Bóg stworzył czlowieka z prochu i po grzesznym upadku wyznaczył mu jego los, mówiąc: „Powrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty, bo prochem jesteś i do prochu powrócisz” (Rdz 3:19). Wiemy jednak, że człowiek, to nie tylko proch, czy glina, z jakiej Stwórca nas ulepił, lecz jak rzekł Hiob: „pięknie uczynił w swoim czasie, nawet wieczność włożył w ich serca” (Hi 3:11). Dlatego, gdy nadchodzi kres naszego życia, Słowo Boże odsłania rąbek tajemnicy odnośnie do tego, co jest po śmierci, mówiąc, że „wielu z tych, którzy śpią w prochu ziemi, się zbudzi. Jedni do życia wiecznego, drudzy zaś ku hańbie, ku wiecznej odrazie” (Da 12:2). Wszystkich nas czeka śmierć, czyli zakończenie naszej ziemskiej wędrówki. Później pozostaje już tylko wieczność, a to jaka, zależy już od tego, czy człowiek za życia dokonał wyboru właściwej drogi. Pan Jezus, który doskonale wiedział, co znajduje się po drugiej stronie życia, zachęcał Swoich słuchaczy: „Wchodźcie przez ciasną bramę. Szeroka jest bowiem brama i wygodna droga, która prowadzi do zguby i wielu przez nią wchodzi. Ciasna natomiast jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia i niewielu ją znajduje” (Mt 7:13,14).
Kiedy dowiedziałem się, że mój przyjaciel, który był moim duchowym mentorem i starszym bratem w Chrystusie odszedł do Pana, w pamięci przewinęły się jak na filmie obrazy z mojego życia, począwszy od wczesnego dzieciństwa. Małem być może pięć lat, gdy na nabożeństwie w kaplicy w Zofiowie, gdzie mieszkaliśmy w tamtym czasie, pojawił się przystojny marynarz w granatowym mundurze, w czpce z napisem na otoku „Marynarka wojenna”.
Później los rozdzielił nas tak bardzo, że Edwarda Czajko spotkałem znów na obozie młodzieżowym w Olsztynie, gdy miałem już siedemnaście lat. O tym spotkaniu pisałem już na tym blogu we wpisie pod tytułem „Sześćdziesiąt lat minęło”. Wówczas nawróciłem się pod wpływem kazania Edwarda Czajko, gdy mówił o wezwaniu Chrystusa: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy utrudzeni i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie” (Mt 11:28). Pamiętem, że nie odpowiedziałem od razu na to zaproszenie, gdyż nie czułem się ani utrudzony życiem siedemnasotolatka, ani nie czułem zbytniego obciążenia grzechami, ponieważ uważałem się za dobrego chłopca. Czytałem regularnie Biblię, nie paliłem, nie pociągało mnie piwo, jak już zauważyłem takie zainteresowania wśród rówieśników w szkole. Dopiero głębsze zastanowienie się nad dalszymi słowami Chrystusa - „Weźcie na siebie Moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla waszych dusz. Jarzmo Moje bowiem jest miłe, a Moje brzemię lekkie” (Mt 11:29,30), wywołały refleksję odnośnie do tego, co mnie czeka w dorosłym życiu, na którego progu dopiero stawałem. Chciałem mieć to, co jest miłe i lekkie, pomimo tego, że jeszcze nie rozumiałem słowa „jarzmo”, gdyż już nie spotykało się pracujących w polu wołów, jedynie traktory ciągnące wieloskibowe pługi. Później, gdy bardziej interesowałem się tekstem biblijnym, zrozumiałem, że jarzmo jest obrazem mojej zgody na wspólne wędrowanie przez życie z moim Panem, którego wówczas przyjąłem wiarą do swego serca.
Rok później zdałem maturę i zastanawiałem się nad wyborem dalszej drogi. Interesowała mnie technika i elektronika, jaka w tamtym czasie spełniała coraz powszechniejszą rolę w życiu. Stwierdziłem, że teraz jarzmo Chrystusa zaczęło odgrywać główną rolę w podejmowaniu decyzji odnośne do tego, co zamierzałem robić. W tym czasie dniami i nocami czytałem Biblię, gdyż chciałem poznać co teraz Bóg ma dla mnie. Zdecydowałem się podjąć studia na Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. W okresie studiów, przez pięć lat spotykałem się często z Edwardem Czajko, gdyż był naszym opiekunem i równocześnie wykładowcą na tej uczelni. Po ukończeniu studiów powróciłem do Poznania, aby w miejscowym Zborze Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego angażować się w różnych posługach. Dzięki temu znów miałem możliwość spotykać prezbitera Edwarda Czajko, gdyż pełnił przywódcze funkcje w zarządzie ZKE. Był również prezbiterem okręgowym w Wielkopolsce, dzięki czemu wspólnie posługiwaliśmy w okolicznych zborach. Miałem wówczas okazję prowadzić jego nowego Fiata, za co byłem mu niezmiernie wdzięczny.
Zjednoczony Kościół Ewangeliczny był szczególną organizacją wyznaniową dla kilku społeczności ewangelicznych w Polsce, jakie współczesne władze komunistyczne utrzymywały pod swoją kontrolą. Przywódcy musieli wykazać się umiejętnością prowadzenia działalności religijnej, nie dając się wmanipulować w polityczną uległość wobec władzy. Głównym przywódcą był Stanisław Krakiewicz, jak się później okazało, pełnił podwójną rolę, będąc równocześnie tajnym agentem Urzędu Bezpieczeństwa. Pastor Edward Czajko starał się działać dla dobra wiernych, czym naraził się Krakiewiczowi, jak czytamy: „Czajko został usunięty z funkcji kierownika Szkoły Biblijnej ZKE, musiał opuścić lokal służbowy przy ul. Zagórna 10. W 1971 roku Krakiewicz wymusił na nim, aby nie kandydował do Prezydium ZKE. Czajko został też wtedy usunięty z ChAT-u” (Wikipedia). Pomimo tych szykan pastor Edward trwał w służbie, dzielnie wspierany przez wiernych. Jego postawa duchowa była dla mnie świadectwem zaufania Bogu w pełnieniu służby, do jakiej otrzymał powołanie z góry. Uważnie śłedziłem jego wytrwałość w wierze, czerpiąc z niej zachętę do naśladownictwa. Słowo, na jakie pastor Edward powoływał się w tym czasie, było świadectwem apostoła Pawła - „Dobrą walkę stoczyłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem” (2 Tym 4:7).
Pastor Edward Czajko był dobrym kaznodzieją Słowa Bożego. Zawsze gdy miałem okazję być słuchaczem jego kazań, pilnie wsłuchiwałem się, gdyż zawierało wyraźne przesłanie. Wiedząc o trudnościach, jakich doświadczał w tamtym czasie, chętnie przyjmowałem od niego różne wskazówki, jakich mi udzielał, podobnie jak Paweł, gdy pisał: „Z tego też powodu cierpię, ale się nie wstydzę. Wiem bowiem komu zawierzyłem i jestem przekonany, że jest On w stanie ustrzec to, co mi powierzono, aż do owego dnia. Wzoruj się na zdrowej nauce, którą usłyszałeś ode mnie, w wierze i miłości w Chrystusie Jezusie” (2 Tym 1:12,13).
Uroczystość pożegnania pastora Edwarda Czajko zgromadziła liczne grono jego przyjaciół w Zborze na Siennej w Warszawie. Od wielu osób usłyszałem w swobodnych wypowiedziach, że są wdzięczni za głoszoną kiedyś ewangelię, za chrzest, jakiego dokonał, a przede wszystkim za zdrową naukę, jaką pastor Edward Czajko przekazywał w swoim zawiastowaniu. Z ogromnym zdziwieniem usłyszałem wypowiedź jednego z mówców podczas tej uroczystości, że jakoby pastor Edward Czajko w ostatnich chwilach swego życia utracił pewność zbawienia na podstawie wiary przez nowonarodzenie i skłaniał się w stronę doktryny „powszechnego zbawienia”. Ta fałszywa ewangelia odrzuca konieczność narodzenia się na nowo i osobistej wiary w dar zbawienia na rzecz zbawienia wszystkich i wszystkiego, łącznie z szatanem. Ta teoria nazywana jest doktryną pustego piekła. (W następnym rozważaniu szerzej przedstawię tę ideę, jaka sieje wątpliwości w konieczność uwierzenia w ofiarę Chrystusa, dla otrzymania daru zbawienia).
Osobiście jestem wdzięczny prezbiterowi Edwardowi Czajko za dobry przykład wytrwałości w wierze. W księdze pamiątkowej wyłożonej w holu kaplicy z pełnym przekonaniem wpisałem słowa: „Pamiętajcie o swoich przełożonych, którzy głosili wam Słowo Boga, rozważając koniec ich życia, naśladujcie ich wiarę” (Hbr 13:7).
Tak, pastor Edward Czajko był moim przełożonym, z ust którego wziąłem wiele wspaniałych prawd Słowa Bożego. Widząc jego wytrwałość w pełnym zaufaniu Temu, w kogo uwierzył, chętnie chcę naśladować jego wiarę.
Wiele moich osobistych doświadczeń jest związanych z posługiwaniem pastora Edwarda Czajko. Jako Sekretarz Rady Kościoła w 1970 roku podjął decyzję przyznającą mi status duchownego. W 1977 roku zostałem powołany na urząd pastora Zboru w Poznaniu, a w 1982 roku usłużył podczas ordynacji na urząd prezbitera. Natomiast w naszym życiu rodzinnym, Edward usłużył podczas uroczystości zawarcia zwiazku małżeńskiego, później modlił się o błogosławieństwo dla naszych dzieci.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.