Saturday, August 26, 2023

Skała objawiona

 Pamiętam zdarzenie z dzieciństwa, gdy mój tata pracował przy budowie amerykańskiego pawilonu na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich i przyniósł do domu kolorową broszurkę o Ameryce.  Wówczas pierwszy raz zobaczyłem na kolorowym zdjęciu Wielki Kanion. Od pierwszego spojrzenia  byłem zachwycony ogromem tego przyrodniczego zjawiska. Później wiele czytałem i oglądałem więcej pięknych zdjęć, aby dowiedzieć się jak najwięcej o tym ogromnym wąwozie. Jego wielkości nie byłem w stanie sobie nawet wyobrazić, gdy się dowiedziałem, że jego brzegi oddalone są od siebie prawie trzydzieści kilometrów, a  wijąca się w dole rzeka Kolorado znajduje się na głębokości tysiąca ośmiuset metrów. Dzięki literaturze na temat Wielkiego Kanionu zdobyłem wystarczającą ilość informacji, aby uwierzyć w jego istnienie, chociaż nigdy nie widziałem go na własne oczy.

Minęło wiele lat, gdy w 2005 roku zdarzyła się okazja, aby stanąć osobiście na krawędzi Wielkiego Kanionu. Doznałem wówczas zupełnie innego poznania, niż to, jakie odbierałem, patrząc na kolorowe zdjęcia wydrukowane na kredowym papierze. Jeszcze dzisiaj, gdy zamknę oczy, nadal widzę Grand Canyon i tę wielką przestrzeń, jaka wypełnia skaliste brzegi. Wydaje mi się, że nadal słyszę szum wiatru, jaki odczuwałem tamtego dnia.
Poznać coś osobiście w doświadczeniu, a przeczytać o tym w książce, lub zobaczyć na zdjęciach czy nawet obejrzeć na filmie, to zupełnie dwie różne sprawy. Zadajmy więc sobie pytanie o to, jak znamy naszego Pana i Zbawiciela. Czy tylko o Nim czytaliśmy, czy doświadczyliśmy osobiście spotkania z Nim?
Pewnego razu Pan Jezus zwrócił się do swoich uczniów z pytaniem o to, za kogo ludzie Go uważają. Uczniowie głośno zastanawiali się nad tym, jakie opinie wśród ludzi krążą na Jego temat. Jedni mówili, że jest chyba Janem Chrzcicielem, inni uważali, że jest Eliaszem albo innym prorokiem, jacy działali w przeszłości. Chrystus chciał jednak poznać ich osobiste zdanie, za kogo oni Go uważają. Przecież spędzili z Nim już sporo czasu, widzieli niejeden cud, jedli cudownie rozmnożony chleb. Musieli więc mieć jakieś zdanie o swoim Nauczycielu.
Wówczas Piotr, ten, który doznał już niezwykłego objawienia o sobie, gdy wraz z Jezusem przebywał w łodzi. Było w to w czasie, gdy ten doświadczony rybak po spędzeniu całej nocy na bezowocnym łowieniu, zarzucił jeszcze raz sieć we wskazanym przez Chrystusa miejscu. Wówczas musiał prosić swoich towarzyszy o pomoc, gdyż sieci rwały się od ilości złowionych ryb. Piotr uświadomił sobie wtedy, że to musi być niezwykły Człowiek, dlatego zawołał w szczerości swego serca: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem grzesznym człowiekiem” (Łk 5:8). Jakaś dziwna łaska ogarnęła go w tym momencie, dzięki której poznał siebie samego jak nigdy przedtem. Zobaczył, że jest grzesznym człowiekiem, chociaż w tej chwili przecież niczego złego nie uczynił.
Teraz gdy stanął przed koniecznością odpowiedzenia na postawione pytanie o to, kim dla niego jest Jezus Chrystus, Piotr nie odwoływał się do tego, co poznał w sposób naturalny. Przecież każdy, kto przebywał z Chrystusem, miał na Jego temat jakieś zdanie. Ludzie mówili, że jest synem cieśli, znali Jego matkę i rodzeństwo z imienia. Uczniowie nieraz nazywali Go Mistrzem i Nauczycielem, poszli za Nim, pomimo że nie miał nawet mieszkania, gdzie mógłby skłonić Swoją głowę. Myślę, że Szymon, nazwany przez Chrystusa Piotrem, zastanowił się przez chwilę, aby udzielić prawidłowej odpowiedzi, lecz jakoś nic, nie przychodziło mu na pamięć, co mogłoby go zadowolić.
Nagle coś go olśniło, zstąpiło do jego serca jakby światło z góry i wypowiedział słowa, których sam dobrze nie pojmował. Piotr rzekł: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego” (Mt 16:16). Pan Jezus wiedział, że tę prawdę Piotr mógł otrzymać jedynie w osobistym objawieniu od Boga, gdyż nie można jej poznać w naturalny sposób, z udziałem zmysłów, jakie posiada człowiek. Jezus, nazywając Piotra błogosławionym, wyjaśnił mu, że to „nie ciało i krew objawiły to tobie, lecz Mój Ojciec, który jest w niebie” (Mt 16:17).
To osobiste poznanie Boga, oparte na bezpośrednim doświadczeniu, a nie na intelektualnej wiedzy o Nim, jest fundamentem naszej relacji z Ojcem Niebieskim. Jezus nazwał to doświadczenie „skałą”, fundamentem, na którym buduje się Kościół, jako świątynia Ducha Świętego w nas. Prawdziwy Kościół, „εκκλησια” [ekklesia],  nie jest instytucją, jakimś klubem gromadzącym ludzi o podobnych zainteresowaniach. Kościół to żywy organizm, który składa się z żywych kamieni, jak później napisał ten sam Piotr, do wierzących, że wy „sami też, jak żywe kamienie, jesteście budowani jako dom duchowy” (1 Ptr 2:5).
Jedna z najbardziej znanych wypowiedzi Pana Jezusa na temat Kościoła, jaki On buduje, to kolejny werset z rozmowy Chrystusa z uczniami. Gdy Piotr już wypowiedział to, co Ojciec Niebieski mu objawił, padło wówczas najważniejsze zdanie o Kościele, jakie wypowiedział Jezus Chrystus – „Ty jesteś Piotr i na tej skale zbuduję Mój Kościół, a potęga śmierci go nie zwycięży” (Mt 16:18). Pan Jezus wskazuje na nadprzyrodzony charakter kościoła, który On sam buduje. Śmierć, która jest rezultatem grzechu, gdyż "zapłatą bowiem za grzech jest śmierć" (Rz 6:23), nie będzie  już miała mocy nad tym Kościołem. Później apostoł Paweł napisze o tym żywym organizmie, że jest "Kościołem Boga żyjącego, kolumną i fundamentem prawdy" (1 Tm 3:15).
W tym ważnym zdaniu na temat Kościoła zawarta jest deklaracja zwycięstwa nad śmiercią – a potęga śmierci go nie zwycięży. Pan Jezus wiedział, że oręż, jakim posługuje się szatan, jest śmierć. Diabeł jest mistrzem kłamstwa, nazwany jego ojcem, od początku stara się stosować różnego rodzaju przekręty, aby zwodzić wierzących. Dlatego też ta ważna wypowiedź Chrystusa jest przedmiotem manipulowania na różne sposoby, aby grzesznicy nie doznawali objawienia prawdy, jaką Bóg Ojciec pragnie dać poznać każdemu, kto Go szuka.
Słowa Pana Jezusa, „ty jesteś Piotr” zostały w większości tłumaczeń Biblii używanych w kościele katolickim przekręcone, przez dodanie sugestii, że opoką jest Piotr, a nie Bóg. Celowo dodano słowa, jakich Pan Jezus nie wypowiedział - „czyli Skała” (Biblia Tysiąclecia), aby czytelnik uwierzył, że opoką, na której Jezus buduje Swój Kościół, jest Piotr, a nie On sam. Przy okazji pragnę zwrócić uwagę na niezrozumiały dla mnie przekład tego tekstu, dokonany przez ewangelicznego tłumacza, gdzie użyto słów: Oświadczam ci, ty jesteś kamieniem" [SNP]. Jest to jedyny protestancki przekład, który sugeruje, że Piotr jest kamieniem, na którym Chrystus buduje Swój Kościół.
Apostoł Paweł, będąc jeszcze faryzeuszem, znał Boga z Pism. Wierzył w Niego, lecz nie znał Go osobiście tak, jak poznał Boga w Osobie Jezusa Chrystusa, który mu się objawił na drodze do Damaszku. Dzięki temu poznaniu wiedział, że jest zbawiony i usprawiedliwiony z łaski, a nie przez Prawo. To objawienie stanowiło fundament jego służby w Kościele Jezusa Chrystusa. Na nim opierał się bezbłędnie, gdyż wiedział, że Duch Święty go prowadzi. Otwarcie o tym mówił w swoich listach – „Przybyłem tu zgodnie z objawieniem i przedstawiłem wszystkim Ewangelię, którą głoszę wśród pogan – na osobności zaś tym, którzy cieszą się uznaniem – aby nie okazało się przypadkiem, że biegnę lub biegłem na próżno” (Ga 2:2). W tym samym rozdziale wypomniał Piotrowi obłudę w jego postępowaniu. Gdyby Piotr był fundamentem Kościoła, nie mógłby tak postępować, bo jakim to byłoby świadectwem dla tych, którzy są jego członkami?
To właśnie Chrystus, nikt inny, był skałą dla Izraelitów, gdy wędrowali do Ziemi Obiecanej. Paweł złożył wyraźne świadectwo o tym, że oni „wszyscy pili ten sam duchowy napój. Pili przecież z towarzyszącej im duchowej skały. Tą skałą zaś był Chrystus” (1 Kor 10:4)Wiemy też, że „fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego niż ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus” (1 Kor 3:11)
Dlatego Pan Jezus pragnie objawić Siebie każdemu grzesznikowi, gdyż On jest jedyną drogą do Ojca. I na tej Skale, dzięki prawdzie objawionej przez Boga Ojca, możemy pewnie budować swoje życie. Wiemy też, że poznanie Boga i Chrystusa jedynie przez lekturę Biblii nie wystarczy, lecz że musimy Ojca zobaczyć osobiście, aby móc powiedzieć wraz z Filipem: Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy" (Jn 14:8).
Henryk Hukisz  

Tuesday, August 15, 2023

Jarzmo Chrystusowe

Być może nasze życie z Jezusem bardziej kojarzy nam się ze słowami piosenki Z Chrystusem idziemy przez świat śpiewając”, niż z nałożeniem na siebie jakichś obowiązków. Słowa tej piosenki brzmią sympatycznie, lecz biblijna prawda, płynąca ze słów Chrystusa, ukazuje nam inny obraz - Weźcie na siebie Moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla waszych dusz. Jarzmo Moje bowiem jest miłe, a Moje brzemię lekkie (Mt 11:29,30)Niestety, dziś bardziej popularne są wezwania wielu nauczycieli w kościołach zachęcające do życia lekkiego i radosnego, bez żadnych ciężarów i obowiązków.

O jakim jarzmie i brzemieniu mówił Pan Jezus? Uważam, że każdy chrześcijanin, czyli prawdziwy naśladowca Pana Jezusa, powinien zadać sobie podstawowe pytanie: Na czym polega wzięcie na siebie jarzma, które jest miłe i lekkie? Bez odpowiedzi na to pytanie nie można w pełni pojąć, na czym polega prawdziwe naśladowanie Chrystusa, jako Pana i Zbawiciela.

Pięćdziesiąt dziewięć lat temu, a był to ciepły sierpniowy wieczór, nabożeństwo ewangelizacyjne na obozie młodzieżowym w Olsztynie dobiegało końca. Kiedy jego uczestnicy już się rozchodzili, poczułem jakiś niedosyt. Wiedziałem, że muszę podjąć osobistą decyzję, dlatego zwróciłem się do prowadzących to spotkanie, aby pomodlili się ze mną. W sercu miałem bowiem głębokie postanowienie, aby odpowiedzieć na wezwanie Jezusa, jakie usłyszałem tego wieczoru z ust kaznodzieiPrzyjdźcie do Mnie wszyscy utrudzeni i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie (Mt 11:28).

I tak się zaczęła moja największa i najwspanialsza historia całego życia – narodziłem się na nowo. Stałem się lekki i wolny. Następnego dnia - tego nie zapomnę do końca mojego życia - największym pragnieniem, jakie wypełniło moje serce, było czytanie Nowego Testamentu. Jak spragniony człowiek ściska mocno w swoich dłoniach kubek z wodą, chwyciłem moją Biblię i zanurzyłem się w Listach Apostoła Pawła. Największą radością było to, że wszyscy obozowicze wyszli na wycieczkę za miasto i na podwórku przy ul. Warmińskiej była cisza. Jej potrzebowałem w tym momencie najbardziej.

Miałem ze sobą Nowy Testament, ten sam, który czytałem codziennie od wielu lat. Robiłem to, bo tak mnie nauczono w domu już w dzieciństwie, lecz teraz było to zupełnie co innego – chciałem dowiedzieć się jak najwięcej, na czym polega to nowe życie z Jezusem. Zapamiętałem wszystkie rady, jakich mi udzielono poprzedniego wieczora, gdy po modlitwie składano mi życzenia jak na urodzinach. Powiedziano mi, że rozpoczynam nowe życie, że Jezus jest najważniejszy i Jego mam słuchać, no i że On będzie ze mną już zawsze. Nic lepszego nie mogło się stać w życiu siedemnastolatka, przed którym rozciągała się perspektywa wspaniałego życia.

Dzisiaj, gdy patrzę na tamto przeżycie z perspektywy ponad półwiecza, to bardzo się cieszę, że właśnie tego wezwania posłuchałem. Te słowa, jakby wyryte na granitowej płycie, nigdy nie zatarły się w sytuacjach, gdy musiałem zatrzymać się, aby się upewnić, że idę we właściwym kierunku. Takie chwile spotykają każdego z nas, gdy musimy przystanąć, aby przypomnieć sobie, kim jesteśmy i dokąd idziemy. Najważniejsze w takiej chwili jest to, że widzimy wyraźnie Tego, który jest z nami. On powiedział bardzo wyraźnie: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do końca świata” (Mt 28:20).

Gdybyśmy nie znali całej Ewangelii od początku i przeczytali jedynie tę obietnicą Pana Jezusa, to moglibyśmy ją odebrać niewłaściwie. Moglibyśmy oczekiwać, że Chrystus będzie z nami wszędzie tam, dokąd my się udajemy. Moglibyśmy liczyć na Jego obecność tam, dokąd chcielibyśmy pójść, a On miałby inny plan. Musimy jednak zgodzić się z tym, że w rzeczywistości On jest Tym, który nas prowadzi, a my powinniśmy posłusznie za Nim podążać, dokądkolwiek On idzie. On jest Tym, który wyznacza nam zadania do wykonania i tempo osiągania wyznaczonych nam celów. On jest naszym Panem, a my Jego sługami, jeśli nawet nazwał nas Swoimi przyjaciółmi. Warto jest zawsze pamiętać o warunku, jaki musimy spełnić, aby zostać przyjacielem Pana Jezusa: Wy jesteście Moimi przyjaciółmi, jeśli czynicie to, co Ja wam przykazuję” (Jn 15:14).

Pan Jezus na początku Swojej ziemskiej służby spotkał siedzącego przy drodze Mateusza, którego zajęciem było pobieranie cła. Zauważmy, że to nie Jezus został z celnikiem, aby zapewnić mu Swoją obecnością powodzenie i ochronę, lecz wezwał go do pójścia za sobą, mówiąc: Pójdź za mną”, dlatego Mateusz „wstał i poszedł za Nim” (Mt 9:9). Od tego momentu życie tego celnika zmieniło się tak radykalnie, że już sam nie decydował o tym, gdzie ma siedzieć i czy wogóle ma iść dokądkolwiek. Poszedł za Jezusem wszędzie tam, dokąd On szedł, nie pytając o kierunek i sensowność pójścia. Można by obrazowo powiedzieć, że w momencie spotkania się z Jezusem, Mateusz „włożył swoją głowę w drugi otwór jarzma” i zdał się zupełnie na to, dokąd idzie Ten, który to jarzmo już ma na sobie.

Oto inny przykład, kiedy Chrystus udał się nad jezioro Genezaret i zobaczył kilku rybaków usiłujących złowić cokolwiek, aby móc nakarmić swoje rodziny. To była trudna noc, gdyż ciężko pracując przy sieciach, za każdym razem wyciągali je puste. Do łodzi Szymona, który zrezygnowany dobił do brzegu, wszedł Jezus, o którym mówiono „syn cieśli”, i powiedział: „Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów k 5:4). Znamy dobrze przebieg tego zdarzenia i pamiętamy słowa, jakimi później ten doświadczony rybak wyprosił Jezusa ze swojej łodzi, gdy na Jego słowo wyciągnęli tyle ryb, że dwie łodzie zanurzały się pod ich ciężarem. To było tak głębokie przeżycie dla Szymona, że porzucił sieci i poszedł za Jezusem, który mu powiedział: Nie bój się, odtąd będziesz łowił ludzi (w. 10). Widzimy znów wyraźnie, że Jezus jest Tym, który wyznacza zadania i kierunek życia, nawet zmienia imię, odpowiednio do nowego przeznaczenia – Szymon, od tej chwili stał się Piotrem.

Jezus pod koniec Swego życia na ziemi, już po zmartwychwstaniu, spotkał się ze Swoimi uczniami znów nad brzegiem jeziora Genezaret, nazwane również Tyberiadzkie, aby przy śniadaniu porozmawiać z Piotrem. Z pewnością Szymon Piotr pamiętał słowa, którymi wcześniej Jezus określił SiebieJa jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz oddaje swoje życie za owce (Jn 10:11). Teraz zrozumiał, że gdy mówił o swojej śmierci, to miał na uwadze naprawdę śmierć, a nie jakieś jej obrazowe znaczenie. Gdy więc Jezus zapytał go trzykrotnie Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie bardziej niż ci? (Jn 21:15), Piotr wiedział, że jego życie jest już całkowicie w rękach Tego, który może wszystko, nie tylko wskazać na miejsce, gdzie „ryby biorą”, ale poprowadzić go przez całe życie i nadać mu właściwy sens.

Piotr z góry przystał na warunki, jakie zostaną mu wyznaczone, bez wstępnego uzgadniania. Innymi słowy, Piotr zgodził się ze wszystkim, co Jezus, jego Pan wyznaczy mu w przyszłości, nawet to, jak ma umrzeć. Tę bardzo osobistą rozmowę z Piotrem Jezus zakończył słowami: Zapewniam, zapewniam cię, kiedy byłeś młodszy, przepasywałeś się sam i chodziłeś, dokąd chciałeś. Gdy jednak się zestarzejesz, wyciągniesz swoje ręce i ktoś inny cię przepasze, i poprowadzi, dokąd nie chcesz. To zaś powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A gdy to powiedział, oznajmił: Pójdź za Mną!” (Jn 21:18,19). Wcale nie chodziło o to, że na starość Piotr będzie musiał korzystać z pomocy opiekuna, lecz że będzie do końca posłusznie szedł tam, dokąd zaprowadzi go Ten, którego jarzmo przyjął w chwili, gdy zdecydował się pójść za Jezusem, czyniąc Go swoim Panem i Mistrzem.

Piotr w swoich listach zachęca teraz nas do poddania się całkowicie Panu Jezusowi, bez względu na to, przez co będziemy musieli przechodzić. Zapewnia nas, że Pan Jezus już przez to przechodził, więc jest w stanie teraz pomóc każdemu, kto przyjął Jego jarzmo. Nasze życie z Jezusem nie polega na wciąganiu Go w nasze sprawy, lecz przyjęciu Jego stylu i sposobu życia. Apostoł Piotr pod koniec swego życia zachęca czytelników listów: To przecież jest waszym powołaniem, bo i Chrystus cierpiał za was, i pozostawił wam wzór, abyście poszli w Jego ślady (1 Ptr 2:21).

Jarzmo Jezusa to bardzo skuteczna pomoc, aby zapewnić sobie Jego obecność. Polega to na tym, że my idziemy tam, dokąd On nas prowadzi, a nie odwrotnie.

Henryk Hukisz

Friday, August 4, 2023

Odczulanie

Odczulanie, to proces, w ramach którego pacjent z alergią otrzymuje zastrzyki zawierające coraz większą ilość substancji, na którą jest uczulony. Dzięki temu organizm z czasem przyzwyczaja się do obcej substancji i już na nią nie reaguje.

Niestety, to samo znieczulenie może wystąpić w życiu duchowym. Ludzie powołani, by być świętym i wybranym ludem Bożym, stopniowo stają się obojętni na trujące skutki grzechu. W historii narodu wybranego widzimy, że upadli tak nisko, że już im nie przeszkadzało nawet palenie małych dzieci, jako ofiary składane bożkom.

Około 600 lat przed narodzeniem się Chrystusa, Bóg powołał jednego z większych proroków, któremu wyznaczył bardzo niewdzięczną rolę przywołania narodu wybranego do zawrócenia z drogi odstępstwa. Bałwochwalstwo i jego powszechność, w tym najbardziej makabryczne grzechy Judy, jak składanie ofiar z dzieci, stanowiły sedno ostrych oskarżeń Jeremiasza. Winni byli zarówno chciwi kapłani - „każdy jest żądny zysku; od proroka do kapłana każdy oszukuje” (Jr 8:10b), jak i nierozumni pasterze - „ponieważ pasterze byli nierozumni, nie szukali PANA. Dlatego im się nie powiodło, a cała ich trzoda uległa rozproszeniu” (Jr 10:21).  

Życie rodzinne było świadectwem zupełnego odstępstwa od Bożych przykazań - „Synowie zbierają drewno, ojcowie rozpalają ogień, kobiety natomiast ugniatają ciasto, by zrobić placki ofiarne dla królowej niebios i wylewać ofiarę płynną obcym bogom, by robić Mi na przekór” (Jr 7:18). Żydzi wkrótce zobaczą, jak ich ojczyzna, będąca dotychczas Ziemią Obiecaną opływająca „mlekiem i miodem”, stanie się pustynią. Jednak nawet słuchając oskarżenia proroka, ludzie pozostawali całkowicie obojętni na Boże przesłanie o nadchodzącym nieszczęściu - „Nawet bocian na niebie zna swą odpowiednią porę. Synogarlica, jaskółka i żuraw przestrzegają czasu swego przylotu. Mój lud natomiast nie zna prawa PANA” (Jr 8:7).

Ktoś powiedział, że największym problemem z grzechem jest to, że grzeszenie jest przyjemne. Już na samym początku historii ludzkości Ewa, będąc kuszona, zauważyła, „że drzewo ma owoce dobre do jedzenia, że jest rozkoszą dla oczu i wzbudza pożądanie, bo daje możliwość poznania” (Rdz 3:6). Kilka tysięcy lat później Boży naród oswoił się z grzechem tak bardzo, że nie słuchał ostrzeżeń proroka. Przywódcy zamiast posłuszeństwa, „starali się zaradzić klęsce Córy Mojego ludu, mówiąc beztrosko: Pokój! Pokój! – Lecz nie ma pokoju” (Jr 8:11). Nic dziwnego, że w narodzie upadła wszelka nadzieja na wybawienie. Ludzi ogarnęła czarna wizja - „Dlaczego my jeszcze siedzimy? Zgromadźcie się i wejdźmy do umocnionych miasta i tam zgińmy! Ponieważ PAN, nasz Bóg, wydał nas na zagładę, napoił nas zatrutą wodą, gdyż zgrzeszyliśmy przeciwko PANU” (Jr 8:14).

Pomimo upływu kolejnych paru tysiącleci, Bóg nadal ostrzega - „Duch zaś wyraźnie mówi, że w czasach ostatecznych niektórzy odejdą od wiary, dając posłuch zwodniczym duchom i naukom demonów, zwodzeni przez kłamców, którzy pozwolili wypalić własne sumienie” (1 Tm 4:1). Wszelkie inne nauki, niepochodzące z Bożego źródła, jakim jest Biblia, są zwodnicze i demoniczne, lecz tego nie chcą dziś przyjąć całe rzeszy chrześcijan, którzy oswoili się z wieloma grzechami. Dlatego apostoł Paweł ostrzega Tymoteusza, swego wiernego naśladowcę: „To zaś wiedz, że w dniach ostatecznych nadejdą czasy trudne. Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi na pieniądze, aroganccy, pyszni, bluźnierczy, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, bezbożni, nieczuli, bezlitośni, rzucający oszczerstwa, nieopanowani, gwałtowni, niemiłujący dobra, zdrajcy, lekkomyślni, nadęci, kochający bardziej przyjemności niż Boga, udający pobożność, ale odrzucający jej moc” (2 Tm 3:1-5). Niestety, nadal wielu współczesnych nauczycieli, zamiast wzywać ludzi do zawrócenia ze złej drogi, woli mówić beztrosko „Pokój! Pokój!” (Jr 8:11).

Najczęściej słyszymy dziś, że to już takie czasy, że większość tak postępuje. Pragnę przywołać słowa z wpisu, jaki zamieściłem kilka lat temu na moim blogu pod tytułem „Filozoficzne zwiedzenie”, w którym starałem się wskazać na niebezpieczeństwo odejścia od biblijnego nauczania na temat rodziny i małżeństwa - „Rozwój technologii i edukacji, co samo w sobie jest zjawiskiem pozytywnym, spowodował wyzwolenie się od dotychczasowych form zwyczajowych i kulturalnych. Feminizm, równość praw każdej grupy społecznej, mające pozytywne oddziaływanie na zjawiska społeczne i zawodowe, doprowadziły do zaniechania pielęgnowania zachowań wynikających z tradycji biblijnej. Szczególnie w małżeństwie i rodzinie, nauka apostolska na temat różnicy w pojmowaniu ról została zastąpiona ideologią postmodernistyczną. Ponieważ małżeństwo, jako podstawowa relacja pomiędzy mężczyzną i kobietą, często nie spełniało pokładanych w nim oczekiwań, sugeruje się, że należy zastąpić go inną formą, jak „kohabitacja”, czyli wspólne mieszkanie, partnerstwo lub związki jednopłciowe”.

Przez trzy i pół tysiąclecia ludzkość przeszła wiele zmian cywilizacyjnych. Zmieniły się zwyczaje i formy społeczne, lecz nadal rodzina jest odpowiedzialna za wychowanie i przygotowanie do życia kolejnego pokolenia. Dlatego Bóg polecił Mojżeszowi, aby nakazał każdemu Izraelicie: „Będziesz miłował PANA, twego Boga, z całego swego serca i z całej swojej duszy i z całej swojej siły. Niechaj pozostaną te słowa, które Ja dziś tobie nakazuję, w twoim sercu. Będziesz powtarzał je swoim synom i będziesz mówił o nich, przebywając w domu, idąc drogą, kładąc się spać i wstając” (Pwt 6:4-7).

Słowo Boga jest najlepszym lekarstwem i antidotum na powszechność grzechu. Nie ma innego lekarstwa. Jeśli ktoś mówi tylko o miłości Bożej, bez ostrzeżenia o skutkach pozostania w grzechu, to „od takich ludzi trzymaj się z daleka” (2 Tm 3:5), radzi apostoł Paweł. Jedynie Słowo Boże jest w stanie ochronić nas przed znieczuleniem na grzech pojawiający się pod różnymi postaciami.

Henryk Hukisz