Sunday, June 28, 2015

Parada grzechu

 Parady zwolenników LGBTQ przelewają się obecnie przez większość amerykańskich miast. Prawie że obowiązkiem dla wielu polityków i liderów przeróżnych organizacji jest uczestniczenie w tych wydarzeniach. Okazją do tej potężnej demonstracji stała się tragedia, jaka miała miejsce niedawno w Orlando na Florydzie. Zginęłi ludzie, dla mnie nie jest ważna ich seksualna orientacja, lecz niepokoi mnie fakt, że ta tragedia stała się znów okazją do masowej demonstracji patologii, jaka niszczy obecne społeczeństwa.

Nie tak dawno głośno było na temat umieszczania w niektórych stanach na południu USA flagi konfederatów obok flagi narodowej. Pojawiły się wówczas protesty, które doprowadziły do zakazu tego zwyczaju ponieważ pewien biały szaleniec umieścił w internecie swoją fotografią z tą flagą, zanim zamordował dziewięć osób modlących się w kościele zdominowanym przez afro-amerykanów. Flaga konfederatów znajdowała się zawsze poniżej flagi amerykańskiej. Natomiast po ogłoszeniu decyzji odnośnie uznania ślubów osób o homoseksualnej orientacji, na wielu masztach z flagą tego kraju zaczęły pojawiać się flagi z charakterystycznymi kolorami tęczy. I nikt nie protestuje w tej sytuacji.
Pisałem już niejednokrotnie na temat tzw. zwiazków partnerskich (linki zamieszczone są na końcu tego tekstu), gdyż Biblia odnosi się do tej kwesti zawsze jednoznacznie – są to zwiazki z natury zbudowane na grzesznej relacji. Bóg uczynił małżeństwo prawidłowym związkiem pomiędzy jednym mężczyzną i jedną kobietą, mającym trwać do końca życia jednego z małżonków. Celem tego związku jest budowanie zdrowej relacji międzyosobowej, oraz posiadanie potomstwa. Bóg, stwarzając człowieka, określił wyraźnie jeden z głównych celów, jaki wyznaczył dla rodzaju ludzkiego. Czytamy na samym początku Biblii, że „stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich. I błogosławił im Bóg, i rzekł do nich Bóg: Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię, i czyńcie ją sobie poddaną; panujcie nad rybami morskimi i nad ptactwem niebios, i nad wszelkimi zwierzętami, które się poruszają po ziemi!” (1 Moj. 1:27,28).
Od momentu pojawienia się grzechu, relacja człowieka z Bogiem została przerwana, ponieważ Bóg jest święty, człowiek natomiast zbuntował się i wybrał grzech. Cała Biblia jest Słowem Bożym, które wskazuje na drogę odzyskania tej relacji. Z lektury Pisma Świętego wiemy, iz żaden człowiek nie był i nie jest w stanie sam naprawić tej relacji. Nawet Przykazania, które Bóg dał przez Mojżesza, nie są rozwiązaniem, gdyż człowiek nie ma w sobie zdolności spełnienia wszystkich tych wymagań. Bóg jest tak święty, że nawet najlepszy człowiek na świecie nie dorówna wymaganiom tej świętości. Apostoł Jakub napisał, że „ktokolwiek bowiem zachowa cały zakon, a uchybi w jednym, stanie się winnym wszystkiego” (Jak. 2:10).
Jedynym rozwiązaniem tej kwestii jest Jezus Chrystus, który powiedział o sobie: „Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie” (Jan 14:6). Chrystus przyszedł do nas własnie w tym celu, aby umożliwić powrót do Ojca, jak syn marnotrawny ze znanej przypowieści. Lecz nie wszyscy chcą z tej możliwości skorzystać. Słowo Boże określa sytuację każdego człowieka jednoznacznie – „wszyscy żyliśmy niegdyś w pożądliwościach ciała naszego, ulegając woli ciała i zmysłów, i byliśmy z natury dziećmi gniewu, jak i inni” (Efez. 2:3). Lecz dodaje zaraz że „Bóg,  który jest bogaty w miłosierdzie, dla wielkiej miłości swojej, którą nas umiłował i nas, którzy umarliśmy przez upadki, ożywił wraz z Chrystusem - łaską zbawieni jesteście” (w. 4,5).
Byłoby wspaniale, gdyby ludzie, widząc swoją beznadziejną sytuację, zawołali: „Co mamy czynić, mężowie bracia?” (Dz.Ap. 2:37). Odpowiedź jest jedna, zawsze taka sama, w naszych czasach również – „Upamiętajcie się i niechaj się każdy z was da ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie dar Ducha Świętego” (w. 38). Lecz, niestety, tak nie jest. Ludzie zamiast pokuty i powortu do Ojca, „nie uwielbili go jako Boga i nie złożyli mu dziękczynienia, lecz znikczemnieli w myślach swoich, a ich nierozumne serce pogrążyło się w ciemności” (Rzym. 1:21).
Skutkiem przyjęcia takiej postawy jest to, że „zamienili chwałę nieśmiertelnego Boga na obrazy przedstawiające śmiertelnego człowieka, a nawet ptaki, czworonożne zwierzęta i płazy; dlatego też wydał ich Bóg na łup pożądliwości ich serc ku nieczystości, aby bezcześcili ciała swoje między sobą, (...) kobiety ich bowiem zamieniły przyrodzone obcowanie na obcowanie przeciwne naturze, podobnie też mężczyźni zaniechali przyrodzonego obcowania z kobietą, zapałali jedni ku drugim żądzą, mężczyźni z mężczyznami popełniając sromotę i ponosząc na sobie samych należną za ich zboczenie karę” (Rzym. 1:23, 24, 26, 27).
Piszę o tym ponownie, ponieważ uświadomiłem sobie, że ten rodzaj grzechu jest odmienny od innych. Apostoł Paweł, pisząc do wierzących w Koryncie, stwierdza jednoznacznie - „Nie łudźcie się! Ani wszetecznicy, ani bałwochwalcy ani cudzołożnicy, ani rozpustnicy, ani mężołożnicy, ani złodzieje, ani chciwcy, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy Królestwa Bożego nie odziedziczą” (1 Kor. 6:9,10). Obserwując obecny przebieg wydarzeń, muszę stwierdzić, iż żaden inny grzech nie uzyskał tak szerokiego społecznego uznania. Nie znamy z historii świata, aby parlamenty, czy sądy najwyższe nadawały status legalności dla rozpusty, kradzieży, pijaństwa, pedofilii, oszustw i innych patologii. Jedynie „mężołożnicy” uzyskali współcześnie prawo do legalnych publicznych parad, manifestacji i konstytucyjnego uznania.
Nic więc dziwnego, że w czasie, gdy ludzie odrzucają jedyny Boży autorytet, jakim jest Biblia i zamiast podporządkować się Bożym prawom, postępują według pożądliwości grzesznej natury, widzimy na codzień takie obrazy, jakie dostarczają nam media.
Ostatnia księga Biblii zawiera opis wydarzeń jakie będa miały miejsce przed końcem tego świata. Obserwując to,w jakim kierunku wszystko zmierza, możemy z całym przekonaniem powiedzieć: „Albowiem czas bliski jest” (Obj. 22:10). Dlatego też spełnia się zapowiedź – „Kto czyni nieprawość, niech nadal czyni nieprawość, a kto brudny, niech nadal się brudzi, lecz kto sprawiedliwy, niech nadal czyni sprawiedliwość, a kto święty, niech nadal się uświęca” (Obj. 22:11).  
Jedne z ostatnich słów Pana Jezusa, zapisane w Biblii brzmią: „Oto przyjdę wkrótce, a zapłata moja jest ze mną, by oddać każdemu według jego uczynku” (w. 12).
Henryk Hukisz
P.S. Skoro Sąd Najwyższy w USA ma moc podjąć decyzję, aby uznać legalność czegoś, co jest wyraźnie określone w Biblii jako grzech, może też podjąć decyzję zabraniającą czytanie Biblii.

Rozważania na podobny temat:
„Wierzyć Mojżeszowi”

Monday, June 22, 2015

Boży warsztat

 Kiedy czytam biografie wielu działaczy na niwie Bożej, zadaję sobie pytanie: "A co ja zrobiłem dla Boga?". Ewangeliści prześcigają się w liczbach słuchaczy, którym zanieśli ewangelię, uzdrowiciele wyliczają najcięższe przypadki chorób, które ustąpiły na ich modlitwę. Dobroczyńcy opisują jak wielką pomoc okazali pokrzywdzonym przez los, a ci, którym powierzono ważne stanowiska, przekonują, iż dzięki ich decyzjom, ludziom żyje się lepiej.
Gdyby ktoś zapytał mnie: „Co ty zrobiłeś dla Boga?”, musiałbym pogrzebać trochę w pamięci, aby podać kilka cyfr, na przykład, ile osób ochrzciłem, jak wielkim „tłumom” zwiastowałem Chrystusa, ile razy pomogłem potrzebującym. W porównaniu w wieloma świadectwami, jakie słyszałem, wypadam blado.
W tym zasmuceniu, spojrzałem na podkładkę leżącą pod moją myszką komputerową, którą bardzo lubię (patrz zdjęcie). Chociaż jest już dość zniszczona, nie chcę się jej pozbyć, gdyż zawiera ważne przesłanie, a zarazem pocieszenie, jakiego potrzebuję każdego dnia. Ma mojej podkładce znajduje się zdanie: „Bóg pracuje. Proszę o cierpliwość... Bóg nie skończył jeszcze ze mną!”. 
Często zadaję sobie pytanie: „Co jest ważniejsze, czy to co ja zrobiłem dla Boga, czy to co On robi dla mnie?” Odpowiedzią na to pytanie może być sytuacja, w jakiej znalazł się prorok Jeremiasz, gdy Bóg mu powiedział: „Wstań i zejdź do domu garncarza. Tam sprawię, że usłyszysz Moje słowa” (Jer. 18:2). Myślę, iż dobrze znamy tę sytuację, gdy prorok Boży przyglądał się jak garncarz wziął znów do ręki niekształtną bryłę lepkiej gliny i „zaczął od nowa wyrabiać inne naczynie, jak garncarzowi wydawało się, że należy zrobić” (w. 4). Wówczas Bóg powiedział: „Oto jak glina w ręku garncarza, tak i wy jesteście w Moim ręku, domu Izraela!” (w. 6).
Wierzę, iż podobnie jak Bóg postępował z Izraelem, tak samo postępuje z nami. On chce mieć w Swoim domu naczynia, które ukształtował według Swojego planu. Apostoł Paweł podsuwa nam podobne porównanie, pisząc do Tymoteusza: „W dużym domu znajdują się nie tylko naczynia złote i srebrne, ale także drewniane i gliniane. Jedne służą do użytku zaszczytnego, inne do pospolitego” (2 Tym. 2:20). To, jakim naczyniem jesteśmy w Bożym domu, wyznacza On sam, gdyż wszystko, co Bóg czyni z nami i dla nas i jest przejawem Jego łaski. Tak to prawda, że naczynia służą do Bożych celów, lecz zadaniem sług jest wykonać powierzone zadanie jak najlepiej, po czym oświadczyć: „Sługami nieużytecznymi jesteśmy, spełniliśmy swój obowiązek” (Łuk. 17:10).
Apostoł Paweł, gdy dotarł do Aten, spotkał się tam z wielką pobożnością mieszkańców tego miasta. Rozpoczynając swe przemówienie na Aeropagu, zwrócił uwagę na to, że ci pobożni Grecy starają się uczynić wszystko, aby zadowolić swe bóstwa, nawet te, których nie znają. Paweł zwykł mówić wprost, nazywając rzeczy po imieniu, dlatego wyjaśnił im, że Bóg, któremu on służy, „jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką ani nie jest uzależniony od posługi rąk ludzkich, jak gdyby czegoś potrzebował, bo sam daje wszystkim życie i oddech, i wszystko” (Dz.Ap. 17:24,25). Bóg naprawdę poradzi sobie bez nas, bez naszych dokonań i wysiłków. 
Wierzymy w Boga Wszechmogącego, Boga „El Elyon”, który zawarł przymierze z Abrahamem i zaopatrzył go we wszystko co sam stworzył. Nasz Bóg jest samowystarczalny i On nikogo nie potrzebuje do pomocy, aby wykonać Swój odwieczny plan, aby wyzwolić grzeszników „z  niewoli rozkładu do wolności chwały dzieci Boga” (Rzym. 8:21). Dlatego też sam Bóg sprawił, że my, którzy „mamy pierwsze plony Ducha, wzdychamy, oczekując usynowienia, odkupienia naszego ciała” (w. 23). Autor Listu do Hebrajczyków wyjaśnia również, pisząc o ofierze Bożego Baranka, że Bóg, przez tę jedną ofiarę przecież uczynił na zawsze doskonałymi tych, którzy dostępują uświęcenia” (Hebr. 10:14). Do tego już nic nie można dodać. 
Celem naszego zbawienia jest powrót do społeczności z Ojcem, jaka została przerwana grzechem Adama i Ewy. Bożym pragnieniem jest odkupienie człowieka z grzechu, aby mógł przebywać już na zawsze w Jego obecności. Dlatego naszą doczesność, od momentu gdy narodziliśmy się na nowo, Bóg wykorzystuje na obróbkę, jakiej poddana jest glina w ręku garncarza. Bóg przeznaczył nas, abyśmy „się stali podobni do obrazu Jego Syna” (Rzym. 8:29). Dlatego teraz wszystko współdziała ku dobremu, „aż wszyscy dojdziemy do jedności wiary i poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary dojrzałości wynikającej z pełni Chrystusa” (Efez. 4:13). Tego dzieła może dokonać jedynie Bóg i On zamierza to uczynić w najlepszy sposób. My co najwyżej w tym Mu przeszkadzamy.
Dlatego wierzę, że Bóg ma jeszcze sporo do zrobienia, aby przygotować mnie, bym był gotowy stanąć przed Jego świętym obliczem. Pisałem już wcześniej o tym, że zanim Bóg zawoła nas do Siebie, musi wykonać jeszcze ostatni szlif, aby Jego chwała mogła lśnić w odbiciu od przemienionego oblicza. Nie sądzę, że zamiast niczym nieskażonego blasku Jego chwały, przedstawimy listą naszych dokonań w Jego Królestwie. 
Dziękuję Bogu za to, że On jeszcze pracuje nad nade mną, abym był gotowy stanąć przed Nim w pełni Jego chwały. Jak wymowne jest życzenie apostoła Pawła, jakie skierował do Tymoteusza: Sam Bóg pokoju niech was w pełni uświęci, aby cały wasz duch, dusza i ciało zostały zachowane bez zarzutu na ponowne przyjście naszego Pana Jezusa Chrystusa (1Tes. 5:23). Sami oceńmy, ile jeszcze do zrobienia ma Bóg, nasz wspaniały Ojciec.

Henryk Hukisz

Sunday, June 14, 2015

Wierzyć Mojżeszowi

 Zadzwonił do mnie niedawno przyjaciel z pytaniem, co ja sądzę o powszechnym dość zagadnieniu: „Skąd Kain wziął żonę?”. Są ludzie, którzy uważają, że zgodnie z tekstem biblijnym, Adam i Ewa mieli jedynie trzech synów, z których jeden już nie żył. Nie jest napisane, czy pierwsi rodzice już mieli córki, gdy Kain szukał żony, a jeśli nawet, to musiał ożenić się z własną siostrą.
Dlatego też, na temat pierwszych rozdziałów Biblii jest wiele kontrowersyjnych poglądów, od radykalnych, do liberalnych. Jedni zagorzale bronią dosłownej interpretacji tekstu biblijnego z 1 Księgi Mojżeszowej, inni traktują ten tekst symbolicznie, twierdząc, że zawiera jedynie obrazy przedstawiające Boże idee. Czy rzeczywiście można uznać obie strony, za poprawne teologicznie?
Pięć ksiąg, jakie znajdują się na początku Pisma Świętego, napisał Mojżesz, dlatego też nazywamy je od jego imienia. Czy rzeczywiście Mojżesz mógł opisać dokładnie wszystko, co wydarzyło się, zanim się narodził? Oczywiście, że tak, ponieważ przekaz ustny, jaki wówczas przekazywnao z pokolenia na pokolenie, był wiarygodny. Nie można przykładać tej samej miary do zdolności zapamiętywania zdarzeń, jaką my posiadamy. Nasz umysł nie jest w stanie zapamiętać wszystkiego, aby później to wiernie odtworzyć, ponieważ dociera do nas zbyt dużo informacji. Mojżesz znał dokładny opis wydarzeń, jakie miały miejsce od początku świata. Adam i Ewa przekazali ten opis swoim dzieciom, które z kolei przekazywały go dalej, aż do czasów Mojżesza.
Co jednak z dosłownością opisów biblijnych odnośnie stworzenia, pierwszych pokoleń, wydarzeń z życia Noego, Abrahama, Izzaka, czy Jakuba? Jak najbardziej, są prawdziwe i musimy w nie wierzyć tak, jak zostały zapisane. I tu spotykamy się często z poglądem, że nie jest ważne, czy Bóg stworzył świat w ciągu sześciu dni, czy na początku byli jedynie Adam i Ewa, a nie cała ludzkość, którą pierwsza para jedynie symbolizowała. Z takimi poglądami zgadzają się dziś pastorzy i nauczyciele Słowa Bożego, który uważają, że najważniejsze jest wierzyć w prawdziwość zapisów ewangelistów na temat życia i dzieła Jezusa Chrystusa. Twierdzą, że od tego zależy nasze zbawienie, a inne starodawne wydarzenia są mało istotne, gdyż nie mają wpływu na nasze zbawienie. Czyżby?
Pan Jezus, w rozmowie z Izraelitami powiedział bardzo wyraźnie: „gdybyście bowiem wierzyli Mojżeszowi, wierzylibyście i mnie. O mnie bowiem on napisał. A jeśli jego pismom nie wierzycie, jakże uwierzycie moim słowom?” (Jan 5:46,47). Wniosek, jaki płynie z tych słów jest oczywisty – to, jak traktujemy słowa zapisane przez Mojżesza, świadczy o tym, jak przyjmujemy słowa wypowiedziane przez Jezusa. Zaraz, zaraz, powiedzą zwolenincy liberalnego traktowania słów zapisanych przez Mojżesza, on pisał do Żydów, a my jesteśmy wolni od Zakonu. Niestety, taki pogląd jest sprzeczny ze zdaniem Pana Jezusa, gdyż On powiedział, że Mojżesz pisał o Nim.
Osobiście uważam, iż nasza wiara w stworzenie świata w ciągu sześciu dni, jak to jest zapisane przez Mojżesza, jest tak samo ważna, jak to, że Pan Jezus umarł na krzyżu za wszystkich grzeszników. Pierwsze rozdziały naszej Biblii stanowią fundament naszej wiary. Tak jak prawdą jest, że fundament jest pewnością ostania się budynku w czasie burzy, tak samo ważne jest, abyśmy nie dali podważyć wiarygodności tych pierwszych rozdziałów Biblii. One bowiem stanowią fundament naszej wiary w całość Słowa Bożego, gdyż "całe Pismo przez Boga jest natchnione..." (2 Tym. 3:16).
Czasy ostateczne są okresem szczególnych ataków diabelskich na wiarygodność Biblii. Zauważyłem, że Boży przeciwnik z upodobaniem zasiewa w sercach ludzi wierzących wątpliwość, przede wszystkim w fundamentalne prawdy. Ciekawe jest to, że nie jest podważana wiarygodność ewangelii, nawet Hollywood produkuje filmy na temat życia Jezusa. Natomiast, na temat pierwszych rozdziałów Biblii, tzw. „nauka”, wygłasza najdziwniejsze teorie, aby ludzie, w trosce o własną opinę, przyjmowali je jako wiarygodne.
Ewolucja, nauczana w każdej szkole, tak bardzo zagnieździła się w umysłach ludzkich, że nawet wielu wierzących uważa, iż Bóg stworzył świat w ciagu milionów lat. Przecież, nie będziemy sie ośmieszać, mówią zwolennicy tej teorii, bo najważnejsze jest wierzyć w miłość Bożą. Z upodobaniem podkreślają, że to przecież Chrystus rzekł, wskazując na przykazanie o miłości Boga, że „to jest największe i pierwsze przykazanie” (Mat. 22:38).  A jednak Pan Jezus powiedział: „jeśli jego (Mojżesza) pismom nie wierzycie, jakże uwierzycie moim słowom?” (Jan 5:47). Jeśli diabłu udaje się podważać wiarygodność słów Mojżesza, nie będzie miał wielkich problemów, aby „o ile można, zwieść i wybranych” (Mat. 24:24).
Słowo Boże wskazuje nam wyraźnie na niezaprzeczalną prawdę, że „fundamentu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus” (1Kor. 3:11). I tak, jak powiedział sam Chrystus, że słowa Mojżesza są o Nim, ważne jest, abyśmy nie dali się zwieść. Apostoł Piotr zapisał nam ważne słowa ostrzeżenia – „Wy tedy, umiłowani, wiedząc o tym wcześniej, miejcie się na baczności, abyście, zwiedzeni przez błędy ludzi nieprawych, nie dali się wyprzeć z mocnego swego stanowiska” (2 Ptr. 3:17).
Znakiem czasów ostatecznych jest to, że będą pojawiać się nauczyciele, którzy dla pozyskania słuchaczy, bedą pomijać te fundamentalny prawdy, aby nie ośmieszać się w oczach powszechnej dziś nauki.  Lecz, jeśli pominą słowa Mojżesza, czy mogą zwiastować słowa rodzące wiarę?
„Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu; kto bowiem przystępuje do Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, którzy go szukają” (Hebr. 11:6). Diabeł też o tym wie, dlatego stara się przede wszystkim, pozbawić wierzących fundamentu. Później, jak rzekł Pan Jezus: „spadł ulewny deszcz, i wezbrały rzeki, i powiały wiatry, i uderzyły na ów dom, i runął, a upadek jego był wielki” (Mat. 7:27), gdyż nie miał solidnego fundamentu.

Henryk Hukisz

Podbny temat na tym blogu - "Jestem fundamentalistą"


Friday, June 12, 2015

Doskonałe odkupienie


Na stronach internetowych można dziś znaleźć kuszące oferty – „W programie Rewards czeka na Ciebie mnóstwo emocji i atrakcyjnych nagród - począwszy od ekskluzywnych produktów, po możliwość przeżycia niezapomnianych przygód, takich jak skok ze spadochronem, kurs kitesurfingu, jazda bolidem wyścigowym czy lot balonem”. Myślę, że te ostatnie atrakcje są adresowane szczególnie do ludzi w podeszłym wieku.
Banki i sklepy oferuja dziś każdemu klientowi specjalne karty typu „Rewards”, które dają możliwość uzbierania punktów przy kolejnych zakupach. Po pewnym czasie, gdy zgromadzi się już spora ilość tych punktów, można za nie wybrać jakiś atrakcyjny towar ze specjalnego katalogu.
Po powrocie ze Stanów Zjednoczonych do Polski, zachęcony dobrym doświadczeniem, jakie tam oferowała pewna sieć stacji benzynowych, wyrobiłem sobie podobną kartę w tej samej firmie. Po kilku tankowaniach, poinformowany przy kasie, iż posiadam już odpowiednią ilość punktów, z podanego mi katalogu, wybrałem "Męski portfel", ponieważ ten, który trzymałem w ręku, już się rozpadał. Ku memu zdziweniu, kasjerka doliczyła za niego 80,00 PLN, tłumacząc, że jest to niższa cena za zgromadzone już punkty. Pięknie podziękowałem, chowając do kieszeni stary portfel.
System „rewards”, polegający na wykupieniu towaru za zgromadzone punkty, wywodzi się z biblijnego pojęcia „odkupienie”, jakie Bóg zastosował dla naszego zbawienia. Apostoł Paweł, napisał, że Bóg „przeznaczył nas dla siebie do synostwa przez Jezusa Chrystusa według upodobania woli swojej (...) w Nim mamy odkupienie przez krew jego, odpuszczenie grzechów, według bogactwa łaski jego,” (Efez.1:5,7). Greckie słowo „apolutrosin”, które znaczy „wykupić z niewoli”, wywodzi się z „apoluo”, „uwolnić”. "Rewards" we współczesnym handlu polega na tym, że za uzbierane punkty, wybrany towar "uwalnie się z zatrzymania" i staje się on własnością osoby wykupującej.
Przenosząc te prawa, przez analogię, do relacji pomiędzy nami a Stwórcą, można powiedzieć, że Bóg przeznaczył nas do wieczności ze Sobą. W Biblii czytamy, iż „stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go” (1 Moj. 1:27). To podobieństwo zawiera w sobie niekończącą się i niczym nie zakłuconą społeczność ze świętym Bogiem. Przeznaczenie do tej społeczności, w pojęciu Boga Ojca, nie przestało obowiązywać, Bóg nigdy nie zrezygnował z prawa do przebywania człowieka z Nim, gdyż, jak pisał apostoł Paweł: „przeznaczył nas do synostwa”.
Z historii biblijnej wiemy, że ta relacja została w pewnym momencie przerwana, ponieważ złamane zostało Boże prawo mówiące, iz „z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy tylko zjesz z niego, na pewno umrzesz” (1 Moj, 2:17). I tak też się stało, na skutek nieposłuszeństwa, Adam i Ewa musieli opuścić miejsce wspólnego przebywania ze Stwórcą, a powrotu do raju broniły „cheruby i płomienisty miecz wirujący (w. 24).
 Bóg jednak nie przestał miłować człowieka, którego stworzył dla Siebie, i chociaż, jak to ujął apostoł Paweł – „wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej” (Rzym. 3:23), to możemy być „usprawiedliwieni darmo, z łaski jego, przez odkupienie w Chrystusie Jezusie” (w. 24).
W następnych zdaniach Paweł wyjaśnia, na czym polega to odkupienie. Pisze, że Bóg wyznaczył cenę odkupienia tej utraconej społeczności z Nim - życie Syna Bożego, świętego i bezgrzesznego, ponieważ tylko ta ilość „punktów” jest w stanie zadośćuczynić za utraconą niewinność. Nikt inny na całym świecie i w ciągu historii życia ludzi na ziemi, nie był w stanie takiej ceny zapłacić, dlatego „Bóg ustanowił jako ofiarę przebłagalną przez krew jego (Chrystusa), skuteczną przez wiarę, dla okazania sprawiedliwości swojej przez to, że w cierpliwości Bożej pobłażliwie odniósł się do przedtem popełnionych grzechów, dla okazania sprawiedliwości swojej w teraźniejszym czasie, aby On sam był sprawiedliwym i usprawiedliwiającym tego, który wierzy w Jezusa” (Rzym. 3: 25,26).
Człowiek nie jest w stanie sam od siebie nic uczynić, aby wyrównać wielkość spowodowanej szkody i uzyskać prawo do wykupienia swego zbawienia. Bóg doskonale o tym wiedział, dlatego dał „dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł” (Rzym. 5:8).
Boże prawo nie podlega zadnej zmianie. To, co Bóg rzekł, musi się stać. Skoro „zapłatą za grzech jest śmierć”, jedynie śmierć mogła wykupić nas od skutków złamania tego prawa. Musiała to być śmierć kogoś, kto nie popełnił żadnego grzechu, czyli wolnego od skutków tego prawa. Taką Osobą jest jedynie Boży Syn, Jezus Chrystus,  dlatego Paweł dokończył wyjaśnienie działania Bożego odkupienia - „lecz darem łaski Bożej jest żywot wieczny w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rzym. 6:23).
Bóg dał nam prawo do stania się znów Jego dziećmi. Lecz to nie znaczy, że my z naszej strony nie musimy już niczego robić, tylko uznać fakt, że zostaliśmy wykupieni z odpowiedzialności za wszystkie swoje grzechy?
Gdy w dniu Pięćdziesiątnicy, apostoł Piotr wyjaśniał zgromadzonym w Jerozolimie ludziom, na czym polega teraz odkupienie z grzechów i wskazał na śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, wówczas słuchacze „poruszeni do głębi rzekli do Piotra i pozostałych apostołów: Co mamy czynić, mężowie bracia?” (Dz.Ap. 2:37). Piotr odpowiedział: „Upamiętajcie się i niechaj się każdy z was da ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie dar Ducha Świętego” (w. 38).
Niestety, dziś najczęściej zwiastuje się jedynie o miłości Bożej, bez wskazania na cenę, jaką musiał zapłacić Jezus Chrystus, aby nas odkupić. Dlatego też słuchacze tak spłyconej ewangelii nie czują się poruszeni w swoich sumieniach, aby zapytać, co mają zrobić dla Jezusa.
Pan Jezus tak często mówił o cenie, jaką my mamy zapłacić, aby Go naśladować – „Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną” (Mat. 16:24). Aby nie było wątpliwości co do tego, na czym polega prawdziwe odkupienie, aby znow stać się dzieckiem Bożym, które w Chrystusie ma społeczność z Ojcem, Jezus rzekł: „kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien” (Mat. 10:38).
Apostoł Paweł zostawił nam swoje osobiste świadectwo, jak on sam przyjął to doskonałe odkupienie w Jezusie Chrystusie  – „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie” (Gal. 2:20).

Henryk Hukisz

Wednesday, June 3, 2015

Jednego Ducha?

 Szukając niedawno na Youtubie nagrania video z uwielbianiem Boga, zainteresowałem się materiałem zatytułowanym „Katolicko – zielonoświątkowy Wieczór Uwielbienia”. Z dołączonej do tego nagrania informacji dowiedziałem się, że 27 lutego 2015 r wierni z rzymskokatolickiej parafii św. Michała Archanioła w Świdwinie wraz ze zborem Kościoła Zielonoświątkowego w Świdwinie spotkali się na wspólnej modlitwie” (Youtube).
Wiem, że jest już sporo zwolenników takich wieczorów i nie tylko wieczorów, lecz wielogodzinnych „ewentów”, jak to się teraz w Polsce mówi. Jednym z nich jest wspólne uwielbianie „Jednego serca i jednego ducha”. Nie sądzę, że można wyraz „duch”, napisać z dużej litery gdyż osobiście uważam, że Duch Święty nie może inspirować tego rodzaju uwielbiania.
Oto inny przykład, też „duchowy”. Tegoroczne spotkanie młodzieży na Polach Lednickich koło Poznania ma przebiegać pod wezwaniem „W imię Ducha Świętego”. To wydarzenie jest organizowane przez Kościół Katolicki. Tak, ale właśnie o to chodzi, że coraz częściej zaciera się różnice pomiędzy kościołami w imię jedności duchowej. Coroczne spotkania w okresie „Bożego Ciała” w Rzeszowie gromadzą setki, o ile już nie tysiące młodzieży z różnych orientacji denominacyjnych, aby wspólnie przy muzyce i piosenkach „bawić się i odnaleźć swoją godność w Bożym ogrodzie” (Oficjalna strona „Jednego serca”). Centralnym punktem tego spotkania jest wyniesienie „Najświętszego sakramentu” czyli zamkniętej w monstrancji hostii, która na słowa kapłana zamienia się w prawdziwe ciało Chrystusa. Jaką więc duchową jedność mogą mieć ewangelicznie wierzący chrześcijanie, którzy opuścili kościół tradycyjny z powodu niebiblijnych praktyk, z tymi, którzy nadal wiernie ich się trzymają. Albo opuszczenie było jedynie formalne, albo coś się poprzestawiało w głowach i sercach tak wierzących chrześcijan?
Wracając na Pola Lednickie, w tym roku organizator spotkania podaruje każdemu uczestnikowi kadziedełko, aby po powrocie do domu przy jego oparach mógł doświadczać obecności Ducha Świętego. Widocznie Jan Góra z góry  zakłada, że Duch Święty nie mieszka w sercach rozśpiewanej młodzieży, dlatego ofiaruje jej kadzidło. Punktem kulminacyjnym będzie możliwość uściśnięcia ręki Jana Pawła II. Wszystkim wiadomo, że papież od wielu lat już nie może osobiście nikomu podać swojej dłoni, dlatego Jan Góra osobiście odlał papieską rękę, aby każdy mógł otrzymać błogosławieństwo, ściskając kawałek brązu. Powagi tej scenerii nada osoba Pramasa, który będzie tę protezę dzierżyć we własnych rękach.
Czy naprawdę sądzi ktoś, że za tym wszystkim stoi sam Bóg w Osobie Ducha Świętego?
Już wcześniej pisałem na podobny temat we wpisie „Obcy ogień chwały”. Bóg godzien jest prawdziwej chwały, a taką mogą okazać Mu jedynie ci, którzy narodzili sie „z wody i z Ducha” (Jan 3:5). Pan Jezus powiedział, obiecując posłać do serc uczniów Swego Ducha, że On „wprowadzi was we wszelką prawdę, bo nie sam od siebie mówić będzie, lecz cokolwiek usłyszy, mówić będzie, i to, co ma przyjść, wam oznajmi, On mnie uwielbi, gdyż z mego weźmie i wam oznajmi” (Jan 16:13,14). „On Mnie uwielbi” – powiedział Pan Jezus. A to znaczy, że prawdziwe uwielbienie Boga może sprawić jedynie Duch Święty, ten Jedyny, Prawdziwy i Autentyczny, napełniający serca osób, które zostały odrodzone „nie z nasienia skazitelnego, ale nieskazitelnego, przez Słowo Boże, które żyje i trwa” (1 Ptr. 1:23). Takimi są ci, którzy na wezwanie Słowa Bożego - „Upamiętajcie się i niechaj się każdy z was da ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie dar Ducha Świętego” (Dz.Ap. 2:38), porzucili grzeszne życie i wstąpili w ślady Chrystusa.
Naśladowanie Pana Jezusa, to nie jednorazowa przygoda wywołana śpiewem piosenek o treści religijnej, lecz zupełne posłuszeństwo, jak to wyraził swoimi słowami Piotr: „Oto my opuściliśmy, co było nasze, a poszliśmy za tobą” (Łuk. 18:28). Słowa te były odpowiedzią na postawę młodzieńca, który szukał życia wiecznego. Pan Jezus, usłyszawszy, że pilnie przestrzega przykazań,  powiedział mu: „Jeszcze jednego ci brak. Sprzedaj wszystko, co tylko masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie, a potem przyjdź i naśladuj mnie” (Łuk. 18:22). Piotr zrozumiał, że nie wystarczy przestrzeganie przykazań, lecz codzienne naśladowanie Chrystusa.
Jednanie się tych, którzy doświadczyli odrodzenia z Ducha Świętego, z tymi, którzy tego nie znają, a jedynie zachowują tradycje poprzednich pokoleń, nie jest możliwe, gdyż „nikt nie wstawia w starą szatę łaty z sukna nowego, bo taka łata ściąga cały materiał i rozdarcie staje się gorsze” (Mat. 9:16). Apostoł Paweł napisał później, jak gdyby przewidując takie jednoczenie się w kościele, „co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością? Jakiż układ między świątynią Bożą a bałwanami? Myśmy bowiem świątynią Boga żywego, jak powiedział Bóg: Zamieszkam w nich i będę się przechadzał pośród nich, I będę Bogiem ich, a oni będą ludem moim” (2 Kor. 6:14, 16). Uważam, że ta autentyczna obecność Boga wśród usprawiedliwionych i uświęconych powinna wystarczyć. Nie ma potrzeby szukania nowych atrakcji pośród tych, którzy nadal tkwią w bałwochwalstwie. Jeśli uznamy "jedność Ducha" z tymi, którzy nie są odrodzeni, automatycznie zamkniemy sobie możliwość zwiastowania im Ewangelii.
Pisząc te słowa, nie mam na uwadze pogardy wobec „wierzących inaczej”, lecz uważam, że nie da się połączyć w jedno tego co żyje, z tym co zostało pomalowane na żywe kolory. Wspólny śpiew może nawet komuś się podobać, lecz nie należy tego utożsamiać z chwałą dla Boga.

Henryk Hukisz

Monday, June 1, 2015

Bałwochwalcze ciało

Jestem przekonany, że gdybyśmy zapytali uczestnika procesji „Bożego Ciała” o to, z jakiej okazji jest to wydarzenie, to ktoś w odpowiedzi wzruszyłby jedynie ramionami, dając wyraz temu, że nie wie. Być może ktoś inny powiedziałby, że to jakaś tradycja i dlatego, że inni idą, on też.
„Boże Ciało” jest świętem katolickim powstałym w wyniku ludowej tradycji. Dziś nie ma potrzeby ślęczenia w bibliotekach, czy też uczestniczenia w specjalnych seminariach, aby dowiedzieć się coś na ten temat. Wystarczy smartfon i internet by dowiedzieć się wystarczająco dużo na każdy niemal temat. Wikipedia, jedna z najbardziej popularnych stron internetowych, zawiera dość wiarygodne informacje na ten temat.
Pierwsze zdanie, jakie można tam przeczytać, brzmi: Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej (w formie nadzwyczajnej rytu rzymskiego: Święto Najświętszego Ciała Chrystusa (Festum Sanctissimi Corporis Christi), potocznie zwana także Świętem Ciała i Krwi Pańskiej, a w tradycji ludowej: Boże Ciało) – w Kościele katolickim uroczystość liturgiczna ku czci Najświętszego Sakramentu, święto nakazane” (Wikipedia). Nie znajdziemy tam ani jednego odniesienia do Biblii, są jedynie informacje historyczne, z których można dowiedzieć się, jak doszło do obchodzenia dziś tego „święta nakazanego”. To co mnie odraża, znajduje się już w samym określeniu "najświętsze". Każdy zgodzi się z tym, że stosując stopień najwyższy, nie istnieje już nic wyższego - czyli nie ma nic bardziej świętego niż hostia, zwykły wafelek mający stanowić autentyczne ciało Chrystusa. Podobnie jest z "najświętszą" Maryją. Gdzie w tej hierarhii świętości znajduje się Bóg?
W informacji o genezie tej tradycji można również przeczytać, że w 1215 roku na Soborze Laterańskim stwierdzono, iż w czasie Eucharystii chleb i wino zamieniają się w rzeczywiste ciało i krew Jezusa Chrystusa (transubstancjacja” (Wikipedia). Uroczystość poświęcona tej przemianie była obchodzona wpierw lokalnie w południowej Francji i we Włoszech. Dopiero później papież Urban IV w 1264 roku nakazał w całym kościele katolickim obchodzić to święto. Jako powód podał - zadośćuczynienie za znieważanie Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, błędy heretyków oraz uczczenie pamiątki ustanowienia Najświętszego Sakramentu, która w Wielki Czwartek nie może być uroczyście obchodzona ze względu na powagę Wielkiego Tygodnia” (Wiki).
Na tym poprzestanę, gdyż idąc dalej w poszukiwaniu informacji związanych z powstaniem tej nakazanej uroczystości, można by znaleźć sporo informacji na temat cudów towarzyszących obchodom tej tradycji. Wspomnę jedynie o jednym, dość specyficznym zjawisku. We włoskim miasteczku Lanciano, w czasie sprawowania liturgii, ksiądz zauważył, że „hostia w jego dłoniach przemieniła się w okrągły fragment ciała, a wino w krew. Ciało pozostało nienaruszone, natomiast krew w kielichu zamieniła się w pięć nierównych bryłek, które po uzyskaniu zezwolenia biskupa, zostały zważone. Z owych pomiarów pozostał zapis, wg którego ciężar pojedynczej miał być równy ciężarowi pięciu, ciężar dwóch równy ciężarowi trzech, a ciężar najmniejszej bryłki równy ciężarowi największej. (Wiki).
Wspomnę jeszcze o innym zdarzeniu, jako że miało miejsce w Poznaniu i stało się, i nadal jest, podstawą do siania nienawiści do Żydów. Pisałem o tym kilka lat wcześniej we wpisie pt. „Wznowiona nienawiść”, dlatego teraz jedynie o nim wspominam, gdyż ma również związek z ustanowieniem tradycji „Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej”.
Dlaczego zatytułowałem to rozważanie „Bałwochwalcze ciało”? Przymiotnik „bałwochwalczy” znaczy oddawanie boskiej czci przedmiotom, które wyobrażają bóstwa, albo bezkrytyczne uwielbianie kogoś lub czegoś. Tyle słowniki, Biblia natomiast wyjaśnia nam dużo lepiej, na czym polega bałwochwalstwo.
Jednym z bardziej znanych wersetów mówiących na ten temat, są słowa wypowiedziane przez proroka Samuela. Gdy król Saul okazał nieposłuszeństwo wobec Bożego Prawa, wówczas prorok powiedział: Bunt bowiem jest grzechem na równi z czarami, a zarozumiałość – jak bałwochwalstwo, terafim. Ponieważ wzgardziłeś poleceniem Pana, więc On odrzucił ciebie jako króla. (1 Sm. 15:23). A przecież, ktoś powie, król nic złego nie zrobił, jedynie pozwolił ludziom wziąć łupy wojenne, aby złożyć je jako ofiarę dla Pana. Bóg nakazał te łupy obłożyć klątwą, natomiast król Saul okazał nieposłuszeństwo Bogu.
Jednym z najczęściej popełnianych grzechów przez Izraelitów, było bałwochwalstwo. Bóg wyraźnie zabronił w drugim przykazaniu: Nie będziesz czynił sobie posągu ani żadnej podobizny tego, co jest na niebie wysoko i na ziemi nisko, i tego, co jest w głębinie wód. Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja, PAN, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym. Karzę winy ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy Mnie nienawidzą. A okazuję łaskę do tysięcznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają Moich przykazań (Pwt. 5:8-10). Nic więc dziwnego, że tego przykazania nie ma w oficjalnej wersji katolickiego Dekalogu. Zostało usunięte, aby nie dać powodu do refleksji nad nakazanymi świętami. Tu warto zacytować jeszcze słowa Pana Jezusa, który w podobnej sytuacji powiedział do Żydów: "Słusznie Izajasz prorokował o was obłudnikach tak, jak jest napisane: Lud ten czci Mnie wargami, lecz swoim sercem daleko jest ode Mnie. Daremnie jednak cześć Mi oddają, 
ucząc zasad, które są wymysłem ludzi"
(Mk. 7:6,7).
Podobizna czegokolwiek oznacza, że nie wolno czynić dosłownie niczego, czemu oddawano by pokłon, cześć i uległość. W historii narodu wybranego zdarzyło się w czasie wędrówki do Ziemi Obiecanej, że zostali zaatakowani przez jadowite węże. Wówczas Bóg nakazał Mojżeszowi uczynić węża miedzianego, który stał się ratunkiem przed niehybną śmiercią. Po wielu latach ten wąż stał się przedmiotem kultu w Izraelu, a czym pisałem w rozważaniu „Polski Nechusztan”.
W Nowym Testamencie nie spotykamy ani jednej wzmianki o tym, aby w Kościele Jezusa Chrystusa oddawano cześć, czy nawet kłaniano się przed czymkolwiek lub kimkolwiek. Gdy apostołowie Paweł i Barnaba zwiastowali ewangelię w Listrze, zdarzyło się, że człowiek chromy został uzdrowiony i stanął prosto na swoich nogach, wówczas świadkowie tego cudu chcieli oddać im boską część. Paweł i Barnaba, jak czytamy rozdarli swoje szaty i rzucili się w tłum, krzycząc: Ludzie, dlaczego to czynicie! My także jesteśmy ludźmi, podobnie jak wy]. Głosimy wam Dobrą Nowinę, abyście od tych marności odwrócili się do Boga żywego, który stworzył niebo i ziemię, i morze, i wszystko, co w nich się znajduje (Dz. 14:14,15).
Oddawanie czci czemukolwiek, nawet jeśli to ma związek z wydarzeniami biblijnymi, jest bałwochwalstwem. Nie ważne, czy jest to domniemana szata z grobu Chrystusa, czy wafelek symbolizujący ciało Chrystusa, wszystko może stać się przedmiotem bałwochwalczej czci. Musimy zawsze pamiętać, że jedynie Bóg w Trójcy Święty, może być czczony przez ludzi odkupionych przez krew Baranka Bożego. Bóg wyraźnie powiedział, aby nie czynić żadnej podobizny, by jej się kłaniać i oddawać cześć należną jedynie Stwórcy. 
Dlatego warto jest przypomnieć jeszcze słowa aposotoła Pawła skierowane do wierzących w Rzymie: "Chociaż poznali Boga, to jednak nie oddali Mu chwały jako Bogu ani Mu nie podziękowali, ale zbłądzili w swoich myślach, a ich nierozumne serce pogrążyło się w ciemności. Uważali, że są mądrzy, a dali się ogłupić. I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobieństwo obrazu zniszczalnego człowieka, ptaków, czworonogów i płazów" (Rz. 1:21-23).
Na koniec posłuchajmy dobrej rady apostoła Pawła: „Dlatego, moi kochani, strzeżcie się bałwochwalstwa!” (1 Kor. 10:14).
Henryk Hukisz