Jesienią
ubiegłego roku, kilka tygodni po powrocie do kraju, zostałem zaproszony na spotkanie
z okazji 499-tej rocznicy Reformacji. Ponieważ spotkania odbywało się pod
hasłem „Święto Biblii”, z zainteresowaniem wybrałem się na nie w gronie kilku
lokalnych pastorów ewangelicznych. Organizatorem tego spotkania była Poznańska
Grupa Ekumeniczna, a gościem specjalnym był „br.
Alois z Taizé”, który wygłosił z okazji tego święta okolicznościowy
wykład. W audytorium uniwersyteckim UAM zgromadziło się dość liczne grono przedstawicieli
lokalnych społeczności protestanckich i katolickich propagatorów ekumenizmu.
Z
ogromnym zaskoczeniem i niesmakiem wysłuchałem wykładu przeora Wspólnoty Ekumenicznej
z Taize. Mówca, wiedząc, iż większość słuchaczy stanowią wyznawcy społeczności
ewangelicznych, przekonywał do zupełnej uległości jedynej głowie kościoła, jaką
jest papież oraz do oddania czci najświętszemu sakramentowi, czyli do uznania
prawdziwości przemiany kawałka wafelka w autentyczne ciało Pana Jezusa.
Pisałem
już wcześniej na temat dążeń działaczy ekumenicznych z kręgów kościoła rzymsko-katolickiego
w rozważaniu „Jezus
ekumenista?”. Zgodnie z założeniami katechizmu tego kościoła, jedynym celem
ekumenicznej działalności jest przywrócenie „braci odłączonych” ponownie na łono
jedynozbawczej organizacji religijnej, za jaką uważa się KRK.
W tym roku
będziemy obchodzić pięćsetną rocznicę Reformacji. W Polsce, na początku lutego,
Senat RP przyjął uchwałę, którą „pragnie
uhonorować polskich protestantów, którzy współtworzyli oblicze religijne,
kulturowe, społeczne i gospodarcze naszej Ojczyzny”. Warto jest zwrócić uwagę
na fakt, iż ta ustawa została przyjęta 40 głosami „za” przy 27 „przeciw” i 17
wstrzymujących się. Kilku senatorów PiS wypowiadało się przeciw, uważając, iż
Reformacja doprowadziła do największego rozłamu w kościele katolickim, a ponad
to, „protestantyzm ma już niewiele
wspólnego z chrześcijaństwem. Jest to rodzaj nowej religii, która podważyła
wszystkie dogmaty Kościoła katolickiego” (senator Ryszka).
Z niepokojem
obserwuję wzrost zainteresowania pośród ludzi uważających się za ewangelicznie
wierzących i branie udziału w różnego rodzaju wydarzeniach o charakterze
jednoczącym chrześcijan. Samo określenie tego charakteru spotkań nie świadczy jeszcze
o prawdziwej jedności, która możliwa jest jedynie w Chrystusie. Prawdziwy
Kościół tworzą jedynie osoby, które doświadczyły łaski narodzenia się na nowo.
Pan Jezus, jedyna i prawdziwa Głowa tego Kościoła określił jednoznacznie, kto
znajduje się w Jego Kościele, słowami: „Zaprawdę,
zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może
wejść do Królestwa Bożego” (Jan 3:5).
500 lat temu,
Marcin Luter przypomniał, że zbawienie jest darem łaski Bożej a nie efektem wykupionych
odpustów. Ten augustiański mnich, po odbyciu pielgrzymki do Rzymu, aby dokonać wykupienia
z czyśćca bliskiej mu osoby, zobaczył tam ogrom korupcji wśród hierarchów i
dążenie do życia w przepychu, postanowił walczyć o biblijną prawdę o zbawieniu
z łaski. Pomimo tego, że dążenia Lutra zostały wykorzystane do walki
politycznej, głównie w ówczesnych Niemczech, prawdą pozostaje fakt, że dzięki jego
działaniom mamy dziś Biblię w ojczystym języku.
Największym
dokonaniem reformatora jest ukazanie biblijnej nauki o zbawieniu. Bóg dokonał
odkupienia grzesznika w ofierze Swego Syna. Dzięki śmierci Chrystusa na krzyżu,
usprawiedliwienie grzesznika dostępne jest dla każdego, kto uwierzy, a nie na
drodze żmudnego przestrzegania praw kościoła katolickiego. List do Rzymian,
którym głównie zajął się Luter, gdy przystąpił do tłumaczenia Biblii na język
ojczysty, zawiera naukę apostolską, jaką zwiastował prawdziwy Kościół od
początku swego istnienia. Czytamy w tym liście, że „niezależnie od zakonu objawiona została sprawiedliwość Boża, o której
świadczą zakon i prorocy, i to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa
Chrystusa dla wszystkich wierzących. Nie ma bowiem różnicy, gdyż wszyscy
zgrzeszyli i brak im chwały Bożej, i są usprawiedliwieni darmo, z łaski jego,
przez odkupienie w Chrystusie Jezusie, którego Bóg ustanowił jako ofiarę
przebłagalną przez krew jego, skuteczną przez wiarę, dla okazania
sprawiedliwości swojej przez to, że w cierpliwości Bożej pobłażliwie odniósł
się do przedtem popełnionych grzechów, dla okazania sprawiedliwości swojej w
teraźniejszym czasie, aby On sam był sprawiedliwym i usprawiedliwiającym tego,
który wierzy w Jezusa” (Rzym.
3:21-26).
Tego
zwiastowania nie usłyszą do dziś uczestnicy „mszy świętych”, gdyż nadal
odprawia się tam misterium przeistoczenia opłatka w ciało Chrystusa, dzięki
czemu następuje pogłębienie i odnowienie życia łaski otrzymanego na chrzcie świętym
osoby należącej do kościoła katolickiego.
Nigdy
nie będę w stanie zrozumieć tego, że osoba odrodzona przez Ducha, narodzona do
nowego życia w Chrystusie, może uczestniczyć w obrzędach liturgicznych, które
są zaprzeczeniem nauki biblijnej o zbawieniu. Odwołanie do biblijnego wersetu „jedno ciało i jeden Duch” (Efez. 4:4) dla takich wspólnych imprez,
nie świadczy jeszcze o jedności, jaką może sprawić jedynie obecność Chrystusa w
Jego prawdziwym Ciele. Udział w organizowanej masowej imprezie w czasie tzw. „Bożego
Ciała”, określonej mianem „Jednego serca, jednego ducha”, czy konferencji „Strefa
Zero” jest przejawem braku bojaźni Bożej w sercach tych uczestników, który
uważają siebie za narodzonych na nowo.
Czytałem
niedawno publiczne tłumaczenie jednego z pastorów, który usprawiedliwia swój
udział w „Strefie Zero”, posłuszeństwem Chrystusowi, „który osobiście wziąłby udział w tym wydarzeniu”. Tak, to
prawda, że Pan Jezus przyjął zaproszenie z rąk pewnego faryzeusza i zasiadł
przy jego stole. Lecz miał odwagę powiedzieć mu prawdę wobec pokutującej
niewiasty – „Widzisz tę kobietę?
Wszedłem do twojego domu, a nie dałeś wody dla nóg moich; ona zaś łzami
skropiła nogi moje i włosami swoimi wytarła” (Łuk. 7:45). Przy innej okazji, gdy w sabat wszedł do domu jednego
z przedniejszych faryzeuszów, nie uszanował jego „pobożności”, lecz wbrew jego
przekonaniom na temat święcenia sabatu, uwolnił człowieka cierpiącego w
chorobie (Łuk. 14:1-6).
Inny
pastor pochwalił się na FB zdjęciem, na którym stoi wraz z duchownym katolickim
przy ołtarzu i wspólnie odprawiają eucharystię. A przecież, według nauki tego
kościoła, podczas tego misterium, na słowa kapłana, dokonuje się akt stwórczy
Boga. Na słowo człowieka, stwarza się Ciało Boga, czyli najświętszy sakrament,
bez którego nie może dokonać się zbawienie.
Apostoł
Paweł wzywa wierzących i odrodzonych przez Ducha, aby dopełniali „świątobliwości swojej w bojaźni Bożej”
(2 Kor. 7:1). A jest to bezpośrednie
odwołanie do obietnic, jakie darowane są tym, którzy postanowili nie chodzić „w obcym jarzmie z niewiernymi; bo co ma
wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między
światłością a ciemnością?” (2 Kor.
6:14). Słowa te są wypełnieniem polecenia „Rozszerzcie i wy serca wasze!” (w.
13). Apostoł Paweł nie rozumiał tego polecenia jako zachęcanie do braniu
udziału we wspólnych imprezach z tymi, którzy „nie są posłuszni ewangelii Pana naszego Jezusa” (2 Tes. 1:8). Pisałem o tym wcześniej w
rozważaniu pt. „Zwodzenie
wybranych”.
Z
pewnością w roku uroczystych obchodów 500-nej rocznicy Reformacji, kontrreformacja
uaktywni się znów w różnych wydarzeniach. Bądźmy więc uważni, aby zachować
świadectwo prawdy o zbawieniu, jakie Bóg łaskawie ofiaruje w Chrystusie.
Pamiętajmy, że od czasów apostolskich, „nie
ma w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem,
danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni” (Dz.Ap. 4:12).
„Gość
Niedzielny” informuje: „Katolicy uważają,
że radosne świętowanie wydarzeń, które podzieliły Kościół,
to niedobry pomysł”. Obawiam się, że ci, którzy zafascynowani są
imprezami niwelującymi znaczenie Reformacji, czytają tę gazetkę zamiast Biblii.
Henryk
Hukisz