Wczoraj wrzuciłem na swój profil FB materiał ukazujący jak łatwo można kupić sobie wyborców za kolejny „plus”. Wcześniej też pisałem na ten temat - „Stronniczość kupiona”. Nie spodziewałem się w prawdzie tak ożywionej reakcji, dlatego po przejrzeniu komentarzy, postanowiłem odnieść się do kwestii udziału w wyborach. Często słyszę, że osoby wierzące i ufające Jezusowi, nie powinny brać udziały w tym wydarzeniu bo to sprawa polityczna. Nic bardziej mylącego, gdyż uważam, że jako obywatele ziemskiej ojczyzny, musimy wyrazić nasz stosunek do rządzących, a nie tylko modlić się za nich, dając im pełną swobodę działania.
Odwołam się do wpisu, w którym jego autor stwierdza - „... tak władza pochodzi od Boga. A władzą w demokratycznym z Bożego nadania kraju nie jest rząd, tylko NARÓD. My jako NARÓD "wynajmujemy" tych ludzi, dobrze im za to płacimy aby działali dla dobra ogółu”. Generalnie zgadzam się z takim ujęciem pojęcia władzy, jako narodu, czyli suwerena, oraz rządu, jako tych, którzy służą narodowi, za jego pieniądze.
Musimy pamiętać, że w czasie powstawania Biblii, nie było ustroju demokratycznego, czyli władzy ludu. Panowały wówczas dynastie królewskie lub zdobywcy władzy w narodach, wymuszonej przy użyciu siły. Naród, jako poddani nie miał żadnego wpływu na to, kto i jak będzie nimi rządził. Dlatego współcześnie należy ostrożnie formułować pojęcia uległości wobec władzy, czy wspierania przywódców.
Tak, to prawda, że Bóg ustanowił porządek, jaki panuje na naszym globie, zamieszkałym przez różne narody. Apostoł Paweł wyraził to w słowach: „On także z jednego człowieka powołał do istnienia wszystkich ludzi, aby zamieszkiwali całą powierzchnię ziemi. Określił właściwe czasy i granice ich zamieszkiwania, aby szukali Boga, czy to nawet dotknęli Go po omacku, i znaleźli” (Dz.AP. 17:26,27). Podmiotem Bożego zainteresowania jest człowiek, są ludzie mieszkający w wyznaczonych granicach, a nie ci, którzy nimi rządzą.
Najlepszym przykładem jest naród wybrany, Izrael. Bóg sam był dla nich przywódcą, Panem, opiekunem i Pasterzem. Prowadził ich za pomocą wyznaczonych osób, jak Mojżesz, Jozue, czy sędziowie i prorocy. Lecz nad nimi czuwał sam Bóg i decydował o wszystkim. Niestety, w pewnym momencie historycznym lud zapragnął mieć swojego króla - „Zebrali się więc wszyscy starsi Izraela, przybyli do Samuela do Ramy i oznajmili mu: Ty się zestarzałeś, a twoi synowie nie postępują tak jak ty. Ustanów nam więc króla, aby sprawował nad nami sądy, jak to jest u wszystkich narodów” (1 Sam. 8:4,5). Taka była wola narodu wyrażona przez starszych. Prorok Samuel poczuł się odrzucony, lecz Bóg powiedział: „Wysłuchaj głosu Izraelitów, wszystkiego, co do ciebie powiedzieli, ponieważ oni nie ciebie odrzucili, lecz odrzucili Mnie jako swego króla” (w. 7). Tak więc Bóg pozwolił, aby Saul stał się królem w Izraelu. Jak wiemy, długo nie królował, lecz w międzyczasie pokazał, na czym polega królowanie z wyboru ludzi, a nie ustanowienia Bożego. Lud odczuł to srogo.
Późniejsi królowie narodu wybranego działali już na własną rękę i osobiście ponosili konsekwencje swojego postępowania. Podzielony naród Boży był ciągle atakowany przez obce narody aby w końcu, w wyniku nieposłuszeństwa i odstępstwa, znaleźć się znów w niewoli, tym razem babilońskiej. Później królami byli, lub wyznaczali panujących nad Izraelem Medo-persowie, Grecy i w końcu Rzymianie. Boży naród nie miał już wyznaczonych przez Boga przywódców. Byli „jak owce bez pasterza” (Mat. 9:36), dlatego przyszedł Pan Jezus i ogłosił: „Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. Je także muszę przyprowadzić i będą słuchać Mojego głosu. I będzie jedna owczarnia, i jeden pasterz” (Jan 10:16).
Skoro Pan Jezus stał się sprawcą połączenia wszystkich w jedną owczarnię, w której On sam jest Pasterzem, należy spojrzeć przez pryzmat Słowa Bożego, jaki jest właściwy stosunek „owiec” do państw, władców, królów tego świata. Przecież nadal pozostajemy obywatelami jakichś państw, zamieszkujemy w granicach ziemskich narodów.
Ewangelista Łukasz, z natchnienia Bożego postanowił „wszystko dokładnie zbadać i po kolei wiernie opisać” (Łuk. 1:3), abyśmy nabrali przekonania, że to w co wierzymy, jest zgodne z Bożą prawdą. Od samego początku opisu narodzin i życia Chrystusa, umiejscawia wszystkie te wydarzenia w chronologii cesarzy rzymskich. Pan Jezus nie był samowolnym królem Izraela, czego współcześni Mu spodziewali się po Nim. Natomiast, gdy był zapytany podstępnie przez faryzeuszy o Jego stosunek do współczesnej Mu władzy - „Czy wolno płacić podatek cesarzowi, czy nie? Płacić czy nie płacić?” (Mar. 12:14), odpowiedział w sposób bardzo praktyczny - „Przynieście Mi denara, żebym mógł go zobaczyć. Oni zaś przynieśli, a wtedy ich zapytał: Czyja to podobizna i napis? Odpowiedzieli Mu: Cesarza. Wówczas Jezus oznajmił im: To, co cesarskie, oddajcie cesarzowi, a to, co Boskie, Bogu” (w. 16,17).
Jaka nauka dla nas dziś płynie z tego przykładu? Nie tylko to, że mamy płacić podatki świeckim władzom, lecz przede wszystkim fakt, że Chrystus uznaje istnienie cesarza, który w tamtym czasie sprawował władzę nad Izraelem. Obywatele są zobowiązani do płacenia podatków dla rządzących państwem. Wierzący w Boga są również objęci tym obowiązkiem.
Co to jest podatek? Nie jest to żadna danina, lecz procent od zarobionych pieniędzy za pracę. I chociaż Pan Jezus nie mówił wprost, że źródłem naszych dochodów na utrzymanie siebie i rodziny jest praca, to wspomnienie o podatkach niewątpliwie mówi o obowiązku pracy. Chcę przez to odnieść się do powtarzanych często bez większego zastanowienia opinii, że osoby wierzące nie powinny zajmować się „mamoną”, czyli pieniędzmi. Oto przykład wpisu - „ON troszczy się o nas i nigdy nas nie opuści..mamy szukać KRÓLESTWA JEGO..być JEGO naśladowcami i uczniami a nie zajmować się mamona i wchodzić w układy ze światem” (oryginalna pisownia). A co z płaceniem podatków dla panujących tego świata?
We wspomnianym na początku rozważaniu wyjaśniałem, że naszym obowiązkiem jest pracować, aby z zarobionych środków utrzymywać rodzinę i płacić podatki. Ci którzy rządzą narodem powinni zapewnić zarobki na takim poziomie, aby każdy obywatel był w stanie utrzymać się z tego co zarobi. Natomiast jeśli rządzący utrzymują płace za niskim poziomie, bo zabierają wysoki procent w podatkach, by później oferować obywatelom jakieś „plusy”, to znaczy, że kupują sobie zwolenników, czyli wyborców na następne wybory. Już w czasach Chrystusa byli tacy książęta, których Jezus scharakteryzował - „Wiecie, że władcy narodów panują nad nimi, a przywódcy dają im odczuć swoją władzę” (Mat. 20:25). Słówko κατακυριευουσιν [katakurieousin] znaczy panować, zniewalać, kontrolować, czyli manipulować.
Podatki mamy płacić, lecz mamy również wręcz obowiązek, patrzeć rządzącym na ręce. Jeśli dają nam „odczuć swoją władzę”, jeśli nie zapewniają uczciwych zarobków, jak to ujął apostoł Jakub: „Woła zagarnięta przez was zapłata pracowników, którzy skosili wasze pola, a krzyk tych, którzy zżęli, doszedł do uszu Pana Zastępów” (Jak. 5:3), to mamy prawo skorzystać z możliwości wyboru innego rządu. Pamiętajmy, że podczas wyborów z jednej strony dokonujemy wyboru zgodnego z naszym oczekiwaniem a równocześnie mamy możliwość eliminowania tych, którzy „dają nam odczuć swoją władzę”. Z pewnością Bóg słyszy wołanie tych, których zapłata została zagarnięta, lecz odpowiedź może nadejść właśnie w wyniku wyborów.
Skoro bowiem mamy wprost nakazane, „aby prośby, modlitwy, błagania i dziękczynienia były zanoszone za wszystkich ludzi, za królów i wszystkich rządzących”, to intencją modlitewną nie jest dobre samopoczucie rządzących, lecz „abyśmy mogli wieść życie spokojne i bezpieczne, z całą pobożnością i godnością” (1 Tym. 2:1,2). Jeśli rządzący stosują niegodne metody kupowania sobie wyborców kolejnymi „plusami”, a nie gwarantują uczciwych realnych zarobków, to mamy prawo i obowiązek okazać obywatelską postawę wobec rządzących.
Boża kontrola nad tym, kto sprawuje rządy w kraju, polega na tym, że ludzie bojący się Boga, kierując się Bożą mądrością i znajomością Bożego Słowa, dokonują wyboru odpowiednio do sytuacji. Nie można usiąść sobie spokojnie i czekać, aż inni dokonają wyboru za nas. Nam powinno zależeć na tym, „abyśmy mogli wieść życie spokojne i bezpieczne, z całą pobożnością i godnością”. I chodzi tu nie o życie przyszłe, lecz doczesne, w naszej ziemskiej ojczyźnie.
Sobie i narodowi życzę, aby ludzie zademonstrowali Bożą mądrość i odpowiedzialność i nie dali się niczym kupić.
Henryk Hukisz