Tragedia w Seulu podczas hucznego świętowania Halloween przebija dziś we wszystkich doniesieniach medialnych. Wiele osób zadaje sobie pytanie o sens tego nowego zwyczaju, który zostaje bezmyślnie wprowadzany również od naszego kalendarza. Wielu dla zabawy naśladuje ten zupełnie obcy nam kulturowo zwyczaj na zasadzie „dobre, bo z Zachodu”. Tak od lat bawili się koreańczycy w Seulu, w kraju gdzie historia wyznaczyła zupełnie inne standardy zachowań społecznych.
Skąd wziął się ten diabelski zwyczaj maszkarad i świętowania śmierci? Popularna encyklopedia internetowa „Wikipedia” informuje, że „Dokładna geneza Halloween nie jest znana. Może nią być rzymskie święto na cześć bóstwa owoców i nasion (Pomony) albo celtyckie święto na powitanie zimy.” (...) „Według tej drugiej teorii Halloween wywodzi się z obchodzonego w Europie północnej święta z okazji końca jesieni a początku zimy, znanego na terenach irlandzkich jako Samhain („koniec lata”), walijskich jako Nos Galan Gaeaf („wieczór zimowy”), anglosaskich jako Blodmonath („krwawy miesiąc”), nordyckich jako „zimowe noce”. Wierzono, że bóg śmierci Samhain sprowadzał wtedy na ziemię dusze osób zmarłych w minionym roku, aby odpokutowały swoje występki. Ważnym elementem obchodów Samhain było palenie ognisk, które miały przyciągnąć duchy dobre, a odegnać duchy złe. Paleniska te były również wyrazem czci i wsparcia dla boga słońca i światła Luga, nad którym w tym czasie Samhain zaczynał zdobywać przewagę. Próbowano przebłagać Samhaina składając mu ofiary – także z ludzi.”
Nie mam zamiaru w tym wpisie odnosić się do Halloween, jako obrzędu pochodzenia demonicznego. Uczyniło to już dużo lepiej wielu innych wybitnych teologów i apologetów naszej wiary. Chcę jedynie odwołać się do biblijnej prawdy wyrażonej w słowach samego Chrystusa, który powiedział: „Nikt nie może służyć dwom panom, bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego kochał, albo jednemu będzie oddany, a drugim wzgardzi” (Mat. 6:24).
Chrześcijaństwo opiera się na decyzji - albo, albo. Pan Jezus powiedział wyraźnie: „Wchodźcie przez ciasną bramę. Szeroka jest bowiem brama i wygodna droga, która prowadzi do zguby i wielu przez nią wchodzi. Ciasna natomiast jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia i niewielu ją znajduje” (Mat. 7:13,14). Słowa te świadczą o tym, że jeśli ktoś nie zdecyduje się opuścić szerokiej drogi, i nie wejdzie na wąską, to nie wejdzie do Bożego Królestwa. Koniec, kropka - chciałoby się dodać, gdyż taka jest prawda o Bożym Królestwie. Nie można, będąc chrześcijaninem, iść wąską drogą i zachowywać równocześnie zwyczaje królestwa ciemności.
Ten świat, który z natury jest zły, nie ma nic wspólnego z Bogiem ani też z Kościołem Jezusa Chrystusa. Apostoł Jan, znając naukę swego Mistrza, napisał jasno: „Nie miłujcie świata ani tego, co jest w świecie. Jeśli ktoś miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca” (1 Jan 2:15). Na te słowa można jedynie powiedzieć „Amen”, i nic więcej.
Każdy kto naprawdę uważa siebie za ucznia Pana Jezusa wie, jakie ma zająć stanowisko wobec Halloween i wszystkiego innego, co jest z tego świata. Zwabianie dzieci cukierkami do obchodzenia tego diabelskiego święta, jest niczym innym, jak powtórką z ogrodu Eden. Pamiętajmy, że kusiciel zwiódł „matkę wszystkich żyjących” tak przebiegle, że gdy spojrzała na zakazane drzewo, to stwierdziła, „że drzewo ma owoce dobre do jedzenia, że jest rozkoszą dla oczu i wzbudza pożądanie bo daje możliwość poznania” (Rodz. 3:6).
Niestety, obecnie jest wielu rodziców, którzy świadomie wysyłają swoje dzieci w objęcia diabelskie za cenę kilku cukierków, nie zdając sobie sprawy z tego, jak wielką krzywdę im wyrządzają. Branie udziału w tej diabelskiej tradycji wywiera swój wpływ na dalsze duchowe życie tych, którzy myślą, że to jest tylko zabawa. Nie rozumiem intencji wielu organizatorów zborowych imprez dla dzieci na wzór świeckich obchodów Halloween. Jak później wytłumaczą swoim pociechom, że jest to pogański zwyczaj demonicznego pochodzenia?
Zamiast organizowana we wspólnotach chrześcijańskich czegokolwiek na wzór tego diabelskiego święta, można przecież nawiązać do wspaniałej okazji, jaką jest święto Reformacji. Nie widzę żadnych przeszkód, aby w ostatni dzień Października, w rocznicę tego doniosłego wydarzenia, gdy Marcin Luter przybił swój protest do drzwi kościoła w Wittenberdze, przypomnieć sobie prawdziwe znaczenie greckiego słowa "μετανοειν" [metanoein]. Biblia, z jakiej korzystał Reformator, była łacińskim tłumaczeniem znanym jako "Vulgata". Znajdowało się w niej wyjaśnienie, że pokuta znaczy „zadość uczynienie za popełniony grzech”. Luter, gdy dostał grecki tekst Nowego Testamentu, głośno zaprotestował przeciwko takiemu nauczaniu, formułując 95 tez, jakie podał do publicznej dyskusji. I o to mu głównie chodziło. Chciał w ten sposób również jasno pokazać, że prawdziwa pokuta jest nawróceniem do Boga i przyjęciem wiarą zbawienia z łaski, dzięki temu, że Pan Jezus złożył Swoje życie jako ofiarę za nasze grzechy.
Łaska Boża to najwyższa cena, jaka kiedykolwiek została zapłacona. Bóg oddał Swego jednorodzonego Syna na śmierć, i to na śmierć jak najbardziej podłą. Bóg powiedział przez proroka Izajasza, że Jego Syn „wydał swoje życie i został zaliczony do występnych” (Izaj. 53:12).
Apostoł Paweł pisał na temat łaski, że „Bóg pojednał świat z sobą, nie poczytując ludziom ich grzechów” (2 Kor. 5:19). Dzięki tej łasce zostaliśmy postawieni w miejsce Chrystusa. Jest to bardzo zaszczytne miejsce, wymagające od nas najwyższego poświęcenia siebie dla Boga, aby móc powiedzieć innym: „Pojednajcie się z Bogiem”. Dlatego, mając tak wielkie zadanie do wypełnienia, Paweł napomina: „abyście nie przyjmowali na próżno łaski Bożej”.
Apostoł Paweł mając na uwadze drogocenną łaskę, oczekuje od wierzących w Chrystusa, że uszanują ofiarę Zbawiciela i zachowają wierność wobec swego Pana. Dlatego napisał: „Co bowiem łączy sprawiedliwość i bezprawie? Lub jaka wspólnota między światłem a ciemnością? Jaka też harmonia między Chrystusem a Beliarem lub, co ma wspólnego wierzący z niewierzącym? Jakie wreszcie może być porozumienie między świątynią Boga a bożkami? My bowiem jesteśmy świątynią Boga żyjącego, zgodnie z tym, co Bóg powiedział: Zamieszkam w nich i wśród nich będę się przechadzał, i będę ich Bogiem, a oni będą Moim ludem” (2 Kor. 6:14-16). Jaka może być odpowiedź dziecka Bożego?
Jeśli natomiast ktoś chce częstować dzieci cukierkami, może to robić w każdy inny dzień roku, a nie w ostatni dzień Października, gdy ludzie zaślepieni diabelskim kłamstwem, oddają cześć demonom. Mam nadzieję, że przesłanie, jakie dziś płynie z Seulu w Korei Południowej otworzy oczy ślepym naśladowcom. Posłuchajmy apelu apostoła Pawła: „To więc mówię, i w Panu składam świadectwo, abyście już nie postępowali tak, jak poganie w ich próżnym myśleniu. Ciemności ogarnęły ich rozum, a życie Boże stało się dla nich czymś odległym z powodu panującej w nich niewiedzy, na skutek zatwardziałości ich serca” (Efez. 4:17).
Chyba nie ma wyraźniejszego obrazu na czym polega prawdziwe życie, niż w słowach, jakie Bóg kierował do Swego wybranego narodu: „Dziś powołuję przeciwko wam na świadków niebiosa i ziemię, kładę przed tobą życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierz życie, abyś żył ty i twoje potomstwo, abyś miłował PANA, twego Boga, słuchał Jego głosu i lgnął do Niego, gdyż On jest twoim życiem i przedłużeniem twoich dni, abyś zamieszkał w ziemi, którą poprzysiągł PAN dać twoim przodkom: Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi” (Powt. 30:19,20).
Czy trzeba jeszcze mocniejszych argumentów?
Henryk Hukisz