Friday, May 11, 2018

Głoś Słowo ...

...bądź w pogotowiu w każdy czas, dogodny czy niedogodny, karć, grom, napominaj z wszelką cierpliwością i pouczaniem (2 Tym. 4:2) - pisał apostoł Paweł do młodego adepta sztuki kaznodziejskiej Tymoteusza. Dlaczego słowa te są zabarwione tak silnym akcentem ponaglenia? Są wręcz wezwaniem do bezwzględnego wykonania tego polecenia, i to bez żadnej zwłoki. Tak, jak gdyby od tego zależało coś bardzo ważnego, o ile nie koniecznego do zachowania dalszego biegu historii Kościoła.
Bezsprzeczną prawdą jest, że Kościół zasadza się na zwiastowaniu Słowa Bożego. Bez niego, staje się jedną z wielu społecznych organizacji, może poniekąd dobroczynnych, spełniającą nawet jakąś pożyteczną rolę. Ale nie taki Kościół zapowiadał Chrystus, gdy zapewniał, że “bramy piekielne nie przemogą go” (Mat. 16:18).
Osobiście, w tym wezwaniu Pawła, widzę wielką troskę o zachowanie podstawowej funkcji Kościoła, a również obawę o to, jaki będzie jego obraz w przyszłości. Z naszej pozycji czasowej, niestety, jest to obecna sytuacja, jaką możemy zaobserwować niemalże pod każdą szerokością geograficzną. Zapytałem się kiedyś pewnego człowieka, który od lat należy do jednego ze zborów ewangelicznych o to, czy kaznodzieja korzysta z kazalnicy, podczas wygłaszania kazania? Po chwili namysłu powiedział: “Chyba tak, ale nie mam pewności, czy kazalnica jeszcze jest, bo kiedyś była”.
Kilka lat temu, na tym blogu pisałem o tym niebezpiecznym dla życia Kościoła zjawisku (Wyrzucona kazalnica). Dziś mogę jedynie stwierdzić, że takich miejsc, gdzie nie ma już miejsca na ten wymowny mebel, jest coraz więcej. Obecnie, wielu pastorów, idąc za światowym trendem, zamieniają kaplice w sale koncertowe, lub sale wystąpień dla mówców motywacyjnych. Zamiast tradycyjnej kazalnicy, wstawia się taborety, krzesła barowe, lub zostawia się wolną przestrzeń, gdyż mówca potrzebuje miejsca do wędrowania w poprzek sali. A co najwyżej, instaluje się ekrany, projektory, tablice do prezentacji audio-wizualnych, reflektory i inne urządzenia typowe dla sali koncertowej.
Oczywiście, że sama kazalnica nie zamieni zwykłej sali zgromadzeń w Dom Boży. Do tego potrzebna jest obecność Boga w miejscu, w którym zgromadza się Boży lud. Prawdą jest też, że aby głosić Słowo, nie jest konieczne stawanie za kazalnicą, czy wchodzenie na ambonę. Lecz to co zaobserwowałem, to fakt, iż wraz ze znikaniem tego tradycyjnego kiedyś mebla, zanika również głoszenie Słowa. To, że ktoś ma mikrofon, obowiązkowy nawet w salce, w której zgromadziło się kilkanaście osób, nie znaczy automatycznie, że jest zwiastowane Słowo Boże.  Jego obecność lub brak można zauważyć przede wszystkim po tym, czy korzysta się z Biblii podczas wygłaszania kazań.
Kościół jest miejscem zgromadzenia ludzi wierzących w Boga, których charakteryzuje wspólna cecha - pragnienie usłyszenia głosu swojego Pasterza. Bóg nadal przemawia. Od momentu, gdy po tym, jak “wielokrotnie i wieloma sposobami przemawiał Bóg dawnymi czasy do ojców przez proroków, ostatnio, u kresu tych dni, przemówił do nas przez Syna, którego ustanowił dziedzicem wszechrzeczy” (Hebr. 1:1). Biblia jest żywym źródłem Bożych Słów, jakich potrzebuje każde dziecko Boże. Zgromadzenie osób zbawionych przez Chrystusa potrzebuje słuchać kazań, zwiastowania Słowa Bożego, a nie mów wygłaszanych przez profesjonalnych mówców. Dlatego uważam, że typowa kazalnica jest wymownym symbolem, świadczącym o charakterze wygłaszanych przemówień. Zbór pozbawiony kazalnicy daje świadectwo, że nie dba się w nim o to, czym karmi się słuchaczy.
 Mój przyjaciel i pastor zboru, w którym nadal znajduje się kazalnica, napisał; Zbór ma dosyć słuchania tego, co mówią ludzie. Ludzkie gadanie nie pomoże nikomu opamiętać się z grzechów, nie odrodzi niczyjego serca, nie doprowadzi nikogo do duchowej dojrzałości. Ludzkie słowa są tu bezużyteczne, choćby układały się w najpiękniejsze, porywające przemówienie według najlepszych wzorców retoryki. Owszem, ludzie chętnie będą ich słuchać, ale nie będzie widać żadnego skutku tych słów w ich życiu. Pozostaną przez całe lata nie zmienieni. Tylko to, co pochodzi od Boga daje życie i wywiera trwały duchowy skutek.( (Marian Biernacki, “Posługa Słowem Bożym”)
Bóg i dzisiaj przemawia przez swoje Słowo i nadal jest to Jego podstawowy sposób komunikowania się z człowiekiem. Kazanie, jest zwiastowaniem Słowa Bożego. Są różne typy kazań, lecz najważniejsze jest to, aby zawierały żywe Słowo, pochodzące od Boga. Ktoś zdefiniował kazanie, że jest to: żywy proces, w którym zaangażowany jest żywy Bóg, żywe Słowo Boże, żywy kaznodzieja oraz grono żywych słuchaczy”. Tego elementy chrześcijańskiego zgromadzenia nie zastąpi nawet najlepszy zespół muzyczny, czy światowej sławy mówca motywacyjny.
W czasach Nehemiasza, gdy Izrael wrócił do Jerozolimy, gdy odbudowano mury i zamknięto bramy a lud poczuł się bezpiecznie w swoich domach, zwołano wszystkich na jednym placu aby czytać Słowo Boże. Wówczas kaznodzieja Ezdrasz wszedł na drewniane podwyższenie, na “kazalnicę”, wziął do ręki księgę Zakonu Bożego “i czytał z niego na placu, który był przed Bramą Wodną, od samego świtu aż do południa wobec mężczyzn i kobiet, tych, którzy mogli rozumieć, a uwaga całego ludu była skupiona na treści Zakonu” (Neh. 8:3).  
Pierwsi chrześcijanie mieli jedynie te przykłady, jakie znali z historii narodu wybranego. Gdy zgromadzali się, to przede wszystkim, słuchali tego, co zostało zapisane w natchnionych Pismach. Dlatego Paweł radził wierzącym w Pana Jezusa - “Cóż tedy, bracia? Gdy się schodzicie, jeden z was służy psalmem, inny nauką, inny objawieniem, inny językami, inny ich wykładem; wszystko to niech będzie ku zbudowaniu” (1 Kor. 14:26). Tak miało dziać się we wszystkich zborach Pańskich, ponieważ “Bóg nie jest Bogiem nieporządku, ale pokoju” (1 Kor. 14:33).
Dlatego w miejscach, w których zgromadza się lud Pański, potrzebne jest specjalne miejsce świadczące o tym, że jest w nim zwiastowane Słowo Boże. Każdy, kto znajdzie się po raz pierwszy na takim miejscu będzie wiedział, że w swoim czasie, będzie zwiastowane Słowo Boże, bo kazalnica jest tego zapowiedzią.
Niedaleko Chicago, w Wheaton College znajduje się muzeum nazywane “Muzeum Billy Grahama”, w którym wystawiona została słynna kazalnica, którą ten ewangelista używał podczas swoich kampanii ewangelizacyjnych. Dziś niekoniecznie musimy konstruować tak specjalistyczne pulpity, lecz powinny jednoznacznie wskazywać na to, że służą do zwiastowania Słowa Bożego. Oczywiście ważne jest też to, jak traktujemy nasze kazalnice. Ale to już inny temat, może odniosę się do tego innym razem.
Henryk Hukisz

Tuesday, May 8, 2018

Wiara zanurzona w wodzie

20 września 1964 roku zostałem ochrzczony. Pomimo upływu prawie 60. lat, nadal jestem świadomy swojej decyzji i odpowiedzialności, jaką na siebie wziąłem w tamtym momencie. Mój chrzest był zgodny z nauczaniem biblijnym i co najważniejsze, wynikał z mojego osobistego pragnienia uzupełniania wiary w Pana Jezusa Chrystusa, który stał się moim zbawicielem.
Jak czytamy w Biblii, “Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu; kto bowiem przystępuje do Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, którzy go szukają” (Hebr. 11:6). Lecz czy sama wiara wystarczy? Apostoł Jakub odpowiada, że nie, gdyż “wiara, jeżeli nie ma uczynków, martwa jest sama w sobie” (Jak. 2:17). Jak wynika z tego listu, taką wiarę posiadają nawet demony i nadal pozostają demonami.
Jakie więc uczynki są świadectwem tego, że wiara jest żywa, skuteczne i silna? Z pewnością jest ich wiele, tyle ile Duch Święty jest w stanie wyprodukować w naszym nowym już życiu. Nie o wszystkich chcę pisać w tym rozważaniu, lecz o jednym i to najważniejszym, który jest świadectwem autentyczności wiary, która zbawia.
Apostoł Piotr był niewątpliwie wiernym uczniem Pana Jezusa, który dokładnie wsłuchiwał się w słowa nauki, jaką przyniósł Nauczyciel, gdy wędrował po ziemi Judzkiej i w Galilei. Chrystus nie tylko nauczał, lecz Swoim życiem pokazywał uczniom wzór do naśladowania. Jak zapisał ewangelista Marek, “i stało się w owe dni, że przyszedł Jezus z Nazaretu Galilejskiego i został ochrzczony przez Jana w Jordanie” (Mar. 1:9). Natomiast w zakończeniu tej ewangelii czytamy o najważniejszym zadaniu, jakie Chrystus wyznaczył Swoim naśladowcom do wypełniania: “Idąc na cały świat, głoście ewangelię wszystkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony, ale kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mar. 16:15, 16).
Już pierwszego dnia, gdy narodził się prawdziwy Kościół, słuchacze pierwszej ewangelizacji zapragnęli też przyłączyć się do tej wspólnoty naśladowców Pana Jezusa. Wówczas na pytanie “Co mamy czynić, mężowie bracia?” (Dz.Ap. 2:37), usłyszeli prostą odpowiedź: “Upamiętajcie się i niechaj się każdy z was da ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie dar Ducha Świętego” (w. 38).
Od tego momentu wiara w treść ewangelii była zawsze uzupełniana praktyką chrztu, polegającego na pełnym zanurzeniu w wodzie. Już tego samego dnia, jak czytamy: “Ci więc, którzy przyjęli słowo jego, zostali ochrzczeni i pozyskanych zostało owego dnia około trzech tysięcy dusz” (Dz.Ap. 2:41). Od tego momentu, tylko w Dziejach Apostolskich greckie słowo “baptidzo”, które znaczy zanurzać a nie pokropić, występuje 18 razy, a do końca Nowego Testamentu, jeszcze 10 razy. Znane są takie momenty, jak spotkanie ministra skarbu Etiopii z Filipem, gdy po wyjaśnieniu, że Izajasz pisał o Chrystusie, który cierpiał za nasze grzechy. Gdy tylko uwierzył w Pana Jezusa, zawołał: “Oto woda; cóż stoi na przeszkodzie, abym został ochrzczony?” (Dz.Ap. 8:36).
Później czytamy, że gdy Paweł przybył do Filippi by zwiastować ewangelię, uwierzyła Lidia z Tiatyry i zaraz “została ochrzczona” (Dz.Ap. 16:15). Za to co się stało, apostoła spotkało więzienie, w którym razem z Sylasem wielbili Boga. Działanie Ducha Świętego było tak potężne, że mury więzienia zatrzęsły się a przerażony strażnik chciał odebrać sobie życie, lecz dzięki słowom zachęty ze strony Pawła, zawołał: “co mam czynić, abym był zbawiony?” (Dz.Ap. 16:30). Gdy uwierzył w Pana Jezusa, historia kończy się znów tym biblijnym aktem, “zaraz został ochrzczony” (Dz.Ap. 16:33). Nic nie może stanąć na przeszkodzie, gdy jest pragnienie przyjęcia chrztu. Mój przyjaciel Johnny, gdy uwierzył w Pana Jezusa, pomimo, że większość swego życia spędził na wózku inwalidzkim, gdy tylko miał możliwość skorzystania ze specjalnego dźwigu, zdecydował się na pełne zanurzenie swojej wiary w wodzie.
Apostoł Paweł nie omieszkał zaznaczyć w nauczaniu wierzących w Pana Jezusa, że chrzest jest jednym z najważniejszych zjawisk w Kościele. Jest bowiem bezpośrednio związany z życiem i dziełem, jakiego dokonał Chrystus. W Liście do Rzymian Paweł zadał retoryczne pytanie, jak zwykle to czynił, gdy chciał podkreślić niezaprzeczalną prawdę, “Czy nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni w Chrystusa Jezusa, w śmierć jego zostaliśmy ochrzczeni?” (Rzym. 6:3). Jedyną drogą, aby mieć udział w nowym życiu, jakie mamy w Chrystusie, jest współuczestniczenie w Jego śmierci. Przejawem tego uczestniczenia jest śmierć starego człowieka, zobrazowana w pełnym zanurzeniu w wodzie.
Osobiście, często gdy udzielałem chrztu osobom, które uwierzyły, nazywałem ten akt “pogrzebem starego człowieka”. Łatwiej jest później w życiu, gdy dopadną zwątpienia, odwołać się do tego doświadczenia, gdyż Słowo Boże mówi: “Podobnie i wy uważajcie siebie za umarłych dla grzechu, a za żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rzym. 6:11).
Apostoł Piotr, ten sam, który wskazywał na konieczność opamiętania się i przyjęcia chrztu w dniu inauguracji Kościoła, później, pod koniec wiernej służby zwiastowania ewangelii przywołał wydarzenie sprzed kilku tysiącleci. Gdy grzech ogarnął serca i życie wszystkich mieszkańców ziemi, Bóg postanowił zniszczeć czyniących grzech, posyłając na ziemię potop. Jedynie Noe, który znalazł łaskę w oczach Boga, otrzymał polecenie aby zbudować arkę, “w której tylko niewielu, to jest osiem dusz, ocalało przez wodę” (1 Ptr. 3:20). Teraz apostoł Piotr, mając na uwadze ratunek, jaki wówczas Bóg zapewnił Noemu i jego rodzinie, pisze o arce, że “teraz chrzest, będąc tego odbiciem, zbawia nas – nie jest usunięciem cielesnego brudu, ale odpowiedzią czystego sumienia wobec Boga – przez zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa (w. 21 [UBG]). W tym zdaniu Piotr odwołuje się do ceremonii obmywań, jakie praktykowali kapłani i lewici gdy przystępowali do pełnienia służby w świątyni lub w synagogach. Lecz teraz, pisze Piotr, obraz chrztu nie jest ceremonialnym obmyciem zanieczyszczeń przed składaniem ofiar, lecz według oryginalnego tekstu, chrzest jest “odpowiedzią czystego sumienia wobec Boga”. Oczyszczenia sumienia dokonuje krew Bożego Baranka, jak czytamy: “o ileż bardziej krew Chrystusa, który przez Ducha wiecznego ofiarował samego siebie bez skazy Bogu, oczyści sumienie nasze od martwych uczynków, abyśmy mogli służyć Bogu żywemu” (Hebr. 9”14).  Chrzest jest potwierdzeniem wiary w to, że dzięki krwi Chrystusa, mamy czyste sumienie, dzięki temu nasza służba Bogu może być przez niego przyjęta.
Jestem zaniepokojony obserwacją, że obecnie coraz częściej zachęca się słuchaczy ewangelii do “przyjęcia Jezusa” przez powtarzanie słów tzw. “modlitwy grzesznika”, nie mówiąc im o konieczności ochrzczenia się w wodzie, na potwierdzenie swojej wiary. Obawiam się, że teraz kościoły wypełniają się ludźmi, którzy nie mieli okazji pogrzebać “starego człowieka”. Oby nie okazało się, że mają wiarę, lecz bez tego “uczynku”, będzie to jedynie martwa wiara.
W zborach, w których służyłem chrzty odbywały się kilkakrotnie w ciągu jednego roku, ponieważ osoby, które doświadczyły łaski przebaczenia, prosiły jak na poczatku - “Oto woda; cóż stoi na przeszkodzie, abym został ochrzczony?” (Dz.Ap. 8:36).

Henryk Hukisz