Zadaję sobie nieraz pytanie: „Jak współczesny świat widzi obecne chrześcijaństwo?” Niedawno usłyszałem wypowiedź jednego z naszych polityków, że Europa będzie chrześcijańska, jeśli zastosuje się do jego pomysłu, albo jej wcale nie będzie. Autor tych słów pod pojęciem „chrześcijańska” rozumiał „katolicka”, nawiązując bardziej do średniowiecza, niż do współczesności. Na taką Europę ja się nie zgadzam, bo drugiego Marcina Lutra już nie będzie.
Jakie jest więc dzisiejsze chrześcijaństwo? Jakie powinno być, aby Kościół Jezusa Chrystusa spełniał oczekiwania Głowy, aby Duch Święty mógł swobodnie działać poprzez dary łaski? Wiem, że wielu wierzących w Pana Jezusa, jako jedynej Drogi do Ojca, zadaje podobne pytania w trosce o obraz współczesnego chrześcijaństwa. Jedno jest pewne - dzisiejszy obraz jest malowany mozaiką przeróżnych wyznań, wspólnot czy też lokalnych kościołów i nie jest odzwierciedleniem tego, co zakładał Chrystus, gdy nakazywał gromadce swoich naśladowców iść na cały świat i czynić „uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, nauczając je zachowywać wszystko, co wam nakazałem” (Mat. 28:19,20).
Obejrzałem niedawno bardzo ciekawy film zatytułowany „Translated” (dostępny na YT w wersji angielskiej). Jest to zmyślona historia, że jakoby apostoł Paweł w momencie ścięcia przez żołnierzy rzymskich, przeniósł się do naszych czasów i znalazł się na poboczu autostrady w stanie Oregon, w USA. Przypadkowy kierowca ciężarówki zaopiekował się starcem w łachmanach i postanowił zawieźć go do jakiegoś domu opieki. Po drodze jednak dowiedział się, że ma do czynienia z apostołem Pawłem, dlatego chciał skontaktować się z liderami lokalnych kościołów. Wkrótce gdy Paweł potrafił już posługiwać się językiem angielskim, dzielił się swoimi uwagami na temat różnych sytuacji, jakie znajdował pośród współczesnych chrześcijan.
W momencie, gdy z okien samochodu Paweł ogląda okazałe budowle sakralne z krzyżami na frontowych ścianach, dowiaduje się, że ludzie wierzący w Pana Jezusa, nie spotykają się na jednym miejscu, lecz każda wspólnota osobno. Wówczas Paweł przypomina, że w podobnej sytuacji napisał do wierzących w Koryncie i zdziwił się, że do dziś nie załatwiono tego, co wówczas proponował. Dlatego apostoł Paweł zrozumiał, że jego pojawienie się w XXI wieku ma cel wyznaczony przez samego Chrystusa, aby zgromadzić wszystkich wierzących w jednym miejscu.
Osobiście wierzę, że dla wszystkich wierzących dziś w Chrystusa został wyznaczony ten sam cel - abyśmy byli jedno. Wystarczy odwołać się jedynie do słów naszego Pana, który modlił się do Ojca: „Aby wszyscy byli jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, żeby i oni byli w Nas, aby świat uwierzył, że Ty Mnie posłałeś” (Jan 17:21). Dlatego sądzę, że współczesne chrześcijaństwo nie może wypełniać wyznaczonego zadania, gdyż trwa w podziałach. Jak już pisałem na moim blogu, gdy po kilkunastu latach wróciłem do miasta, które dobrze znałem i zastałem kilkadziesiąt oddzielnych wspólnot ewangelicznych, to zasmuciłem się głęboko w sercu. Podzielone chrześcijaństwo, które pretenduje do bycia prawdziwym obrazem Chrystusa w tym świecie, nie może oddziaływać na swoje otoczenie. Takie chrześcijaństwo zajęte jest utrwalaniem podziałów, gdyż każda grupa jest przekonana o swojej poprawności wiary i przekonań.
Co wspólnego z tym ma historia wymyślona przez twórców wspomnianego filmu? A no wiele, bo dziedzictwo apostoła Pawła ma znaczenie ponadczasowe. Jeśli uznajemy fakt, że „całe Pismo jest natchnione przez Boga” (2 Tym. 3:16), to listy, jakie napisał Paweł do wierzących w Chrystusa, są skierowane również i do nas, żyjących w XXI wieku. Czyż tak nie jest? Dokładnie jest tak, jak we wspomnianym filmie. Gdy czytamy dziś listy apostoła Pawła, to tak samo, jak gdyby żywy Paweł siedział dziś obok nas. Wierzę, że gdybyśmy tak postrzegali natchnienie przez Boga naszej Biblii, może z większą uwagą byśmy się wsłuchiwali i czynili to, co jest napisane w tej szczególnej Księdze, gdyż znajduje się w niej Boże Słowo. Gdy czytamy Biblię, to tak naprawdę przemawia do nas sam Bóg a nie człowiek żyjący dwa tysiące lat temu.
Wracając do postawionego na początku pytania: „Jak współczesny świat widzi obecne chrześcijaństwo?”, muszę powiedzieć, że obraz, jaki widzi, nie zachęca do szczególnego zainteresowania się nim.
Pisałem na ten temat już wiele razy, gdyż mam w sercu troskę o prawdziwy obraz Kościoła we współczesnym świecie. Obecnie, gdy przyglądam się w jaką stronę zmierza chrześcijaństwo, zauważam, że dzieje się podobnie jak w pierwszych wiekach - następuje odejście od zasadniczej linii, jaką wyznacza nauka apostolska. Mogę nawet powiedzieć, że jest dużo gorzej, gdyż na początku wierzący nie znali dobrze treści Pisma Świętego. Obecnie każdy posiada po kilka egzemplarzy Biblii w różnych przekładach, a do tego mamy dużo lepszy dostęp do tekstów w językach oryginalnych. Możemy więc powiedzieć, że mamy pozornie lepsze poznanie Bożej prawdy. Dlaczego więc zamiast zbliżać się do siebie, oddalamy się, broniąc naszych własnych przekonań?
Jak bardzo, do współczesnego kościoła, pasuje obraz zboru w Laodycei opisany w liście Pana Jezusa. Gdy patrzy się dziś na nowoczesny wystrój kaplic, w których kazalnice zamieniono na sceny dla muzyków uzbrojone w najnowszą technikę multimedialną, to można odwołać się do opinii Chrystusa o takim kościele, który mówi o sobie – „Jestem bogaty; oraz: Wzbogaciłem się i niczego nie potrzebuję”. Jezus jednak stawia prawdziwą diagnozę mówiąc: „jednak nie wiesz, że jesteś nędzny, pożałowania godny, biedny, ślepy i nagi” (Obj. 3:17).
Pan Jezus, będąc nadal Głową swojego Kościoła, który buduje od dnia Pięćdziesiątnicy, stoi dziś poza wieloma zborami. Stoi i puka z nadzieją, że ludzie opętani współczesnymi trendami opamiętają się i wpuszczą Go do wewnątrz. Jak aktualne są słowa obawy, jakie wypowiedział Pan Jezus dwa tysiące lat temu: „Czy jednak Syn Człowieczy zastanie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łuk. 18:8). Niestety, dzisiejsze chrześcijaństwo często jest pozbawione Chrystusa. W kościołach są jedynie programy, śpiewy i przemówienia o charakterze chrześcijańskim. Najgorsze jest to, że wielu ludziom takie chrześcijaństwo podoba się, bo czują się komfortowo.
Dlatego chcę mocno podkreślić, że jedynym wyjściem jest zastosowanie się do rady, jakiej Chrystus udzielił zborowi w Laodycei. Pan Jezus wskazał na konieczność powrotu do wiary wypróbowanej w ogniu, powrotu do świętości, jaką można uzyskać dzięki krwi Baranka, oraz mieć wzrok pomazany olejkiem Ducha Świętego, abyśmy „wiedzieli, czym jest nadzieja, do jakiej was wezwał, czym jest bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych i jak wspaniały jest ogrom Jego mocy względem nas, wierzących, według działania siły Jego potęgi. Tą właśnie mocą działał w Chrystusie, gdy wskrzesił Go z martwych i posadził po swojej prawicy w niebiosach” (Efez. 1:18-20).
Głęboko wierzę, że gdyby dziś apostoł Paweł złożył wizytę w chrześcijańskim zborze, to zwróciłby uwagę na słowa, jakie dwa tysiące lat temu skierował do wierzących w Efezie - „Mnie, najmniejszemu ze wszystkich świętych, została dana ta łaska, abym poganom ogłosił Ewangelię o niezgłębionym bogactwie Chrystusa i ukazał, na czym polega działanie tajemnicy ukrytej od wieków w Bogu, który stworzył wszystko, aby różnorodna mądrość Boga stała się teraz jawna dzięki Kościołowi wobec zwierzchności i władz na wyżynach niebiańskich, zgodnie z zamiarem podjętym przed wiekami w Chrystusie Jezusie, naszym Panu. W Nim, dzięki Jego wierze, możemy bezpiecznie i ufnie przybliżyć się do Boga” (Efez. 3:8-12).
Boży zamiar podjęty przed wiekami nic się nie zmienił, dlatego współcześni chrześcijanie muszą wrócić na drogi, jakimi kroczyli nasi przodkowie od pierwszego wieku. Oni odnosili wspaniałe sukcesy gdy trwali w jedności. Łukasz zapisał w swoich kronikach, że w tamtym czasie „Kościół cieszył się pokojem w całej Judei, Galilei i Samarii. Rozwijał się i trwał w bojaźni Pana, i rozrastał dzięki zachęcie Ducha Świętego” (Dz.Ap. 9:31).
Świadectwo takiego chrześcijaństwa z pewnością wywoła refleksję w sercach wielu ludzi i sprawi, że zawołają: „Co mamy uczynić, bracia?” (Dz.Ap. 2:37).
Henryk Hukisz