Oczywiście, że to jest niemożliwe w świecie realnym. Każdy czytelnik Biblii
wie, że było odwrotnie, to Jonasz znalazł się we wnętrznościach wieloryba. Czy
jednak wszyscy w to wierzą? Z pewnością spotkaliśmy sceptyków mówiących, że to
tylko taki obraz, że w rzeczywistości to się nie wydarzyło.
Mój ojciec był prostym człowiekiem, czytał Biblię i wierzył we wszystko, co
w niej jest napisane. Pewnego razu spotkał go człowiek uczony i postanowił
zakpić z wiary mego ojca. Powiedział, że z naukowego punktu widzenia jest
niemożliwe, aby wielka ryba, tak jak jest napisane w Biblii, połknęła całego
człowieka, który później przez trzy dni mógłby przebywać w jej wnętrzu. To jest
bzdura, jak można w takie rzeczy wierzyć, przekonywał mego ojca. Ja, mając
wówczas nieco ponad dziesięć lat, z uwagą przysłuchiwałem się tej rozmowie.
Pomyśłałem sobie, ciekawe jak sobie teraz tata z tym poradzi, przecież nie
posiada odpowiedniego wykształcenia, aby wytłumaczyć dlaczego tak wierzy.
Tata, po chwili namysłu powiedział: „Wie pan co, ja wierzę we wszystko co
jest napisane w Biblii, ponieważ jest ona Słowem Bożym. Gdyby - kontynuował
tata - było napisane, że Jonasz połknął wieloryba, to też bym w to uwierzył.”
Byłem dumny ze swego ojca.
Po latach, gdy miałem już osobistą relację z Bogiem, opartą na Chrystusie, moim
Panu i Zbawicielu, nieraz przypominałem sobie to wydarzenie. Zawsze gdy czytam swoją Biblię, wierzę we
wszystko, co w niej się znajduje, nawet jeśli nie wszystko jeszcze pojmuję, to jednak
wierzę w biblijne prawdy, ponieważ są natchnionym Słowem Bożym.
Dlaczego jednak wielu ludzi ma problem z zaakceptowaniem prawd bibilinych?
Pomimo tego, że wierzą w to, iż Pismo Święte jest Bożą księgą, to nie uznają
wszystkiego co zawiera. Myślę, że największym problemem jest to, że starają się
przyjmować biblijne prawdy przez pryzmat własnego zrozumienia. Jeśli coś, o
czym czytają, nie pasuje do przyjętego już pojęcia, szukają różnych powodów, aby
nie uznać tej prawdy, tak jak jest zapisana. A to język jest obrazowy, to
tłumaczenie jest niedokładne, albo znajdują tysiące innych powodów, aby nie
uwierzyć. Gotowi są raczej prowadzić nieskończone dyskusje, aby dowieść swojej
prawdy, niż uznać Bożą prawdę
Nasz stosunek do Biblii nie może być obojętny, musimy wierzyć jeśli
nazywamy się wierzącymi. Obawiam się, że wielu czytelników Biblii, tak naprawdę
nie wierzy Bogu, gdyż Jego wersja prawd biblijnych im nie odpowiada. Czy w
takiej sytuacji można w ogóle mówić o tym, że ktoś jest wierzącym, jeśli nie
przyjmuje Bożych prawd? Tak łatwo jest wpaść w pułapkę „badacza” Pism, z jakimi
spotykał się Pan Jezus.
Chrystus mówił otwarcie o Swojej zależności od Ojca. Chociaż był Bogiem,
będąc również w pełni człowiekiem, powiedział o sobie: „nie może Syn sam od siebie nic czynić, tylko to, co widzi, że Ojciec
czyni; co bowiem On czyni, to samo i Syn czyni” (Jan 5:19). Znam wielu
pilnych „badaczy” Pisma Świętego, którzy na tej podstawie wierzą, że Jezus nie
był Bogiem. Zgodnie z naszą logiką, oznacza to, że był mniejszy od Ojca, lecz On
sam powiedział, że „Ja i Ojciec, jedno
jesteśmy” (Jan 10:30). Jak to
pojąć? Naszym rozumem z pewnoscią nie potrafimy, lecz wiarą możemy uznać tę
podstawową prawdę o Panu Jezusie.
W czasach Jezusa było wielu znawców Pism, nawet nazywano ich „uczonymi w Piśmie”,
lecz tak naprawdę, oni nie wierzyli w to, czego nauczał Pan Jezus. Kiedy Chrystus
powiedział: „Zaprawdę, zaprawdę,
powiadam wam, kto słucha słowa mego i wierzy temu, który mnie posłał, ma żywot
wieczny i nie stanie przed sądem, lecz przeszedł ze śmierci do żywota” (Jan. 5:24). Zaraz, zaraz, wołali ci
znawcy Zakonu, przecież my spędzamy większość czasu na czytaniu i badaniu Pism,
czy sprawy mają się właściwie. Wówczas Jezus wypowiedział swoją opinię o nich: „Badacie Pisma, bo sądzicie, że macie w
nich żywot wieczny; a one składają świadectwo o mnie” (Jan 5:39). Życie wieczne posiada się na podstawie bezgranicznej
wiary i zaufania Bożym prawdom, a nie znajomości Pism. Jedyną drogą do Boga
jest Chrystus, dlatego On zaprasza wszystkich do Siebie, aby móc ich doprowadzić
do Ojca. „Badacze” Pism wolą jednak pozostać przy swoim badaniu, dlatego Jezus
rzekł: „ale mimo to do mnie przyjść nie
chcecie, aby mieć żywot” (Jan 5:40).
W ubiegłym roku pisałem o zachowaniu właściwego szacunku do Biblii, która
jest Słowem Bożym (Rozbiór Słowa).
Osobiście staram się zawsze uznawać wyższość treści bibijnej nad wszelką inna
treścią. Jednym z wyraźniejszych przykładów na to, że nasze zrozumienie i
przyjęcie prawd biblijnych napotyka na trudności, jest kwestia uznania faktu, iż Bóg
jest Stworzycielem wszytkiego co istnieje. Nauka o przyrodzie, jako jeden z
podstawowych przedmiotów nauczania w szkołach, spowodowała tak wielkie
uprzedzenie do prawdy objawionej w Biblii, że większość wierzących nie ma
problemu z uznaniem teori ewolucji. Ktoś powie - po co robić sobie problem, skoro
można sprawę pogodzić uznając, że Bóg stworzył świat na drodze ewolucji. „Wilk syty i koza cała” mówi znane
przysłowie. Czy rzeczywiście?
W prawdzie w Biblii nie jest napisane, że Jonasz połknął wieloryba, lecz znajdziemy
wiele innych prawd, jak np. „A synowie
izraelscy szli środkiem morza po suchym gruncie, wody zaś były im jakby murem
po ich prawej i lewej stronie” (2
Moj. 14:22), albo – „powiedział
Jozue do Pana wobec Izraela:Słońce, zatrzymaj się w Gibeonie, A ty, księżycu, w
dolinie Ajalon! I zatrzymało się słońce, i stanął księżyc, dopóki naród nie
zemścił się na swoich nieprzyjaciołach” (Joz.
10:12,13). Takich przykładów świadczących, że treść Biblii nie idzie w
parze z powszechną nauką jest dużo więcej.
Tak, zgoda, powiedzą „badacze” Pism, to należy rozumieć obrazowo, bo w
rzeczywistości jest to niemożliwe. Biblijna prawda o wiecznym potępieniu, jest też
jedynie obrazem. Bóg jest przecież miłością, dlatego nie może męczyć na wieki
biednych grzeszników. Dobrze, powiem, w takim więc razie prawda o śmierci i
zmartwychwstaniu, też może być rozumiana jako pewnien obraz. No nie, mówią
„badacze”, to są fakty, natomiast wieczne potępienie należy do rzeczy
przyszłych, które w Biblii są przedstawione obrazowo. Przecież cała Księga
Objawienia jest jedną wielką alegorią, a tam jest napisane najwięcej o rzeczach, które
dopiero będą się działy.
Jezus powiedział, stając przed grobem Łazarza: „Jam jest zmarwychwstanie i żywot; kto we mnie wierzy, choćby i umarł,
żyć będzie” (Jan 11:25). W Księdze Objawienia czytamy natomiast, że w
przyszłości Bóg „otrze wszelką łzę z
oczu ich, i śmierci już nie będzie” (Obj.
20:4), tak więc w wieczności już nic nie będzie, ani śmierci, ani piekła,
ani życia wiecznego. Do takiego wniosku można dojść, jeśli będzie się jedynie
badać Pisma, a nie wierzyć i przyjmować to, co powiedział Bóg.
Dwaj uczniowie Jezusa, zaraz po Jego ukrzyżowaniu, ogarnięci rozpaczą, że
nie stało się tak, jak się spodziewali, w drodze do Emaus spotkali Mistrza. Pan
Jezus w wielkiej trosce o to, aby byli w stanie wierzyć i przyjmować Słowo Boże,
„wykładał im, co o nim było napisane we
wszystkich Pismach” (Łuk. 24:27).
Bez tego, sami nie byliby w stanie pojąć o co chodzi z tym ukrzyżowaniem i
zmartwychwstaniem.
Jezus powiedział, że my również, sami nie pojmiemy ani nie uwierzymy, jeśli
nie posłuchamy Tego, „którego Ojciec
pośle w imieniu moim, nauczy was wszystkiego i przypomni wam wszystko, co wam
powiedziałem” (Jan 14:26). To, co
sami potrafimy, to dobrze pobłądzić, jak owca, która nie słucha głosu swego
Pasterza.
Henryk
Hukisz
Chyba po trosze przyczyniłem się do powstania tej refleksji (poprzez komentarze do wcześniejszego tekstu o wiecznych mękach), więc spieszę zapewnić Pastora, że nie mam obsolutnie zadnego problemu, aby wierzyć w to, o czym Pastor wspomina: stworzenie świata, przejście przez Morze Czerwone, zatrzymanie słońca na modlitwę Jozuego, czy w końcu przeżycie Jonasza we wnętrzu wielkiej ryby!
ReplyDeleteUznaję to za fakty i na wszystko to mówię: Amen (na inne "nieprawdopodobne" kwestie typu chodzenie Jezusa po wodzie, też...).
Podam, korzystając z okazji, namiar na serię kazań pastora Leszka Czyża nt Jonasza: Czy warto uciekać przed Bogiem?
Pastor pisze:
Życie wieczne posiada się na podstawie bezgranicznej wiary i zaufania Bożym prawdom, a nie znajomości Pism. Jedyną drogą do Boga jest Chrystus, dlatego On zaprasza wszystkich do Siebie, aby móc ich doprowadzić do Ojca. „Badacze” Pism wolą jednak pozostać przy swoim badaniu, dlatego Jezus rzekł: „ale mimo to do mnie przyjść nie chcecie, aby mieć żywot” (Jan 5:40).
Jeśli Pastor pisząc to, o mnie pomyślał, to bardzo niesłusznie! (mam nadzieję, że nie pomyślał).
Samo badanie Pism jest rzeczą neutralną i dopiero cel tego badania, nastawienie do badanego tekstu powoduje, że owo "badanie" jest godne pochwały lub zasługujące na naganę.
Jezus zganił znawców Zakonu za ich doszukiwanie się w Piśmie zbawienia w oderwaniu od wiary w Zbawcę, jakim był pośród nich...
Z kolei Łukasz pisząc pod natchnieniem Ducha Świętego Dzieje Apostolskie pochwalił Berejczyków:
Act 17:10-12 bw "(10) Bracia zaś wyprawili zaraz w nocy Pawła i Sylasa do Berei; ci, gdy tam przybyli, udali się do synagogi Żydów, (11) którzy byli szlachetniejszego usposobienia niż owi w Tesalonice; przyjęli oni Słowo z całą gotowością i codziennie badali Pisma, czy tak się rzeczy mają. (12) Wielu też z nich uwierzyło, również niemało wybitnych greckich niewiast i mężów."
Widać tu pozytywny skutek przyjęcia Słowa głoszonego przez Pawła i badania Pism czy nauka jest z nimi zgodna - wielu stało się chrześcijanami!!!
I jak tu krytykować samo badanie Pism?!?
Ja chcę być jak Berejczycy - przyjmuję treść Biblii jako natchnione Słowo Boże i dociekam, badam jego przesłanie. Coś w tym złego?
Skoro Biblia zawiera teksty o zupełnej zagładzie bezbożnych, a jednocześnie są wersety, które jakby dają im "wieczność" zamiast zatracenia, to co w tym złego, aby badając te wypowiedzi dociekać prawdy na temat losu potępionych?!?
Nie wszystko w Piśmie jest napisane tak jednoznacznie, że żadne badanie nie jest potrzebne... Może właśnie po to są pewne "niejasności", abyśmy dociekali prawdy w kontakcie z tym, który jest Prawdą?...
Dalej czytam:
Jezus powiedział, stając przed grobem Łazarza: „Jam jest zmarwychwstanie i żywot; kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie” (Jan 11:25). W Księdze Objawienia czytamy natomiast, że w przyszłości Bóg „otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie” (Obj. 20:4), tak więc w wieczności już nic nie będzie, ani śmierci, ani piekła, ani życia wiecznego. Do takiego wniosku można dojść, jeśli będzie się jedynie badać Pisma, a nie wierzyć i przyjmować to, co powiedział Bóg.
Cóż za dziwaczny wniosek ktoś mógłby wysnuć po lekturze Apokalipsy! Na pewno nie ja!
A tak nawiasem mówiąc: czy Pastor czytając w Apokalipsie o zwierzęciu, to o jakim gatunku myśli - o ssaku, gadzie, płazie czy może o ptaku?... No bo dosłownie chce Pastor wszystko tam odczytywać i rozumieć, zatem jakieś konkretne zwierzę na pewno skończy w jeziorze ognia... - bo tak czytamy i kropka (na nic oczywistość, że jest to proroctwo pełne symboliki, często zaczerpniętej ze Starego Testamentu).
Pozdrawiam serddecznie :-)