Friday, November 29, 2024

Kościół martwych dusz

Pastor pewnego kościoła, po stwierdzeniu, że większość jego uczestników utraciła żywą relację z Chrystusem, zapowiedział na najbliższa niedzielę nabożeństwo żałobne. Ponieważ nikt nie orientował się, kogo może to dotyczyć, zgromadzili się licznie w kaplicy, w której stała już trumna. Po wygłoszeniu okolicznościowego kazanie, pastor mówił o nowym życiu, jakie Bóg daje tym, którzy trwają wiernie do końca, po czym otworzył trumnę. Ludzie zaciekawieni tym, czyje zwłoki znajdują się w środkuj, podchodząc kolejno, zaglądali do środka. Na dnie trumny leżało lustro.

Jeden z listów, jakie Pan Jezus skierował do siedmiu  zborów zaadresowany został do wierzących w Sardes. Różni się on od innych tym, że nie ma w nim pochwały za dobre uczynki, za wiarę czy wytrwałość w cierpieniu. Został on natomiast napisany w ostrym tonie od samego początku: masz imię, które mówi, że żyjesz, a jesteś umarły (Ap 3:1). Pan Jezus, który przedstawia się jako Ten, który ma siedem Duchów Boga i siedem gwiazd, jest Panem Kościoła. On ma siedem duchów, przez co oświadcza, że On kontroluje i ocenia cały Kościół. Siedem świadczy o pełni, o kompletnym dziele Ducha Świętego, który występuje jako „Duch Pana; Duch mądrości i rozumu, Duch rady i mocy, Duch wiedzy i bojaźni Pana” (Iz 11:2).

Sardes, kolejne miasto, w którym znajdował się kościół, położone było w bardzo strategicznym miejscu, na wyżynie otoczonej z trzech stron skalną ścianą. Dzięki temu położeniu, to miasto było prawie nie do zdobycia, dlatego też jego mieszkańcy cieszyli się z dostatku, jaki sobie zgromadzili. Dawało im to poczucie bezpieczeństwa, co z kolei osłabiło ich czujność i troskę o przetrwanie. Ich król, Krezus, znany z dostatniego życia, opracował technologię oddzielania złota od srebra, co dało możliwość bicia monet o wyższej wartości. Do dziś jego imię jest symbolem bogactwa.

Inną ciekawostką z historii tego miasta jest fakt, że tylko dwukrotnie zostało zdobyte przez nieprzyjaciół. Stało się to możliwe dlatego, że strażnicy czuwający z jednej możliwej strony dostępu do miasta, zasnęli. Dlatego Pan Jezus odwołuje się do tego znanego faktu, mówiąc do wierzących Bądź czujny i utwierdź resztę, która miała umrzeć (Ap 3:2). W oryginale jest użyte słowo „gregoreuo”, które znaczy „obudź się”. Jest ono użyte jeszcze raz w tym liście, w kolejnym zdaniu – Jeśli jednak nie będziesz czujny, przyjdę jak złodziej i nie będziesz wiedział, o której godzinie przyjdę do ciebie (w. 3).

Skoro mieszkańcy w Sardes żyli dostatnio, nie martwiąc się o nic, możemy przypuszczać, że członkowie miejscowego kościoła żyli na podobnym poziomie. Obca im była nauka apostoła Pawła, który napisał, że Ci, którzy dążą do bogactwa, wpadają w pokusy i zasadzki oraz liczne nierozumne i szkodliwe pożądania, które prowadzą ludzi do zguby i zatracenia. Korzeniem bowiem wszelkiego zła jest chciwość na pieniądze. W pogoni za nimi, niektórzy odłączyli się od wiary i zgotowali sobie liczne cierpienia (1 Tm 6:9,10). W rezultacie, ludzie wierzący w Pana Jezusa, utracili zdolność rozpoznawania swojego duchowego stanu i nie wiedząc o tym, stali się duchowo martwi. Z pewnością nadal uczęszczali na nabożeństwa, myślę, że mieli wspaniale wyposażony obiekt sakralny. Myśleli o sobie, że doznają wspaniałego błogosławieństwa, nie wiedząc, że Pan Kościoła uważa ich za martwych, pozbawionych życia. Stali się żywymi trupami wypełniającymi świątynię. O takich kościołach można śmiało powiedzieć, że jedynie mauzoleami

Apostoł Paweł, pisząc listy do zborów, ostrzegał wierzących, aby nie spali, aby nie tracili zdolności rozpoznawania swego duchowego stanu. Pisał do wierzących w sąsiednim rejonie: Tak nierozumni jesteście? Rozpoczęliście Duchem, a teraz chcecie kończyć ciałem? (Ga 3:3). Tam, gdzie nie ma duchowego rozwoju i wzrastania „w łasce i w poznaniu Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa” (2 Ptr 3:18), tam grozi cielesność. Ludzi stale karmi się „mlekiem”, gdyż nie są w stanie przyjmować „pokarmu stałego”, dlatego też nie potrafią odróżnić dobrego od złego (Hbr 5:12-14). Duchowa cielesność jest tam, gdzie Duch Święty oddalił się. Dawid poznał taki stan, gdy zgrzeszył i utracił społeczność z Bogiem. Dlatego wołał do Boga: Nie odtrącaj mnie od swego oblicza, nie odbieraj mi swojego świętego ducha (Ps 51:13).

Jedną z bardziej znanych postaci ze Starego Testamentu jest historia Samsona. Ten mocarny mąż Boży, który potrafił oślą szczęką położyć tysiąc Filistynów, był tak spokojny o kolejne sukcesy, że zaczął flirtować z pogańską pięknością. W godzinie próby, pewny swojej siły zerwał się z kolan Dalili, aby wyrwać się z rąk oprawców, lecz „nie wiedział jednak, że PAN odstąpił od niego” (Sdz 16:20).

Jestem przekonany, że ten list zawiera w sobie wiele prawd odnoszących się do współczesnego kościoła. Obecny boom ekonomiczny podniósł poziom życia większości społeczeństwa, dlatego też można zauważyć, iż przyzwyczajenie do dobrobytu zbiera swoje żniwo. Ludzie wolą kościoły wielkie i bogate, wystrojone zgodne z najnowszym trendem mody. Znam kraje gdzie pastorzy muszą korzystać z osobistej ochrony, mieszkając w pałacach ukrytych przed wzrokiem swoich „owieczek”. Są jak pasterze w czasach Izajasza, o których pisał: Tacy są pasterze, którzy nie wiedzą, co to zrozumienie. Wszyscy idą swoimi drogami, każdy szuka własnej korzyści (Iz 56:11). Większości ludziom to nie przeszkadza, ponieważ nie mają potrzeby przyjmowania twardego pokarmu, który dałby im duchową dojrzałość. Nabożeństwa stają się widowiskami, na których występują zawodowi artyści. Wszyscy mają „fun”, jak coraz częściej nazywa się nabożeństwo. Nikt nie czuje zagrożenia, stróże zasnęli, a naród się bawi.

Z kazalnic, których jest coraz mniej w kościołach, nie płynie już nauka o pokucie, o odwróceniu się od martwych uczynków. Żniwo zbiera teologia o nieutracalności zbawienia, każdy czuje się pewny, że będąc raz zbawionym, nic już nie zmieni tego stanu. Tak też myślał Samson. Pan Jezus natomiast, ocenia taki kościół jako martwy, jak mauzoleum, w którym nie ma życia.

Bóg jest gotowy okazać miłosierdzie każdemu, kto pragnie powrócić do Niego. Począwszy od syna marnotrawnego, aż do tych, którzy będąc już odkupionymi, zasnęli w swoim życiu, Pan daje możliwość powrotu do życia. Apostoł Paweł wzywa tych, którzy przysnęli i w rezultacie tej duchowej drzemki, utracili zdolność oceny swego stanu – Wstań, który śpisz, i powstań z martwych, a oświeci cię Chrystus (Ef 5:14).

Całe szczęście, że w tych na ogół martwych kościołach, są jeszcze pojedyncze osoby, małe grupki ludzi, którzy nie splamiły swoich szat (Ap 3:4). Na nich to właśnie Pan Jezus kieruje Swoją uwagę, gdyż oni zachowali swoje szaty w czystości. Biblia mówi nam o szatach sprawiedliwości Chrystusowej, którą otrzymujemy w momencie uwierzenia i przyjęcia zbawienia z łaski. W ostatnim rozdziale Księgi Objawienia jest powiedziane o tych, „którzy piorą swoje szaty, aby mieli prawo do drzewa żywota i mogli wejść przez bramy do miasta” (Ap 22:14 [B.W.]). Jest to szata świętości, jaką zachowujemy przez całe życie, gdyż Bóg wyraźnie powiedział: „Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty” (1 Ptr 1:16). Innej opcji chrześcijańskiego życia nie ma.

Musimy stać się zwycięzcami, musimy zachować w sobie życie przez całą ziemską wędrówkę, aby spełniła się ostateczna obietnica – Zwycięzca ubierze się w białe szaty i nie wymażę jego imienia z księgi życia, i wyznam jego imię przed Moim Ojcem i Jego aniołami (Ap 3:5). Wprawdzie istnieją bardzo różne interpretacje odnośnie „wymazania imienia z ksiąg życia, to wolę nie przeżyć rozczarowania, gdyby w dniu ostatecznym, mojego już tam nie było.

Osobiście wierzę, że błogosławieństwo wyznania przed Ojcem przez Chrystusa doświadczą ci, którzy przez całe swoje życie składali świadectwo, że zostali wyrwani ze śmierci i zostali przeniesieni do życia.

Pan Jezus powiedział jednoznacznie - Do każdego więc, kto przyzna się do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed Moim Ojcem, który jest w niebie (Mt 10:32).

W jakim kościele jesteś, w mauzoleum, czy zbudowanym z żywych kamieni?

Henryk Hukisz

Tuesday, November 19, 2024

Wypłyń na głęboką wodę

Prawdziwy chrześcijanin nie może żyć bez Ducha Świętego, tak samo jak ryba nie może żyć bez wody. Chrystus powiedział o tym swoim uczniom w sposób jednoznaczny, gdy zapowiedział przyjście Pocieszyciela, który miał Go zastąpić. Tak samo naśladowcy Chrystusa, nie mogą żyć bez obecności w ich sercach trzeciej Osoby Boga – Ducha Świętego.

Ta podstawowa prawda wyznacza styl życia każdemu, kto świadomie przyjął Jezusa jako swego Pana i Zbawiciela. Nie ma innej alternatywy, jak tylko chodzić w Duchu Świętym. Być może to pojęcie niektórym kojarzy się wyłącznie ze środowiskiem pentekostalnym, lecz tak naprawdę, jest to standard życia każdego dziecka Bożego.

Chrześcijanie żyjący w obecności Ducha Świętego mogą jedynie różnić się tym, na jaką „głębię” Ducha Świętego wejdą i będą pozostawać. Można doświadczyć narodzenia się z Ducha, aby wejść do Królestwa Bożego i pozostawać na płyciźnie życia, bez duchowego rozwoju. Lecz nigdy nie wiadomo, jak długo można być jedynie „cielesnym”, podobnie jak Paweł nazwał niektórych wierzących w Koryncie.

Ale ja, bracia, nie mogłem przemawiać do was jak do ludzi Ducha, lecz jak do ludzi cielesnych, jak do dzieci w Chrystusie. Mleko dałem wam do picia, nie pokarm stały. Nie byliście bowiem jeszcze zdolni go przyjąć, a nawet teraz jeszcze nie możecie, ponieważ nadal jesteście ludźmi cielesnymi. Dopóki przecież zazdrość i niezgoda są między wami, czyż nie jesteście ludźmi cielesnymi i czy nie postępujecie w sposób czysto ludzki? (1 Kor  3:1-3 )

Tym rozważaniem chciałbym zachęcić każdego, kto pragnie poznawać i doświadczać na czym polega chodzenie w pełni Ducha Świętego do tego, aby poddał się całkowicie Jego kontroli. Wejście na głębię życia w Duchu Świętym leży w zakresie naszej własnej decyzji. Bóg nikogo nie wrzuci na środek duchowego oceanu, lecz każdego zaprasza.

W Biblii znajduje się piękny opis wizji, jaką Bóg ukazał prorokowi Ezechielowi.

Ez 47:1  Zawrócił mnie do wejścia do świątyni. Oto woda wypływała spod progu świątyni w kierunku wschodnim, gdyż fasada świątyni była skierowana na wschód. Woda wypływała spod prawego boku świątyni, z południowej strony ołtarza.

2  Wyprowadził mnie potem przez bramę północną i poprowadził drogą zewnętrzną do bramy zewnętrznej, zwróconej ku wschodowi. Oto woda wypływała z prawego boku.

3  Gdy ten mężczyzna szedł w kierunku wschodnim, to miał w swej ręce sznur. Odmierzył tysiąc łokci i przeprowadził mnie przez wodę. Woda sięgała po kostki.

4  Odmierzył następnie tysiąc łokci i przeprowadził mnie przez wodę. Woda sięgała po kolana. Odmierzył potem tysiąc łokci i przeprowadził mnie przez wodę. Woda sięgała po biodra.

5  Odmierzył znowu tysiąc łokci. Był to już strumień, którego nie mogłem przejść, gdyż poziom wody był wysoki – woda do pływania. Był to strumień, którego nie można przejść.

6  Powiedział do mnie: Czy widziałeś, synu człowieczy? I poprowadził mnie z powrotem na brzeg strumienia.

7  Gdy wróciłem, oto na brzegu strumienia było bardzo dużo drzew z jednej i z drugiej strony.

8  Powiedział wtedy do mnie: Wody te płyną w kierunku obszaru wschodniego, spływają na równinę i wpadają do morza, do morza gorzkiego i jego wody zostają uzdrowione.

9  Stanie się, że wszelka istota żywa, która pełza, wszędzie tam, gdzie wpłynie strumień, będzie żyć. Będzie bardzo dużo ryb, bo będą tam wpływać te wody i wody morza będą uzdrowione. Będzie żyć wszystko tam, dokąd wpłynie ten strumień.

Mąż Boży, który pokazał prorokowi strumień wypływający spod ołtarza, wprowadził go do wody. Ezechiel mógł bronić się, że nie umie pływać, albo że ma uprzedzenie do wody, bo widział kiedyś tonącego. Dziś wielu wierzących obawia się wejścia na głębię duchowych doświadczeń, tłumacząc się tym, że nie mają umiejętności chodzenia w Duchu, albo mają uprzedzenia, gdyż byli kiedyś świadkami niebiblijnych doświadczeń u innych.

Symbolika tego proroctwa jest zrozumiała również dla nas dzisiaj. Świątynia, ołtarz, woda mają wielkie znaczenie w ziemskiej działalności Pana Jezusa. Murowana świątynia, podziwiana przez uczniów Chrystusa, została zastąpioną świątynią Jego Ciała. Ołtarz, na którym składano tysiące ofiar rzeźnych, obrazuje nam krzyż ustawiony na Golgocie. Woda to Duch Święty, którym Jezus obiecał napełnić każdego, kto pragnie, aż wytryśnie z niego źródło wody żywej. Aby to osiągnąć, musimy przejść wszystkie etapy Bożego planu zbawienia. Członkami Ciała Chrystusa stajemy się dzięki ofierze Baranka Bożego. Bez wiary w sercu i wyznania ust, nie można doświadczyć łaski zbawienia. 

Od nas zależy na jaką głębię wejdziemy, po kostki, po kolana, po biodra, czy całkowicie zdamy się na strumień Ducha, który „poniesie” nas w pełni Bożej mocy. Najczęściej jest tak, że wchodzenie do rzeki wody żywej odbywa się etapami, czyli stopniowo, progresywnie, aby nie zachłysnąć się „duchowością”, dopóki nie wypracujemy w sobie świętości życia. Brodzenie po kostki przez całe życie nigdy nie doprowadzi do takiej dojrzałości, jaką mamy osiągnąć na obraz Chrystusa. Zadaniem Ducha Świętego jest wykształtować w nas podobieństwo do Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Ogromne to zadanie, możliwe jest do wykonania jedynie przez Boga, który w Osobie Ducha Świętego ustawicznie pragnie je realizować.

Zadaniem Ezechiela było zasiać słowo nadziei na odkupienie, że Bóg wypełni dane wcześniej obietnice. Świątynia i woda wypływająca spod ołtarza w kierunku Morza Martwego zawiera bardzo wyraźne przesłanie o roli Ducha Świętego w procesie zbawienia. Bóg zapowiada nową rzecz - Ducha Mojego dam w wasze wnętrze i sprawię, że będziecie postępowali według Moich nakazów i strzegli Mojego prawa. Będziecie je wypełniali (Ez 36:27) . 

Jezus daje nowe życie w cudzie nowego narodzenia. To nie jest życie doczesne, lecz wieczne. Jezus po zmartwychwstaniu tchnął w uczniów życie, które nie ma już końca. Jak czytamy w ewangelii: Wtedy Jezus znowu do nich powiedział: Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. Gdy to oznajmił, tchnął na nich i powiedział: Weźcie Ducha Świętego! (Jn 20:21,22).

Duch Święty ożywia, wlewa w człowieka życie wieczne, jakie otrzymujemy w zmartwychwstaniu Chrystusa. Duch Święty pieczętuje tych, którzy narodzili się na nowo i potwierdza wraz z naszym duchem, że jesteśmy dziećmi Bożymi.

W Liście do Efezjan (5:18) znajdujemy bardzo praktyczną radę, jaką Apostoł daje wierzącym w tym mieście: pozwólcie się napełniać Duchem (Ef 5:18). W oryginale zastosowana jest tutaj taka forma gramatyczna, która wskazuje na ciągłe przebywanie w pełni Ducha Świętego, a nie jednorazowe napełnienie.

Bóg w całej pełni, wszystkie trzy Osoby, Ojciec, Syn Boży i Duch Święty są zaangażowani w dzieło odkupienia grzesznika. Bóg tak umiłował świat, że dał swego Syna, aby każdy kto wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Teraz Duch Święty, który od początku uczestniczy w dziele stworzenia, ten który na początku unosił się nad powierzchnią wód”, później udzielał Bożego natchnienia Słowu, którym Bóg przemawiał, obecnie jest potężnie zaangażowany w to, abyśmy osiągnęli cel waszej wiary – zbawienie dusz(1 Ptr. 1:9).

Proponuję w kontekście tego rozważania zastanowić się nad znaczeniem słów, jakie apostoł Paweł skierował do wierzących w Koryncie: Czy nie wiecie, że wasze ciało jest świątynią obecnego w was Ducha Świętego, którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Zostaliście bowiem nabyci za wielką cenę. Chwalcie więc Boga w waszym ciele” (1 Kor 6:19,20).

Czy skorzystasz z zaproszenia, aby wypłynąć na głębię rzeki wody żywej?

Henryk Hukisz

Wednesday, November 13, 2024

Refleksja o życiu

Śmierć jest najbardziej pewnym zjawiskiem z jakim się spotykamy. Pytaniem jest jedynie to, co po śmierci?

Salomon nam radzi co mamy zrobić gdy ktoś umiera:

 „Lepiej iść do domu żałoby, niż iść do domu biesiady; bo tam widzi się kres wszystkich ludzi, a żyjący powinien brać to sobie do serca”  (Kohelet 7:2)

Niedawno w rozmowie usłyszałem, że nikt stamtąd nie przyszedł, aby nam opowiedzieć.   Nieprawda - powiedziałem - 2 tyś. lat temu przyszedł Pan Jezus i wszystko nam opowiedział, co musimy wiedzieć.

Chrystus  opowiedział historię o dwóch osobach, jaka wydarzyła się naprawdę. Jedną z nich był bezimienny człowiek, któremu w życiu powodziło się nadzwyczajnie dobrze. Jezus znał jego życie, gdyż opisał je w kilku słowach - „pewien bogacz, który ubierał się w purpurę i bisior i każdego dnia wystawnie ucztował” (Łk 16:19).

Drugą osobę z tej historii Pan znał nawet z imienia. Łazarz nie miał takiego szczęścia za życia, jak wspomniany wcześniej pan na włościach. Stać go było jedynie na miejsce pod wrotami dworu, w których była dziura wielkości psa. Ciało Łazarza było pokryte wrzodami, nie wiemy czy z brudu, czy z powodu jakiejś choroby, lecz dla psów to nie miało znaczenia, które litościwie „lizały jego wrzody” (w. 21), aby ulżyć biedakowi w cierpieniu.

Na śmierć nie ma lekarstwa. Przyszedł czas, że zarówno ten, który miał wszystko, czego zapragnął i to stracił, jak i ten drugi, który nie miał czego żałować w momencie rozstania się z doczesnością. Obydwaj umarli i pochowano ich ciała.

Ewangelista Łukasz opisał to wydarzenie słowami: „I umarł biedak, i został zaniesiony przez aniołów w objęcia Abrahama. Umarł też bogacz i został pogrzebany” (Łk 16:22). Ciała zostały pochowane niezależnie od statusu, jaki posiadali, natomiast ich dusze znalazły się w krainie umarłych.

Pan Jezus opisuje nam co działo się po śmierci bogacza i Łazarza. Jezus będąc Panem życia i śmierci wie dokładnie co się dzieje później, dlatego warto jest posłuchać dalszego ciągu.

Dowiadujemy się, że kraina, w której znalazły się dusze zmarłych, była rozdzielona na dwie części. Abraham, który przebywał w jednej z nich, nazwanej od jego imienia łonem, lub „objęciem Abrahamowym” (Łk 16:22). Na prośbę bogacza o zmiłowanie, Abraham wyjaśnia, że: „pomiędzy nami a wami rozpościera się tak wielka przepaść, że nikt, choćby chciał, nie może wejść stąd do was ani stamtąd przedostać się do nas” (w. 26). Decyzja o przeznaczeniu, gdzie dusza spędza wieczność już zapadła i jest nieodwracalna.

Ludzie, którzy umarli w nadziei zmartwychwstania, ponieważ za życia uwierzyli w Chrystusa, ich ciała składane są do prochu ziemi, natomiast ich dusze idą wprost w otwarte ramiona Pana Jezusa. Szczepan, pierwszy męczennik Kościoła, wierny Chrystusowi do samego końca, będąc „pełen Ducha Świętego, patrzył w niebo i ujrzał chwałę Boga i Jezusa, stojącego po prawicy Boga” (Dz 7:55). W chwili śmierci zawołał do swego Pana: „Panie Jezu, przyjmij mojego ducha!” (w. 59).

Apostoł Paweł doświadczył w swoim życiu pewnego zaszczytu, gdy „został porwany aż do trzeciego nieba” (2 Kor 12:2).  Po tym co tam zobaczył miał dylemat, co wybrać gdyby mógł - pozostać w ciele, czy z nim się rozstać, jak wyznał: „chciałbym umrzeć i być z Chrystusem, bo to znacznie lepsze, pozostać zaś w ciele jest bardziej potrzebne ze względu na was” (Flp 1:23). Dla niego śmierć była zyskiem, gdyż wiedział, że przechodzi wprost w objęcia Pana. Był pewien, że jego dusza nie musi oczekiwać w krainie umarłych na wybawienie.

Wracając do historii opowiedzianej przez Pana Jezusa, musimy uświadomić sobie wielką prawdę odnośnie naszego życia i śmierci. Teraz, dopóki żyjemy, możemy zadecydować, gdzie znajdziemy się po śmierci. Jeśli nic nie uczynimy, to znajdziemy się tam, gdzie będą wszyscy grzesznicy, w miejscu wiecznej męki. Bogacz, dopiero gdy znalazł się w krainie umarłych, uświadomił sobie jaki los go spotkał. Chcąc sobie ulżyć, błagał aby posłano Łazarza, „żeby umoczył koniec palca w wodzie i zwilżył mi język, ponieważ bardzo cierpię w tym płomieniu” (Łk 16:24).  

My mamy dzisiaj Biblię, Boże Słowo, które mówi wyraźnie - „Bóg wzywa teraz wszędzie i wszystkich ludzi, aby się nawracali, gdyż wyznaczył dzień, w którym sprawiedliwie będzie sądzić świat przez Człowieka, którego na to przeznaczył, po uwierzytelnieniu wobec wszystkich przez wskrzeszenie Go z martwych” (Dz 17:30,31).

Przykre natomiast jest to, że dziś ludzie reagują na ewangelię podobnie jak w tamtym czasie, gdy Paweł o tym mówił w Atenach, jak czytamy: „Gdy usłyszeli o zmartwychwstaniu, jedni się wyśmiewali, inni natomiast powiedzieli: Posłuchamy o tym innym razem” (Dz 17:32). Innego razu może już nie być, dlatego warto jest pójść do domu żałoby, jak nam radzi mądry Salomon.

W Biblii jest również napisane: „I tak jak zostało postanowione w stosunku do ludzi, że raz umrą, a potem będzie sąd” (Hbr 9:27). Niech nikt się nie łudzi, że istnieje jakiś czyściec.

Czy jesteś gotowy stanąć na sądzie przed świętym Bogiem, który doskonale zna całe twoje życie? Decyzję można podjąć tylko za życia, później takiej możliwości już nie będzie.

W sklepie posługujemy się aplikacją. Możemy zapłacić mniej, albo wcale za towar, który jest objęty promocją. Wystarczy aktywować tę pozycję w aplikacji, aby przy kasie skorzystać z danej możliwości.

Podobnie jest z łaską. Pan Jezus powiedział przy grobie innego Łazarza: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto wierzy we Mnie, choćby i umarł, będzie żył. I każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Czy wierzysz w to?” (Jn 11:25,26).

Wystarczy uwierzyć w to, że Pan Jezus umarł i zmartwychwstał dla naszego zbawienia, aby mieć życie wieczne, gdy staniemy na sądzie przed świętym Bogiem.

Jak to uczynić?

Podobnie jak w aplikacji sklepowej, wystarczy aktywować Bożą ofertę zbawienia, a na sądzie ostatecznym otrzymamy życie wieczne za darmo. Bez wiary, jak bez aktywacji, ta oferta nie działa.

Henryk Hukisz

(Tekst kazania wygłoszonego na pogrzebie w dniu 13.11.2024)

Friday, November 1, 2024

Niebo czy piekło?

Na początku listopada, odwiedzając cmentarze, ludzie chętniej rozmawiają na temat życia i śmierci. Usłyszałem w czasie takiej rozmowy, jak ktoś powiedział, że nikt nie wie, jak jest po drugiej stronie, ponieważ nikt stamtąd nie przyszedł. Zareagowałem na to natychmiast mówiąc, że jednak Ktoś przyszedł i to już dość dawno, i powiedział dokładnie co tam jest i jak tam się dostać. Zacytowałem słowa Pana Jezusa, który powiedział o sobie: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie” (Jn 14:6). 

Śmierć jest najbardziej powszechnym zjawiskiem, gdyż na sto urodzin przypada dokładnie sto zgonów. Z tą prawdą zgadzają się wszyscy, chociaż nie zawsze z takim samym nastawieniem. Jedni uważają, że moment odejścia do wieczności należy za wszelką cenę oddalić od siebie, inni natomiast, mając w sercach nadzieję wiecznego życia z Bogiem, oczekują spokojnie na swoje odejście. Przypomina mi to pewną sytuację, jaką kiedyś zaobserwowałem na cmentarzu podczas pogrzebu osoby wierzącej. Rodzina osoby zmarłej była w smutku, lecz bez rozpaczania, ponieważ wiedzieli, że ich bliski i kochany odszedł do radości Pana. Po drugiej stronie Domu Żałoby odprawiany był inny pogrzeb. Nie znałem ani tej rodziny, ani tym bardziej osoby, której dotyczył. Lecz to, na co zwróciłem swoją uwagę, to nastrój, jaki panował wśród żałobników. Było słychać płacz, szlochanie i pojękiwanie w bólu rozpaczy. Domyślam się jedynie, że to, czego brakowało po tamtej stronie, to nadziei życia wiecznego.

Pan Jezus opowiedział kiedyś historię o dwóch osobach, jaka wydarzyła się naprawdę. Jedną z nich był bezimienny człowiek, któremu w życiu powodziło się nadzwyczaj dobrze. Chrystus znał jego życie, gdyż opisał je dość dokładnie w kilku słowach - „pewien bogacz, który ubierał się w purpurę i bisior i każdego dnia wystawnie ucztował” k 16:19).

Drugą osobę z tej historii Pan znał nawet z imienia, dlatego nie jest to przypowieść, jak niestety wielu uważa. Łazarz nie miał takiego szczęścia za życia, jak wspomniany wcześniej pan na włościach. Stać go było jedynie na miejsce pod wrotami dworu, w których była dziura wielkości psa. Ciało Łazarza było pokryte wrzodami, nie wiemy czy z brudu, czy z powodu jakiejś choroby, lecz dla psów to nie miało znaczenia, które litościwie „lizały jego wrzody” (w. 21), aby ulżyć biedakowi w cierpieniu.

Na śmierć nie ma lekarstwa. Przyszedł czas, że zarówno ten, który miał wszystko, czego zapragnęła jego dusza, jak i ten drugi, który nie miał czego żałować w momencie rozstania się z doczesnością. Obydwaj umarli i pochowano ich ciała. Ewangelista Łukasz opisał to wydarzenie słowami: „I umarł biedak, i został zaniesiony przez aniołów w objęcia Abrahama. Umarł też bogacz i został pogrzebany” k 16:22). Ciała zostały pochowane niezależnie od statusu, jaki posiadali, natomiast ich dusze znalazły się w krainie umarłych, w „Hadesie”, jak jest to oddane w oryginale naszej Biblii.

Hades nie jest piekłem, jak to zostało niewłaściwie oddane w kilku przekładach. Jest to kraina, w której przebywają nieśmiertelne dusze umarłych. Do tej krainy, a nie do piekieł, jak wyznaje nieświadomie wielu, powtarzając słowa apostolskiego wyznania wiary, wstąpił Pan Jezus, gdy skonał na krzyżu Golgoty. Wypełniła się wówczas starodawna zapowiedź – „nie zostawisz duszy mojej w otchłani (Hadesie) i nie dopuścisz, by święty twój oglądał skażenie” (Dz 2:27).

Pan Jezus wiedział co działo się po śmierci bogacza i Łazarza, dlatego jestem Mu wdzięczny za tę opowieść do końca. My, gdy znajdujemy się nad świeżą mogiłą, mamy jedynie nadzieję co do dalszego losu duszy, gdy opuszcza ciało. Natomiast Jezus będąc Panem życia i śmierci wiedział dokładnie co się dzieje później, dlatego warto jest posłuchać dalszego ciągu.

Z tej historii dowiadujemy się, że kraina, w której znalazły się dusze zmarłych, była rozdzielona na dwie części. Abraham, który przebywał w jednej z nich, nazwanej od jego imienia łonem, lub objęciem Abrahamowym” (Łk 16:22), na prośbę bogacza o zmiłowanie, wyjaśnił, że: „pomiędzy nami a wami rozpościera się tak wielka przepaść, że nikt, choćby chciał, nie może wejść stąd do was ani stamtąd przedostać się do nas” (w. 26). Decyzja o przeznaczeniu, gdzie dusza spędza wieczność już zapadła i jest nieodwracalna. Nic nie pomogą zamawiane msze w intencji wykupienia duszy po śmierci, ani migocące świeczki w zniczach zapalanych na mogiłach zmarłych.

Hades był krainą umarłych do śmierci Pana Jezusa. Chrystus udał się do niej, jak napisał później w jednym ze swoich listów apostoł Piotr: „Chrystus raz cierpiał za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby przyprowadzić was do Boga. Zabity wprawdzie w ciele, przez Ducha jednak został ożywiony. W Nim też poszedł i ogłosił ocalenie duchom zamkniętym w więzieniu” (1 Ptr 3:18-19). Chociaż ta wizyta była dla ludzkiego oka niewidzialna, to jednak wydarzyło się w tym momencie się coś niezwykłego, o czym pisał ewangelista Mateusz – „Otworzyły się grobowce i wiele ciał świętych, którzy umarli, powstało. A gdy wyszli z grobowców po Jego zmartwychwstaniu, weszli do świętego miasta i ukazali się wielu” (Mt 27:52-53).

Ludzie, którzy umarli w nadziei zmartwychwstania, ponieważ za życia uwierzyli w Chrystusa, gdy ich ciała składane są do prochu ziemi, ich dusze idą wprost w otwarte ramiona Pana Jezusa. Szczepan, pierwszy męczennik Kościoła, wierny Chrystusowi do samego końca, będąc „pełen Ducha Świętego, patrzył w niebo i ujrzał chwałę Boga i Jezusa, stojącego po prawicy Boga” (Dz 7:55). W chwili śmierci zawołał do swego Pana: Panie Jezu, przyjmij mojego ducha! (w. 59). Apostoł Paweł doświadczył w swoim życiu pewnego zaszczytu, gdy „został porwany aż do trzeciego nieba (2 Kor 12:2).  Później Paweł miał dylemat, co wybrać gdyby mógł - pozostać w ciele, czy z nim się rozstać, jak wyznał: „chciałbym umrzeć i być z Chrystusem, bo to znacznie lepsze, pozostać zaś w ciele jest bardziej potrzebne ze względu na was” (Flp 1:23). Dla niego śmierć była zyskiem, gdyż wiedział, że przechodzi wprost w objęcia Pana. Wiedział, że jego dusza nie musi oczekiwać w krainie umarłych na wybawienie.

Wracając do historii opowiedzianej przez Pana Jezusa, musimy uświadomić sobie wielką prawdę odnośnie naszego życia i śmierci. Teraz, dopóki żyjemy, możemy zadecydować, gdzie znajdziemy się po śmierci. Jeśli nic nie uczynimy, to znajdziemy się tam, gdzie będą wszyscy grzesznicy, w miejscu wiecznej męki. Bogacz, dopiero gdy znalazł się w krainie umarłych, uświadomił sobie jaki los go spotkał. Chcąc sobie ulżyć, błagał aby posłano Łazarza, żeby umoczył koniec palca w wodzie i zwilżył mi język, ponieważ bardzo cierpię w tym płomieniu” k 16:24). Skoro to nie było już możliwe, pomyślał o swoich żywych braciach. Prosił, by posłano do nich kogoś z przestrogą, by nie przyszli na to miejsce męki (w. 28). Chciał, aby zmarły Łazarz osobiście zaświadczył im o tym, co jest po śmierci, aby nie trafili w to miejsce kaźni. Abraham przypomniał mu, że żywi „mają Mojżesza i Proroków, niech ich słuchają” (w. 29)

My mamy dzisiaj Biblię, Boże Słowo, które mówi wyraźnie - „Nie zważając przeto na czasy nieświadomości, Bóg wzywa teraz wszędzie i wszystkich ludzi, aby się nawracali, gdyż wyznaczył dzień, w którym sprawiedliwie będzie sądzić świat przez Człowieka, którego na to przeznaczył, po uwierzytelnieniu wobec wszystkich przez wskrzeszenie Go z martwych” (Dz 17:30,31). Przykre natomiast jest to, że dziś ludzie reagują na ewangelię podobnie jak w tamtym czasie, gdy apostoł Paweł wypowiedział te słowa w Atenach, jak czytamy: „Gdy usłyszeli o zmartwychwstaniu, jedni się wyśmiewali, inni natomiast powiedzieli: Posłuchamy o tym innym razem” (Dz 17:32). Czasy niewświadomości już się skończyły i innego razu może już nie być.

Rozmyślając o tym, przypomniałem sobie, że w miasteczku, w jakim mieszkałem w Stanach Zjednoczonych, na płocie cmentarza znajdował się olbrzymi baner z hasłem - „Jedź ostrożnie, my możemy poczekać”. Śmierć, niestety nie poczeka, przyjdzie o wyznaczonej z góry porze. Pamiętajmy o tym, co zostało napisane w Biblii: I tak jak zostało postanowione w stosunku do ludzi, że raz umrą, a potem będzie sąd (Hbr 9:27). Niech nikt się nie łudzi, że istnieje jakiś czyściec. 

Czy jesteś na to gotowy? Później już nie będzie takiej możliwości.

Henryk Hukisz