Thursday, December 24, 2015

Pieluszki Jezusa

 Kościół katolicki buduje swoje świątynie na relikwiach, tak można ogólnie określić odwoływanie się do fizycznych pozostałości po świętych. Źródłem relikwii są nie tylko święci późniejszych wieków, lecz przede wszystkim osoby występujące w Biblii. A już szczególną czcia otacza się wszelkie fizyczne, i nie tylko, elementy związane z Panem Jezusem.

Wprawdzie, w katechizmie katolickim, oficjalnie nie ma nauczania o relikwiach, co najwyżej przypisuje im się, iż są wytworem ludowych zwyczajów. A skoro „vox populi” uznano za „vox dei”, każdy budynek sakralny kościoła katolickiego musi posiadać jakieś relikwie, gdyż lud nie miałby się do czego odwołać w momentach osłabienia ich wiary. Takie przynajmniej świadectwa są zapisane w kronikach kościelnych.

Co wspólnego ma tytuł dzisiejszego rozważania z relikwiami? W Niemczech, w Akwizgranie, czy jak mówią rodowici Niemcy, w Aachen, znjaduje się ogromna katedra, do której wędrują pielgrzymi, aby oddać cześć relikwiom znajdujacym się w kunsztownie ozdobionym relikwiarzu. Właśnie tam znajduje się pieluszka Pana Jezusa - stąd moje wprowadzenie do tematu.

Skąd Maria wzięła pieluszki dla nowo narodzonego Dzieciątka? Czy w ogóle w historii narodzin Chrystusa znajduje się ten niezbędny dziś element każdych narodzin istoty ludzkiej? Przecież śpiewa się o nich w kolędach, a nawet, jedna z nich odpowiada na pierwsze pytanie, że Maryja „rąbek z głowy zdjęła, w który Dziecię owinąwszy…”. Ktoś powie, że przecież ewangelista Łukasz też zapisał, że Maria „porodziła syna swego pierworodnego, i owinęła go w pieluszki, i położyła go w żłobie” (Łuk. 2:7). Ba, nawet anioł Pański, który zjawił się pasterzom, udzielił im szczegółowej informacji, jak ropoznają Tego, który się narodził - „Znajdziecie niemowlątko owinięte w pieluszki i położone w żłobie „ (Łuk. 2:12). Szkopuł jednak w tym, że w oryginale nie ma mowy o pieluszkach, lecz jedynie o tym, że narodzone Dziecię zostało zawinięte [sparganoo], najprawdopodobniej w oddarte paski płótna, jakie znajdowało się w grocie przeznaczonej dla owiec.

Niestety, dzisiejsze opowiadania o narodzinach Pana Jezusa obrosły w ogromną ilość określeń i sytuacji, jakie nie były znane w czasach Chrystusa. Dlatego warto jest zapoznać się z informacjami na temat czasów biblijnych, aby lepiej zrozumieć te wszystkie szczegóły, które znajdują się w opisie ewangelistów. Jak zapisał Łukasz w swoim wprowadzeniu do opisu narodzin Pana Jezusa, "wszystko od początku przebadałem" (Łuk. 1:3), więc każdy element ujęty w opisie ma swoje znaczenie.

Po pierwsze, nie było takiej szopki, jakie dziś buduje się, niby na pamiątkę, tych najważniejszych narodzin. W ewangelii mowa jest jedynie o żłobie, zwykłym korycie, jakie używano do karmienia zwierząt, w tym przypadku, owiec. Narodziny Jezusa odbyły się, zgodnie ze szczegółowymi zapowiedziami proroków, którzy żyli kilkaset lat wcześniej. Zaskakujące jest jednak to, że każdy z tych szczegółów miał istotne znaczenie w życiu Chrystusa, gdyż wskazywał na Jego służbę jako Zbawiciela rodzaju ludzkiego.

Bardzo istotną informacją na temat okoliczności narodzin Pana Jezusa jest miejsce, czyli Betlejem. Jak wiemy, większość Izraelitów zajmowało się pasterstwem owiec, które były wypasane daleko od osiedli ludzkich. Jedynie owce przeznaczone do obrzędów ofiarniczych w świątyni, znajdowały się w pobliżu Jerozolimy. Pasterze pochodzacy z rodu :Lewiego przygotowywali te owce od momentu narodzin. Pierwszą czynnością była dokładna inspekcja każdej, dopiero co narodzonej owieczki pod względem jakości. W tym celu, każde jagnie, zaraz po narodzeniu, wycierano płótnem, aby obejrzeć całe jego ciało, czy nie posiada najdrobniejszej skazy, elemimującej je z przeznaczenia do złożenia na ofiarę. Te czynności dokonywane były w miejscu dobrze znanym dla pasterzy, dlatego gdy anioł Pański im powiedział, że znajdą niemowlę owinięte w płótno, które używane było do wycierania nowonarodzonych jagniąt, udali się do właściwego miejsca bezbłędnie.

Kilka tysięcy lat przed narodzinami Chrystusa, Abraham otrzymał niezwykłe polecenie, aby złożyć na ofiarę dla Pana swego jedynego syna Izaaka. Wiemy, że ta drastyczna historia zakończyła się szczęśliwie dla Izaaka, gdyż w ostatniej chwili Abraham „ujrzał za sobą barana, który rogami uwikłał się w krzakach. Poszedł tedy Abraham, a wziąwszy barana, złożył go na całopalenie zamiast syna swego” (1 Moj. 22:13).

Siedemset lat przed Chrystusem, prorok Izajasz przepowiedział, że Pan przygotuje ofiarę doskonałą, którą dotknie ”karą za winę nas wszystkich” (Izaj. 53:6). Gdy znęcano się nad Nim, „znosił to w pokorze i nie otworzył swoich ust, jak jagnię na rzeź prowadzone i jak owca przed tymi, którzy ją strzygą, zamilkł i nie otworzył swoich ust” (w. 7). Dlatego Jan Chrzciciel, który miał za zadanie wskazać na Tego, którego Bóg przygotował na ten właściwy moment, zawołał: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata” (Jan 1:29).

Pan Jezus, gdy się narodził, wypełnił wszystkie szczegółowe znaki, jakie bezbłędnie wskazywały, iż On jest tym jedynym, który dokona wybawienia ludzi z ich grzechów.

Gdy nadeszła godzina, na jaką przyszedł, jako doskonały Boży Baranek wszedł raz na zawsze do świątyni nie z krwią kozłów i cielców, ale z własną krwią swoją, dokonawszy wiecznego odkupienia” (Hebr. 9:12). Ten Chrystus, gdy się tylko narodził, został już owinięty w szczególną „pieluszkę”, w kawałek płótna, które używane było do sprawdzenia jagnięcia, że jest doskonałe, aby być później złożonym na ofiarę za grzechy.

Apostoł Piotr napisał później o Chrystusie: On grzechu nie popełnił ani nie znaleziono zdrady w ustach jego. On, gdy mu złorzeczono, nie odpowiadał złorzeczeniem, gdy cierpiał, nie groził, lecz poruczał sprawę temu, który sprawiedliwie sądzi. On grzechy nasze sam na ciele swoim poniósł na drzewo, abyśmy, obumarłszy grzechom, dla sprawiedliwości żyli; jego sińce uleczyły was" (1 Ptr. 2:22-24).

Warto o tym pamiętać w czasie obchodzenia Pamiątki Jego Narodzin, gdyż po to On przyszedł.

Henryk Hukisz

Friday, December 18, 2015

Nowy rodzaj ludzi

Jednym z największych znaków jakie Bóg dał grzesznej ludzkości, było poczęcie w dziewiczym łonie młodej Żydówki z Nazaretu. Prorok Izajasz pisał o tym szczególnym znaku już siedemset lat wcześniej, zanim Maria usłyszała z ust Bożego posłańca, iż właśnie ją Bóg wybrał do tego ogromnego dzieła. Czytamy w księdze tego proroka: „Oto panna pocznie i urodzi syna, i nada mu imię Immanuel” (Izaj. 7:14).

Pewnego dnia Gabriel, Boży anioł, ten sam, który wyjaśniał Danielowi zawiłości Bożego planu wielkich wydarzeń, jakie będą się działy na obliczu tej ziemi, odwiedził dopiero co poślubioną Józefowi niewiastę o wdzięcznym imieniu Miriam. Wiadomość, z jaką przyszedł Boży posłaniec, była nie z tej ziemi, gdyż dotyczyła zdarzenia, które wykraczało poza rzeczywistość tego świata. Brzmiała ona mniej więcej tak: „Nie bój się, Mario, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i urodzisz syna, i nadasz Mu imię Jezus” (Łuk. 1:30,31). Naturalne w tej niezwykłej chwili było jedynie zdziwienie Marii, wyrażone w pytaniu: „Jak to się stanie, przecież nie znam mężczyzny?” (w. 34).

Muszę od razu dokonać pewnego wyjaśnienia, jako że nasz przekład Biblii zmienia nieco treść proroczej zapowiedzi o tym cudownym poczęciu. Większość polskojęzycznych przekładów podaje, że ta zapowiedź dotyczy panny. W oryginale występuje tu słowo „dziewica”, co wówczas było równoznaczne z pojęciem "panna". Dziś mamy zupełnie inne skojarzenia w tym temacie.

Dlaczego tak ważne jest uznanie prawdy o dziewiczym poczęciu Chrystusa? Słowo Boże, które jest zawsze prawdą, mówi nam, że wśród wszystkich, którzy rodzą się w naturalny sposób, „nikt nie jest sprawiedliwy” (Rzym. 3:10)„ponieważ wszyscy zgrzeszyli i są pozbawieni chwały Boga” (Rzym. 3:23). A to znaczy, że cała ludzkość jest grzeszna. Takim rodzajem jesteśmy.

Dawid, powołany przez Boga do szczególnego zadania, napisał o sobie: „oto urodziłem się obciążony winą, moja matka poczęła mnie w grzechu” (Ps. 51:7). Tak więc wszyscy, którzy rodzą się w naturalny sposób, są grzesznikami i nikt z ludzi nie byłby w stanie dokonać tego, co Bóg postanowił uczynić dla okupienia ludzkości z przekleństwa grzechu. Tu znów powrócę do zawiłości językowych starodawnej zapowiedzi, jaką przekazał ludzkości prorok Izajasz. Gdy pisał do ludzi żyjących w duchowej ciemności, że zabłyśnie im wielka światłość, prorok użył bardzo precyzyjnego określenia: ponieważ narodziło się nam Dziecko, Syn został nam dany (Izaj. 9:5). Dziś, gdy śpiewamy o tym w kolędach, wydaje się, iż jest to zwykłe powtórzenie tej samej myśli. Lecz Bóg powiedział w tym zdaniu wielką prawdę o tym, iż narodzi się Dziecko, jako naturalny człowiek, który równocześnie będzie Synem Bożym. Syn został nam dany, On się nie narodził w tym momencie, gdyż jest odwiecznym Bogiem.

Podczas obchodzenia pamiątki narodzin Jezusa mówimy dość ogólnie o wielkim darze, jakim jest Jezus. Warto jest przy tej okazji przypomnieć sobie jedną z najbardziej znanych prawd w całej Biblii, którą zapisał ewangelista Jan: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że dał swego Jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (Jan 3:16). Godne podkreślenia jest to, że darowany nam Syn, nie pochodzi z naszego rodzaju ludzi - On przyszedł z góry, od Ojca.

Syn Boży nie mógł narodzić się w naturalny sposób z żadnej niewiasty na ziemi, gdyż posiadałby wspólną cechę wszystkich ludzi - byłby grzeszny. Wówczas, ofiara zadośćuczynienia, jaką przyszedł złożyć za nasze grzechy, nie byłaby doskonała. Dlatego Jezus jest odwiecznym Bogiem, jak czytamy w Biblii: „Na początku było Słowo, a Słowo było zwrócone ku Bogu i Bogiem było Słowo” (Jan 1:1). Kilka wierszy dalej znajdujemy wyjaśnienie, że „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas pełne łaski i prawdy. Ujrzeliśmy Jego chwałę, chwałę jako Jednorodzonego od Ojca” (w. 14). Te wersety są świadectwem niezwykłości tych ponadnaturalnych narodzin.

Chrystus, by móc utożsamić się z naszym grzesznym losem, musiał przyjąć też ciało, jakie każdy z nas posiada. W narodzie izraelskim znana była idea składania krwawych ofiar na odkupienie z grzechów. Wszystko, co działo się w tym narodzie, stało się dla nas przykładem, było obrazem doskonałego dzieła odkupienia grzesznego rodzaju ludzkiego, jakie Bóg zaplanował jeszcze przed stworzeniem świata. Dlatego autor listu, skierowanego głównie do Żydów, napisał o Chrystusie: „Nie chciałeś ofiary i daru, ale przygotowałeś Mi ciało” (Hebr. 10:5).

Chrystus powiedział o Sobie, że On jest jedyną drogą do Ojca. Odwołując się do obrazu starotestamentowych ofiar, jakie Żydzi każdego dnia składali w świątyni, możemy lepiej zrozumieć, iż Jezus stał się dla nas drogą w ciele, jakie przyjął, rodząc się z naturalnej niewiasty, jaką była Maria. Nauczanie o "niepokalanym poczęciu Marii", podniesione do rangi dogmatu, jest pojęciem niebiblijnym. Jedynie Chrystus jest „drogę nową i żywą przez zasłonę, to jest przez swoje ciało” (Hebr. 10:20), jak czytamy również w tym liście, skierowanym do Izraelitów.

Narodziny Chrystusa były normalne, jak każde inne. Natomiast Jego poczęcie było nadnaturalne. Anioł, który zwiastował Marii tę wielką prawdę, gdy wyraziła zdziwienie, że dziewica nie może urodzić, odpowiedział jej: „Duch Święty zstąpi na ciebie i moc Najwyższego zakryje cię jak obłok, a Święty, który się narodzi, nazwany będzie Synem Boga” (Łuk. 1:35). Tak oto Jezus Chrystus, Swoimi narodzinami, zapoczątkował nowy rodzaj ludzki. On narodził się jako Człowiek, który pokonał wszelki grzech. On, w Swoim życiu, przeszedł wszystkie testy bezgrzesznego życia. Jak wiemy, Jezus był kuszony we wszystkim, przez co my przechodzimy w naszym życiu, gdyż był doświadczony „we wszystkim, oprócz grzechu” (Hebr. 4:15).

Pan Jezus rozmawiał z Nikodemem, bardzo religijnym człowiekiem, o sprawach wagi najważniejszej. Ta szczególna rozmowa dotyczyła właśnie tej kwestii, jak można stać się człowiekiem, który może oglądać Boże Królestwo. Chrystus powiedział bardzo wyraźnie, powtarzając tę prawdę dwukrotnie, że „jeśli się ktoś nie narodzi z góry, nie może ujrzeć Królestwa Boga” (Jan 3:3). Aby należeć do nowego rodzaju ludzi, jaki zapoczątkował Pan Jezus, każdy musi narodzić się z góry. 

Ewangelista Jan przedstawia nam szczególny opis przyjścia Chrystusa na ten świat. Jan nie pisze o Marii, o wędrówce do miasta Dawidowego, o żłobie i pasterzach. Zamiast tego, Jan podaje nam prawdę o narodzeniu się pierwszego Człowieka wolnego od przekleństwa grzechu, który był równocześnie Synem Bożym. Chrystus przyszedł do narodu wybranego, lecz niestety, nie został rozpoznany jako ich Mesjasz. Dlatego Jan napisał, że odwieczny Logos, Słowo, które stało się ciałem, daje prawo tym, którzy Je przyjęli, „stania się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w Jego imię” (Jan 1:12). Chodzi o tych, „którzy nie z krwi ani z woli ciała, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga zostali zrodzeni” (w. 13).

Świat próbuje podważyć prawdziwość cudownego poczęcia w łonie dziewicy. Lecz dla wierzących jest ono Bożym znakiem, że narodzony z tego poczęcia Chrystus, jest jedyną drogą dla nas grzesznych, abyśmy mogli poprzez cud nowych narodzin stać się Jego ludem i na wieki zamieszkać w Jego domu.

Zanim nastała ta godzina, na którą Chrystus przyszedł na ten świat w tych nadzwyczajnych narodzinach, powiedział o Sobie,  że "nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie" (Jan 14:6). W tym momencie Pan Jezus powiedział również o tym, że idzie "przygotować miejsce" abyśmy w Nim mogli bez żadnej już przeszkody wejść do Domu Ojca. A do tego ma prawo jedynie naród święty, jakim stajemy się dzięki odkupieniu nas za cenę Jego krwi.

Błogosławieństwa wejście do domu Ojca może dostąpić jedynie nowy rodzaj ludzi, zrodzony z góry. Niech ta myśl towarzyszy nam cały czas, nie tylko podczas nadchodzącej Pamiątki Jego Narodzin.

Henryk Hukisz

Sunday, November 29, 2015

Wyrośnie gałązka z pnia


Pamiątka Narodzin Pana Jezusa (najbardziej lubię tę nazwę nadchodzących świąt), jest wspaniałą okazją do przypomnienia sobie okoliczności, jakie towarzyszyły temu doniosłemu wydarzeniu. Ten dzień, a dokładnie, ta szczególna noc w Betlejem Judzkim, stała się osią zwrotną liczenia czasu przez mieszkańców ziemi. Nawet najzagorzalsi ateiści, wyznawcy wszystkich religii politeistycznych, podając datę wyznają, że już ponad dwa tysiące lat temu narodził się Ktoś tak szczególny i tak ważny na naszej ziemi, że wszyscy ludzie to wydarzenie upamiętnili zmianą kalendarza.
Tamten czas nie różnił się zbytnio od naszego, który wydaje się nam coraz bardziej trudny. Nawet najznakomitsi przepowiadacze przyszłości głowią się, jaka przyszłość nas czeka na naszej ziemi. Wojny, terroryzm, kataklizmy, zanieczyszczenie atmosfery, demoralizacja i narastająca obojętność na los człowieka, przyczyniają się do apokaliptycznych przewidywań, co do naszej przyszłości. Stephen Howkins, uważany przez współczesnych naukowców za najbardziej inteligentny umysł naszych czasów, przewidywał, iż jedynym ratunkiem dla ludzkości, jest ucieczka w przestrzeń kosmiczną, w celu skolonizowania nieznanej nam dziś planety.
Podobnie było przed Narodzinami Dzieciątka w betlejemskim żłobie. Od wielu wieków, zanim aniołowie ogłosili pasterzom narodziny Zbawiciela, Bóg zapowiadał nastanie idealnego świata, w którym panować będzie absolutny ład i porządek. Prorok Izajasz zapisał tę zapowiedź słowami, które dziś często znajdujemy na świątecznych kartkach 
Z pnia Jessego wyrośnie gałązka, pęd wyjdzie z jego korzeni.
Duch Pana spocznie na nim; Duch mądrości i rozumu, Duch rady i mocy, Duch wiedzy i bojaźni PANA.
(...)
W tym dniu narody będą szukać korzenia Jessego, który zostanie wzniesiony jako sztandar dla ludów, a miejsce jego zamieszkania będzie sławne.  (Izaj. 11:1-10)

Chcę w tym rozmyślaniu zwrócić naszą uwagę jedynie na pierwsze zdanie tego cudownego tekstu. Najnowszy przekład Biblii oddaje lepiej treść tego przesłania, gdyż w poprzednim, tzw. "brytyjskim" słowo "różdżka", kojarzyło się bardziej z wróżeniem, niż z Bożym planem. To, co zapowiedział Bóg przez Swego proroka Izajasza, spełnia się zgodnie z Jego odwiecznym planem ratunku dla grzesznego człowieka. Uważny czytelnik Biblii z pewnością zauważył, iż Boże plany realizują się dosłownie, nawet w najdrobniejszych szczegółach. Kiedy Bóg stworzył człowieka i dał mu w posiadanie ziemię i to, co ją napełnia, przewidział dla późniejszych społeczności ludzkich porządek w postaci rządów królewskich.
Oczywiście, Bóg nie miał na uwadze królów, jacy panowali nad narodami, które Boga nie znały. Dlatego, Bóg gniewał się na swój naród, gdy zapragnęli mieć króla „ tak jak jest u wszystkich narodów” (1 Sam. 8: 5). Wiemy, że król Saul nie był wzorem Bożego porządku i błogosławieństwa. Dopiero syn Jessego, Dawid, stał się królem według Bożego serca. Dlaczego Bóg ustanowił Dawida królem, a nie uznał Saula?
Odpowiedzi należy szukać dużo wcześniej. Gdy Bóg powołał Abrama, to obiecał mu - „Dam ci liczne potomstwo, wyprowadzę z ciebie narody i od ciebie będą się wywodzić królowie” (1 Moj. 17:6). Później, powtórzył tę obietnicę Jakubowi, dając mu polecenie: „Bądź płodny i się rozmnażaj. Niech powstanie z ciebie naród i wiele narodów i niech od ciebie wywodzą się królowie” (1 Moj. 35:11). Następnie, gdy Mojżesz udzielał proroczego błogosławieństwa swoim synom, jednemu z nich powiedział: „Nie będzie zabrane od Judy berło ani laska pasterska spomiędzy jego nóg, aż przyjdzie ten, do którego ono należy, i jemu będą posłuszne narody” (1 Moj. 49:10).
W międzyczasie wydarzyło się coś tragicznego, co spowodowało wstrzymanie Bożego planu posłania Zbawiciela z linii wywodzącej się z obietnicy danej Abrahamowi. Juda dopuścił się grzechu, przez spłodzenie nieślubnego syna Peresa. Według prawa, jakie Bóg dał Izraelowi, nieślubny syn pozbawiony był prawa do składania ofiar, czy zajmowania jakiegoś stanowiska w narodzie. To przekleństwo było zdjęte dopiero w dziesiątym pokoleniu. Tak więc przez dziewięć pokoleń nie mógł narodzić się Mesjasz, który pochodzi z lini królewskiej, ustanowionej przez Boga.
Z pewnością niewielu czytelników Biblii zauważyło, że Jesse, mieszkaniec Betlejem, był dziewiątym potomkiem Judy. Dlatego Bóg posłał proroka Samuela do Jessego, aby namaścił olejem następnego króla, który oczyści linię genealogiczną przyszłego Mesjasza. Nic dziwnego, że Bóg, który tak bardzo pragnął zrealizować Swój plan, ustanowił królem Dawida - „człowieka według swego serca” (1 Sam. 13:14).
Zapowiedź narodzin prawdziwego Króla, Bóg zawarł w obrazie gałązki wyrastającej z pnia. Czym jest pień? Martwym kawałkiem drzewa, drzemiącym spokojnie w ziemi. Pobożny Hiob, wypowiedział słowa nawiązujące do tej obietnicy – „Nawet drzewo ma nadzieję - choć je zetną, znowu się odrodzi i nie zabraknie mu młodych pędów. Choć zestarzeje się jego korzeń w ziemi i obumrze jego pień w piasku, to gdy poczuje wilgoć, odrasta i wypuszcza gałęzie jak młoda roślina” (Hiob 14: 7-9).
I gdy nastał właściwy moment, gdy nadeszła odwilż w Bożym planie, z martwego pnia, zalegającego w suchej ziemi przez wiele stuleci, nagle wyrosła „gałązka”, o jakiej mówił Izajasz w cytowanym już proroctwie. Nikt nie chciał w to uwierzyć, nikt nie rozpoznał Mesjasza w Dzieciątku narodzonym w betlejemskiej szopie dla zwierząt. Ten sam Izajasz pisał również i o tym – „Kto uwierzył temu, co usłyszeliśmy? Na kim się objawiło ramie PANA? On wyrósł przed Nim jak młody pęd, jak korzeń z wyschniętej ziemi. Nie miał postawy ani dostojeństwa, abyśmy chcieli na Niego patrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał” (Izaj. 53: 1-2).
Jezus Chrystus, jest tym Królem, nie tylko jednego narodu, lecz wszystkich ludów świata. On jest Królem królów i Panem panów.
Czekamy teraz na ten szczególny moment, gdy nie będzie nikogo, kto mógłby zerwać siedem pieczęci na księdze w ręku Boga, wówczas stanie się to, co zapisał apostoł Jan– „... oto zwyciężył Lew, Ten z pokolenia Judy, korzeń Dawida, aby otworzyć zwój i złamać jego pieczęci” (Obj. 5:5). W ten sposób wypełni się to proroctwo, gdy spełnią się słowa kończące naszą Biblię - „Oto miejsce przebywania Boga z ludźmi, i będzie mieszkał z nimi. Oni będą Jego ludem, a On, ich Bóg, będzie Bogiem z nimi. I otrze wszelką łzę z ich oczu, i śmierci już nie będzie ani żałoby, ani krzyku, ani bólu już nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły” (Obj. 21: 3-4).
Alleluja!
Henryk Hukisz


Rozważanie na podobny temat:


"Narodziny Króla"

"Mój KRÓL"


Sunday, November 15, 2015

Paryska refleksja

 Terroryzm, jak ktoś ostatnio powiedział, jest nieunikniony we współczesnym świecie. Pan Jezus, w rozmowie z uczniami na temat znaków, które bedą charakteryzować czasy ostateczne powiedział, że „usłyszycie o wojnach i wieści wojenne. Baczcie, abyście się nie trwożyli, bo musi się to stać, ale to jeszcze nie koniec. Powstanie bowiem naród przeciwko narodowi i królestwo przeciwko królestwu” (Mat. 24:6,7).
Wygląda na to, że nam przyszło żyć w tym czasie, gdy dzieją się te rzeczy. Świat żyje w coraz większym niepokoju o przyszłość, gdyż nie ma nadziei, jaką jest jedynie Chrystus. Dzięki Chrystusowi, który stał się naszym Panem i Zbawicielem, możemy mieć nadzieję, nawet w najgorszym czasie, jaki nastaje w tym świecie. Lecz pomimo tego, tragedia jaka wydarzyła się w ostatni piątek wieczorem w Paryżu, dotyka nas wszystkich, wierzących i niewierzących, gdyż stanowimy jedno społeczeństwo.
Po otrząśnięciu się z pierwszych wrażeń, jakie wywołały wiadomości przekazywane w ten piątkowy wieczór, nastał czas refleksji. Nie należę do tych, którzy natychmiast zabarwiają swoje profilowe zdjącia kolorami flagi francuskiej, lecz to nie znaczy, że jest mi obojętne, co się tam wydarzyło. Mam znajomych, którzy mieszkają we Francji, kiedyś miałem okazję odwiedzić Paryż i podziwiać jego atrakcje turystyczne. Modlę się o pokój dla wszystkich, gdyż wiem, że jedynie prawdziwy Książę Pokoju, może go dać każdemu, kto tego zapragnie.
Ta ostatnia tragedia, jaka bezpośrednio dotknęłą setki rodzin, w których zginęli ich najbliżsi, lub zostali ranni, wywołała w moim sercu głęboką refleksję, jaką chciałbym się teraz pozdzielić.
Po pierwsze, widzimy jak kruche jest życie. Jak napisał apostoł Piotr, cytując słowa proroka Izajasza - „wszelkie ciało jest jak trawa, a wszelka chwała jego jak kwiat trawy. Uschła trawa, i kwiat opadł” (1 Ptr. 1:24). Nawet jeśli nie zdarzy się nic tragicznego, to  gdy „słońce wzeszło z żarem swoim i wysuszyło trawę, i kwiat jej opadł, i uległo zniszczeniu piękno jego wyglądu; tak zmarnieje i bogacz na drogach swoich” (Jak. 1:11). Tak więc, zarówno biedny jak i bogaty, zdrowy i schorowany, wszyscy mamy jednakową szansę, iż pewnego dnia, jak to ujął mądry Salomon: „zerwie się srebrny sznur i stłucze złota czasza, i rozbije się dzban nad zdrojem, a pęknięte koło wpadnie do studni” (Kaz.Sal. 12:6). Dlatego zawsze aktualne jest pytanie, czy jesteś gotowy na ten moment?
Po drugie, zło jest realne, ono istnieje niezależnie od naszej woli. Oczywiście, nie zamierzam usprawiedliwiać żadnych złoczyńców, lecz jedynie stwierdzam fakt, że zło występuje pośród nas. Pan Jezus, gdy przyszedł na nasz świat, powiedział o Sobie, że jest Dobrym Pasterzem. Natomiast wszyscy, którzy uzurpuja rolę „zbawicieli” swiata, „to złodzieje i zbójcy” (Jan 10:8),  i ich celem jest „kraść, zarzynać i wytracać” (w. 10). Apostoł Paweł, napisał do wierzącyc w Efezie, że my wszyscy, zanim doświadczyliśmy łaski zbawienia, „żyliśmy niegdyś w pożądliwościach ciała naszego, ulegając woli ciała i zmysłów, i byliśmy z natury dziećmi gniewu, jak i inni” (Efez. 2:3), gdyż postępowaliśmy „według modły tego świata, naśladując władcę, który rządzi w powietrzu, ducha, który teraz działa w synach opornych” (w. 2). Taki już jest ten świat, i chociaż nie widzimy go zawsze w tej najgorszej odsłonie, lecz prawdą jest, że „cały świat tkwi w złem” (1 Jan 5:19).
Po trzecie, jedyną Prawdą jest Jezus Chrystus. Dziś w świecie, każdy wyznaje swoją prawdę, tę jaka jest dla niego wygodna. Zniknęło dziś pojęcie prawdy absolutnej, gdyż ludzie nie chcą się jej podporządkować. Każdy woli wyznawać wygodną dla siebie prawdę, dlatego tak często dochodzi do wojen i ataków terrorystycznych, gdyż jedni chcą narzucić swoją prawdę drugim. Pan Jezus powiedział o Sobie, i tylko On jeden mógł to powiedzieć – „Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie” (Jan 14:6).
Nikt inny, jak Jezus Chrystus jest Zbawicielem i Panem, który może dać ludziom pokój i prawdziwe życie. My wszyscy, potomkowie Adama i Ewy, jesteśmy grzesznikami, lecz możemy zostać „usprawiedliwieni darmo, z łaski jego, przez odkupienie w Chrystusie Jezusie” (Rzym. 3:24). Dlatego, że jedynie Pana Jezusa, Bóg „ustanowił jako ofiarę przebłagalną przez krew jego, skuteczną przez wiarę, dla okazania sprawiedliwości swojej przez to, że w cierpliwości Bożej pobłażliwie odniósł się do przedtem popełnionych grzechów, dla okazania sprawiedliwości swojej w teraźniejszym czasie, aby On sam był sprawiedliwym i usprawiedliwiającym tego, który wierzy w Jezusa” (Rzym. 3:25,26).
Pewnego razu do Jezusa przyszli jacyś ludzie i powiedzieli, że w Galilei Piłat zabił wiele niewinnych osób, które składały ofiary. Na to Pan Jezus rzekł, że podobnie jak w Syloe, gdzie wieża upadła na niewinnych ludzi i zginęło wielu, wszystkich tak samo czeka śmierć. Ci wszyscy, którzy zginęli w paryskim ataku terrorystycznym, nie byli gorsi, od tych, którzy pozostają jeszcze przy życiu. Chodzi o to, aby wszyscy, zanim nastanie ten ostateczny moment życia, zdążyli pojednać się z Bogiem.
A wiemy, że jedyną Prawdą, Drogą i Życiem, jest Jezus, który oddał Swoje życie za grzeszny świat, aby doprowadzić nas do Ojca.

Henryk Hukisz

Saturday, November 14, 2015

Boża źrenica

 Najczulszym miejscem naszego ciała jest oko, a jeszcze dokładniej, źrenica, czyli centralny punkt gałki ocznej. Bóg stwarzając człowieka wyposażył nasz organizm w szczególny mechanizm chroniący właśnie oko. Nasza powieka reaguje automatycznie na każde zagrożenie, które mogłoby zaszkodzić oku. Dlatego też w literaturze, jak i w mowie potocznej, używamy wyrażenia, „chronić jak źrenicy oka”. Mówimy tak o szczególnej ochronie, jaką zapewniamy rzeczom cennym, na których nam bardzo zależy.
Ten zwrot występuje również w Biblii, wprawdzie niezbyt często, dlatego uważam, że ma szczególne zastosowanie.
Ostatnia część Tory, nazwana Księgą Powtórzonego Prawa, stanowi bardzo rzeczowe podsumowanie historii Izraela, jaką Mojżesz zapisał dla potomnych. Natomiast ostatnie rozdziały tej części są bardzo ważnym przesłaniem tego wiernego sługi Bożego, który miał zaszczyt rozmawiać z Bogiem „twarzą w twarz”. Rozdział 32 tej księgi posiada szczególną formę i został zatytułowany przez wydawców naszej Biblii „Pieśnią Mojżesza”. Treść tej „pieśni” przywodzi na pamięć ten szczególny moment w życiu Mojżesza, gdy po przejściu przez Morze Czerwone, zobaczył jak wielkie wybawienia Pan im zgotował w sytuacji, gdy zostali zaatakowani przez największą armię ówczesnego świata.
Mojżesz w tej pieśni rzucił wyzwanie narodowi, któremu przewodził: Gdyż będę głosił imię PANA: Uznajcie wielkość naszego Boga (Pwt 32:3). Później wskazał na niezachwianą postawę Boga wobec tego narodu, pomimo braku wdzięczności Izraela i nieposłuszeństwo wobec Pana  – Gdyż działem PANA jest Jego lud, Jakub miarą Jego dziedzictwa. Znalazł go w ziemi pustynnej, na pustkowiu, pośród dzikiego wycia. Otaczał go troską i pouczał, strzegł go jak źrenicy oka (w. 9,10). W następnych słowach Mojżesz namalował obraz, w jaki sposób Pan prowadził ten naród - "Jak orzeł czuwa nad swoim gniazdem, krąży nad swymi pisklętami, rozkłada skrzydła, bierze je na nie i nosi na swoich piórach" (w. 11).
Po wielu wiekach, gdy Bóg wyznaczył Dawida, aby królował nad Jego ludem, Izrael nadal znajdował się pod szczególną ochroną. Zanim Dawid zasiadł na królewskim tronie, doświadczył w swoim życiu wielu przeciwności. Lecz nigdy nie wątpił w Bożą ochronę, dlatego szczerze wołał do Pana: Strzeż mnie jak źrenicy oka, ukryj mnie w cieniu swoich skrzydeł przed bezbożnymi, którzy mnie gnębią, przed nieprzyjaciółmi, którzy mnie otaczają! (Ps 17:8,9). Bóg nigdy nie zawiódł, gdyż Pan nie zmienia swoich zapewnień, jakie dawał swemu narodowi i tym, którzy pragną wiernie Mu służyć.
Minęło znów wiele wieków i cały naród okazał się niewierny Bogu pomimo ostrzeżeń, w których mówił, jakie są tego konsekwencje. Nastały czasy wojen i grabieżczych najazdów obcych narodów. Wróg gnębił Izraela na wiele sposobów, w końcu Jerozolima i świątynia zostały splądrowane a naród zaprowadzony do Babilonu na siedemdziesiąt lat niewoli. Czyżby Bóg zapomniał o danych obietnicach ochrony narodu wybranego jak źrenicy oka? Nie, absolutnie nie. Bóg nieustannie kocha Swój wybrany naród, dlatego, aby go nie stracić, karci tego, kogo kocha, chłoszcze zaś każdego, którego przyjmuje za syna(Hbr 12:6).
Zachariasz, przedostatni prorok narodu wybranego, był ustami, przez które Bóg przypominał dane wcześniej obietnice. Bóg, chociaż rozgniewał się na Izraela za to co Mu uczynił, wzywał go nadal: „Tak mówi PAN Zastępów: Nawróćcie się do Mnie − wyrocznia PANA Zastępów − a wtedy Ja zwrócę się ku wam − mówi PAN Zastępów (Za 1:3). Ponieważ Jerozolima jest miastem, jakie Bóg dał swemu ludowi, dlatego jest szczególnym miejscem Bożego działania i nadal znajduje się pod Bożą ochroną, gdyż Pan powiedział: Jestem zazdrosny o Jerozolimę i o Syjon, i to zazdrością wielką (w. 14).
Do resztki Izraela, jaka jeszcze pozostała na terenie Babilonu, Bóg powiedział: Ratuj się, ty, który mieszkasz u córki Babilonu! Bo tak mówi PAN Zastępów, a Jego chwała posłała mnie do narodów, które was łupiły: Kto was dotyka, dotyka źrenicy Mojego oka (Za 2: 11,12).
Bóg nie skończył z Izraelem, o nie, On mówi do swego umiłowanego narodu: Ciesz się i raduj, Córo Syjonu, bo oto Ja przyjdę i zamieszkam pośrodku ciebie − wyrocznia PANA (Za 2:14). Apostoł Paweł, który w gorliwości do Boga Izraela był gotowy ponieść każdą ofiarę, napisał: „Bóg nie odrzucił swojego ludu, który wcześniej poznał” (Rz 11:2). Paweł, z pewnością znał słowa ostatniej pieśni Mojżesza, w której znajduje się zapewnienie, że PAN obroni swój lud i zlituje się nad swoimi sługami(Pwt 32:36).
Dziwi mnie dzisiaj brak zdecydowanego nauczania w Kościele o Izraelu, którego Bóg nie odrzucił. Ten brak wywołuje niebezpieczną reakcję wśród wierzących, którzy z łatwością wpadają w macki antysyjonistycznej propagandy. Izrael ma wielu nieprzyjaciół, którzy otwarcie mu grożą zagładą i w ten sposób ściągają na siebie nieszczęścia i zniszczenie. Musimy jednak wiedzieć, że nadal aktualne jest zapewnienie Boga dotyczące Izraela: Będę błogosławił tym, którzy tobie błogosławią, a tych, którzy ciebie przeklinają, będę przeklinał. W tobie będą błogosławione wszystkie plemiona ziemi" (Rdz. 12:3)
Współczesna historia ukazuje wiele przykładów braku tego błogosławieństwa w sytuacjach, gdy przywódcy narodów boleśnie dotykali "źrenicy oka Pańskiego". Niedawno przeczytałem historię powstania państwa Izrael. Gdy ziemia palestyńska znajdowała się pod kontrolą Wielkiej Brytanii, w 1946 roku rząd brytyjski zgodzili się na powrót Żydów na swoje ziemie w liczbie około 15 tysięcy rocznie. W sytuacji, gdy Brytyjczycy przechwycili statek "Exodus", wiozący cztery i pół tysiąca uchodźców żydowskich z Francji, statek zawrócono do Hamburga i jego pasażerów wysadzono na ląd, prosto w ręce nazistów. Nic dziwnego, że kraj, który przez wieki szczycił się tym, że nad jego terytorium słońce nie zachodzi, dziś mieści się na jednej wyspie a do tego Szkoci domagają się dla siebie niezależności. 
Żyjemy obecnie w czasie wypełniania się Bożych zapowiedzi odnoszących się do narodu wybranego. Po uważnej lekturze proroków Ezechiela, Zachariasza, czy Malachiasza możemy spodziewać się wydarzeń, o których jest tam napisane. Mesjasz, gdy wypełni się czas powrotu, gdy Jego nogi staną na Górze Oliwnej, która jest na wschód od Jerozolimy, a ona na pół się rozpadnie od wschodu na zachód, i powstanie bardzo wielka dolina. Połowa góry odsunie się na północ, a druga połowa na południe" (Za 14:4). Gdy oczy całego świata będą skierowane na Jerozolimę, Wtedy przyjdzie PAN, mój Bóg, a z Nim wszyscy święci" (w. 5). Wtedy PAN będzie królem nad całą ziemią, w tym dniu PAN będzie jedyny i jedno będzie Jego imię" (w. 9).
Trudno jest dziś wyobrazić sobie ogrom gniewu Bożego, jaki zostanie wylany na tych, którzy dotykali Jego źrenicy. Apostoł Jan w wizji, jaką otrzymał od Pana, zapisał taki obraz: W owych dniach ludzie będą szukać śmierci, lecz jej nie znajdą, i będą chcieli umrzeć, lecz śmierć ich omija" (Ap 9:6).
Zadaję sobie nieraz pytanie: "Czy dziecko Boże, mając Ducha Bożego w swym sercu, może przyłączyć się do przeciwników Syjonu, którego Bóg chroni, jak źrenicy Swego oka?"
Henryk Hukisz

Rozmyślania na podobny temat:

ירושלם שלום

Friday, November 6, 2015

Prawdziwy bohater

 Bohaterstwo kojarzy się z honorem, lecz w naszych czasach nikt już nie  broni honoru. Któż bowiem chce walczyć o honor, gdy wszystko w życiu jest względne. Nie ma już prawdy absolutnej, nie ma więc o co kruszyć kopii, wszystko jest tylko kwestią uzgodnień. Nawet sprawy uznane za istotne, tracą swoją ważność w momencie, gdy na horyzoncie pojawia się nowa prawda, gdy świat zachwyca się nowym bohaterem.

Przed laty pisałem na tym blogu, w refleksji p.t. „Honor żołnierza”, o bohaterstwie prokuratora wojskowego, który w obronie honoru żołnierza, postrzelił się w twarz. Pisałem o tym, ponieważ do tego niefortunnego samobójstwa doszło w moim mieście, w Poznaniu. Ten oficer wojskowy nie potrafił nawet skutecznie sie postrzelić z własnej broni. Lecz, jak oświadczył ze szpitalnego łóżka, w którym znalazł się po zadaniu sobie niewielkiej rany na policzku, że uczynił to honorowo, gdyż nie chciał przynieść ujmy Rzeczpospolitej Polskiej.

Natomiast, gdy mieszkałem w Stanach Zjednoczonych, doszło do podobnego zdarzenia w niewielekim miasteczku na północ od Chicago, lokalny policjant postrzelił się również z własnej broni, lecz uczynił to skutecznie, gdyż zginął na miejscu. Sprawa bohaterskiego stróża prawa nie schodziła z łam prasy i czołówek telewizyjnych newsów przez kilka tygodni. Ten zdolny policjant popełnił samobójstwo nie tylko skutecznie, lecz tak przebiegle, że wszyscy, łącznie z szefem policji, jaki i miejscowe władze, uznali samobójcę za bohatera, poległego w obronie społeczeństwa, któremu wiernie służył. Pogrzeb odbył się z zachowaniem wszystkich procedur przewidzianych dla bohaterów narodowych, ponieważ w tym kraju w szczególny sposób traktuje tych, którzy zginęli "in line of duty", czyli na służbie.

Natomiast już po dwóch miesiącach dochodzeń i odrzucania pogłosek, że to mogło być samobójstwo, oficjalnie uznano za fakt, że ten policjant był łobuzem, kobieciarzem, defraudatorem pieniędzy podatników i lubieżnikiem internetowych stron dla dorosłych. Organizacja wspierająca finansowo rodziny poległych na służbie policjantów, domaga się teraz zwrotu udzielolonej pomocy. Mer miasteczka i jego administracja zastanawiają się, jak odebrać wszystkie honory, jakimi szczodrze obdarowano fałszywego bohatera.

Dlaczego o tym piszę? A no właśnie dlatego, że Biblia zachęca nas, abyśmy stawali się bohaterami, wprawdzie nie zdarzeń państwowych, lecz wiary. W Nowym Testamencie, który jest zapisem pierwszych kilkudziesięciu lat istnienia Kościoła Jezusa Chrystusa, znajduje się tzw. „Lista Bohaterów Wiary”. Osoby, które na niej się znajdują, są prawdziwymi bohaterami. Czytamy o nich, że niezależnie od tego kim byli w życiu, „przez wiarę podbili królestwa, zaprowadzili sprawiedliwość, otrzymali obietnice, zamknęli paszcze lwom, zgasili moc ognia, uniknęli ostrza miecza, podźwignęli się z niemocy, stali się mężni na wojnie, zmusili do ucieczki obce wojska” (Hebr. 11:33,34). Na tej długiej liście prawdziwych bohaterów znajdują się królowie, przywódcy, prorocy, mężczyźni i kobiety, nawet o nienajlepszej reputacji, lecz takie, które „otrzymały z powrotem swoich zmarłych przez wskrzeszenie; inni zaś zostali zamęczeni na śmierć, nie przyjąwszy uwolnienia, aby dostąpić lepszego zmartwychwstania” (w. 35). To są osoby uznane za bohaterów przez Boga, gdyż Jemu wiernie służyli.

Dzisiaj, ci wszyscy bohaterowie, siedzą na trybunach naszego życiowego stadionu, przypatrują się naszym poczynaniom w biegu za Chrystusem i dodają nam odwagi, abyśmy dobiegli zwycięsko do mety.

W innej refleksji na podobny temat („Samotny bohater”), pisałem o naszym honorze, jaki mamy zachować w każdej sytuacji. Apostoł Paweł zostawił dla nas niepodważalny wzór bohaterstwa. Był wierny swemu Panu do końca, pomimo tego, że inni go opuścili. Paweł służył Bogu, nazywał siebie niewolnikiem Jezusa Chrystusa, dlatego nigdy nie zawiódł się, ponieważ, jak powiedział: „Pan stał przy mnie i dodał mi sił, aby przeze mnie dopełnione było zwiastowanie ewangelii, i aby je słyszeli wszyscy poganie; i zostałem wyrwany z paszczy lwiej” (2 Tym. 4:17)

Paweł zakończył swoje życie honorowo. Mógł powiedzieć o swojej służbie w Bożym Królestwie – „Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem” (2 Tym. 4:7). To jest prawdziwe bohaterstwo, zachować wierność Panu do samego końca, pomimo wszelkich trudności i przeszkód.
Tego typu bohaterstwo może być również i naszym udziałem. Paweł zapewnia nas, że jest pewien Bożego uznania, pisząc: „teraz oczekuje mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu da Pan, sędzia sprawiedliwy, a nie tylko mnie, lecz i wszystkim, którzy umiłowali przyjście Jego” (2 Tym. 4:8).

Czy jesteś pewnien, że otrzymasz również swój wieniec z rąk Pana? Ten wieniec przeznaczony jest dla tych, którzy wytrwale oczekują na przyjście Pana, wypełniając ten czas okazywaniem miłości. Sprawdzianem tej miłości jest to, jak bardzo miłujemy swoich bliźnich. Apostol Jan napisał, że „albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 Jan 4:20).

Prawdziwi bohaterowie są jedynie w Bożym Królestwie. W tym świecie, może udać się nawet samobójcy, że zostanie bohaterem, choćby na krótko.


Henryk Hukisz. 

Wednesday, October 28, 2015

Chrześcijański "Halloween"

Nie polecam obchodzenia diabelskiej tradycji, jaka w tych dniach opanowuje większość domów w tzw. chrześcjańskich narodach, lecz chcę jedynie skorzystać z okazji, aby nawiazać do niebezpiecznego trendu, jaki wdziera się do spłeczności ludzi wierzących. Nie jest to zbyt wdzięczny temat, dlatego podaję materiał, jaki znalazłem na stronie internetowej, na której można znaleźć więcej podobnych materiałów
GRAVE SUCKING

 Kiedy pierwszy raz spotkałem się z pojęciem Grave Sucking, byłem przekonany, że jest to jakiś żart. Makabryczny i mało śmieszny, ale jednak żart. Oglądając zdjęcia studentów szkoły Bethel Billa Johnsona, którzy leżąc na nagrobkach robili sobie zdjęcia upamiętniające te niezwykłe chwile, myślałem, że jest to niesmaczny fotomontaż przeciwników nauki pastora Johnsona. Kiedy już przekonałem się o prawdziwości tych zdjęć, odłożyłem zebrane informacje na bok z myślą, że nikt nie jest tak głupi, aby naśladować tych ludzi. Od tej chwili minęło 15 miesięcy i temat wrócił jak bumerang. Rosnąca popularność pastora Billa Johnsona i kościoła Bethel (m.in. Jesus Culture i służba Sozo) oraz bezpośrednie powiązanie ze zmarłym Johnem Grahamem Lake’em sprawiło, że chcieliśmy przedstawić polskiemu czytelnikowi tę nowoczesną metodę zdobywania Bożego namaszczenia. Bo właśnie tym jest Grave Sucking – „wyciąganiem” namaszczenia znajdującego się na zmarłych ludziach, którymi Bóg posługiwał się w przeszłości. Sam Bill Johnson stwierdził, że jest możliwe odzyskanie sfery namaszczenia, które pozostało po zmarłych i wykorzystanie go dla dobra przyszłych pokoleń.

Czy polscy wydawcy książek Billa Johnsona i fani Jesus Culture mają świadomość zjawiska nazywanego Grave Sucking? Właściwie trudno nam nakreślić, czym jest ta oparta na nekromancji praktyka, która jest bardzo popularna wśród studentów Bethel School of Supernatural Ministry. Oczywiście w przypadku kościoła Bethel za wszelką cenę starano się schrystianizować tę praktykę, jednakże podobnie, jak wiele innych zachowań, mających swoje korzenie w kościele Billa Johnsona, jest to zwykłe pogaństwo.

Studenci
 Bethel School of Supernatural Ministry poszukując duchowego namaszczenia odwiedzają groby znanych osób, „którymi potężnie posługiwał się Pan”, aby posiąść część ich duchowego obdarowania.

Dokładnie to samo uczynił Pierce, prosząc o namaszczenie, które było na kościach Lake’a. Szukając biblijnego uzasadnienia dla swoich zachowań przytacza historię człowieka, który ożył po zetknięciu się ze zwłokami zmarłego Elizeusza.

Być może to właśnie na tej starotestamentowej historii oparto główną doktrynę stojącą za poszukiwaniem duchowej mocy w ramach
 Grave Sucking. Dobrze, że w Polsce nie mamy za wielu grobów słynnych mężów Bożych, bo aż strach pomyśleć, co by uczynili z nimi wszyscy fani i zwolennicy Billa Jonhnsona.

Drogi czytelniku, jeśli fascynujesz się nauką pochodzącą z kościoła Bethel, ruchem Jesus Culture, prosimy cię, abyś zainteresował się duchową inspiracją stojącą za nauką Billa Jonhnsona. Zaangażowanie w praktyki poszukiwania duchowego namaszczenia poprzez okultystyczną wiedzę jest bardzo poważnym grzechem, mogącym sprowadzić katastrofalne skutki na życie człowieka.

Warto również pamiętać, że Stary Testament jednoznacznie naucza o kontaktach ze zmarłymi (Zobacz np. 5 Mojżeszowa 18:11; 1 Kronik 10:13-14; Izajasza 8:19-20). Natchnione Pisma Hebrajskie ostrzegają też przed skalaniem się przez kontakt z grobami lub ciałami zmarłych. Dlaczego więc Bóg miałby nagle zmienić swoje zdanie i zachęcać chrześcijan do poszukiwania namaszczenia Ducha Bożego w obszarach, które do tej pory uznawane były za nieczyste?

"Także każdy, kto w otwartym polu dotknie zabitego mieczem lub umarłego, lub kości ludzkich, lub grobu, będzie nieczysty przez siedem dni" (4 Mojżeszowa 19:16).

Bill Johnson nie jest w stanie oprzeć praktyk Grave Sucking o naukę biblijną. Ale nie dziwmy się, że człowiek, który stwierdził, że Bóg jest większy niż Jego książka, nie będzie nas prowadził do Słowa Bożego, ale do mistyczno – spirytualistycznych praktyk mających pozór pobożności i będących imitacją prawdziwego chrześcijaństwa. Co gorsze, wiele praktyk z kościoła Bethel sprawia, że chrześcijanie wyglądają w oczach niewierzących na kompletnych szaleńców. W takich sytuacjach jestem skłonny zgodzić się z ludźmi, którzy twierdzą, że Ruch Wiary został stworzony po to, aby ośmieszyć chrześcijaństwo ewangeliczne.

Grave Sucking
 to szaleństwo. To totalna głupota, ignorancja i aberracja od wszelkiej normalności, a momentami nawet wyszydzanie Boga. Ludzie głoszący podobne nauki nie mają w sobie bojaźni Bożej, nie mają czystości oraz pragnienia służenia Panu. Muszą oni pokutować za swoje bluźnierstwo, którego się dopuścili.

Czytelniku, pamiętaj, że budując się na nauce Billa Johnsona nie możesz oddzielić jej od wynaturzeń podobnych do
 Grave Sucking. Za tym wszystkim stoi jedna duchowość i możesz być przekonany, że nie jest to Boża duchowość.

__________________________________________

Materiał jest częścią artykułu na temat współczesnych zwiedzeń zamieszczonego na podanej niżej stronie:  http://zwiedzenie.blogspot.com/2015/09/curry-blake-i-duchowa-spuscizna-j-g.html

Sunday, October 25, 2015

Więcej niż pieśń

Wierzę, iż każdy chrześcijanin ma swoje ulubione pieśni, lub nawet tylko jedną, którą najchętniej śpiewa szczególnie w czasie burzy, niekoniecznie tej atmosferycznej. Nieraz dzieliłem się na tym blogu, że moim ulubionym stylem jest Southern Gospel, lecz lubię również „worship-y” innych stylów muzycznych, które chętnie nucę, szczególnie, gdy jestem sam. Do tej grupy należy pieśń, która zawsze porusza mnie wewnętrznie, tak, że nawet oczy się nieraz zaszklą z tego poruszenia. Jest to pieśń „The heart of worship”, angielskiego lidera muzycznego i piosenkarza, Matt’a Redman’a.
Słowa tej pieśni powstały w wyjątkowej sytuacji. W kościele Soul Survivor w Watford, na północno-zachodnich przedmieściach Londynu, pastor Mike Pilavachi usunął na jakiś czas wszelkie instrumenty muzyczne z udziału w nabożeństwach. Powodem tego dość dramatycznego posunięcia był przerost muzyki nad treścią śpiewanych pieśni podczas uwielbiania Boga. Wówczas Matt, rozmyślając w samotności nad prawdziwym wielbieniem Boga w społeczności kościoła, napisał słowa, które  po niedługim czasie stały się hymnem uwiebiania Boga ze szczerego serca.
Pamiętam moment, gdy pod koniec nabożeństwa lider uwielbiania zaintonował słowa „When the music fades”, zrobiło mi się jakoś „mięko” w sercu. Śpiewaliśmy wspólnie wspaniałe słowa, mówiące o tym, że tak naprawdę Bóg nie żąda od nas pieśni, jako pieśni, lecz zagląda głębiej do naszych wnętrz. On patrzy na serce, na to, co Mu przynosimy w naszym uwielbianiu. Prawdziwa chwała, jaką oddajemy Bogu jest o Nim, jest o Jezusie (It’s all about You, it’s all about You, Jesus).
Bóg, Król o nieskończonej wartości, oczekuje takiej czci, jaką mogą okazać Mu jedynie ci, którzy przez Niego zostali zrodzeni. To odrodzenie ma swój wyraz w nowym stworzeniu, jakie jedynie On może uczynić. Jest ono aktem wielkiej miłości Boga, który stwarza w nas tą wyjątkową zdolność oddawania Mu czci z czystego serca. Każdy rozumie, iż to nie jest to samo, co wyuczenie się kilku strof piosenki, i zaśpiewanie jej razem z innymi w kościelenej społeczności. To potrafi zrobić każdy, nawe najzagorzalszy grzesznik. Niedawno byłem świadkiem, jak najbardziej gestykulującym i machającym rękami podczas śpiewu był człowiek nietrzeźwy, który znalazł się na nabożeństwie.
Niestety, muszę powrócić znów do tematu daremnego wielbienia Boga przez tych, ktorzy jedynie śpiewają pieśni, czy nawet piosenki, jak to się teraz nazywa. Uważam, że liderzy, nauczyciele, pastorzy i inni, którzy wprowadzają ludzi nieodrodzonych do zespołów uwiebiania, zwołuja wspólne grupy, które jedynie śpiewają wyuczone treści piosenek, czynią wielką szkodę, zarówno dla Kościoła, jak i dla tych, którzy śpiewają. Zauważyłem, iż często takie „eventy” traktowane są jako zwiastuny duchowego przebudzenia. Lecz jeśli prawdziwe nawrócenie, które może być jedynie efektem pokuty i wyznania grzechów Zbawicielowi, sprowadza się na wspólnego śpiewu piosenek o religijnej treści, to jest to najzwyklejsze zwodzenie ludzi wobec ewangelicznej prawdy o narodzeniu się na nowo.
Tak, to prawda, że jedynie Bóg zna serca tych, którzy śpiewają. Lecz, jeśli widzimy, że te osoby jedynie śpiewają o Bożej miłości i zaraz po śpiewie wracają do swoich religijnych tradycji, które są zaprzeczeniem biblijnej prawdy, to nie sądzę, że ich serca doznały oczyszczającej mocy krwi Baranka Bożego.
Apostoł Paweł, zanim poznał prawdziwego Mesjasza, trwał w tradycji żydowskiej, sądząc o sobie, że jest sprawiedliwy w oczach Boga. Lecz gdy doznał olśnienia prawdziwą światłością, zrozumiał, że musi porzucić to wszystko, co było jedynie obrazem lub cieniem rzeczywistości, jaką jest Chrystus. Nie mógł dłużej pozostawć w tym, co stwarza jedynie „pozory mądrości w wymyślonej przez ludzi pobożności, pokorze i umartwianiu ciała, a nie w jakimś uznaniu potrzeb ciała” (Kol. 2:23).
Dlatego napisał do tych, którzy również uwierzyli w Chrystusa jak on, aby porzucili to wszystko, co dotychczas czynili. Paweł złożył osobiste świadectwo: „To jednak, co było dla mnie zyskiem, uważam za stratę ze względu na Chrystusa. Nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na przewyższające wszy­stko poznanie Chrystusa Jezusa, mojego Pana. Z Jego powodu wszystko poczytuję za nic i uważam za śmieci, aby zyskać Chrystusa” (Fil. 3:7,8). Od tego momentu, Paweł już nie pokładał nadziei w ofiarach składanych w świątyni, nie obchodził świąt i sabatów, gdyż nie budował własnej sprawiedliwości „wynikającej z Prawa, lecz dzięki sprawiedliwości osiągniętej przez wiarę w Chrystusa, sprawiedliwości z Boga na podstawie wiary” (w. 9).
Przenosząc to na współczesne czasy, uważam, że jeśli ktoś jedynie śpiewa pieśni o łasce i miłości Bożej, a nadal uczestniczy w niebiblijnych obrzędach, które mają zapewnić mu zbawienie przez sakramnety, liturgie i oddawanie czci obrazom i posągom, to tak naprawdę nie ma nic wspólnego z Duchem Świętym. Ponieważ, gdy Pan Jezus zapowiedział nastanie czasu działania Ducha Świętego, to wyraźnie określił to, czego będzie dokonywać Pocieszyciel. Chrystus rzekł: „On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie” (Jan 16:8). A gdy Duch Święty już kogoś przekna, to naprawdę zostanie przekonany, tak jak to stało się w Efezie. Gdy Paweł zwiastował Słowo Pańskie, „wielu też z tych, którzy uwierzyli, przychodziło, wyznając i ujawniając swoje uczynki. Dość liczni z tych, co uprawiali magię, poznosili także księgi i palili je wobec wszystkich. Wartość ich obliczono na pięćdziesiąt tysięcy sztuk srebra” (Dz.Ap. 19:18,19). Nikt się nawet nie zastanawiał nad wartościa tych ksiąg, gdyż skoro przyjęli Pana Jezusa, który stał się ich prawdziwą swiatłością, nie chcieli mieć do czynienia z niczym innym i księgi spalili, aby już do nich więcej nie wracać.
Efekt był taki, że „potężnie rosło i umacniało się Słowo Pan” (w. 20). Dziś, co najwyżej, rośnie liczba uczestników nabożeństw, ponieważ, jak niektórzy mówią: "tam tak ładnie śpiewają".
Pamiętajmy, że Panu Bogu nie o pieśń chodzi, lecz o ludzkie serca.  A jeśli już doznają odrodzenia, to na pewno będą zdolne do oddawania Bogu prawdziwej czci, nie konieczne w rytm grających instrumentów, lecz codziennie, przynosząc owoc Ducha Świętego.
Henryk Hukisz

Rozmyślania o podobnej treści:
Kura czy jajko, co było pierwsze?

Monday, October 19, 2015

"Seksowna" wiara

 Z góry przepraszam za nieco szokujący tytuł tej refleksji. Nie wymyśliłem go, bo nigdy nie przyszłoby mi do głowy, ażeby skojarzyć ze sobą te dwa określenia. W prawdzie pisałem już wcześniej o świętym seksie, lecz miałem wowczas na uwadze prawdziwy seks, jakim Bóg obdarował małżonków.
Tym razem chodzi mi bardziej o wiarę, o to, jak można ją scharakteryzować. Ten tytuł nawiązuje do określenia wiary, jakie padło z ust osoby prowadzącej wywiad ze znaną Polską piosenkarką, która zmieniła swoje życie, styl artystyczny i nawet wygląd (imidż), ponieważ publicznie oświadczyła, iż wierzy w Boga. Sam wywiad był ciekawy, piosenkarka bardzo inteligentna, i wszystko byłoby O. K., gdyby dziennikarka nie wtrąciła swoich „pięciu groszy”. W pewnym momencie, okazując zdziwienie, iż można publicznie, tak otwarcie mówić o swojej osobistej relacji z Bogiem, dosłownie powiedziała: „Osoba wierząca, to jest sexi. To się sprzeda w mediach? Będzie ci łatwiej, czy trudniej?”.
Nie mam zamiaru oceniać wypowiedzi piosenkarki, ani kwestionować tego, co powiedziała, gdyż jest to sprawą pomiędzy nią i Bogiem. Piszę o tym jedynie  dlatego, iż coraz częściej w naszych czasach, ludzie powołują się na wiarę w Boga, z powodów zupełnie innych, niż szczere wyznanie swojej osobistej relacji z Bogiem. Być może pamiętamy, jak kilka lat temu, na dość popularnym profilu fb, znani ludzie z życia publicznego, oświadczali, że nie wstydzą się Jezusa. Głośno zrobiło się wówczas, gdy pewna sportsmenka, po takim oświadczeniu, pokazała się nago w popularnym  magazynie, który głównie publikuje tzw. rozebrane zdjęcia sportowców. Nawet sam dołączyłem się do publicznego wyrażenia opinii na ten temat we wpisie „O wstydzie słów kilka”.
Z pewnością zauważyliśmy, iż określenie „sexy” stało się tak powszechne, jak „dobry”, czy „kiepski”. Szczególnie w reklamach, przypisuje się seksualność każdemu przedmiotowi, jak samochód, buty, patelnia, czy cokolwiek innego. Seksy są nawet zjawiska, postawy, zachowania, a teraz nawet wiara w Boga.
Zadaję sobie pytanie, czy o taką wiarę chodziło Bogu, gdy wyznaczył ludziom jedyną właściwą drogę, jaka może doprowadzić grzesznika do pojednania z Nim. W Biblii czytamy wiele na temat wiary. Apostołowie, którzy pisali listy do wierzących w różnych zborach, wyjaśniali, że nie każda wiara jest właściwa. Ba, nawet największy Boży przeciwnik, też wierzy, jak to zapisał Jakub, że „demony również wierzą i drżą” (Jak. 2:19). Ludzie wierzący natomiast, mogą mieć różne odmiany wiary. Jeśli nie czynią tego, w co wierzą, to ich wiara jest martwa, gdyż „wiara, jeżeli nie ma uczynków, martwa jest sama w sobie” (Jak. 2:17).  
Pan Jezus, nauczał również na temat wiary, jaka powinna być, aby ci, którzy wierzą, mogli korzystać z jej efektów. On sam demonstrował jej najlepsze zastosowanie, gdyż na słowa Jego modlitwy, nie tylko Łazarz wyszedł z grobu, lecz burze ustawały, chorzy stawali się zdrowymi a drzewa usychały, i nie wydawały już więcej owoców. Uczniowie, zadziwienie tym, jak skuteczna jest wiara, usłyszeli z ust Mistrza: „Miejcie wiarę Bożą!” (Mar. 11:22 [Biblia Brzeska]). Odwołałem sie do tego mało znanego przekładu Biblii na nasz język, ponieważ jest to jedyne dosłowne tłumaczenie tego zdania. Wiara jest Bożym aktem w nas, i jak napisał Paweł, "wiara nie jest rzeczą wszystkich" (2 Tes. 3:2). Dlatego, jeśli mamy wiarę, która jest skuteczna w naszych sercach, jest to z pewnością aktem Bożej łaski.
Jednym z najważniejszych określeń, jak ważna jest wiara w naszej relacji z Bogiem, znajdujemy w prostym zdaniu – „Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu; kto bowiem przystępuje do Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, którzy go szukają” (Hebr. 11:6). W tym samym rozdziale, znajdujemy najprostszą definicję wiary – „wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy” (Hebr. 11:1). Później czytamy o wielu bohaterach wiary, którzy nie tylko wyznawali, że wierzą w Boga, lecz dokonywali niesamowitych czynów i znosili najgorsze doświadczenia, gdy „byli kamienowani, paleni, przerzynani piłą, zabijani mieczem, błąkali się w owczych i kozich skórach, wyzuci ze wszystkiego, uciskani, poniewierani” (w. 37). To była wiara doświadczona, cenniejsza niż najdroższe złoto – i taką wiarę możemy mieć, jeśli bezgranicznie zaufamy każdemu słowu, jakie Bóg wypowiedział. Pismo mówi, że "wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa" (Rzym. 10:17 [B.T.]).
Przez wiarę przyjmujemy zbawienie, i to jest jej najwspanialsze działanie. Ona jest mocą Bożą w życiu każdego, kto przyjął ewangelię. Jak napisał apostoł Paweł – „Albowiem nie wstydzę się Ewangelii Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego, kto wierzy(Rzym. 1:16). Dlatego ten wierny sługa ewangelii wyznał otwarcie: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie” (Gal. 2:22).
Celowo, w tym rozmyślaniu, poświęciłem sporo miejsca charakterystyce prawdziwej wiary, gdyż jest ona godna szacunku i poważnego potraktowania. Niestety, diabeł dąży do ośmieszania naszej wiary, abyśmy traktowali ją, jako element chwilowej mody. On wie, że taka wiara niczego nie dokona, nie doprowadzi do pojednania grzesznika z Ojcem niebieskim. Dlatego przypuszczam, że obecnie coraz częściej będziemy mogli usłyszeć o ludziach, którzy wiarę będą traktować jako jeden z elementów uzyskania większej popularności. Widocznie takie pojącie o wierze, ma wspomniana wcześniej dziennikarka, dla której nawet wiara może być „sexi”.

Henryk Hukisz