Kiedy znalazłem się w szkole średniej w Poznaniu, spotkałem się ze środowiskiem miejskim. Koledzy i koleżanki, którzy mieszkali w mieście wyjaśnili mi dokładniej o co chodziło w tym robotniczym zrywie. Zacząłem układać historyczne klocki w całość sytuacji politycznej w jakiej przyszło mi żyć i rosnąć. Przypomniałem sobie kilka wydarzeń, jakich w pełni nie rozumiałem. Pamiętam rok 1953, gdy w gazetach zobaczyłem zdjęcie Stalina i informację o jego śmierci. Pisano o wielkiej szkodzie, jaką ta śmierć wyrządziła naszemu narodowi. W szkole na lekcji języka polskiego czytałem o dobrym "wujku Soso", który bardzo kochał małe dzieci. Później dowiedziałem się, że Stalin był tyranem, który żelazną ręką narzucił władzę naszemu narodowi. Dziwiło mnie jedynie to, że te informacje nie pochodziły z podręczników historii, jedynie mówiono o tym z obawą, aby jakiś nieznajomy nie usłyszał i nie doniósł na milicję.
Monday, June 27, 2016
Mój Czerwiec '56
Kiedy znalazłem się w szkole średniej w Poznaniu, spotkałem się ze środowiskiem miejskim. Koledzy i koleżanki, którzy mieszkali w mieście wyjaśnili mi dokładniej o co chodziło w tym robotniczym zrywie. Zacząłem układać historyczne klocki w całość sytuacji politycznej w jakiej przyszło mi żyć i rosnąć. Przypomniałem sobie kilka wydarzeń, jakich w pełni nie rozumiałem. Pamiętam rok 1953, gdy w gazetach zobaczyłem zdjęcie Stalina i informację o jego śmierci. Pisano o wielkiej szkodzie, jaką ta śmierć wyrządziła naszemu narodowi. W szkole na lekcji języka polskiego czytałem o dobrym "wujku Soso", który bardzo kochał małe dzieci. Później dowiedziałem się, że Stalin był tyranem, który żelazną ręką narzucił władzę naszemu narodowi. Dziwiło mnie jedynie to, że te informacje nie pochodziły z podręczników historii, jedynie mówiono o tym z obawą, aby jakiś nieznajomy nie usłyszał i nie doniósł na milicję.
Monday, June 20, 2016
Uwaga, Jonasz!
Monday, June 13, 2016
Nienawidzę uczynków nikolaitów
Tytuł tego rozważania nie jest zachętą do wzbudzania nienawiści do nikogo. Skorzystałem jedynie ze słów Pana Jezusa, który aż w dwóch listach do siedmiu kościołów, nawiązał do zaistniałej w nich sytuacji. Chrystus, będąc Głowa Kościoła, wyraża swoje nastawienie do pewnej grupy osób, które nazywa „nikolaitami”. Osobiście uważam, iż dwukrotne odwołanie się do jakiegoś zjawiska w siedmiu listach, wskazuje na jego wagę. Dlatego postanowiłem napisać odrębne rozważanie na temat nikolaitów.
Kim byli ci tajemniczy ludzie, których znamy jedynie z nazwy?
Obecnie istnieje przynajmniej kilka różnych interpretacji na ten temat. Pierwszą znaczącą informację znajdujemy w pismach Ireneusza już pod koniec drugiego wieku. Ten, jeden z ważniejszych pisarzy z okresu wczesnego chrześcijaństwa uważał, że już w pierwszych zborach pojawili się przedstawiciele sekty powstałej w wyniku odejścia od zdrowej nauki jednego z pierwszych diakonów o imieniu Nikolaon, po polsku Mikołaj (Dz 6:5). Jednakowoż, jeden z uczniów Ireneusza, Hipolit, uważał, że nikolaici byli jednym z odłamów gnostyków, którzy w pierwszych wiekach wprowadzali wiele zamieszania w chrześcijańskich zborach.
Osobiście skłaniam się do interpretacji Kampe Vitringa, biblisty i hebraisty z końca XVII wieku, który uważał, iż określenie „nikolaiton” jest zlepkiem greckich słów „nikos”, które znaczy zwyciężać, lub zdobywać i „laos” jako lud, ludzie. Stąd, jak to uważał Vitring, słowo „nikolaici” odnosi się do osób, które posiadają zdolność zdobywania ludzi, pociągania za sobą dużej ilości ludzi, którzy zostają zauroczeni ich przywódczymi zdolnościami. Dla poparcia tej interpretacji Vitring uznaje fakt, iż imiona użyte w Księdze Objawienia mają najczęściej znaczenie symboliczne.
W liście do zboru w Pergamie, Chrystus stawia zarzut trzymania się nauki Balaama. Z pewnością nie chodzi o bezpośrednie nawiązanie do tego, co uczynił ten starotestamentowy prorok, lecz o rodzaj zwodzenia, jaki on zastosował wobec Bożego narodu. Jak wiemy, zarówno z nauczania Pana Jezusa, jak i ostrzeżeń apostolskich, największym problemem kościoła czasów ostatecznych będą różne zwodzenia. Fałszywi nauczyciele, prorocy i cudotwórcy stają się zagrożeniem, jakie niszczy Kościół od środka. Pan Jezus, w listach do siedmiu zborów, które symbolizują cały Kościół czasów ostatecznych, najczęściej wspomina tego rodzaju zagrożenia, jak na przykład nikolaici, nauczanie niewiasty Jezebel, czy też odstępstwo od ewangelii pokuty, na rzecz „ewangelii sukcesu” (Laodycea).
Bezpośrednie powiązanie nikolaitów z Balaamem w liście do zboru w Pergamie, stanowi dodatkowe potwierdzenie, iż chodzi tu o ludzi, którzy posiadają umiejętność pociągania za sobą tłumów. Słowo „balaam” oznacza zarówno „pan ludzi” albo „niszczyciel ludzi”, w zależności od zapisu „bal-aam” lub, „baala-am”. Dlatego też, uważam, iż Pan Jezus, pisząc do zborów małoazjatyckich, miał na uwadze cały Kościół czasów ostatecznych. Już wcześniej, gdy rozmawiał z uczniami o swoim powtórnym przyjściu, ostrzegał ich: „Jeśli ktoś wam wtedy powie: Mesjasz jest tutaj; albo: Jest tam, nie wierzcie. Pojawią się bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i będą dokonywać wielkich znaków i cudów, żeby, o ile to możliwe, zwieść nawet wybranych” (Mt 24:23,24). Jak więc widzimy, zwodziciele będą mówić głównie o Chrystusie, a nie o jakichś wymyślonych przez siebie ideach.
O tym samym mówił apostoł Paweł, mając właśnie na uwadze zbór w Efezie, do którego później Pan Jezus kazał napisać: „Tę jednak masz zaletę, że nienawidzisz uczynków nikolaitów, których i Ja nienawidzę” (Ap 2:6). Paweł, gdy spotkał się ze starszyzną tego zboru w Milecie, wskazał im na wewnętrzne zagrożenia, mówiąc im wprost: „Wiem, że po moim odejściu wejdą między was drapieżne wilki, które nie oszczędzą trzody. Także spośród was samych powstaną ludzie, którzy będą głosić przewrotne nauki, aby pociągnąć za sobą uczniów” (Dz 20:29,30). Widzimy więc, iż przywódcy tego zboru wzięli sobie do serca te ostrzeżenia, i odnieśli się z nienawiścią do postępowania nikolaitów, którzy starali się pociągnąć za sobą uczniów Pańskich.
Jak można rozpoznać współczesnych nikolaitów?
Z pewnością, po ich zasadniczej charakterystyce. Będą starać się za wszelką cenę pociągać za sobą, a raczej odciągać od istniejących zborów ludzi już wierzących. Tak dzieje się w naszych czasach w wielu zborach. Nieraz odwoływałem się do znanych mi przypadków w różnych rozważaniach na moim blogu. Znam osobiście sytuację z początku lat 90., gdy trzech liderów, wykorzystując spotkania z młodzieżą i wspólne wyjazdy, po zorientowaniu się, iż zdobyli już demokratyczną większość, wyprowadzili ze zboru sporą ilość młodych osób. W innej miejscowości, młody lider młodzieży, ogłosił secesję i utworzył własny zbór, porywając za sobą sporą ilość młodych zwolenników swojego stylu nauczania i pobożności. Przykłady można mnożyć. Ostatnio, jeden ze zdolnych mówców motywacyjnych, w miejscowościach, w których istnieją już zbory, organizuje własne społeczności.
Nie piszą teraz o technikach, jakie współcześni nikolaici stosują, aby pociągnąć za sobą tłumy młodych, często nieutwierdzonych jeszcze w wierze ludzi. Posiadają oni, albo wyuczoną zdolność motywowania, albo umiejętność wywołania emocjonalnych uzależnień od stylu uprawianego uwielbiania. Pisałem już o tych technikach niejednokrotnie. Odwołam się jedynie do rozważania pod tytułem: „Motywacja, manipulacja czy ewangelizacja”, w którym dość obszernie pisałem o zagrożeniu tego rodzaju.
Gdy myślę o technice motywacyjnej, to uważam iż jest ona skuteczna w sytuacjach, gdy chodzi o negocjacje handlowe, polityczne czy społeczne. Tak postępuje się w świecie. Lecz Kościół nie jest z tego świata, chociaż w nim funkcjonuje. Kościół nie potrzebuje stosować metod tego świata, ponieważ został wyposażony w obecność i moc Ducha Świętego. Apostoł Jan nawiązuje do tych zagrożeń, ostrzegając wierzących słowami: „Umiłowani, nie wierzcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy są z Boga, ponieważ wielu fałszywych proroków pojawiło się na świecie” (1 Jn 4:1). Znakiem rozpoznawczym duchów antychrysta jest to, że „oni są ze świata, dlatego mówią jak świat, i świat ich słucha” (w. 5).
Biblijnym przykładem stosowania techniki motywacyjnej jest sytuacja opisana na samym początku. Gdy do Ewy przyszedł kusiciel w postaci węża, zwrócił jej uwagę na korzyści, jakie może odnieść, jeśli zastosuje się do jego motywów. Dzięki nim, Ewa zobaczyła, „że drzewo ma owoce dobre do jedzenia, że jest rozkoszą dla oczu i wzbudza pożądanie, bo daje możliwość poznania. Zerwała więc z niego owoc, jadła i dała swemu mężowi, który był z nią, a on też jadł” (Rdz 3:6).
Dlatego apostoł Paweł, w trosce o zdrowy rozwój Kościoła napisał: „Lękam się jednak, żeby, tak jak w swojej przebiegłości wąż zwiódł Ewę, tak i wasze umysły nie zostały przypadkiem odwiedzione od prostoty i czystości wobec Chrystusa” (2 Kor 11:3). Nie dajmy się więc zmotywować, nawet jeśli mówcy motywacyjni legitymują się tytułami naukowymi i dorobkiem literackim na temat swoich umiejętności.
Henryk Hukisz