Tuesday, December 17, 2024

Nisko urodzony

Za każdym razem, gdy w jakimś formularzu muszę wpisać moje dane osobowe, w rubryce „Miejsce urodzenia” wpisuję nazwę małej wioski Zofiowo, leżącej nad Notecią niedaleko Czarnkowa. Bez względu na to, gdzie dotychczas mieszkałem, w Poznaniu, w Warszawie, czy w Chicago, do końca mego życia, Zofiowo niezmiennie pozostanie miejscem mojego urodzenia.

Przypominam sobie pewien moment, będąc w gronie kolegów urodzonych w dużych miastach, usłyszałem opinię o sobie, że jestem ze wsi. Zrobiło mi się przez chwilę jakoś przykro, lecz zaraz przypomniałem sobie pewien fakt, że Pan Jezus urodził się w jeszcze gorszym miejscu. Pan panów i Król królów urodził się w żłobie jakiejś nieznanej stajni w małej pasterskiej miejscowości niedaleko Jerozolimy. Betlejem, gdyż tak nazywało się to miejsce, znaczy „dom chleba” i w Biblii pojawia się w 48 wersetach, z czego 8 znajdujemy w Nowym Testamencie.  

Chyba najbardziej znanym wersetem wspominającym Betlejem jest zapowiedź nadejściu Mesjasza. Prorok Micheasz, współczesny Izajaszowi, powiedział: „A Ty , Betlejem Efrata, choć jesteś najmniejsze wśród rodów Judy, z ciebie wyjdzie Ten, który będzie panował w Izraelu, a Jego pochodzenie od początku, od dni najdawniejszych” (Mi 5:1).

Nowotestamentowe opisy, nawiązujące do tego miejsca, zawierają więcej informacji o tym, co tam się wydarzyło. Gdy nadszedł czas narodzin zapowiedzianego przez anioła Gabriela dzieciątka, które „nazwane będzie Synem Boga” (Łk 1:35), Józef z poślubioną sobie Marią udali się do Betlejem.  Musieli pójść do swego rodzinnego miasta, aby poddać się spisowi ludności w czasach cesarz Augusta. To właśnie w Betlejem, w domu Jessego, mieszkał Dawid, którego prorok Samuel namaścił na przyszłego króla w Izraelu.

Wydaje się, że ze względu na te biblijne okoliczności, narodzinom pierworodnego w rodzinie Józefa i Marii, powinny towarzyszyć odpowiednie do rangi okoliczności. Przecież Józef znał swoje królewskie korzenie, mógł powołać się na przynależność do rodu króla Dawida i poprosić o właściwsze miejsce, w którym mogłoby przyjść na świat jego dziecko. Może nawet próbował, lecz jak czytamy w opisie tych wydarzeń dokonanym przez Łukasza - „zabrakło dla nich miejsca w gospodzie” (Łk 2:7).

Dlaczego największy z narodzonych na ziemi, Ten, o którym wielu proroków pisało z olbrzymią dokładnością, musiał narodzić się w tak poniżających dla narodzin człowieka warunkach?

Odpowiedź jest jedna, ponieważ „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że dał swego Jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (Jn 3:16).

Głównym celem przyjścia Syna Bożego do ludzi było wykupienie ich z przekleństwa grzechu. Tego nie mógł dokonać nikt inny, żadna religia, żadne ceremonie i ofiary składane przez kapłanów, jedynie Boży Baranek. Dlatego najwłaściwszym miejscem narodzin tego szczególnego Baranka stała się stajnia ze żłobem, odstąpionym na moment Jego narodzin.

Nie tylko Jego narodziny odbyły się w tak niecodziennych okolicznościach, lecz całe Jego ziemskie życie było świadectwem tego, że On ale umniejszył samego siebie, gdyż przyjął postać sługi i stał się podobny do ludzi. A w tym, co zewnętrzne, dał się poznać jako człowiek i uniżył samego siebie, gdyż był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci na krzyżu (Flp 2:7,8). Jezus przyszedł do tych, o których Bóg mówił przez swoich proroków, że błąkają się Moje owce po wszystkich górach, po każdym wysokim pagórku. Rozproszyły się Moje owce po całym kraju. Nikt się nie troszczy, nikt nie szuka (Ez 34:6). Dlatego Pan Jezus chętnie szukał takich miejsc, gdzie mógł znaleźć zgubione owce. On, jak lekarz, szukał chorych i tych, którzy są w potrzebie. Nie dbał też o to, że mówili o Nim: Ten człowiek to żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników (Mat 11:19). Jedynie w miejscach gdzie przebywali grzesznicy i celnicy, mógł powiedzieć: Przyjdźcie do Mnie wszyscy utrudzeni i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie (Mt 11:28).

Tak się składa, że ewangelia, która przynosi zbawienie i nowe życie jako Boży dar, skierowana jest do szczególnych odbiorców. Jak napisał apostoł Paweł, że to właśnie, co głupie według świata, wybrał Bóg, aby zawstydzić mądrych; to, co słabe według świata, wybrał Bóg, aby zawstydzić to, co mocne; to, co nieszlachetnie urodzone według świata i pogardzane, i to, co nie jest, wybrał Bóg, aby to, co jest, pozbawić znaczenia, żeby żaden człowiek nie mógł się chlubić przed Bogiem (1 Kor 1:27-29).

Jedyną drogą zejścia z wyżyn ludzkich, do poziomu, gdzie działa ewangelia łaski Bożej, jest pokora i uniżenie. Jak syn marnotrawny, gdy zrozumiał swoje beznadziejne położenie, postanowił: Wstanę i udam się do mojego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw niebu i względem ciebie. Nie jestem już godny nazywać się twoim synem. Uczyń mnie choćby jednym ze swoich najemników k 15:18,19). Wiemy co go spotkało, gdy w pokucie skierował swoje kroki do domu ojca. Został przywitany ogromnym uściskiem miłości i wprowadzony na ucztę godną króla.

Co usłyszał pokutujący grzesznik w świątyni, gdy zamiast wyliczania Bogu swoich wspaniałych dokonań, bił się z żalu w swoją pierś i wołał: Boże, okaż litość mnie grzesznemu” (Łk 18:13)? Tego samego możemy doświadczyć i my, bez względu na to, gdzie się narodziliśmy, czy nawet, jak nisko upadliśmy w swoim życiu. Gdyż nie nasze dobre urodzenie i nasze dobre uczynki są potrzebne, aby mieć prawo wejścia do Bożego Królestwa, lecz Boże zmiłowanie. Tego potrzebujemy wszyscy, aby mieć pewność, że to dzięki Niemu jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem (1 Kor 1:30).

Ten, który narodził się w żłobie, stał się „Drogą, Prawdą i Życiem” dla wszystkich, którzy prawdziwie szukają zbawienia. On nadal, pomimo wywyższenia ponad wszelką władzę na ziemi i na niebie, jest dostępny, dla każdego, kto szczerze i w prostocie serca szuka zbawienia dla swojej duszy. Wystarczy jedynie zastosować się do rady apostoła Piotra: Nawróćcie się i niech każdy z was przyjmie chrzest w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie waszych grzechów, a weźmiecie dar Ducha Świętego (Dz 2:38). Warto jest jeszcze przypomnieć sobie dobrą radę Jakuba, brata Pańskiego – Uniżcie się przed Panem, a On was wywyższy (Jk 4:10).

Pamiętajmy, że Pan Jezus pierwszy uniżył się dla nas.

Henryk Hukisz

Saturday, December 14, 2024

Bezpieczna ewangelia

Z czterech ewangelsitów, którzy spisali dzieje i dokonania Jezusa Chrystusa, tylko Łukasz zapewnia czytelników, że postarał się dokładnie wszystko zbadać. Swoją intencję wyjaśnia w pierwszym zdaniu: Wielu podjęło się już opisania wydarzeń, które dokonały się wśród nas, zgodnie z tym, jak je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami Słowa. Uznałem też i ja za właściwe, najczcigodniejszy Teofilu, wszystko dokładnie zbadać i po kolei wiernie ci opisać, abyś nabrał przekonania, że to, czego cię nauczono, jest prawdziwe (Łk 1: 1–4).

Nie znaczy to, że inne opisy są niewiarygodne. Nie ulega wątpliwości, że całe Pismo jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauczania, przekonywania, upominania, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, przygotowany do czynienia wszelkiego dobra” (2 Tym 3:17,17). Łukasz, będąc z zawodu lekarzem, nadaje swojemy opisowi charakter osobisty, kierując te uwagi do bliżej nieznanego Teofila.

Uważam, że Łukasz miał na uwadze to, iż każdy czytelnik ewangelii powinien czytać ją tak, jak gdyby właśnie do niego osobiście została skierowana. Aby to wrażenie odebrać, wystarczy, że po słowach najczcigodniejszy zamiast Teofila, wstawisz swoje imię i dalej przeczytacz: abyś nabrał przekonania, że to, czego cię nauczono, jest prawdziwe. Wierzę, że w kwestii pewności zbawienia i zaufania Bożym obietnicom dotyczącym naszego życia, ten osobisty akcent ma swoją szczególną wymowę

Pozwólcie więc, że zadam fundamentalne pytanie świadczące o naszym stosunku do Biblii: Czy czytając tę Księgę w jakimkolwiek miejscu masz świadomość, że jej treść jest prawdziwa i nie podlega żadnym zachwianiom? Dziś oglądamy reklamy aut, o których mówi się, że są bezpieczne ponieważ zostały wyposażone w najlepsze czujniki i same hamują gdy napotkają przeszkodę. Czy możemy jednak mieć pewność, że ten system w rzeczywistości zadziała? Czy staniesz sam lub postawisz swoje dziecko przed rozpędzonym autem, które powinno samo zahamować? Czy wystarczą ci słowa skrzedawcy samochodu, że system zadziała? Warto więc zastanowić się nad tym, z jaką pewnością traktujemy ewangelię, gdy ją czytamy?

Co to znaczy mieć pewność?

Ewangelista Łukasz zrobił wszystko co było w jego mocy, aby opis wydarzeń, o jakich mówiono w tamtym czasie, był wiarygodny i dawał pełne poczucie bezpieczeństwa dla tych, którzy w te słowa uwierzą. Wiedział, że wiara w ten przekaz o życiu Jezusa będzie stanowić fundament, na którym będą mogli budować swoje życie. Dlatego warto jest bliżej przyjrzeć się zapewnieniu, że coś „jest prawdziwe”.

W innych polskojęzycznych przekładach końcowa fraza zdania: abyś nabrał przekonania, że to, czego cię nauczono, jest prawdziwe”, została oddana słowami: „Abyś nabrał pewności co do tego, czego cię nauczono” (UBG), „tak byś mógł się przekonać o wiarygodności wyłożonych ci słów” (EIB Dosłowny), żebyś poznał całą prawdę pouczeń, których ci udzielono” (BW-P). Chodzi więc o to, aby mieć całkowitą pewność, że to, czego się nauczyłeś o Chrystusie i Jego dziele dokonanym na Golgocie, jest skuteczne dla twojego życia. Chodzi przecież o życie wieczne, a nie chwilowe doznania.

Greckie słowo ασφαλειαν [asphaleian], którego używa Łukasz, spotkamy również w dwóch innych miejscach Nowego Testamentu. W Dziejach Apostolskich, w opisie więzienia do którego zostali wrzuceni apostołowie, Łukasz używa tego słówka opisując staranność jego zamknięcia: Znaleźliśmy więzienie bardzo starannie [asphaleia] zamknięte i strażników stojących przed drzwiami"(Dz 5:23). Drugi raz to słowo zostało użyte przez apostoła Pawła, którym oddaje jego pełniejsze znaczenie - Gdy będą mówić: Pokój i bezpieczeństwo [asphaleia], wtedy niespodziewanie, jak bóle porodowe na kobietę ciężarną, przyjdzie na nich zagłada i nie uciekną” (1 Tes. 5: 3). W Septuagincie (greckie tłumaczenie Starego Testamentu) to słowo zostało użyte 19 razy i prawie zawsze oznacza „bezpieczeństwo”. Tak więc, gdy Łukasz starannie opisuje wydarzenia dotyczące życia i dokonań Chrystusa, zapewnia, że to wszystko stanowi zabezpieczenie naszej wieczności w obecności Ojca niebieskiego.

Dlatego jestem przekonany, że ewangelista Łukasz użył odpowiedniego słowa, które znaczy, że możesz nie tylko wiedzieć to, czego cię nauczono, ale być pewnym, że jest to bezpieczne, niewzruszone, solidne i stabilne. Autor innego listu, pisząc o tym, jak wielkie i pewne jest nasze zbawienie, napisał: Dlatego trzeba, abyśmy szczególnie trzymali się tego, co usłyszeliśmy, żeby nie minąć się z celem. Skoro bowiem słowo ogłoszone przez aniołów okazało się niezawodne, a wszelkie wykroczenie i nieposłuszeństwo otrzymało słuszną odpłatę, to jak my jej unikniemy, jeśli zlekceważymy tak wielkie zbawienie, które Pan zaczął głosić, a Jego słuchacze nam potwierdzili?” (Hbr 2:1-3). Chodzi tu naprawdę o wielkie zbawienie, powiem wprost - największe dzieło, jakie Bóg uczynił dla naszego zbawienia.

Ewangelista Łukasz na pierwszym miejscu stawia kwestię bezpieczeństwa wiary, ponieważ obawiał się, że wielu z pośród tych, którym mówiono o zbawieniu w Chrystusie mogli usłyszeć prawdy, co do których nie ma pewności, że są bezpieczne. Jak mówią historycy chrześcijaństwa, już na samym początku pojawiło się wielu fałszywych nauczycieli, którzy nakłaniali do odstępstwa od tej ewangelii, jaka była wówczas zwiastowana. Apostoł Paweł pisał do wierzących w rejonie Galacji: Dziwię się, że tak szybko przechodzicie od Tego, który was powołał łaską Chrystusa, do innej ewangelii. Nie ma jednak innej. Są tylko tacy, którzy sieją zamęt wśród was i chcą sfałszować Ewangelię Chrystusa” (Ga 1:6,7).

Paweł w innym liście, skierowanym do wierzących w Koryncie, wyraził zdziwienie, że szybko dali posłuch głosicielom innej ewangelii: „Jeśli bowiem jakiś przybysz głosi wam innego Jezusa, którego nie głosiliśmy, czy też gdy przyjmujecie innego ducha, którego nie otrzymaliście, albo Ewangelię inną od tej, którą przyjęliście, spokojnie to znosicie” (2 Kor 11:4). Dlatego nie powinna nas dziwić troska z jaką Łukasz opisuje wydarzenia, które stanowią fundament wiary, która prowadzi do zbawienia duszy.

Łukasz chce, abyśmy znali nie tylko doktrynę, ale abyśmy posiedli także pewność [asphaleian], że wiara wynikająca z nauki, jest absolutna, bezpieczna i niezmienna. Ewangelista stara się o to, aby słuchacze tego zwiastowania mogli osiągnąć gwarancję bezpieczeństwa [asphaleian] tego, czego się nauczyli. Aby nie okazało się, jak również pisał Paweł do wierzących w Koryncie: „daremne jest nasze głoszenie, daremna też jest wasza wiara  (1 Kor 15:14).

Zastanawiam się, czy my czasem nie troszczymy się o bezpieczeństwo naszego domu czy auta bardziej, niż o pewność zbawienia. Apostoł Paweł, przechodząc w swoim życiu przez rózne doświadczenia, zapewniał czytelników swoich listów: Wiem bowiem komu zawierzyłem i jestem przekonany, że jest On w stanie ustrzec to, co mi powierzono, aż do owego dnia” (2 Tym 1:12). W dalszej części tego listu Paweł radzi młodemu Tymoteuszowi, aby unikał „pospolitej, pustej mowy, bo tych, którzy się nią posługują, prowadzi ona do coraz większej bezbożności” (2 Tym 2:16). Zapewniał też o tym, że trwa jedynie „mocny fundament Boży, którego pieczęcią są słowa: Pan poznał tych, którzy należą do Niego oraz: Niech się odwróci od nieprawości każdy, kto wzywa imienia Pana” (2 Tym 2:19).

Pewność dająca bezpieczeństwo sprawiła, że pierwotny kościół przetrwał trzy wieki częstych i strasznych prześladowań. Boża prawda jest niewzruszona w obliczu choroby i porzucenia, rozczarowania, żalu i męczeństwa. Apostoł Paweł, gdy przechodził: przez trudy, daleko bardziej przez więzienia, ponad jakąkolwiek miarę przez chłosty, przez wielokrotne niebezpieczeństwo śmierci (2 Kor. 11:23), złożył świadactwo bepieczeństwa, jakie dawały mu niezachwiane słowa obietnic Bożych, którym zaufał z całego serca. W końcu swego życia mógł z całkowitą pewnością powiedzieć: Dobrą walkę stoczyłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem. Na koniec odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który owego dnia wręczy mi Pan, sprawiedliwy Sędzia, zresztą nie tylko mnie, ale też tym wszystkim, którzy z miłością oczekują Jego objawienia” (2 Tym 4:7,8).

Dobrze jest więc w natłoku pastorałek, ludowych kolęd i tradycyjnych zwyczajów Bożonarodzeniowych, odwołać się do natchnionych tekstów Pisma Świętego, by na nich budować swoją wiarę i zachować dar zbawienia do czasu, aż Pan przyjdzie po raz drugi, aby zabrać tych, którzy „z miłością oczekują Jego objawienia”.

Henryk Hukisz

Tuesday, December 10, 2024

Tradycja czy Chrystus?

Pisałem ostatnio na temat obchodzenia Pamiątki Narodzin Pana Jezusa, że to ważne wydarzenie dla chrześciijan, stało się okazją do świętowania, nawet  przez świadomie wyznających, iż nie wierzą w Boga. Większość, która korzysta z tej okazji, nie ma nawet świadomości co tak naprawdę jest przyczyną tych świąt. Dlatego mówi się, że w tym czasie należy świętować przyjaźń, równość, współczucie i pomaganie tym, którzy są w potrzebie. Wystarczy raz w roku zaopiekować się głodnym lub bezdomnym, aby uśpić swoje sumienie do następnych świąt, jak gdyby wśród nas już nie było osób potrzebujących pomocy.

Z tymi świętami związana jest tradycja. Najczęściej jednak niewielu zastanawia się nad źródłem tej tradycji, dlatego postanowiłem nieco przybliżyć przynajmniej najbardziej tradycyjne zwyczaje. Do takich należy łamanie się opłatkiem, umieszczenie siana pod obrusem oraz pozostawienie wolnego miejsca przy stole wigilijnym. Ponieważ jestem osobą dociekliwą, postanowiłem poszukać informacji na temat żródeł tych zwyczajów. Oburza mnie to, że bardzo często osoby deklarujące, że są wierzącymi i zachowującymi jedynie zwyczaje mające swoje źródło w Piśmie Świętym, uczestniczą w tradycyjnych praktykach, których sami nie znają.

Uważam, że oficjalna strona rządowa „gov.pl” Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego zawiera informacje wiarygodne i oficjalnie uznawane. Tam też znalazłem informacje na temat zwyczajów, które są uznawane jako „nieodłączne elementy Wigilii – opłatek, sianko, puste miejsce przy stole”. Posłużę się więc szerszymi cytatami wyjaśnień, skąd te zwyczaje pochodzą.

„Polska to jedyny kraj, gdzie rozpowszechniony jest zwyczaj łamania się opłatkiem przy wieczerzy wigilijnej. Słowo „opłatek” wywodzi się z języka łacińskiego oblatum – dar ofiarny. Po modlitwie i czytaniu Pisma Świętego następuje łamanie się opłatkiem, który jest symbolem Eucharystii, ale także miłości, pojednania i poświęcenia dla innych. Zwyczaj ten nawiązuje do ewangelicznego dzielenia się chlebem przez Jezusa i jego uczniów”.

Skoro ten okazjonalny opłatek jest symbolem Eucharystii, czyli wspominaniem męki i śmierci naszego Pana i Zbawiciela, to powinien być elementem Pamiątki, jaką jest Wieczerza Pańska. Ten zwyczaj należy obchodzić zgodnie z tym, co napisał apostoł Paweł: „Ja bowiem otrzymałem od Pana to, co też wam przekazałem, że Pan Jezus tej nocy, której został wydany, wziął chleb i po dziękczynieniu połamał i powiedział: To jest Moje ciało za was wydane. To czyńcie na Moją pamiątkę” (1 Kor 11:23,24). W takiej sytuacji należy też pamiętać o ostrzeżeniu, że „kto spożywa chleb i pije kielich Pana niegodnie, dopuszcza się grzechu przeciw Ciału i Krwi Pana” (w. 27).

Skąd natomiast wzięło się sianko pod obrusem? W cytowanym oficjalnym żródle rządowym czytamy na ten temat: „Jest to relikt pogańskich obchodów przesilenia zimowego. W zamierzchłych czasach siano było rozścielane niemal wszędzie, by zapewnić duchom przybyłym na ziemię wygodne dojście do stołu, a ludziom dostatek. W czasach chrześcijańskich zaczęto traktować sianko jako pamiątkę narodzin Jezusa w stajence. Stało się symbolem ubóstwa, w jakim na świat przyszedł Zbawiciel. Według tradycji sianko ma sprowadzić dobrobyt na domostwo”.

W niektórych rejonach Polski, gdyż tylko w naszym kraju ta tradycja jest zachowywana w czasie świętowania narodzin Jezusa, łączy się ten zwyczaj z wróżbami, polegającymi na wyciąganiu źdźbła siana spod obrusa – „im dłuższe, tym więcej pomyślności czekało danego człowieka w następnym roku. Połamane, krótkie źdźbło wróżyło kłopoty. Po świętach siankiem z wigilijnego stołu karmiono zwierzęta, aby chowały się zdrowo”. W Biblii czytamy, że Bóg zabrania, aby ktokolwiek: „uprawiał wróżby, przepowiednie i czary, ani zaklinacz, wywoływacz duchów, ani znachor i poszukujący rady u zmarłych. Bowiem obrzydliwością dla PANA jest każdy, kto to praktykuje” (Pwt 18:10-12).

Innym „dobrym obyczajem” jest pozostawianie wolnego miejsca przy wigilijnym stole. Ten zwyczaj, z którego ponoć jako Polacy, jesteśmy dumni, „ma rodowód przedchrześcijański. Według pradawnych wierzeń, dodatkowe nakrycie przypominało o duszach zmarłych krewnych, którzy w tym czasie przesilenia zimowego przychodzili na ziemię. Z szacunkiem dmuchano na krzesła i ławy, by nie przysiąść na odpoczywającej tam zbłąkanej duszy oraz zostawiano resztki pożywienia na stole, by mogła się posilić. Ofiarowano duchom też część jedzenia, by mieli domowników pod swoją opieką. Później dodatkowe nakrycie było przeznaczone dla „strudzonego wędrowca”, którego zima zaskoczyła w podróży, a którego  należało przyjąć i ugościć”.

Już kiedyś pisałem na moim blogu z okazji innej tradycji obchodzonej również tylko w naszym kraju, o zwyczaju zapalania zniczy na grobach zmarłych. Ten wpis pod tytułem  „Dziadowski znicz” zawiera szersze wyjaśnienie tego zwyczaju, skąd się wziął i że nawiązuje do wizyty duchów zmarłych w naszej rzeczywistości. Pisałem wówczas: „W czasach przedchrześcijańskich ludność mieszkająca na tych terenach zachowywała zwyczaj zapalania świeczek na grobach zmarłych, aby przynajmniej raz w roku nawiązać kontakt z duchami tych, którzy odeszli. Na spotkania ze zmarłymi przynoszono ulubione potrawy, jakimi pożywiali się przed śmiercią, aby wspólnie ucztować, dając wyraz nieśmiertelności swoich bliskich”. Już w Starym Testamencie Bóg wyraźnie powiedział: „Jeżeli jakiś mężczyzna albo jakaś kobieta będą wywoływać duchy albo wróżyć, to poniosą śmierć” (Kpł 20:27). Wiemy jak srogo Bóg potraktował króla Saula, który szukał kontaktu ze zmarłym prorokiem Samuelem, aby uzyskać od niego jakąś informację.

Pamiętajmy, że świętowanie pamiątki narodzin Pana Jezusa powinno być zogniskowane na Osobie Syna Bożego. Jego pierwsze przyjście wskazuje na to, że On przyjdzie znów. Jego powtórne przyjście nastąpi w pełnej chwale jako Król królów i Pan panów.

Apostoł Jan, pod koniec swego życia, miał możliwość oglądania rzeczy przyszłych. Wielka wizja, jaką opisał, rozpoczyna się obrazem Chrystusa, który jest „pierworodny spośród umarłych i władcą królów ziemi” (Ap 1:5). Później Jan widział Tego, który siedział na tronie i w Swej dłoni trzymał „zwój zapisany z obu stron, opieczętowany siedmioma pieczęciami” (Ap 5:1). Tan święty starzec rozpłakał się na myśl, że nie ma nikogo godnego, kto mógłby otworzyć zapieczętowaną księgę, która zawiera rejestr odkupionych krwią Baranka. Nikt inny, jak sam Baranek, nie mógł tego dokonać.

Gdy Chrystus wziął w Swe przebite dłonie księgę, aby ją otworzyć, „cztery Istoty żyjące i dwudziestu czterech Starszych upadło przed Barankiem” (Ap 5:8). Wówczas niebo wypełniło się wspaniałą pieśnią zaśpiewną piękniej, niż potrafią to uczynić najlepsi muzycy świata razem wzięci –

"Jesteś godny wziąć zwój

i otworzyć jego pieczęcie,

ponieważ zostałeś zabity

i swoją krwią nabyłeś dla Boga

ludzi z każdego plemienia, języka, ludu i narodu.

I uczyniłeś ich dla naszego Boga królestwem i kapłanami

i będą królować na ziemi” (Ap 9,10).

Jestem przekonany bez żadnej wątpliwości, że nasz Pan i Zbawiciel jest godny tego, aby Jego pierwsze przyjście uczcić tak samo, jak będą Go witać, gdy znów przyjdzie. Niech nas nie zwiodą serdeczne zaproszenia do łamania opłatka czy też do wyciągania źdźbeł siana spod wigilijnego obrusa. Często widzę jak osoby wierzące czynią to tylko na żarty, tak na niby, a jednak należy pamiętać, że „obrzydliwością dla PANA jest każdy, kto to praktykuje”.

Henryk Hukisz

Monday, December 9, 2024

Obraz Niewidzialnego

Niedawno w mediach posłanka lewicy, zapewniając, że jest osobą niewierzącą, przekonywała, że walczy o dobro wszystkich obywateli, aby mogli świętować również wigilię Bożego Narodzenia. Atmosferę zbliżających się świąt tworzą nie tylko kolędowe melodie w większości sklepów, lecz silne tradycje kultywowane przez wieki, nawiazując do biblijnego wydarzenia sprzed dwóch tysiącleci. Jaka jest prawdziwa istota tych świąt, pominąwszy wszelakie tradycje i laickie przyzwyczajenia?

W czasie obchodzenia Pamiątki Narodzin Pana Jezusa myli się katolicką tradycję związaną z tym świętem, ze zwyczajami biblijnymi i nauczaniem apostolskim. Niestety ogólna świadomość religijna Polaków jest na niskim poziomie i przykładowe określenie siódme nie kradnij”, jest świadectwem nieznajomości Biblii. Według prawidłowej numeracji przykazań, siódme brzmi Nie cudzołóż”. Dzieje się tak, ponieważ katolicka doktryna wyklucza biblijny zapis przykazania drugiego, które mówi: Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego wizerunku tego, co jest w górze na niebie i na dole na ziemi, ani tego, co jest w wodzie pod ziemią. Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, gdyż Ja, PAN, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, karzącym synów do trzeciego i czwartego pokolenia za winy ojców, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję natomiast łaskę aż do tysięcznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają Moich przykazań (Wj 20: 4-6). Dla zachowania liczby dziesięciu przykazań, nazwanych również Dekalogiem, ostatnie podzielono i zrobiono z niego dwa, czyli 9. i 10. 

Dziś pragnę odwołać się do drugiego przykazania, które powyżej zacytowałem w pełnym brzmieniu. Chcę odnieść się szczególnie do pierwszych słów, w których zapisane zosatało najważniejsze oczekiwanie Boga wobec ludzi. Chodzi o to, aby człowiek nie czynił wizerunku czegokolwiek w tym celu, aby jemu się kłaniać, służyć i oddawać cześć. Bóg jest Bogiem zazdrosnym”, o czym sam jasno mówi w wielu miejscach, w których objawia Swoją istotę.

Tekstem wyjściowym do tej myśli są słowa zapisane w jednym z najważniejszych listów apostoła Pawła, w którym mówi o tym, że Bóg upodobał sobie, aby w Jego Synu zamieszkała cała pełnia boskości (Kol 1:19). Ta głęboka myśl teologiczna rozpoczyna się od stwierdzenia, że Chrystus jest obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym wszelkiego stworzenia (Kol 1:15).

Przeczytałem niedawno ten tekst w przekładzie rzadko używanym, przynajmniej przeze mnie. Czytamy tam takie zdania: W Nim też objawił Swoją naturę i dlatego tylko On jest jedynym obrazem niewidzialnego Boga, praprzyczyną wszelkiego stworzenia. W Nim bowiem zaistniało wszystko, co tylko zostało stworzone, zarówno w Niebiosach, jaki na Ziemi; byty widzialne i niewidzialne, trony, panowania, zwierzchności i władze. Wszystko dokonało się przez Niego i dla Niego” (Kol 1:15-16 [NDP]). Ten dynamiczny przekład zaopatrzony jest w dość dokładne objaśnienia niektórych wyrazów użytych w tekście. Do słowa „obrazem” w podanym wyżej cytacie, dołączone zostało interesujące wyjaśnienie, które w głównej mierze zainspirowało mnie do napisania tego rozważania.

W pełni przytoczę wyjaśnienie, na jakie zwróciłem swoją uwagę w czasie lektury tego tekstu. Czytam w nim, że występujący tam wyraz obraz, określany „inaczej wizerunkiem - gr. eikon (ikona, obraz, wizerunek) - jest to pojęcie, którego Bóg użył w drugim przykazaniu. Zabronił w nim czynienia jakichkolwiek rzeźb i wizerunków czegokolwiek, co znajduje się na niebie czy na ziemi, w wodach czy pod ziemią, i oddawania temu boskiej czci (Wj 20:4-5 i Rz 1:24-25). Chrystus jest jedynym odzwierciedleniem niewidzialnego Boga. I nie chodzi tu o Jego fizyczne wyobrażenie, ale o Jego wizerunek duchowy (czy - jakbyśmy to dziś powiedzieli - portret psychologiczny). Patrząc na charakter Chrystusa, Jego sposób postępowania, Jego decyzje, Jego odnoszenie się do innych, poznajemy prawdziwy charakter (obraz) Boga (por. Hbr 1:3). O ile więc człowiek został stworzony na Boże podobieństwo (por. Rdz 1:26), o tyle Chrystus, łączy w Sobie naturę człowieka i Boga, jest najdoskonalszym wizerunkiem Boga w ciele człowieka”.

Rozmyślając przy okazji tych świąt fakt objawienia się Syna Bożego w postaci ludzkiego ciała, zdajemy sobie sprawę z doniosłości tego aktu - Bóg ukazał Siebie w postaci człowieczej, abyśmy mogli Go poznać. Abyśmy mogli uświadomić sobie, na czym polega Jego miłość i pragnienie nawiązania społeczności z człowiekiem.

Bóg przybliżył się do nas tak bardzo, że mogliśmy nie tylko wyczuć, że jest On niedaleko od każdego z nas (Dz 17:27), lecz również zobaczyć Go, pomimo tego, iż co do istoty, jest niewidzialny. Apostoł Jan napisał, że Go widzieliśmy na własne oczy, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce, a co dotyczy Słowa życia – bo Życie zostało objawione i widzieliśmy Je, i świadczymy o Nim, i głosimy wam Życie wieczne, które było zwrócone ku Ojcu, a nam zostało objawione (1 Jn 1:1-2). Jest to jedyny objawiony nam obraz Boga, jaki możemy oglądać jedynie w Jego Synu.

Gdy po wyjściu z Egiptu Izraelici weszli do Ziemi Obiecanej, zastali tam różne bóstwa, pomniki i obrazy przedstawiające pogańskie wyobrażenia bóstw. Dlatego Bóg dokładnie wyjaśnił, na czym polega drugie przykazanie. W Bożym komentarzu do tego przykazania czytamy: Wystrzegaj się zawierania przymierza z mieszkańcami ziemi, do której wejdziesz, aby nie stało się to dla ciebie pułapką. Dlatego zburzycie ich ołtarze, połamiecie ich stele i wytniecie aszery. Nie będziesz oddawał pokłonu innemu bogu, gdyż PAN, którego imię brzmi Zazdrosny, jest Bogiem zazdrosnym (Wj 34:12). Tak więc to przykazanie, pominięte w doktrynie katolickiej, jest bardzo ważnym, aby je przestrzegać ze względu na świętość i chwałę Boga, której On nie dzieli z nikim innym.

Apostoł Paweł w liście do wierzących w Rzymie napisał również bardzo wyraźnie, że Boga można poznać i zobaczyć jedynie w Chrystusie. Czytamy o tym już na samym pczątku tego listu: To bowiem, co w Nim niewidzialne, Jego wieczna moc i boskość, są od stworzenia świata widoczne w dziełach, dlatego nie mają nic na swoją obronę. Chociaż poznali Boga, to jednak nie oddali Mu chwały jako Bogu ani Mu nie podziękowali, ale zbłądzili w swoich myślach, a ich nierozumne serce pogrążyło się w ciemności. Uważali, że są mądrzy, a dali się ogłupić. I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobieństwo obrazu zniszczalnego człowieka, ptaków, czworonogów i płazów” (Rz 1:21-23).

Pamiętajmy, że Bóg jest zazdrosny o to, komu oddajemy cześć i komu śpiewamy okazjonalne kolędy - czy jedynie Jemu samemu, czy innym stworzeniom, lub przedmiotom stworzonym. Może warto jest zastanowić się nad tekstami w naszych ludowych kolędach, czy ich treść jest rzeczywistym uwielbieniem Boga, który objawił nam Swój obraz w Jezusie Chrystusie.

Henryk Hukisz

Friday, November 29, 2024

Kościół martwych dusz

Pastor pewnego kościoła, po stwierdzeniu, że większość jego uczestników utraciła żywą relację z Chrystusem, zapowiedział na najbliższa niedzielę nabożeństwo żałobne. Ponieważ nikt nie orientował się, kogo może to dotyczyć, zgromadzili się licznie w kaplicy, w której stała już trumna. Po wygłoszeniu okolicznościowego kazanie, pastor mówił o nowym życiu, jakie Bóg daje tym, którzy trwają wiernie do końca, po czym otworzył trumnę. Ludzie zaciekawieni tym, czyje zwłoki znajdują się w środkuj, podchodząc kolejno, zaglądali do środka. Na dnie trumny leżało lustro.

Jeden z listów, jakie Pan Jezus skierował do siedmiu  zborów zaadresowany został do wierzących w Sardes. Różni się on od innych tym, że nie ma w nim pochwały za dobre uczynki, za wiarę czy wytrwałość w cierpieniu. Został on natomiast napisany w ostrym tonie od samego początku: masz imię, które mówi, że żyjesz, a jesteś umarły (Ap 3:1). Pan Jezus, który przedstawia się jako Ten, który ma siedem Duchów Boga i siedem gwiazd, jest Panem Kościoła. On ma siedem duchów, przez co oświadcza, że On kontroluje i ocenia cały Kościół. Siedem świadczy o pełni, o kompletnym dziele Ducha Świętego, który występuje jako „Duch Pana; Duch mądrości i rozumu, Duch rady i mocy, Duch wiedzy i bojaźni Pana” (Iz 11:2).

Sardes, kolejne miasto, w którym znajdował się kościół, położone było w bardzo strategicznym miejscu, na wyżynie otoczonej z trzech stron skalną ścianą. Dzięki temu położeniu, to miasto było prawie nie do zdobycia, dlatego też jego mieszkańcy cieszyli się z dostatku, jaki sobie zgromadzili. Dawało im to poczucie bezpieczeństwa, co z kolei osłabiło ich czujność i troskę o przetrwanie. Ich król, Krezus, znany z dostatniego życia, opracował technologię oddzielania złota od srebra, co dało możliwość bicia monet o wyższej wartości. Do dziś jego imię jest symbolem bogactwa.

Inną ciekawostką z historii tego miasta jest fakt, że tylko dwukrotnie zostało zdobyte przez nieprzyjaciół. Stało się to możliwe dlatego, że strażnicy czuwający z jednej możliwej strony dostępu do miasta, zasnęli. Dlatego Pan Jezus odwołuje się do tego znanego faktu, mówiąc do wierzących Bądź czujny i utwierdź resztę, która miała umrzeć (Ap 3:2). W oryginale jest użyte słowo „gregoreuo”, które znaczy „obudź się”. Jest ono użyte jeszcze raz w tym liście, w kolejnym zdaniu – Jeśli jednak nie będziesz czujny, przyjdę jak złodziej i nie będziesz wiedział, o której godzinie przyjdę do ciebie (w. 3).

Skoro mieszkańcy w Sardes żyli dostatnio, nie martwiąc się o nic, możemy przypuszczać, że członkowie miejscowego kościoła żyli na podobnym poziomie. Obca im była nauka apostoła Pawła, który napisał, że Ci, którzy dążą do bogactwa, wpadają w pokusy i zasadzki oraz liczne nierozumne i szkodliwe pożądania, które prowadzą ludzi do zguby i zatracenia. Korzeniem bowiem wszelkiego zła jest chciwość na pieniądze. W pogoni za nimi, niektórzy odłączyli się od wiary i zgotowali sobie liczne cierpienia (1 Tm 6:9,10). W rezultacie, ludzie wierzący w Pana Jezusa, utracili zdolność rozpoznawania swojego duchowego stanu i nie wiedząc o tym, stali się duchowo martwi. Z pewnością nadal uczęszczali na nabożeństwa, myślę, że mieli wspaniale wyposażony obiekt sakralny. Myśleli o sobie, że doznają wspaniałego błogosławieństwa, nie wiedząc, że Pan Kościoła uważa ich za martwych, pozbawionych życia. Stali się żywymi trupami wypełniającymi świątynię. O takich kościołach można śmiało powiedzieć, że jedynie mauzoleami

Apostoł Paweł, pisząc listy do zborów, ostrzegał wierzących, aby nie spali, aby nie tracili zdolności rozpoznawania swego duchowego stanu. Pisał do wierzących w sąsiednim rejonie: Tak nierozumni jesteście? Rozpoczęliście Duchem, a teraz chcecie kończyć ciałem? (Ga 3:3). Tam, gdzie nie ma duchowego rozwoju i wzrastania „w łasce i w poznaniu Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa” (2 Ptr 3:18), tam grozi cielesność. Ludzi stale karmi się „mlekiem”, gdyż nie są w stanie przyjmować „pokarmu stałego”, dlatego też nie potrafią odróżnić dobrego od złego (Hbr 5:12-14). Duchowa cielesność jest tam, gdzie Duch Święty oddalił się. Dawid poznał taki stan, gdy zgrzeszył i utracił społeczność z Bogiem. Dlatego wołał do Boga: Nie odtrącaj mnie od swego oblicza, nie odbieraj mi swojego świętego ducha (Ps 51:13).

Jedną z bardziej znanych postaci ze Starego Testamentu jest historia Samsona. Ten mocarny mąż Boży, który potrafił oślą szczęką położyć tysiąc Filistynów, był tak spokojny o kolejne sukcesy, że zaczął flirtować z pogańską pięknością. W godzinie próby, pewny swojej siły zerwał się z kolan Dalili, aby wyrwać się z rąk oprawców, lecz „nie wiedział jednak, że PAN odstąpił od niego” (Sdz 16:20).

Jestem przekonany, że ten list zawiera w sobie wiele prawd odnoszących się do współczesnego kościoła. Obecny boom ekonomiczny podniósł poziom życia większości społeczeństwa, dlatego też można zauważyć, iż przyzwyczajenie do dobrobytu zbiera swoje żniwo. Ludzie wolą kościoły wielkie i bogate, wystrojone zgodne z najnowszym trendem mody. Znam kraje gdzie pastorzy muszą korzystać z osobistej ochrony, mieszkając w pałacach ukrytych przed wzrokiem swoich „owieczek”. Są jak pasterze w czasach Izajasza, o których pisał: Tacy są pasterze, którzy nie wiedzą, co to zrozumienie. Wszyscy idą swoimi drogami, każdy szuka własnej korzyści (Iz 56:11). Większości ludziom to nie przeszkadza, ponieważ nie mają potrzeby przyjmowania twardego pokarmu, który dałby im duchową dojrzałość. Nabożeństwa stają się widowiskami, na których występują zawodowi artyści. Wszyscy mają „fun”, jak coraz częściej nazywa się nabożeństwo. Nikt nie czuje zagrożenia, stróże zasnęli, a naród się bawi.

Z kazalnic, których jest coraz mniej w kościołach, nie płynie już nauka o pokucie, o odwróceniu się od martwych uczynków. Żniwo zbiera teologia o nieutracalności zbawienia, każdy czuje się pewny, że będąc raz zbawionym, nic już nie zmieni tego stanu. Tak też myślał Samson. Pan Jezus natomiast, ocenia taki kościół jako martwy, jak mauzoleum, w którym nie ma życia.

Bóg jest gotowy okazać miłosierdzie każdemu, kto pragnie powrócić do Niego. Począwszy od syna marnotrawnego, aż do tych, którzy będąc już odkupionymi, zasnęli w swoim życiu, Pan daje możliwość powrotu do życia. Apostoł Paweł wzywa tych, którzy przysnęli i w rezultacie tej duchowej drzemki, utracili zdolność oceny swego stanu – Wstań, który śpisz, i powstań z martwych, a oświeci cię Chrystus (Ef 5:14).

Całe szczęście, że w tych na ogół martwych kościołach, są jeszcze pojedyncze osoby, małe grupki ludzi, którzy nie splamiły swoich szat (Ap 3:4). Na nich to właśnie Pan Jezus kieruje Swoją uwagę, gdyż oni zachowali swoje szaty w czystości. Biblia mówi nam o szatach sprawiedliwości Chrystusowej, którą otrzymujemy w momencie uwierzenia i przyjęcia zbawienia z łaski. W ostatnim rozdziale Księgi Objawienia jest powiedziane o tych, „którzy piorą swoje szaty, aby mieli prawo do drzewa żywota i mogli wejść przez bramy do miasta” (Ap 22:14 [B.W.]). Jest to szata świętości, jaką zachowujemy przez całe życie, gdyż Bóg wyraźnie powiedział: „Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty” (1 Ptr 1:16). Innej opcji chrześcijańskiego życia nie ma.

Musimy stać się zwycięzcami, musimy zachować w sobie życie przez całą ziemską wędrówkę, aby spełniła się ostateczna obietnica – Zwycięzca ubierze się w białe szaty i nie wymażę jego imienia z księgi życia, i wyznam jego imię przed Moim Ojcem i Jego aniołami (Ap 3:5). Wprawdzie istnieją bardzo różne interpretacje odnośnie „wymazania imienia z ksiąg życia, to wolę nie przeżyć rozczarowania, gdyby w dniu ostatecznym, mojego już tam nie było.

Osobiście wierzę, że błogosławieństwo wyznania przed Ojcem przez Chrystusa doświadczą ci, którzy przez całe swoje życie składali świadectwo, że zostali wyrwani ze śmierci i zostali przeniesieni do życia.

Pan Jezus powiedział jednoznacznie - Do każdego więc, kto przyzna się do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed Moim Ojcem, który jest w niebie (Mt 10:32).

W jakim kościele jesteś, w mauzoleum, czy zbudowanym z żywych kamieni?

Henryk Hukisz

Tuesday, November 19, 2024

Wypłyń na głęboką wodę

Prawdziwy chrześcijanin nie może żyć bez Ducha Świętego, tak samo jak ryba nie może żyć bez wody. Chrystus powiedział o tym swoim uczniom w sposób jednoznaczny, gdy zapowiedział przyjście Pocieszyciela, który miał Go zastąpić. Tak samo naśladowcy Chrystusa, nie mogą żyć bez obecności w ich sercach trzeciej Osoby Boga – Ducha Świętego.

Ta podstawowa prawda wyznacza styl życia każdemu, kto świadomie przyjął Jezusa jako swego Pana i Zbawiciela. Nie ma innej alternatywy, jak tylko chodzić w Duchu Świętym. Być może to pojęcie niektórym kojarzy się wyłącznie ze środowiskiem pentekostalnym, lecz tak naprawdę, jest to standard życia każdego dziecka Bożego.

Chrześcijanie żyjący w obecności Ducha Świętego mogą jedynie różnić się tym, na jaką „głębię” Ducha Świętego wejdą i będą pozostawać. Można doświadczyć narodzenia się z Ducha, aby wejść do Królestwa Bożego i pozostawać na płyciźnie życia, bez duchowego rozwoju. Lecz nigdy nie wiadomo, jak długo można być jedynie „cielesnym”, podobnie jak Paweł nazwał niektórych wierzących w Koryncie.

Ale ja, bracia, nie mogłem przemawiać do was jak do ludzi Ducha, lecz jak do ludzi cielesnych, jak do dzieci w Chrystusie. Mleko dałem wam do picia, nie pokarm stały. Nie byliście bowiem jeszcze zdolni go przyjąć, a nawet teraz jeszcze nie możecie, ponieważ nadal jesteście ludźmi cielesnymi. Dopóki przecież zazdrość i niezgoda są między wami, czyż nie jesteście ludźmi cielesnymi i czy nie postępujecie w sposób czysto ludzki? (1 Kor  3:1-3 )

Tym rozważaniem chciałbym zachęcić każdego, kto pragnie poznawać i doświadczać na czym polega chodzenie w pełni Ducha Świętego do tego, aby poddał się całkowicie Jego kontroli. Wejście na głębię życia w Duchu Świętym leży w zakresie naszej własnej decyzji. Bóg nikogo nie wrzuci na środek duchowego oceanu, lecz każdego zaprasza.

W Biblii znajduje się piękny opis wizji, jaką Bóg ukazał prorokowi Ezechielowi.

Ez 47:1  Zawrócił mnie do wejścia do świątyni. Oto woda wypływała spod progu świątyni w kierunku wschodnim, gdyż fasada świątyni była skierowana na wschód. Woda wypływała spod prawego boku świątyni, z południowej strony ołtarza.

2  Wyprowadził mnie potem przez bramę północną i poprowadził drogą zewnętrzną do bramy zewnętrznej, zwróconej ku wschodowi. Oto woda wypływała z prawego boku.

3  Gdy ten mężczyzna szedł w kierunku wschodnim, to miał w swej ręce sznur. Odmierzył tysiąc łokci i przeprowadził mnie przez wodę. Woda sięgała po kostki.

4  Odmierzył następnie tysiąc łokci i przeprowadził mnie przez wodę. Woda sięgała po kolana. Odmierzył potem tysiąc łokci i przeprowadził mnie przez wodę. Woda sięgała po biodra.

5  Odmierzył znowu tysiąc łokci. Był to już strumień, którego nie mogłem przejść, gdyż poziom wody był wysoki – woda do pływania. Był to strumień, którego nie można przejść.

6  Powiedział do mnie: Czy widziałeś, synu człowieczy? I poprowadził mnie z powrotem na brzeg strumienia.

7  Gdy wróciłem, oto na brzegu strumienia było bardzo dużo drzew z jednej i z drugiej strony.

8  Powiedział wtedy do mnie: Wody te płyną w kierunku obszaru wschodniego, spływają na równinę i wpadają do morza, do morza gorzkiego i jego wody zostają uzdrowione.

9  Stanie się, że wszelka istota żywa, która pełza, wszędzie tam, gdzie wpłynie strumień, będzie żyć. Będzie bardzo dużo ryb, bo będą tam wpływać te wody i wody morza będą uzdrowione. Będzie żyć wszystko tam, dokąd wpłynie ten strumień.

Mąż Boży, który pokazał prorokowi strumień wypływający spod ołtarza, wprowadził go do wody. Ezechiel mógł bronić się, że nie umie pływać, albo że ma uprzedzenie do wody, bo widział kiedyś tonącego. Dziś wielu wierzących obawia się wejścia na głębię duchowych doświadczeń, tłumacząc się tym, że nie mają umiejętności chodzenia w Duchu, albo mają uprzedzenia, gdyż byli kiedyś świadkami niebiblijnych doświadczeń u innych.

Symbolika tego proroctwa jest zrozumiała również dla nas dzisiaj. Świątynia, ołtarz, woda mają wielkie znaczenie w ziemskiej działalności Pana Jezusa. Murowana świątynia, podziwiana przez uczniów Chrystusa, została zastąpioną świątynią Jego Ciała. Ołtarz, na którym składano tysiące ofiar rzeźnych, obrazuje nam krzyż ustawiony na Golgocie. Woda to Duch Święty, którym Jezus obiecał napełnić każdego, kto pragnie, aż wytryśnie z niego źródło wody żywej. Aby to osiągnąć, musimy przejść wszystkie etapy Bożego planu zbawienia. Członkami Ciała Chrystusa stajemy się dzięki ofierze Baranka Bożego. Bez wiary w sercu i wyznania ust, nie można doświadczyć łaski zbawienia. 

Od nas zależy na jaką głębię wejdziemy, po kostki, po kolana, po biodra, czy całkowicie zdamy się na strumień Ducha, który „poniesie” nas w pełni Bożej mocy. Najczęściej jest tak, że wchodzenie do rzeki wody żywej odbywa się etapami, czyli stopniowo, progresywnie, aby nie zachłysnąć się „duchowością”, dopóki nie wypracujemy w sobie świętości życia. Brodzenie po kostki przez całe życie nigdy nie doprowadzi do takiej dojrzałości, jaką mamy osiągnąć na obraz Chrystusa. Zadaniem Ducha Świętego jest wykształtować w nas podobieństwo do Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Ogromne to zadanie, możliwe jest do wykonania jedynie przez Boga, który w Osobie Ducha Świętego ustawicznie pragnie je realizować.

Zadaniem Ezechiela było zasiać słowo nadziei na odkupienie, że Bóg wypełni dane wcześniej obietnice. Świątynia i woda wypływająca spod ołtarza w kierunku Morza Martwego zawiera bardzo wyraźne przesłanie o roli Ducha Świętego w procesie zbawienia. Bóg zapowiada nową rzecz - Ducha Mojego dam w wasze wnętrze i sprawię, że będziecie postępowali według Moich nakazów i strzegli Mojego prawa. Będziecie je wypełniali (Ez 36:27) . 

Jezus daje nowe życie w cudzie nowego narodzenia. To nie jest życie doczesne, lecz wieczne. Jezus po zmartwychwstaniu tchnął w uczniów życie, które nie ma już końca. Jak czytamy w ewangelii: Wtedy Jezus znowu do nich powiedział: Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. Gdy to oznajmił, tchnął na nich i powiedział: Weźcie Ducha Świętego! (Jn 20:21,22).

Duch Święty ożywia, wlewa w człowieka życie wieczne, jakie otrzymujemy w zmartwychwstaniu Chrystusa. Duch Święty pieczętuje tych, którzy narodzili się na nowo i potwierdza wraz z naszym duchem, że jesteśmy dziećmi Bożymi.

W Liście do Efezjan (5:18) znajdujemy bardzo praktyczną radę, jaką Apostoł daje wierzącym w tym mieście: pozwólcie się napełniać Duchem (Ef 5:18). W oryginale zastosowana jest tutaj taka forma gramatyczna, która wskazuje na ciągłe przebywanie w pełni Ducha Świętego, a nie jednorazowe napełnienie.

Bóg w całej pełni, wszystkie trzy Osoby, Ojciec, Syn Boży i Duch Święty są zaangażowani w dzieło odkupienia grzesznika. Bóg tak umiłował świat, że dał swego Syna, aby każdy kto wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Teraz Duch Święty, który od początku uczestniczy w dziele stworzenia, ten który na początku unosił się nad powierzchnią wód”, później udzielał Bożego natchnienia Słowu, którym Bóg przemawiał, obecnie jest potężnie zaangażowany w to, abyśmy osiągnęli cel waszej wiary – zbawienie dusz(1 Ptr. 1:9).

Proponuję w kontekście tego rozważania zastanowić się nad znaczeniem słów, jakie apostoł Paweł skierował do wierzących w Koryncie: Czy nie wiecie, że wasze ciało jest świątynią obecnego w was Ducha Świętego, którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Zostaliście bowiem nabyci za wielką cenę. Chwalcie więc Boga w waszym ciele” (1 Kor 6:19,20).

Czy skorzystasz z zaproszenia, aby wypłynąć na głębię rzeki wody żywej?

Henryk Hukisz