Ekumenizm posiada, jak mało jakie zjawisko, zagorzałych zwolenników i zdeterminowanych przeciwników. Osobiście staram się utrzymać pozycję środkową. Był czas, gdy byłem bardziej zaangażowany w różne inicjatywy w ramach tego ruchu, nieraz wypowiadałem się też dość zdecydowanie przeciwko dążeniom działaczy ekumenicznych.
Może wpierw kilka wyjaśnień. Pierwsze, czym jest ekumenizm, w najszerszym pojęciu. Według popularnej „Wikipedii”, „Ekumenizm lub ruch ekumeniczny (z gr. οικουμένη - oikumene- wszechświat) - ruch w obrębie chrześcijaństwa dążący do przywrócenia pierwotnej jedności pomiędzy rozlicznymi wyznaniami chrześcijańskimi w ramach jednego, świętego, powszechnego i apostolskiego Kościoła[1]”.
I tu pojawia się pierwszy problem, a mianowicie, co rozumiemy pod pojęciem „jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół”? Podany odsyłacz zamieszcza wyjaśnienie, że chodzi o denominacje przyjmujące „Nicejsko-konstantynopolitańskie wyznanie wiary: „Wierzę (wierzymy) w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół...”. Większość kościołów uznaje to wyznanie wiary, lecz w swoich wewnętrznych dokumentach precyzuje dokładniej, jak należy rozumieć poszczególne przymiotniki. Oficjalne stanowisko Kościoła Rzymskokatolickiego zawarte jest w KKK - „Pełnię bowiem zbawczych środków osiągnąć można jedynie w katolickim Kościele Chrystusowym, który stanowi powszechną pomoc dla zbawienia. Wierzymy mianowicie, że jednemu Kolegium Apostolskiemu, któremu przewodzi Piotr, powierzył Pan wszystkie dobra Nowego Przymierza celem utworzenia jednego Ciała Chrystusowego na ziemi, z którym powinni zjednoczyć się całkowicie wszyscy, już w jakiś sposób przynależący do Ludu Bożego” (KKK 816).
Wiele organizacji, tzw. ekumenicznych, jakimi są misje ponadwyznaniowe, są kontrolowane przez ludzi, którzy znajdują się w ich zarządach, mających na celu utrzymanie w łonie „jedynozbawczego kościoła” te osoby, które okazują zainteresowanie żywą ewangelią. Osobiście śledziłem kiedyś działalność Ruchu Nowego Życia, który oficjalnie jest polskim odpowiednikiem Campus Crusade for Christ.
Przedstawiciele Kościoła katolickiego, bp Alfons Nossol, Wacław Hryniewicz, Stanisław C. Napiórkowski, dokonali opracowania pt. „Koncepcja ekumenicznej współpracy w ewangelizacji - ocena i wnioski”. W tym opracowaniu informują, że uznają „duży udział protestantów (głównie z Agape [czyli z Ruchu Nowego Życia - przyp.]) w osiągnięciach i rozwoju ruchu oazowego, udział którego nie można by zastąpić niczym innym (...) dla wytworzenia więzi pożytecznych na drodze do zjednoczenia”.
W tym wielostronicowym opracowaniu zawarte są między innymi informacje na temat, jak należy odnosić sie do działań wspomnianej wyżej organizacji, jak i podobnych, aby nie utracić katolickiej tożsamości. Materiały wydane przez Campus Crusade for Christ, używane w szkoleniach katechumenów zostały uzupełnione brakującymi tematami, jak „Niepokalana”, „Kosciół” i „Liturgia”, zlecając nauczanie ich katolickiemu ruchowi Światło i Życie. Z dalszych wyjaśnień wynika, że inicjator Ruchu Oazowego, ks. Blachnicki, założył w Szwajcarii wydawnictwo „Maximilianum”, aby „pomóc w poprawnym tłumaczeniu literatury ewangelizacyjnej na język polski. Był świadomy, że wielu ludzi zraża do ewangelizacji "zaśmiecanie języka polskiego swoistym żargonem protestancko-ewangelizacyjnym”.
Gdy katoliccy moderatorzy zaczęli rezygnować z ekumenicznych kontaktów z protestantami, zostali wówczas zachęceni do ich utrzymania odpowiednim pismem Komisji Ekumenicznej Episkopatu, przez jej sekretarza ks. Prof. Hłodawskiego – „Życie nie znosi próżni. Kontakty ekumeniczne płynące do tej pory oficjalnymi kanałami, w poszanowaniu dyscypliny i doktryny Kościoła katolickiego, zaczęły rozwijać się samorzutnie, powodując niejednokrotnie odrzucenie nie tylko pewnych zwyczajów i praktyk katolickich, ale i samego Kościoła katolickiego jako takiego na rzecz wspólnot ewangelicznych, wolnych lub zielonoświątkowych chrześcijan. Wydaje się, że tego zjawiska (apostazji) nie sposób było absolutnie wykluczyć. Doświadczenie RŚŻ uczy, jak niebezpieczna może być izolacja ekumeniczna. Dopóki w tzw. centrali RŚŻ biło ekumeniczne serce, do wspólnot oazowych w terenie wysyłano ludzi nie budzących zastrzeżeń, jeżeli chodzi o ich autentyzm chrześcijański i ekumeniczne nastawienie do Kościoła katolickiego. Gdy zabrakło tego ośrodka, w wielu punktach kontakty były nadal nieoficjalnie rozwijane z większym prawdopodobieństwem zaistnienia tendencji polemicznych do katolicyzmu, czy wręcz sekciarskich i fundamentalistycznych”.
Aby więc, nie było dalszego odrzucania Kościoła katolickiego, na rzecz wspólnot ewangelicznych, wolnych i zielonoświątkowych chrześcijan, należy utrzymywać współpracę z protestantami w ramach ruchu ekumenicznego. Wniosek jest prosty – chodzi o zatrzmanie w Kościele katolickim młodzieży, która jest głównie zainteresowana zwiastowaniem ewangelii przez ewangeliczne wspólnoty chrześcijańskie.
Nie mam ani zamiaru, ani po temu i miejsca, w tym krótkim rozważaniu, aby poruszyć wiele innych niuansów ruchu ekumenicznego, dlatego przyjdę do pytania w tytule, „Czy Jezus był ekumenistą?”
Jezus był Żydem i obracał się w środowisku tej samej grupy religijnej. Miał więc prawo, jako jeden ze swoich, mówić prawdę o własnej religii, czy mówiąc dokładniej, o religijności Żydów. Chrystus najczęściej gromił przywódców religijnych, wytykał ich obłudę i ostrzegał ludzi przed ich złym wpływem na ich życie. Ponieważ faryzeusze i uczeni w Piśmie byli wyznawcami prawa mojżeszowego, ich nauka nie budziła zastrzeżeń u Chrystusa, dlatego stwierdział: „Wszystko więc, cokolwiek by wam powiedzieli, czyńcie i zachowujcie, ale według uczynków ich nie postępujcie; mówią bowiem, ale nie czynią” (Mat. 23:3). Natomiast o nich samych powiedział wprost: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że zamykacie Królestwo Niebios przed ludźmi, albowiem sami nie wchodzicie ani nie pozwalacie wejść tym, którzy wchodzą” (w. 13).
Pan Jezus musiał odejść do Ojca, natomiast na ziemi pozostawił swoich uczniów, którym wyznaczył główne zadanie do wypełniania - zwiastowanie Jego ewangelii. Nie uczył ich ekumenizmu, lecz powiedział bez ogródek: „Oto Ja posyłam was jak owce między wilki, bądźcie tedy roztropni jak węże i niewinni jak gołębice” (Mat. 10:16). Dalej powiedział coś, co dziś zostało wykreślone w zwiastowaniu wielu ekumenistów, chociaż ekumeniczny przekład oddaje te słowa tak: „Nie sądźcie, że przyszedłem przynieść pokój na ziemię. Nie przyszedłem, aby przynieść pokój, ale miecz. Przyszedłem bowiem przeciwstawić syna ojcu, córkę matce, a synową teściowej. I nieprzyjaciółmi człowieka będą jego domownicy” (w. 34-36). A to znaczy, że pójście za Chrystusem będzie musiało nieraz znaczyć zerwanie relacji z najbliższymi.
Jeden ze współcześnych polskich chrześcijańskich piosenkarzy wypowiada się na temat ekumenicznego poszanowania, cytując znanego ekumenistę, ks. dr Petera Hockena: „Braku jedności często towarzyszy arogancja. A tam gdzie arogancja, tam będzie podział. Tam gdzie pokora, tam nie będzie podziałów...”.
Czyżby Pan Jezus był arogantem?
Piosenkarz niech śpiewa, słuchajmy Nauczyciela.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.