Monday, October 7, 2013

Wrzuć monetę


 Nie wiem ilu ludzi w dobie telefonów komórkowych pamięta jeszcze automat telefoniczny, w którym po wybraniu numeru, w słuchawce pojawiał się komunikat: „Wrzuć monetę”. Po dokonaniu tej czynności, automat łączył nas z wybranym numerem. W obecnym czasie nadal korzystamy w wielu automatów działających po wrzuceniu przysłowiowej już monety, które ułatwiają nam życie, oczywiście, jeśli się nie popsują. 

Najbardziej popularne obecnie są tzw. automaty sprzedające, nazywane tutaj „vending machines”, w których można dokonać szybkiego zakupu drobnych towarów, lub nawet usług, takich jak opłata za parking. Spotykamy je prawie na każdym kroku, nawet w przedsionkach wielu kościołów, bo w każdej sytuacji może zdarzyć się, że nagle zapragniemy napić się, lub zjeść batona. 

Automaty sprzedające są wygodne, lecz równocześnie kształtują naszą świadomość konsumpcyjną. Jesteśmy coraz bardziej świadomi prawa do posiadania czegokolwiek, jeśli wykonamy określoną czynność, jeśli spełnimy jakieś warunki. Wystarczy wrzucić monetę lub wsunąć kartę płatniczą w mechanizm czytnika, aby dostać to, czego w danej chwili zapragnęliśmy. Jeśli nie dostaniemy, to najczęściej walimy pięścią w obudowę maszyny, lub kopiemy w jej podstawę, bo należy się nam to, za co zapłaciliśmy.

Podobne nastawienie na posiadanie Bożej opatrzności przenosimy również do naszej relacji z Bogiem. Uważamy, że jeśli wystarczająco dobrze się pomodlimy, a do tego dopłacimy jeszcze postem lub jakąś jałmużną w postaci dobrego uczynku, to mamy prawo domagać się od Boga spełnienia naszych oczekiwań. Jeśli nie dostaniemy, to, … i tu już możemy sami dopisać, jakie myśli pojawiają się w takim momencie, gdy czujemy się zawiedzeni. Może nie kopiemy od razu Boga „po kostkach”, lecz dopuszczamy do serca zbuntowane myśli o pobożności. Po co się wysilać, skoro i tak nie dostaliśmy tego, co według nas jest konieczne w życiu.

Przeglądając nieraz profile „fejsbukowe” spotykam całą masę haseł wypisanych na karteczkach udekorowanych przepiękną grafiką Najpiękniej wyglądają wersety biblijne na tle zachodzącego słońca na bajecznie kolorowym niebie, lub śliczna filiżanka świeżo zaparzonej kawy, tak że prawie czuć jej aromat. Te dzieła domowej sztuki stanowią pewnego rodzaju środek płatniczy dający nam poczucie pewności, że Bóg musi spełnić przedstawioną w ten sposób prośbę, jak automat sprzedający batoniki po wrzuceniu monety. Nawet jeśli to są wersety z Biblii wyrażające Boże obietnice, nie znaczy jeszcze, że Bóg musi spełniać nasze życzenia. 

Pisałem już wcześniej, że Bóg może, lecz nie musi odpowiadać na nasze modlitwy zgodnie z naszymi oczekiwaniami. W tamtym rozważaniu wspominałem o trzech biblijnych bohaterach z czasów niewoli babilońskiej, którzy oświadczyli wobec śmiertelnego zagrożenia, że „jeżeli Bóg nasz, któremu służymy, zechce nas wyprowadzić z rozpalonego pieca i uwolnić z rąk twoich, to na pewno to uczyni.  A jeśli nawet nie uczyni tego, to żebyś wiedział, o królu, że twojemu bogowi służyć nie będziemy ani też nie będziemy oddawać czci posągowi wzniesionemu przez ciebie” (Dan. 3:17,18 [B.W-P]). A przecież mogliby powoływać się na wiele wersetów zapewniających o Bożej ochronie, jakie z pewnością znali z Psalmów Dawida. Lecz zamiast czerwieni nieba z zachodzącym słońcem, zobaczyli siedem razy bardziej rozpalony piec, do którego Bóg pozwolił wrzucić Swych wiernych sług. Dlaczego Panie nas to spotkało? - Wołało by wielu chrześcijan naszych czasów, wychowanych na kazaniach nauczycieli zapewniających, że „Boga należy chwycić za Słowo”, aby mieć to, czego tylko zapragniemy.

Wiem, że znajdziemy w Biblii, a szczególnie w Nowym Testamencie wiele obietnic typu: „proście o cokolwiek byście chcieli, stanie się wam” (Jan 15:7). Przecież są to słowa samego Pana Jezusa, który oddał za nas Swoje życie. Wiem, że apostoł Paweł jak gdyby mając na uwadze to zapewnienie Chrystusa, dopisał - „On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale go za nas wszystkich wydał, jakżeby nie miał z nim darować nam wszystkiego?” (Rzym., 8:32). Po tych słowach wielu wierzących w Pana Jezusa tworzy własne listy żądań, lecząc na to, że Bóg nie ma wyboru i będzie musiał spełnić ich zachcianki.

Należy jednak pamiętać, że Bóg nie jest automatem sprzedającym nam Swoje obietnice za wrzucone monety w postaci naszych modlitw i postów. On jest najlepszym Ojcem ze wszystkich ojców ziemskich razem wziętych. On kieruje się Swoją mądrością i wiedzą, dając nam to, co jest dla nas najlepsze, a nie to czego my zapragniemy. Jego Syn, Jezus Chrystus, zapewnia nas, że skoro nasi ojcowie dają dobre rzeczy swoim dzieciom, „o ileż więcej Ojciec wasz, który jest w niebie, da dobre rzeczy tym, którzy go proszą” (Mat. 7:11). Boża skala dobroci różni się znacznie od naszej, dlatego mamy nieraz problem z zaakceptowaniem Bożej odpowiedzi na nasze modlitwy, w których przedstawiamy listy naszych oczekiwań.

Apostoł Jan, który znał osobiście Pana Jezusa, zapewnia nas w swoim świadectwie o Ojcu, że „co widzieliśmy i słyszeliśmy, to i wam zwiastujemy, abyście i wy społeczność z nami mieli” (1 Jan 1:3). Jan wiedział, że dla Boga najwyższym dobrem jest społeczność ze Swoimi dziećmi. Jan wiedział również, że wiele rzeczy, o które będziemy chcieli prosić Ojca w modlitwach, mogą stać się przeszkodą w trwaniu w tej społeczności, dlatego napisał, że „wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata” (1 Jan 2:16).

Abyśmy potrafili właściwie odnieść się do tego, czego możemy oczekiwać w odpowiedzi Ojca na nasze modlitwy, musimy wpierw poznać jaka jest Jego wola wobec nas. Gdy będziemy już trwać w ścisłej społeczności z Nim, wówczas posiądziemy ufność „jaką mamy do niego, iż jeżeli prosimy o coś według jego woli, wysłuchuje nas” (1 Jan 5:14).

Automat sprzedający dobra doczesne działa zgodnie z naszą wolą, ponieważ sami wybieramy przycisk, aby dostać to, co chcemy. Bóg natomiast, sam określa co chce nam dać, my jedynie musimy wyrazić na to zgodę. Niestety, nasza wola jest tak silna w nas, że nieraz Bóg musi wpierw popracować nad tym, abyśmy zrezygnowali w własnej, aby wyrazić zgodę na Jego wolę.

Apostoł Piotr radzi nam - „Wszelką troskę swoją złóżcie na niego, gdyż On ma o was staranie” (1 Ptr. 5:7). Aby jednak dojść do takiego zaufania. Musimy wpierw posłuchać wcześniejszej rady - „Ukórzcie się więc pod mocną rękę Bożą, aby was wywyższył czasu swego” (w. 6). Niestety, najczęściej jest tak, że zamiast poddać się Jego woli, staramy się oczarować Boga pięknymi słówkami, zapisanym na kolorowym tle zachodzącego słońca.

Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.