No i teraz, po dwudziestu latach ciągle wygrzebuję jakąś zapomnianą już książkę i zagłębiam się w lekturze. Co za skarby!
Tak oto wpadła mi w ręce niepokaźnej objętości książka ”W przedsionkach Pańskich”, której autor jest nie tylko moim przyjacielem, lecz również moim nauczycielem, mentorem, doradcą i wywarł spory wpływ na rozwój mojego duchowego życia. Prezbitera Edwarda Czajko, kilkanaście lat starszego ode mnie, zawsze darzyłem szacunkiem, nie tylko dlatego że 40 lat temu dokonał nałożenia rąk podczas mojej ordynacji na prezbitera, lecz również celebrował moje zaślubiny z wybranką życia. Brat Edward był zawsze stateczny w poglądach i biblijny w zwiastowaniu Słowa Bożego. Takiego go zawsze pamiętam, a znam od mojego dzieciństwa, gdy w mundurze marynarza pojawiał się na nabożeństwach w Zofiowie, gdzie się urodziłem.
Szczególną uwagę we wspomnianej książce zwrócił ostatni rozdział “Z bojaźnią i drżeniem”. Autor odwołał się do starotestamentowej historii króla Ozjasza, który dobrze rozpoczął panowanie w Jerozolimie, mając szesnaście lat. Zawdzięczał to swemu doradcy, jakim wówczas był prorok Zachariasza, który “uczył go bojaźni Bożej, a dopóki szukał Pana, Bóg darzył go powodzeniem” (2 Kron. 26:5 [B.W.]).
Zainspirowany teraz tą lekturą, postanowiłem również napisać coś na temat wagi i znaczenia nauczycieli, jakich Chrystus daje Kościołowi. Zawsze uważałem, że w kościele znajdują się nauczyciele i uczniowie. Tych pierwszych ustanawia Chrystus, aby przygotowywali ”świętych do wykonywania dzieła służby, do budowania Ciała Chrystusa" (Efez. 4:12).
Rozpocznę tak. Dawno dawno temu, gdy na ziemiach słowiańskich budowano gród Biskupin, w ziemi Judzkiej panowali królowie, którzy znali Pana. Niektórzy dobrze rozpoczynali, lecz po pewnym czasie zaczęło dziać się coś niedobrego w ich życiu i w królestwie Judy. Zwracam uwagę na to zjawisko, ponieważ bez względu na czas, zdarza się, że ktoś dobrze zaczyna, lecz później, z powodu różnych przyczyn, źle kończy.
Pod koniec IX wieku przed Chrystusem król Joasz postanowił odnowić świątynię Pańską. Ustanowił coś w rodzaju “daniny solidarnościowej”, aby podołać kosztom urządzenia świątyni zgodnie z wymogami Bożych przepisów. Dobrym doradcą był wówczas kapłan Jehojada i dopóki żył, “nieustannie składali ofiary całopalne w domu PANA przez wszystkie dni Jehojady” (2 Kron. 24:14). Później, król idąc z duchem czasu, wolał słuchać młodych doradców, którzy “opuścili dom PANA, Boga swoich ojców, i służyli aszerom i bożkom. I spadł gniew na Judę i Jerozolimę z powodu tego ich występku” (w. 18). Widząc to syn zmarłego kapłana Zachariasz, przyszedł do króla z napomnieniem - “Tak mówi Bóg: Dlaczego przekraczacie przykazania PANA i dlaczego wam się nie wiedzie? Ponieważ wy opuściliście PANA, to i On was opuścił” (w. 20). Rok później, gdy już Pan opuścił króla, przeciwko Judzie i Jerozolimie wystąpiła nieliczna armia aramejska, „PAN wydał w jej ręce bardzo liczne wojsko, ponieważ opuścili PANA, Boga swoich ojców, i wykonali sąd na Joaszem” (w. 24).
Następnym królem był syn Joasza, Amazjasz. Nowy król, podobnie jak jego ojciec, dobrze zaczął, gdyż “czynił to, co słuszne w oczach PANA, jednak nieszczerym sercem” (2 Kron. 25:2). Historia pokazuje, że zabrakło dobrego nauczyciela, kapłana czy proroka, aby dobrze doradzał królowi. Amazjasz odbudował armię, która liczyła “trzysta tysięcy doborowych, zdolnych do wyruszenia na wojnę, zdolnych do trzymania włóczni i tarczy” (w. 5). Jednak królowi wydawało się, że jest za mało wojowników, więc za 100 talentów najął dodatkowo 100 tysięcy wojowników z Izraela. Wówczas pojawił się prorok Boży z ostrzeżeniem: “Królu! Niech wojsko Izraela nie idzie z tobą, ponieważ PAN nie jest z Izraelem, z żadnym z synów Efraima” (w. 7). Mąż Boży zachęcał króla do okazania zaufania Bogu, mówiąc: “wyrusz, działaj, bądź mocny w walce! Inaczej Bóg sprawi, że upadniesz przed nieprzyjacielem, ponieważ Bóg ma moc, by pomagać i doprowadzać do upadku” (w. 8). Królowi Amazjaszowi żal było 100 talentów, które już wydał i nie chciał posłuchać dobrej rady proroka. Pomimo, że później oddalił najemnych wojowników, Amazjasz doznał porażki i został wzięty do niewoli, gdzie dokończył żywota.
Wtedy na scenie pojawia się syn Amazjasza, Ozjasz, który w wieku 16. lat zostaje królem Judy. Rozpoczął również dobrze, gdyż “czynił to, co słuszne w oczach PANA, zgodnie z tym wszystkim co robił Amazjasz, jego ojciec” (2 Kron. 26:4). Nad jego duchowym życiem czuwał Zachariasz, syn Jehojady, dzięki czemu, “gdy szukał PANA, Bóg obdarzał go powodzeniem” (w. 5).
Dopóki żył Zachariasz, dopóki król dbał o to, aby żyć w bojaźni Bożej, doświadczał błogosławieństwa. Odbudował zniszczone mury Jerozolimy, rozwinął rolnictwo i wzmocnił armię, uzbrajając wojowników w “tarcze, włócznie, hełmy, pancerze, łuki i kamienie do proc” (2 Kron. 26:14). Król widząc to wszystko, “gdy się wzmocnił, jego serce stało się wyniosłe aż do zatracenia. Sprzeniewierzył się PANU, swemu Bogu” (w. 16). Pomyślał więc, że nie potrzebuje już nauczycieli, kapłanów i lewitów, których ustanowił Bóg, aby sprawowali ofiary w świątyni. Sam “wszedł bowiem do świątyni PANA, aby złożyć ofiarę kadzielną na ołtarzu kadzenia” (w. 16). Zabrakło ostrzeżenia ze strony doświadczonego i dojrzałego duchowo nauczyciela, który kiedyś uczył go bojaźni Bożej.
Myślę, że Ozjasz przypomniał sobie sytuację z czasów jego dziadka Joasza, który zamiast słuchać rad dojrzałych duchowo proroków, zdał się na to, co mówili młodzi książęta. W sytuacji, gdy kapłan Azariasz wraz z osiemdziesięcioma kapłanami ostrzegali króla Joasza, on był im posłuszny. Teraz Ozjasz złamał Boże przykazania i porządek sprawowania ofiar w świątyni Bożej. W tym samym momencie czoło Ozjasza pokryło się trądem i “pospiesznie wybiegł, ponieważ poraził go PAN” (w. 20).
Apostoł Paweł, pisząc o tym, jak należy służyć w Kościele, napisał: “Bóg bowiem nie jest Bogiem nieładu, lecz pokoju” (1 Kor. 14:33). Dlatego Chrystus ustanawia służby i tych, którzy je wykonują w bojaźni Bożej. Jeśli Pan ustanawia nauczycieli, to widocznie taki jest Boży porządek. Nie darmo w języku Nowego Testamentu, tych, którzy służą, nazywa się starszymi. Znaczy to, że powinni to być ludzie doświadczeni i dojrzali.
Znakiem czasów ostatecznych jest to, że ludzie “będą samolubni, chciwi na pieniądze, aroganccy, pyszni, (...) udający pobożność, ale odrzucający jej moc. Od takich ludzi trzymaj się z daleka” (2 Tym. 3:2,4). Pan Jezus, charakteryzując też ten czas w Kościele, powiedział: “Chociaż mówisz: Jestem bogaty; oraz: Wzbogaciłem się i niczego nie potrzebuję, to jednak nie wiesz, że jesteś nędzny, pożałowania godny, biedny, ślepy i nagi” (Obj. 3:17). Ta opinia jest jak najbardziej prawdziwa, gdyż wypowiedział ją Ten, który jest Prawdą i Swoim wzrokiem, jak płomień ognia, przegląda Kościół i mówi: „mam przeciwko tobie to, że porzuciłeś swoją pierwszą miłość” (Obj. 2:4). Prawdziwa bojaźń jest efektem miłości do Boga.
W zakończeniu tekstu, jaki napisał Edward Czajko na temat bojaźni i drżenia przed Panem, czytamy:
“Niech ta historia starotestamentowa będzie nauką dla nas dzisiaj. Pamiętajmy o tym, jak wspaniały był początek naszego życia, początek naszej służby, Dążmy do tego aby zakończenia naszego życia i naszej służby było tak samo wspaniałe. Aby, gdy skończy się nasza służba, ludzie, następne pokolenia, patrząc na koniec naszej wiary mogli nas naśladować. Uzzjasz nie pozostawił dobrego wzoru, był raczej negatywnym przykładem, czym się kończy życie człowieka, który opuścił bojaźń Bożą”.
Autor Listu do Hebrajczyków radzi: “Swoim przełożonym bądźcie posłuszni i ulegli, gdyż oni czuwają nad wami, ponieważ z tego mają zdać sprawę. Niech to czynią z radością, a nie z narzekaniem, bo to obróciłoby się na waszą niekorzyść” (Heb. 13:17).
Nauczyciele bojaźni Bożej są dziś bardzo potrzebni w Kościele, którego Głową jest Pan Jezus Chrystus.
Dziękuję Ci, Bracie Edwardzie, za Twój przykład wierności i bojaźni Bożej.
Henryk Hukisz