Saturday, May 26, 2012

Gołębich skrzydeł szum...

Gdy w 2001 roku byliśmy z całą rodziną na Florydzie, mieliśmy okazję odwiedzić naszą siostrę w Panu. Kiedy już wracaliśmy do miejsca, gdzie gościliśmy, usłyszeliśmy głośny szum, jak gdyby pędzących aut. Ponieważ szliśmy prawie że równolegle do przebiegającej głównej drogi w tej miejscowości, nie zwracałem szczególnej uwagi na ten hałas. Natomiast gospodarz, który nas prowadził w tej wyprawie, nagle krzyknął: „uciekajmy jak najszybciej do domu, bo za chwilę lunie jak z cebra”. A, że do jego domu było już niedaleko, zdążyliśmy uciec, gdyż rzeczywiście, po chwili spadła tropikalna ulewa. Szum, w uszach mieszkańca Florydy był znakiem zapowiadajacym silną ulewę, jakie tam nie są rzadkością. Pomyślałem później o innym szumie, jaki apostołowie usłyszeli w dniu, gdy Bóg wypełnił obietnicę zesłania Pocieszyciela.
Gdy współcześnie myślę o zesłaniu Ducha Świętego mam problem pojęciowy, ponieważ osobiście nie lubię określenia „zielone świątki”, gdyż mam świadomość, że to słowo pochodzi od pogańskiego święta, które oczywiście nie ma nic wspólnego z Biblią. Do dzisiaj nie mogę pojąć, jak doszło do tego, że Zielonoświątkowcy postanowili pozostać przy tym określeniu, natomiast Katolicy, w Biblii Tysiąclecia używają poprawną nazwę tego święta - „Pięćdziesiątnica”.
Ale nie o tym chcę pisać, lecz o zesłaniu Ducha Świętego. Myślę, że dobrze znamy słowa, jakimi Łukasz rozpoczyna drugi rozdział księgi, poświęconej czasom apostolskim – „Kiedy nadszedł wreszcie dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu” (DzAp. 2:1 [BT]).
Chcę zwrócić uwagę na słówko „wreszcie” – ono wskazuje na dramatyzm sytuacji, jaka wówczas zaistniała. Możemy sobie z łatwością wyobrazić narastające napięcie, gdy uczniowie Jezusa, w liczbie około stu dwudziestu, posłusznie czekali zgodnie z poleceniem Mistrza: „Nie oddalajcie się z Jerozolimy, lecz oczekujcie obietnicy Ojca, o której słyszeliście ode mnie” (DzAp. 1:4). Mijały kolejne dni, i nic, tylko dalsze trwanie w modlitwie; jak długo jeszcze? Z pewnościa to pytanie cisnęło się do głów apostołów gotowych biec na cały świat z radosną wieścią: „Jezus żyje! On powstał z martwych! Widzieliśmy Jego grób – jest naprawdę pusty!” Jedynie święte posłuszeństwo słowom Jezusa sprawiało, że nie ruszali się z miasta. Aż tu nagle, jest!  Wreszcie nastał dzień Pięćdziesiątnicy, dzień święta plonów, jakie obchodzili pobożni Żydzi. Teraz i oni, wreszcie będą mogli pojść na Boże żniwa, gdyż zostali wyposażeni w najważniejsze narzędzie do zdobywania dusz dla Bożego Królestwa, zgodnie z obietnicą Mistrza: „weźmiecie moc moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie mi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” (w. 8)
Tytuł tego rozważania wziąłem z piosenki „Gdy Noe dryfował” z nagrania „Maranata”, jakie ukazało się ponad ćwierć wieku temu na kasecie wydanej przez Zbór w Poznaniu.  Ta piosenka jest o Noem, który po wielu dniach dryfowania po wodach potopu, wreszcie usłyszał szum skrzydeł gołębia, który przyniósł gałązkę, jako znak nastania nowego życia. Co za ulga, już nie muszą czekać, mogą wyjść na ląd i rozpocząć nowe życie, jak dowiadujemy się z dalszego opisu - naznaczone łaską, dzięki tęczy, jaką zobaczyli na niebie.
Niedawno opisywałem swoje wrażenia z Góry Karmel. Nawiązałem wówczas do wydarzenia z dawnych czasów, gdy modlący się na niej porok Boży Eliasz słyszał już szum nadchodzącego deszczu. Jego sługa, dopiero za siódmym razem,  gdy spoglądał z góry na morze, zobaczył maleńką chmurkę. Po chwili „niebo pokryło się chmurami, zadął wiatr i spadł ulewny deszcz” (1 Król. 18:45). W tym momencie wydarzyło się coś niezwykłego, jak czytamy dalej „Eliasza zaś ogarnęła moc Pana, bo przepasawszy swoje biodra, biegł przed Achabem aż do wejścia do Jezreelu” (w. 46). Zanim na spragnioną deszczu ziemię spłynęły strumienie ulewnego deszczu, w uszach sług Bożych zabrzmiał szum zapowiedzi tego błogosławieństwa. 
Uczniowie, zanim zostali napełnieni mocą z wysokości, też usłyszeli szum„nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali” (DzAP. 2:2 [BT]).  Ten szum był też zwiastunem ulewy, nie deszczu, lecz mocy od Boga, potrzebnej dla Jego dzieci, aby mogły żyć w zwycięstwie i skutecznie zwiastować Dobrą Nowinę. „I napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i zaczęli mówić innymi językami, tak jak im Duch poddawał” (w. 4). Później poszli, zgodnie z zapowiedzią, do Jerozolimy, Judei, Samarii i dalej. Po krańce ziemi, to już nasze zadanie, dlatego, aby je właściwie kontynuować, musimy wpierw otrzymać to szczególne namaszczenie. Wierzę, że Bóg pragnie go udzielać. Czy słyszymy ten radosny szum zapowiedzi? Może należy wpierw przeczyścić duchowe uszy, aby usłyszeć, co "Duch mówi do zborów".
Uczniowie Jezusa Chrystusa stali się w tym dniu świadkami zesłania Bożego deszczu zbawiennej łaski. Ich zadaniem było spowodować, aby jej strumienie popłynęły na cały świat, zalewając serca ludzi spragnionych sprawiedliwości. Lecz zgodnie z zapowiedzią proroka Joela, do której nawiązał Apostoł Piotr, wyjaśniając to co się stało, Bóg powiedział: „A potem wyleję mojego Ducha na wszelkie ciało, i wasi synowie i wasze córki prorokować będą, wasi starcy będą śnili, a wasi młodzieńcy będą mieli widzenia. Także na sługi i służebnice wyleję w owych dniach mojego Ducha” (Joel 3:1,2). Wylanie Ducha Świętego zostało porównane do ulewnego deszczu. W Izraelu występowały dwie pory deszczowe, wczesna i późna. „A wy, dzieci Syjonu, wykrzykujcie radośnie i weselcie się w Panu, swoim Bogu, gdyż da wam obfity deszcz jesienny i ześle wam, jak dawniej deszcz, deszcz jesienny i wiosenny” (Joel 2:23).
Czy, podobnie jak pierwsi uczniowie, my również oczekujemy w wytrwałej modlitwie na ten późniejszy deszcz? Czy nastawiamy nasze duchowe uszy, aby usłyszeć szum nadchodzącego Ducha Swiętego, w potężnej mierze, tak, aby Boże żniwo mogło zostać dokończone? Najlepszym zajęciem w czasie oczekiwania jest modlitwa, wytrwałe wołanie do Boga, podobnie jak to było zaraz na początku, gdy pojawiły się przeszkody -„Ci zaś, gdy to usłyszeli, podnieśli jednomyślnie głos do Boga i rzekli: Panie, Ty, któryś stworzył niebo i ziemię, i morze, i wszystko, co w nich jest ... A teraz, Panie, spójrz na pogróżki ich i dozwól sługom twoim, aby głosili z całą odwagą Słowo twoje” (DzAp. 4:24,29).  I poszli, dzięki czemu ewangelia była zwiastowana dalej, aż do naszego kraju. Czy możemy zatrzymać ten potok błogosławionego deszczu?
Jest czas modlitwy, jest i czas działania. Oni nie musieli długo czekać, „a gdy skończyli modlitwę, zatrzęsło się miejsce, na którym byli zebrani, i napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i głosili z odwagą Słowo Boże” (w. 31). Może za mało modlimy się o to, aby Boże przebudzenie nadal przetaczało się po oblicz naszej ziemi?
Jezus, mówiąc o modlitwie, chciał zawstydzić niedowiarków – „Jeśli więc wy, którzy jesteście źli, umiecie dobre dary dawać dzieciom swoim, o ileż bardziej Ojciec niebieski da Ducha Świętego tym, którzy go proszą” (Łuk. 11:13)
Czy o to prosimy? Czy słyszymy szum nadchodzącego Bożego działania? Być może słuchamy innych szumów, nie tego Bożego, który zapowiada działanie Ducha Świętego.
Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.