Thursday, May 17, 2012

Wyrzucona kazalnica

W ubiegłą niedzielę usługiwałem na nabożeństwie, które odbywało się w wynajętej sali konferencyjnej w hotelu w centrum Poznania. Zanim jednak zacząłem zwiastować, poprosiłem o ustawienie w centralnym miejscu mównicy, aby mieć choćby namiastkę kazalnicy.
Zauważyłem bowiem, szczególnie w ostatnich latach, że we współczesnych miejscach zgromadzania się ludzi wierzących w Boga, zaczyna brakować kazalnic. Wiem, że nie mebel jest istotny dla zdrowej nauki, lecz dobry nauczyciel Słowa Bożego. Lecz niestety, wraz z usuwaniem kazalnic, zanika troska o nauczanie, a co za tym idzie, coraz mniej uwagi przywiązuje się do podawania zgromadzonym zdrowej nauki biblijnej. Nabożeństwa zamienia się na coś w rodzaju koncertów muzycznych, na różnym poziomie artystycznym. Kolejna obserwacja, jaka poczyniłem, to montowanie we frontowej części sali zgromadzeń rusztowań z zamontowanymi reflektorami i całą aparaturą sceniczną. Podczas śpiewu, można dostać oczopląsu od migających kolorowych lampek led-owych i wirujących po głowach błysków świetlnych.
Zapomina się, że jednym z głównych błogosławieństw reformacji było umiejscowienie kazalnicy w centrum nabożeństwa. Podczas prowadzenia wykładów z homiletyki w Seminarium Biblijnym w Ustroniu, położyłem mocny akcent na zachowanie zwiastowania Słowa Bożego w odpowiedniej proporcji do czasu przeznaczonego na uwielbianie. Wówczas jeden ze słuchaczy nie zgodził sie ze mną. Miał oczywiście do tego prawo, lecz nie miał racji, gdyż nabożeństwo bez nauczania przestaje być spotkaniem Kościoła. Uwielbianie natomiast, jest środkiem przygotowującym glebę serca słuchaczy do odbioru „ziarna”, jakim jest Słowo.
Jezus Chrystus, Pan i Głowa Kościoła buduje Swoje Ciało zgodnie z regułami, jakie objawił gdy przyszedł ogłaszać nadejście Królestwa Bożego. Ewangeliści zgodnie relacjonują Jego służbę, podkreślając tę bardzo istotną cechę, jaką było nauczanie – „I obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w ich synagogach i głosząc ewangelię o Królestwie i uzdrawiając wszelką chorobę i wszelką niemoc wśród ludu” (Mat. 4:23). Z pewnością wielu spośród słuchaczy, którzy szli za Nim, uległo wrażeniu cudownych uzdrowień, jakie wiedzieli. Lecz warto jest zauważyć, że nauka jaką słyszeli, przyciągała do stóp Nauczyciela również wielkie tłumy - „Tedy Jezus, widząc tłumy, wstąpił na górę. A gdy usiadł, przystąpili do niego jego uczniowie, i otworzywszy usta swoje, nauczał ich” (Mat. 5:1,2).
A przecież nie chodzi o jakąś tam naukę, lecz, jak powiedział Chrystus: „Nauka moja nie jest moją, lecz Tego, który mnie posłał” (Jan. 7:16). Skoro sam Jezus, będąc Synem Bożym, nie zaniedbywał zwiastowania Bożej nauki, nakazał Swoim uczniom, aby idąc na cały świat czynili uczniami tych, którzy uwierzą. Dlatego, odchodząc z tej ziemi, powiedział:, aby zwiastowali wszystkim narodom Ewangelię, „ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem” (Mat. 28:20).  Przyobiecał też Pocieszyciela, bez którego nie byłoby Kościoła i bez którego trudno jest dziś nazwać Kościołem zgromadzenie, które zachowuje jedynie chrześciajńską tradycję. O Nim powiedział Chrystus, że On „nauczy was wszystkiego i przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem” (Jan. 14:26).
Powinniśmy częściej spoglądać na życie pierwszych chrześcijan, na ich zgromadzanie się i ich praktyczne życie, jako wiernych naśladowców Chrystusa. Łukasz, opisując w Dziejach Apostolskich historię Kościoła pierwszego wieku, zwracał uwagę na ten istotny element ich życia - „Ci więc, którzy przyjęli słowo jego, zostali ochrzczeni i pozyskanych zostało owego dnia około trzech tysięcy dusz. I trwali w nauce apostolskiej i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach” (Dz.Ap. 2:41,42). 
Nieprzyjaciele prawdziwego Kościoła zdawali sobie sprawę ze znaczenia nuczania Słowa Bożego. Dlatego, aby powstrzymać ekspansję Ewangelii, „przywoławszy ich, nakazali im, aby w ogóle nie mówili ani nie nauczali w imieniu Jezusa” (Dz.Ap. 4:18). Obawiam się, że gdyby zaistniała podobna sytuacja w naszych czasach, w wielu zborach nie byłoby konieczności zabraniania głoszenia nauki, ponieważ już tego nie czynią. Kazalnice stały się już nie potrzebne. W internecie pojawiają się coraz częściej oferty oddania tego zbędnego już mebla. I jakoś nie ma chętnych, gdyż oferta "wisi" w necie dłuższy czas.
Bóg ustanowił w Kościele między innymi nauczycieli, aby urząd nauczania zachowano do końca, aż przyjdzie Pan i dopiero wtedy nie będzie już potrzeby, aby kogokolwiek nauczać. Póki co, we wszystkich zborach obowiązuje polecenie Apostoła Pawła, jakie skierował do Tymoteusza: „Głoś Słowo, bądź w pogotowiu w każdy czas, dogodny czy niedogodny, karć, grom, napominaj z wszelką cierpliwością i pouczaniem. Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce, i odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom” (2 Tym. 4:2-4).
Mam jeszcze jedną uwagę odnośnie miejsca i roli kazalnicy w naszych zborach. Zauważyłem bowiem, że tam gdzie kazalnice są prawidłowo ustawione i nawet mocno przyśrubowane do podłogi, słuchacze mają dziwny stosunek do tego mebla. Boją się go jak ognia. Bo jak inaczej można zrozumieć to, że wielu uczestników nabożeństw, zajmuje miejsca jak najdalej od kazalnicy. Ostatnie rzędy z ledwością mieszcza słuchaczy, gdy tymczasem w pierwszych rzędach siedzi jedynie kilka osób. Nie potrafię przewidzieć reakcji w polskich zborach, gdyby zrobiono tak, jak to często czyni się w zborach amerykańskich. Dostęp do ostatnich rzędów krzeseł lub ławek oddziela się sznurem, i dopiero w miarę wypełnienia sali z przodu, udostępnia się ostatnie miejsca.
Ewangelista Łukasz zapisał dla nas dość ciekawy szczegół z czasów Jezusa. „Pewnego razu, gdy On stał nad jeziorem Genezaret, a tłum tłoczył się dokoła niego, by słuchać Słowa Bożego” (Łuk. 5:1). Ewangelista Marek też zwraca naszą uwagę na podobny szczegół – „i zeszło się wielu, tak iż się i przed drzwiami już pomieścić nie mogli, a On głosił im słowo” (Mar. 2:2). W wielu zborach jedynie pobożnym życzeniem jest, aby nie można było pomieścić chętnych słuchania Słowa Bożego.
Zastanawiam się, dlaczego dziś słuchacze Ewangelii i nauczania Słowa Bożego uciekaja od tego, który zwiastuje? Jeśli powodem jest, że kaznodzieja ma tzw. „mokrą mowę”, można zastosować ekran, podobny do tego, jaki ustawia się wokół perkusji.
Drodzy słuchacze, chcę zwrócić uwagę, że uciekanie od kaznodziei, ukrywanie się w ostatnich rzędach na balkonie, może być odebrane jako brak szacunku do mówcy. Albo istnieje podejrzenie, że ktoś przychodzi do zboru z ciekawą książką (dziś może to być iPad, iPhone z fajną grą), tylko po to, aby się pokazać.
Jeśli Słowo Boże mieszka w naszych sercach, to gdy zejdziemy się razem, wówczas będzie mogło spełnić się to, o czym pisał Apostoł Paweł - „we wszelkiej mądrości nauczajcie i napominajcie jedni drugich przez psalmy, hymny, pieśni duchowne, wdzięcznie śpiewając Bogu w sercach waszych” (Kol. 3:16).
I tak czyńmy, aż przyjdzie Pan.
Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.