Pastor pewnego kościoła, po stwierdzeniu, że większość jego uczestników utraciła żywą relację z Chrystusem, zapowiedział na najbliższa niedzielę nabożeństwo żałobne. Ponieważ nikt nie orientował się, kogo może to dotyczyć, zgromadzili się licznie w kaplicy, w której stała już trumna. Po wygłoszeniu okolicznościowego kazanie, pastor mówił o nowym życiu, jakie Bóg daje tym, którzy trwają wiernie do końca, po czym otworzył trumnę. Ludzie zaciekawieni tym, czyje zwłoki znajdują się w środkuj, podchodząc kolejno, zaglądali do środka. Na dnie trumny leżało lustro.
Jeden z listów, jakie Pan Jezus skierował do siedmiu zborów zaadresowany został do wierzących w Sardes. Różni się on od innych tym, że nie ma w nim pochwały za dobre uczynki, za wiarę czy wytrwałość w cierpieniu. Został on natomiast napisany w ostrym tonie od samego początku: „masz imię, które mówi, że żyjesz, a jesteś umarły” (Ap 3:1). Pan Jezus, który przedstawia się jako „Ten, który ma siedem Duchów Boga i siedem gwiazd”, jest Panem Kościoła. On ma siedem duchów, przez co oświadcza, że On kontroluje i ocenia cały Kościół. Siedem świadczy o pełni, o kompletnym dziele Ducha Świętego, który występuje jako „Duch Pana; Duch mądrości i rozumu, Duch rady i mocy, Duch wiedzy i bojaźni Pana” (Iz 11:2).
Sardes, kolejne miasto, w którym znajdował się kościół, położone było w bardzo strategicznym miejscu, na wyżynie otoczonej z trzech stron skalną ścianą. Dzięki temu położeniu, to miasto było prawie nie do zdobycia, dlatego też jego mieszkańcy cieszyli się z dostatku, jaki sobie zgromadzili. Dawało im to poczucie bezpieczeństwa, co z kolei osłabiło ich czujność i troskę o przetrwanie. Ich król, Krezus, znany z dostatniego życia, opracował technologię oddzielania złota od srebra, co dało możliwość bicia monet o wyższej wartości. Do dziś jego imię jest symbolem bogactwa.
Inną ciekawostką z historii tego miasta jest fakt, że tylko dwukrotnie zostało zdobyte przez nieprzyjaciół. Stało się to możliwe dlatego, że strażnicy czuwający z jednej możliwej strony dostępu do miasta, zasnęli. Dlatego Pan Jezus odwołuje się do tego znanego faktu, mówiąc do wierzących „Bądź czujny i utwierdź resztę, która miała umrzeć” (Ap 3:2). W oryginale jest użyte słowo „gregoreuo”, które znaczy „obudź się”. Jest ono użyte jeszcze raz w tym liście, w kolejnym zdaniu – „Jeśli jednak nie będziesz czujny, przyjdę jak złodziej i nie będziesz wiedział, o której godzinie przyjdę do ciebie” (w. 3).
Skoro mieszkańcy w Sardes żyli dostatnio, nie martwiąc się o nic, możemy przypuszczać, że członkowie miejscowego kościoła żyli na podobnym poziomie. Obca im była nauka apostoła Pawła, który napisał, że „Ci, którzy dążą do bogactwa, wpadają w pokusy i zasadzki oraz liczne nierozumne i szkodliwe pożądania, które prowadzą ludzi do zguby i zatracenia. Korzeniem bowiem wszelkiego zła jest chciwość na pieniądze. W pogoni za nimi, niektórzy odłączyli się od wiary i zgotowali sobie liczne cierpienia” (1 Tm 6:9,10). W rezultacie, ludzie wierzący w Pana Jezusa, utracili zdolność rozpoznawania swojego duchowego stanu i nie wiedząc o tym, stali się duchowo martwi. Z pewnością nadal uczęszczali na nabożeństwa, myślę, że mieli wspaniale wyposażony obiekt sakralny. Myśleli o sobie, że doznają wspaniałego błogosławieństwa, nie wiedząc, że Pan Kościoła uważa ich za martwych, pozbawionych życia. Stali się żywymi trupami wypełniającymi świątynię. O takich kościołach można śmiało powiedzieć, że jedynie mauzoleami
Apostoł Paweł, pisząc listy do zborów, ostrzegał wierzących, aby nie spali, aby nie tracili zdolności rozpoznawania swego duchowego stanu. Pisał do wierzących w sąsiednim rejonie: „Tak nierozumni jesteście? Rozpoczęliście Duchem, a teraz chcecie kończyć ciałem?” (Ga 3:3). Tam, gdzie nie ma duchowego rozwoju i wzrastania „w łasce i w poznaniu Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa” (2 Ptr 3:18), tam grozi cielesność. Ludzi stale karmi się „mlekiem”, gdyż nie są w stanie przyjmować „pokarmu stałego”, dlatego też nie potrafią odróżnić dobrego od złego (Hbr 5:12-14). Duchowa cielesność jest tam, gdzie Duch Święty oddalił się. Dawid poznał taki stan, gdy zgrzeszył i utracił społeczność z Bogiem. Dlatego wołał do Boga: „Nie odtrącaj mnie od swego oblicza, nie odbieraj mi swojego świętego ducha” (Ps 51:13).
Jedną z bardziej znanych postaci ze Starego Testamentu jest historia Samsona. Ten mocarny mąż Boży, który potrafił oślą szczęką położyć tysiąc Filistynów, był tak spokojny o kolejne sukcesy, że zaczął flirtować z pogańską pięknością. W godzinie próby, pewny swojej siły zerwał się z kolan Dalili, aby wyrwać się z rąk oprawców, lecz „nie wiedział jednak, że PAN odstąpił od niego” (Sdz 16:20).
Jestem przekonany, że ten list zawiera w sobie wiele prawd odnoszących się do współczesnego kościoła. Obecny boom ekonomiczny podniósł poziom życia większości społeczeństwa, dlatego też można zauważyć, iż przyzwyczajenie do dobrobytu zbiera swoje żniwo. Ludzie wolą kościoły wielkie i bogate, wystrojone zgodne z najnowszym trendem mody. Znam kraje gdzie pastorzy muszą korzystać z osobistej ochrony, mieszkając w pałacach ukrytych przed wzrokiem swoich „owieczek”. Są jak pasterze w czasach Izajasza, o których pisał: „Tacy są pasterze, którzy nie wiedzą, co to zrozumienie. Wszyscy idą swoimi drogami, każdy szuka własnej korzyści” (Iz 56:11). Większości ludziom to nie przeszkadza, ponieważ nie mają potrzeby przyjmowania twardego pokarmu, który dałby im duchową dojrzałość. Nabożeństwa stają się widowiskami, na których występują zawodowi artyści. Wszyscy mają „fun”, jak coraz częściej nazywa się nabożeństwo. Nikt nie czuje zagrożenia, stróże zasnęli, a naród się bawi.
Z kazalnic, których jest coraz mniej w kościołach, nie płynie już nauka o pokucie, o odwróceniu się od martwych uczynków. Żniwo zbiera teologia o nieutracalności zbawienia, każdy czuje się pewny, że będąc raz zbawionym, nic już nie zmieni tego stanu. Tak też myślał Samson. Pan Jezus natomiast, ocenia taki kościół jako martwy, jak mauzoleum, w którym nie ma życia.
Bóg jest gotowy okazać miłosierdzie każdemu, kto pragnie powrócić do Niego. Począwszy od syna marnotrawnego, aż do tych, którzy będąc już odkupionymi, zasnęli w swoim życiu, Pan daje możliwość powrotu do życia. Apostoł Paweł wzywa tych, którzy przysnęli i w rezultacie tej duchowej drzemki, utracili zdolność oceny swego stanu – „Wstań, który śpisz, i powstań z martwych, a oświeci cię Chrystus” (Ef 5:14).
Całe szczęście, że w tych na ogół martwych kościołach, są jeszcze pojedyncze osoby, małe grupki ludzi, którzy „nie splamiły swoich szat” (Ap 3:4). Na nich to właśnie Pan Jezus kieruje Swoją uwagę, gdyż oni zachowali swoje szaty w czystości. Biblia mówi nam o szatach sprawiedliwości Chrystusowej, którą otrzymujemy w momencie uwierzenia i przyjęcia zbawienia z łaski. W ostatnim rozdziale Księgi Objawienia jest powiedziane o tych, „którzy piorą swoje szaty, aby mieli prawo do drzewa żywota i mogli wejść przez bramy do miasta” (Ap 22:14 [B.W.]). Jest to szata świętości, jaką zachowujemy przez całe życie, gdyż Bóg wyraźnie powiedział: „Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty” (1 Ptr 1:16). Innej opcji chrześcijańskiego życia nie ma.
Musimy stać się zwycięzcami, musimy zachować w sobie życie przez całą ziemską wędrówkę, aby spełniła się ostateczna obietnica – „Zwycięzca ubierze się w białe szaty i nie wymażę jego imienia z księgi życia, i wyznam jego imię przed Moim Ojcem i Jego aniołami” (Ap 3:5). Wprawdzie istnieją bardzo różne interpretacje odnośnie „wymazania imienia z ksiąg życia”, to wolę nie przeżyć rozczarowania, gdyby w dniu ostatecznym, mojego już tam nie było.
Osobiście wierzę, że błogosławieństwo wyznania przed Ojcem przez Chrystusa doświadczą ci, którzy przez całe swoje życie składali świadectwo, że zostali wyrwani ze śmierci i zostali przeniesieni do życia.
Pan Jezus powiedział jednoznacznie - „Do każdego więc, kto przyzna się do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed Moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10:32).
W jakim kościele jesteś, w mauzoleum, czy zbudowanym z żywych kamieni?
Henryk Hukisz