Tytuł zaczerpnąłem ze słów znanej piosenki, którą
śpiewano jakieś czterdzieści lat temu. Autorowi tych słów zależało na tym, aby
odwołać się do początków polskiej państwowości, gdy „od Piasta, Kraka, Lecha. Długi
łańcuch ludzkich istnień połączonych myślą prostą”, w czasie
gdy kraj opanował system totalitarnej władzy, by naród mógł znów powiedzieć: „Żeby Polska była
Polską!” (net). I chociaż minęło już sporo lat od
ostatniej transformacji, wielu obywateli naszej ziemskiej ojczyzny zaczyna znów
nucić refren tej hymnicznej piosenki.
Lecz, aby nie stracić niektórych czytelników
mojego bloga, nie chce rozwijać tej myśli. Chcę odwołać się jedynie do organicznego
pragnienia każdego serca, aby Kościół naszych czasów był Kościołem, jaki obiecał
zbudować Jezus Chrystus. Jak wiemy z zapisu ewangelicznego, Chrystus przyrzekł,
że „zbuduję Kościół mój, a bramy
piekielne nie przemogą go” (Mat. 16:18).
Historia tej Bożej wspólnoty ludzi różnych ras i
stylów życia wskazuje na wielokrotne odchodzenie od fundamentów, jakie położył
sam Chrystus, będąc Głową swego Ciała. Już w pierwszych wiekach pojawiali się
samozwańczy mesjasze i prorocy, wnoszący do nauki Kościoła własne idee. Od
samego początku widzimy też reakcję powołanych przez Chrystusa przywódców,
którzy dawali zdecydowany odpór tym, którzy „niepokoją i chcą przekręcić ewangelię Chrystusową” (Gal. 1:7). I tu apostoł Paweł nie
szczędził słów i nie bawił się w ekumeniczną dyplomację. Pisał wprost: „Jeśli wam ktoś zwiastuje ewangelię
odmienną od tej, którą przyjęliście, niech będzie przeklęty!” (Gal. 1:9).
Później była Reformacja, wielka przemiana i powszechne
przywrócenie ewangelii łaski. Dziś, po pięciuset latach od tej odnowy w łonie
Kościoła, potrzebna jest nowa reformacja. Dlatego postanowiłem znów napisać o
Kościele, przypominając jedynie słowa, jakie każdy może znaleźć w swojej Biblii.
Chodzi jednak o to, aby te słowa, mówiące o początkach Kościoła potraktować
jako Boże polecenie, a nie kronikarski zapis z dawnych czasów.
Chrystus, zanim odszedł do Ojca, po tym jak „wymazał obciążający nas list dłużny, który
się zwracał przeciwko nam ze swoimi wymaganiami, i usunął go, przybiwszy go do
krzyża” (Kol. 2:14), wskazał
bardzo wyraźnie jaki jest cel Kościoła, jaki nam zostawił. Zmartwychwstały
Chrystus spotkał w drodze do Emaus dwóch uczniów, którzy zwątpili w przyszłość
Królestwa, jakie Chrystus obiecał stworzyć i wracali do poprzedniego życia. Pan im powiedział, że „w imię jego ma być głoszone
wszystkim narodom upamiętanie dla odpuszczenia grzechów” (Łuk. 24:47). Dwa podstawowe cele, to głoszenie
upamiętania i odpuszczenia grzechów. Te słowa należałoby powtarzać jak refren
piosenki o tym, aby Kościół był Kościołem.
Gdy spojrzymy na początek Kościoła opisany nam pod
natchnieniem Ducha Bożego przez Łukasza, to możemy właśnie to zobaczyć.
Ewangelia o upamiętaniu i odpuszczeniu grzechów była zwiastowana od pierwszego
dnia. Wracając do ostatnich słów Chrystusa widzimy, że rola jaką wyznaczył
swoim naśladowcom, polegała na składaniu świadectwa. Jezus powiedział; „Wy jesteście świadkami tego” (Łuk. 24:48). Nic więcej, jak tylko
składać świadectwo o tym, czego dokonał Chrystus. Dlatego wybrał prostych ludzi
na swoich naśladowców, aby nie dodawali niczego z własnej mądrości. Aby nie
tworzyli programów rozrywkowo – społecznych, lecz by przyjęli obietnicę, jaką
Chrystus przygotował im w Jerozolimie po niewielu dniach.
Chrystus, zanim został uniesiony w górę, wypowiedział
słowa, bez których Kościół nie może być Kościołem. Obietnica „weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi
na was, i będziecie mi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i
aż po krańce ziemi” (Dz.Ap. 1:8),
odnosi się nie tylko do pierwszych chrześcijan. Niektórzy sądzą, że oni potrzebowali
Bożej mocy, ponieważ nie byli wykształceni. Jeśli ewangelia ma być zaniesiona
przez świadków Chrystusa aż po krańce ziemi, to my w XXI wieku potrzebujemy tej
mocy tak samo, o ile nie bardziej, niż nasi bracia z pierwszego wieku.
W pierwszym kazaniu, jakie Piotr wygłosił pod
natchnieniem Ducha Świętego, widzimy odwołanie się do tych fundamentalnych
słów. Piotr mówił o ukrzyżowanym Chrystusie, którego śmierć nie mogła pokonać,
lecz On pokonał moc śmierci i grzechu. Dlatego pierwsi słuchacze tej ewangelii „byli poruszeni do głębi” i zawołali: „Co mamy czynić, mężowie bracia?” (Dz.Ap. 2:37). Nie było potrzeby by
zapraszać profesjonalnych mówców motywacyjnych, ani zawodowych psychologów,
którzy potrafiliby dotrzeć do sedna osobowościowych problemów dręczących
ówczesne społeczeństwo.
Dlatego chcę przypomnieć, iż zadaniem Kościoła
który jest Kościołem, jest zwiastowanie ewangelii tej samej, jaka od dwudziestu
wieków jest jedynym remedium na ludzki problem. Tym problemem jest grzech, nic
więcej. Dlatego nie ma potrzeby zgłębiania efektów tej przyczyny, jaką jest
grzech w sercu człowieka, aby głosić skuteczne sposoby usuwania tych skutków. Dzięki
oryginalnej ewangelii może być usunięta zasadnicza przyczyna wszystkich
problemów.
Ewangelia, jaka została powierzona Kościołowi ma
być zwiastowania „nie w mądrości mowy,
aby krzyż Chrystusowy nie utracił mocy” (1
Kor. 1:17). Kropka i nic więcej, bo wszystkie inne dodatki nie są od Pana,
jedynie zasłaniają Chrystusa, jedyną drogę naszego zbawienia.
Henryk Hukisz