Thursday, March 14, 2019

Zero tolerancji


Panie Gądecki, kiedy ponad dwa lata temu miałem okazję rozmawiać z Panem podczas uroczystości poświęconej rocznicy Reformacji, używałem tytuły „księże arcybiskupie”. Niestety, po wysłuchaniu Pańskich wypowiedzi na konferencji prasowej na temat przypadków pedofilii w KK, nie przejdzie mi to już przez gardło.


Nie mam zamiaru odnosić się ani do wypowiedzi przedstawicieli Episkopatu, ani do komentarzy, jakie pojawiają się w mediach w związku z tą sprawą. Lecz postanowiłem odnieść się do samego zjawiska pedofilii, jakie występuje w szeregach duchowieństwa KK. Oczywiście, jestem świadomy szerszej przestrzeni w której ta patologia występuje, lecz środowisko duchownych jest szczególnym, gdyż od kapłanów wymaga się więcej. Nauczyciele obciążeni są większą odpowiedzialnością, jak pisze apostoł Jakub: „Niechaj niewielu z was zostaje nauczycielami, bracia moi, gdyż wiecie, że otrzymamy surowszy wyrok” (Jak. 3:1). Dlatego dziwi mnie Pańska postawa obrony tego paskudnego zjawiska wśród duchownych KK, w czasie, gdy w każdym innym przypadku spotykamy się z potępieniem. Pańskie wyjaśnienie, że "seksualizacja "dzieci jest przyczyną pedofilii wśród duchownych jest tragiczną próba zdjęcia odpowiedzialności z przestępców.


Pamiętam podobny moment, gdy mieszkałem jeszcze w Chicago. Wtedy było głośno w związku z ujawnieniem wielu przypadków pedofilii w środowisku duchownych kościoła katolickiego w USA. Wówczas przywódcy KK w Stanach przyjęli deklarację stosowania zasady „zero tolerancji” w takich przypadkach. Natomiast polski kościół katolicki, ustami Pańskiego kolegi, taką postawę potępienia porównuje do hitlerowskiej polityki likwidacji narodu Żydowskiego. Brak słów, aby to skomentować.


Wiem, że pedofilia jest zjawiskiem powszechnym i występuje nie tylko wśród kapłanów katolickich. Lecz Pańskie odniesienie do protestantów jest całkowicie nie na miejscu. Nie chodzi o to, że nie występuje, lecz nie w takim stopniu i jeśli już pojawi się, jest potraktowane odpowiednio do nauczania biblijnego na temat grzechu w życiu „starszych”. Naukę na ten temat możemy znaleźć w listach pasterskich Pawła. Między innymi, czytamy: „Tych, którzy grzeszą, strofuj wobec wszystkich, aby też inni się bali” (1 Tym. 5:20). Grzechu nie wolno ukrywać, zamiatać pod dywan, szczególnie w kościele.  


Zjawisko pedofilii w KK występuje w większym, i to nawet dużo większym stopniu niż w innych środowiskach tylko z jednego powodu. Kapłani kościoła katolickiego zmuszani są do celibatu wbrew woli Boga, jak i natury człowieka. Pan Bóg stworzył człowieka jako istotę płciową. To znaczy nie tylko, że istnieją jedynie dwa rodzaje płci. Lecz to znaczy również, że człowiek posiada popęd płciowy, który rozwija się w okresie dojrzewania i trwa przez całe dorosłe życie. Dlatego Stwórca powiedział, że „niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam. Uczynię mu pomoc odpowiednią dla niego” (1 Moj. 2:18). Pan Bóg zarządził już na samym początku aby mężczyzna połączył się w jedną całość z kobietą tworząc małżeństwo. O tym mówił również Pan Jezus - „Czyż nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i połączy się z żoną swoją, i będą ci dwoje jednym ciałem” (Mat. 19:4-5)

Gdy w pierwotnym Kościele pojawili się gnostycy nauczając, że „dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą” (1 Kor. 7:1 [B.T.]), Paweł natychmiast odniósł się do tej diabelskiej idei i poświęcił cały rozdział kwestii małżeństwa. Pisał wprost: „Nie strońcie od współżycia z sobą, chyba za wspólną zgodą do pewnego czasu, aby oddać się modlitwie, a potem znowu podejmujcie współżycie, aby was szatan nie kusił z powodu niepowściągliwości waszej” (w. 5). Natomiast w Liście do wierzących w Efezie, małżeństwo zostało porównane do relacji istniejącej pomiędzy Chrystusem i Kościołem. 

Twórcy dogmatów kościoła katolickiego, po pierwsze, narzucając celibat, pozbawili nauczycieli doświadczenia tej wspaniałej relacji, jaka może istnieć tylko pomiędzy mężem i żoną. A  po drugie, istnieje powiązanie takich dogmatów z ostrzeżeniem, o czym „Duch wyraźnie mówi, że w późniejszych czasach odstąpią niektórzy od wiary i przystaną do duchów zwodniczych i będą słuchać nauk szatańskich, uwiedzeni obłudą kłamców, naznaczonych w sumieniu piętnem występku, którzy zabraniają zawierania związków małżeńskich” (1 Tym. 4:1-3)

Kolejnym odstępstwem od prostej nauki, jaką zawiera Pismo Święte, jest wprowadzenie tzw. sakramentu kapłaństwa lub święcenia. W ten sposób KK związuje kapłanów z instytucją kościelną w sposób nierozwiązalny, gdyż po otrzymaniu święceń kapłan nie może jednak stać się człowiekiem świeckim w ścisłym sensie, ponieważ charakter wyciśnięty przez święcenia jest nieusuwalny” (KKK#1583). Dlatego też, twórcy tego dogmatu stworzyli sytuację bez wyjścia, skoro udzielony sakrament ze swojej natury nie może przestać działać. Dlatego nie wiadomo co zrobić z kapłanami, którzy grzeszą i nie „nawracają się”

Panie Gądecki, myślę, że najwyższy czas, nie na kolejny sobór kościoła, lecz na powrót do znanej już i szeroko stosowanej przez protestantów nauki Pisma Świętego na temat Kościoła Jezusa Chrystusa. Mogę jedynie odwołać się do przykładu nocnej rozmowy dostojnika kościelnego, jakim był Nikodem. Jestem przekonany, że zamiast tego imienia, każdy dostojnik współczesnych kościołów, niekoniecznie katolickiego, może wpisać swoje imię i posłuchać dobrej i jedynej rady, jakiej udzielił Pan Jezus, Głowa prawdziwego Kościoła - „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego” (Jan 3:5).

Ta rada jest jedynym skutecznym lekarstwem na każdy problem, pedofilii również.

Henryk Hukisz

Tuesday, March 12, 2019

Opoka Prawdy

Mija już ponad pół wieku od momentu, gdy z moim ojcem wbiliśmy pierwsze łopaty w grunt pod fundament naszego domu. Pamiętam, jak mój tata przykładał wielką uwagę do wykonania odpowiednio mocnych ław fundamentowych, na których później stawialiśmy mury piętrowego domu. Ojciec wówczas mówił mi: Synu, pamiętaj o słowach, jakie powiedział Pan Jezus na koniec Kazania na Górze - „Każdy więc, kto słucha tych słów moich i wykonuje je, będzie przyrównany do męża mądrego, który zbudował dom swój na opoce. I spadł deszcz ulewny, i wezbrały rzeki, i powiały wiatry, i uderzyły na ów dom, ale on nie runął, gdyż był zbudowany na opoce” (Mat. 7:24-25). Pomimo piaszczystego gruntu, dom nadal stoi i nie widać żadnych pęknięć, ani żadne ulewy ani wiatry nie naruszyły konstrukcji budynku.

O tych słowach staram się pamiętać przez całe swoje życie, aby nie budować niczego bez solidnego fundamentu. W prawdzie nie muszę budować drugiego domu, gdyż mam zamiar dożyć końca swoich dni w tym, który już stoi. Często natomiast buduję inne rzeczy, nie konieczne materialne, dlatego staram się zawsze znaleźć wpierw solidny fundament, zanim przyjmę jakąś ideę, prawdę czy zasadę, na której muszę w życiu się opierać lub je wyznawać.

Apostoł Paweł w swoich listach do młodego Tymoteusza często zwracał uwagę na podstawy, na fundament prawd, na których miał opierać się w życiu i w służbie dla Boga. Pisał między innymi o tym, „jak należy postępować w domu Bożym, który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podwaliną prawdy” (1 Tym. 3:15).  Już Izrael w czasie wędrówki do Ziemi Obiecanej poznał ten solidny fundament, gdyż wszyscy, „pili bowiem z duchowej skały, która im towarzyszyła, a skałą tą był Chrystus” (1 Kor. 10:4).  Podobnie i my obecnie, jako współobywatele świętych i domownicy Boga budujemy się „na fundamencie apostołów i proroków, którego kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus, na którym cała budowa mocno spojona rośnie w przybytek święty w Panu, na którym i wy się wespół budujecie na mieszkanie Boże w Duchu” (Efez. 2:20-22)

Uważam, że Biblia, jako Słowo Boże, jest solidnym fundamentem naszych przekonań, które w większości przyjmujemy wiarą. Gdybyśmy mieli opierać się jedynie na tym, co pojmujemy naszym rozumem, to z pewnością musielibyśmy wiele prawd biblijnych odrzucić. Już w odległych nam czasach Salomon radził: „Zaufaj Panu z całego swojego serca i nie polegaj na własnym rozumie!” (Prz.Sal. 3:5). Oczywiście, nie chodzi o to, aby całkowicie wyzbyć się rozumu, ponieważ „początkiem mądrości jest bojaźń Pana, a poznanie Świętego - to rozum” (Prz.Sal. 9:10), radzi dalej ten mądry człowiek. Lecz musimy pamiętać - jak mówi znane przysłowie - „Gdzie kończy się rozum, zaczyna się wiara”. Są prawdy, których nie jesteśmy w stanie zrozumieć, gdyż „chociaż nawet mędrzec twierdzi, że to rozumie, nie może tego zgłębić” (Kaz.Sal. 8:18). Biblia zawiera prawdy, których nie będziemy w stanie zrozumieć, lecz skoro są zapisane jako natchnione Słowo Boże dla nas, to powinniśmy je przyjmować wiarą. Na przykład, jak pisze apostoł Paweł, powinniśmy doświadczać realności pokoju Bożego, „który przewyższa wszelki rozum” (Fil. 4:7)

Jedną z takich prawd, które przyjmujemy wiarą, a stanowi ona solidny fundament na którym budowany jest Kościół, jest nauczanie apostolskie na temat przywódców. Niektórzy wprawdzie przekonują, że w Kościele nie ma przywódców, i „starsi” (gr. presbiteros), to jedynie staruszkowie wiekiem, a biskupi (gr. episkopos), to zamiatający kaplice. Lecz Pan Jezus buduje Swój Kościół, ustanawiając w nim: „jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami” (Efez. 4:11).  Oczywiście są to służby, które jednak mają charakter przywódców, gdyż ich zadaniem jest „przygotować świętych do dzieła posługiwania, do budowania ciała Chrystusowego” (w. 12). Dlatego też apostoł Paweł, który należycie rozumiał znaczenie słów „presbiteros” i „episkopos”, jakich używał, określał bardzo dokładne kwalifikacje, jakimi powinni się wykazywać ci przywódcy. Do starszych w Zborze efeskim powiedział aby mieli "pieczę o samych siebie i o całą trzodę, wśród której was Duch Święty ustanowił biskupami" (Dz.Ap. 20:28).

Ponieważ odbywa się obecnie debata na temat zmiany ustanawiania przywódców w Kościele, chciałbym zwrócić uwagę jedynie na kilka z tych cech. Paweł pisze, że przywódcą może zostać „mąż jednej żony” (1 Tym. 3:2). Natomiast nie  może nim być ktoś, kto: „nie potrafi własnym domem zarządzać” (w. 5). Tak więc, według nauczania apostolskiego, przywódcami mogą zostać jedynie mężczyźni. Dlatego zrozumiałym staje się inne polecenie o jakim pisze Paweł - „nie pozwalam zaś kobiecie nauczać ani wynosić się nad męża; natomiast powinna zachowywać się spokojnie. Bo najpierw został stworzony Adam, potem Ewa” (1 Tym. 2:12-13). Te prawdy wskazują na powiązania z innymi wersetami, w których apostoł wyjaśnia pewną biblijną zależność. Paweł pisze o ustalonym przez Boga określonym porządku, „że głową każdego męża jest Chrystus, a głową żony mąż, a głową Chrystusa Bóg” (1 Kor. 11:3).  

Przez dwa tysiące lat nie było problemu z uznaniem tych prawd. Chociaż ruchy feministyczne powstawały już parę wieków przed nami, nikt nie podważał tych fundamentalnych zasad budowania Kościoła. Obecnie próbuje się przeredagować tekst Nowego Testamentu, sugerując, że gdyby dziś Paweł pisał na temat kobiet w Kościele, inaczej by to ujął, uwzględniając fakt, że mamy obecnie więcej kobiet z wyższym wykształceniem. Osobiście uważam, że niedopuszczalne jest zasiewanie jakichkolwiek wątpliwości w objawione prawdy biblijne. Te prawdy są absolutne, niepodważalne i stanowią solidny fundament budowania Kościoła przez wszystkie wieki. Przecież apostoł Paweł stwierdza jednoznacznie, że "fundamentu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus" (1 Kor. 3:11).

Apostoł Paweł zwraca się do Tymoteusza z gorąca prośbą by „pewnym ludziom przykazał, aby nie nauczali inaczej niż my” (1 Tym. 1:3). Niestety, zawsze byli, są i będą ludzie, którzy „chcą być nauczycielami zakonu, a nie rozumieją należycie ani tego, co mówią, ani tego, co twierdzą” (w. 7). Słyszałem niedawno w jednym ze zborów, że nauka Nowego Testamentu na temat przywódców i roli kobiet w Kościele nie jest zbyt jasno określona, dlatego można wprowadzić zmiany w wyznaczaniu starszych i przywódców. Zadałem sobie wówczas pytanie, czy można budować cokolwiek, jeśli nie jest się pewnym, że fundament jest solidny? 

Dawid zastanawiał się w jednym z Psalmów: „Kiedy będą zburzone podstawy, Cóż pocznie sprawiedliwy?” (Ps. 11:3). Osobiście uważam, że fundament biblijny każdej z nauk odnoszących się do Kościoła jest solidny i jasny. Nie ma w nim żadnych wątpliwości i nie wolno nikomu od niego odchodzić, gdyż nie ostoi się żadna budowla wznoszona na niepewnym fundamencie.

Henryk Hukisz

Saturday, March 9, 2019

Awangarda w Kościele

Postanowiłem pisać więcej na temat współczesnego nam Kościoła. Jak wiemy, Chrystus, który jest głową tej duchowej budowli, sam ją tworzy na własnych zasadach. Nowy Testament jest dla nas jedynym objawieniem na temat tej budowy. Skoro nie ma zapowiedzi jakichkolwiek poprawek, ani dodatków do Bożego planu, jaki został przyjęty przed założeniem świata, musimy ten plan poznawać i kurczowo się go trzymać.

Zamierzałem napisać rozważanie pod tytułem „Od Sodomy do Eben-Haezer”, lecz już w pierwszym podjęciu tego tematu, stwierdziłem, że musiałbym odstąpić od przyjętego już formatu objętościowego mojego bloga. Dlatego, po napisaniu pierwszej części o Sodomie, w drugiej chcę odnieść się do sytuacji w czasie, gdy Samuel był prorokiem w Izraelu.

Po panowaniu nad Izraelem wiernego sługi, jakim z pewnością był Jozue, nastał czas scharakteryzowany w jednym zdaniu - „W tym czasie nie było jeszcze króla w Izraelu; każdy robił, co mu się podobało” (Sędz. 21:25). A to znaczy, że nie było przywódców, którzy posiadali znajomość Boga, Jego praw i przykazań. Kapłanem w tym czasie został Heli, wprawdzie był obecny w Namiocie Pana, lecz jego bezbożni synowie uprawiali swawolę w składaniu ofiar.  Zakon, jaki zostawił Mojżesz nie był przestrzegany, a ofiary składano według własnych pomysłów. W historii tego okresu, Samuel napisał, że „synowie Heliego byli nikczemni i nie znali Pana. Nie trzymali się też prawa obowiązującego kapłanów i lud” (1 Sam. 2:12). Nie chodziło tylko o to że posługiwali się trójzębnym widelcem, aby wyciągnąć dla siebie większe kawałki mięsa, lecz ofiary składali niezgodnie z Zakonem. Pan powiedział Mojżeszowi, że porządek składania ofiar nie może ulec żadnym zmianom, gdyż „jest to wieczysta ustawa dla ich pokoleń” (3 Moj. 7:36).

Dodatkową informacją, jaka wskazuje na to, że ten odległy w czasie obraz, jest nadal aktualny jest opis postępowania synów Heliego w Namiocie Zgromadzenia. Czytamy o nich, że „obcowali z niewiastami, które służyły u wejścia do Namiotu Zgromadzenia” (1 Sam. 2:22). Jak żywo wyjęte opisy zachowań odnoszą się do pedofilskich postaw kapłanów katolickich. Lecz nie o tym chcę pisać tym razem. Chcę jedynie pokazać, że biblijne przykłady są ponad czasowe.

Samuel był jeszcze pacholęciem, które „stale wzrastało i było miłe zarówno Panu, jak i ludziom” (1 Sam. 2:26). Jest to informacja nam bliższa, gdyż chętnie naśladujemy jego późniejszą gotowość służenia Bogu z czystym sercem. I chociaż „Słowo Pańskie było w tych czasach rzadkością, a widzenia nie były rozpowszechnione” (1 Sam. 3:1), to jednak w Przybytku Pana, nadal płonęła lampa Boża (w. 3). Samuel jeszcze „nie znał Pana, a słowo Pana jeszcze mu się nie objawiło” (1 Sam. 3:7), lecz przebywał w Namiocie Pana, dzięki czemu mógł odpowiedzieć na Boże powołanie. Po tych doświadczeniach Samuel został oficjalnie uznany za proroka, jak czytamy:  „Pan bowiem objawiał się w Sylo Samuelowi w swoim słowie” (1 Sam. 3:21)

Natomiast cały naród, z tego powodu, że przez dłuższy czas Słowo Pana było rzadkością, uprawiał bałwochwalstwo. Nic dziwnego, gdyż w Namiocie służyli nikczemni synowi Heliego. W rezultacie odstępstwa od Pana i Zakonu, wrogowie Izraela nieustanie nękali ich wojnami. W czasie potyczek ginęły dziesiątki tysięcy wojowników Izraelskich. Rozzuchwaleni łatwymi zwycięstwami Filistyńczycy postanowili uprowadzić Skrzynię Przymierza, która dla Narodu wybranego była namacalnym świadectwem obecności Boga. 

Bóg jednak, pomimo postawy Izraela, postanowił objawić Swoją moc i Skrzynia Pana wywoływała niesamowite zjawiska gdy było porwana. W końcu Filistyńczycy zdecydowali się odesłać ją z powrotem, co Izraelici uświęcili złożeniem ofiar przed Panem. Wówczas Samuel, wykorzystując sprzyjającą okazję, zwrócił się do „całego Izraela, mówiąc: Jeżeli chcecie z całego serca nawrócić się do Pana, usuńcie obcych bogów spośród siebie oraz Asztarty i zwróćcie wasze serca do Pana, i służcie wyłącznie jemu, a wybawi was z ręki Filistyńczyków” (1 Sam. 7:3).   W narodzie zapanowała powszechna pokuta. Ludzie powyrzucali posągi Baalaów i Asztarty, wyznawali grzechy i uznali Samuela jako swojego sędziego.

Gdy Filistyńczycy spróbowali jeszcze raz napaść Izraela, ponieśli sromotną klęską, gdy „Pan zagrzmiał donośnie nad Filistyńczykami i wzbudził wśród nich popłoch, i zostali pobici przez Izraela” (1 Sam. 7:10). Wówczas to, w miejscu zwanym Eben-Haezer, postawiono kamienny ołtarz dla Pana, mówiąc: „Aż dotąd pomagał nam Pan” (1 Sam. 7:12). Zdaje się, że teraz życie w Izraelu powinno wrócić do normy, gdyż Pan znów był z nimi. Jednak nie na długo, gdyż jak czytamy, że gdy „Samuel się zestarzał, ustanowił swoich synów sędziami nad Izraelem” (1 Sam. 8:1).

W tym biblijnym opisie tamtych czasów czytamy o tym, jak postępowali synowie Samuela, że  „nie chodzili jego drogami, gonili raczej za zyskiem, brali datki i naginali prawo” (1 Sam. 8:3). I tu chciałbym odnieść się do naszych czasów, gdyż tak jak wówczas, spotykamy przywódców i liderów zborów, którzy czynią podobnie. Boże Prawo już nie jest absolutną zasadą postępowania. lecz często odwołuje się do zasad obowiązujących w tym świecie. Podobnie jak wówczas, gdy „zebrali się tedy wszyscy starsi izraelscy, przyszli do Samuela do Ramy i rzekli do niego: Oto zestarzałeś się, a twoi synowie nie chodzą twoimi drogami, ustanów więc nad nami króla, aby nas sądził, jak to jest u wszystkich ludów” (1 Sam. 8:4-5), dziś zwołuje się Rady, które w demokratyczny sposób przegłosowują własne zasady prowadzenia służb w Kościele. 

Tu chciałbym odnieść się do tego, że Kościół od początku jest budowany z zachowaniem zasady opartej na porządku stworzenia, w którym zostało określone, że „mężczyzna nie jest stworzony ze względu na kobietę, ale kobieta ze względu na mężczyznę” (1 Kor. 11:9). Dlatego apostoł Paweł, zapisał pod natchnieniem Ducha Świętego: „nie pozwalam zaś kobiecie nauczać ani wynosić się nad męża; natomiast powinna zachowywać się spokojnie, bo najpierw został stworzony Adam, potem Ewa” (1 Tym. 2:12-13). Zauważmy, że przez dwa tysiąclecia Kościół zachowywał tę zasadę, lecz obecni doktorzy teologii doszli do przekonania, że należy to zmienić, aby w Kościele było tak, „jak to jest u wszystkich ludów” (1 Sam. 8:5)

Tak, to prawda, że w świecie obowiązują zasady, które ulegają różnym przemianom i dziś są inne niż przed wiekami. Szczególnie w zakresie równouprawnienia kobiet obserwujemy jak duch feminizmu zostaje wprowadzony do Kościoła, pomimo wyraźnej nauki na ten temat w Biblii. Lecz abym nie został posądzony o tzw. „męski szowinizm”, wyznaję zasadę równości, gdyż „w Panu kobieta jest równie ważna dla mężczyzny, jak mężczyzna dla kobiety” (1 Kor. 11:11). Ale to nie znaczy, że może pełnić takie same funkcje. Szerzej pisałem o tym w poprzednich rozważaniach.

Rady postanowiły, przywódcy wprowadzą nowe zasady powoływania kobiet na funkcję Pastorów. Lecz co na to Pan?

Bóg powiedział Samuelowi zdziwionemu awangardowymi pomysłami jego własnych synów, że skoro chcą, niech tak się stanie. Chcę jedynie zwrócić uwagę na Boże słowa: „nie tobą wzgardzili, lecz mną wzgardzili, bym nie był królem nad nimi” (1 Sam. 8:7). Niestety, dziś jest podobnie, jak w czasach Samuela, o których czytamy: „Lud jednakże nie chciał słuchać głosu Samuela, lecz odpowiedział: Nie tak, ale niech król będzie nad nami!” (1 Sam. 8:19).

W tej starożytnej historii poginęli wszyscy, którzy sprzeciwiali się Bożym zasadom. Heli natomiast został ukarany za to, że gdy „jego synowie znieważali Boga, a on ich nie strofował” (1 Sam. 3:13). Dlatego piszę o tym, o czym tak wyraźnie zostało napisane w natchnionym Słowie Bożym.

Henryk Hukisz

Friday, March 8, 2019

Wybór Sodomy

Sodoma jest jednym z pierwszych miast jakie spotykamy w Biblii na tzw. Liście Narodów, która jest równocześnie genealogią rodziny Noego i geograficznym rozmieszczeniem ludności po potopie. Znajdujemy tutaj pierwszą wzmiankę o Sodomie, która w większości przypadków występuje razem z Gomorą. Te miasta, położone na południowym krańcu Morza Martwego, mają niestety niechlubną konotację, gdyż kojarzą się z grzesznym trybem życia, i to w najgorszym znaczeniu. 

Do tego miasta odnoszę się jako do symbolu, który obrazuje współczesny świat, o którym w Nowym Testamencie czytamy, że jest kontrolowany przez moce ciemności, nad którym panuje książę ciemności. Nasze doczesne życie związane jest nierozłącznie z tym światem, o czym wyraźnie wspominał w Swej arcykapłańskiej modlitwie Książę Światłości, Pan Jezus Chrystus. Nasz Zbawiciel, przed odejściem wstawiał się na tymi, którym objawił imię Ojca i dał im Słowo, aby go strzegli. Chrystus modlił się do Ojca: „za nimi proszę, nie za światem proszę, lecz za tymi, których mi dałeś, ponieważ oni są twoi” (Jan 17:9). Dalej mówił : „Ja dałem im słowo twoje, a świat ich znienawidził, ponieważ nie są ze świata, jak Ja nie jestem ze świata. Nie proszę, abyś ich wziął ze świata, lecz abyś ich zachował od złego” (Jan 17:14,15)

Ta szczególna modlitwa wskazuje na naszą pozycję wobec grzesznego świata - nie jesteśmy już z tego świata, lecz zostaliśmy pozostawieni w tym świecie. Oczywiście, mamy również wyznaczone zasadnicze zadanie do spełnianie, o czym Pan Jezus powiedział również w tej modlitwie - „żeby świat poznał, że Ty mnie posłałeś i że ich umiłowałeś, jak i mnie umiłowałeś” (Jan 17:23). Tak więc, musimy zachować odrębność w tym świecie, jednakowoż nie możemy żyć tak, jakbyśmy już byli poza tym światem. Apostoł Paweł doskonale rozumiał tę pozycję chrześcijanina w świecie. Pisał o tym, że w prawdzie my wszyscy chodziliśmy „według modły tego świata, naśladując władcę, który rządzi w powietrzu” (Efez. 2:2), lecz zostaliśmy z łaski ożywieni z martwych. Dlatego teraz zaklina nas, abyśmy „już więcej nie postępowali, jak poganie postępują w próżności umysłu swego,  mający przyćmiony umysł i dalecy od życia Bożego przez nieświadomość, która jest w nich, przez zatwardziałość serca ich” (Efez. 4:17,18). Myślę, że każdy narodzony z Ducha rozumie to i jak ognia piekielnego unika naśladowania przykładów z tego świata.

Wróćmy teraz do Sodomy. W tym zepsutym od grzechu mieście, znalazł się Lot, jeden z pobożnych bohaterów naszej Biblii. Kiedy Abram wędrował z Egiptu do ziemi, jaką Bóg przewidział dla niego, doszło do sporów pomiędzy pasterzami. Wówczas to Abram, aby zakończyć kłótnie, zaproponował swemu bratankowi: „Czyż cały kraj nie stoi przed tobą otworem? Odłącz się więc ode mnie! Jeśli chcesz pójść w lewo, ja pójdę w prawo, a jeśli chcesz pójść w prawo, ja pójdę w lewo” (1 Moj. 13:9). Wówczas Lot, kierując się doczesnym dobrem, „podniósłszy oczy, widział, że cały okręg nadjordański - zanim Pan zniszczył Sodomę i Gomorę - był obfity w wodę, jak ogród Pana, jak ziemia egipska, aż do Soaru” (1 Moj. 13:10). I tak, zamieszkał Lot niedaleko miasta Sodoma. Lecz po niedługim czasie widzimy go, już mieszkającego z rodziną wewnątrz miasta Sodoma. 

Natomiast Abram poszedł tam, dokąd prowadził go Bóg. Nie kierował się widokiem doczesnych dóbr, lecz zaufał Bożym obietnicom. Dzięki temu ten wierny mąż Boży doświadczał wspaniałych spotkań z Panem, w czasie których otrzymał zapewnienie „Nie bój się, Abramie, Jam tarczą twoją; zapłata twoja będzie sowita” (1 Moj. 15:1) oraz obietnice: „Potomstwu twemu daję tę ziemię” (w. 18). Kiedy Abram osiągnął już dojrzały wiek, gdy miał prawie sto lat, Bóg zawarł z nim przymierze, zmieniając imię na Abraham, jako ojciec mnóstwa narodów.  

Natomiast Lot, po tym, jak mieszkańcy zamierzali postąpić obelżywie wobec posłańców Bożych,  musiał ratować siebie i swoja rodzinę ucieczką z miasta, gdyż Bóg postanowił je zniszczyć. Tak więc, jego wybór według tego, co podobało się oczom, stał się dla niego pułapką, z której został uratowany dzięki Bożej interwencji. Jednakowoż musiał zapłacić sporą cenę, jaką była strata żony, która pozostała zamieniona w słup soli.

Zdaje się, że ta odległa w czasie historia nie ma już zastosowania w naszym czasie. Jednak uważam, że skoro Pan Jezus, kilkakrotnie odwołał się do tego miasta, symbolizującego grzeszny świat, my również powinniśmy wyciągnąć wnioski płynące z tamtej historii. Dla nas obraz tego świata powinien  bardziej kojarzyć się z Sodomą i Gomorą, niż z ogrodem Eden. 

Apostoł Paweł wzywał ludzi wierzących w Pana Jezusa słowami: „nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe” (Rzym. 12:2). Natomiast apostoł Jakub pisze wprost: „czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem, to wrogość wobec Boga? Jeśli więc kto chce być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga” (Jak. 4:4). Pamiętajmy też o zdecydowanej postawie wobec świata, jaką ukazał nam apostoł Jan w swoim Liście - „Nie miłujcie świata ani tych rzeczy, które są na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca” (1 Jan 2:15). Jan, pisząc o stosunku ludzi odrodzonych z Ducha Świętego do tego świata, pokazuje nam, że możemy kierować się jedynie tym, jak nas prowadzi Duch. Ci, którzy nie doświadczyli łaski odrodzenia, nie moją Ducha, „dlatego mówią, jak świat mówi, i świat ich słucha” (1 Jan 4:5). Jan kończy swój Pierwszy List słowami: „My wiemy, że z Boga jesteśmy, a cały świat tkwi w złem” (1 Jan 5:19).

Niech więc ta starożytna historia Abrama i jego bratanka Lota i ich decyzje będą dla nas zachętą, aby nie iść za tym, co widzą nasze oczy, gdyż „wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata” (1 Jan, 2:16).  Ten świat nieodmiennie proponuje rzeczy, jakich nie powinniśmy nigdy pożądać, nawet jeśli na pierwszy rzut oka, wydają się zachęcające i dobre. Kiedy myślę o Locie i jego wyborze, przypomina mi się pewna rada, jaką usłyszałem w kazaniu jednego z wiodących liderów kościoła, który zachęcał do spoglądania na otaczające nas horyzonty, aby podjąć decyzję służby dla Boga. Dla poprawienia sobie widoczności, radził kaznodzieja, dobrze jest posłużyć się drabinką, aby nasz wzrok ujrzał szerszy horyzont. Niestety, zbyt często słyszy się obecnie, że powinniśmy w sobie wyzwalać drzemiące potencjały i podążać za celami, jakie pokazuje nam ten świat.

Osobiście wolę naśladować przykład Abrama, który „wbrew nadziei, żywiąc nadzieję, uwierzył, aby się stać ojcem wielu narodów” (Rzym. 4:18). Dzięki postawie zaufania Bogu, „nie zwątpił z niedowiarstwa w obietnicę Bożą, lecz wzmocniony wiarą dał chwałę Bogu, mając zupełną pewność, że cokolwiek On obiecał, ma moc i uczynić” (w. 20,21). Apostoł Jakub natomiast wspomina tego wiernego męża Bożego, dając świadectwo, że „uwierzył Abraham Bogu i poczytane mu to zostało ku usprawiedliwieniu, i nazwany został przyjacielem Boga” (Jak. 2:23). Dlatego też Abraham stał się protoplastą narodu, który wybrał sobie Bóg, nazywając go Izraelem. 

Szkoda, że obecnie nie śpiewa się już w naszych zborach pieśni, których treści przypominały jaki powinniśmy zachować stosunek do tego świata. Jedna z nich rozpoczynała się słowami:
Świat nie jest domem mym, jam tu przechodniem jest,
Me skarby w niebie są, nie w tej dolinie łez.

Henryk Hukisz