Saturday, April 20, 2024

Miłosierdzie i gniew

Pan Jezus, mając na uwadze czasy ostateczne, wskazał wyraźnie na kierunek, w jakim powinniśmy spoglądać. Dlatego powiedział: „Popatrzcie na drzewo figowe i wszystkie drzewa. Gdy widzicie, że wypuszczają pąki, sami poznajecie, że lato jest już blisko. Tak samo i wy, gdy zobaczycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest Królestwo Boga. Zapewniam was, że nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale Moje słowa nie przeminą” (Łk 21:29-33). Naprawdę, Królestwo Boże jest już bardzo blisko.

Większość informacji na temat wydarzeń, jakie obecnie mają miejsce w Izraelu, dotyczą głównie ludobójstwa palestyńczyków. Tak jak gdyby nic innego tam się nie działo. Osobiście staram się nie ulegać tej presji medialnej i szukam informacji z innych źródeł. W czasie, gdy na ekranach telewizorów oglądamy głównie ranne dzieci na tle gruzowisk, można również znaleźć obrazki dzieci i ludności palestyńskiej na plażach w strefie Gazy, czy też stragany, na ulicach tej samej Gazy, pełne owoców i produktów spożywczych. Nie mówię, że nie ma rannych dzieci, lecz powinniśmy wiedzieć, że są i inne obrazy, których świadomie nie pokazują nam ci, którzy mają swój cel w zakłamaniu prawdy.

Wróćmy do tytułu tego rozważania - miłosierdzie i gniew. Jak pogodzić te dwie kwestie? Obydwie są prawdziwe, lecz wyolbrzymianie tylko jednej, daje już zafałszowany obraz. Teraz przejdę do Biblii, gdyż to jest moim głównym celem. Chcę pokazać, że mówienie tylko o miłosierdziu, o miłości Bożej i łasce, pomijając prawdę o Bożej sprawiedliwości, która wywołuje gniew Boga wobec czyniących nieprawość, jest wielkim przekrętem. Niestety, współczesne zwiastowanie ewangelii bardzo często tak właśnie wygląda, jak gdyby Bóg zrezygnował już z okazywania gniewu.

W Nowym Testamencie, który uważa się za źródło poznania Bożej łaski wobec grzesznego człowieka, można znaleźć kilkadziesiąt wersetów mówiących o Bożym gniewie. Weźmy na przykład List do Rzymian, nazywany często „Drogą Łaski”, kilkanaście razy Paweł ostrzega  wierzących, że „objawia się gniew Boży z nieba na wszelką bezbożność i nieprawość ludzi, którzy swoją przewrotnością dławią prawdę” (Rz 1:18 [BW-P]). W następnym rozdziale pisze dwukrotnie o gniewie Bożym, który Bóg okaże w dniu sądu. W kolejnym natomiast rozdziale, Paweł zastanawia się nad tym „Czy Bóg jest niesprawiedliwy, gdy okazuje gniew? Mówię po ludzku. To niemożliwe! Jak wtedy Bóg mógłby sądzić świat?” (Rz 3:5,6).

Sprawiedliwość wymaga tego, aby ten, kto nie przyjmuje wiarą daru zbawienia w Jezusie i „nie jest posłuszny Synowi, nie doświadczy życia, ale gniew Boży pozostaje nad nim” (Jn 3:36). Tak powiedział Pan Jezus. Ratunek przed Bożym gniewem został nam dany w Jezusie, o czym wyraźnie pisze Paweł: „Bóg natomiast okazuje nam swoją miłość przez to, że gdy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł. O wiele więc bardziej usprawiedliwieni, teraz, dzięki Jego krwi, zostaniemy przez Niego wybawieni od gniewu” (Rz 5:8,9). To jest wielkie miłosierdzie Boże, polegające na tym, że w Chrystusie możemy uniknąć ogromu gniewu Bożego, jaki zostanie okazany w dniu sądu. Nie wolno jednak pomijać faktu, że Bóg nadal domaga się posłuszeństwa i przestrzegania Jego prawa od tych, których uratował od gniewu.

Nowe życie, jakie otrzymaliśmy w darze z łaski, polega na uległości wobec Bożego oczekiwania, jakie wyraził w Osobie Jezusa Chrystusa, Syna Bożego. Apostoł Paweł określił to jasno słowami: „Tych bowiem, których poznał, przeznaczył, żeby się stali podobni do obrazu Jego Syna, aby był On pierworodnym między wielu braćmi” (Rz 8:29). Dlatego ostrzega nas: „Niech nikt was nie zwodzi próżnymi słowami, gdyż właśnie z ich powodu gniew Boży przychodzi na synów buntu” (Ef 5:6). Chodzi o to, abyśmy będąc pojednani z Bogiem w Chrystusie, nie mieli nic wspólnego z tymi, którzy nadal pozostają w ciemności tego świata. Nowe życie zobowiązuje do zupełnie innych standardów postępowania. Paweł przypomina: „Byliście bowiem niegdyś ciemnością, teraz jednak jesteście światłością w Panu. Postępujcie więc jak dzieci światłości, bo owoc światłości jest we wszelkiej dobroci, sprawiedliwości i prawdzie” (Ef 57-9). W Liście do wierzących w Kolosach Paweł pisze: „Uśmierćcie więc w sobie ziemskie skłonności: rozwiązłość, nieczystość, namiętność, złe pożądanie i chciwość, która jest bałwochwalstwem. Z ich powodu gniew Boga przychodzi na synów buntu. Poprzednio wy także żyliście podobnie, gdy im ulegaliście” (Kol 3:5-8).

W innym liście Paweł przypomina wierzącym, którzy doświadczyli Bożego miłosierdzia: „Odwróciliście się od bożków do Boga, aby służyć Bogu żyjącemu i prawdziwemu i aby oczekiwać z niebios Jego Syna, którego wskrzesił z martwych, Jezusa, który chroni nas przed nadchodzącym gniewem” (1 Tes 1:9,10). Tak więc, skoro doświadczyliśmy Bożego miłosierdzia, powinniśmy zachęcać się na wzajem do wytrwałości w stanie łaski, gdyż „nie przeznaczył nas bowiem Bóg na gniew, lecz na to abyśmy osiągnęli zbawienie przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, który za nas umarł po to, abyśmy czy czuwamy, czy śpimy, razem z Nim żyli” (1 Tes 5:9,10).

Ostatnia księga Nowego Testamentu odsłania nam obraz wydarzeń czasów ostatecznych, będą to dni wylania na bezbożnych czary gniewu Bożego. W czasie gdy świątynia w Jerozolimie będzie deptana przez pogan a dwaj świadkowie będą składać świadectwo i zginą pokonani przez bestię, lecz gdy minie trzy i pół dnia, z martwych powstaną i zatrzęsie się ziemia. Wówczas anioł zatrąbi po raz siódmy i ogłosi nastanie królowania Pana i Mesjasza, by panować już na wieki wieków. Dwudziestu czterech starców siedzących przed Bogiem upadnie w pokłonie przed Bogiem na swoje twarze i powiedzą: „Dziękujemy Tobie, Panie, Boże Wszechmogący, który jesteś i który byłeś, że użyłeś swojej potężnej mocy i objąłeś królowanie. Rozgniewały się narody, lecz przyszedł Twój gniew i pora, aby umarli zostali osądzeni i aby dać zapłatę Twoim sługom, prorokom, i świętym, i tym, którzy się boją Twojego imienia, małym i wielkim, i aby zniszczyć tych, którzy niszczą ziemię” (Ap 11:17,18).

Grozę tych wydarzeń dopełnią sceny, jakie staną się rzeczywistością dla tych, którzy pogardzili Bożym miłosierdziem. Oni to będą wołać do gór, gdy ziemia się zatrzęsie, „Padnijcie na nas i ukryjcie nas przed obliczem Tego, który siedzi na tronie, i przed gniewem Baranka, bo nadszedł wielki dzień Ich gniewu. I któż może się ostać?” (Ap 6:16,17).

Później pojawi się na białym koniu w białej szacie Ten, który sprawiedliwie sądzi. On nazywa się Wiernym i Sprawiedliwym Słowem Boga. On będzie „pasł rózgą żelazną, i sam depcze tłocznię wina zapalczywego gniewu Boga Wszechmogącego. A na Jego szacie i na biodrze jest wypisane imię: Król królów i Pan panów” (Ap 19:15,16).

Ewangelia, jaką głosimy, obejmuje wszystko, co Bóg postanowił. Dlatego nie wolno niczego pomijać ani niczego nie wyolbrzymiać kosztem całej prawdy.

Henryk Hukisz

Thursday, April 18, 2024

W jedności nasza siła

Jestem nadal pod wrażeniem bardzo ciekawej lektury na temat historii Izraela w diasporze. Autorzy książki ŻYDZI, istota i charakter narodu” prezentują podstawowe cechy przedstawicieli narodu wybranego, dzięki którym można lepiej zrozumieć to, że pomimo upływu tysięcy lat, współczesne nam wydarzenia można wprost wpisać na strony Starego Testamentu.

Myślę, że cały świat przeciera oczy ze zdziwienia wobec tego, co wydarzyło się w czasie zmasowanego ataku na Izrael setek dronów, rakiet i pocisków balistycznych w jedną noc. Moją uwagę zwróciło świadectwo izraelskiego naukowca, doktora fizyki, który pracował dla systemu bezpieczeństwa tego kraju.

W otwartym liście do swojego rabina napisał: „Jestem doktorem fizyki i przez kilka lat pracowałem w przemyśle obronnym w Izraelu przy projektach, które wciąż są najnowocześniejsze w państwie Izrael. Kiedy patrzę na to, co wydarzyło się w sobotni wieczór z naukowego punktu widzenia, stwierdzam, że coś takiego po prostu nie może się wydarzyć. Wszyscy, mam na myśli wszyscy, działali jak jeden człowiek w całkowitej jedności.

Przy wszystkich zaawansowanych technologiach spodziewano się naruszenia obrony nieba państwa Izrael. Nawet gdybyśmy mieli 90% ochrony, byłby to cud. Stało się jednak tak, że wszyscy, mam na myśli wszyscy - piloci, operatorzy systemów i operatorzy technologii – działali w pewnym momencie jak jeden człowiek, w całkowitej jedności. Jeśli to nie jest akt Boży, to już nie wiem, czym jest cud.”

To świadectwo nie różni się od wielu opisów Bożego wybawienia, jakie Pan sprawił dla Swego narodu w czasie od wyjścia z Egiptu, do ostatniego proroka Malachiasza. Moje myśli pobiegły do czasu, gdy Izrael stanął nad wodami Jordanu, Bóg powiedział: „Daję wam każde miejsce, po którym przejdzie wasza stopa, tak jak obiecałem Mojżeszowi. Od pustyni i Libanu aż do Wielkiej Rzeki, rzeki Eufrat, cała ziemia Chetytów aż do Wielkiego Morza na zachodzie będzie waszym krajem. Nie ostoi się nikt wobec ciebie przez wszystkie dni twojego życia. Jak byłem z Mojżeszem, tak będę z tobą, nie porzucę cię ani nie opuszczę. Bądź mocny i dzielny, ponieważ Ty sprawisz, że ziemia, którą obiecałem ich przodkom, stanie się własnością tego ludu” (Joz 1:3-6).

Zanim izraelici stanęli pod murami Jerycha, musieli zjednoczyć się wobec największego faktu, jakim był moment wyjścia z niewoli egipskiej, gdy Bóg nakazał: „Krew na domach, w których mieszkacie, będzie dla was znakiem. Gdy zobaczę krew, przejdę obok was i nie dotknie was plaga zniszczenia, którą uderzę ziemię egipską. A ten dzień będzie dla was pamiątką, będziecie go obchodzić jako święto PANA. Po wszystkie pokolenia, obchodzenie tego święta będzie trwałym przepisem” (Wj 12:13,14). Posłuszeństwo, jakiego wymagał od Izraela Bóg sprawiło, że Jozue doświadczył niesamowitego spotkania, podobnie jak Mojżesz, gdy spotkał Pana w płonącym krzewie. Jozue zobaczył dziwnego przybysza z mieczem w ręku, podszedł do niego i zapytał: „Czy jesteś po naszej stronie, czy po stronie naszych wrogów? Odpowiedział: Nie, ponieważ jestem wodzem zastępów PANA i właśnie przybyłem. Wówczas Jozue padł na twarz i oddał pokłon, a następnie zapytał: Co mój Pan rozkaże swemu słudze? Wódz zastępów PANA powiedział do Jozuego: Zdejmij z nóg sandały, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest święte. I Jozue tak uczynił” (Joz 5:13-15).

Z pewnością to spotkanie zachęciło Jozuego tak bardzo, że cały naród, pomimo zmęczenia czterdziestoletnią wędrówką przez bezkresne pustynie, poprowadził wprost pod wysokie mury Jerycha. Po sześciu okrążeniach miasta, „za siódmym razem kapłani zadęli w trąby, a Jozue rozkazał ludowi: Wznieście okrzyk, bo PAN wydał wam to miasto” (Joz 6:16).

Dalsza historia tego narodu pokazuje nam, że Bóg stał wiernie za Swoim narodem. Czytając kroniki późniejszych lat, możemy spotkać wiele podobnych wydarzeń, gdy naród Boży znajdował się w trudnych sytuacjach, gdy był zaatakowany przez ogromne wrogie armie. Jedną z takich sytuacji spotykamy w czasach sędziów, gdy „Madianici, Amalekici i ludy Wschodu zgromadzili się, przekroczyli Jordan i rozbili obóz w dolinie Jizreel” (Sdz 6:33). Bóg powołał Gedeona, aby dokonał wybawienia od wrogów Izraela, którzy stanowili tak ogromną liczbę, że trudno było ich policzyć.

Gedeon posłusznie zwołał caly lud, aby poprowadzić  ich przeciwko Madianitom. Bóg jednak postawił Swój warunek: „Zbyt liczny lud jest przy tobie, abym w jego ręce wydał Madianitów. Mógłby się bowiem pysznić Izrael wobec Mnie, i mówić: Własną ręką się wybawiłem. Wobec tego ogłoś ludowi, co następuje: Kto się boi i drży, niech się wycofa i zawróci z góry Gilead. Tak odeszło od ludu dwadzieścia dwa tysiące, a pozostało dziesięć tysięcy” (Sdz 7:2,3). Dla Boga nawet ta liczba była zbyt wielka, ponieważ celem było utworzenie jedności w działaniu, a nie masowego wydarzenia. Gedeon musiał dokonać redukcji swojej armii, tak, że w końcu podczas testu picia wody, Bóg zadecydował: „Za sprawą tych trzystu pijących mężczyzn wybawię was i wydam Madianitów w twoje ręce” (Sdz 7:7).

Gedeon zrozumiał Boży plan, który polegał na jedności w działaniu. Wyposażył ich w puste dzbany i trąby, następnie „powiedział do nich: Patrzcie na mnie i róbcie to samo. Pójdę teraz na koniec obozu, a wy róbcie to, co ja. Kiedy zadmę w róg – ja i wszyscy, którzy są ze mną – wówczas także wy zadmijcie w rogi dookoła całego obozu i zawołajcie: Za PANA i za Gedeona!” (Sdz 7:17,18). Kiedy już wojownicy trzech oddziałów zajęli wyznaczone miejsca, „wszyscy zaś w obozie zaczęli biegać, krzyczeć i uciekać. Wtedy trzystu wojowników zadęło w rogi, a PAN sprawił, że w całym obozie jeden kierował miecz przeciw drugiemu. Ci, którzy byli w obozie, uciekli aż do Bet-Haszszitta ku Sererat do granicy Abel-Mechola koło Tabbat” (Sdz 7:21,22).

Godne podkreślenie jest to, że Boże działanie dokonuje się w jedności. Bóg nie potrzebuje demonstracji masowych zgromadzeń. Przypomnę jedynie fragment świadectwa odnośnie do ostatniego wydarzenia z Izraela - „Kiedy patrzę na to, co wydarzyło się w sobotni wieczór z naukowego punktu widzenia, stwierdzam, że coś takiego po prostu nie może się wydarzyć. Wszyscy, mam na myśli wszyscy, działali jak jeden człowiek w całkowitej jedności”.

Jakie więc przesłanie płynie do współczesnego Kościoła? Najlepiej mogą oddać to słowa Pana Jezusa, który w modlitwie do Ojca powiedział: „Jak Ty posłałeś Mnie na świat, tak i Ja posłałem ich na świat. Ja za nich poświęcam siebie, aby i oni zostali uświęceni w prawdzie. Nie proszę jedynie za nimi, ale także za tymi, którzy dzięki ich słowu uwierzą we Mnie. Aby wszyscy byli jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, żeby i oni byli w Nas, aby świat uwierzył, że Ty Mnie posłałeś” (Jn 17:18-21).

Czy potrzebujemy mocniejszych argumentów niż słowa Głowy Kościoła, aby zatrzymać „owczy pęd” do dzielenia się na grupki i podgrupki. Widzę coraz więcej podzielonych chrześcijan na małe stadka owiec, które błądzą, bo nie mają pasterzy. Boża siła przejawia się w jedności, nie w ilości zwiezionych autobusami ludzi na jedno wydarzenie. Po imprezie, każdy znów powróci do swojego stadka, aby karmić się plewami wspomnień.

Jan, który zapisał dla nas słowa tej szczególnej modlitwy o jedność, przestrzega nas na koniec: „Dzieci, jest już ostatnia godzina i tak, jak słyszeliście, antychryst nadchodzi, a nawet wielu antychrystów już się pojawiło. Po tym właśnie poznajemy, że jest ostatnia godzina. Wyszli oni od nas, lecz nie byli spośród nas. Gdyby bowiem byli spośród nas, pozostaliby z nami. Stało się jednak tak, aby się okazało, że nie wszyscy są spośród nas” (1 Jn 2:18,19).

Henryk Hukisz

Thursday, March 28, 2024

Puste serce

Dość powszechnie uważa się, że można narodzić się do Królestwa Bożego nie całkowicie, lecz połowicznie. Używa się nawet określenia „powierzchowne odrodzenie”, przypisując je Chrystusowi. Czy rzeczywiście Jezus nauczał o niepełnym odrodzeniu?

W Ewangeliach Mateusza i Łukasza znajdujemy jedynie tzw. śródtytuł: „Niebezpieczeństwo powierzchownego odrodzenia” (Mt 12:43-45, Łk 11:24-26). Każdy czytelnik Biblii wie, że są to zdania wpisane przez redaktorów tekstu biblijnego i nie uważa się ich za natchnione. W naszym wydaniu tzw. Brytyjki można znaleźć więcej takich przykładów - „Jezus – wodą żywą” (Jn 7:37-49), „Miłość jest największym darem” (1 Kor 13) oraz ten, zacytowany powyżej. Tak dla ścisłości - Jezus nie jest, lecz daje żywą wodę, a miłość jest owocem Ducha Świętego. Jedynie Słowo Boże jest natchnione, dlatego nie powinniśmy przywiązywać większej wagi do słów dodanych przez redaktorów jakiegoś wydania Biblii. Lecz co gorsze, niektórzy tworzą doktryny oparte na tych dodanych określeniach, jak np. nauka o częściowym odrodzeniu, czyli niepełne narodzenie na nowo.

Aby stać się dzieckiem Bożym, aby wejść do Królestwa Bożego zgodnie z nauczaniem Pana Jezusa, należy narodzić się na nowo. Jezus powiedział Nikodemowi wprost: Zapewniam, zapewniam cię, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i Ducha, nie może wejść do Królestwa Boga (Jn 3:5). Aby nie było możliwości wprowadzenia jakiejś interpretacji, Jezus podkreślił: Nie dziw się, że powiedziałem: Musicie się narodzić z góry (w. 7). Na te słowa powinniśmy jedynie powiedzieć: "Koniec, kropka, tak i Amen" - i nic więcej nie dodawać.

Narodzenie się na nowo jest aktem Bożej łaski, co oznacza, że jedynie Bóg może spowodować autentyczne duchowe narodziny. Niestety, zbyt często jesteśmy świadkami nieautentycznych narodzin, które wielu uważa za prawdziwe. Najczęściej takiemu wydarzeniu towarzyszą pewne cechy charakterystyczne dla prawdziwych „narodzin z Ducha i z wody”, lecz są one jedynie ich imitacją. Dopiero po czasie brak owocu Ducha Świętego ujawnia całą prawdę o tym, czy ktoś rzeczywiście narodził się na nowo.

Apostoł Piotr, pisząc o autentyczności narodzin do życia w społeczności z Ojcem, podkreśla - Wiecie przecież, że nie tym, co przemijające – srebrem lub złotem – zostaliście wykupieni z waszego bezużytecznego postępowania przekazanego przez ojców (1 Ptr 1:18). Każde dziecko Boże wie, że ma prawo nazywać Boga swoim Ojcem, dzięki wykupieniu drogocenną krwią Chrystusa, jako Baranka niewinnego i bez skazy, przewidzianego przed stworzeniem świata (w. 19). Nie ma w tym doświadczeniu żadnej zasługi własnej, gdyż jest to wielki akt Bożej łaski. Do tych narodzin Bóg użył Swego Słowa, ponieważ zostaliśmy odrodzeni nie ze zniszczalnego nasienia, ale z niezniszczalnego, dzięki Słowu Boga, które żyje i trwa (w. 23). Dlatego ten akt Bożej łaski jest całkowity, dokonany i kompletny.

Tak jak wszystkie dzieła Boże są doskonałe i nie podlegają dalszym poprawkom, nasze narodzenie z wody i z Ducha, jest również aktem doskonałym. Autor listu do Żydów, znających dobrze ofiarnicze rytuały, które nie mogły zgładzić grzechów, wskazywał na przewyższającą je ofiarę Chrystusa, naszego Arcykapłana. W tym liście czytamy, że Chrystus zaś, gdy się zjawił jako arcykapłan dóbr, które już zaistniały, to przez namiot większy i doskonalszy, nie ręką uczyniony, czyli nie należący do tego stworzenia, ani nie przez krew kozłów i cieląt, lecz przez własną krew, wszedł raz na zawsze do świątyni i uzyskał wieczne odkupienie” (Hbr 9:11,12). Przez narodzenie się na nowo zostaliśmy „uświęceni przez ofiarę ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze (Hbr 10:10). Pamiętajmy o tym, że Chrystus złożył ofiarę na nasze odkupienie tylko raz.

Dlatego, że Chrystus „złożył raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy” (Hbr 10:12),  teraz oręduje przed naszym Ojcem, chroniąc nas swoją krwią przed atakami diabelskimi. Chrystus uczynił nas przez Swoją ofiarę „na zawsze doskonałymi” (w. 14). Tak jesteśmy postrzegani przez Ojca, który przyjął ofiarę krwi Swojego Syna. Zapowiadane wcześniej przez proroka Ezechiela Nowe Przymierze wskazuje na czynniki odrodzenia do nowego życia - są nimi woda i Duch. Prorok zapowiedział w imieniu Boga: Pokropię was czystą wodą i będziecie czyści. Oczyszczę was ze wszystkich waszych nieczystości i ze wszystkich waszych bożków. Dam wam nowe serce i nowego ducha dam w wasze wnętrze. Usunę z waszego ciała serce kamienne, a dam wam serce cielesne. Ducha Mojego dam w wasze wnętrze i sprawię, że będziecie postępowali według Moich nakazów i strzegli Mojego prawa. Będziecie je wypełniali (Ez 36:25-27).

Nowe narodzenie obejmuje zmycie grzechów w kąpieli odrodzenia i odnowienie przez Ducha Świętego. Apostoł Paweł wyjaśniał tę prawdę Tytusowi, którego ustanowił pastorem zboru na Krecie. Powiedział, że zbawienna łaska została okazana przez Chrystusa, który  nie dzięki sprawiedliwym uczynkom, które wykonaliśmy, lecz zgodnie ze swoim miłosierdziem zbawił nas przez kąpiel odradzającą i odnawiającą w Duchu Świętym. Wylał Go na nas obficie przez Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela (Tt 3:5,6). Paweł, wskazując na zasadniczą rolę Chrystusa w odkupieniu, użył określenia przez oczyszczenie obmyciem wodą, któremu towarzyszy Słowo (Ef 5:26), którym zostaliśmy uświęceni. Natomiast często mówi się, że „narodzenie się z wody”, jest nawiązaniem do konieczności zanurzenia osoby nowo-narodzonej w materialnej wodzie w czasie chrztu.

Dlaczego o tym piszę? Mam poważne obawy, że przez wprowadzenie pojęcia „powierzchowne odrodzenie” otwiera się możliwość głoszenia nauk, jakich nie znajdujemy w Nowym Testamencie. Zwolennicy uwalniania wolnych już w Chrystusie, lub mówiąc inaczej, wypędzania demonów z osób narodzonych na nowo, opierają się na założeniu, że istnieje możliwość niepełnego narodzenia się na nowo. Powołują się na „nauczanie Chrystusa o powierzchownym odrodzeniu”, na coś, czego nie ma w Biblii. Wykorzystują, wstawione przez ludzi to niebiblijne określenie. By nie być gołosłownym, redaktorzy najnowszego przekładu Biblii, nazywając go ewangelicznym, ten kontrowersyjny śródtytuł zamienili na "Niebezpieczeństwo opętania". Pan Jezus w tych fragmentach odnosi się do „tego pokolenia”, czyli współczesnych mu faryzeuszy i uczonych w Piśmie, którzy posądzali Go o działanie w mocy Belzebuba. To jest zupełnie inna kwestia.

Osoba autentycznie „narodzona z wody i z Ducha”, znajduje się pod osłoną krwi Chrystusa i demony nie mają mocy, aby ją ponownie opanować, mogą jedynie ją kusić, zwodzić lub straszyć. Natomiast w nauce o wyganianiu demonów z osób odrodzonych, czynione jest odwołanie do historii Hioba. Używa się argumentu, że skoro diabeł stawał przed tronem świętego Boga, może również wejść do świątyni Ducha Świętego, którą stajemy się dzięki narodzeniu się na nowo. Lecz nie uwzględnia się zasadniczej różnicy, że w tamtym czasie nie było Arcykapłana, który teraz nieustannie oręduje za Swoimi owcami. Można sobie z łatwością wyobrazić taki moment, gdy diabeł chce nam zagrozić, Jezus pokazuje Ojcu wyczyszczony zapis dłużny, który świadczył przeciwko nam (Kol 2:14), gdyż jego treść została wymazana krwią Baranka. Nieodwołalnym jest fakt, że Chrystus rozbrajając zwierzchności i władze, wystawił je na pokaz, gdy przez Niego odniósł triumf nad nimi (w. 15). Diabeł musiał uznać swoją porażkę, jego głowa została zdeptana (Rdz 3:15), lecz zgodnie ze swoją przewrotną naturą, próbuje okłamywać wierzących, że nadal ma możliwość związywania dzieci Bożych. Niestety, niektórzy dają się zwieść, dlatego uważam naukę o demonicznym zniewoleniu wolnych w Chrystusie za zwodniczą.

Apostoł Paweł naucza bardzo przejrzyście na temat nowego życia w Chrystusie - Dlatego jeśli ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, przeminęło, a nastało nowe (2 Kor 5:17). Dlatego apostoł Paweł mówi zdecydowanie w następnym rozdziale: „Co bowiem łączy sprawiedliwość i bezprawie? Lub jaka wspólnota między światłem a ciemnością? Jaka też harmonia między Chrystusem a Beliarem lub, co ma wspólnego wierzący z niewierzącym? Jakie wreszcie może być porozumienie między świątynią Boga a bożkami? My bowiem jesteśmy świątynią Boga żyjącego, zgodnie z tym, co Bóg powiedział: Zamieszkam w nich i wśród nich będę się przechadzał, i będę ich Bogiem, a oni będą Moim ludem (2 Kor 6:14-16). Słowo Boże wyjaśnia się samo przez się, nie potrzebuje ludzkich komentarzy, które jedynie zaciemniają Boże prawdy.

Nie można narodzić się do Królestwa Bożego na pół, tak, aby jedną nogą być w królestwie światłości, a drugą pozostawać jeszcze w ciemnych sprawach starego życia. Narodzenie na nowo jest autentycznym aktem Bożego miłosierdzia, dzięki czemu stajemy się w pełni „synami i córkami Bożymi”. Tak „mówi Pan Wszechmogący!” (2 Kor 6:18).

Henryk Hukisz

Wednesday, March 20, 2024

Wizyta przy grobie Chrystusa z parasolem

 

Odwiedzanie grobów bliskich, którzy już odeszli, jest powszechnym zwyczajem w naszym kraju. Najczęściej dzieje się tak raz w roku, z okazji tzw. Święta Zmarłych. Nie o tym chcę teraz pisać, gdyż chodzi mi o inny grób, ten, który po trzech dniach był pusty. Podczas wspominania śmierci i zmartwychwstania naszego Pana, warto jest udać się z symboliczną wizytą do grobu Jezusa.

Wielkanoc, to pamiątka największego wydarzenia, jakie miało miejsce w historii ludzkości. Dzięki zmartwychwstaniu Pana Jezusa, każdemu z nas została dana możliwość powrotu do utraconej relacji ze Stwórcą. Żadna religia, żaden system filozoficzny nie daje takiej możliwości, jaką mamy dzięki temu, co Chrystus uczynił dla nas na krzyżu Golgoty. Dlatego wierzę, że każdy, dla kogo to wydarzenie stało się zwrotnym momentem jego życia, chętnie wspomina opis tego szczególnego poranku, gdy niewiasty idące obejrzeć grób, doznały szokującego odkrycia - grób był pusty.

W ewangeliach znajdujemy opis wydarzenia sprzed prawie dwóch tysięcy lat - Pierwszego dnia tygodnia, wczesnym rankiem, kiedy było jeszcze ciemno, przyszła do grobu Maria Magdalena i zobaczyła kamień odsunięty od grobowca (Jn 20:1). Dziś wiemy, że ten kamień został odwalony nie w tym celu, aby Pan Jezus mógł z niego wyjść, lecz aby pierwsi świadkowie mogli zobaczyć, że Go tam nie ma, gdyż zmartwychwstał, jak zapowiedział” (Mt 28:6). Nic dziwnego, że ta wiadomość rozeszła się wśród uczniów lotem błyskawicy.

Później przyszli, a raczej przybiegli, dwaj uczniowie Pana Jezusa. Pierwszym był Jan, myślę, że dlatego bo szybciej biegł i nie ma w tym żadnego duchowego znaczenia. Lecz Jan, jak czytamy,  jedynie zajrzał βλεπει (blepei) do pustego grobu, nie wchodząc do środka. Piotr natomiast obejrzał θεωρει (theorei) uważnie to, co znajdowało się wewnątrz grobu. Później i Jan wszedł również do środka, zobaczył ειδεν (eiden), i uwierzył” (Jn 20:8). To było już zupełnie inne spojrzenie niż to, gdy tylko zajrzał do grobu. Tym razem Jan uświadomił sobie fakt, że zmartwychwstanie Chrystusa ma fundamentalne znaczenie dla jego relacji z Bogiem. Teraz już wiedział, że jego dalsze życie będzie silnie związane ze zmartwychwstałym Panem.

Wszystkie obietnice i to, czego nauczał ich Pan Jezus, stało się dla uczniów normą ich postępowania i fundamentem ich relacji z Bogiem. Usprawiedliwienie płynące z dokonanej ofiary za grzechy dało uczniom nową płaszczyznę życia, zgodnego z oczekiwaniami Stwórcy. Znali Prawo, gdyż byli synami Bożego narodu, lecz dotychczas nie posiadali zdolności jego wypełniania. Teraz, gdy odziedziczyli dar usprawiedliwienia przez wiarę, ich normą życia stała się wiara, gdyż jest napisane: sprawiedliwy z wiary będzie żył” (Rz 1:17).  

Z lektury ewangelii można zauważyć, iż uczniowie, którzy byli z Jezusem przez cały czas Jego ziemskiej służby, mieli kłopot z uwierzeniem w to, że ich Pan zmartwychwstał. Natomiast bardziej wierzącymi byli żydowscy kapłani i faryzeusze, gdyż zaraz po ukrzyżowaniu Chrystusa przyszli do Piłata i powiedzieli: Panie, przypomnieliśmy sobie, że jeszcze za życia ten oszust powiedział: Po trzech dniach zmartwychwstanę” (Mt 27:63). Dlatego też w obawie, że tak się stanie, zawczasu prosili o opieczętowanie grobu i wystawienie straży.

Nawet później, gdy Pan Jezus już pojawił się wśród żyjących i wielu Go widziało, Tomasz powiedział: Jeśli nie zobaczę na Jego rękach śladu gwoździ i nie włożę palca w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki w Jego bok, nie uwierzę (Jn 20:25). Dlatego Pan Jezus mówiąc mu: nie bądź niewierzącym, lecz wierzącym (Jn 20:27), pofatygował się jeszcze raz do górnej izby, aby dać możliwość niewiernemu Tomaszowi włożyć palec w Jego przebite ręce, oraz rękę w przebity bok.  

Podsumowując to okolicznościowe rozmyślanie, chcę powiedzieć z pełnym przekonaniem, że Chrystus umarł na krzyżu i zmartwychwstał nie po to, abyśmy jedynie śpiewali Mu hymny pochwalne, lecz abyśmy uwierzyli we wszystko, co On uczynił i powiedział. Ewangelista Jan swoją relację o tym doniosłym wydarzeniu kończy stwierdzeniem, że opisał to wszystko w tym celu, abyście uwierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Boga i abyście wierząc, mieli życie w Jego imię (Jn 20:31). Chodzi tu o wiarę praktyczną, a nie wyznawaną jedynie ustami, że Chrystus „pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany i zmartwychwstał trzeciego dnia”. Apostoł Jakub, będąc świadkiem tych wielkich wydarzeń, ostrzega chrześcijan, że wiara, jeśli nie jest potwierdzona uczynkami, jest martwa sama w sobie (Jk 2:17).

Jeśli więc mamy jedynie wiarę, a nie wydajemy w swoim życiu owocu Ducha Świętego, to tak na prawdę, nasza wiara nie różni się od wiary demonów. Jeśli jedynie śpiewamy pieśni o zmartwychwstałym Panu, a nie wiemy, co znaczą słowa: odrzućcie starego człowieka, który niszczy samego siebie złudnymi żądzami. Pozwólcie natomiast, aby się odnowił duch waszego myślenia i obleczcie się w nowego człowieka, który został stworzony na obraz Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości (Ef 4:22-24), to tak na prawdę, jesteśmy niewierzącymi. 

Apostoł Paweł, który wprawdzie osobiście nie przebywał w otoczeniu Chrystusa, tak jak inni uczniowie, jednak dzięki osobistemu spotkaniu ze zmartwychwstałym Jezusem poznał moc nowego życia. Dlatego zachęcał innych wierzących do tego, aby korzystali z mocy, jaka została nam darowana - Zostaliśmy więc pogrzebani z Nim przez zanurzenie w śmierć, abyśmy tak, jak Chrystus został wskrzeszony z martwych dzięki chwale Ojca, i my prowadzili nowe życie” (Rz 6:4). Nowe życie możliwe jest jedynie dla tych, którzy wierzą.

Teraz o parasolu, o którym wspomniałem w tytule rozważania. Słyszałem kiedyś opowiadanie o tym, jak w pewnym wiejskim zborze ludzie wierzący modlili się o deszcz, ponieważ ich zboża na polach wysychały. Modlono się gorliwie na każdym nabożeństwie oraz w domach. W pewnej rodzinie świadkiem tej gorącej modlitwy był ich kilkuletni synek. Gdy udawali się na kolejne nabożeństwo, aby kontynuować modły o deszcz, on wziął ze sobą parasol. Na pytanie rodziców, dlaczego bierze parasol, skoro jest to kolejny słoneczny dzień, synek odpowiedział: „Przecież modlimy się o deszcz, więc lepiej jest być na to przygotowanym?”

Pan Jezus, zapytany przez swoich uczniów o to, kto jest największy w Królestwie Niebios, powiedziałZapewniam was, jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebios (Mt 18:3).

Kończąc to rozważanie o wizycie przy pustym grobie naszego Pana chcę zapytać, czy rozważając ponownie śmierć i zmartwychwstanie Pana Jezusa, spojrzeliśmy z wiarą na ten doniosły fakt i nasza wiara stała się silniejsza, niż przed ta wizytą?

Henryk Hukisz

Friday, March 8, 2024

Rozprawa o Człowieku

 

To był kulminacyjny moment rozprawy nad Chrystusem. Po pojmaniu Go jak zwykłego złoczyńcę w Getsemani, prowadzono od Annasza do Kajfasza, a w międzyczasie wyparł się Go jeden z najwierniejszych Jego uczniów, mówiąc: „Nie znam tego Człowieka!” (Mt 26:72). Po skazaniu Jezusa na śmierć przez arcykapłanów i przełożonych, wydano Go Piłatowi, rzymskiemu namiestnikowi, który zaraz na wstępie zapytał się: O co oskarżacie tego Człowieka? (Jn 18:29). Przywódcy religijni jednak nie chcieli sami wydać wyroku na Chrystusa, dlatego pozostawili Go w rękach Piłata, który zapytał Go: Czy Ty jesteś królem Żydów?” (Jn 18:33). Wówczas Jezus wskazał na Swoje pochodzenie, że Jego Królestwo nie jest z tego świata, mówiąc: „Ja po to się narodziłem i przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha Mojego głosu” (Jn 18:37). Nic dziwnego, że Piłat słysząc te słowa zapytał: „Co to jest prawda?” (Jn 18:38).

Chrystusa wydano na tortury i ukrzyżowanie. Zanim jednak zawisł na krzyżu, naśmiewano się z Niego, opluwano Go, chłostano i policzkowano wśród okrzyków: „Witaj królu Żydów” (Jn 19:3). Wówczas Piłat wyszedł znów na dziedziniec i zobaczywszy Chrystusa w koronie cierniowej, pokrytego krwawymi ranami w purpurowym płaszczu, zawołał: „Oto Człowiek” (Jn 19:5).

Pamiętam wizytę w Jerozolimie i wędrówkę wąskimi uliczkami starej części tego miasta. Na drodze „Via dolorosa” znajduje się miejsce oznaczone tabliczką „Ecce homo”, dla przypomnienia słów Piłata wypowiedzianych w czasie osądzenia Chrystusa na śmierć przez ukrzyżowanie.

Nie mam zamiaru dochodzić, czym kierował się Piłat wypowiadając te słowa. Dla mnie istotne jest to, że Jan, pisząc pod natchnieniem Ducha Świętego, pozostawił dla nas tę ważną informację. Biblia przedstawia nam Chrystusa jako Syna Człowieczego, w którym zamieszkał Bóg w całej pełni. Jest to wielką tajemnicą, w jaki sposób dwie natury, Boska i ludzka, mogły występować równocześnie w jednej Osobie. Teolodzy zastanawiają się nad tym zagadnieniem od początku chrześcijaństwa. Do dziś nie ma jednoznacznego wyjaśnienia, bo i nie można go osiągnąć, gdyż przekracza nasz rozum.

Chcę natomiast zwrócić naszą uwagę na to, że Chrystus stał się zwykłym człowiekiem, takim jak każdy z nas. Nie specjalnym, wyjątkowym, lecz przeciętnym. Narodził się jak każdy inny człowiek żyjący na obliczu naszej ziemi. Jedynie Jego poczęcie było cudowne, gdyż dokonało się z udziałem Ducha Świętego.

Spójrzmy na Chrystusa przez pryzmat zwykłego człowieka. Powinienem raczej napisać, upadłego człowieka, gdyż nikt nie jest sprawiedliwy (Rz 3:10). Właśnie dlatego On przyszedł i przyjął postać człowieka, aby dać możliwość wyjścia z tego położenia.

Pamiętam pewną sytuację, gdy mieszkaliśmy w Stanach Zjednoczonych, na osiedlu, gdzie pracowałem, zobaczyłem człowieka leżącego obok krzaków. Ponieważ wcześniej często widziałem go jak szedł chwiejnym krokiem, będąc pod wpływem alkoholu, w pierwszej chwili pomyślałem sobie, że widocznie za dużo wypił, lecz nie mogłem go tak zostawić. Powiadomiłem jego żonę i później wezwałem pogotowie i policję, w wyniku czego został zabrany do szpitala. Jakiś czas później przyszła do mnie jego żona z wiadomością, że jej mąż umarł. Miałem okazję porozmawiać z nią o tym, że Pan Jezus stał się człowiekiem dla nas, aby nas zbawić. Mogłem się z nią pomodlić o jej zbawienie.

Gdy już wróciliśmy do kraju, znalazłem się w sytuacji, gdy poproszono mnie o poprowadzenie tzw. świeckiego pogrzebu. Pomyślałem wówczas o tym, że nadarza się dobra okoliczność, aby powiedzieć o przemijaniu życia i o tym, że jest Ktoś, kto powiedział: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto wierzy we Mnie, choćby i umarł, będzie żył. I każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Czy wierzysz w to?” (Jn 11:25,26).

Wspólnym mianownikiem dla tych przykładów jest myśl, jaka pojawiła się w moim sercu, gdy zastanawiałem się nad słowami – „oto człowiek”. Kolejna logiczna refleksja, jaka się pojawia, to świadomość, że jesteśmy ludźmi stworzonymi przez Boga na Jego obraz. Wprawdzie podane przykłady są jakoby tego zaprzeczeniem, lecz nadal prawdziwe jest to, że nosimy w sobie wieczność. Każdy człowiek, to nie tylko ciało z jego grzesznymi skłonnościami, lecz również dusza, która posiada zdolność poszukiwania wyższych wartości, niż instynkt przetrwania. Człowiek posiada również ducha, który pełnię satysfakcji może uzyskać jedynie w społeczności ze Stwórcą.

Na tym polega bezgraniczna miłość Boga do Swego stworzenia, że gdy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł (Rz 5:8). Pan Jezus, przychodząc na ten świat, wiedział jaki jest cel jego ziemskiej egzystencji. Tak często dawał temu wyraz gdy spotykał ludzi potrzebujących uwolnienia od grzechów. W takich sytuacjach Chrystus mówił: Zdrowi nie potrzebują lekarza, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem wzywać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mk 2:17). Ci, którzy uważali się za sprawiedliwych nie rozpoznali w Chrystusie tego, który przyszedł ratować ludzi w ich grzechach, dlatego powiedzieli o Nim: Ten człowiek to żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników (Mt 11:19). Chrystus skwitował tę wypowiedź słowami: Oto cała ich mądrość!”.

Pan Jezus stał się człowiekiem tak bardzo ludzkim, że każdy grzesznik może z Nim się utożsamić, aby mieć udział w Jego sprawiedliwości. Zagadką pozostanie to, czym kierował się Piłat wskazując na Jezusa, „że w nim żadnej winy nie znajduję” (Jan 19:4).  Właśnie w tym momencie wypowiedział te tak ważne słowa – „Oto człowiek!” (w. 5). Chrystus skazany na śmierć, będąc Człowiekiem, umarł za każdego grzesznika

Jezus jakiego widział Piłat, nie przypominał Swym wyglądem przeciętnego człowieka, dobrze ubranego, z zadbaną fryzurą, z uśmiechem na twarzy. Obraz Chrystusa pasował bardziej do opisu, jaki znajdujemy w księdze Izajasza. Prorok maluje raczej przerażający widok kogoś, kto nie miał postawy ani dostojeństwa, abyśmy chcieli na niego patrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Był wzgardzony i odrzucony przez ludzi, pełen boleści, doświadczony cierpieniem, podobny do tego, przed kim twarz się zakrywa, wzgardzony, mieliśmy go za nic” (Iz 53:2,3).

Tajemnica człowieczeństwa Chrystusa kryje się w prorockim wyjaśnieniu: Lecz on został przebity za nasze grzechy, zmiażdżony za nasze winy. Dla naszego dobra przyjął chłostę, dzięki jego ranom doznaliśmy uzdrowienia (Iz 53: 5). Pan Jezus stał się tak bardzo Człowiekiem, aby każdy grzesznik, nawet ten najbardziej wzgardzony przez innych, mógł dostąpić odpuszczenia swoich grzechów, by stać się uczestnikiem boskiej natury.

Jednym z takich szczęśliwców był umierający wraz z Chrystusem łotr. Nikt z nas nie zna tego, co dzieje się w sercu umierającego człowieka. Nikt nie zostawił nam opisu tego momentu, gdy przekraczał próg wieczności. Wiemy jednak, ze istnieje taka możliwość, aby zawołać nawet w najbardziej ostatnim momencie: Jezu, pamiętaj o mnie, gdy wejdziesz do Twojego Królestwa k 23:42). Łotr, zanim wyzionął ducha, zdążył jeszcze usłyszeć – Zapewniam cię, dziś będziesz ze Mną w raju (w. 43).

Jezus Chrystus jest jedynym sprawiedliwym Człowiekiem, który przez swoją śmierć daje możliwość doznania największej łaski, jaką jest usprawiedliwienie przez Boga, który wymaga od każdego człowieka najdoskonalszej sprawiedliwości. Jedyna na jaką możemy liczyć, to ta, którą ofiaruje nam Chrystus, Syn Człowieczy.

Teolodzy będą nadal zastanawiać się nad tym, w jakiej części natura Syna Bożego była zmieszana z naturą Syna Człowieczego. My natomiast możemy zgiąć nasze kolana przed Chrystusem, aby podziękować Mu za to, że stał się Człowiekiem.

Henryk Hukisz

Saturday, February 24, 2024

Barbarzyńskie prawo kobiet

Podczas ostatniej kampanii wyborczej w środowisku polskich kobiet dominował temat prawa kobiet do wolnej aborcji. Często pojawiało się określenie „barbarzyńskie prawo kobiet”, które zwolennicy aborcji odnosili do obrońców życia ludzkiego, natomiast zwolennicy prawa do życia nienarodzonych, tym mianem nazywali swoich przeciwników. Obecnie, gdy mamy już za sobą demokratyczny wybór władzy i określony rodzaj polityki obywatelskiej, to słyszymy, szczególnie w środowisku liberalno - lewicowym, żądanie natychmiastowego ustanowienia prawa dopuszczającego aborcję dla każdej kobiety noszącej w sobie poczęte nowe życie. Dla mnie, i wierzę, że dla każdego, kto świadomie wyznaje wiarę w Boga i uznaje Jego reguły życia, barbarzyństwem jest domaganie się prawa do zabijania nienarodzonych dzieci.

Sądzę, że wiele osób zadaje sobie pytanie: „Co Biblia mówi na temat aborcji?” Prawdę mówiąc, w tej Księdze nie znajdziemy nawet słowa „aborcja”. Dlatego warto jest odpowiedzieć na pytanie czym jest aborcja w ogóle. „Aborcja to zamierzona procedura lub działanie mające na celu zakończenie ciąży przed jej naturalnym urodzeniem” - czytamy w encyklopedii prawa. Dalej możemy znaleźć informację na temat technik wykonywania aborcji i szerszy opis: „Decyzja o aborcji jest zazwyczaj związana z osobistymi, medycznymi, etycznymi lub społecznymi okolicznościami, które wpływają na zdolność kobiety do donoszenia ciąży i wychowania dziecka. Kwestia aborcji jest bardzo kontrowersyjna i budzi liczne dyskusje na poziomie społecznym, kulturowym i politycznym.

Wykonywanie aborcji w wielu krajach jest regulowane prawnie. Od całkowitego zakazu do liberalnych przepisów, które umożliwiają przeprowadzenie aborcji na żądanie kobiety w określonym okresie ciąży. W niektórych krajach aborcja jest dostępna tylko w określonych sytuacjach, takich jak zagrożenie życia lub zdrowia matki, ciąża w wyniku zgwałcenia, wady płodu czy ryzyko dla zdrowia matki” (net).

Ciekawe natomiast jest to, że w tych opisach ani razu nie spotykamy się z określeniem, że aborcja jest terminacją życia, czyli morderstwem. Podobnie jest również w żądaniach do prawa do aborcji - nie mówi się o tym, że chodzi tu o prawo do zabijania. Warto jest więc prześledzić, przynajmniej pobieżnie, historię aborcji od początku istnienia życia ludzi na ziemi.

Hebrajczycy, naród wybrany przez Boga, więc odmienny do pozostałych nacji, nie znali tego pojęcia. Jedyny tekst biblijny, dający przesłankę, iż chodzi o poronienie, znajdujemy w Księdze Wyjścia 21:22,23. Dotyczy on sytuacji, gdy „mężczyźni pobiją się i uderzą ciężarną kobietę tak, że poroni, ale nie poniesie innej szkody, mąż kobiety nałoży na sprawcę karę pieniężną, która zostanie wypłacona w obecności rozjemców. Jeśli jednak ona poniesie szkodę, wtedy oddasz życie za życie” (Wj 21:22,23). W oryginalnym tekście nie występuje tu słowo „poronienie”, lecz dokładnie - „dzieci wyjdą z niej”. Przekład ESV oddaje to lepiej - „so that her children come out”. Warto jest zwrócić uwagę, że słowo „dziecko” występuje tu w liczbie mnogiej, dlatego rabini tłumaczyli ten werset następująco: „Jeśli mężczyźni walczyli i napierali na kobietę brzemienną, która zbliżyła się do nich lub pomiędzy nich, by rozłączyć, aby jej dzieci przyszły na świat, a ani kobiecie, ani dziecku które się urodziło nie wyrządziła się krzywda, to zadający cios miał jedynie obowiązek zapłaty odszkodowania pieniężnego” (Keil & Delitsch). Uważano bowiem, że pełna odpowiedzialność za zabicie dziecka liczy się dopiero po jego narodzeniu, gdy już przyjmie postać ludzką Większość polskojęzycznych przekładów sugeruje zupełnie odmienne znaczenie. Uwspółcześniona Biblia Gdańska tłumaczy: „uderzą kobietę brzemienną, tak że wyjdzie z niej płód”, natomiast w najnowszym przekładzie EIB czytamy: „uderzą kobietę  w ciąży, tak, że wywołają poród”. Podobnie jest z określeniem kobiety brzemiennej. Popularny werset „Oto panna pocznie i urodzi syna, i nada mu imię Immanuel” (Iz 7:14), w oryginale jest mowa o pannie brzemiennej. Poczęcie wprowadzono dla wzmocnienia argumentacji, iż życie rozpoczyna się dokładnie w momencie zapłodnienia, zastępczo określanego słowem „poczęcie”.

Nie podejmuję się w tym formacie rozważania by dokładnie i jednoznacznie stwierdzić od jakiego momentu istnieje życie. Tym zajmują się specjaliści z dziedzin medycznych a nie teologowie, którzy do dyspozycji mają jedynie Biblię. Natchnione przez Boga Słowo daje nam bezsprzeczną podstawę do stwierdzenia, że grzechem jest odebranie życia, czyli zabójstwo lub morderstwo - „Nie zabijaj” (Wj 20:13).

Aby lepiej zrozumieć współczesne spojrzenie na aborcję, musimy poznać jak ją postrzegano w starożytności. Spójrzmy wpierw na starożytną Grecję, na czas Sokratesa i Platona, który „wspomina o położnych, które nie tylko potrafią przyjąć poród, ale również znają stosowne środki, które pozwalają na przerwanie ciąży, jeśliby wczesny płód poronić wypadało” (z dialogu ''Teajtet''). Platon dopuszczał nie tylko dokonywanie aborcji płodów, ale również – wzorem Sparty – dzieciobójstwo. W swoim monumentalnym opus magnum „Państwo” zalecał je jako jeden ze środków kontroli przyrostu populacji idealnego państwa. W tamtym czasie aborcja stosowana była jak późniejsza „antykoncepcja”, ponieważ niechciane dzieci bezpośrednio po narodzeniu były roztrzaskiwane o skały i wyrzucane do morza. Myślę, że w tym czasie zrodziło się określenie „barbarzyńskie prawo”. Arystoteles twierdził, że zarodek męski otrzymuje duszę w czterdziestym dniu istnienia a żeński w osiemdziesiątym. Dlatego aborcję przeprowadzoną przed zakończeniem tego okresu traktowano jako... antykoncepcję. Dzięki silnym wpływom filozofii greckiej na kształtowanie pojęć w Izraelu, wielu rabinów przyjęło od Arystotelesa ten okres uznania zaistnienia życia, 40 i 80 dni od poczęcia.

Tertulian na przełomie I i II wieku w dziele „O duszy” rozstrzygnął toczący się w tamtym czasie spór wywodzący się z myśli greckiej twierdząc, że życie każdej istoty należy liczyć od momentu jej poczęcia. Dlatego aborcję w każdym momencie ciąży nazwano już wówczas dzieciobójstwem, a Jan Chryzostom  (ok. 350 - 407 r.) uważał, że jest ono czymś gorszym niż uśmiercanie dzieci już narodzonych. Należy jednak uwzględnić fakt, iż w tamtym czasie powstawały zalążki wielu doktryn i pojęć, na których później tworzono dogmaty nauczane w Kościele Rzymsko - Katolickim. Jednym z nich jest twierdzenie, że Maria, matka Pana Jezusa była poczęta bezgrzesznie, co dalej doprowadziło do nadania jej atrybutu świętości wyższej, niż posiada ją sam Bóg - nazywając ją Najświętszą Maryją.

Podejście do aborcji zmieniło się w IV wieku, gdy w Imperium Rzymskim chrześcijaństwo stało się religią państwową i zaczęło wywierać decydujący wpływ na władzę. To właśnie ta religia wyznaczyła dominujący pogląd na przerywanie ciąży w kulturze zachodniej, przynajmniej do XIX, jeśli nie XX wieku. W naszych już czasach, dzięki gwałtownemu rozwojowi nauk medycznych, jak embriologia, czy diagnostyka prenatalna, pojawiło się wiele nowych pojęć w zrozumieniu czym jest ciąża i życie płodowe. Dzięki wczesnym badaniom rozwoju płodu, w przypadku zagrożenia z tego powodu, pojawiły się nowe wyzwania. Na lekarzach spoczywa teraz obowiązek dokonania wyboru, czy uzasadnione jest dokonanie terminacji ciąży w przypadku jej patologii, aby uratować życie matki.

Dzięki technice obrazu cyfrowego możemy obecnie poznać daleko lepiej jak wygląda życie człowieka w okresie prenatalnym. Wiemy już, że „serduszko dziecka choć jeszcze nierozwinięte zaczyna bić około 21-22 dnia ciąży. Około 6 tygodnia maluch wygląda jak maleńka kijanka i mierzy 5-6 mm. długości. Od tego momentu rozpoczyna się okres najintensywniejszego wzrostu. Zaczyna się tworzyć szkielet, widoczna jest główka, tułów, zawiązki kończyn oraz ogonek, który z czasem zaniknie” (Net). Dlatego nie opieramy się już więcej na koncepcji rabinistycznych nauczycieli odnośnie do momentu powstania życia. Wiemy, że maleńki człowiek już w łonie matki żyje swoim własnym biciem małego serduszka. Chociaż nie jesteśmy w stanie dokładnie określić jego pierwszego uderzenia, to jego ostatnie kończy życie, co oficjalnie zostanie uznane jako „czas odejścia”.

Wracając do powszechnego żądania uznania prawa kobiet do aborcji, muszę wyrazić zdziwienie, że do tej kwestii nie dopuszcza się mężczyzn. Walczące feministki chcą nawet pozbawić mężczyzn prawa do wypowiadania się na ten temat. Tylko jakoś mało kto zauważa, że ciąża nie jest przypadkiem chorobowym, który dopada kobiety bez udziału mężczyzny. Dlatego uważam, że głośne domagania się prawa do aborcji należy potraktować z jak największym sprzeciwem, gdyż jest niczym innym, jak barbarzyńskim zwyczajem mordowania niewinnych żywych istot ludzkich.

Biblia, chociaż nie mówi wprost o aborcji, to jednak daje nam mnóstwo przykładów życia w łonie matki. Już w starożytności, Rebeka dowiedziała się, że w jej łonie dwa narody biorą swój początek w momencie „gdy dzieci przepychały się w jej łonie” (Rdz 25:22). Natomiast Elżbieta gdy, „usłyszała pozdrowienie Marii, poruszyło się w niej dziecko, a Duch Święty napełnił Elżbietę” (Łk 1:41). Psalmista Dawid wielbi Stwórcę słowami: „Ty bowiem ukształtowałeś moje wnętrze, utkałeś mnie w łonie matki. Wysławiam Cię za to, że mnie cudownie stworzyłeś. Twoje dzieła są godne podziwu – moja dusza wie o tym bardzo dobrze” (Ps 139:13,14).

Powtórzę z autorem portalu „Biblia mówi” słowa na poruszony tutaj temat, z którymi zgadzam się całkowicie: „Aborcja, czyli zamierzone i przedwczesne wywołanie poronienia jest według Biblii grzechem; jest też wyrazem braku szacunku dla Dawcy życia. Decyzja o nie usuwaniu ciąży nie powinna być podejmowana z powodu strachu przed karą, choć trzeba mieć świadomość, że „zapłatą za grzech jest śmierć...”. (Rz 6,23), ale powinna wynikać z szacunku dla życia, a przede wszystkim dla Dawcy życia, ponieważ On ceni wartość każdego człowieka”.

Henryk Hukisz

Tuesday, February 13, 2024

Owoc godny opamiętania

 Niedługo będziemy wspominać mękę, śmierć i zmartwychwstanie Pana Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela. Nasz tzw. chrześcijański naród w tym czasie jest zmuszany do pokuty rozumianej jako wstrzemięźliwość od uciech i jedzenia. Proboszczowie będą udzielać dyspens według życzeń niektórych parafian, spowiadać ich później i rozgrzeszać. Co to ma wspólnego z Ewangelią?

Pozwólcie, że przypomnę przypowieść o człowieku sprawiedliwym i o grzeszniku, jaką znajdujemy w osiemnastym rozdziale Ewangelii Łukasza, (wiersze 9-14). Występują w niej dwie postacie, faryzeusz i celnik, oraz jak gdyby, ukryty gdzieś za filarem świątyni – przyglądający się im Chrystus, który w tym spotkaniu będzie miał ostatnie słowo do powiedzenia. Istotne jest również miejsce, gdzie te osoby się znajdują - to świątynia. Miejsce szczególne, zbudowane właśnie w tym celu, aby ludzie mogli się modlić, gdy zaistnieje taka potrzeba. Salomon, budowniczy pierwszej świątyni, w dniu jej poświęcenia modlił się do Boga: Wysłuchaj więc błagania Twojego sługi i Twojego ludu, Izraela, gdy będą się modlić na tym miejscu. Wysłuchaj w miejscu Twego przebywania, w niebie. Wysłuchaj i przebacz! (1 Krl 8:30).

Pan Jezus, gdy po raz ostatni przyszedł do Jerozolimy, skierował swe kroki do świątyni aby przywrócić jej właściwy charakter, jaki został wyznaczony przez Ojca niebieskiego. Wypędził z niej przekupniów i rzekł; Jest napisane: Mój dom będzie domem modlitwy, wy natomiast uczyniliście z niego jaskinię zbójców k 19;46). Modlitwa jest miejscem wyznaczonym przez Boga, w którym każdy człowiek, zarówno sprawiedliwy, jak i najgorszy grzesznik, mogą się z Nim spotkać.

Dwaj główni bohaterowie tej historii przyszli do świątyni aby się pomodlić. Pierwszy z nich, faryzeusz, zachował się zgodnie z oczekiwaniem, jak przystało na kogoś, kto pokłada ufność we własnej sprawiedliwości. Modlił się słowami, które stawiają go na świeczniku, jak gdyby chciał powiedzieć, „Ciesz się Boże, że masz tak sprawiedliwego sługę”. Taka postawa jest typowa dla ludzi, którzy lubią siebie wywyższyć. Czynią tak, gdyż nie posiadając własnych cnót, wyliczają błędy swoich bliźnich. Przypomina mi się aforyzm nawiązujący do tego typu ludzi – „Szczytem, na jaki jedynie może wspiąć się słaby umysł, jest  zdolność wynajdywania błędów ludzi wielkich”.

Na czarnym tle wszystko inne wygląda jak najczystsza biel. Jest to typowa modlitwa, jaką można znaleźć w żydowskim Talmudzie. Brzmi ona następująco:  Dziękuję Ci Panie, mój Boże, że pozwoliłeś mi przebywać wśród tych, którzy siedzą w domu nauki, a nie tych którzy siedzą na rogu ulicy; ja idę szybko ku Słowu Prawa, a oni udają się ku sprawom błahym; ja biegnę ku życiu przyszłego świata, a oni biegną ku przepaści zatracenia”.

Drugą osobą jest celnik, który nie śmiał nawet wejść do środka i stoi z daleka, obciążony powszechną opinią zaszeregowania do grzeszników. Bardziej bił się w swoją pierś, niż dobierał piękne słowa modlitwy. Jedyne słowa, jakie wypowiedział, były wołaniem jego skruszonego serca: Boże, okaż litość mnie grzesznemu” k 18:13).

Faryzeusz zamienił bieguny modlitwy, w której normalnie z jednej strony występuje świętość Boga, a z drugiej grzeszność człowieka. W jego modlitwie na jednym biegunie była jego własna sprawiedliwość, a na drugim, pogarda dla grzesznika, dzięki któremu mógł wykazać się pobożnością. Owszem, wierzył w Boga, bo miał przynajmniej przed kim zachwalać siebie samego. Tylko w tym celu potrzebował Boga.

Widzimy jednak, że Bóg nie reagował na jego religijną listę samochwały, bo gdyby już chciał coś powiedzieć, to dałby mu do zrozumienia, że zna osoby, które częściej poszczą aby schudnąć. Na temat jego dziesięciny od całego dochodu (być może wątpliwej uczciwości), powiedziałby mu o wdowim groszu, który dla Niego miał większą wartość.

Celnik, chociaż przyszedł do świątyni aby wyznać swe grzechy, nie musiał ich już wymieniać, gdyż w tym wyręczył go faryzeusz. Wystarczyło jedynie przyjąć właściwą postawę - bić się w pierś na znak pokuty. Wiedział, że nie musi się wysilać, aby osiągnąć taki poziom prawości, by móc stanąć przed Bogiem, wystarczyło uznać swoją grzeszność. To atmosfera świątyni, w której przebywa Bóg, sprawiła, że poczuł swą nicość, jak Piotr, gdy Jezus znalazł się w jego łodzi i zawołał: Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem grzesznym człowiekiem k 5:8).

W końcu głos zabrał sam Chrystus, który dotychczas był jedynie obserwatorem. Chociaż faryzeusz modlił się w duchu, Jezus słyszał każde jego słowo. Przecież On zna nasze słowa zanim je wypowiemy. Przed Nim nie da się nic ukryć ani zasłonić pięknym słówkiem. Bóg, już przez proroka Izajasza, zdemaskował szczerość warg tego narodu, jak czytamy: Pan powiedział: Ponieważ ten lud zbliża się do Mnie jedynie ustami, oddaje Mi cześć tylko wargami, a jego serce jest daleko ode  Mnie i jego bojaźń przede Mną jest tylko wyuczonym spełnianiem ludzkiego nakazu (Iz 29:13). Dlatego Chrystus tak często mówił wprost o tym, co myśli o faryzeuszach i o ich modlitwach. Gdy nauczał jak należy się modlić, przestrzegał aby nie naśladować tego rodzaju modlitw. Pan Jezus powiedział: Gdy się modlicie, nie naśladujcie obłudników, którzy lubią odprawiać modlitwy w synagogach i na głównych ulicach, aby pokazać się ludziom. Zapewniam was, już otrzymują swoją nagrodę (Mt 6:5).

Modlimy się przecież w celu otrzymania odpowiedzi, która dla modlącego się jest „nagrodą” od Boga. Faryzeusze, dzięki swoim wyuczonym modlitwom, otrzymali już swoją zapłatę. Czy w modlitwie o to chodzi, aby pokazać ludziom, jak pięknie potrafimy wysławiać się przed Bogiem? Znam wiele osób, które wstydzą się w miejscu publicznym pomodlić się głośno, bo jedyne przykłady jakie znają, to modlitwy na wzór faryzeusza. Osoby te nie potrafią powiedzieć w modlitwie o sobie tyle dobrego, co usłyszeli u innych. Ponieważ nie mogą wykazać się dobroczynnością, długimi postami i tym, ile dają na ofiarę, dlatego wolą milczeć.

W Biblii jest wiele przykładów modlitw na wzór celnika. Na samym początku dziejów Kościoła, gdy Apostoł Piotr zwiastował Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, słuchacze ewangelii poruszeni w swoich sercach zapytali się o to, co mają zrobić. Usłyszeli wówczas prostą odpowiedź: Nawróćcie się i niech każdy z was przyjmie chrzest w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie waszych grzechów, a weźmiecie dar Ducha Świętego (Dz 2:38).

Bóg wprawdzie spogląda na wszystkich, lecz łaskę daje tylko niektórym. Komu? Odpowiedź jest oczywista - Bóg sprzeciwia się pysznym, pokornym zaś daje łaskę (Jk 4:6).  Dlatego warto jest posłuchać wezwania apostoła Piotra„Uniżcie się przed Panem, a On was wywyższy” (Jak. 4:10).

Na zakończenie chcę przypomnieć przykład innego faryzeusza, który podczas spotkania z żywym Chrystusem zrozumiał, że dotychczasowa forma jego pobożności nie ma żadnej wartości przed Bogiem. Wówczas przeszedł na stronę celnika, nazywając siebie „pierwszym wśród grzeszników”. Dzięki temu został przez Boga podniesiony do godności Jego sługi. Jak można łatwo się domyśleć - chodzi o Apostoła Pawła.

Dobrze jest zawsze pamiętać o słowach zachęty innego pokornego sługi Pańskiego, Dawida, że Chociaż PAN jest wywyższony, widzi uniżonego i pysznego rozpoznaje z daleka (Ps 138:6). Bóg pragnie dać szansę każdemu, aby w porę zdążył przejść na stronę celnika.

Henryk Hukisz