Monday, May 14, 2012

Spojrzenie z góry

 Gdy samolot podchodzi do lądowania na O’Hare od strony wschodniej, pasażerowie mają niecodzienną okazję zobaczyć Chicago z góry. Wygląda wspaniale, wyróżniająca się z niskiej zabudowy miasta dzielnica środmiejska, którą stanowią niebotyczne drapacze chmur, robi wrażenie. Dobrze jest wówczas siedzieć przy oknie z aparatem w ręku, aby ten widok uwiecznić sobie na pamiątkę, co można zobaczyć na załączonym zdjęciu. Dopiero, gdy znjadziemy się na dole,  w wąskich korytarzach ulic pomiędzy tymi drapaczami, widać zupełnie inne miasto, pełne śmieci na ulicach i chodnikach, wypełnione hałasem ślamazarnie posuwających się aut. Tak, że nieraz lepiej jest patrzeć na rzeczy z góry - podobnie jest w naszym duchowym życiu.
Kiedyś wspomniałem, że lubię codziennie czytać „Strumienie na pustyni” L.B. Cowmana. Wczorajsze rozważanie odebrałem szczególnie osobiście, gdyż jest tak, że nieraz w odpowiedzi na nasze modlitwy oczekujemy zupełnie czegoś innego, niż to co daje nam Pan.
Zachęcam do przemyślenia poszczególnych sytuacji, w których zwracamy się do Pana w modlitwie, i nawet nie zauważamy Jego odpowiedzi, ponieważ takiej nie oczekujemy. Patrząc z góry, możemy lepiej widzieć nasze potrzeby - z Bożej perspektywy.
Poniżej zamieszczam całe rozważanie z dnia 13 maja, zachowując oryginalną pisownię i styl, pochodzące z wydania ZKE w tłumaczeniu siostry Marii Selmowiczowej.

”O co byśmy się modlić mieli, jako potrzeba, nie wiemy” (Rzym. 8:26).

„Wiele nieporozumień w naszym chrześcijańskim życiu ma miejsce w związku z odpowiedziami na nasze modlitwy. Bywa tak, że modlimy się o cierpliwość, a Ojciec nasz Niebieski daje nam takie warunki, w których nasza cierpliwiość zostaje w wyższym stopniu poddana próbie, gdyż „ucisk cierpliwość sprawuje” (Rzym. 5:3).
Prosimy, aby Bóg dał nam pokorę, a On posyła cierpienie, gdyż my przez to, co cierpimy, uczymy się posłuszeństwa.
Modlimy się o to, aby pozbyć się egoizmu; wtedy Bóg zsyła takie wypadki, które wymagają od nas samozaparcia: abyśmy szukali pożytku dla ubogich i nauczyli sie kłaść dusze swoje za braci.
Prosimy Boga o ciche i pokorne serce, jak u Baranka Bożego; i oto On stawia nas w pokorną służbę albo też w warunki, w których ludzie nas krzywdzą, a my nie protestujemy, aby nie oddawać złem za złe, tak „jako baranek na zabicie wiedziony był... i nie otworzył ust swoich” (Izaj. 53:7).
Prosimy o wybawienie od ducha rozdrażnienia – a oto nagle przylatuje istna burza pokuszeń, aby wywołać w nas zdenerwowanie. Prosimy o uspokojenie, a tu nerwy nasze są napięte do ostateczności, abyśmy zwracając się ku Panu zrozumieli, że ciszy, którą On daje – nic nie może zmącić.
Prosimy Pana, aby pomnożył w nas miłość; w odpowiedzi posyła nam cierpienia; na drodze naszej spotykamy się z pozornie nieprzyjemnymi ludźmi, którzy działają na nasze nerwy i ranią nasze uczucia swoim nierozważnym postępowaniem. Miłość wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa; nigdy nie ustaje, nie przeciwstawia się, nie wpada w rozdrażnienie. Pragniemy tego, aby widziany był w nas Chrystus, a na to On odpowiada: „Oto... przebiorę cię w piecu utrapienia” (Izaj. 48:10). „ Izali wytrzyma serce twoje? izali zdołają ręce twoje?” (Ezech. 22:14). „Czy podołacie?”Ażeby mieć pokój i zwycięstwo, trzeba nauczyć się przyjmować wszystko jako z ręki Bożej: wszelką okoliczność, doświadczenie, czy też pozbawienie czegoś jako posłane przez Niego, naszego miłującego Ojca, i żyć na niebiosach, ponad chmurami, przed samym tronem Bożym i tam z góry spoglądając na wsystko, co nas otacza, jako na cząstkę wyznaczoną nam przez miłującego Ojca.”
Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.