Często, gdy oglądam wiadomości w mediach, zauważam postawę niektórych polityków z obecnie rządzącej partii, którzy na stawiane im zarzuty odpowiadają: „Gdy poprzednia partia była u władzy, to postępowano jeszcze gorzej”. Tym samym przyznają się do tego, że skoro inni kradli i kłamali, to oni też mogą. Przecież od każdego, szczególnie jeśli pełni jakąś funkcję publiczną, wymaga się poprawności w postępowaniu. Każdy powinien sam siebie kontrolować, a nie usprawiedliwiać siebie przez porównanie do innych. Zawsze znajdziemy kogoś gorszego i wówczas nasze mniemanie o sobie jest poprawne. Czyżby?
Apostoł Paweł udzielał wiele praktycznych porad odnośnie do tego, jak powinniśmy postępować w naszym życiu, aby wydawać dobry owoc. Uważam, że najlepszym owocem, jaki możemy wydać, to owoc Ducha Świętego. Dobra rada Pawła zawarta jest w słowach: „Postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała. Ciało bowiem pożąda na przekór duchowi, duch natomiast przeciwko ciału” (Gal. 5:16,17). Kilka zdań dalej apostoł mówi o tym, jaki owoc może wydać Duch Święty w naszym życiu, a mianowicie, jest to: „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, wstrzemięźliwość” (Gal 5:22-23). Wierzę, że taki owoc uczyni nasze życie najlepszą wonią dla Pana.
Chciałbym w tym rozważaniu zwrócić uwagę na jeden szczególny element charakteryzujący ten owoc. Chodzi mi o „wstrzemięźliwość” albo „opanowanie” lub „powściągliwość”, jak oddają to inne przekłady. W oryginalnym tekście użyte jest greckie słówko „egkrateia” [egkrateia], które znaczy - „samokontrola” „panowanie nad sobą”. Dlatego chciałbym mówić o samokontroli, czyli o panowaniu nad samym sobą.
Samokontrola ma dość szerokie znaczenie. Najczęściej kojarzy się opanowaniem stanów emocjonalnych. Wówczas mówimy do siebie „Weź się w garść”. Nie o to mi jednak chodzi, dlatego chcę pochylić się nad pytaniem: „Czy powinniśmy nasze postępowanie porównywać do innych, czy raczej odpowiadać za swoje własne czyny, myśli i zamierzenia?” Tu znów odwołam się do słów apostoła Pawła, który napisał: „Niech każdy bada własne postępowanie, a wtedy tylko w sobie samym będzie miał powód do chluby, a nie w kimś innym” (Gal. 6:4). Dlaczego jest to tak ważne? Ponieważ, „jeśli bowiem ktoś sądzi, że jest kimś, podczas gdy jest niczym, to okłamuje samego siebie” (w. 3). Nikt nie lubi być oszukiwanym, nawet jeśli sam siebie okłamuje, nieprawdaż? Porównując się do innych, możemy jedynie namalować nieprawdziwy obraz samego siebie.
Pan Jezus również nauczał o zachowaniu szczerej postawy a nie poprawnej pozornie. Pewnego razu do świątyni weszły dwie osoby - faryzeusz i celnik. „Faryzeusz stanął i tak w duchu się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, złodzieje, oszuści, rozpustnicy lub jak ten celnik” (Łuk. 18:11). Pan Jezus, będąc trzecią osobą w tej przypowieści, pilnie obserwował zachowanie tych osób i dokonał prawdziwego osądu: „Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (w. 14). Jeśli nie wiesz, kto został usprawiedliwiony - polecam lekturę tego tekstu.
Mówienie o sobie na podstawie porównania do innych tworzy nieprawdziwy obraz. Apostoł Paweł zachęcał wierzących w zborach, aby postępowali odpowiedzialnie, nie na podstawie porównania do innych, lecz zgodnie z osobistą relacją z Bogiem. Pisał tak: „Mówię bowiem do każdego z was mocą danej mi łaski, abyście nie myśleli o sobie więcej niż należy, ale myśleli w granicach rozsądku, stosownie do wiary otrzymanej od Boga” (Rzym. 12:3). Wiemy, że każde postępowanie bierze swój początek w myślach. Dlatego Paweł zwracał uwagę na to, jakie myśli rodzą się w naszych umysłach, pisząc, abyśmy „myśleli w granicach rozsądku”. W oryginale ten zwrot mieści się w jednym słówku „fronein” [fronein], to znaczy „myśleć o czymś z upodobaniem, myśleć [o tym, co Boskie]”. Najlepsze wyjaśnienie tego zwrotu znajdziemy w rozmowie Pana Jezusa z Szymonem Piotrem chwilę po tym, gdy wyznał, że Chrystus jest Synem Bożym. Piotr na wieść o tym, że Chrystusa czeka śmierć ze strony arcykapłanów i nauczycieli Izraela, zawołał: „Bóg jest Ci życzliwy, Panie, nigdy to Ciebie nie spotka!” (Mat. 16:22). Wówczas Pan Jezus rzekł: „Idź precz ode mnie, szatanie! Jesteś mi zgorszeniem, bo nie myślisz o tym, co Boskie, lecz o tym, co ludzkie” (w. 23 [B.W]). Tutaj zostało użyte słówko „fronein” [fronein], określające rodzaj myślenia, jakiego zabrakło Piotrowi.
Tylko myśli pochodzące z Bożego źródła w nas, z Ducha Świętego, są w stanie wyzwolić w nas postępowanie, które nie musi być porównywane z nikim innym. Tylko w ten sposób staniemy się naśladowcami Chrystusa i wydamy owoc, jakiego oczekuje od nas Bóg.
Dlatego apostoł Paweł radził: „Sami siebie poddawajcie próbie, czy trwacie w wierze. Samych siebie doświadczajcie. Czy nie wiecie o sobie, że Jezus Chrystus jest w was? Chyba, że nie wytrzymaliście próby” (2 Kor. 13:5). Poddawanie siebie próbie wiary, a dokładnie trwania w wierze, prowadzi do kontroli samego siebie, do tego, czy nasze życie będzie podobać się Bogu. Będzie to obraz ukształtowany w nas przez Chrystusa, który uzdalnia nas do tego, aż „dojdziemy do jedności wiary i poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary dojrzałości wynikającej z pełni Chrystusa” (Efez. 4:13). Wówczas może spełnić się oczekiwanie naszego Ojca, abyśmy „się stali podobni do obrazu Jego Syna, aby był On pierworodnym między wielu braćmi” (Rzym. 8:29). Jeśli mówimy o jakimkolwiek podobieństwie, to ma to być podobieństwo do Chrystusa, a nie do innych osób, nawet najlepszych w naszym mniemaniu.
W Liście do Tymoteusza Paweł przypomina wielką prawdę o Duchu Świętym, że „nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy i miłości, i powściągliwości” (2 Tym 1:7). Powściągliwość w tym zdaniu to samokontrola, chociaż w oryginale występuje tu inne słówko „σωφρονισμου” [sofronismu], które nawiązuje do myślenia zgodnego ze zdrowym rozsądkiem.
Samokontrola to proces, jaki trwa w naszym życiu od wczesnego dzieciństwa. Apostoł Paweł napisał o sobie, że „gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, myślałem jak dziecko, rozumowałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężczyzną, zaniechałem tego, co dziecięce” (1 Kor. 13:11). Na tym polega duchowy rozwój w naszym życiu, że dokładamy starań, uzupełniając „poznanie wstrzemięźliwością, a wstrzemięźliwość wytrwałością” (2 Ptr. 1:6). Taki rozwój prowadzi do panowania nad sobą samym, aby kierować się tym, co Boże, a nie wynika z porównywania się do innych.
Samokontrola, jak stwierdza nauka na ten temat, pojawia się najpóźniej w rozwijających się częściach mózgu człowieka. Neuronalne obwody zaangażowane w samokontrolę pojawiają się w wieku dojrzewania. Zdolność do duchowej samokontroli jest wynikiem podobieństwa do Chrystusa. Paweł udziela nam również w tym zakresie dobrej rady: „Bracia, nie stawajcie się w myśleniu jak dzieci, ale w tym, co złe bądźcie jak niemowlęta. W myśleniu jednak bądźcie dojrzali” (1 Kor. 14:20).
Przed przystąpieniem do napisania tego rozważania trochę poczytałem na temat samokontroli i jej wpływu na nasze postawy społeczne. Zacytuję na koniec charakterystykę osób o wysokim i niskim poziomie samokontroli:
Osoby o wysokim poziomie samokontroli
Są otwarci i zorientowani na innych ludzi.
Działają zgodnie z kontekstem i kierują się określonymi sytuacjami.
Mają tendencję do nadzorowania i monitorowania swojego zachowania, aby dostosować je do wymagań społecznych.
Są bardziej wrażliwi na ekspresję i autoprezentację innych. Są również dobrzy w wydobywaniu kluczowych informacji i obserwacji charakterów innych.
Zwykle mają różnych przyjaciół, z którymi dzielą różne czynności.
Są introwertyczni i zorientowani na siebie.
Kierują się swoimi osobistymi zasadami, przekonaniami i usposobieniem.
Nie zmieniają się, aby dopasować się do otoczenia.