Apostoł Paweł, zachęcając Tymoteusza, aby nie wstydził się świadectwa o Panu, powiedział o sobie: „wiem, komu zawierzyłem, i pewien jestem tego, że On mocen jest zachować to, co mi powierzono, do owego dnia” (2 Tym. 1:12). Na potwierdzenie tej ufności położonej w Chrystusie, udzielany jest chrzest. Dlatego może być przyjęty przez osobę zdolną do uwierzenia w Pana Jezusa, jako Zbawiciela. Z tym aktem związana jest pełna odpowiedzialność wyboru drogi, na jaką wierzący wchodzi, by naśladować Jezusem.
Pamiętam szczególny moment ze swojego życia, gdy dowiedziałem się, że jeden z moich przyjaciół, który wcześniej pokazywał mi na czym polega naśladowanie Chrystusa, później wybrał świat i opuścił drogę wiary. W tym momencie niebo nade mną poczerniało. Natomiast w głębi mojego serca podjąłem postanowienie silniejszego związania się z Panem. Uświadomiłem sobie wówczas, że jedynie ufność położona w Osobie Jezusa Chrystusa ma znaczenie, ludzie wokoło mnie, nawet najlepsi, mogą zawieść. W tamtej chwili wyznanie apostoła Pawła było dla mnie pokrzepieniem; postanowiłem również pokładać swoją ufność jedynie na moim Panu.
W Dziejach Apostolskich jest opisanych wiele sytuacji stanowiących dla nas przykład, a zarazem potwierdzenie nauki na temat naszego życia z Bogiem. Wiemy, że nowe życie, jak określamy naśladowanie Chrystusa, rozpoczyna sie od narodzenia się na nowo. Słowa samego Pana Jezusa, jakie skierował do Nikodema „jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego” (Jan 3:5), maja znaczenie ponadczasowe. Znaczy to, że obecnie też, jedynie przez narodzenie się „z wody i z Ducha”, można stać się chrześcijaninem, no powiedzmy dokładniej, prawdziwym chrześcijaninem. Spotykamy dzisiaj wielu, którzy uważąją się za chrześcijan, lecz jeśli spytamy o to, jak to się stało, że jesteś chrześcijaninem, odpowiadają, że zostali włączeni do chrześcijaństwa przez chrzest. Niektórzy mówią nawet, że osobiście wierzą w Pismo Święte, i najczęściej na tym kończy się ich znajomość Bożej drogi zbawienia.
Zbawienie osiąga się jedynia na drodze osobistej wiary w Jezusa Chrystusa. Apostoł Paweł, przedstawiając drogę zbawienia, napisał: „Albowiem sercem wierzy się ku usprawiedliwieniu, a ustami wyznaje się ku zbawieniu” (Rzym. 10:10). Jak więc widzimy, sama wiara w Jezusa, to nie wszystko, musi być ona potwierdzona wyznaniem, publicznym oświadczeniem, że wierzę w Chrystusa.
Wracając do opisanych przypadków w księdze Dziejów Apostolskich, możemy przyjrzeć się pewnemu porządkowi nawrócenia. Z reguły, rozpoczyna się ono od zwiastowania Słowa Bożego, gdyż jedynie z niego powstaje prawdziwa wiara. Paweł napisał: „Wiara tedy jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe” (Rzym. 10:17). Dlatego podstawowym zadaniem, jakie wykonywli apostołowie w mocy Ducha Świętego, było zwiastowanie ewangelii o Jezusie Chrystusie. Ewangelista Marek relacjonuje nam jak wyglądały pierwsze dni Kościoła – „Oni zaś poszli i wszędzie kazali, a Pan im pomagał i potwierdzał ich słowo znakami, które mu towarzyszyły” (Mar. 16:20).
Dlatego w księdze opisującej pierwsze lata działalności Kościoła, czytamy o głoszeniu Ewangelii wszędzie, dokąd udawali się wierzący w Jezusa. Bóg sprawił, że pierwsze prześladowanie zboru w Jerozolimie spowodowało, że „ci, którzy się rozproszyli, szli z miejsca na miejsce i zwiastowali dobrą nowinę” (DzAp. 8:4). Wówczas Filip, jeden z diakonów pełen Ducha Świętego, dotarł do Samarii i „głosił im Chrystusa” (w. 5). Mieszkańcy tego miasteczka, chociaż na codzień byli pogardzani przez Żydów, teraz wsłuchiwali się w to, co Filip mówił im o Chrystusie. Ponieważ ten Boży sługa nie był sam, lecz jak pisał Marek, Pan mu pomagał i potwierdzał jego słowo znakami, działy się rzeczy niesamowite – „duchy nieczyste wychodziły z wielkim krzykiem z wielu, którzy je mieli, wielu też sparaliżowanych i ułomnych zostało uzdrowionych” (w. 7). Nic dziwnego, że całe miasto ogarnęła wielka radość.
Wówczas na scenę wchodzi pewien ciekawy człowiek, który był dobrze znany wszystkim mieszkańcom, gdyż zadziwiał ich magicznymi sztuczkami. Miał nawet przydomek „wielki”, i uważano go za męża Bożego. Szymon, gdyż takie miał imię, również zainteresował się tym, czego nauczał Filip, nawet uwierzył „Filipowi, który zwiastował dobrą nowinę o Królestwie Bożym i o imieniu Jezusa Chrystusa” (DzAp. 8:12). Widząc innych, którzy uwierzyli, że dawali się ochrzcić, poszedł w ich ślady i też „został ochrzczony” (w. 13).
Chciałbym zająć się jedynie Szymonem, gdyż autor tej księgi zwraca nasza uwagę na niego szczególnie. Widzimy więc, że wpierw uwierzył, później dał się ochrzcić, czyli uczynił dokładnie tak, jak nauczał sam Pan Jezus, mowiąc: „Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony, ale kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mar. 16:16). Wydaje się, że wszystko w porządku, lecz z dalszego opisu widzimy, że tak nie było. Później, z Jerozolimy przyszli apostołowie i wkładając ręce na wierzących, modlili sie o wypełnienie ich serc Duchem Świętym. Jest to kolejna obietnica dana wierzącym – „weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie mi świadkami” (DzAp. 1:8). Nie wiem, co widział Szymon, lecz musiało to wyzwolić w jego sercu pragnienie bycia nadal „wielkim”, aby dalej zadziwiać innych. Miał nawet przygotowaną pewną ilość środków finansowych, aby zapłacić za tę zdolność. Rozumiał, że pieniądze przydadzą się na dzieło Boże, więc Piotr nie powinien mieć obiekcji, aby przyjąć ten dar.
Jednakowoż, apostoł Piotr, dzięki darowi Ducha Świętego, miał zdolność rozpoznania szczerości doznań innych osób. Zobaczył w sercu Szymona coś, czego nie widział Filip, kiedy udzielał chrztu temu neoficie. Piotr powiedział wprost, zgodnie z biblijną zasadą „mówienia prawdy w miłości” (Efez 4:15) – „Niech zginą wraz z tobą pieniądze twoje, żeś mniemał, iż za pieniądze można nabyć dar Boży” (DzAp. 8:20). Mówiąc inaczej, Piotr powiedział Szymonowi, że „twoja wiara nie zbawiła ciebie”, gdyż nie narodziłeś się z Ducha, ponieważ nadal jesteś „pogrążony w gorzkiej żółci i w więzach nieprawości” (w. 23).
Dla kontrastu inny przykład z tego samego rozdziału. Ten sam Filip został posłany na pustynną drogę, aby zwiastować Chrystusa Etiopczykowi. Gdy ten zrozumiał, że „milczący Baranek” , o którym czytał w księdze Izajasza, to ukrzyżowany i zmartwychwstały Chrystus, zapragnął być ochrzczonym. Wówczas Filip zapytał, czy już uwierzył, na co eunuch odpowiedział: „Wierzę, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym” (DzAp. 8:37).
Szymon uwierzył tylko Filipowi, natomiast Etiopczyk uwierzył w Jezusa Chrystusa. Obecie też wielu wierzy jedynie kaznodziejom, lecz bez osobistej relacji z Jezusam, serce pozostaje nadal nieprzemienione.
Kościół tworzą ludzie wierzący w Pana Jezusa. Lecz nieraz trudno jest rozpoznać osoby prawdziwie wierzące. Brakuje dziś odważnych, którzy byliby zdolni powiedzieć komuś prawdę w miłości, że bez położenia pełnego zaufania w Osobie Pana Jezusa, sam chrzest nie pomoże. Niestety, dość często wielu liderów chrześcijańskich kieruje się raczej tym, aby mieć więcej ochrzczonych, niż prawdziwie wierzących w Jezusa.
Henryk Hukisz