Ostatnio dość często wracam w pamięci do wydarzeń sprzed lat. Może to już taka przypadłość wieku, w jaki wszedłem. Jak żywe stoją w pamięci zdarzenia z początków zboru, z którym byłem związany od początku jego istnienia. Pamiętam strome kręte schody prowadzące do mieszkania przy ul. Lampego (dziś ul. Gwarna), w którym odbywały się nabożeństwa i spotkania szkółki niedzielnej. Tam poznawałem zasady wiary i życia chrześcijańskiego.
Później miejscem zgromadzeń był niewielki pokoik w budynku przy ul. Łuczniczej, dziś już nieistniejący. Gromadka wiernych spotykała się regularnie w każdą niedzielę oraz w czwartki. Pamiętam niektóre twarze starszych już osób i zabawne sytuacje, patrząc na nie z perspektywy dziesięcioleci jakie już minęły. W czasie nabożeństw śpiewaliśmy pieśni ze „Śpiewnika Pielgrzyma”. Treść niektórych pieśni mógłbym zaśpiewać z pamięci jeszcze dziś. W czasie zbierania kolekty była również śpiewana jakaś pieśń. Pewnej niedzieli starszy już wiekiem brat nagle zwrócił się z prośbą do prowadzącego nabożeństwo, aby podczas kolekty nie proponował do śpiewu pieśń „Wszystko Tobie dziś oddaję”. Na pytanie dlaczego, odpowiedział: „Mam problem wrócić do domu, ponieważ jeśli zgodnie z sumieniem oddam wszystko, co mam w kieszeni, nie będę już miał na tramwaj”. A mieszkał dość daleko.
Ewangeliczna historia o wdowim groszu jest często przywoływana, gdy jesteśmy zachęcani do szczerej ofiarności. Powołując się na ten przykład, najczęściej czyta się wyrwany z kontekstu fragment z Ewangelii Łukasza 21: 1-4 lub z Ewangelii Marka 12:41-44. Podkreśla się wówczas wielką ofiarność wdowy, która „wrzuciła ze swego niedostatku wszystko, co miała, cały swój majątek” (Mar. 12:44). Idąc za tym przykładem, zachęca się wiernych, aby nie szczędzili grosza, cytując słowa apostoła Pawła: „Każdy niech tak postąpi, jak w sercu zdecydował, bez żalu i nie pod przymusem, radosnego dawcę bowiem miłuje Bóg” (2 Kor. 9:7). Osobiście uważam, iż to zestawienie jest w sprzeczności ze sobą, gdyż wdowa oddała wszystko, co miała, natomiast Paweł radzi, aby radośnie i bez przymusu ofiarować według postanowienia serca. Przecież nie jest napisane, że wdowa w świątyni oddała wszystko bez przymusu z radością w sercu.
Przyznam, że przykład „wdowiego grosza” sprawia sporo kłopotów z właściwym zrozumieniem tego wydarzenia. Należy postawić sobie wpierw kilka pytań. Czy rzeczywiście Pan Jezus użył tego przykładu, aby zachęcić uczniów, by oddali wszystko, co mają? Czy znamy jakiś przykład, że ktoś oddał na cele kościoła wszystko, co posiada, całe swoje utrzymanie? Czy, w końcu, Pan Jezus pochwalił tę wdowę za jej szczerą ofiarność?
W opisach tego zdarzenia nie znajdziemy odpowiedzi na postawione pytania. Dlaczego więc używa się tego przykładu, aby zachęcać dziś wierzących do większej ofiarności? Może wpierw musimy przyjrzeć się temu zdarzeniu bliżej w kontekście czasu, w jakim to się wydarzyło.
Wdowy w czasach imperium rzymskiego nie miały łatwego życia. Nie posiadały stałych dochodów w postaci emerytury. Były zdane na łaskę i niełaskę społeczeństwa, jeśli nie posiadały troskliwej rodziny. Dlatego często kościół w pierwszych wiekach szczególnie opiekował się wdowami. Jedną z podstawowych służb społecznych, była opieka nad wdowami. Istniały nawet specjalne listy uznania, kto powinien zostać otoczony opieką kościoła. Sądzę, że odwoływanie się do sytuacji materialnej wdów w celu zachęcania do większej ofiarności, nie było zamysłem Chrystusa, gdy zwrócił uwagę na jej heroiczny czyn przy świątynnej skarbnicy.
Osobiście uważam, że Pan Jezus odwołał się do tego przykładu aby ostrzec przed chciwością przywódców religijnych. Oni to bezdusznie manipulowali ludźmi w celu osiągnięcia większego zysku dla siebie samych. Przecież o tym mówił wyraźnie Chrystus w wersetach poprzedzających historię wdowy wrzucającej wszystko, co posiadała. Pan Jezus: „nauczał ich: Strzeżcie się nauczycieli Prawa. Lubią się przechadzać w odświętnych szatach, oczekują pozdrowień na placach, zajmują pierwsze miejsca w synagogach i na ucztach, wyzyskują domy wdów i dla pozoru przedłużają modlitwy. Tacy otrzymają szczególnie surowy wyrok” (Mar. 12: 38-40). Właśnie po tych słowach, Chrystus zauważył tę biedną wdowę, która zmanipulowana przez „wyzyskiwaczy wdowich domów”, być może przelękniona, iż nie doświadczy błogosławieństwa w swoim życiu, „wrzuciła dwie drobne monety, czyli grosz” (Mar. 12:42). Pan Jezus nie powiedział po tych słowach: „Tak i wy czyńcie podobnie”. Niestety, pazerność i chęć wzbogacenia się wielu działaczy religijnych wykorzystuje tę historię, jak i wiele innych biblijnych wersetów, aby wyciągnąć jak najwięcej z kieszeń biednych wdów, czy też innych osób poszukujących Bożej przychylności.
Piszę o tym, ponieważ byłem świadkiem, będąc jeszcze w Stanach Zjednoczonych, jak pewna wdowa, drżącą ręką wypisywał czek na Benny Hinn Ministry, aby zapewnić sobie błogosławieństwo, bo tak nauczał wspomniany „ewangelista”. Sama żyła na garnuszku swojej córki, a swoje czeki wysyłała na zbożny cel „sługi Bożego”, który gromadził środki na prywatny odrzutowiec. Gdy byłem po drugiej stronie oceanu, mogłem z bliska przyjrzeć się, jak przebiegle naciągano wiernych na ofiarność, posługując się Biblią. Ron Parsley, pastor z Columbus, OH, namawiał wiernych do wysyłania czeków na kwotę $54.17, aby spełniła się Boża obietnica: „Żadna broń zrobiona na ciebie, nie będzie skuteczna” (Izaj. 54:17). Nakłaniał do dokonania wpłaty jak najszybciej, gdyż jedynie w tej chwili ta obietnica może się spełnić. Pośpiech wynikał z obawy, że jeśli ktoś zajrzy do Biblii i przeczyta kolejny wiersz, wprawdzie już z następnego rozdziału, to zrezygnuje z ofiarowania tej kwoty. Kolejny werset brzmi: „O, wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody! Wy także, którzy nie macie pieniędzy, przyjdźcie! Kupujcie i jedzcie, dalej, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko!” (Izaj. 55:1).
Już w czasach apostolskich pojawiali się chętni dorabiania się na kościele. Ananiasz i Safira chcieli oszukać Ducha Świętego, zatrzymując dla siebie część pieniędzy, które niby ofiarowali na Boże dzieło. Szymon w Samarii, zajmujący się na co dzień magią, chciał kupić możliwość posługiwania w kościele. Paweł ostrzegał tych, którzy sprawowali posługę w kościele, że „ci, którzy dążą do bogactwa, wpadają w pokusy i zasadzki oraz liczne nierozumne i szkodliwe pożądania, które prowadzą ludzi do zguby i zatracenia. Korzeniem bowiem wszelkiego zła jest chciwość na pieniądze. W pogoni za nimi, niektórzy odłączyli się od wiary i zgotowali sobie liczne cierpienia” (1 Tym. 6:9,10).
System religijny, jaki stworzono w czasach Chrystusa sprzyjał bezkarnemu wyciąganiu pieniędzy nawet z kieszeni biednych wdów. Współczesny system niczym nie różni się od tego sprzed dwóch tysiącleci. Jedno jest pewne, przed Bogiem nikt nie ujdzie odpowiedzialności za swoje postępowanie. Albowiem napisane jest: „Wszyscy bowiem musimy stawić się przed trybunałem Chrystusa, aby każdy odebrał to, co będąc w ciele zdziałał – dobro lub zło” (2 Kor. 5:10).
Dlatego apostoł Paweł poddaje pod rozwagę: „Nie dajcie się zwodzić, Bóg nie pozwala szydzić z siebie. Co bowiem człowiek posieje, to będzie zbierał. Kto sieje w swoim ciele, jako plon z ciała zbierze zagładę. Kto zaś sieje w Duchu, z Ducha zbierze życie wieczne” (Gal. 6:7,8).
Henryk Hukisz