Monday, August 26, 2019

Męski mężczyzna

Chcę poruszyć dość drażliwy temat, kim są prawdziwi mężczyzni. Niestety, we współczesnym liberalnym społeczeństwie, są postrzegani jako istoty dominujące.  Powstało nawet pojęcie „toksyczna męskość”, która polega na byciu brutalnym, grubiańskim i pozbawionym dodatnich uczuć. Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne (APA), postanowiło przeciwdziałać negatywnym skutkom tak pojętej formy męskości i opublikowało zestaw porad dla psychoterapeutów, stwierdzając, że „Tradycyjna męskość – naznaczona stoicyzmem, konkurencją, dominacją i agresją – jest, ogólnie rzecz biorąc, szkodliwa”

Nie zamierzam w tym rozważaniu odnosić się szerzej do tego tematu, chociaż w sieci i mediach jest sporo materiałów i uważam, że należałoby się do nich również ustosunkować. Mam jedynie zamiar odnieść się do kwestii męskości, jaka wynika z faktu, że Bóg stwarzając człowieka, stworzył go „jako mężczyznę”, obdarzając go wyjątkową tożsamością. Wyjątkową, nie znaczy szczególną, lecz inną od kobiecej, i przez to, niepowtarzalną i niezbywalną. Tej tożsamości musimy, jako mężczyźni bronić, kultywować i stawać się przydatnymi w Bożym Królestwie, zgodnie z zamierzeniem naszego Stwórcy.

Ten teks powstał pod wpływem kazania, jakiego wysłuchałem z ogromnym zainteresowaniem, oraz chęcią podzielenia się kilkoma spostrzeżeniami w odniesieniu do współczesnych trendów, jakie obserwuję w naszej wspólnocie wyznaniowej. Kazanie wygłosił mój ulubiony, już były, kaznodzieja i pastor Time Square Church w Nowym Jorku, kościoła, który stworzył Dawid Wilkerson. Carter Conlon jest wspaniałym kontynuatorem swego poprzednika, którego znamy i lubimy w Polsce z racji popularnej książki „Krzyż i sztylet” jak i osobistych wizyt w naszym kraju. W końcu tego rozważania znajduje się link, z którego można skorzystać, aby osobiście wysłuchać wspomnianego kazania z dnia 16 czerwca 2019 roku. Polecam je wszystkim znającym język angielski, a szczególnie liderom naszej wspólnoty.

Skoro Bóg postanowił, aby człowiek zaistniał zarówno jako płeć męska, jak i żeńska, miał w tym Swój mądry plan oraz przeznaczenie. Zgodnie z cechami, nie tylko zewnętrznymi, lecz przede wszystkim wewnętrznymi, Stwórca przeznaczył mężczyznę do określonych z góry zadań i oczekuje, aby każdy mężczyzna był mężczyzną. Podobnie jest w sytuacji kobiet, lecz o tym będzie w odrębnym rozważaniu.

Takiego mężczyznę, jakiego chce mieć Bóg, możemy obserwować na przykładzie Dawida, o którym Paweł mówił, adresując te słowa do pobożnych Żydów w Antiochii Pizydyjskiej. Bóg dał o nim świadectwo: „Znalazłem Dawida, syna Jessego, człowieka według Mego serca, który we wszystkim wypełnił Moją wolę” (Dz.Ap. 13:22). Warto jest więc przyjrzeć się postawie tego męża, w jaki sposób zademonstrował, że jest mężczyzną. 

Jak wiadomo, Biblia przedstawia nam Bożych bohaterów takimi, jakimi na prawdę byli. Dawid, powołany na króla Izraela już we wczesnej młodości, dość długo musiał czekać na możliwość, aby zasiąść na królewskim tronie. Biblijne księgi relacjonują nam w dość szczegółowy sposób sukcesy i porażki tego prawdziwego mężczyzny. Teraz chcę odwołać się do momentu szczególnie przykrego, gdy Dawid, Boży pomazaniec znalazł się w sytuacji, w której musiał szukać schronienia u swoich największych wrogów, u Filistynów. Aż trudno jest sobie wyobrazić, że jest to ten sam człowiek, który wyposażony w procę i kilka kamieni stanął na przeciw potężnego Goliata, który lżył Izraela i jego Boga. Dawid, doświadczony Bożym zwycięstwem, jakiego doznawał, gdy walczył z dzikimi zwierzętami, pomimo pogardy ze strony olbrzyma, wyznał: „wychodzę do ciebie w imieniu PANA Zastępów, Boga wojsk izraelskich, które lżyłeś. Dzisiaj PAN wyda cię w moje ręce, a ja cię pokonam...” (1 Sam. 17:45)

Po jakimś czasie, gdy Dawid był już zmęczony ciągłym uciekaniem przed Saulem, który wściekle go ścigał, poszukał schronienia w Gad, mieście, z którego pochodził pokonany Goliat. Myślę, że u źródła takiej decyzji leżały niezrozumiałe dla nas dziś powody, może zwykła ludzka słabość. Taka postawa może być dla nas przestrogą, abyśmy nie spoufalali się zbytnio z tym światem, który jest w stanie wojny z Bogiem i każdy kompromis z naszej strony może doprowadzić do podobnej sytuacji, w jakiej znalazł się Dawid. Zwróćmy uwagę na moment, gdy Dawid w przyjaznym nastawieniu do króla Filistynów Kisza, był gotowy razem z nim walczyć z Izraelem, bądź co bądź, Bożym narodem. Ta sytuacja wywołała zdziwienie u Filistynów, którzy pytali: „Co tu robią ci Hebrajczycy?” (1 Sam. 29:3). Skutek takiej postawy Dawida i jego wojowników był taki, że miasto Siklag, w jakim zamieszkali, zostało zdobyte przez Amalekitów, spalone a rodziny i dobytek porwani. 

Dawid, wytrawny w boju i w doświadczeniach mężczyzna, razem ze swoimi wojennymi towarzyszami, płakali „dopóki nie zabrakło im sił” (1 Sam. 30:4). Musiało to być bardzo bolesne doświadczenie. Lecz Dawid, będąc prawdziwym mężczyzną, szukał pomocy u swego Stwórcy. Gdy nawet jego współtowarzysze niedoli zamierzali go zabić, „został umocniony przez Pana, swojego Boga” (w. 6). Boży mężczyzna, nawet jeśli znajdzie się w sytuacji, „ponad to, co może znieść”, gdy szuka Boga, to wie, że On „da sposób wyjścia, abyście mogli wytrwać” (1 Kor. 10:13). Mąż Boży jest pewien tego, że zawsze może liczyć na swego Stworzyciela. Dawid poprosił o efod, który kojarzył się z modlitwą do Boga. Wówczas odważył się prosić: „Czy powinienem ścigać tę bandę? Czy ją dogonię?” Odpowiedź była szybka - „Ścigaj. Na pewno ją dogonisz, a porwanym przyniesiesz ratunek” (w. 8).

Dziś Bóg szuka mężczyzn, którzy są mężczyznami według serca Bożego. Pamiętajmy, że gdy człowiek został stworzony, Bóg uczynił mężczyznę, aby zawsze był mężczyzną. Historia Izraela, a obecnie dwa tysiąclecia historii Kościoła, ukazują nam wielką prawdę, że Bóg nadal potrzebuje mężczyzn, którym wyznaczył określone zadanie, do którego wyposażył ich w odpowiednie geny, aby byli przywódcami. Nie na darmo mężczyzna został wyposażony w testosteron, aby był mężczyzną. Kobiety Bóg uzdolnił, aby były matkami i nikt im tej roli nie odbiera i nie próbuje przypisywać tego zadania mężczyznom. Tylko mężczyźni mogą stać się ojcami i w tej roli nikt inny ich nie zastąpi. Tak samo jest w Kościele.

Niech nie zwodzą nas współcześni doktorzy teologii, zbudowanej na świeckich ideologiach zrównania płci, którzy twierdzą, że „Paweł nie zabroniłby dzisiaj kobietom uczyć. Niech uczą ci, którzy są zdolni do nauczania” i dlatego dzisiaj inaczej by zapisał polecenie w 1 Tym. 2:12. Nic bardziej zwodniczego, gdyż w Bożym Królestwie nauczają ci, którzy są powołani przez Boga. Czytamy w Biblii, że Chrystus „uczynił „pasterzami i nauczycielami” (Efez. 4:11), a nie ci którzy sami siebie za takich uważają. Oby nie wystąpiła sytuacja, jaka istniała za czasów proroka Jeremiasza, gdy występowało wielu proroków, których nie posłał Pan (Jer. 14:14). Z niepokojem słyszę, jak coraz częściej wyznacza się kobiety do służb w kościele, które przez dwa tysiące lat wykonywali powołani przez Głowę Kościoła mężczyźni, zgodnie z odwiecznym Bożym zamysłem, do realizacji którego, Bóg stworzył mężczyznę.

Oczywiście, kobiety też mają wiele możliwości usługiwania zgodnie z Bożym powołaniem. W Kościele jest tak wiele pracy, do której ciągle brakuje ludzi. Pan Jezus powiedział: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, aby wysłał robotników na swoje żniwo” (Mat.9:37,38). Lecz musimy pamiętać, że Pan, który sam powołuje, wie najlepiej kto do jakiej służby został stworzony i potrafi wykonać ją jak najlepiej.

Jest to dość szeroki temat, aby w całości poruszyć w jednym rozważaniu. O tym pisałem w poprzednich wpisach tego bloga, i nadal będę pisać. Dlatego polecam wspomniane już kazanie pastora Cartera Colnela, do którego link znajduje się TUTAJ. Z pewnością, jeśli znasz język angielski, znajdziesz tam odpowiedź na wiele pytań, które być może wywołałem tym tekstem.

Henryk Hukisz

Saturday, August 24, 2019

Rodzina w potrzasku


Trzydzieści dwa lata temu Bóg położył mi na serce kwestię zajęcia się małżeństwem i rodziną w naszej wspólnocie wyznaniowej, gdyż ta służba była zaniedbana. 

Duszpasterstwo rodzin, jakie stworzyłem, obejmowało zarówno nauczanie, jak i organizowanie poradnictwa małżeńskiego i rodzinnego. Tak powstała „Misja Chrześcijańska Rodzina”, której dyrektorem stałem się oficjalnie w maju 1991 roku.

Zdaję sobie sprawę, że nowe pokolenie, które stanowi statystyczną większość naszego kościoła, nie zna tych faktów. Widzę również ogromną potrzebę zajęcia się ponownie tą, tak bardzo ważną służbą, dla dobra naszej społeczności. Po powrocie ze Stanów do Polski zauważyłem, że praktycznie niewiele dzieje się w tym zakresie. Dochodzą mnie różne uwagi i pytania o to, co stało się z duszpasterstwem rodzin, i czy zamierzam zająć się tą służbą.

Nie wiem jeszcze, czy jest to ponowne powołanie z góry, czy jedynie potrzeba zwrócenia uwagi na to, jak wielkie znaczenie dla naszego życia i duchowego rozwoju ma małżeństwo i rodzina. Jak na razie, postanawiam częściej pisać i mówić na ten temat. Wpierw chcę poświęcić uwagę ogólnej ocenie stanu zajmowania się kwestią rodziny. Myślę, że tytuł „Rodzina w potrzasku” oddaje właściwie stan, w jakim znajdują się obecnie rodziny i małżeństwa.

Potrzask, to pułapka, tak sprytnie zastawiona, że ofiara dopiero po jakimś czasie orientuje się, że już nie ma wyjścia. Rysuje się w mojej pamięci obraz jaki zapamiętałem oglądając film o poławiaczach krabów w oceanie. Aby je złowić, zastawia się odpowiednio zbudowane klatki, do których wkłada się smaczne kąski ulubionych przez kraby ryb. Zapach przynęty powoduje, że kraby same wchodzą do klatek i rozkoszują się jakiś czas smakołykiem, nie wiedząc, że nie ma już powrotu na wolność. Klatki zostają wyciągnięte na pokład kutra i po pewnym czasie nogi tych ofiar znajdują się na talerzach osób, które przepadają za daniami z owoców morza.

Bildad w rozmowie z Hiobem charakteryzuje człowieka, który szamocze się, ponieważ stracił nadzieję życia. „Jego pewny krok zostanie zachwiany i potknie się o własne plany, bo jego nogi uwikłały go w sieci i chodzi między sidłami. Pętla chwyciła go za stopę i mocno trzyma go potrzask, zasadzka na niego ukryta w ziemi, a pułapka na jego drodze. Ze wszystkich stron ogarnia go strach i paraliżuje mu nogi” (Hiob 18:7-11). Co to ma wspólnego z małżeństwem i rodziną? A no, wiele, gdyż codziennie szamoczemy się szukając rozwiązań problemów, z jakimi spotykamy się w naszych rodzinach. Dookoła nas znajdują się ludzie, którzy chętnie służą radą, posługując się własnym doświadczeniem, lub wyczytanym w książkach. Co w tym złego? 

Już w Starym Testamencie Bóg przez Mojżesza ostrzegał Swój naród - Wystrzegaj się zawierania przymierza z mieszkańcami ziemi, do której wejdziesz, aby nie stało się to dla ciebie pułapką” (2Moj. 34:12). później mądry Salomon, chociaż sam niezbyt przywiązywał wagę do dawanych rad, jednak słusznie ostrzegał przed zbytnim przywiązywaniem się do ludzi niepobożnych -  „Abyś nie przywykł do jego dróg i nie zastawiał pułapki na swoje życie” (Prz.Sal 22:25)

Treść mojego bloga skierowana jest przede wszystkim do ludzi wierzących w Boga, nie tradycyjnie, lecz świadomie wybierających Boże zasady życia i standardy moralne, jakie znajdujemy w Biblii. Dlatego jest rzeczą oczywistą, że Królestwo Boże, do którego należą osoby narodzone z na nowo, nie jest z tego świata. Jezus jest Królem w Swoim Królestwie i On jasno oznajmił - „Moje Królestwo nie jest z tego świata” (Jan 18:36). Dlatego wszyscy obywatele tego Królestwa kierują się w swoim życiu Bożymi zasadami. A te zasady odnośnie małżeństwa i rodziny są zupełnie inne, niż oferuje ten świat. 

Pozwólcie, że pokrótce przypomnę podstawową zasadę, na jakiej Bóg powołał małżeństwo, które staje się zalążkiem nowej rodziny. 

Pierwsza zasada brzmi: „I Bóg stworzył człowieka na swój obraz, stworzył go na obraz Boży, stworzył ich jako mężczyznę i kobietę” (1 Moj. 1:27)
W książce „Historia małżeństwa” (John & Lisa Bevere) przeczytałem, że Zarówno mężczyźni, jak i kobiety noszą obraz, który odzwierciedla naturę Boga. Mężczyzna i kobieta różnią się, ale są równie ważni w odzwierciedlaniu natury Bożej na ziemi. Mąż i żona to role. Są to szczególne role i Biblia opisuje, z czym są związane, ale te role nie są naszą tożsamością. Nasza tożsamość jest związana z naszym pierwotnym wzorem. Zostaliśmy stworzeni jako nosiciele Bożego podobieństwa na ziemi. Grzech zaprzepaścił ten zamiar, ale ofiara Chrystusa przywróciła go.

Dzięki łasce zbawienia, została nam przywrócona tożsamość, jaką nadał nam Stwórca. Uważam, że tej fundamentalnej zasady nie wolno odrzucać, ani zamieniać na współcześnie propagowane ideologie humanistyczne. Zwracam szczególnie uwagę na uparte dążenie do zrównania płci. Powszechna idea równości szerzona przez środowiska feministyczne jest pogwałceniem Bożej zasady różnicy płci, różnicy pomiędzy tożsamością mężczyzny i kobiety.

Apostoł Paweł w bardzo ważnym liście na temat Kościoła oraz małżeństwa i rodziny budowanej na fundamencie prawd objawionych przez Kościół, ostrzega przez zasadzkami. Pisze wyraźnie abyśmy już nie byli małymi dziećmi, niesionymi falami i powiewem wiatru jakiejkolwiek nauki, którą chytrze posługują się ludzie, zwodząc na manowce. Trwając zaś w prawdziwej miłości, wzrastajmy pod każdym względem ku Temu, który jest Głową, Chrystusem” (Efez. 4:14-15). Podkreślony zwrot w oryginale brzmi „μεθοδειαν” [metodeian] oznacza „zejście z trasy, przejście obok, oszustwo” i występuje tylko jeszcze raz w znaczeniu „zasadzki” w wersecie: Przywdziejcie pełną zbroję Bożą, abyście mogli stawić czoła zasadzkom diabła” (Efez. 6:11).

Zadaniem Kościoła jest zapewnienie jego członkom ochrony przed wszelkimi diabelskimi zasadzkami. Jedną z nich jest powszechna akceptacja feministycznej idei zrównania płci. Natomiast przywódcy kościoła, starsi, nauczyciele, powołani przez Boga do „uzdalniania świętych do wykonywania dzieła służby, do budowania Ciała Chrystusa” (Efez. 4:12), muszą stanąć na wysokości powierzonego im zadania. To zadanie wymaga postawy zachowania „wiernej wykładni nauki, aby był zdolny także podnosić na duchu przez zdrowe nauczanie i zawstydzać tych, którzy się sprzeciwiają” (Tyt. 1:9)

Z przerażeniem natomiast obserwuję przywódców kościoła, którzy ogłaszają, że po upływie dwóch tysięcy lat istnienia kościoła, teraz będą powoływać kobiety do służby nauczania w kościele. Co to ma wspólnego z małżeństwem? Wiele, bo jeśli odejdzie się od zdrowej nauki biblijnej na temat różnicy pomiędzy mężczyzną i kobietą i zgodnym z tym przeznaczeniem do służby, to następnym krokiem będzie uznanie małżeństw jednopłciowych. 

Rodzina jest w potrzasku. Niestety ludzie poświęcają więcej czasu zachowaniu wymierających pewnych gatunków fauny, natomiast nic nie robią, aby zachować ustanowiony przez Boga porządek stworzenia, w którym jasno określoną rolę spełnia małżeństwo i rodzina. Jeśli z naszego życia zniknie biblijna rodzina, którą tworzą, jeden mężczyzna i jedna kobieta w przeciągu całego życia, to tak na prawdę zostaną zburzone fundamenty naszej egzystencji na ziemi.

Henryk Hukisz

Saturday, August 3, 2019

Stworzeni, do czego?

Wychowywałem się w czasach, gdy większość rzeczy w domu powstawała dzięki pracy własnych rąk. Ojciec, jako cieśla i stolarz w jednej osobie, robił podstawowe meble, mama tworzyła wspaniałe pokarmy na stół z produktów pochodzących z własnego ogródka, czy też gospodarstwa. Jako mały brzdąc, pamiętam jak zrobiłem mały pociąg składający się z lokomotywy i kilku wagoników. Kiedy przesuwałem go na podwórku, cieszyłem się, gdy małe kółka obracały się na swoich osiach. Młodzi dziś tego nie rozumieją, gdyż nie było wtedy klocków Lego. Później, już w latach szkolnych były wytwory bardziej skomplikowane. Wielką radość sprawiał szum w słuchawkach, gdy udało się zbudować radio kryształkowe. 

Dziś ludzie tworzą wiele rzeczy, które mają swoje określone cele. Jest rzeczą naturalną, że to co stworzymy lub kupimy, działa zgodnie ze swoim przeznaczeniem. Wiertarka służy do wiercenia, młotek do wbijania gwoździ, garnek do gotowania a nóż do krojenia. Ostatnio w moim samochodzie przestała działać klimatyzacja. Musiałem udać się do odpowiedniego serwisu, aby urządzenie naprawić, gdyż powinna służyć do określonego celu. Tak dzieje się w naszym życiu i jest to normalne. 

Lecz jak to jest z nami? Zostaliśmy przecież też stworzeni. Z pewnością nasz Stwórca miał określony cel, gdy w pewnym określonym momencie powiedział: „Uczyńmy człowieka na Nasz obraz i na Nasze podobieństwo” (1 Moj. 1:26)

Parę tysięcy lat później, gdy Bóg chciał przywrócić swój wybrany naród do świadomości, że uczynił ich również w określonym celu, przez proroka Izajasza przypominał im, że Jego działania są celowe. Pragnę odwołać się do dwóch wspaniałych fragmentów z księgi tego proroka - do 42 i 43 rozdziałów. 

Już w pierwszych zdaniach tego fragmentu Bóg wskazuje na Swego Sługę, który przyjdzie w pełni łagodnego Ducha i „nie złamie nadłamanej trzciny i nie zagasi gasnącego knotka” (Izaj. 42:3). Te słowa wypowiada Pan, „który stworzył niebo i je rozpostarł umocnił ziemię i pokrył ją roślinnością, który dał oddech ludziom, tchnienie tym, którzy chodzą po niej” (w. 5). Zarówno współcześni Izajaszowi czytelnicy tych słów, jak i my dzisiaj, możemy naocznie potwierdzić ich prawdziwość. Wiarą przyjmujemy, że „wszechświat został stworzony Słowem Boga, bo nie z tego, co widzialne, powstało to, co widzimy” (Hebr. 11:3) - konstatuje autor Listu do Hebrajczyków, czyli do  Żydów, do narodu, który celowo wybrał kiedyś Bóg w określonym celu.

Cel, do którego Bóg przeznaczył Swój naród, przypomina teraz Izajaszowi - „ukształtowałem cię i ustanowiłem przymierzem ludu, światłością narodów, abyś otwierał oczy niewidomym, uwięzionych wyprowadzał z zamknięcia, którzy przebywają w ciemnościach” (Izaj. 42:6,7). Ten cel, którym jest ukazanie ludziom na obliczu całej ziemi najwyższej chwały Boga, musi zostać osiągnięty. Do tego celu Bóg stworzył ten naród, dlatego Bóg stanowczo oświadczył: „Mojej chwały nie oddam nikomu, ani posągom należnego Mi uwielbienia” (w. 8)

Skoro Bóg widział, że niestety, ten naród nie dochował wierności w osiąganiu wyznaczonych celów, postanowił dokonać nowych rzeczy i „zanim się staną, już wam oznajmiam” (w. 9). Po tych słowach nagle z ust Izajasza wyrywa się wspaniała pieśń uwielbienia  (w. 10 - 13) - „Niech oddają chwałę Panu, niech głoszą Jego cześć na wyspach” (w. 12)

Bóg jest prawy. Jego sprawiedliwość domaga się wymierzenia sprawiedliwego sądu. Dlatego Bóg wylewa „żar Swojego gniewu i okropność wojny” (Izaj. 42:25). Lecz zaraz po tym wyroku, kieruje słowa pełne nadziei, gdyż Boży cel musi być osiągnięty. Bóg oczekuje totalnego uwielbienia od wszystkich, których stworzył. Dlatego oświadcza stanowczo: „Tak mówi Pan, który stworzył ciebie, Jakubie, i ukształtował cię, Izraelu. Nie bój się, bo cię odkupiłem, wezwałem po imieniu, należysz do Mnie!” (Izaj. 43:1). Następnie Bóg rysuje plan dalszego prowadzenia Swojego narodu, zapewniając; „Ja będę z tobą, nie zatopią cię rzeki. Gdy będziesz przechodził przez ogień, nie oparzysz się, i płomień cię nie spali” (w. 2). Co za wspaniała obietnica! Tak brzmi Boże zapewnienie, że On osiągnie Swój cel, bez względu na cokolwiek, co może wydarzyć się w życiu tego narodu.

W kolejnych słowach, skierowanych w pierwszym rzędzie do Izraela - „Ponieważ jesteś drogi w Moich oczach, masz wielką wartość i Ja cię kocham” (Izaj. 43:4), Bóg zapowiada zgromadzenie Jakuba - „Przyprowadź Moich synów z daleka i Moje córki z krańców ziemi” (w. 6a). A ponieważ naród wybrany był jedynie świadectwem Bożego zamiaru powołania znów do Siebie wszystkich, których stworzył, zapewnia teraz, że ma na uwadze „wszystkich nazwanych Moim imieniem, których stworzyłem dla swojej chwały, których ukształtowałem i uczyniłem” (w. 6b)

I chociaż „wszyscy zgrzeszyli i są pozbawieni chwały Boga” (Rzym. 3:23), i „zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobieństwo obrazu zniszczalnego człowieka, ptaków, czworonogów i płazów” (Rzym. 1:23), to Bóg „wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy stanęli przed Nim w miłości, święci i nieskazitelni” (Efez. 1:4).

Przypomnijmy sobie pierwszy cel, jaki Bóg przewidział dla nas ludzi, których stworzył „na Swój obraz, stworzył go na obraz Boży, stworzył ich jako mężczyznę i kobietę” (1 Moj. 1:27). I chociaż mogłoby się wydawać, na pierwszy pobieżny rzut oka, że Boży zamiar nie powiódł się, i Bóg musiał szukać jakiegoś wyjścia z trudnej sytuacji. Nie, przenigdy NIE! Apostoł Paweł pisze wyraźnie: „Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa ... w Nim przecież wybrał nas przed założeniem świata” (Efez. 1:3,4). Tak więc, zanim Bóg stworzył świat i wszystko, co go wypełnia, zanim ukształtował z prochu ziemi nas, na Swój obraz i podobieństwo, Jezus Chrystus Boży Syn został przeznaczony dla naszego wykupienia z niewoli grzechu. Dlatego też w wieczności, „każdy, którego imię jest zapisane od założenia świata  w księdze życia zabitego Baranka” (Obj. 13:8), upadnie wraz z starcami „przed Barankiem” (Obj. 5:8), aby wspólnie śpiewać: „Jesteś godny wziąć zwój i otworzyć jego pieczęcie, ponieważ zostałeś zabity i swoją krwią nabyłeś dla Boga ludzi z każdego plemienia, języka, ludu, narodu. I uczyniłeś ich dla naszego Boga królestwem i kapłanami, i będą królować na ziemi” (w. 9,10).

Bóg stworzył nas dla Siebie, abyśmy byli świadectwem Jego chwały. Stworzył nas w określonym celu i nikt i nic nie przeszkodzi w tym, abyśmy wraz z „miriadami miriad i tysiącami tysięcy” (Obj. 5:11), zaśpiewali: „Temu, który siedzi na tronie i Barankowi błogosławieństwo i cześć, i chwała, i moc na wieki wieków” (w. 13).

Do tego zostaliśmy stworzeni, do niczego innego. Pamiętajmy o tym zawsze.

Henryk Hukisz