Coraz więcej współcześnie produkowanych samochodów zostaje wyposażych we wszelkiego rodzaju urządzenia wspomagające kierowanie nimi.
Oprócz, już powszechnie spotykanych urządzeń jak klimatyzacja,
nawigacja satelitarna, czy „cruse control”, samochody posiadają możliwość
prawie że bezosobowego prowadzenia. Urządzenia te potrafią ostrzegać przed
kolizją, sygnalizują mimowolną zmianę pasa, którym pojazd się porusza, czy
nawet mogą automatycznie utrzymywać jazdę po właściwym pasie ruchu, a w razie niebezpieczeństwa potrafią spowodować
zatrzymanie, po uprzednim sygnalizowaniu szarpnięciami pasów bezpieczaństwa.
Posiadając samochód tak wyposażony, można prawie że, ustawić w czasie jazdy „cruse
control”, włączyć wszystkie urządzenia zapewniające bezpieczeństwo, i uciąć
sobie drzemkę za kierownicą, a na wszelki wypadek należy jeszcze ustawić na
zegarze alarm, aby obudzić się przy ulubionej melodii z zasobów zgromadzonych
na wewnętrznym twardym dysku. Obawiam sie jednak, że jeśli w ogóle się obudzimy, to przy dźwięku syren ambulansu i wozów policyjnych.
Wyjaśniam,
że angielskojęzyczne wyrażenie „cruse control”, w Polsce znane jako „tempomat”,
brzmi dla mnie lepiej, jako, że polskie kojarzy się bardziej z tępotą niż z
automatyczną kontrolą prędkości poruszania się samochodu. Chyba że, twórcy tego pojęcia mieli na uwadze jego przeznaczenie dla tępych kierowców.
Nie
o samochodach, ani o ich wyposażeniu chcę jednak pisać, lecz o naszej „jeździe”
w chrześcijańskim życiu. Biblijne pojęcie życia odnosi się w prawdzie do
chodzenia a nie do jazdy, ale w tamtym czasie nie znano jeszcze pojazdów
mechanicznych. Apostoł Paweł pisał o naszym życiu porównując je do chodzenia.
Pisze, że „niegdyś chodziliście według
modły tego świata, naśladując władcę, który rządzi w powietrzu, ducha, który
teraz działa w synach opornych” (Efez.
2:2). Natomiast teraz, gdy już poznaliśmy Pana Jezusa, Paweł powiedział, że jesteśmy „stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych
uczynków, do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili” (w. 10). Myślę więc, że bez popełnienia
wielkiego błędu teologicznego, mogę powiedzieć, że obecnie bardziej jeździmy,
niż chodzimy w naszym życiu z Panem. Wszystkie cechy odnoszące się do chodzenia, można zastosować do
naszej codziennej „jazdy” w Chrystusie.
Zasadnicza
kwestia dotycząca naszego codziennego naśladowania Pana, polega na tym, że
poruszamy się w określonym przez Boga środowisku. Apostoł Jan wyraził to
jednoznacznie, że „jeśli mówimy, że z
nim społeczność mamy, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie trzymamy się
prawdy” (1 Jan 1:6). W tym
momencie przypomniałem sobie chrześcijańskią piosenkę, której słowa porównują moje
życie do jazdy samochodem. Treść tej piosenki mówi, że kiedyś kierowałem swoim samochodem sam, aż w pewnym
momencie dodałem więcej gazu, i rozbiłem wóz. Natomiast od chwili, gdy oddałem
kierownicę w ręce Jezusa, siedzę sobie bezpiecznie na fotelu pasażera. W rzeczywistości
jest jednak tak, że nadal ja kieruję swoim życiem, słuchając wskazówek Pana,
który zna każdy zakręt i niebezpieczeństwo na drodze mojego życia. Pan chce
prowadzić mnie przez zawiłości i problemy życia wedłuch Bożej mądrości i
wiedzy, dlatego moim zadaniem jest
ciągle Go słuchać i posłusznie wykonywać każdy manewr, aby się nie rozbić.
Powołując
się na słowa apostoła Jana, możemy powiedzieć, że jeśli jeździmy „w światłości, jak On sam jest w
światłości, społeczność mamy z sobą, i krew Jezusa Chrystusa, Syna jego,
oczyszcza nas od wszelkiego grzechu” (1
Jan 1:7). Boża światłość, w jakiej obecnie znajdujemy się, zapewnia nam
bezpieczeństwo poruszania się w najwyższym stopniu. W tej światłości ujawniane
są natychmiast wszelkie błędy nawigacyjne, gdyż sam Chrystus powiedział: „kto postępuje zgodnie z prawdą, dąży do
światłości, aby wyszło na jaw, że uczynki jego dokonane są w Bogu” (Jan 3:21). Dlatego Słowo Boże
przypomina nam nieustannie, że „byliście
bowiem niegdyś ciemnością, a teraz jesteście światłością w Panu. Postępujcie
jako dzieci światłości” (Efez. 5:8).
Postępowanie
w światłości, to jazda z ciągle napiętą uwagą, aby nie wpaść w dziurę na
drodze, jakich jest wiele, gdyż nasz przeciwnik ciągle zastawia na nas pułapki.
Dlatego powinniśmy mieć zawsze łączność z Panem, który nam podpowiada, jak
jechać uważnie. Pan Jezus dał nam wspaniałą obietnicę, mówiąc, że „gdy przyjdzie On, Duch Prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę, bo nie
sam od siebie mówić będzie, lecz cokolwiek usłyszy, mówić będzie, i to, co ma
przyjść, wam oznajmi” (Jan 16:13). Dlatego później, apostoł Paweł napisał do wierzących,
że „ci, których Duch Boży prowadzi, są
dziećmi Bożymi” (Rzym. 8:14).
Prowadzenie Ducha Świętego nie polega na zmuszaniu nas do wykonywana takich a
nie innych manewrów, lecz doradza nam, jak mamy jechać.On nie przejmuje kierownicy naszego życia, lecz mówi nam jak mamy jechać. Dlatego musimy ciągle Go słuchać, aby być gotowymi do wykonania każdego polecenia.
Codziennym
zadaniem dziecka Bożego, które pragnie poruszać się w światłości, zgodnie z Bożymi
regułami życia, jest uważna jazda. Apostoł Jan określa taki stan trwaniem w
społeczności z Bogiem. To coś więcej niż chodzenie do kościoła, niż udział w
nabożeństwach, śpiewie nabożnych pieśni, czy nawet głośne modlitwy
w społeczności wierzących.
Niestety,
wielu uważa, że to wystarczy, aby spokojnie jachać swoim chrześcijańskim
samochodem, w którym ustawiona jest jazda na „cruse control”. W międzyczasie
można przecież zajmować się wieloma innymi sprawami, które potrafią coraz
bardziej absorbować naszą uwagę. Nawet nie zauważymy, jak znajdziemy się na
poboczu, albo na innym pasie ruchu, który nie prowadzi do Bożego celu.
Apostoł
Piotr, gdy powoli dojeżdżał do swojego życiowego portu, skierował do wierzących
słowa zachęty: „Dlatego, bracia, tym
bardziej dołóżcie starań, aby swoje powołanie i wybranie umocnić; czyniąc to
bowiem, nigdy się nie potkniecie. W ten sposób będziecie mieli szeroko otwarte
wejście do wiekuistego Królestwa Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa”
(2 Ptr. 1:10,11).
Do
czego dokładamy więcej starań, do spraw Bożych, czy doczesnych, które chociaż
są nieraz konieczne, lecz znajdują się zawsze na drugim planie? Jeśli wpadliśmy już w pułapkę jazdy na "cruse control", zanim zdarzy się coś nieprzewidzianego, Duch święty przypomina nam, że "że już czas, że już nadeszła pora, abyście się snu obudzili, albowiem teraz bliższe jest nasze zbawienie, niż kiedy uwierzyliśmy" (Rzym. 13:11).
Henryk
Hukisz
P.S. Osobiście nie korzystam z "cruse control" podczas jazdy, nawet na autostradzie.
P.S. Osobiście nie korzystam z "cruse control" podczas jazdy, nawet na autostradzie.
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.