Tuesday, May 15, 2012

Granice luzu w Kościele

 Pamiętam, jak przed laty w poznańskim zborze, na niedzielnych nabożeństwach dość regularnie zaczął pojawiać się się pewnien młodzieniec, który zwracał uwagę swoim „luzackim” ubiorem. W swobodnej rozmowie, dał mi do zrozumienia, że nie przywiązuje wagi do zewnętrznego wyglądu, bo najważniejsze jest to, co odczuwa w swoim sercu. Po jakimś czasie, spotkałem go w środku tygodnia na przedmieściach Poznania w pełnym odświętnym wystroju – ciemny garnitur, kolorystycznie dopasowny krawat i śnieżnobiała koszula, do tego błyszczące, świeżo wypastowane półbuty. Byłem tym tak zaskoczony, że zapytałem wprost, czy nie wybiera sie na pogrzeb. W odpowiedzi usłyszałem wyjaśnienie, że idzie na rozmowę kwalifikacyjną do niewielkiej firmy w tej dzielnicy i że bardzo mu zależy na otrzymaniu tej pracy. Aż mnie kusiło, aby zapytać, czy dla wykazania się odpowiednimi kwalifikacjami, nie jest ważniejsze wykształcenie i fachowa wiedza, niż zewnętrzny wygląd. Oczywiście, wykształcenie i fachową wiedzę można przecież ładnie ubrać, nic w tym złego.

Podczas jednej z pierwszych wizyt w Wielkiej Brytanii, znalazłem się w niewielkim ewangelicznym zborze. Zaskoczyła mnie dość luźna atmosfera na nabożeństwie. Podczas przyjmowania elementów Wieczerzy Pańskiej, panował ogólny rozgardiasz, wierni spacerowali po sali, podając jeden drugiemu talerzyk z bułką i szklankę z winem. Później, w braterskiej rozmowie z liderami tej społeczności usłyszałem coś w rodzaju świadectwa wyzwolenia ze światowych form. Jako przykład, dowiedziałem się, że są już wolni od zwyczaju otwierania drzwi dla kobiety, aby przepuścić ją przed sobą. Być może w tym kraju, dżentelmeństwo uważane jest za przejaw cielesności?
Osobiście, będąc wychowany w Polsce, wśród ludzi ewangelicznie wierzących, do tego w większości pochądzących z kresów wschodnich, zwracam również uwagę na zewnętrzny obraz chrześcijaństwa. Jestem głęboko przekonany, że nasz wygląd zewnętrzny jest świadectwem naszego duchowego wnętrza. Od razu mowię wyraźnie, że wiem o tym, iż „Bóg nie patrzy na to, na co patrzy człowiek” (1 Sam. 16:7), lecz my będąc ludźmi, patrzymy „po ludzku”. Nikt z nas nie ma naturalnego spojrzenia Bożego, ponieważ używamy jednego z danych nam od Boga zmysłów - używamy naszych oczu. Tak, że dla każdego człowieka, bez względu na to, czy jest wierzącym w Boga, czy też nie, istotne jest to, co widzą oczy.
Rzeczą normalną jest, że wychodząc na ulicę jesteśmy świadomi, że inni ludzie będa na nas patrzeć, dlatego ubieramy się inaczej, niż gdy pozostajemy w czterech ścianach naszego mieszkania. Ogólnie nazywamy to kulturą osobistą, lub zwyczajami społecznymi. One stanowią o tożsamości danej społeczności. Gdy oglądamy film przyrodniczy o zagubionym szczepie w buszu amazońskim, którego członkowie chodzą nadal bez odzieży, nas to nie dziwi. Gdy natomiast pokazują w wiadomościach, jak grupa wyzwolonych z zasad kobiet w Kijowie protestuje w jakiejś sprawie, obraz jest w pewnych miejscach zamazany. My żyjemy w cywilizowanym świecie, i obowiązują nas pewne formy zewnętrznego wyglądu. Od czasu, gdy „uczynił Pan Bóg Adamowi i jego żonie odzienie ze skór, i przyodział ich” (1 Moj. 3:21), obowiązuje nas zwyczaj ubierania się.
Jaki powinien być nasz stosunek do zwyczajów i mody ubierania się? Chyba nikt zdrowo myślący nie odwołuje się do biblijnego tekstu z listu Apostoła Piotra „ozdobą waszą niech nie będzie to, co zewnętrzne, trefienie włosów, złote klejnoty lub strojne szaty” (1 Ptr. 3:3). Bo po pierwsze, są to słowa adresowane w konkretnej sytuacji do kobiet, a po drugie, są odniesieniem do tego, co „jedynie ma wartość przed Bogiem” (w. 4).  Słowo Boże nigdzie nie określa chrześcijańskiej mody, zalecając jedynie umiar we wszystkim. Przypominam sobie czasy, gdy pobierałem nauki na temat życia chrześcijańskiego, moi nauczyciele radzili pozostawanie w przyzwoitej odległości za współczesną modą.
Kiedy po raz pierwszy znalazłem się za oceanem w1977 roku, uderzyło mnie to, że w zborach amerykańskich ludzie przychodzili na nabożeństwa w odświętnych ubiorach. Tłumaczono mi, że w ten sposób chcą podkreślić szacunek dla wspólnoty, która zgromadza się razem jako Ciało Chrystusa. Świętość Kościoła jest pewnego rodzaju zobowiązaniem do lepszego wyglądu, w odróżnieniu od zwykłego dnia.
Niestety, to co dziś spotykam w większości kościołów w tym kraju, przeraża mnie. Zdecydowana większość włącznie z pastorami, starszymi, liderami służb pojawia się na nabożeństwach w dresach, szortach, t-shirtach, z wytatuownaymi religijnymi symbolami na rękach i nogach (reszty ciała nie widać). Natomiast  w telewizji, gdy oglądam program sportowy, prognozę pogody lub wiadomości, widzę reporterów ubranych w garnitury, krawaty i białe koszule. Ten sam kraj, ten sam czas, dla tych samych ludzi. Dlaczego? Czy ludzie w kościołach powinni być mniej szanowani?
Oczywiście, inny strój pasuje gdy wybieramy się na piknik lub na wycieczkę w góry, inny, gdy idziemy na koncert muzyki poważnej w auli miejscowej Filharmonii. Gdy chodzi o Kościół, nie istniej coś takiego, jak ogólnoświatowy styl ubierania się. Inaczej będą ubrani w zborach afrykańskich, inaczej na Alasce, czy w krajach arabskich. Chodzi o to, aby nie uciekać do zupełnie obcych zwyczajów zachowania się i stylów ubierania się. Jeśli chcemy być świadectwem dla lokalnej społeczności, musimy być światłością całym swoim życiem. Gdy mówimy, że Bóg jest dla nas najważniejszy i jest zawsze na pierwszym miejscu, to okażmy to praktycznie, że Jego szanujemy ponad wszystko .
Jeśli udajemy się na rozmowę kwalifikacyjną ubrani zgodnie z przyjętym wymaganiem, dlaczego w kościele zachowujemy sią jak „luzacy” pozbawieni jakichkolwiek norm. Pisałem wcześniej o formie pobożności („Kształt pobożności” ), gdzie zwracałem uwagę na wyrzeczenia, jakie są związane z naszym naśladowaniem Chrystusa.
Czy potrafimy wyrzec się rownież „luzu”, aby zastosować się do polecenia naszego Pana i Zbawiciela, który powiedział: „Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mat. 11:29).
Henryk Hukisz

10 comments:

  1. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete
  2. Dopóki ubiór nasz nie powoduje zgorszenia, nie powinien on byc przedmiotem dyskusji w kosciele. W przeciwnym wypadku kosciol przestaje byc przyjmujacy a staje sie wykluczajacy, gdzie tylko osoby, ktore spelniaja pewne kryteria beda w pelni akceptowane. W tej sytuacji slowa Jezua "Przyjdzcie do mnie wszyscy..." tez bledną, moze nie w naszych oczach, ludzi nawroconych, ale w oczach tych, którzy szukaja miłości i akceptacji.

    ReplyDelete
  3. Tak, Dawidzie, masz rację, że zadaniem Kościoła jest przyjmowanie wszystkich, bez względu na ubiór, styl życia, i cokolwiek innego. Gdy jednak przywódcy będą okazywać szacunek do słuchaczy i miejsca zgromadzania się Kościoła, również swoim ubiorem, zachęci to każdego szczerze nawróconego do zastanowienia się i nad tą kwestią. Mam pytanie do każdego pastora, który przychodzi w T-shircie na niedzielne nabożeństwo, czy w takim samym stroju udałby się na spotkanie z Prezydentem w Białym Domu?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ale wlasnie to odróznia nas od 'swiata', ze kosciól nie ma byc urzędem, bankiem lub bialym domem, gdzie trzeba sie odpowiednio ubrac zeby wpuścili. Nie chce przeciágac tej rozmowy choc jest ona ciekawa i na czasie. Wydaje sie, ze dyskuja ta jest szczególnie napieta tam gdzie spotykaja sie dwa rózne pokolenia... i dobrze. Dzieki za ciekawy temat. Pozdrawiam serdecznie :)

      Delete
  4. Niestety ten "luz" nie ogranicza się tylko do ubioru. Niedawno czytałem, że w pewnym kościele zorganizowano zajęcia z tańca na rurze dla sióstr a dla braci zabawę w wojnę. A studium biblijne, spotkanie modlitewne czy inicjatywy ewangelizacyjne są nudne i tylko zabierają cenny czas. Trzeba się modlić o to aby kościół znowu był Kościołem.

    ReplyDelete
  5. Bóg chce byśmy przychodzili do niego tacy jacy jeteśmy, a nie jak do prezydenta ( oczywiście w granicach przyzwoitości). Jeśli ktoś na codzień nosi garnitur niech założy go w niedzielę, ale jeśli na codzień nosi T-shirt, niech założy go w niedzielę... Inaczej ten dzień tygodnia stanie się wyjątkowy na tyle, że zachowujemy się w niego inaczej, inaczej mówimy i inaczej wyglądamy. A mamy być tacy sami przez cały tydzień i cały tydzień dawać świadectwo. Czy też w krawacie czy bez...

    ReplyDelete
  6. Człowiek do zboru przychodzi raczej schludnie,a jeśli nie to świadczy to o nie dojrzałości.
    Nikt celowo nie chce obrażać lub gorszyć swoich braci.Nie przesadzałbym z posądzaniem ludzi o złe intencje.Młodzi ludzie mają zawsze swoje "racje".
    Tak to już jest:)
    Pozdrawiam Wszystkich :tych w białych koszulach i w krawatach i tych w jeansach z dredami:)

    ReplyDelete
  7. jak najbardziej zgadzam sie z Pastorem Hukiszem, ze wzgledu na szacunek do innych i samej siebie ubieram sie schludnie i czysto. Dzien swiety jest wyjatkowy to tez stroj bedzie wyjatkowy. bylam tak wychowana, ze osobne ubrania byly na niedziele i do lekarza. teraz poprostu wynika to tylko z czystego lenistwa azeby nie uzyc zelazka i ubrac sie porzadnie. okropne czasy!!

    ReplyDelete
  8. Ciekawe jak by sie ktos ubral gdyby krulowa angli ich zaprosila czy by weszli Na luzaka mozna spotkac takie osoby w zborach to prawda ze Bug paczy Na serce ale nasz pan jest panem panuw I krulem krulow .poprzez moje ubranie chce pokazac ze ten dzien jest szczegulny dla mnie Bo ide do domu ojca .zgadzm sie z spastorem otym powinno sie mowic


    ReplyDelete
  9. Jak w calym chrzescianskim zyciu potrzebny jes balans i w tej dziedzinie. Kiedys uslugiwalem na nabozenstwie Bozenarodzeniowym w garniturze sztruksowym ( i krawat )i pastor zwrocil mi uwage ze bylem ubrany niestosownie. Popadamy wiec w swego rodzaju zakon ludzki. Jesli kogos ubior przeszkadza mi w odbiorze glebokich tresci duchowych to tez nie dobrze. Kiedys apostol Pawel uslugiwal w zborze o Mocy Jezusowej a byl chory i wygladal bardzo mizernie, jednak ludzie przyjeli go jak sluge ktory mowi w mocy i nie odrzucili go. Pewnie dobrze jest ubierac sie do okazji, ale jesli ktos ma cos glebokiego do powiedzenia nie jes to takie istotne. Ostatnio ogladalem program jak schorowany Steve Jobs wyglaszal mowe do zebranych pracownikow w najzwyklejszej t-shirt i ja wielki szacunek i respekt emanowal z twarzy i gestow pracownikow. Jesli ktos ma taki respekt zdobyty wierna sluzba Bogu u ludzi wtedy moze sobie pozwolic na ubior troche luzacki i tylko Ci ktorzy przywiazuja wage bardziej do spraw cielesnych wyjda z nabozenstwa zniesmaczeni. Bylem w kilku zborach przez dluzszy okres czasu gdzie obowiazywal kanon krawata. Teraz jestem w zboze gdzie stroj pastorski miesci sie w przedziale t-shirt do smoking i uwazam ze nauke ma najglebsza jaka do tej pory odbieralem i zupelnie nie mysle o tym ze tydzien temu pastor mial krawat a dzisiaj nie. U ludzi ze zboru ma wielki respekt a i Ci ktorzy przyjda pierwszy raz sa ujeci glebokoscia duchowych prawd i nawracaja sie i jest w zborze wspaniala rodzinna atmosfera gdzie ludzie bardzo malo przywiazuja uwage do tego jak kto sie ubiera

    ReplyDelete

Note: Only a member of this blog may post a comment.