Wednesday, April 17, 2013

Bóg może, lecz nie musi



Wszyscy, bez względu na to, jak bardzo ufamy Bogu, przechodzimy przez różne doświadczenia. Bóg ma w tym Swój cel, kształtuje nasz charakter, odnawia nas wewnętrznie, niejednokrotnie karci nas, a czyni to z jednego powodu – kocha nas jako Swoich synów i Swoje córki. W Biblii czytamy – „bo kogo Pan miłuje, tego karze, i chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje” (Hebr. 12:6).

Pisałem już kilka razy na ten temat, dzieląc się własnymi doświadczeniami, przez jakie ostatnio przechodziłem, np. „Błogosławieństwo utrapień”. Uważam, że przechodząc przez te doświadczenia, mogłem poznać Pana tak, jak nigdy dotychczas, dlatego uważam je za błogosławieństwo, a nie przekleństwo.

Jakiś czas temu rozmawiałem z przyjacielem, który na wieść o moich przejściach zdrowotnych wyraził zdziwienie, że nie odbieram ich jako porażki w boju o wiarę, „która raz na zawsze została przekazana świętym” (Jud. 1:3). Próbował mnie przekonywać na różne spsoby, że celem Chrystusa, jest dać nam zupełne zdrowie i życie pozbawione problemów. Jako przykład, cytował różne zdarzenia z życia Pana Jezusa na ziemi, gdy uzdrawiał chorych i uwalniał tych, którzy byli związani. Co do tego nie mam żadnych wątpliwści, że nasz Pan może tego dokonać, lecz nadal zostaje pytanie, czy On tego chce. Ewangelista Marek napisał również, że gdy do Chrystusa przyszedł trędowaty, uznając Jego autorytet, upadł na kolana i zapytał: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Wówczas Pan powiedział: „Chcę, bądź oczyszczony!” (Mar. 1:40,41).

Często zapominamy o tym, że Pan Jezus czyni wszystko zgodnie z wolą Ojca. Gdy przyszedł na ziemię, aby przybliżyć nam Królestwo Boże, powiedział wyraźnie: „zstąpiłem bowiem z nieba, nie aby wypełniać wolę swoją, lecz wolę tego, który mnie posłał” (Jan 6:38). Dlatego w najważniejszym momencie, w godzinie, na którą przyszedł, gdy modlił się w Getsemane, wyznał również: „wszakże nie moja, lecz twoja wola niech się stanie” (Łuk. 22:42) - i oddał się w ręce oprawców. A przecież miał moc aby odejść spokojnie, jak to zdarzało się wczesniej, gdy chcieli Go ukamienować. Wystarczyło powiedzieć „Jam jest”, i wszyscy upadliby przed Nim na ziemię, jak to zdarzyło się w ogrójcu, gdy przyszli Go pojmać. On jednak wykonał wolę Ojca, który przewidział dla Swego jednorodzonego Syna, aby w momencie gdy „znęcano się nad nim, lecz on znosił to w pokorze i nie otworzył swoich ust, jak jagnię na rzeź prowadzone i jak owca przed tymi, którzy ją strzygą, zamilkł i nie otworzył swoich ust” (Izaj. 53:7).

Gdy myślę o drogach, jakimi Pan prowadzi swoje umiłowane dzieci, gdy myślę o wielu Jego wiernych sługach, którzy, „doznali szyderstw i biczowania, a nadto więzów i więzienia; byli kamienowani, paleni, przerzynani piłą, zabijani mieczem, błąkali się w owczych i kozich skórach, wyzuci ze wszystkiego, uciskani, poniewierani” (Hebr. 11:36,37), wierzę, że to wszystko stało się zgodnie z Bożą wolą. Wierzę, że Bóg mógł ich wyrwać, zachować, uleczyć, lecz tego nie zrobił, ponieważ miał w tym Swój cel.

Przypomnijmy sobie jedno z najbardziej znanych wydarzeń z czasów niewoli babilońskiej. Król Nebukadnesar kazał zrobić wielki posąg swego boga i rozkazał wszystkim narodom upaść przed nim w pokłonie. Gdy trzech Hebrajczyków tego nie zrobiło, znaleźli się przed obliczem wściekłego króla, który nakazał powtórzyć moment oddania czci posągowi. Szadrach, Meszach i Abed-Nego nadal stali wyprostowani, bez cienia wątpliwości, że tego nie zrobią, ponieważ są  wierni swojemu Bogu i innym nie będą się nigdy kłaniać. Można byłoby wyobrazić sobie, zgodnie z „teologią” wyznawców bezproblemowego życia ludzi wierzących, że w tym momencie powinien spaść ogień z nieba i pochłonąć pogańskiego króla. Dla podparcia takiej teorii biblijnym przykładem, można byłoby zacytować werset z czasów proroka Eliasza, gdy wezwał na górę Karmel wszystkich, aby poznali wielkość prawdziwego Boga, który wówczas zesłał ogień z nieba na Swoje świadectwo i zniszczył pogański ołtarz.

A jednak tak się nie stało w przypadku trzech hebrajczyków, dla których król „kazał rozpalić piec siedem razy bardziej niż go zwykle rozpalano” (Dan. 3:19). Zanim ich wrzucono do tego pieca, wyznali królowi: „Jeżeli Bóg nasz, któremu służymy, zechce nas wyprowadzić z rozpalonego pieca i uwolnić z rąk twoich, to na pewno to uczyni.  A jeśli nawet nie uczyni tego, to żebyś wiedział, o królu, że twojemu bogowi służyć nie będziemy ani też nie będziemy oddawać czci posągowi wzniesionemu przez ciebie” (w. 17,18 [B.W-P]). Celowo podałem cytat z Bibilii Warszawsko-Praskiej, która oddaje najwierniej sens wypowiedzi trzech bohaterów. Oni znali swego Boga i wiedzieli, że jeśli Jego wolą będzie wyrwać ich z rąk bezbożnika, „to na pewno to uczyni”.

W wyniku wiernego poddania się woli Bożej, doświadczyli czegoś, co nie byłoby możliwe przy innym scenariuszu wydarzenia. Gdy król Nebukadnesar  zajrzał do tego pieca, zdziwiony powiedział: „Oto ja widzę czterech mężów chodzących wolno w środku ognia i nie ma na nich żadnego uszkodzenia, a wygląd czwartej osoby podobny jest do anioła” (Dan. 3:25). W wyniku takiego przebiegu wydarzenia, nie tylko pogański król uznał wielkość Boga Izraela, lecz trzej wierni Jego słudzy doświadczyli obecność i bliskość Boga, jakiej nie doznaliby w całym swoim życiu pozbawionym problemów.

To, jak wielki i pełen miłości jest nasz Ojciec, możemy poznać w doświadczeniach. Dlatego apostoł Jakub napisał z przekonaniem - „Za powód do radości, bracia, poczytujcie sobie również doświadczenia, które na was spadają” (Jak. 1:2 [B.W-P]).  Tylko w takiej sytuacji możemy doznać błogosławieństwa, jakim jest wytrwanie w doświadczeniu.

Pragnę zakończyć wersetem, ku rozwadze nam wszystkim – „Błogosławiony człowiek, który nie podda się pokusie. Gdy przetrwa zwycięsko próbę, otrzyma jako wieniec nagrody życie wieczne, przyobiecane tym, którzy miłują Boga” (Jak. 1:12 [B.W-P]). Pokusą może być próba ucieczki z doświadczenia, jakie nam posyła nasz Ojciec Niebieski.

Henryk Hukisz

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.