Esperal ma tyle samo lat co ja, lecz nie dlatego odwołuję się dziś do tego środka farmakologicznego, który niejednemu uzależnionemu od alkoholu pomógł wyjść z nałogu. Aby przybliżyć na czym polega działanie tego cudownego leku na „narodowy problem”, cytuję fragment opisu, jaki znalazłem w internecie - „Do niedawna w Polsce dużą popularnością w terapii alkoholizmu cieszyło się tzw. leczenie awersyjne, do którego zalicza się wszywki alkoholowe (w formie implantu). Był to sposób na wymuszanie abstynencji w wyniku podania choremu esperalu, znanego także pod nazwą disulfiram, który dziś jest jedną z najbardziej kontrowersyjnych substancji w leczeniu alkoholików.” (net)
Osobiście nie potrzebowałem sięgać po ten ratunku, ponieważ nigdy nie miałem problemu alkoholowego. Piszę o tym jedynie dlatego, że znalazłem pewną analogię, do której chcę się odnieść w sytuacji, jaką z niepokojem obserwuję w naszych zborach.
W okresie, gdy coraz więcej rodaków małpuje pogański zwyczaj, nazywany za oceanem „Halloween”, w zborach ewangelicznych próbuje się tworzyć nową tradycję zastępczą. W ten sposób chce się uchronić dzieci, aby nie czuły się gorsze od tych z klasy, czy sąsiedztwa, które będą przebierać się w maszkary i biegać po domach, żebrząc jakieś tanie słodycze. Pomysł szlachetny, lecz czy naprawdę? Osobiście uważam, ze nie, gdyż jest najprostszą drogą do „chrystianizacji” tej pogańskiej tradycji.
Jak wiemy z historii kościoła chrześcijańskiego, od czasu, gdy Konstantyn Wielki upaństwowił chrześcijaństwo, wprowadzono do niego wiele pogańskich zwyczajów, nadając im z pozoru biblijne znaczenie. Dlatego uważam, że organizowanie „Light Festival” dla dzieci, aby miały jakąś namiastkę, gdy ich rówieśnicy będą obchodzić huczną zabawę w przebraniach demonów, kościotrupów czy innych bajkowych horrorów. Następnego dnia w szkole nasze wierzące dzieci nie wpadną w poczucie niskiej wartości, gdyż będą mogły też opowiedzieć o swojej „halloweenowej” zabawie.
Dlaczego widzę to inaczej, niż wielu pastorów, czy liderów nauczania dzieci w zborach?
„Halloween” jest zwyczajem pogańskim, nie mającym nic wspólnego z kościołem chrześcijańskim, jest więc z natury złem. Powiem wprost - branie udziału w tego rodzaju zabawie, jest grzechem. Tak, jest grzechem, chociaż wiem, że narażam się na osąd sporej ilości ludzi wierzących w Boga, że jestem fundamentalistą, radykałem, czy nawet fanatykiem. A niech tam, nie zależy mi na tym, jak mnie inni postrzegają - grzech nazywam grzechem.
Teraz przejdę do analogii, o jakiej wspomniałem na początku. Zapytam wprost, jaki jest najbardziej skuteczny lek na grzech? Diagnozę tej choroby, jaką jest grzech, jest Zakon, są Boże przykazania, nie tylko te Dziesięć, jakie mamy w Dekalogu, lecz całe natchnione Pismo wskazuje nam na to, co jest grzechem, a co podoba się Bogu. Apostoł Jan napisał, że „wszelka nieprawość jest grzechem” (1 Jan 5:17). A jedynym lekarstwem na nasze grzechy jest Boży Baranek, o którym Jan Chrzciciel wołał: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata” (Jan 1:29). Dlatego apostołowie, gdy zostali napełnieni mocą Ducha Świętego, z całym przekonaniem mówili do tych, którzy słuchali ewangelii - „Przeto opamiętajcie i nawróćcie się, aby były zgładzone grzechy wasze” (Dz.Ap. 3:19). Oczywiście w Biblii jest sporo wersetów, które wyraźnie wskazują na skuteczne i jedyne lekarstwo na nasz grzech. Tutaj chcę odnieść się jedynie do tych kilku wersetów z których jasno wynika, że jedynie Jezus, który stał się Bożym Barankiem, może uwolnić każdego z nas od grzechu, gdyż Bóg „tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się sprawiedliwością Bożą” (2 Kor. 5:21).
Dalej, apostoł Paweł naucza tych, którzy uwierzyli w przebaczającą moc krwi Baranka Bożego i stali się sprawiedliwością Bożą, że wraz z Chrystusem umarli dla grzechu. Następnie Paweł stwierdza, że „kto bowiem umarł, uwolniony jest od grzechu” (Rzym. 6:7), dlatego mamy uważać już „siebie za umarłych dla grzechu, a za żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rzym. 6:11).
Uważam, że każdy kto prawdziwie narodził się na nowo, i Duch Święty zamieszkuje w pełni jego serce wie, że „ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje wraz z namiętnościami i żądzami” (Gal. 5:24). Posłuszeństwo Duchowi Świętemu prowadzi wprost do wydania owocu Ducha. Wówczas spełnia się w nas to, o czym pisał apostoł Jan - „Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia, gdyż posiew Boży jest w nim, i nie może grzeszyć, gdyż z Boga się narodził” (1 Jan3:9).
My dorośli to rozumiemy, taką mam nadzieję. Natomiast w stosunku do naszych dzieci, naszą odpowiedzialnością jest wprowadzić je na właściwą drogę rozprawienia się z grzechem. Organizowanie zastępczych zabaw, aby zniechęcić je do grzechu, to tak samo jak wymuszanie abstynencji alkoholowej w wyniku podania choremu esperalu. Natury grzechu nie da się uśpić metodą „leczenia awersyjnego”. Obawiam się, że zamiast uchronić dzieci od grzesznej tradycji obchodzenia „halloween”, raczej przygotuje się je do naśladowania tego zwyczaju. Gdy dorosną i będą chciały same o sobie decydować, to zamiast zasianego nasienia Słowa Bożego, zostanie jedynie miłe wspomnienie wesołych zabaw pod nazwą „Light Festival”.
Psalmista Dawid zadaje retoryczne pytanie: „Jak zachowa młodzieniec w czystości życie swoje? Gdy przestrzegać będzie słów twoich” (Ps. 119:9). Nic innego nie poradzi sobie z grzechem tak, jak natchnione Słowo Boże.
Henryk Hukisz