Usłyszałem niedawno w kazaniu, że jeśli zgrzeszymy nie musimy się martwić, ponieważ nasze grzechy zostały w Chrystusie już odrzucone. Nauka taka wypływa z kalwinistycznej teorii nieutracalności zbawienia. Kaznodzieja mówił na temat naszego wybrania i wielkiej miłości, od której nie zdoła nas odłączyć „ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani potęgi niebieskie, ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani moce, ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie” (Rzym. 8:38,39). Przyznam się szczerze, iż zmartwiłem się, że wielu wierzących ludzi z łatwością przyjmuje takie nauczanie, nie zastanawiając się nad skutkiem pozostawania w grzechu.
Może zdarzyć się, że nawet najbardziej wierząca osoba zgrzeszy. Pisze o tym wyraźnie apostoł Jan, który u schyłku swego życia niejedno już widział i doświadczył. Dlatego z miłością w sercu zachęcał dzieci Boże, aby nie grzeszyły, lecz „jeśliby kto zgrzeszył, mamy orędownika u Ojca, Jezusa Chrystusa, który jest sprawiedliwy. On ci jest ubłaganiem za grzechy nasze, a nie tylko za nasze, lecz i za grzechy całego świata” (1 Jan 2:1,2). Musimy jednak pamiętać, że na każdym z nas spoczywa odpowiedziałność za utrzymanie w czystości darowanej nam sprawiedliwości Chrystusowej. Aż do samego końca działa obietnica błogosławieństwa dla tych, którzy „piorą swoje szaty, aby mieli prawo do drzewa żywota i mogli wejść przez bramy do miasta” (Obj. 22:14). Dlatego Jan, zwany apostołem miłości, poucza, że „jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości” (1 Jan 1:9). Bez naszego przyznania się przed Bogiem, że zgrzeszyliśmy i szczerej pokuty w sercu, niczym nie różnimy się od tych, którzy mówią, że nie zgrzeszyli. Jeśli tak uważamy, to „sami siebie zwodzimy, i prawdy w nas nie ma” oraz „kłamcę z (Boga) robimy i nie ma w nas Słowa jego” (1 Jan 1:8,10). Aby uzyskać przebaczenie, każdy grzech musi być wyznany przed Bogiem. Już Salomon pisał, że „kto ukrywa występki, nie ma powodzenia, lecz kto je wyznaje i porzuca, dostępuje miłosierdzia” (PrzSal. 28:13).
Najbardziej popularne pojęcie łaski to oczekiwanie na coś, na co się nie zasługuje. Mówi się, że z łaski Bóg darował nam wszystkie grzechy i już nigdy nie będzie ich wspominał. Tak, to prawda, że grzechy przebaczone, nie będą nas już obciążać, ponieważ Chrystus wziął je na Siebie. Paweł wyjaśnia tę prawdę, używając termionoligii prawniczej, że Jezus „wymazał obciążający nas list dłużny, który się zwracał przeciwko nam ze swoimi wymaganiami, i usunął go, przybiwszy go do krzyża” (Kol. 2:14). Kogo dotyczy ta wielka prawda? Odpowiedź znajdujemy w poprzednim wersecie – „was, którzy umarliście w grzechach i w nieobrzezanym ciele waszym, wespół z nim ożywił, odpuściwszy nam wszystkie grzechy” (w. 13).
Zbawienie, czyli odpuszczenie grzechów nie jest automatycznym aktem, obejmującym swoją mocą wszystkich, którzy się narodzili. Zbawienie otrzymujemy na dordze pokuty i wyznania swoich grzechów oraz przyjęcia wiarą daru przebaczenia. Po tym doświadczeniu zbawiennej łaski, wchodzimy na drogę naśladowania Zbawiciela. Apostoł Paweł napisał wyraźnie, że „okazała się łaska Boża, zbawienna wszystkim ludziom, ćwicząca nas, abyśmy odrzekłszy się niepobożności i świeckich pożądliwości, trzeźwie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie” (Tyt. 2:11,12 [BG]).
A więc, jak widzimy, łaska nas ćwiczy, jak to ujmuje stary przekład. Czego nas uczy łaska? Abyśmy wyrzekli się grzeszenia, oraz abyśmy podjęli świadomą decyzję odnośnie dalszego życia w sprawiedliwości. Wezwanie do przyjęcia zbawienia bez zobowiązania do wystrzegania się grzechu, nie jest zwiastowaniem ewangelii, lecz jedynie zapełnianiem kościołów grzesznikami. Nic dziwnego, że później obiecuje się im „nieutracalność” zbawienia. Biblia nie zawiera takiej doktryny, wymyślił ją diabeł, aby ludzie nie doświadczali prawdziwego odpuszczenia i przemiany życia.
Z tym problemem spotykali się chrześcijanie od samego zarania Kościoła. Dlatego apostoł Paweł wielokrotnie wzywał wierzących w swoich listach do trwania w nowym życiu. To prawda, że tam, gdzie jest mnóstwo grzechu, łaska jest obfitsza, lecz po doznaniu przebaczenia, pojawia się nowe życie.Tak nauczał i czynił Pan Jezus, gdy spotkał grzeszną niewiastę, powiedział jej: „Ja cię nie potępiam: Idź i odtąd już nie grzesz” (Jan 8:11). Dlatego Paweł, nawiązując do tych słów Chrystusa, postawił retoryczne pytanie: „Cóż więc powiemy? Czy mamy pozostać w grzechu, aby łaska obfitsza była?” (Rzym. 6:1). Odpowiedź jest oczywista: „Przenigdy! Jakże my, którzy grzechowi umarliśmy, jeszcze w nim żyć mamy?” (w. 2).
Pytanie o pozostanie w grzechu zawiera w sobie naukę o trwaniu w określonym stanie. Oryginalne słowo „pozostać” [epimeno], znaczy „trwać, kontynuować dalej to samo”. Jest rzeczą oczywistą, że człowiek żywy, musi w czymś trwać, musi coś kontynuować, aby dojść do celu. Ponieważ posiadamy nadal wolną wolę, dzięki której podejmujemy nasze decyzje, musimy nieustannie opowiadać się po stronie nowego życia. Dlatego musimy poznawać nauczanie na temat tego życia, i tym właśnie zajmuje się również łaska.
Codziennie, w każdej sytuacji łaska Boża objawia nam wielkość Boga, dla którego postanowiliśmy żyć od dnia nawrócenia. Dlatego jesteśmy nieustannie instruowani, aby trwać w tym, co zapewnia nam wzrost i uświęcenie. Apostoł Paweł wskazuje na wielką prawdę o tym, że wszystko jest w „rękach” łaski, gdyż jedynie Pan Jezus ma moc aby nas „stawić przed obliczem swoim jako świętych i niepokalanych, i nienagannych” (Kol. 1:22). Jest jednak warunek, gdyż kolejny werset rozpoczyna się od słowa „jeśli”, „tylko wytrwacie w wierze, ugruntowani i stali, i nie zachwiejecie się w nadziei, opartej na ewangelii, którą usłyszeliście, która jest zwiastowana wszelkiemu stworzeniu pod niebem” (w. 23). Nie ma już możliwości na „kontynuowanie” grzechu, gdyż od momentu nowonarodzenia, „kontynuujemy” w wierze.
Podobnie Paweł pisał do Tymoteusza, zalecając mu „kontynuowanie” samokontroli i nauki, gdyż „to czyniąc, i samego siebie zbawisz, i tych, którzy cię słuchają” (1 Tym. 4:16).
Na zakończenie dorzucę jeszcze dobrą radę apostoła Piotra, który pisał do wierzących, aby nie dali się zwieść przez nauczycieli, którzy przekręcaja naukę apostolską. Radzi im: „Wzrastajcie raczej w łasce i w poznaniu Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa” (2 Ptr. 3:18). A chodzi o to, „abyście znalezieni zostali przed nim bez skazy i bez nagany, w pokoju” (w. 14).
Pozwólmy łasce, aby nauczała nas Bożych prawd, od których zależeć będzie nasze wytrwanie w wierze. Tak, to wielka prawda, że nikt i nic nie jest w stanie odłączyć nas od miłości Bożej, „która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rzym. 8:39).
Ostatnie słowa wskazują na to, że zwycięstwo jest nam zapewione w Jezusie Chrystusie, naszym Panu!
Tylko, czy jest On rzeczywiście Panem? Czy jedynie mówimy "Panie, Panie"?
Henryk Hukisz