Każdy, kto korzysta z dróg wie, jak ważną rolę w poruszaniu się po nich odgrywają znaki drogowe. Jest ich cała masa, dzielą się na pionowe i poziome, na ostrzegawcze, nakazu, zakazu lub informują o sytuacjach na drodze. Zgadzamy się z tym, że chociaż czasami jest ich za dużo, to jednak są potrzebne, aby bezpiecznie i szybko dojechać do celu.
Jedno natomiast jest oczywiste, że znaki są jedynie narzędziem ostrzegającym, że jedynie wskazują na rzeczywistość, która w pewnym sensie jest od nich niezależna. Wiadomo przecież, że zakręty, wzniesienia, rozwidlenia i inne sytuacje na drodze istnieją bez znaków. One jedynie o nich informują. I dobrze, że znaki istnieją i spełniają swoją ważna rolę. Lecz same znaki, nie ustawione w konkretnych miejscach na drodze, mogą jedynie spełniać rolę eksponatów w muzeum lub jakimś magazynie.
Biblia w swojej treści mówi również o znakach. Dokładnie mówiąc, nawet sporo miejsca na jej stronach zajmują znaki. Zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie, znajdujemy aż 143 wersety, w których spotykamy 155 razy wyraz “znak”.
Starotestamentowy hebrajski wyraz אות [owth], najczęściej znaczy - znak, sygnał, pomnik. Natomiast w Nowym Testamencie, greckie słówko σημεια [semeia], znaczy - wskazówka, znak lub oznaczenie czegoś. Słowa te, podobnie jak każdy znak, z jakim dziś spotykamy się w przeróżnych sytuacjach, zawierają jedynie informacje o celu, do którego zmierzamy. Gdy już dotrzemy do celu, gdy pokonamy trudy podróżowania, znaki przestają nas interesować.
Jeśli w podróży poczujemy głód i zobaczymy, w zależności od naszych kulinarnych upodobań, tzw. “dwa złote łuki” układające się w symbol wielkiej litery “M”, to wiemy, że sam znak nas nie zadowoli, lecz dopiero gdy przekroczymy próg sieciowej (powinienem napisać “śmieciowej”) restauracji McDonald’s.
W Starym Testamencie czytamy o pierwszym znaku, jaki Bóg umieścił - “Położył też Pan na Kainie znak, aby go nikt nie zabijał, kto go spotka” (1 Moj. 4:15). Później Boży znak towarzyszył wszystkim Przymierzom, jakie zostały zawarte z człowiekiem, lub całym narodem. Bóg zapewniał Noego - “łuk mój kładę na obłoku, aby był znakiem przymierza między mną a ziemią” (1 Moj. 9:13). Tęcza była jedynie znakiem, istotą łaski, jaką Bóg okazał, było to, “że już nigdy nie zostanie wytępione żadne ciało wodami potopu i że już nigdy nie będzie potopu, który by zniszczył ziemię” (w. 11).
Dla Mojżesza nie tak laska była ważna, jak słowa samego Boga: “Będę z tobą, a to będzie dla ciebie znakiem, że Ja cię posłałem: Gdy wyprowadzisz lud z Egiptu, służyć będziecie Bogu na tej górze” (2 Moj. 3:12). Przecież Bóg nie potrzebował laski, aby dokonywać cudów. Dużo więcej zdarzeń miało miejsce w tamtym, i nie tylko, czasie, których dokonywał Bóg bez użycia laski. Był też szczególny moment i szczególny znak, gdy Bóg rzekł: “A krew ta będzie dla was znakiem na domach, gdzie będziecie. Gdy ujrzę krew, ominę was, i nie dotknie was zgubna plaga, gdy uderzę ziemię egipską” (2 Moj. 12:13). To przecież nie krew owiec ochroniła synów Izraela przed śmiercią, lecz Boże postanowienie wyprowadzenia ich z niewoli.
Już w czasie wyjścia z Egiptu byli ludzie przypisujący wielkie znaczenie znakom. Pojawili się samozwańczy prorocy, którzy starali się pociągnąć za sobą Boży lud, który bardziej ufał znakom niż samemu Bogu. Dlatego Pan ostrzegał: “Jeśliby powstał pośród ciebie prorok albo ten, kto ma sny, i zapowiedziałby ci znak albo cud, i potem nastąpiłby ten znak albo cud, o którym ci powiedział” (5 Moj. 13:2,3). Zauważmy, że Słowo Boże zwraca uwagę nie na znaki same w sobie, które mogą się pojawiać, lecz na zwiastowaną treść nauki. Tamci prorocy, czyniąc znaki, wzywali do odstępstwa, mówiąc: “Pójdźmy za innymi bogami, których nie znasz, i służmy im” (w. 4).
Takich sytuacji w historii narodu wybranego było więcej. Chociaż znaki, jakich dokonywał Bóg w przeciągu tysiącleci, były świadectwem Jego mocy i suwerennego panowania, jednak nie one same w sobie były celem. To wszystko, co czynił Bóg w czasie Starego Testamentu miało jeden cel, jak to określił autor Listu do Hebrajczyków - “Wielokrotnie i wieloma sposobami przemawiał Bóg dawnymi czasy do ojców przez proroków” (Hebr. 1:1). Ten ostateczny cel został również zapowiedziany znakiem, bardzo szczególnym. Pastuszkowie na betlejemskich polach usłyszeli Bożych posłańców mówiących: “A to będzie dla was znakiem: Znajdziecie niemowlątko owinięte w pieluszki i położone w żłobie” (Łuk. 2:12). Wprawdzie dla zdecydowanej większości chrześcijan, nadal ten znak dzieciątka jest ważniejszy, niż nauka Chrystusa, który powiedział: “Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie” (Jan 14:6).
Skoro prawdą jest, że Bóg “u kresu tych dni, przemówił do nas przez Syna, którego ustanowił dziedzicem wszechrzeczy, przez którego także wszechświat stworzył” (Hebr. 1:2), czy nadal potrzebujemy znaków, aby za nimi podążać? Przecież zbawienie już się dokonało, przynajmniej w tej części, dzięki czemu uzyskujemy przebaczenie i pieczęć własności Bożej. Pełnia zbawienia stanie się po tym, jak Oblubieniec połączy się z Oblubienicą na uczcie weselnej. Lecz pewność naszego udziału w tym doniosłym wydarzeniu mamy nie dzięki znakom, lecz dzięki dokonanej ofierze Baranka Bożego.
Dlaczego więc Chrystus zostawił swoim uczniom obietnicę znaków potwierdzających głoszoną ewangelię? Ewangelista Marek zapisał Jego słowa - “A takie znaki będą towarzyszyły tym, którzy uwierzyli: w imieniu moim demony wyganiać będą, nowymi językami mówić będą, węże brać będą, a choćby coś trującego wypili, nie zaszkodzi im. Na chorych ręce kłaść będą, a ci wyzdrowieją” (Mar. 16:17). Mamy również potwierdzenie, że gdy oni “poszli i wszędzie kazali, a Pan im pomagał i potwierdzał ich słowo znakami, które mu towarzyszyły” (w. 20). Księga Dziejów Apostolskich relacjonuje nam nie jeden raz, lecz wielokrotnie, że Bóg czynił “znaki i cuda wielkie”, gdy “przez ręce apostołów działo się wśród ludu wiele znaków i cudów” (Dz.Ap. 5:12).
W tej księdze opisane zostało też dość szczegółowo wydarzenie w Samarii, gdy zwiastowaniu ewangelii przysłuchiwał się pewien czarnoksiężnik. Czytamy, że “nawet i sam Szymon uwierzył, gdy zaś został ochrzczony, trzymał się Filipa, a widząc znaki i cuda wielkie, jakie się działy, był pełen zachwytu” (Dz.Ap. 8:13). Wow! Co za wspaniały cud i znak. Wielu dziś uważa, że tego brakuje współczesnemu chrześcijaństwu. Bo gdyby działy się takie znaki i cuda, to “kościoły pękałyby w szwach”. Takie jest ludzkie myślenie, lecz czy i Boże też? Wiemy jak skończył ten Szymon, pomimo zauroczenia znakami.
No właśnie - “Kto jest Panem Bożej niwy?” Czy Bóg musi cały czas czynić to samo? Gdy odwołamy się do historii narodu wybranego, to możemy zobaczyć, że często Bóg zmieniał strategię działania. Gdy pojawiali się fałszywi prorocy czyniący znaki, którymi zwodzili wiernych, Bóg podejmował działania ochronne, by zachować przysłowiową “resztkę”.
Gdy Chrystus, patrząc na mury świątyni, zamiast podziwiać jej piękno, zapowiedział, że “kamień nie zostanie na kamieniu”. Wówczas zapytano Nauczyciela: “Powiedz nam, kiedy się to stanie i jaki będzie znak twego przyjścia i końca świata?” (Mat. 24:3). Odpowiedź Chrystusa jest bardzo praktyczna, jest przestrogą - “Baczcie, żeby was kto nie zwiódł. Albowiem wielu przyjdzie w imieniu moim, mówiąc: Jam jest Chrystus, i wielu zwiodą” (w. 4,5). Długą listę różnych znaków i zjawisk poprzedzających nadchodzący koniec, Chrystus kończy ostrzeżeniem: “Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą wielkie znaki i cuda, aby, o ile można, zwieść i wybranych” (Mat. 24:24).
Czyżby powtórka z historii? Myślę, że tak, gdyż apostoł Paweł również ostrzega nas, odwołując się do historii Izraela, że “to wszystko na tamtych przyszło dla przykładu i jest napisane ku przestrodze dla nas, którzy znaleźliśmy się u kresu wieków” (1 Kor. 10:11). Widocznie “kres wieków” jest czasem szczególnym, może innym, niż początek Kościoła. W historii Izraela widać wyraźnie, że na początku Bóg dokonywał mnóstwo znaków i cudów, które same w sobie nie są istotne, gdyż wskazywały na Boga i Jego wielkość. Podobnie i dziś, ze względu na zagrożenie zwodzenia fałszywymi znakami, Bóg już więcej ich nie potrzebuje.
Chyba pamiętamy obraz zapisany przez Bożego proroka Izajasza, gdy Bóg wyraźnie powiedział: “gdy wyciągacie swoje ręce, zakrywam moje oczy przed wami, choćbyście pomnożyli wasze modlitwy, nie wysłucham was, bo na waszych rękach pełno krwi” (Izaj. 1:15). Być może musimy właściwie odczytać słowa określające Boży plan zbawienia, który realizuje się w czasie. My żyjemy w czasie, gdy Bóg już ostatecznie przemówił do nas przez Swego Syna (Hebr. 1:2). Dlatego ostrzeżenie, “abyśmy czasem nie zboczyli z drogi” (Hebr. 2:1), może być przestrogą, abyśmy zbyt kurczowo nie trzymali się własnych pojęć odnośnie tego, jak Bóg aktualnie działa. Bo był czas, gdy “Bóg poręczył je również znakami i cudami, i różnorodnymi niezwykłymi czynami oraz darami Ducha Świętego według swojej woli” (Hebr. 2:4). Czy nie powinniśmy zwracać baczniejszej uwagi na to, jaka jest wola Boża, niż na sposoby, jakimi On się posługuje?
Obserwując obecnie to, co dzieje się w wielu kościołach, gdy na siłę tworzy się “znaki i cuda”, aby zwiększyć swą popularność, dochodzę do wniosku, że Bóg tego nie aprobuje, ponieważ “nie pozwoli, by z Niego szydzono” (Gal. 6:7 [B.W-P.]). Nie będę przytaczać różnych przykładów, aby to potwierdzić. Wystarczy trzeźwo popatrzeć dookoła. Czy czasami tam, gdzie dużo się mówi o znakach, nie tworzy się jedynie muzeum znaków, ponieważ nie widać tam autentycznego Bożego działania. Znaki stojące w muzeum nie spełniają swojej zasadniczej roli. Można jedynie je podziwiać.
Henryk Hukisz