Do serii rozważań o rzeczach daremnych, dorzucę kolejne, o daremnej grze.
Pisałem już o daremnej czci, pewności, zwiastowaniu i wierze, teraz chce
zwrócić naszą uwagę na brak reakcji na Boże działanie w naszym życiu. Zdarza
się nieraz, że jesteśmy świadkami jakiegoś wydarzenia, o którym można by
powiedziać, że nosi znamiona Bożej interwencji, lecz nie robi to na nas większego
wrażenia . Zamiast odebrać to jako Boży znak wskazujący na konieczność
dokonania zmiany w swoim życiu, przechodzimy do porządku dziennego, i nadal
żyjemy po staremu.
Niedawno, pewien znajomy opowiadał mi o cudowanym zdarzeniu, jakiego
doświadczył kilka lat temu. Wracał do domu samochodem podczas śnieżycy, tak strasznej,
że nie było widać drogi. Po pewnej chwili samochód wpadł w poślizg i zatrzymał
się w głębokim śniegu na poboczu drogi. Nie było żadnej możliwości wydostania
się spowrotem na drogę. Siedząc wewnątrz auta, zastanawiał się co robić dalej,
gdy nagle ktoś zastukał w szybę. Gdy opuścił ją w dół, zobaczył jakąś postać
majacząca w padajacym śniegu, która powiedziała wyraźnie: „Wysiądź”. Wtedy ten
człowiek usiadł za kierownicą, powoli wyjechał z głębokiego śniegu i gdy
znalazł się już na drodze, wyszedł i powiedział, że dalej mogę już sam jechać.
Zanim ruszył z miejsca, otworzył drzwi i wyszedł z samochodu, aby
zobaczyć dokąd udał się nieznajomy, lecz pomimo wytężania wzroku, nikogo już
nie było, postać rozpłynęła się w padającym śniegu. Czy to nie był anioł? –
zapytał mnie znajomy. Czy wierzysz w istnienie aniołów? - pytał dalej.
W moim życiu słyszałem wiele podobnych opowiadań, lecz nie o tych wydarzeniach
chcę teraz pisać, lecz o naszej reakcji na to, gdy Bóg czyni coś niezwykłego. Czy
odbieramy to jako Bożą wskazówkę, aby dokonać zmiany, aby coś poprawić w swoim
życiu? Mój znajomuy, sądzac po jego stylu życia, zbytnio się tym nie przejął,
gdyż żył tak, jakgdyby Boga w ogóle nie było.
Ta historia przywiodła mi na pamięć pewne zdarzenia z życia Pana Jezusa. Miało
to miejsce w rojonie, gdzie Chrystus dokonał najwięcej cudów. W północnej
Galilei Pan Jezus wygłosił najważniejsze mowy, tam powołał uczniów, wysyłając
ich do ludzi z ewangelią. Tam spotkali Jezusa uczniowie Jana Chrzciciela, który
będąc w więzieniu, zaczął wątpić, czy to jest naprawdę Chrystus.
Pan Jezus zwrócił uwagę ludziom, którzy Go otaczali, że doświadczają czegoś
szczególnego. Ich oczy mogą oglądać człowieka, o którym powiedział, że jest
kimś więcej, niż prorokiem. Nawet, mówił dalej Jezus, „nie powstał z tych, którzy z niewiast się rodzą, większy od Jana
Chrzciciela” (Mat. 11:11). Wtedy
też, Jezus nazwał Jana Chrzciciela Eliaszem tych czasów, co z pewnością miało
przypomnieć wielkie wydarzenie sprzed kilku wieków na górze Karmel, gdy prorok
Eliasz wezwał cały naród, aby ludzie dokonali wyboru, kto jest ich Bogiem.
Pan Jezus odwołał się do pewnego zjawiska, jakie miało miejsce na codzień w
izraelskich miasteczkach. Użył go jako obrazu ukazującego, że to pokolenie „podobne jest do dzieci, które siadają na
rynku i wołają na swoich rówieśników i mówią: Graliśmy wam na flecie, a nie
tańczyliście, śpiewaliśmy wam żałobne pieśni, a nie płakaliście” (Mat. 11:16). Dzisiaj, po dwóch
tysiącach lat nasze dzieci nie grają w takie gry, dlatego nie rozumiemy tego
przesłania tak, jak mogli je odebrać ludzie w czasach Jezusa.
Dzisiaj, gdy rodzice zajmują się
ważnymi sprawami i nie chcą, aby ich dzieci im przeszkadzały, włączają
telewizor, grę komputerową albo dają do ręki tablet, i mają spokój. W tamtym
czasie, dzieci bawiły się bardziej naturalnie, bawiły się w to, co robią dorośli. Najbardziej powszechnymi wydarzeniami społecznymi, w jakich ludzie
brali wspólny udział, były wesela i pogrzeby. Uczestniczenie w tych
wydarzeniach było prawie że obowiązkowe, nie wysyłano wówczas zaproszeń, jak to
czynimy obecnie. Dlatego dzieci najczęściej bawiły się w wesela i pogrzeby,
naśladując dorosłych. Na weselach przeważała wesoła muzyka, dlatego dzieci
grały na instrumentach, zachęcajac innych do zabawy i tańca. Gdy bawiły się w
pogrzeb, śpiewały żałobne pieśni, aby wywołać płacz, jaki zwykle słyszy się w
czasie tych uroczystości.
Pan Jezus zwrócił uwagę, że jak w czasie zabawy dzieci, ich gra powinna
wywołać określone reakcje, których niestety, nie mógł zaobserwować u ludzi Jego
pokolenia. Pomimo wielu cudów i słów głoszonych w mocy Ducha Świętego, ludzie
zamiast pokuty i nawrócenia do Boga, potraktowali Jana Chrzciciela jak
opętanego, mówiąc, że ma demona, a Syna Człowieczego nazwali pijakiem i
żarłokiem. Rozumiemy również słowa Pana Jezusa, który jest prawdziwą
światłością, że „ludzie bardziej
umiłowali ciemność, bo ich uczynki były złe, każdy bowiem, kto źle czyni,
nienawidzi światłości i nie zbliża się do światłości, aby nie ujawniono jego
uczynków” (Jan 3:19).
Myślę, że spotykamy się niejednokrotnie z podobną reakcją ludzi na
zwiastowanie ewangleii w naszych czasach. Ludzie bardziej zwracają swoją uwagę
na zjawiska zewnętrzne, na przykład na to, że w kaplicy nie ma świeczek i
ołtarzy, a nie na treść zwiastowanego Słowa Bożego. Przestrogę przed
obojętnością możemy odebrać w odwołaniu się Pana Jezusa do innych wydarzeń z
historii ludzkości. Wyrok, jaki wydał na obojętność mieszkańców miasteczek, w
których dokonał wielu cudów, był przerażający, gdyż, jak powiedział: „gdyby się w Sodomie dokonały te cuda,
które się stały u ciebie, stałaby jeszcze po dzień dzisiejszy” (Mat. 11:23). Dalsze słowa są naprawdę
godne uwagi – „Lżej będzie ziemi
sodomskiej w dniu sądu aniżeli tobie” (w. 24).
Lecz jest i druga strona tej kwestii, a mianowice przyczyną braku
właściwych reakcji u ludzi, jacy nas otaczają, może być niezbyt czytelne
świadectwo, jakie wydaje nasze życie. Przyczyną braku odzewu na ewangelię może
być też brak żywego Słowa w zwiastowaniu, w którym jest więcej plew niż ziarna.
Apostoł Paweł, w prawdzie miał bezpośrednio na uwadze nieco inne
zagadnienie z życia kościoła, to można dopatrzyć się podobieństwa, gdyż odwołał
się do gry instrumentów. Pisał do koryntian, że „gdyby trąba wydała głos niewyraźny, któż by się gotował do boju?” (1 Kor. 14:8). Myślę, że podobnie jest z
naszym świadectwem, jeśli nie wskazuje wyraźnie na Chrystusa, ludzie nie
zrozumieją na czym tak naprawdę polega zbawienie.
Jedynym celem, jaki Chrystus wyznaczył Kościołowi, który jest Jego Ciałem,
jest wezwanie wszystkich do pokuty i szczerego nawrócenia się do Boga, który „nie chce, aby ktokolwiek zginął, lecz
chce, aby wszyscy przyszli do upamiętania” (2 Ptr. 3:9). Dlatego Pan Jezus wyposażył Swoich, w najbardziej
skuteczną rzecz, jaka może wywołać u ludzi zainteresowanie i pragnienie Boga.
Jezus powiedział: „Nowe przykazanie daję
wam, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem; abyście się i wy
wzajemnie miłowali” (Jan 13:34).
Jedynie miłość, jaką nam okazał Pan Jezus, może wywołać pragnienie u ludzi
wszystkich pokoleń, aby szukały Pana. Jest to jedyny znak, jaki został dany
chrześcijaństwu, aby wydało świadectwo o Zbawicielu – „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną
mieć będziecie” (w. 35).
Jeśli tego znaku brakuje, to całe nasze życie, nasza pobożność i religijna
gra, na nic się nie przyda, jest daremna.
Henryk
Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.