Monday, November 20, 2017

"Małpi gaj"

Celowo umieściłem tytuł tego rozważania w cudzysłowiu, gdyż nie chcę nikogo obrazić dosadnością porównania. Niestety, obserwując najnowsze trendy i zjawiska w społeczności ewangelikalnej w kraju, nic innego nie przychodzi mi na myśl, jak właśnie to określenie. 

Aby być na bieżąco w kwestii znaczenia tego wyrażenia, "googlowałem" przez chwilę i ku memu zaskoczeniu, na monitorze znalazłem sporo adresów żłobków i przedszkoli o tej nazwie. Lecz nie o miejscu dla dzieciaków chcę pisać, lecz o zgromadzeniach organizowanych dla ludu Bożego.

Może rozpocznę od spotkania okolicznościowego dla uczczenie Reformacji, jako, że obchodziliśmy jej pięćsetlecie. W naszym protestanckim środowisku to znaczna rocznica, gdyż dzięki dziełu Marcina Lutra, mamy Biblię w ojczystym języku, a z kazalnic głoszona jest ewangelia łaski, a nie obowiązek wykupienia się z ognia piekielnego. Jeden z miejscowych zborów zaprosił wiernych na specjalny koncert, na którym pewien Nigeryjczyk miał wyrazić wdzięczność za Reformację. Ponieważ dość często uczestniczę w nabożeństwach społeczności międzynarodowej w Poznaniu, gdzie spotykam sporo Afrykańczyków, Azjatów, Amerykanów, tudzież Europejczyków, nastawiłem się na miłą atmosferę. 

Nic z tego, czego się spodziewałem. Zamiast nawiązania do rocznicy, prowadzący to spotkanie afro-Afrykańczyk starał się narzucić kilkunastu osobom, jakie przyszły, własną formę uwielbiana Boga i śpiew "ku, ku, ko, ko" w obcym nam języku. Podskoki i ruchy, jakie zaprezentował i zmuszał pozostałych do naśladowania, jak żywo przypominały mi gesty istoty człekokształtnej, która skacząc, drapie się pod pachami. Wyszedłem po kilkunastu minutach.

“Małpi gaj” kojarzy się również z małpowaniem. Tutaj skorzystałem ze słownika języka polskiego, gdzie znalazłem takie oto znaczenie - “bezkrytycznie, ślepo naśladować kogoś, coś”. Gdy czytam Nowy Testament, aby poznać początki Kościoła Jezusa Chrystusa, to, jak był zorganizowany i co się w nim działo, mogę tam zobaczyć wiodącą rolę Ducha Świętego. Jego moc i mądrość, Boża oryginalność widoczna jest na każdym kroku. Piotr i Jakub w Jerozolimie działali tak, jak Duch ich prowadził. Później, gdy na scenę wszedł Paweł, dokonywał wspaniałych dzieł, nie naśladując apostolskiej dwunastki z Jerozolimy, lecz tak, jak go prowadził Duch Święty. Dzieje Apostolskie są tego doskonałym przykładem. 

Charakterystyczny zapis znajdujemy w słowach: “Tymczasem kościół, budując się i żyjąc w bojaźni Pańskiej, cieszył się pokojem po całej Judei, Galilei i Samarii, i wspomagany przez Ducha Świętego, pomnażał się” (Dz.Ap. 9:31). Aby tę cechę zachować, Paweł ostrzegał później wierzących w Efezie: “abyśmy już nie byli dziećmi, miotanymi i unoszonymi lada wiatrem nauki przez oszustwo ludzkie i przez podstęp, prowadzący na bezdroża błędu, lecz abyśmy, będąc szczerymi w miłości, wzrastali pod każdym względem w niego, który jest Głową, w Chrystusa” (Efez. 4:14,15). Żadnych ludzkich sztuczek.

A co nam proponują liderzy kościołów dziś? “Shoreline” - znaczy “linia brzegowa”. Nazwa musi być angielskojęzyczna, bo taka jest obecnie moda w naszej ziemskiej ojczyźnie. Sklepy, biznesy, organizacje, stacje telewizyjne prześcigają się w używaniu angielskich nazw. Gdzie są poloniści - zadaję sobie pytanie, gdy pojawia się nazwa polskiego programu "Survivalowa rodzina"? Tak dzieje się w tym świecie. Napisy na T-shirtach, okładki zeszytów szkolnych, nalepki na zderzakach samochodowych - muszą brzmieć obco, aby być “cool”.

Mamy również “LifeHouse”, co znaczy “dom życia”. Ale lepiej brzmi z angielska, bo wówczas jest się na topie i można zapraszać na “coffee and cake”, jest "worship", "fun" i "mega". Jest też brzmiąca tajemniczo “I.C.F.”, bo po co zgromadzenie ma się kojarzyć z kościołem?

Zarówno “Shoreline”, “LifeHouse” jak i “I.C.F.” są organizacjami zagranicznymi. Jedna znajduje się w Austin, TX w USA, druga w Australii, w Melbourne, czy też ta ostania w Szwajcarii, lub Berlinie. W tamtych krajach językiem urzędowym jest angielski lub niemiecki, lecz u nas? I tu nie chodzi jedynie o obcobrzmiące nazewnictwo, lecz naśladowanie obcych nam kulturowo zwyczajów i form. Pastorzy naśladują swoich sponsorów w stylu i ubiorze, aby wyglądać jak ich zagraniczni mocodawcy. Muzycy, obowiązkowo musza latem występować w wełnianych czapkach lub kapelusikach na głowach. Tak wyglądają "rockmani", wzorce, jakie usilnie naśladują.

Już 500 lat temu Mikołaj Rej pisał, że Polacy nie gęsi i swój język mają. Ale u nas modne jest małpowanie wszystkiego, od dziecięcych zabawek, do pochówku włącznie. Musi być tak, jak jest w modzie i na Zachodzie, czyli “po amerykańsku”. W telewizji już lecą reklamy związane z “Christmas”, obchodzi się “halloween”, na kawę idzie się do “Starbucks’a”. Samochód ma “design” lub jest “suvem”. Istny “małpi gaj”.

Ostatnio przeczytałem o konferencji dla mężczyzn zatytułowanej “Testosteron w kościele”. Ponieważ jestem teologiem i nie znam się zbytnio na medycynie, zajrzałem do słownika, aby dowiedzieć się o czym będzie tam mowa. Otóż “testosteron” jest “syntetyzowanym hormonem wytwarzanym głównie przez jądra u mężczyzn i odpowiada za wykształcenie drugorzędnych cech płciowych w okresie dojrzewania”. Jego główną rolą jest “powiększenie i rozwój członka i jąder, obniżenie barwy głosu, pojawienie się owłosienia łonowego, ...”. Tajemnicą dla mnie pozostaje, jak to zastosować w kościele. Chyba, że chodzi o pozyskanie basu do zespołu muzycznego.

Apostoł Paweł oświadczył wyraźnie: “Nie posłał mnie bowiem Chrystus, abym chrzcił, lecz abym zwiastował dobrą nowinę, i to nie w mądrości mowy, aby krzyż Chrystusowy nie utracił mocy. Albowiem mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, natomiast dla nas, którzy dostępujemy zbawienia, jest mocą Bożą” (1 Kor. 1:17,18). Jestem przekonany, że kościół jest miejscem, gdzie mówi się o krzyżu, aby słuchacze ewangelii, doznali zbawiennej łaski.

Zamiast “No comment”, powiem “Komentarz zostawiam czytelnikowi”.

Henryk Hukisz

3 comments:

  1. Zapewniam, że tematem konferencji nie jest testosteron w sensie medycznym a organizatorzy przygotowali bardzo ciekawy program, który wklejam poniżej.

    W czasie konferencji chcemy odpowiedzieć na trudne pytania, między innymi:

    Jacy mają być mężczyźni w Kościele? Aktywni, waleczni, pełni zapału, miłości, uległości i pokory?
    Szukasz dziewczyny, żony i nie wiesz do końca, jak do tego zabrać się fachowo, by czegoś nie popsuć ?
    Jesteś blisko kobiety, którą kochasz. Ona na Ciebie patrzy, a Ty nie umiesz powiedzieć jej tego, co o niej myślisz ?
    Potrzebujesz dobrej, stabilnej pracy. Jak tę pracę znaleźć ?
    Jesteś mężczyzną, podejmujesz wiele decyzji. Nie zawsze te decyzje są trafne. Męska duma nie pozwala Ci do tego przyznać się. Zaczyna wszystko burzyć się. Jak z tego wybrnąć ?
    Jesteś głową rodziny. Wypłata nie dotarła na czas. Zawalił się budżet domowy. Nie ma kasy na opłatę rachunków. Jak sobie poradzić ?
    Ciężko pracujesz. Wracasz zmęczony do domu i nie chce Ci się już nic, a żona namawia Cię usilnie, żebyś spędził z nią czas na zakupach w centrum handlowym. Co zrobić ?
    Twoje dzieci są chore i potrzebują opieki ojca, a szef wypomina Ci, że powinieneś popracować intensywniej, bo jesteś mało wydajny. Jak reagować ?
    Jesteś mężczyzną. Ty to widzisz. Co zrobić by inni też to zauważyli ?
    Jaki jest męski punkt widzenia w tematach, których nie poruszamy w Kościele?


    Bóg działa przez mężczyzn w Kościele. Usłyszysz wiele świadectw, które będą Bożą drogą do rozwiązania Twoich problemów.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Serdecznie dziękuję za informację na temat treści tej konferencji. Też uważam, że należy zachęcać mężczyzn, aby stawali na wysokości zadania, jakie Bóg powierzył mężczyznom. Biblia jest wspaniałym źródłem takiej zachęty. Uważam jednak, że w tytule tej potrzebnej konferencji zostało niefortunnie użyte słowo zupełnie obce językowi biblijnemu. W Biblii znajduje się wiele wspaniałych określeń odnoszących się do męstwa i odwagi. Osobiście nie widzę potrzeby, aby uatrakcyjniać biblijne nauczanie wyrażeniami sugerującymi jakieś podtekst.
      Organizatorom i uczestnikom konferencji życzę Bożego błogosławieństwa.

      Delete
  2. A to się Pastor zdenerwował ;). Mnie się zazwyczaj - kiedy widzę i słyszę te wszystkie obco brzmiące nazwy - przypomina komediowy Pawlak kiedy wybrał się do "Czikago". Na lawinę tych wszystkich wspaniałości - to największe tamto najdroższe - odpowiedział z prostotą "A w Krużewnikach był ?"
    A tak poważniej to kiedy widzę w programie konferencji (też nieudane określenie) kolejny "łorszip" albo "łikendowe spotkanie" to bardziej niż sama nazwa zastanawia mnie pytanie KOMU to ma służyć.
    Pewnie wiele zborów skrzywdzę tym stwierdzeniem ( i tych przepraszam) ale coraz częściej nasze zgromadzenia przypominają towarzystwo wzajemnej adoracji zamiast Kościół. Cały czas mam wtedy z tyłu głowy "Kościołowi nie potrzeba pustych słów ale potęgi działania".
    Postawiłem sobie za cel zrealizować z własnych środków jadłodajnię dla najbiedniejszych. Miejsce i czas na głoszenie Słowa też się znajdzie. Gedeonici pomogą z rozpowszechnianiem Nowego Testamentu. Chciałbym móc kiedyś odpowiedzieć "Widzisz bracie a my tu biednym pomagamy".

    ReplyDelete

Note: Only a member of this blog may post a comment.