Sunday, October 6, 2013

Balonowy przywódca



 Pamiętam wydarzenie sprzed lat, gdy na spacerze z wnukami, podziwialiśmy kolorowy balon, płynący cicho po błękitnym niebie . Czteroletni wówczas wnuczek, unosząc rączkę w jego kierunku, powiedział: „Dziadzia, it’s a hot air balloon”, jak oficjalnie nazywa się za oceanem te piękne olbrzymy. Uroku dodaje nieraz sytuacja, gdy możemy podziwiać większą ilość kolorowych balonów sunących bezszelestnie po bezchmurnym niebie. Lecz nie o tych podniebnych statkach chcę pisać, lecz o zjawisku patologicznym, jakie niestety występuje coraz częściej w naszej społeczności duchowej.

Obraz dużego kolorowego balonu przyszedł mi kiedyś na pamięć w czasie nabożeństwa, gdy pastor mówił na temat cech charakteryzujących współczesne chrześcijaństwo na podstawie  Drugiego Listu apostoła Pawła do Tymoteusza 3: 1-5. Niektóre określenia, jakie Paweł umieścił na liście osiemnastu cech ludzi wierzących czasów ostatecznych, są mało zrozumiałe dla współczesnych chrześcijan. Może dlatego zbytno się nimi nie przejmujemy, z dużą szkodą dla nas samych. Błędem jest odnosić je do świata, czyli ludzi nie będących w żywym kościele Jezusa Chrystusa
Jak z pewnością zauważyli pilniejsi czytelnicy mojego bloga, dość często piszę właśnie na ten temat, ponieważ uważam, że dobrze jest nie być zaskoczonym, gdy nadejdzie już ten ostateczny dzień. Dobrze jest, gdy ma się taką możliwość, odczytać oryginalne znaczenia tych wyrażeń, aby zrozumieć ich rzeczywiste znaczenie. Na przykład, wyraz w naszym popularnym przekładzie Biblii słowo „okrutni”, w oryginale brzmi „dzicy”, czyli nieokiełzani lub niepohamowani, jak oddaje to Biblia Tysiąclecia. Cecha ta staje się prawie że normą współczesnej młodzieży tego świata. Problem w tym, że wielu liderów zborowych tak chętnie zapożycza właśnie takie wzorce postępowania, tłumacząc to tym, że łatwiej będzie dotrzeć do środowiska ludzi niewierzących, jeśli przyjmie się ich styl postępowania.
W dzisiejszym rozważaniu chcę zająć się określeniem „nadęci”, (2 Tym. 3:4), jak to zostało oddane we wszystkich polskojęzycznych przekładach. Tłumaczenia anglojęzyczne prezentują szerszą gamę wyrazów, dzięki czemu można lepiej odebrać to, co miał na uwadze autor tego listu. I tak mamy, począwszy od KJV, „highminded” – uważanie siebie za wzniosłego, przez ASV, „puffed up” – nadęty, aż do ABP, „being deluded” – łudzący się, oszukujący siebie. A jak to jest w oryginale? Greckie słówko "τυφω" [tuphoo] znaczy „napełniony własną zarozumiałością”, lub „uniesiony własną pychą”. I to ostatnie określenie wywołało z mojej pamięci kolorowy balon, który udało mi się niedawno uchwycić obiektywem mojego aparatu, co też zamieszczam jako załącznik do tego rozważania.
To greckie słówko w pełnej formie gramatycznej w tym wierszu brzmi „tetuphomenoi” i określa kogoś, kto napełnił się własną zarozumiałością na dobre, gdyż użyty jest czas dokonany w przeszości ze skutkami trwającymi w teraźniejszości. Piszę o tych zawiłościach gramatycznch, gdyż chcę pokazać, że nieraz konieczne jest zgłębienie jakiegoś zagadnienia przy pomocy dostępnych środków nauczających. Rdzenny wyraz „tuphoo” znaczy dosłownie „robić dym”, lub „spalać się powoli bez ognia”.
To określenie występuje tylko trzy razy w Nowym Testamencie. Oprócz tego miejsca, o którym mówię, spotykamy je jeszcze dwa razy w Pierwszym Liście do Tymoteusza. Apostoł Paweł, gdzie apostoł ostrzegając przed pochopnym wyznaczaniem do służby w lokalnym kościele, pisze, że „nie może to być dopiero co nawrócony, gdyż mógłby wzbić się w pychę i popaść w potępienie diabelskie” (1 Tym. 3:6). Widzimy tutaj, jak blisko może być od pragnienia służenia Bogu w kościele, do popadnięcia w potępienie diabelskie. Drugie miejsce, w którym spotykamy to samo słówko, jest również związane z nauczaniem w kościele, a bardziej z odstępstwem od zdrowej nauki. Apostoł Paweł w tych listach pisał sporo na temat trzymania się zdrowej nauki oraz o odpowiedzialnym potraktowaniu tych, którzy świadomie od tej nauki odciągają. Paweł wyrażnie ostrzegał wierzących przed człowiekiem, który „inaczej naucza i nie trzyma się zbawiennych słów Pana naszego Jezusa Chrystusa oraz nauki zgodnej z prawdziwą pobożnością” (1 Tym. 6:3). Takiego nauczyciela można rozpoznać własnie po tej charakterystycznej postawie, a mianowicie, że jest „zarozumiały, nic nie umie, lecz choruje na wszczynanie sporów i spieranie się o słowa, z czego rodzą się zawiść, swary, bluźnierstwa, złośliwe podejrzenia” (w. 4).
Myślę, że jednym z powodów, dlaczego nie widzimy dzisiaj rozwoju w zborach, o jakim czytamy w księdze Dziejów Apostolskich, jest chęć wywyższania się tych, którzy przewodzą. Tytułomania, zwracanie uwagi na siebie, podkreślanie własnych dokonań gubi dzisiaj wielu nauczycieli, a to prowadzi do stagnacji, o ile nie do rozpadu całych społeczności. A szczególnie w ostatnim czasie, można zaobserwować wielu liderów, którzy - jak to kiedyś określił mój przyjaciel w swoim komentarzu - "mają parcie na wielkość (i wielkie pieniądze) stąd chyba taka potrzeba zaistnienia w wielkich gremiach". Chodzi w tym przypadku o chęć występowania w "ewentach" organizowanych wspólnie z duchownymi z kościoła katolickiego. Takie wydarzenia zwracaja na siebie uwagę ludzi i mediów i w ten sposób można znaleźć się nawet na pierwszych stronach gazet. A, jak zauważył już wspomniany przyjaciel w swoim komentarzu, historię świata zmieniła niewielka grupka skromnych naśladowców Chrystusa, dzięki napełnieniu mocą Ducha Świętego, a nie "układami ze światem".  Dlatego uważam, że lista tych osiemnastu cech charakteryzujących chrześcijan czasów ostatecznych (2 Tym. 3:1-5), powinna być potraktowana poważnie.
Kolorowe balony są piękne na bezchmurnym niebie, ale na tym powinien kończyć się nasz podziw. Jeśli w naszej okolicy pojawiają się „nadęci” zwiastuni nowych nauk, którzy nie dopuszczają myśli, że są w błędzie, to stanowią duże zagrożenie dla siebie samych i dla nieświadomych odbiorców głoszonych nowinek. Być może są z siebie zadowoleni, gdy wielu podziwia ich „duchowość” i pędzą po niebie jak chmury „bez wody unoszone przez wiatry” (Jud. 12). Najczęściej są to jednak wiatry „nauki przez oszustwo ludzkie i przez podstęp, prowadzący na bezdroża błędu” (Efez. 4:14).
Lubię kolorowe balony na niebie, lecz na tym kończy się mój zachwyt. Natomiast gdy widzę „balonowych” nauczycieli, niepokoi mnie dym, jaki później po nich zostaje, gdyż jeszcze długo gryzie w oczy niewinnych ludzi, którzy ulegli oczarowaniu naukami, jakie im głosili.
Henryk Hukisz

Polecam również rozważanie - "Zero bojaźni Bożej

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.