Monday, April 26, 2021

Błyskawiczne spotkanie

 Co kilka lat ludzie przepowiadają koniec świata. Jednak zgodnie z tym co powiedział Jezus Chrystus, nikt nie wie kiedy to nastąpi. Jest jednak pewne, że tak czy owak, koniec tego świata nastąpi zgodnie z Bożym planem.  Wpierw jednak muszą wypełnić się znaki, o jakich wyraźnie czytamy w Biblii. Jednym z ostatnich wydarzeń będzie pojawienie się na świecie fałszywych nauczycieli i proroków, dlatego Pan Jezus powiedział: „Uważajcie, aby ktoś was nie zwiódł” (Mat. 24:4). Jeśli jeszcze dodamy znaki, o jakich pisał Łukasz: "Nastaną wielkie trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza" (Łuk. 21:11), to możemy oczekiwać rychłego nastania końca tego świata.

Chrystus, mówiąc o tym wydarzeniu,  porównał powtórne przyjście na ziemię do błyskawicy – „Jak bowiem błyskawica pojawia się na wschodzie i jaśnieje aż na zachodzie, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego” (Mat. 24:27). Zastanawiałem się nieraz dlaczego Pan Jezus użył obrazu błyskawicy? Czyżby chodziło o prędkość z jaką się pojawi, jak błyskawica widoczna naszym okiem na niebie? A może chodzi o to, że Jego powrót będzie widoczny na  całym świecie? W ostatniej księdze Biblii czytamy: „Jak bowiem błyskawica pojawia się na wschodzie i jaśnieje aż na zachodzie, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego” (Obj. 1:7). Ten werset, jak żaden inny, został potwierdzony słowami: „Tak, amen!”.

Temat tego rozmyślania został zainspirowany filmem przyrodniczym o błyskawicach, jaki niedawno obejrzałem z dużym zaciekawieniem. Ten 45 minutowy film zrealizowany przez Discovery, wywarł na mnie duże wrażenie, gdyż mogłem dowiedzieć się więcej na temat tych niebiańskich zjawisk. Nauka zajmuje się tym zagadnieniem niecałe dwa wieki. Dopiero teraz, dzięki najnowszej technice, jak kamery rejestrujące obraz z olbrzymią prędkością, można było „podpatrzeć” powstawanie błyskawic. Moją szczególną uwagę zwróciła informacja o tym, w jaki sposób błyskawica powstaje i przebiega po firmamencie niebieskim. Tego nie można zobaczyć gołym okiem, lecz dzięki tym badaniom poznano, że większość błyskawic składa się z dwóch etapów.

Wyjaśnienia, jakie usłyszałem w tym filmie, od razu skojarzyłem z obrazem powracającego Chrystusa po Swój Kościół. Otóż okazuje się, że główna część  błyskawicy, która rodzi się w burzowej chmurze i nazywa się „liderem krokowym” (step leader). Kiedy zbliży się do powierzchni ziemi, wywołuje dużą ilość „streamerów oddolnych”, które reagują na pole magnetyczne wytworzone przez lidera i zmierzają na jego spotkanie. Kiedy dochodzi do spotkania lidera ze streamerami, tworzy się „kanał wyładowczy”, którym na ziemię schodzi główny ładunek elektryczny. Wow! Niesamowite zjawisko stworzone przez Boga i chociaż nie było zrozumiałe przez wieki, teraz może nam pokazać, jak cudowne będzie spotkanie z naszym "Liderem" na obłokach i zejście z Nim specjalnym kanałem w Bożej chwale. 

Z pewnością Pan Jezus, o Którym jest napisane, że "Nim bowiem zostało stworzone wszystko w niebiosach i na ziemi: rzeczy widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania, czy zwierzchności, czy władze – wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone" (Kol. 1:16), wiedział o tym, dlatego użył tego obrazu, aby ukazać nam szczegóły naszego spotkania z Nim, gdy powróci po nas.

Apostoł Paweł, dzięki objawieniu Bożemu mógł zobaczyć i opisać to, co my możemy dzisiaj poznać dzięki badaniom naukowym. Paweł pisał do Tesaloniczan - „Gdyż na wezwanie Boga, na głos archanioła i dźwięk trąby, sam Pan zstąpi z nieba i najpierw powstaną ci, którzy umarli w Chrystusie. Potem my, którzy pozostaniemy jeszcze przy życiu, razem z nimi zostaniemy porwani na obłokach, w powietrze, na spotkanie z Panem i odtąd już na zawsze będziemy z Panem” (1 Tes. 4:16,17).  Z tych słów wynika, że gdy Jezus pojawi się na niebie, najpierw porwie do siebie tych, którzy „zasnęli w Panu”, a później tych, którzy będą jeszcze żywi. Z nauki całego Słowa Bożego możemy dowiedzieć się, że podczas tego spotkania, tam na obłokach odbędzie się wesele Baranka. Apostoł Jan mógł zobaczyć ten obraz w wizji, jaką otrzymał od Pana, i napisał: „Radujmy się i weselmy, i oddajmy Mu chwałę, bo nastał czas wesela Baranka i Jego Małżonka się przygotowała. I dano się jej ubrać w bisior lśniący i czysty, bo bisior oznacza sprawiedliwe czyny świętych” (Obj. 19:7,8).  Myślę, że obraz tworzącej się błyskawicy nawiązuje do tej zapowiedzi, gdyż podczas tego spotkania Oblubieniec przyoblecze Oblubienicę „w bisior lśniący i czysty” Wierzę, że ta czystość może być porównana jedynie do oślepiającego blasku błyskawicy, gdyż będzie nią sprawiedliwość, w jaką zostaniemy w końcu przyobleczeni w pełni.

Starodawne proroctwo Henocha, siódmego po Adamie brzmi: „Oto przyszedł Pan wśród tysięcy swoich świętych” (Juda 14). Ta zapowiedź mówi również o sądzie Bożym, na który wszyscy zostaną wezwani - "aby dokonać sądu nad wszystkimi i ukarać każdego bezbożnika za wszystkie bezbożne czyny i za wszystkie ostre słowa, które bezbożni grzesznicy wypowiedzieli przeciw Niemu" (w. 15). O tym sądzie pisze również apostoł Paweł, że przyjściu Pana na ziemię towarzyszyć będzie wielka moc, „gdy się objawi Pan Jezus z nieba ze zwiastunami mocy swojej, w ogniu płomienistym, wymierzając karę tym, którzy nie znają Boga, oraz tym, którzy nie są posłuszni ewangelii Pana naszego Jezusa” (2 Tes. 1:7,8).  

Jestem pewien, że wszystkie błyskawice świata razem wzięte, nie posiadają takiej mocy, jaka objawi się wraz z przyjściem Pana. Jak wspaniałą rzeczą jest pewność, że gdy będziemy już na zawsze z Panem, gdyż On jest naszą sprawiedliwością. Apostoł Paweł w swoim liście do wierzących w Koryncie zapewniał ich słowami: „Jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem” (1 Kor. 1:30)

Wprawdzie błyskawica jest jednym z najkrótszych zjawisk przyrodniczych, trwa jak mgnienie oka, to jednak podczas przyjścia Pana, będzie działo się tak wiele. Bóg nie ma z tym problemu, ponieważ u Niego czas liczy się inaczej, jak powiedział Apostoł Piotr: „jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat, jak jeden dzień” (2 Ptr. 3:8). 

To krótkie rozważanie na temat powrotu naszego Pana chcę zakończyć wezwaniem apostoła Piotra: „A dzień Pana przyjdzie jak złodziej. Wówczas niebiosa z hukiem przeminą, żywioły zaś zostaną zniszczone w ogniu, i ziemia, i te dzieła, które na niej zostaną znalezione. Skoro to wszystko zostanie zniszczone, to jacy wy powinniście być w świętym postępowaniu i pobożności, oczekując przyjścia dnia Boga i starając się je przyspieszyć. Z powodu tego dnia niebiosa płonąc, zostaną zniszczone, a żywioły rozpłyną się w ogniu” (w. 10-12).

Gdy zabłyśnie Boża błyskawica, nie będzie już czasu na podjęcie decyzji. Schodzący z nieba "Lider" porwie do siebie tych, którzy są tej samej natury i dają świadectwo, że chodzą w Jego światłości. Apostoł Piotr pisał wcześniej w tym liście, że "zostały nam dane cenne i najważniejsze obietnice, abyście dzięki nim stali się uczestnikami natury Boga" (1 Pit. 1:4). A jeszcze wcześniej sam Pan Jezus mówił o tej obietnicy Nikodemowi, że "jeśli się ktoś nie narodzi z góry, nie może ujrzeć Królestwa Boga" (Jan 3:3).

Innej możliwości nie ma, jak tylko narodzić się na nowo, aby być już na zawsze z Jezusem. Jeśli ktoś tego nie zrobi, zostanie wezwany na Sąd Ostateczny. Apostoł Jan w ostatniej Księdze Nowego Testamentu napisał jaki wyrok usłyszą wszyscy na tym sądzie: I jeśli ktoś nie został zapisany w księdze życia, został wrzucony do jeziora ognia” (Obj. 20:15).

Henryk Hukisz

Thursday, April 15, 2021

Zapach skruszonego serca?

Stwórca wyposażył człowieka w pięć zmysłów, które są niezbędne do normalnego funkcjonowania w życiu. Wzrok, słuch, smak czy też dotyk - to rozumiemy, gdyż bez nich życiowa ułomność byłaby nie do zniesienia, ale węch, czy rzeczywiście jest aż tak bardzo konieczny? Dopiero teraz, gdy z powodu zagrożenia wirusowego można utracić zdolność rozpoznawania zapachów, wiemy jak bardzo potrzebne staje się powonienie.

Rozpoznawanie zapachów jest jedną z podstawowych zdolności z jakich korzystamy codziennie. Nieraz znajdujemy się w sytuacji, gdy lepiej by było, gdybyśmy nie czuli otaczającej nas woni. Wiemy natomiast, że przyjemny zapach poprawia nastrój, dlatego zaopatrujemy się w odpowiednią gamę dezodorantów lub innych pachnideł, aby sprawiać sobie miłą atmosferę otaczającej nas przestrzeni.

Skoro zostaliśmy stworzeni „na obraz Boży” (Rodz. 1:27), to znaczy, że nasz Stwórca posiada również powonienie i miły zapach sprawia Mu przyjemność. Dlatego powinniśmy głęboko zastanowić się nad słowami apostoła Pawła, który napisał, że Bóg „w Chrystusie zawsze nas wiedzie w pochodzie triumfalnym i przez nas roznosi po wszystkich miejscach woń Jego poznania” (2 Kor. 2:14). Co to znaczy, że „przez nas roznosi się po wszystkich miejscach woń Jego poznania”? Czym jest „zapach poznania Boga”, jaki z pewnością odbierany jest z przyjemnością przez „Boże nozdrza”?

Zanim staniemy się „dla jednych zapachem śmierci ku śmierci, dla drugich zapachem życia ku życiu” (2 Kor. 2:16), musimy wpierw wydać przyjemną woń dla Pana, gdyż On sam stwierdzi jaki rodzaj zapachu będziemy wydawać dla naszych bliźnich. Dlatego proponuję wpierw zastanowić się nad tym, w jaki sposób możemy stać się odpowiednim zapachem dla Pana

Apostoł Paweł wskazuje na źródło zapachu, który odbierany jest z przyjemnością przez Boga. Jest nim zwycięskie życie dziecka Bożego, polegające na „tryumfalnym pochodzie”, a nie na pojedynczych zrywach. Wiadomo wszem wobec, że nie ma zwycięstwa bez walki, bez ponoszenia kosztów. Nie ma z pewnością lepszego przykładu ofiarowania swojego życia dla Boga, niż uczynił to Pan Jezus. Paweł zapisał słowa, pochodzące prawdopodobnie ze starochrześcijańskiej pieśni, jaką śpiewano w pierwszym wieku:

„On, będąc w postaci Bożej, nie wykorzystał swojej równości z Bogiem, ale umniejszył samego siebie, gdyż przyjął postać sługi i stał się podobny do ludzi. A w tym, co zewnętrzne, dał się poznać jako człowiek i uniżył samego siebie, gdyż był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci na krzyżu” (Fil. 2:6-8).

Jezus udzielił swoim uczniom lekcji ekonomii, mówiąc o przygotowaniu się do walki. Powiedział, że budowniczy domu wpierw zastanawia się, czy stać go na dokończenie budowy a król, szykując się do wojny, liczy ile go ta walka będzie kosztować, gdyż musi powołać odpowiednią liczbę wojowników. Te słowa zostały powiedziane w kontekście nauki o życiu, a dokładniej, o wyrzeczeniach, i to nie cząstkowych, lecz całkowitych. Jezus powiedział: „Tak więc każdy z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co do niego należy, nie może być Moim uczniem” (Łuk 14:33). Dokładnie tak samo, jak On to uczynił, dając przykład do naśladowania.

Apostoł Paweł, pisząc później do uczniów Pańskich w Rzymie, tak to ujął: Zachęcam więc was, bracia, przez wzgląd na miłosierdzie Boga, abyście złożyli wasze ciała na ofiarę żywą, świętą, podobającą się Bogu, związaną z waszą mądrą służbą (Rzym. 12:1). Myślę, że nieraz zastanawialiśmy się nad tym, czy ofiarowanie swojego życia, nie jest zbyt wygórowanym żądaniem, jakiego Bóg oczekuje od nas? A do tego, ma to być ofiara żywa, to znaczy, że mamy oddać swoje życie teraz, dopóki żyjemy, mamy oddać je Panu. Ofiara oznacza również śmierć.

Izraelici byli oswojeni z widokiem uśmiercanych owiec, baranów, bydła i ptaków w celu złożenia ich na ołtarzu ofiarnym. Starotestamentowy obraz składanych zwierząt na ofiarę był obrazem największej ofiary, jaką złożył ze swego życia Boży Syn. Wielkość ofiary Chrystusa, jako Bożego Baranka, najlepiej oddaje autor Listu do Hebrajczyków: Krew Chrystusa, który przez Ducha wiecznego siebie samego jako niewinnego ofiarował Bogu, oczyści nasze sumienie z martwych uczynków, abyśmy służyli Bogu żyjącemu” (Heb. 9:14). Jezus tą ofiarą uwielbił swego Ojca, jak sam to wyraził słowami modlitwy: Uwielbiłem Ciebie na ziemi, bo wypełniłem dzieło, które powierzyłeś Mi do wykonania (Jan 17:4).

Uwielbienie Boga przez ofiarę. To nie jest piękne hasło, czy pobożne życzenie. Jest to jedyna forma najlepszego uwielbienia Boga za wszystko, co On uczynił dla nas. Biblia jest pełna przykładów ludzi, którzy padali na oblicza, składali olbrzymie ofiary, ślubowali Bogu wierność w chwili zwycięstwa, jakie Pan im zgotował.

Jednym z najlepszych przykładów ofiarowania siebie Bogu możemy zobaczyć w postawie Dawida. W sytuacji, gdy uświadomi sobie, iż bez Boga i Jego łaskawości jest zgubionym grzesznikiem, wyznał: „Nie oczekujesz bowiem ofiar, choćbym złożył całopalenie, nie przyjmiesz. Moją ofiarą, Boże, jest duch skruszony. Ty, Boże, nie pogardzisz sercem pokornym i skruszonym” (Ps. 51:18,19). Dawid znał serce Boga i wiedział co sprawi Mu przyjemną woń. Nie krew zwierząt składanych na ołtarzu, lecz skruszony duch i serce.

Nie muszę nikogo, kto narodził się na nowo i stał się dzieckiem Bożym, przekonywać o tym, że Bogu winni jesteśmy nie tylko złożyć pokłon, lecz ofiarę z całego życia. Apostoł Paweł wyraził to słowami: Z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. I już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. To zaś, co teraz przeżywam w ciele, przeżywam w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał za mnie samego siebie (Gal. 2:20).  Apostoł Paweł dał się przybić do krzyża, aby żyć już tylko dla Chrystusa. A my, czy otrzymaliśmy łaskę zbawienia mniejszą niż Paweł?

Usłyszałem kiedyś informację, że najlepsze zapachy z kwiatów uzyskuje się w procesie zgniatania ich płatków na miazgę. Czy nasz Pan nie jest godzien, aby wydać dla Niego woń w wyniku zgniatania nas w doświadczeniu? Dlaczego miałby Pan nas tak doświadczać? Słyszy się nieraz, że jako dzieci Króla, mamy zagwarantowane życie w dostatku i zdrowiu. A jednak Słowo Boże pokazuje nam wyraźnie, że miłość Ojca wyrażona jest inaczej - Pan bowiem karci tego, kogo kocha, chłoszcze zaś każdego, którego przyjmuje za syna” (Heb. 12:6). Na tym polega miłość Ojca, że On pragnie nas tak ukształtować wewnętrznie, abyśmy stali się podobni do Jego Syna, tak świętymi, jak On sam. Bóg wie co jeszcze w naszym życiu ma zostać poddane obróbce, dlatego jak garncarz, bierze nasze życie w Swoje dłonie i ugniata, aż uzyska naczynie jakie Sam zamierzył.

Zwycięstwo jakie odnosimy w tym procesie, to nie wielkie dokonania, cuda i czyny na Bożej niwie lecz całkowite poddanie się Bogu. Salomon zapisał, że „ten, kto opanowuje siebie samego, więcej znaczy niż zdobywca miasta” (Prz. Sal. 16:32). Bóg pragnie mieć nas dla Siebie bardziej, niż widzieć nas w wielkich dziełach dla Niego. On jest Bogiem zazdrosnym, jak sam powiedział, że PAN, którego imię brzmi Zazdrosny, jest Bogiem zazdrosnym (2 Moj. 34:14). A to znaczy, że pragnie mieć nas na Swoją wyłączną własność. Dlatego, kierując się miłością, poddaje nas doświadczeniom, próbom. Jak to odbieramy? Czy poddajemy się, jak Maria która wzięła funt prawdziwego olejku nardowego, bardzo drogiego, namaściła stopy Jezusa i wytarła je swoimi włosami. A dom napełnił się wonią olejku (Jan 12:3)

Jaką woń Pan odbiera z naszego życia? Czy z rozkoszą wypełnia Swoje nozdrza owocem ofiary z naszego życia? A może jak kiedyś Izrael, wielbimy Go ustami, nie bacząc na to, jakie świadectwo wydajemy swoim życiem. Apostoł zachęcał wierzących w Koryncie, aby ich woń pociągała innych do zbawienia. Paweł napisał, że źródłem skąd płynie nasza „wonność” nie jest dezodorant, ani inne sztuczne pachnidło, lecz jest nim zwycięstwo, jakie odnosimy w Chrystusie.  

Był czas w Izraelu, gdy Bóg posłużył się mocnym słowem w stosunku do tych, których  wyprowadził z Egiptu i obdarzył obfitością Ziemi Obiecanej. Ponieważ nie słuchali Go i nie oddawali Mu szczerej czci, jaka Mu się należy, zapytał: „Jeżeli Ja jestem waszym Panem, to gdzie jest bojaźń przede Mną?” (Mal. 1:6). Oni nadal jedynie składali Bogu ofiary, a nie brali do serca Bożego napomnienia. Dlatego Bóg napomniał ich w bardziej dosadny sposób, zapowiedział: rzucę wam w twarz odchody, odchody waszych ofiar świątecznych, i położę was na nich (Mal. 2:3).

A jaką woń wydaje twoje życie?

Henryk Hukisz

Tuesday, April 13, 2021

Zapach śmierci

Pozostając nadal przy rozmyślaniu o śmierci i powstaniu z martwych naszego Pana Jezusa Chrystusa, chcę odnieść się do wypowiedzi apostoła Pawła odnośnie do tego, jaki to ma wpływ na nasze życie. Paweł napisał: „Jesteśmy bowiem wonnością Chrystusa dla Boga wśród tych, którzy dostępują zbawienia, jak i wśród tych, którzy idą na zatracenie. Dla jednych jest to zapach śmierci ku śmierci, dla drugich zapach życia ku życiu” (2 Kor. 2:15, 16). Powinniśmy więc odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: „Jaki zapach wydajemy - zapach śmierci, czy woń życia?”   

Są w naszym życiu takie sytuacje, gdy mówimy, że coś jest sprawą życia i śmierci. Z pewnością, w takim przypadku chodzi o coś bardzo ważnego, coś, od czego zależy nasze, lub czyjeś życie. Taką jest właśnie ewangelia, jaką zostawił Pan Jezus Kościołowi, aby ją zwiastowano, każdemu stworzeniu na ziemi. Polecenie, jakie Chrystus przekazał uczniom, jest proste: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu.  (Mar. 16:15).

Ewangelia jest wezwaniem do przyjęcia życia, jakie z łaski Bóg oferuje każdemu grzesznikowi. A ponieważ wszyscy należymy do tej samej kategorii ludzi na ziemi - jesteśmy grzesznikami - każdy z nas ma taką samą szansę na otrzymanie zbawienia. Jak napisał apostoł Paweł: Bóg jednak, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swoją miłość, którą nas ukochał, i to nas, którzy byliśmy umarli wskutek występków, z Chrystusem przywrócił także do życia. Łaską przecież jesteście zbawieni!(Efez. 2:4,5). Zwiastowanie ewangelii jest wezwaniem do przyjęcia tego daru łaski. Podobnie było w Sodomie i Gomorze, gdy Boży posłańcy wezwali Lota do ucieczki w góry. Lot usłyszał bardzo wyraźne polecenie: "Ratuj swoje życie! Nie oglądaj się za siebie i nigdzie się nie zatrzymuj w całej tej okolicy. Uciekaj w góry, żebyś nie zginął" (Rodz. 19:17). Od dokładnego wykonania tego wezwania zależało życie. Żona Lota nie potraktowała tego polecenia dosłownie - i zginęła. Życie albo śmierć - aż tak poważnie musimy odnieść się do ewangelii.

Lubię oglądać filmy o strażakach. Możemy zauważyć, że gdy wyprowadzają ludzi z płonącego domu, ich polecenia są traktowane poważnie i bezwzględnie. Nikt  z uciekających nie zatrzymuje się, aby dokończyć rozpoczęty posiłek, ani nie zajmuje się w czasie ucieczki rzeczami błahymi. Nikt też nie wdaje się w dyskusję i nie zadaje głupich pytań. Chodzi przecież o rzecz najważniejszą, o życie!

Kościół jest Ciałem Chrystusa dlatego w imię Chrystusa prosimy: Dajcie się pojednać z Bogiem! (2 Kor. 5:20). Nasze zbawienie polega na pojednaniu się z Bogiem i jest możliwe jedynie w Chrystusie, którego Bóg uczynił za nas grzechem, abyśmy w Nim stali się sprawiedliwością Bożą (w 21).

Niestety, kościoły czasów ostatecznych, zamiast zwiastowania ewangelii, jako ratunku przed wieczną śmiercią, coraz częściej zamieniają się w kluby dobrej rozrywki. Pastorzy zapraszają ludzi niewierzących, aby przyszli do społeczności w celu dobrej zabawy (to have a fun). Zamiast wezwania do pokuty, zachęca się ludzi do udziału we wspólnych piknikach czy też na koncertach muzyki, która niczym nie różni się od tej, jaką grają w tym świecie. Nic dziwnego, że liczba uczestników rośnie, bo przecież jest wielu chętnych, aby zabawić się po ciężkiej pracy. Żebym był dobrze zrozumiany, nie mam nic przeciw godziwej rozrywce, czy dobrze zorganizowanym relaksie, gdyż tego potrzebujemy. Szkopuł w tym, że taką działalnością zajmują się różne organizacje rozrywkowe. Rolą kościoła jest wyrywanie ludzi ze szponów diabelskich, przenoszenie ludzi z królestwa ciemności do Bożej światłości - ze śmierci do życia.

Niepokoi mnie to, że coraz więcej ludzi wybiera takie formy spędzania czasu, zamiast poważnego słuchania Słowa Bożego, które jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauczania, przekonywania, upominania, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, przygotowany do czynienia wszelkiego dobra (2 Tym. 3:16,17). Można zaobserwować niebezpieczny trend odchodzenia od nauczania w zborach, kosztem wypełniania czasu zgromadzeń występami zespołów muzycznych. Nawet jeśli nazywa się te koncerty „uwielbianiem”, to tak naprawdę, mają one niewiele wspólnego z tym, co powiedział Pan Jezus, że „prawdziwi czciciele będą czcić Ojca w Duchu i prawdzie. Takich bowiem czcicieli szuka Ojciec” (Jan 4:23). Oczywiście, aby sprostać tradycji nauczania,  dobiera się nauczycieli, którzy wyjdą naprzeciw ich oczekiwaniom(2 Tym. 4:3) i po sprawie - „wilk syty i koza cała”, jak mówi popularne porzekadło. Spektakle na temat narodzin i śmierci Chrystusa wykonują zawodowi aktorzy i muzycy, gdyż chodzi jedynie o wywołanie odczuć, a nie decyzji odnośnie do życia, czy pozostanie w okowach śmierci w otoczeniu emocjonalnych wrażeń. Oby nie był to jedynie radosny zapach śmierci.

Ktoś powie: Ale cóż z tego? Ważne, że Chrystus jest zwiastowany każdym sposobem, czy to obłudnie, czy szczerze. Z tego się cieszę i będę się cieszył (Filip. 1:18). To prawda, może się jednak zdarzyć, że w takim zgromadzeniu Duch Święty otworzy czyjeś serce na Słowo Prawdy, lecz to nie usprawiedliwia, aby głoszenie ewangelii zastępować dobrą rozrywką. Często słyszę, że powinniśmy doświadczać łaski Bożej na miarę pierwszych chrześcijan. Nie chcemy jednak przyjąć ich poświęcania i gorliwości w naśladowaniu Chrystusa w cierpieniu i gotowości oddania życia za drugich. Apostoł Jan napisał, że skoro Chrystus „oddał za nas swoje życie. My również powinniśmy oddać życie za braci” (1 Jan 3:16). Ewangelia zawsze była kwestia życia i śmierci, a nie dobrą rozrywką.

Powrócę do stwierdzenia apostoła Pawła, że mamy stać się wonnością Chrystusa dla Boga wśród tych, którzy dostępują zbawienia, jak i wśród tych, którzy idą na zatracenie. Dla jednych jest to zapach śmierci ku śmierci, dla drugich zapach życia ku życiu” (2 Kor. 2:15, 16). Prawdziwe zwiastowanie Bożego Słowa w rezultacie prowadzi do przyjęcia zbawienia albo stanie się obciążeniem w dniu sądu Bożego, gdyż, jak napisał apostoł Paweł, Bóg ukarze tych, którzy nie uznają Boga i nie są posłuszni Ewangelii naszego Pana Jezusa (2 Tes. 1:8).

Naszym zadaniem jest być wonnością Chrystusa, bez względu na to, czy będzie to zapach śmierci, czy też woń nowego życia. O tym rodzaju zapachu, napiszę w następnym rozważaniu.

Henryk Hukisz

Friday, April 9, 2021

Migdałowe Słowo

Nieprzerwanie w ciągu całej historii ludzkości Bóg działa za pośrednictwem Swego Słowa. Dlatego natchnione Słowo Pana ma fundamentalne znacznie dla nas w relacji z jego Autorem. Jak napisał apostoł Paweł - „Całe Pismo jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauczania, przekonywania, upominania, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, przygotowany do czynienia wszelkiego dobra” (2 Tym. 3:16,17). Słowo Pana odnosi się do każdej sfery naszego życia i jest niezmiennie takie same, jak w momencie, gdy Bóg je wypowiedział. On sam nad tym czuwa, aby tak się działo.

Autor Listu do Hebrajczyków, czyli słów skierowanych szczególnie do narodu wybranego, rozpoczął swoje przesłanie stwierdzeniem, że „Bóg, który dawniej wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał do ojców przez proroków, w tych ostatnich dniach przemówił do nas przez Syna. Jego ustanowił dziedzicem wszystkiego, przez Niego też stworzył wszechświat” (Heb. 1:1,2). Widzimy więc wyraźnie, że tak jak kiedyś Bóg przemawiał do Swego narodu poprzez proroków, tak teraz przemówił przez Swego Syna, który w godzinie, na którą przyszedł, powiedział: „Dokonało się! Skłonił głowę i oddał ducha” (Jan 19:30). W czasie minionych świąt słuchałem wielu kaznodziejów mówiących o tym, co się stało w tamtym szczególnym momencie. Jeden z nich wyraził taką myśl w języku angielskim, która zapamiętałem - „W momencie, gdy Jezus umierał na krzyżu, nie powiedział „I am finished” lecz „It is finished”. To, co Bóg postanowił wykonać jeszcze zanim stworzył cały świat, stało się, dokonało się w tej właśnie godzinie.

Bóg nadal mówi do nas przez Swoje Słowo, natchnione, niezmienne i tak samo mocne, gdyż Bóg jest zdeterminowany wykonać to, co postanowił. Przed przyjściem Chrystusa Bóg przemawiał przez proroków. Prorok Jeremiasz był jednym z tych sług, któremu Pan wkładał Słowo w usta, aby przekazywał je dalej ludowi Bożemu. Był to szczególny czas, gdyż Bóg postanowił wykonać to, co zapowiedział - posłać Swój umiłowany naród do niewoli babilońskiej. Gdy młody Jeremiasz próbował wywinąć się jakoś z tego powołania, Pan dotknął się jego ust i powiedział: „Oto kładę Moje słowa w twoje usta” (Jer. 1:9). Później, gdy czytamy Księgę Proroka Jeremiasza, spotykamy wielokrotnie zwrot: „Tak mówi Pan” albo „Wyrocznia Pana”. Pan wydał polecenie: „Weź sobie zwój księgi i spisz na nim wszystkie słowa, które powiedziałem ci o Izraelu i o Judzie oraz o wszystkich narodach od dnia, gdy zacząłem do ciebie mówić – od dni Jozjasza aż do dnia dzisiejszego” (Jer. 36:2). Dzięki temu mamy tę wspaniałą księgę mówiącą o wierności Boga wobec Jego słów.

Dlatego warto jest dobrze przyjrzeć się, w jaki sposób Bóg przekazywał Swoje słowa prorokowi, gdyż słowa pochodzące z ust Boga, muszą się spełnić - On sam nad tym nieprzerwanie czuwa.

Jeremiasz otrzymywał wiele wizji, obrazów i słów, które Bóg chciał przekazać Izraelowi. Jedna z wizji związana jest z powołaniem proroka została zapisana na początku tej księgi. Prorok widział gałązkę, albo raczej laskę z drzewa migdałowego. Laska z tego drzewa pojawia się dużo wcześniej, gdy Mojżesz musiał rozprawić się z buntownikami Bożego porządku. Korach uzyskał poparcie wśród wielu naczelników Izraela i sprzeciwił się temu, co Bóg czynił przez Mojżesza. Gdy już buntownicy ponieśli srogą karę, Mojżesz miał uspokoić szemrzący naród. Wówczas Pan wyznaczył test polegający na wniesieniu laski z drzewa migdałowego do namiotów przez liderów narodu. Następnego poranka, „gdy Mojżesz wszedł do Namiotu Spotkania, spostrzegł, że zakwitła laska Aarona z plemienia Lewiego: wypuściła pączki, zakwitła i wydała owoce migdała” (Liczb 17:23). W ten sposób Pan pokazał, że tylko Jego słowo się spełnia, a buntownicy muszą ponieść zasłużoną karę.

Uważam, że prorok Jeremiasz potrzebował również potwierdzenia, że prawdziwe są jedynie słowa, które Bóg włoży w jego usta. W tym czasie występowało mnóstwo proroków, o których jest napisane, że „prorokują kłamliwie, kapłani nauczają według własnego upodobania, a Mój lud w tym się kocha” (Jer. 5:31). Dlatego prorok napisał o wizji, w której Bóg poświadczył, iż jedynie Jego słowo jest skuteczne.

Jest to dość dziwny opis, którego zrozumienie wymaga wnikliwej analizy językowej. Jeremiasz pisze:  „Doszło do mnie następujące słowo PANA: Co widzisz, Jeremiaszu? Odpowiedziałem: Widzę gałązkę drzewa migdałowego. Wtedy Pan powiedział do mnie: Dobrze widzisz, ponieważ czuwam nad Moim słowem, aby je wypełnić” (Jer. 1: 11,12). W tej wypowiedzi znajduje się podstawowe określenie stosunku Boga do słowa, które wypowiada. Bóg zapewnia, że wykona to, co to słowo zawiera w swojej treści. Czytelnik Biblii w przekładach na inne języki nie może odebrać pełnego przekazu zawartego w tym obrazie.

Dlatego musimy sięgnąć do oryginalnych słów, jakie tworzą tę wypowiedź. Określenie „drzewo migdałowca”, a raczej jego kwitnąca gałązka, w uszach proroka Jeremiasza zabrzmiało: „שקד[shaked] (H8247). Dokładne znaczenie odnosi się do gałązki we wczesnym stadium kwitnienia. W tym obrazie główną rolę odgrywa hebrajskie brzmienie  tego słowa. Gdy Jeremiasz zastanawiał się nad znaczeniem tego obrazu, Pana mu wyjaśnił, że On sam czuwa nad tym, aby Jego słowo wypełniło się zgodnie z tym, co zamierza uczynić. Hebrajskie słowo przetłumaczone w naszym języku jako „czuwanie” (większość polskojęzycznych przekładów), „przyśpieszanie” [B.G.], czy angielskie „I will hasten” [KJV], „I watch over” [ASV], w oryginale brzmi „שקד[shaked] (H8245). Według Strong’a, chociaż brzmi podobnie,  jest innym słowem w odróżnieniu od jego poprzedniej formy i oznacza „być czujnym, bezsennym, strzec.” 

Musimy pamiętać, że prorocy nie odbierali słów od Pana w formie pisanej lecz słyszeli je bezpośrednio z ust Bożych. Dlatego w pierwszej kolejności znaczenie miało ich brzmienie, a nie forma graficzna, w jakiej zostały później zapisane. Gdy Jeremiasz zastanawiał się nad znaczeniem obrazu gałązki migdałowca, usłyszał bardzo ważną charakterystykę Słowa Pana, a mianowicie, że Bóg sam czuwa nieprzerwanie nad spełnieniem tego, co to słowo wyraża.

Tak działo się od samego początku, gdy Bóg przemówił w akcie stwórczym - „Niech się stanie światłość! I stała się światłość” (Rodz. 1:3). Nie mogło stać się inaczej, tylko to, co Bóg powiedział, żeby się stało. Takie jest Boże Słowo.

Jeżeli coś nie pochodzi z ust Boga, nie jest natchnionym Słowem, nie spełni się, gdyż Pan nie czuwa nad słowem, którego nie wypowiedział.

Henryk Hukisz

Tuesday, April 6, 2021

Pusty grób i parasol

Świętowanie pamiątki śmierci i zmartwychwstania Pana Jezusa minęło i co dalej? Czy już sprawdzamy w kalendarzu, jaka jest następna okazja by ubrać się odświętnie i zorganizować jakiś program? Chciałbym pozostać jeszcze na jakiś czas przy mijającym obchodzeniu tej ostatniej pamiątki. Dlatego zwrócę się osobiście do Ciebie i zapytam: „Czy zobaczyłeś pusty grób Chrystusa?

Nie chodzi o wyjazd do Jerozolimy, aby zobaczyć miejsce, które uważa się za prawdziwy grób, do którego złożono ciało Pana Jezusa. Chodzi mi raczej o refleksję, jaka powinna pojawić się w sercu każdego wierzącego, że i za niego Chrystus oddał Swoje życie i powstał z martwych, abyś żył już dla Niego.

Wielkanoc to Pamiątka największego wydarzenia, jakie miało miejsce w historii ludzkości. Dzięki zmartwychwstaniu Pana Jezusa każdemu z nas dana jest możliwość powrotu do właściwej relacji ze Stwórcą. Żadna religia, żaden system filozoficzny nie daje takiej możliwości, jaką możemy mieć dzięki ofierze, jaką Chrystus złożył na krzyżu Golgoty. 

Prawie dwa tysiące lat temu, pierwszego dnia tygodnia, wczesnym rankiem, kiedy było jeszcze ciemno, przyszła do grobu Maria Magdalena i zobaczyła kamień odsunięty od grobowca (Jan 20:1). Dziś wiemy, że ten kamień został odsunięty od grobu, nie w tym celu, aby Pan Jezus mógł z niego wyjść, lecz aby pierwsi świadkowie mogli zobaczyć, że nie ma Go tu, zmartwychwstał, tak jak zapowiedział. Chodźcie, zobaczcie miejsce, gdzie leżał (Mat. 28:6).

Później przyszli, a raczej przybiegli dwaj uczniowie Pana Jezusa. Pierwszym był Jan, dlatego, że był młodszy i szybciej biegł i nie ma w tym żadnego duchowego znaczenia. Jan wpierw jedynie nachylił się i zobaczył” (Jan 20:5). W oryginale jest napisane, że on zajrzał - „βλεπει” (blepei) do pustego grobu, nie wchodząc do środka. Piotr natomiast, „wszedł do grobowca i zobaczył” (w. 6). Tutaj występuje słowo θεωρει” (theorei), które znaczy, że Piotr obejrzał  uważnie to, co znajdowało się wewnątrz grobu. Jan natomiast, dopiero gdy wszedł do grobu, zobaczył i uwierzył” (w. 8).  W tym miejscu występuje jeszcze inne słowo, „ειδεν” (eiden), które znaczy ”przyjrzeć się, zrozumieć co to znaczy i przyjąć do wiadomości”. Tym razem Jan uświadomił sobie, że fakt zmartwychwstania Chrystusa, ma fundamentalne znaczenie dla jego życia i relacji z Bogiem. Dlatego uwierzył całym sercem w tę prawdę, która dokonała przemiany w jego życiu.

Czytając opis tego wielkiego wydarzenia, jaki zostawił nam ewangelista Jan, można zauważyć, że tak naprawdę, ci którzy byli z Jezusem przez cały czas Jego ziemskiej służby, mieli kłopoty z uwierzeniem w to, że ich Pan zmartwychwstał. Gdy dokładnie przestudiujemy fragmenty zapisane przez ewangelistów, to ze zdumieniem możemy stwierdzić, iż uczniowie w przeciągu tych trzech dni zwątpili i porzucili wszystko to, co widzieli i słyszeli od Nauczyciela w ciągu trzech lat. Wydaje się wręcz, że najbardziej wierzącymi byli żydowscy kapłani i faryzeusze.  Oni to właśnie, zaraz po ukrzyżowaniu Chrystusa, przyszli do Piłata i powiedzieli: „panie, przypomnieliśmy sobie, że jeszcze za życia ten oszust powiedział: Po trzech dniach zmartwychwstanę” (Mat. 27:63). Dlatego też, w obawie, że tak się stanie, zawczasu prosili o opieczętowanie grobu i wystawienie straży, aby ustrzec przed kolejnym zwiedzeniem.

Nawet później, gdy Pan Jezus już pojawił się wśród żyjących i wielu Go widziało, Tomasz powiedział: Jeśli nie zobaczę na Jego rękach śladu gwoździ i nie włożę palca w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki w Jego bok, nie uwierzę (Jan 20:25). Dlatego Pan Jezus pofatygował się jeszcze raz do górnej izby, aby dać możliwość niewiernemu Tomaszowi włożyć palec w przebite ręce, oraz rękę w przebity bok, mówiąc mu: nie bądź niewierzącym, lecz wierzącym (Jan 20:27).

Podsumowując to okolicznościowe rozmyślanie, chcę powiedzieć z pełnym przekonaniem, że Chrystus umarł na krzyżu i zmartwychwstał nie po to, abyśmy śpiewali Mu hymny pochwalne, lecz abyśmy uwierzyli we wszystko, co On uczynił i powiedział. Ewangelista Jan swój opis tego wielkiego wydarzenia kończy stwierdzeniem, że napisał to w tym celu, abyście uwierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Boga i abyście wierząc, mieli życie w Jego imię (Jan 20:31). Chodzi tu o wiarę praktyczną, a nie wyznawaną jedynie ustami, że Chrystus „pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany i zmartwychwstał trzeciego dnia” (Credo). Apostoł Jakub, świadek tych wielkich wydarzeń ostrzega chrześcijan, że wiara, jeśli nie jest potwierdzona uczynkami, jest martwa sama w sobie (Jak. 2:17). 

To właśnie dzięki wierze utwierdzonej tym, co możemy zobaczyć w pustym grobie, stajemy się uczestnikami łaski. Apostoł Paweł napisał, że łaską przecież jesteście zbawieni przez wiarę. Nie od was więc to pochodzi, lecz jest darem Boga” (Efez. 2:8). A to znaczy praktycznie, że teraz „zostaliśmy stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, które Bóg wcześniej przygotował, abyśmy w nich postępowali” (w. 10).

Jeśli więc mamy jedynie wiarę, a nie wydajemy w swoim życiu owocu Ducha Świętego, to tak naprawdę nasza wiara nie różni się od wiary demonów. Jeśli jedynie śpiewamy piękne pieśni o zmartwychwstałym Panu, a nie wiemy, co znaczą słowa: odrzućcie starego człowieka, który niszczy samego siebie złudnymi żądzami. Pozwólcie natomiast, aby się odnowił duch waszego myślenia i obleczcie się w nowego człowieka, który został stworzony na obraz Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości (Efez. 4:22-24), to tak naprawdę, jesteśmy niewierzącymi.

Po co więc potrzebny nam jest parasol, gdy idziemy do grobu Pana Jezusa? Słyszałem kiedyś opowiadanie o tym, jak w pewnym wiejskim zborze, ludzie modlili się o deszcz, ponieważ ich zboża na polach wysychały. Modlono się gorliwie na każdym nabożeństwie oraz w domach. W pewnej rodzinie świadkiem tej gorącej modlitwy był ich kilkuletni synek. Gdy udawali się na kolejne nabożeństwo, aby kontynuować modły o deszcz, on wziął ze sobą parasol. Na pytanie rodziców, dlaczego to robi, gdyż jest to kolejny słoneczny dzień, odpowiedział: „Przecież modlimy się o deszcz, więc lepiej jest być na to przygotowanym?”

Pan Jezus, przy pewnej okazji, zwrócił uwagę Swoim uczniom, mówiąc im: Zapewniam was, jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebios (Mat. 18:3).

Powracając do pytania postawionego na początku tego rozmyślania, chcę zapytać ponownie: „Czy po wizycie przy grobie Pana Jezusa, Twoja wiara stała się bardziej praktyczna?

Henryk Hukisz

Friday, April 2, 2021

Kogo widzisz dziś na krzyżu?

Chociaż krzyż dzisiaj może kojarzyć się z wieloma sytuacjami, to jednak nadal pozostaje symbolem męki i śmierci Chrystusa, jaką poniósł dla naszego zbawienia. Może spotkaliśmy się już z poniewieraniem i bezczeszczeniem tego symbolu przez osoby, które dopuszczają się bluźnierstwa, znieważając ten wyjątkowy symbol męki najczystszego człowieka, jaki kiedykolwiek żył na naszej planecie.

Przeciętny chrześcijanin, nawet niepraktykujący katolik, zachowuje szacunek dla krzyża, gdyż widzi na nim Pana Jezusa, nawet jeśli nie ma na nim krucyfiksu. W zależności od sytuacji, w jakiej możemy się znajdować, będziemy mieć różne wyobrażenia tego, co krzyż sobą przedstawia. Chory będzie zwracać się do niewidocznego na krzyżu Chrystusa jak do cudotwórcy i uzdrowiciela. Grzesznik będzie widzieć na nim Zbawiciela, samotny zobaczy Przyjaciela, zasmucony, Pocieszyciela. A kogo ty widzisz, gdy patrzysz na krzyż?

Dziś chcę się odwołać do sytuacji naocznego świadka męki i śmierci Pana Jezusa. Mam na uwadze setnika, człowieka zupełnie obcego dla religijności Izraelitów. Jego reakcja na to, co zobaczył na krzyżu w chwili śmierci Chrystusa jest zadziwiająca i może wywołać w każdym z nas głębszą refleksję. Jestem przekonany, iż niejednokrotnie zastanawialiśmy się nad wypowiedzią tego zaprawionego w boju rzymskiego żołnierza. Słowa, które na widok umierającego Chrystusa zawołał: „ Naprawdę, ten Człowiek był Synem Boga” (Mar. 15:39). Z pewnością wielu z nas zadaje sobie pytanie: „Co ten setnik zobaczył w Chrystusie, że wydał tak niezwykłe świadectwo?”

Setnicy byli zawodowymi żołnierzami, którzy swoją karierę kształtowali w walkach z wrogami Rzymu. Prawie codziennie ocierali się o śmierć, tak, że jej widok nie robił na nich wielkiego wrażenia. Setnicy, dzięki doświadczeniu zdobytemu w walce, byli obdarzani pełnym zaufaniem przez swoich dowódców. Dzięki temu cieszyli się autorytetem w podejmowaniu osobistych decyzji, które były bezapelacyjnie wykonywane przez podległą im setkę żołnierzy. Setnik, który znalazł się pod krzyżem na Golgocie, miał obowiązek dopilnowania przebiegu egzekucji, aby oficjalnie stwierdzić śmierć skazańców. Im prędzej skonali, wcześniej mógł wrócić do domu, dlatego łamano nogi ukrzyżowanym, aby przyspieszyć ich śmierć.

Możemy nieco lepiej poznać postawę tych zawodowych żołnierzy na przykładzie kilku opisów w ewangeliach. Pierwszego spotykamy w Kafarnaum, gdy przyszedł do Jezusa z prośbą o uzdrowienie cierpiącego sługi. Pamiętamy jego reakcję na słowa Jezusa: „Przyjdę i uzdrowię go” (Mat. 8:7). Jego wiara zadziwiła samego Chrystusa, gdyż powiedział, że „u nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary” (w. 10).

Następnego setnika spotykamy właśnie przy krzyżu. Ten rzymski żołnierz miał odwagę wyznać swoja osobistą opinię o Chrystusie, skazańcu z narodu wrogiego dla Imperium, któremu służył. To, co powiedział, nie było uczynione pod wpływem emocji wywołanych obrazem spokojnie umierającego niewinnego człowieka. Musiał zobaczyć w skazańcu coś więcej, nazywając go „Synem Boga”.

Chrystus, swoją postawą i słowami wywoływał podziw lub strach. Zdumiony tłum po wysłuchaniu „Kazania na Górze” wyznał, że „Nie nauczał ich bowiem jak nauczyciele Prawa, lecz jak Ten, który ma moc” (Mat. 7:29). W innej sytuacji, zamiast Go pojmać, co mieli uczynić na zlecenie swoich pracodawców, przerażeni wyznali: „Nikt jeszcze nigdy nie przemówił tak, jak ten człowiek” (Jan 7:46).

Kolejnego setnika spotykamy już w czasach apostolskich, znamy nawet jego łacińskie imię – Korneliusz, więc z pewnością był obywatelem rzymskim. Dowodzona przez niego kohorta stacjonowała w nadmorskiej Cezarei, gdzie znajdował się główny garnizon wojskowy. Historycy Imperium Rzymskiego podają informację, że „Trzydzieści dwie takie włoskie kohorty stacjonowały w różnych prowincjach imperium. Składali się z włoskich ochotników i byli uważani za najbardziej lojalnych żołnierzy rzymskich” (Lenski). Nie wiemy skąd Korneliusz pochodził, nie wiemy też, dlaczego Łukasz od razu przedstawił go nam tak pozytywnie, że był „pobożny i bojący się Boga, wraz z całym swoim domem. Dawał on ludowi liczne jałmużny i nieustannie modlił się do Boga” (Dz.Ap. 10:2).  

Możemy się domyślać, jedynie przypuszczać, że to był ten sam setnik, który wyznał pod krzyżem, że Chrystus jest Synem Bożym. Dlaczego tak myślę? Ponieważ uważam, że spotkanie z Chrystusem musiało spowodować w jego życiu tak znaczącą zmianę. Szczególnie, po tak niezwykłej wypowiedzi, jaką usłyszeliśmy z ust tego Rzymianina.

Podobnie jak to się stało z łotrami umierającymi obok Chrystusa. Jeden z nich urągał, mówiąc: „Czy nie Ty jesteś Mesjaszem? Ocal siebie samego i nas” (Łuk. 23:39). Drugi natomiast, pokornie prosił: „Jezu, pamiętaj o mnie, gdy wejdziesz do Twojego Królestwa” (w. 42).  Reakcja na śmierć Chrystusa może być dwojaka - albo odrzucenie i niewiara, albo przyjęcie z wiarą.

Spotkanie z Jezusem wymaga decyzji - albo wejście przez ciasną bramę na „wąską drogę, która prowadzi do życia” (Mat. 7:14), albo pozostanie na „wygodnej drodze, która prowadzi do zguby” (w. 13).  Nie ma innej możliwości, chociaż wielu uważa, że można zachować obojętność. Nawet Piłat, umywając ręce, zapytał: „Co więc mam zrobić z Jezusem, którego nazywają Mesjaszem?” (Mat. 27:22).

Setnik wyznał szczerze, bez względu na konsekwencje jakie musiał ponieść, że na krzyżu zobaczył Syna Bożego. Jeśli to była to ta sama osoba, o jakiej pisze Łukasz, to widzimy, że wyznanie Chrystusa, że jest Synem Bożym, prowadzi do zmiany życia. Jezus nazwał tę zmianę narodzeniem się z Ducha. Dlatego Korneliusz „zobaczył wyraźnie w widzeniu anioła Boga” (Dz.Ap. 10:3), który poprowadził go wraz z całym domem do życia w pełni Ducha, gdyż „dar Ducha Świętego został wylany także na pogan” (w. 45). Kolejną decyzją było konsekwentne naśladowanie Chrystusa, w  którego uwierzył Korneliusz. Apostoł Piotr odczytał właściwie pragnienie jego serca i zaproponował: „Czy może ktoś odmówić chrztu tym, którzy otrzymali Ducha Świętego tak, jak my? I rozkazał ich ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa” (w. 47, 48).

Właściwa decyzja na początku drogi jest bramą do życia z Bogiem w nadziei życia wiecznego

A co ty widzisz dziś na krzyżu, w czasie tej pamiątki ukrzyżowania Chrystusa? Czy jedynie historyczny fakt, o którym czytamy w Biblii i razem z całym chrześcijaństwem świętujesz to wydarzenie? Jaką decyzję podejmiesz, jeśli zobaczysz dziś na krzyżu Syna Bożego, który umarł za twoje grzechy?

Henryk Hukisz