Każdy może odpowiedzieć: „Oczywiście, Jezus Chrystus”. Zapytam więc osobiście: „Kim dla ciebie jest Jezus Chrystus, który umarł na krzyżu?”. Na to pytanie można odpowiedzieć jedynie po głębszym zastanowieniu się.
Wielu ludzi uważa Chrystusa za osobę istniejącą kiedyś w historii. Z pewnością dużo mniej osób mówi o Nim, jak o kimś, kogo zna osobiście, z kim ma bezpośrednią relację, w jaką można wejść na drodze pokuty. Najlepszym obrazem wejścia w tę relację jest powrót syna marnotrawnego, który powiedział: „Wstanę i udam się do mojego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw niebu i względem ciebie” (Łk. 15:18). Tylko po przebyciu tej drogi, można nazwać Chrystusa Panem i Zbawicielem. Każdy, kto tego nie zrobił, nie może szczerze i prawdziwie nazywać Chrystusa swoim Panem. Pamiętajmy o słowach Pana Jezusa, który powiedział o sobie: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie” (Jn. 14:6). Innej drogi nie ma!
Rozważanie na temat, kogo widzimy na krzyżu, rozpocznę od wypowiedzi setnika, który znalazł się na Golgocie i obserwował przebieg ukrzyżowania Jezusa Chrystusa. Myślę, że znamy jego reakcję na widok śmierci Syna Bożego, jaką zapisał ewangelista Marek: „Setnik natomiast, który stał naprzeciw, widząc, że w ten sposób oddał ducha, powiedział: Naprawdę, ten Człowiek był Synem Boga” (Mar. 15:39).
W związku z tą wypowiedzią możemy zadać pytanie: „Co zobaczył w Chrystusie ten zaprawiony w boju rzymski żołnierz, że wydał tak niezwykłe świadectwo?”
Setnicy byli zawodowymi żołnierzami, którzy swoją karierę budowali w walkach z wrogami Rzymu. Prawie codziennie ocierali się o śmierć, tak że jej widok nie robił na nich wielkiego wrażenia. Dzięki doświadczeniu zdobytym w walce setnicy byli obdarzani całkowitym zaufaniem zwierzchników wojskowych. To sprawiało, że mieli władzę podejmowania osobistych decyzji, które były bezapelacyjnie wykonywane przez podległą im setkę żołnierzy. Setnik, który znalazł się pod krzyżem na Golgocie, miał obowiązek dopilnowania przebiegu egzekucji, aby oficjalnie stwierdzić śmierć skazańców. Im prędzej skonali, tym wcześniej mógł wrócić do domu, dlatego łamano nogi ukrzyżowanym skazańcom, aby przyspieszyć ich śmierć.
W Nowym Testamencie spotykamy kilku setników, którzy spotkali się z Chrystusem. Pierwszego spotykamy w Kafarnaum, gdy przyszedł do Pana Jezusa z prośbą o uzdrowienie cierpiącego sługi w jego domu. Reakcja Jezusa na jego prośbę mogła nas zaskoczyć, gdyż powiedział: „Przyjdę i uzdrowię go” (Mat. 8:7). Widzimy tu, że Chrystus zwrócił uwagę na wielką wiarę setnika, dlatego powiedział do niego: „Idź, niech ci się stanie, jak uwierzyłeś. I w tej samej godzinie jego sługa odzyskał zdrowie” (w. 13). Według słów Jezusa nawet Żydzi nie posiadali tak wielkiej wiary.
Kolejnego setnika spotykamy właśnie przy krzyżu na Golgocie. Ten rzymski żołnierz miał odwagę wyznać swoją osobistą opinię o Chrystusie, który został skazany wyrokiem oficjalnego sądu Imperium Rzymskiego. To co powiedział, nie było uczynione pod wpływem emocji wywołanych obrazem spokojnie umierającego niewinnego człowieka. Setnik musiał zobaczyć w skazańcu coś dużo więcej. Warto jest więc zastanowić się nad tym, co zobaczył ten setnik.
Chrystus swoją postawą i słowami jakie wypowiadał, wywoływał u ludzi podziw lub strach. Jedni mówili o Nim, że „nie nauczał ich bowiem jak nauczyciele Prawa, lecz jak Ten, który ma moc” (Mt. 7:29). Inni, którzy zamierzali Go pojmać na zlecenie swoich pracodawców, z przerażeniem wyznali: „Nikt jeszcze nigdy nie przemówił tak, jak ten człowiek” (Jn. 7:46). Może więc słowa, jakie Chrystus wypowiedział na krzyżu, wywarły na tym rzymianinie tak wielkie wrażenie, że dopatrzył się nadnaturalnej ingerencji w czasie tej śmierci. Osobiście uważam, że słowa: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk. 23:34), musiały wywołać refleksję w sercu setnika, który rozumiał jedynie zasadę „Śmierć za śmierć”, a Jezus nie złamał nawet trzciny nadłamanej.
Następnie spotykamy setnika już w czasach apostolskich, znamy nawet jego imię – Korneliusz. Stacjonował w nadmorskiej Cezarei, gdzie znajdował się główny garnizon wojskowy. Nie wiemy skąd pochodził, nie wiemy też dlaczego Łukasz od razu przedstawił go nam tak pozytywnie pisząc o nim, że był „pobożny i bojący się Boga, wraz z całym swoim domem. Dawał on ludowi liczne jałmużny i nieustannie modlił się do Boga” (Dz. 10:2). Możemy jedynie domyślać się, że to był ten sam setnik, który wpierw doświadczył dobrodziejstwa uzdrowienia sługi a później głośno wyznał pod krzyżem, że Chrystus jest Synem Bożym. Dlaczego ja tak myślę? Ponieważ uważam, że spotkanie z Chrystusem musiało spowodować ogromną przemianę w sercu tego człowieka. Nie można przejść obojętnie wobec umierającego na krzyżu Chrystusa. Każdy musi podjąć decyzję albo uznać Go, jako Swojego Pana i Zbawiciela, albo uważać Go jedynie za nauczyciela, jednego z wielu na tym świecie.
Podobnie stało z innymi świadkami Chrystusa, którzy znaleźli się po obu stronach krzyża. To byli dwaj skazańcy zwani w ewangeliach łotrami. Jeden z nich urągał Chrystusowi, mówiąc: „Ocal siebie samego i nas” (Łk. 23:39). Drugi natomiast pokornie prosił: „Jezu, pamiętaj o mnie, gdy wejdziesz do Twojego Królestwa” (w. 42). Reakcja na śmierć Chrystusa może być dwojaka albo przyjęcie Go z wiarą, albo odrzucenie i niewiara.
Spotkanie z Jezusem wymaga decyzji - albo wejście przez ciasną bramę na „wąską drogę, która prowadzi do życia” (Mt. 7:14), albo pozostanie na „wygodnej drodze, która prowadzi do zguby” (w. 13). Nie ma innej możliwości, chociaż wielu uważa, że można zachować obojętność. Nawet Piłat, umywając ręce, zapytał: „Co więc mam zrobić z Jezusem, którego nazywają Mesjaszem?” (Mt. 27:22).
Wielkanoc to radosne świętowanie zmartwychwstania Pana Jezusa. Ten cud mógł się stać jedynie dlatego, że na krzyżu umarł Syn Boży - jak to wyznał setnik. Zdarzało się, że osoby, które umarły, jak Łazarz, czy też jedyny syn wdowy z miasteczka Nain, zostały przywrócone znów do życia. Później jednak znów umarli, tak że ich zmartwychwstanie nie ma żadnego znaczenia dla nas. Jedynie Chrystus, będąc Bożym Synem, może sprawić, że wraz z Nim, my również weźmiemy udział w zmartwychwstaniu podczas pochwycenia Kościoła. Wpierw jednak musimy umrzeć dla grzechu w Jego śmierci, podobnie jak apostoł Paweł, który wyznał, że uwierzył w Chrystusa, „aby Go poznać – zarówno moc Jego zmartwychwstania, jak i udział w Jego cierpieniach, upodabniając się do Niego w Jego śmierci; abym w ten sposób dostąpił zmartwychwstania” (Flp. 3:10,11).
Obchodząc pamiątkę śmierci i zmartwychwstania naszego Pana głośno śpiewamy „Alleluja!”. Mam nadzieję, że my, którzy osobiście przyszliśmy pod krzyż i wyznaliśmy wraz z setnikiem, że tam umarł za nas Boży Syn i dał nam wieczne dziedzictwo życia z Bogiem, możemy uczynić Chrystusa naszym Panem. Wierzymy mocno, że Bóg nadal działa z taką samą mocą i słowa Jezusa wypowiedziane w domu Łazarza: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto wierzy we Mnie, choćby i umarł, będzie żył” (Jn. 11:25) są fundamentem nowego życia, jakie mamy w Chrystusie.
Kończąc, chcę przywołać inne zdarzenie, jakie miało miejsce tuż przed śmiercią naszego Pana. Chrystus, gdy obchodził ostatnią Paschę, powiedział o tym, że zostanie wydany przez jednego z uczniów. Wówczas uczniowie zakłopotani tym stwierdzeniem, pytali kolejno: „Czy to ja, Panie?” (Mt. 26:22). Natomiast gdy kolej przyszła na Judasza, zapytał: „Chyba nie ja, Rabbi?” (Mt. 26:25 [NP]). Widzimy różnicę w tym, jak zwracali się do Chrystusa. Ci uczniowie, którzy zgodnie ze słowami Piotra wyznali: „Oto my zostawiliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą” (Mt. 19:27), mogli szczerze wyznać, że Chrystus jest ich Panem. Natomiast Judasz, który miał zawsze w swoim sercu nieszczerość, nazwał Chrystusa Rabbi, gdyż tak mógł powiedzieć każdy Żyd o swoim nauczycielu.
Zastanawia mnie dziś to, kogo obecnie ludzie widzą na krzyżu, gdy świętują ten wspaniały dzień zmartwychwstania Chrystusa - Syna Bożego, czy tylko Chrystusa, jako postać istniejącą kiedyś w historii?
Henryk Hukisz