Sunday, November 2, 2025

Zombie w kościele

Niedawno usłyszałem o sobie opinię: Jesteś kaznodzieją starej daty”. Powiem szczerze, że po chwili zastanowienia ta opinia mnie ucieszyła, gdyż oznacza to, że nie ulegam współczesnym modom, trendom czy przemianom, jakie dotykają środowisko ewangelicznego chrześcijaństwa. Wiem, że nie wszyscy podzielają takie stanowisko, lecz – jak wielokrotnie wyrażałem to na moim blogu – wolę pozostać przy tym, co sprawdzone, pobożne i wyrażające szacunek, nawet jeśli jest staromodne.

W Księdze Daniela, w wersji Biblii Gdańskiej, Bóg jest nazwany Starodawnym" (Dn 7:9), co najnowszy przekład oddaje jako „Przedwieczny”.  Dlatego bliższa jest mi postawa „kaznodziei starej daty” niż współcześnie lansowani „mówcy motywacyjni”. Z tego punktu widzenia postrzegam to, co dzieje się w moim środowisku.

Ostatnio studiowałem ponownie siedem listów do zborów w Księdze Objawienia. Uważam, że powinniśmy częściej powracać do lektury tego arcyciekawego materiału, gdyż dotyczy on naszych czasów. W ostatnim liście, skierowanym do Kościoła w Laodycei, Chrystus przedstawia się jako „świadek wierny i prawdziwy, początek stworzenia Bożego” (Ap 3:14). To znaczy, że gdy spotkamy się z Nim, już jako sędzią, będzie oceniać nasze czyny zgodnie z kryterium z początku, a nie z końca czasów.

Zainteresował mnie pewien szczegół opisu stanu kościoła w Sardes. Już w pierwszym zdaniu Chrystus, „który ma siedem Duchów Boga”, wydaje opinię o tym Kościele: „masz imię, które mówi, że żyjesz, a jesteś umarły” (Ap 3:1). To zdanie w tzw. Brytyjce brzmiało: „masz imię, że żyjesz, a jesteś umarły”. Porównałem to z innymi tłumaczeniami i okazuje się, że rzeczywiście ten kościół posiadał imię, które brzmi, mówi, że jest to żywy kościół. Lecz Chrystus, który zna prawdziwy stan tego zboru, mówi, że jest on martwy. I nad tym zacząłem się zastanawiać.

Dotychczas określenie „martwy”, w odniesieniu do kościołów, rozumiałem jako formacje religijne, które może kiedyś, przed wiekami, posiadały znamiona żywotności. Lecz po wprowadzeniu liturgii zamiast prowadzenia Ducha Świętego, tradycji zamiast nauki apostolskiej, stały się jedynie martwymi pomnikami. Takich wspólnot i organizacji znajdziemy wokół nas sporo. Obserwując współczesne kościoły i ich działalność, które przyjmują piękne nazwy, stwierdzam, że to wcale nie musi znaczyć, że są żywe w pojęciu Głowy Kościoła.

Ostatnio zalecana rewitalizacja starych struktur zborowych, polegająca na odmalowaniu pomieszczeń, w których odbywają się wspólne zgromadzenia, miała przynieść ożywienie. Przez zainstalowanie nowoczesnego oświetlenia, projektorów, estrad i innych urządzeń z dziedziny „show businessu” planowano doprowadzić do ożywienia zamierających zborów. Pisałem o tym szerzej w kilku wpisach na blogu. Odsyłam do jednego z nich: „Rewitalizacja czy regeneracja”.

Zauważyłem w naszej przestrzeni wyznaniowej sporo zmian wynikających z zalecanych sposobów rewitalizacji. Choćby nawet w stylu ubierania się osób usługujących. Radzi się między innymi, aby kaznodzieja nie ubierał się w marynarkę, koszulę i krawat, gdyż jest to „robocze ubranie urzędnika korporacji”. Dlatego zaleca się dżinsy i t-shirty. Ponieważ Internet, YT i inne komunikatory zapełniane są relacjami z najnowszych wydarzeń czy też „eventów”, dało mi to ogląd zachodzących przemian w „branży kościelnej”.

Przemyślenia nad opisem stanu kościoła w Sardes, który tylko z nazwy był żywy, rodzą we mnie przekonanie, że nastąpiło tam coś na wzór rewitalizacji. Przyjęto ładnie brzmiącą nazwę kościoła, tak aby w odbiorze zewnętrznym robił wrażenie, iż dzieją się tam Boże sprawy. Ludzie zawsze będą interesować się wydarzeniami, które zwracają na siebie uwagę. Plakaty, komunikatory, rolki na TikToku czy też zapowiedzi typu: „Będzie się działo” będą przyciągać tłumy. Tak było, jest i będzie. Tylko czy są to metody, jakie stosuje Duch Święty, który został dany Kościołowi, aby był jedyną „atrakcją” ewangelii?

Pozwólcie, że przypomnę wydarzenie jak najbardziej biblijne. Zdarzyło się dość dawno, jakieś trzy i pół tysiąca lat temu. Gdy naród Boży wędrował z Egiptu do Ziemi Obiecanej, Pan wezwał Mojżesza na osobiste spotkanie na górze Synaj. Czas mijał, a Mojżesz nie wracał, więc lud domagał się, aby coś się działo. Zażądali więc od Aarona, aby zorganizował „event”, żeby mogli uwielbić jakiegoś boga, skoro Ten, który ich wyprowadził, jakoś nie dał się bliżej poznać. Zorganizowano społeczną akcję, każdy coś wniósł do wspólnego wydarzenia. Gdy scena była już gotowa, Aaron zapowiedział: „Jutro będzie święto na cześć Pana” (Wj 32:5). Gdyby posiadali wówczas technikę, jaką posługujemy się obecnie, to myślę, że internetowe komunikatory byłyby przepełnione informacjami o wspaniałym wydarzeniu, jakiego dotychczas jeszcze nie było. SMS-y zachęcałyby każdego do wzięcia udziału w ekstra wydarzeniu, że będzie mega. „Boski design” wykonał dekoracje, a „boskie kobiety” poprowadziłyby warsztaty. Później w przestrzeni wspólnych rozmów rozentuzjazmowani uczestnicy komentowali: „Ale odlot”, „Galaktyka”, „Szacun”, „Jesteś mistrzem” i wiele podobnych. Aaron miał szansę zostać okrzyknięty celebrytą tamtych czasów. Niestety, dziś nie tylko w Hollywood nadal tak się dzieje.

Biblijny opis tego wydarzenia z pewnością byłby inny, gdyby nie wstawiennictwo Mojżesza, ponieważ Pan chciał ich wytracić. Zginęła tylko pewna część, gdyż „PAN uderzył lud za to, że zrobili złotego cielca” (Wj 32:35). Bóg postanowił wstrzymać swoją obecność pośród tego ludu o twardym karku. W rezultacie, „gdy lud usłyszał te surowe słowa, zasmucił się...” (Wj 33:4), dlatego nie pozostawiono żadnych zapisanych świadectw radości i uwielbienia dla Aarona, jakie z pewnością płynęły z ust uczestników tej mega zabawy.

Kościół żyje dlatego, że jego Pan jest żywy. Tylko dlatego. Sama nazwa niczego nie czyni. Forma zgromadzenia, choćby najnowocześniejsza, nie jest świadectwem Bożego życia, które pojawia się jedynie dzięki odrodzeniu przez „niezniszczalne Słowo Boga, które żyje i trwa” (1 Ptr 1:23). Wszystko inne, nawet najbardziej uwielbiane przez człowieka, jest jedynie trawą, gdyż „wszelka jego chwała jest jak kwiat trawy. Trawa więdnie i kwiat opada, a Słowo Pana trwa na wieki” (w. 24).

Wszystko, co nie jest zrodzone ze Słowa Pana, chociaż ma kształt i wygląd, jakoby żyło, jest jedynie „zombie”. Niestety, „zombie” w naszych czasach jest bardzo modnym zjawiskiem nie tylko w tym zepsutym swiecie, w kościołach również. Pamietajmy jednak o przestrodze z pierwszego wieku Kościoła: Nie dajcie się zwodzić, Bóg nie pozwala szydzić z siebie. Co bowiem człowiek posieje, to będzie zbierał. Kto sieje w swoim ciele, jako plon z ciała zbierze zagładę. Kto zaś sieje w Duchu, z Ducha zbierze życie wieczne” (Ga 6:7,8). Bez Ducha, mamy do czynienia jedynie z „ożywionym trupem” - według definicji słowa „zombie”.

Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.