci Chrystusa na krzyżu, zostaliśmy pojednani z Bogiem.

 Od tego momentu staje się możliwe coś, co było dotychczas absolutnie niedostępne dla człowieka, nawet żyjącego najlepiej i najświęciej. Nikt nie był w stanie spełnić wymagań Bożej sprawiedliwości. Teraz, dzięki uzyskaniu pojednania, granica oddzielająca nas od Boga została zniesiona. Mamy teraz dostęp do łaski, abyśmy „na tym doczesnym świecie wstrzemięźliwie, sprawiedliwie i pobożnie żyli, oczekując błogosławionej nadziei i objawienia chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Chrystusa Jezusa, który dał samego siebie za nas, aby nas wykupić od wszelkiej nieprawości i oczyścić sobie lud na własność, gorliwy w dobrych uczynkach” (Tyt. 2:12-14). A bez uczynków, wiara jest martwa!

Dlatego apostoł Paweł napisał, że teraz „będąc pojednani, dostąpimy zbawienia przez życie jego” (Rzym. 5:10). A życie Chrystusa w nas realizuje się przez udział w Jego śmierci, czego doświadczamy każdego dnia, umierając dla Niego, aby Jego życie mogło objawiać się w nas.

Henryk Hukisz

Moc krzyża



  Dziś jest Wielki Piątek, tak ten dzień został określony w nazewnictwie kościelnym. Większość chrześcijan, zarówno ci, którzy praktykują, jak i ci, którzy robią to tylko  z tradycji, idzie dziś do swoich kościołów, aby wziąć udział w okolicznościowym nabożeństwie upamiętniającym śmierć Pana Jezusa. Być może, dla jednych będzie to tylko chwila refleksji, po której życie wróci do normy, bez Chrystusa w centrum. Dla innych, będzie to moment zwrotny, gdy uświadomią sobie znaczenie ofiary złożonej na Golgocie. Dla wielu, będzie nową zachętą do jeszcze wierniejszego naśladowania Pana i Zbawiciela ich życia.

Krzyż przemienia życie osoby, która wierzy i przyjmuje Bożą moc płynącą z ofiary Chrystusa. Saul z Tarsu, gdy poznał znaczenie krzyża, doznał zmiany życia tak ogromnej, że z zagorzałego wroga Chrystusa, stał się Jego najwierniejszym naśladowcą. Już jako apostoł Paweł, napisał: „Albowiem nie wstydzę się Ewangelii Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego, kto wierzy” (Rzym. 1:16). Tak więc krzyż, to nie tylko symbol chrześcijaństwa, to nie dekoracja wykonana z drogocenngo kruszcu, to przede wszystkim ołtarz, na którym Syn Boży złożył Swoje życie w ofierze za grzeszny świat. Na krzyżu spełniło się największe pragnienie Ojca Niebieskiego, gdyż „tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny” (Jan 3:16).

Dziś rano przeczytałem, jak codziennie zwykłem to czynić, rozmyślanie Davida Wilkersona. Myślę, że większość z nas przeczytała książkę „Krzyż i sztylet”, albo oglądała film przedstawiający służbę tego ewangelisty "asfaltowej dżunglii" w Nowym Jorku. Może wielu uważa, że to już tylko historia, lecz dla mnie i wielu moich rówieśników, sceny z tej historii nadal są jak żywe. Słowa skierwane do rozgniewanego lidera gangu Mau Mau, Nicki Cruza – „Nicki, Jezus ciebie kocha”, są nadal świadectwem ogromnej mocy przemianiającej życie, jaka nieustannie spływa z krzyża. 

Dzisiejszy tekst DawidaWilkersona przywrócił mi te wspomnienia. Myślę, że wielu moich czytelników może mieć podobne wrażenie, dlatego podaję dłuższy cytat z tege rozważania.

„Nicky Cruz, jeden z pierwszych przywódców gangu, jakiego spotkaliśmy, był w swoim sercu zabójcą. Znany nam psychiatra zainteresował się jego przypadkiem. Po spędzeniu z nim całego dnia ten psychiatra ocenił, że Nicky jest beznadziejny i nie uda się go skorygować. (Ten lekarz nie wiedział, że Nicky bardzo lubił wprowadzać w błąd wszystkich „głównych lekarzy.”)
Jednak Jezus miał inne plany dla Nickiego i Chrystus dokonał w ciągu pięciu minut tego, co według ekspertów było niemożliwe. Nicky nie został zanalizowany psychiatrycznie; jego głowa nie została zbadana. Nie, Bóg posłał strzałę w jego serce, a tą strzałą była prawda ewangelii: „Nicky, Jezus ciebie kocha!”

W jednym momencie, kamienne serce Nickiego zostało zmienione na mięsiste. Nicky płakał, obejmował nas wszystkich. Został w nadprzyrodzony sposób przemieniony poprzez Bożą moc, kiedy eksperci już go przekreślili zupełnie”
(Cały tekst mozna znaleźć na stronie - http://www.worldchallenge.org/pl/node/22274 )

Warto o tym pamiętać, nie tylko w dniu wspominania śmierci Chrystusa, lecz zawsze, iż jedynie moc płynąca z krzyża, może dokonać zmiany w życiu grzesznika. Apostoł Paweł, gdy doznał działania tej przemieniającej mocy, stwierdził, iż pomimo dobrego pochodzenia i bardzo religijnego życia, zalicza się do grzeszników, jak to sam określił, „z których ja jestem pierwszy” (1Tym. 1:15).  

Paweł, przy każdej okazji składał świadectwo o mocy Bożej, która przemieniła jego życie. Gdy został oskarżony przez przywódców religijnych o szerzenie herezji, stojąc przez królem Agryppą, powiedział otwarcie o tym, jakie było jego życie, zanim spotkał Chrystusa – „gdy otrzymałem pełnomocnictwo od arcykapłanów, wtrąciłem do więzienia wielu świętych, kiedy zaś skazywano ich na śmierć, ja głosowałem za tym, dręcząc ich częstokroć we wszystkich synagogach, zmuszałem ich do bluźnierstwa i szalejąc nad miarę, prześladowałem ich nawet w innych miastach” (DzAp. 26:10, 11)

Lecz Chrystus, którego spotkał na drodze do Damaszku, okazał Swą moc, która nie tylko powaliła go na ziemię, lecz dokonała zmiany serca, zmiany całego życia, tak, że mógł poświęcić je nowym celom. W tej najważniejszej chwili, Paweł przyjął nowe wyzwanie od Tego, który stał sie Panem jego życia: „powstań i stań na nogach swoich, albowiem po to ci się ukazałem, aby cię ustanowić sługą i świadkiem tych rzeczy, w których mnie widziałeś, jak również tych, w których ci się pokażę. Wybawię cię od ludu tego i od pogan, do których cię posyłam, aby otworzyć ich oczy, odwrócić od ciemności do światłości i od władzy szatana do Boga, aby dostąpili odpuszczenia grzechów i przez wiarę we mnie współudziału z uświęconymi” (w. 16-18)

Moc krzyża jest skuteczna w sercach tych, którzy wierzą i posłusznie wykonują Bożą wolę. Apostoł Paweł pisał do wierzących w Koryncie, że Bóg posłał go, aby „zwiastował dobrą nowinę, i to nie w mądrości mowy, aby krzyż Chrystusowy nie utracił mocy” (1 Kor. 1:17)

Nadal potrzebne jest zwiastowanie krzyża z mocą, która przemienia serca i życie grzeszników. Dla wielu mowa o krzyżu może nadal nic nie znaczyć, tak jak to było w czasach apostoła Pawła – „Albowiem mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, natomiast dla nas, którzy dostępujemy zbawienia, jest mocą Bożą” (1 Kor. 1:18).

Dziś, gdy wspominasz moment ukrzyżowania Pana Jezusa, zastanów się, jakie znaczenie w twoim życiu ma śmierć Syna Bożego?  Czy twoje życie jest świadectwem tej przemieniającej mocy, czy jest to jedynie coroczna tradycja?

Henryk Hukisz

Thursday, March 28, 2013

Jeśli z Nim cierpimy, ...



 Z pewnością, w okresie poprzedzajacym Wielkanoc, w czasie rozmyślania nad cierpieniem i śmiercią Chrystusa, częściej snujemy refleksje nad sensem naszego życia. Mam na uwadze ludzi, dla których Pan Jezus nie jest jedynie postacią historyczną, lecz osobistym Przyjacielem i Panem ich życia. Taka relacja jest bardzo ważna, gdyż jedynie wówczas będziemy gotowi utożsamić się z Jego cierpieniem i śmiercią, aby z nadzieją oczekiwać na chwałę zmartwychwstania.

Apostoł Paweł, zapisał dla nas nie tylko wielkie prawdy o zbawieniu i wiecznej nadziei, lecz również dzieli się z nami osobistymi doznaniami, jakich doświadczał w relacji ze swoim Panem i Zbawicielem. Fundamentem tej więzi była wielka miłość do Pana, prowadząca do bezgranicznych wyrzeczeń i cierpień, jakie znosił z godnością niewolnika, jak sam siebie często nazywał.

Ten wielki apostoł często zwracał uwagę na chwalebne dziedzictwo, jakie Ojciec przeznaczył dla Swoich dzieci. Pocieszał wierzących w Rzymie, że chociaż teraz doświadczają więzów i cierpień, to w Duchu mogą być wolni, gdyż, jak pisał: „nie wzięliście ducha niewoli, by znowu ulegać bojaźni, lecz wzięliście ducha synostwa, w którym wołamy: Abba, Ojcze!” (Rzym. 8: 15).  

Lecz tę prawdę mogą zrozumieć i doświadczać jej błogosławieństwa tylko te osoby, które przyjęły dar nowych narodzin, w czasie których Duch Święty zstąpił do ich serc. O tym mówił Pan Jezus, rozmawiając z Nikodemem, że to „co się narodziło z ciała, ciałem jest, a co się narodziło z Ducha, duchem jest” (Jan 3:6). Paweł kontynuował tę myśl – „ci zaś, którzy są w ciele, Bogu podobać się nie mogą” (Rzym. 8:8), dlatego napisał do wierzących w Pana Jezusa – „ale wy nie jesteście w ciele, lecz w Duchu, jeśli tylko Duch Boży mieszka w was. Jeśli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten nie jest jego” (w. 9).

To, co napisał dalej, jest przeznaczone dla dzieci Ojca Niebieskiego, które doznały usprawiedliwienia Chrystusowego, przyjmując wiarą dar zbawienia przez ofiarę Syna Bożego na Golgocie. Jeśli doświadczyliśmy tej łaski, możemy również powiedzieć, że Duch Święty w nas mieszka i sprawia, że już „nie według ciała postępujemy, lecz według Ducha” (Rzym. 8:4). Jedynie „ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi” (w. 14) i wówczas On „świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy” (w. 16).

Skoro jesteśmy dziećmi Bożymi, kontynuuje swą myśl apostoł Paweł, to jesteśmy wraz z Chrystusem dziedzicami wszelkich Bożych dobrodziejstw, od cierpienia aż po wieczne uwielbienie. Najczęściej, Boże błogosławieństwa niebios kojarzą się nam z uwielbieniem i doznawaniem wiecznej radości. Paweł  natomiast wskazuje nam na drogę, jaką możemy dojść do otrzymania tego dziedzictwa, a jest nią uczestniczenie również w cierpieniach Chrytsusa. 

Autor Listu do Hebrajczyków przedstawił nam wiele prawd o Chrystusie, o Jego cierpieniu i ofierze złożonej dla naszego zbawienia. Pisał o Chrystusie, który „za dni swego życia w ciele zanosił On z wielkim wołaniem i ze łzami modlitwy i błagania do tego, który go mógł wybawić od śmierci” (Hebr. 5:7).Wiemy, że zanim przyszło wybawienie w zmartwychwstaniu, Jezus powiedział w modlitwie do Ojca: „Ojcze mój, jeśli nie może mnie ten kielich minąć, żebym go pił, niech się stanie wola twoja” (Mat. 26:42). Wszyscy dobrze wiemy, co się stało po tych słowach - Bóg wolał, żeby Jego Syn umarł, chociaż nie popełnił żadnej nieprawości, gdyż „On tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się sprawiedliwością Bożą” (2 Kor. 5:21)

Wracajac do poprzedniej myśli apostoła Pawła, chcę podkreślić prawdę zawartą w stwierdzeniu, że jesteśmy „współdziedzicami Chrystusa, jeśli tylko razem z nim cierpimy, abyśmy także razem z nim uwielbieni byli” (Rzym. 8:17). Jak wielką rolę spełnia w tym zdaniu słówko „jeśli”. Znaczy to, że zanim dane nam będzie oglądać uwielbione dziedzictwo, musimy przejść wiele doświadczeń, gdyż jedynie wówczas możemy powiedzieć, że „utrapienia teraźniejszego czasu nic nie znaczą w porównaniu z chwałą, która ma się nam objawić” (w. 18). Przekład Biblii Gdańskiej oddaję tę myśl dobitniej słowami - „utrapienia teraźniejszego czasu nie są godne onej przyszłej chwały, która się ma objawić w nas”.
 
Wielu z nas przechodzi w teraźniejszym czasie wiele doświadczeń, utrapień czy też prześladowań. Nasze doczesne życie i to wszystko przez co przechodzimy, nie jest godne nawet porównania z przyszłą chwałą, jaka w nas się objawi. Nie my na to zasłużyliśmy, nawet największym cierpieniem , jakie znosimy w Chrystusie, lecz sam Bóg w Swojej miłości przeznaczył nas do „chwalebnej wolności dzieci Bożych” (Rzym. 8:21). Dalej Paweł objawia nam wielką tajemnicę, że Bóg „tych, których przedtem znał, przeznaczył właśnie, aby się stali podobni do obrazu Syna jego” (w. 29). I to jest naszą największą chwałą, jaka nas oczekuje w niebie.

Pamiętajmy w czasie rozmyślania nad cierpieniem i śmiercią Chrystusa, że On dokonał tego dla nas, abyśmy – „jeśli tylko razem z nim cierpimy, abyśmy także razem z nim uwielbieni byli”

Henryk Hukisz