Thursday, May 19, 2016

Zbór przy ulicy Krzywej



 Z góry uprzedzam, to nie jest rzeczywisty adres, jedynie nawiązanie do hipotetycznej sytuacji z czasów apostolskich. Jak wiadomo, Saul z Tarsu, po nawróceniu się do Pana Jezusa, czekał na Ananiasza w domu przy ulicy Prostej w Damaszku. Proste też były drogi Pańskie, na które zapraszani byli słuchacze ewangelii w czasach apostolskich. Diabeł jednak, za pośrednictwem swoich sług czynił wszystko co było w jego mocy, aby te drogi wykrzywiać (Dz.Ap. 13: 8-10).
Pozwólcie więc, że przedstawię hipotetyczną sytuację, jaka mogłaby się wydarzyć w czasach powstawania kościoła nowotestamentowego.
W chrześcijańskim zborze w Efezie, dzięki nauczaniu jakie apostoł Paweł zaszczepił w sercach osób wierzących, istniała radykalna pobożność, jaką praktykowano na co dzień. Apostoł wpajał w serca wierzących zasady oparte na zupełnym wyrzeczeniu starego życia. Mówił im wprost, „abyście już więcej nie postępowali, jak poganie postępują w próżności umysłu swego, mający przyćmiony umysł i dalecy od życia Bożego przez nieświadomość, która jest w nich, przez zatwardziałość serca ich” (Efez. 4: 17,18). Przekonywał ich, aby ze względu na bezgraniczną miłość, jaką okazał Chrystus, uważali na to, jak mają postępować, „nie jako niemądrzy, lecz jako mądrzy, wykorzystując czas, gdyż dni są złe” (Efez. 5: 15,16).  
Apostoł Paweł zwracał uwagę osób wierzących na różne aspekty życia. Pisał o tym, że będąc już w Chrystusie, są zobowiązani do mówienia jedynie prawdy. W kwestii emocjonalnej, wprawdzie gniew jest nieunikniony, to jednak mając nową naturę, należy kontrolować wszelkie uniesienia, aby nie dawać przystępu diabłu. Paweł zalecał wierzącym, aby uczciwie pracowali na tyle wydajnie, by starczyło jeszcze do podzielenia się z potrzebującymi. Nawet mowa osób odrodzonych duchowo ma zawierać wyraźne świadectwo błogosławienia drugich, zamiast gorszenia nieprzyzwoitymi słowami.
Po wielu latach (Obj. 2:1-7), Pan Jezus wypowiadając Swoją opinię o zborze w Efezie zauważył, że członkowie tego zboru stoją wytrwale przy zdrowej nauce i składają świadectwo prawdy. Chrystus docenił również ich wytrwałość w cierpieniu, jakie z pewnością było efektem ich pobożności i życia w bojaźni Bożej. Osoby wierzące w Pana Jezusa, dzięki nauczaniu apostoła Pawła, znali wartość życia w pełni Ducha Świętego, który wypełniał ich serca oczyszczone z wszelkiej cielesności i świeckich naleciałości. Z pewnością, pełnia Ducha jakiej doświadczyli już w momencie uwierzenia w ewangelię była wartością przewyższającą wszelki inne sprawy, z jakimi borykali się ich współbracia w innych zborach.
Z listów apostoła Pawła wiemy, że szczególnie w zborze korynckim, pomimo upływu czasu od uwierzenia, wielu wierzących pozostawało nadal w cielesnych nawykach starego życia. Paweł pisał wprost - „nie mogłem mówić do was jako do duchowych, lecz jako do cielesnych, jako do niemowląt w Chrystusie” (1 Kor. 3:1). Dalej apostoł wyjaśnia przyczynę takiej oceny ich duchowego stanu – „Bo skoro między wami jest zazdrość i kłótnia, to czyż cieleśni nie jesteście i czy na sposób ludzki nie postępujecie?” (1 Kor. 3:3). Dlatego radził im później – „Usuńcie stary kwas, abyście się stali nowym zaczynem, ponieważ jesteście przaśni; albowiem na naszą wielkanoc jako baranek został ofiarowany Chrystus(1 Kor. 5:7). Oni jednak za nic mieli pouczenia apostoła i zamiast przejąć się jego ostrzeżeniami, trwali w starych nawykach.
Zamiast poszukiwania pełni Ducha Świętego, dzielili się na lepszych i gorszych. Wybierali sobie ulubionych nauczycieli, „stając po stronie jednego nauczyciela przeciwko drugiemu” (1 Kor. 4:7). Uciekali w ten sposób od dyscypliny apostolskiej, gdyż zamiast napomnienia, woleli tworzyć ugrupowania wokół takich przywódców, którzy „łechtali ich ucho” (2 Tym. 4:3). Nic więc dziwnego, że w świadectwie o tym zborze spotykamy przerażające stwierdzenia, jak np. „Słyszy się powszechnie o wszeteczeństwie między wami i to takim wszeteczeństwie, jakiego nie ma nawet między poganami, mianowicie, że ktoś żyje z żoną ojca swego” (1 Kor. 5:1). Gdy schodzili się na wspólny posiłek, aby wspominać śmierć Pana Jezusa, Paweł nie szczędził ostrych słów, pisząc: „każdy bowiem zabiera się niezwłocznie do spożycia własnej wieczerzy i skutek jest taki, że jeden jest głodny a drugi pijany” (1 Kor. 11:21).
Niestety, to co powyżej napisałem, nie jest żadną wyobraźnią. Takie są fakty, o jakich czytamy w natchnionym Słowie Bożym o pierwszych chrześcijanach. Natomiast hipotetyczna sytuacja, o jakiej chcę teraz napisać, jest nawiązaniem od tego, co dzieje się obecnie w wielu miejscowościach w których istnieją już zbory ewangeliczne.
Wyobraźmy sobie, że gdy przywódcy zboru w Koryncie dowiedzieli się, iż w Efezie narzuca się wierzącym radykalny styl życia, polegający na wyrzeczeniu się świeckich naleciałości, postanowili zadziałać. Wysłali posłańców, którzy po dotarciu do Efezu zaczęli propagować nauczanie, iż nie muszą już żyć w wyrzeczeniach, gdyż Bóg kocha ludzi takich jacy są. Przecież, mówili powołując się na wybrane wersety, Bóg jest miłością i daje wszystko z łaski, nie oczekując w zamian niczego ze strony człowieka. Ogłaszali wszem i wobec, że w wynajętym na ten cel miejscu, odbędzie się spotkanie, gdzie na wszystkich czeka „ciacho i kawa”. Nic więc dziwnego, że sporo chętnych przyszło na ulicę Krzywą, dając wyraz upodobaniu dla ewangelii fantastycznego życia, zwiastowanej w niestandardowej atmosferze.
Nie dziwię się, że apostoł Paweł, jak gdyby przeczuwając, iż takie hipotetyczne sytuacje mogą zaistnieć, w trosce o duchowy rozwój członków zboru efeskiego napisał: „abyśmy już nie byli dziećmi, miotanymi i unoszonymi lada wiatrem nauki przez oszustwo ludzkie i przez podstęp, prowadzący na bezdroża błędu, lecz abyśmy, będąc szczerymi w miłości, wzrastali pod każdym względem w niego, który jest Głową, w Chrystusa” (Efez. 4: 14,15). I chociaż Paweł nie był wśród uczniów Pana Jezusa, którzy słyszeli, gdy ich Pan i Mistrz zwiastował ewangelię w mocy Ducha Świętego, to wiedział, że prawdziwe naśladowanie Chrystusa polega na wzięciu krzyża, gdyż Pan powiedział: „Kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien. Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je” (Mat. 10:38,39).
Słuchanie motywacyjnych mów przy ciachu i kawie w niestandardowej atmosferze jest z pewnością rzeczą dobrą. Co do tego nie mam wątpliwości, lecz czy można to nadal nazywać nabożeństwem?
Jeszcze jeden cytat, tym razem z Dziejów Apostolskich, gdzie znajdujemy natchniony opis spotkań pierwszych chrześcijan. Po tym, jak wychłostani przez przywódców religijnych wrócili „do swoich”, wołali nie do „Tatusia”, lecz do Boga, który stworzył niebo i ziemię - „Panie, spójrz na pogróżki ich i dozwól sługom twoim, aby głosili z całą odwagą Słowo twoje” (Dz.Ap. 4:29). W rezultacie takiej modlitwy, „napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i głosili z odwagą Słowo Boże” (w. 31).

Wednesday, May 4, 2016

I stworzył Bóg człowieka



Jestem kreacjonistą, i podobnie jak każdy wierzący w Boga uznaję fakt, iż człowiek został stworzony na podobieństwo Stwórcy, dlatego uważam, że prawda o stworzeniu jest czymś tak zasadniczym, jak fundament dla budynku, na którym został zbudowany. Kilka pierwszych rozdziałów Biblii zawiera zasadnicze prawdy o wszystkim w co wierzymy i dla czego żyjemy. Jeśli ktoś traktuje opis stworzenia jak mitologię, to tak naprawdę nie wierzy we wszystko inne, co jest napisane w Biblii.
Jedna z podstawowych prawd opisanych w pierwszych rozdziałach Słowa Bożego określa to, kim jesteśmy jako ludzie stworzeni przez i dla Boga. Gdy uważnie śledzimy wersety dwóch pierwszych rozdziałów, możemy poznać wiele szczegółów odnoszących się do tego, jakimi mamy być przed obliczem naszego Stworzyciela.
I tak, czytamy w pierwszym rozdziale, że „stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich” (1 Moj. 1:27). Czego więc dowiadujemy się z tego bardzo zwięzłego opisu? A mianowicie, że człowieka został stworzony na Boże podobieństwo. Drugi rozdział  jest źródłem zawierającym szczegółowsze informacje na temat samego dzieła stworzenia. Dowiadujemy sią w nim, że „ukształtował Pan Bóg człowieka z prochu ziemi i tchnął w nozdrza jego dech życia. Wtedy stał się człowiek istotą żywą” (1 Moj. 2:7). A więc człowiek, jakiego stworzył Bóg, określony w tym momencie jako „mężczyzna i niewiasta”, istniał wpierw sam, jako mężczyzna tylko, lecz zawierał w sobie "materiał", z jakiego Bóg uczynił później kobietę. Człowiek został umieszczony w ogrodzie Eden, i jemu Bóg rozkazał, że „z każdego drzewa tego ogrodu możesz jeść, ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy tylko zjesz z niego, na pewno umrzesz” (1 Moj. 2:17). Widzimy wyraźnie, że to polecenie jest wydane w liczbie pojedynczej, do pierwszego mężczyzny, lecz odnosiło się równocześnie do powstałej później niewiasty. Nie wiemy ile czasu upłynęło od tego momentu, gdy stwierdził Bóg, że „niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam. Uczynię mu pomoc odpowiednią dla niego(1 Moj. 2:18). Przysłówek "niedobrze" odnosi się do sytuacji i nie jest przymiotnikowym określeniem pierwszego człowieka, jakoby wymagał jeszcze poprawienia czegokolwiek w swojej naturze. Przez jakiś jeszcze czas Adam zajmował się nazywaniem wszystkich zwierząt i ptaków, tak aby w końcu mógł stwierdzić, że spośród nich wszystkich, „nie znalazła się pomoc dla niego odpowiednia” (w. 20).
Później Bóg postanowił dać pierwszemu człowiekowi właśnie tą odpowiednią pomoc. Niektórzy mówią, że Bóg musiał uśpić Adama, aby uniemożliwić mu jakąkolwiek sugestię, jaką chciałby mieć tą pomoc. Gdy Adam był nieświadomy tego, co się z nim dzieje, została stworzona taka pomoc, jaką zamierzył dać mu sam Bóg. Gdy tylko otworzył oczy, zobaczył coś najpiękniejszego, o czym nawet nie marzył i zawołał z ogromna radością „Ta dopiero jest kością z kości moich i ciałem z ciała mojego. Będzie się nazywała mężatką, gdyż z męża została wzięta” (1 Moj. 2:23).
Tak było na początku, i osobiście wierzę w każdy szczegół, jaki znajduje się na stronicach Biblii. Ja nie tylko w to wierzę, lecz na tych objawionych prawdach opieram pełny obraz człowieka, jako mężczyzny i niewiasty i wszystkie sprawy i relacje pomiędzy tymi dwoma istotami ludzkimi. Ujmując to innymi słowami, chcę powiedzieć, że Bóg stworzył dwie istoty ludzkie, które różnią się między sobą, jako płeć męska i żeńska. Różnice są wielkie i trwałe, nie tylko widoczne zewnętrznie, lecz jeszcze większe są te wewnętrzne i do tego, są bardziej skomplikowane. Taka postawa może jedynie pomóc nam zachować prawidłowy obraz człowieka w świetle współczesnych dewiacji.
A z tego wynika, że zgodnie z biblijnym pojęciem, ogólnie pojmowane we współczesnym świecie równouprawnienie kobiet, jest zjawiskiem obcym Stworzycielowi. Człowiek został stworzony już na samym początku z ukazaniem różnicy pomiędzy mężczyzną i kobietą, przy równoczesnym traktowaniu przez Boga tych dwóch płci jednakowo. Dlatego, po upadku w grzech, Bóg jednakowo potraktował, zarówno mężczyznę, jak i kobietę. Słowa, jakie zapisał apostoł Paweł w Liście do Tymoteusza "nie Adam został zwiedziony, lecz kobieta, gdy została zwiedziona, popadła w grzech" (1 Tym. 2:14), nie oznaczają mniejszej odpowiedzialności Adama. Jak wiemy, oboje musieli opuścić ogród Eden.

Jednakowoż, po upadku w grzech, Bóg wyraźnie określił różne role, jakie wyznaczył mężczyźnie i kobiecie. Do Ewy powiedział: "Pomnożę dolegliwości brzemienności twojej, w bólach będziesz rodziła dzieci, mimo to ku mężowi twemu pociągać cię będą pragnienia twoje, on zaś będzie panował nad tobą" (1 Moj. 3:16). Natomiast Adamowi Bóg wyznaczył odpowiedzialność za utrzymanie rodziny. O ziemi, którą będzie uprawiać w celu uzyskania płodów powiedział  - "W mozole żywić się będziesz z niej po wszystkie dni życia swego! Ciernie i osty rodzić ci będzie i żywić się będziesz zielem polnym" (1 Moj. 3:17,18). Oczywiście, są to określenia zasadnicze, możemy dziś powiedzieć, ramowe. Nie oznacza to, że mogą zaistnieć odmienne sytuacje, chociażby bezżenność, brak rodziny, dzieci itp. W świecie istniejącym po upadku w grzech, nie ma doskonałości. Już w pierwszych rozdziałach Biblii czytamy: "A gdy Pan widział, że wielka jest złość człowieka na ziemi i że wszelkie jego myśli oraz dążenia jego serca są ustawicznie złe, żałował Pan, że uczynił człowieka na ziemi i bolał nad tym w sercu swoim" (1 Moj. 6:5,6).
Pan Jezus, a On jest największym znanym dla nas autorytetem jeśli chodzi o interpretację tego co Bóg powiedział, uznał różnicę pomiędzy mężczyzną i kobietą, mówiąc, że „Stwórca od początku stworzył mężczyznę i kobietę” (Mat. 19:4). Uważam, że Pan Jezus, znając Boży zamysł wyrażony w stworzeniu dwóch różnych istot, na Swoich uczniów powołał mężczyzn. Przecież, zapowiadając zbudowanie Kościoła, który ostoi się wobec ataków samego piekła, powinien przewidzieć że w XXI wieku, będą istniały kobiety zdolne do przywódczej roli i przynajmniej na dwunastu uczniów, powołać jedną uczennicę. Ewangeliści opisują wiele sytuacji, w których kobiety poświęcały swój czas i pomagały Chrystusowi, usługując według swoich obdarowań. Jak wiemy, niewiasty pierwsze udały się do grobu Chrystusa, aby zgodnie ze zwyczajem namaścić Jego ciało wonnościami. Dlatego one pierwsze rozniosły wieść o zmartwychwstaniu Pana.

Później apostołowie, wierzę, że za sprawą Ducha Świętego, na przywódców i nauczycieli powoływali jedynie mężczyzn. Z relacji opisanych głównie przez Łukasza i Pawła wiemy, że wiele kobiet usługiwało w dziele zwiastowania ewangelii. Jednak nie czytamy, aby w dowód uznania dla ich służby, zostały powołane na prezbiterów, biskupów czy pasterzy. I tu muszę napisać wyraźnie, że nigdzie w Biblii nie ma mowy ani sugestii o wyższości mężczyzn, ponieważ im były powierzane role przywódcze w Kościele. Fakt, iż istnieją kobiety obdarowane wspaniałymi cechami przywódczymi, zdolnością do nauczania innych, wcale nie musi oznaczać, że powinny obejmować pozycje nauczycieli i przywódców. Mogą przecież usługiwać, zachowując ustalony przez Stwórcę porządek, o jakim pisze apostoł Paweł do Kościoła. Chyba, że chodzi tylko o zajmowanie pozycji. Pryscylla, która wraz ze swoim mężem Akwilą pomogli Apollosowi  zrozumieć dokładniej drogę Bożą, nie domagała się by obdarowaną ją tytułem prezbitera, czy nawet diakona. Wierzę, że przyjęli Apollosa gościnnie w swoim domu w Efezie (Dz.Ap. 18:26), gdyż jak przystało na pokorną Bożą niewiastę, "gościny udzielała, że świętym nogi umywała, że prześladowanych wspomagała, że wszelkie dobre uczynki gorliwie pełniła" (1 Tym. 5:10). Nie można tworzyć teologii na podstawie kolejności występowania imion w zdaniu.
Oczywiście, jeśli chodzi o dostęp do zbawienia, to „nie masz mężczyzny ani kobiety; albowiem wy wszyscy jedno jesteście w Jezusie Chrystusie” (Gal. 3:28). Natomiast w kwestiach strukturalnych Kościoła, należy zachować porządek, jaki Bóg ustanowił w akcie stworzenia, a mianowicie, że „nie mężczyzna jest z kobiety, ale kobieta z mężczyzny” (1 Kor. 11:8). Dlatego, jak pisze dalej apostoł Paweł, „kobieta powinna mieć na głowie oznakę uległości ze względu na aniołów” (w. 10), gdyż oni są świadkami stworzenia mężczyzny, i później niewiasty. Nakrycie głowy było wówczas czytelną formą tego podporządkowania się. Dziś może być inna forma, lecz uległość nadal powinna pozostać.
 Kościół nie jest organizacją budowaną na świeckich zasadach. Jest on żywym organizmem, nazwanym Ciałem Chrystusa, dlatego tak jak Boże Królestwo nie jest z tego świata, tak samo i Kościół. Członkowie Kościoła, czyli Ciała Chrystusowego, nie mogą jedynie wierzyć w biblijne prawdy, a praktykować normy wzięte z tego świata. Jeśli ktoś uważa siebie za osobę wierzącą w Boga, winien również swoje życie i poglądy opierać na fundamencie Bożym. Wiem, że w oczach świata będziemy nieraz wyglądać jak niemądrzy, a może nawet jak głupi, lecz zasadą ludzi wierzących jest, aby nasza wiara „nie opierała się na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej” (1 Kor. 2:5).
Ponieważ nie jestem w stanie odnieść się w tej krótkiej refleksji do wszystkich aspektów porządku Bożego stworzenia, mogę jedynie przypomnieć ku pokrzepieniu, że „to, co u świata głupiego, wybrał Bóg, aby zawstydzić mądrych, i to, co u świata słabego, wybrał Bóg, aby zawstydzić to, co mocne, i to, co jest niskiego rodu u świata i co wzgardzone, wybrał Bóg, w ogóle to, co jest niczym, aby to, co jest czymś, unicestwić” (1 Kor. 1:27,28). Mądrość Boża powinna zwyciężać argumenty oparte na mądrości tego świata. Kościołowi Bóg powierzył tajemnice, których świat nie jest w stanie pojąć.
A w kwestii równouprawnienia kobiet, tak zupełnie na marginesie chcę zauważyć, że gdyby Ewa w momencie kuszenia, zachowała uległość wobec męża i wpierw zapytała sią Adama, czy może zjeść zakazany owoc, to być może nie mielibyśmy dziś tylu problemów. Ale wiemy, że tak się nie stało, dlatego musimy uznać stan istniejący, czyli po upadku. Zostało nam jedynie oczekiwać w nadziei na chwalebną wolność dzieci Bożych, gdyż my, "którzy posiadamy zaczątek Ducha, wzdychamy w sobie, oczekując synostwa, odkupienia ciała naszego" (Rzym. 8:23).
 Henryk Hukisz