Gdy składamy komuś życzenia, wyrażamy je zazwyczaj w słowach zapewniających dobre samopoczucie, wewnętrzny pokój i powodzenie w życiu. Nigdy nikomu nie życzymy utrapień, niepowodzeń czy nawet najmniejszych zmartwień. Każdy chciałby żyć bez zmartwień lecz wiemy, że jest to niemożliwe. Czyżby jednak Bóg życzył nam, abyśmy doświadczali w swoim życiu utrapienia?
Z pewnością wszyscy doskonale znamy werset mówiący o doświadzeniach, jakie Bóg dopuszcza w życiu ludzi wierzących – „Dotąd nie przyszło na was pokuszenie, które by przekraczało siły ludzkie; lecz Bóg jest wierny i nie dopuści, abyście byli kuszeni ponad siły wasze, ale z pokuszeniem da i wyjście, abyście je mogli znieść” (1 Kor. 10:13 [B.W.]). Ta wspaniała obietnica nie mówi o życiu wolnym od utrapień, lecz o tym, że Bóg z nich wyprowadza. On dopuszcza i wyprowadza. To tak, jak doświadczył tego Hiob i napisał: „On bowiem zrani i On ranę opatrzy, uderzy, ale Jego ręce uzdrowią” (Hiob 5:18).
Z pewnością wszyscy doskonale znamy werset mówiący o doświadzeniach, jakie Bóg dopuszcza w życiu ludzi wierzących – „Dotąd nie przyszło na was pokuszenie, które by przekraczało siły ludzkie; lecz Bóg jest wierny i nie dopuści, abyście byli kuszeni ponad siły wasze, ale z pokuszeniem da i wyjście, abyście je mogli znieść” (1 Kor. 10:13 [B.W.]). Ta wspaniała obietnica nie mówi o życiu wolnym od utrapień, lecz o tym, że Bóg z nich wyprowadza. On dopuszcza i wyprowadza. To tak, jak doświadczył tego Hiob i napisał: „On bowiem zrani i On ranę opatrzy, uderzy, ale Jego ręce uzdrowią” (Hiob 5:18).
Gdy zastanawiamy sie nad tym dlaczego spotykają nas utrapienia, najczęściej odpowiadamy, że takie jest już życie i każdy ich doświadcza. Tak, to prawda, nikt nie uniknie zmartwień, każdego dopadną jakieś utrapienia. Dlaczego więc Bóg dopuszcza, aby Jego kochane dzieci doświadczały tych nieprzyjemnych sytuacji?
Życie wszystkich ludzi na ziemi jest skażone grzechem, chorobą, troską i utrapieniem. Niezależnie od tego, czy jesteśmy głęboko więrzącymi, cze też nie przykładamy się zbytnio do duchowego wzrastania, wszyscy mamy udział w negatywnych przejawach doczesnego życia. Gdy świat doświadcza jakiejś zarazy, ekonomicznego krachu, gdy szaleją katastroficzne zjawiska w przyrodzie i giną niewinni ludzie, skutki tych tragedii doświadczają wszyscy jednakowo, wierzący i niewierzący. Zastanawiamy się nieraz nad tym, czy jest jakaś różnica, czy osoby wierzące mogą liczyć na to, że Bóg ich cudownie wybawi z opresji? Z własnych obserwacji wiem, że tak się nie dzieje, z niewielkimi wyjątkami, gdy Bóg ma Swój cel w zesłaniu wybawienia.
Pamiętam ten szczególny moment, gdy poczułem się źle i zostałem poddany medycznym badaniom, lekarz postawił jednoznaczną diognozę – nowotwór. W pierwszym momencie wydawało mi się, że świat zawirował w odwrotnym kierunku. Pierwsze pytanie jakie sobie zadałem, to ile życia mi jeszcze pozostało. Oczywiście, przede wszystkim powierzyłem w modlitwie Bogu całą sprawę i powiedziałem: „Panie, cokolwiek chcesz zrobić z moim życiem, zgadzam się. Jeśli Twą wolą jest cudowne uzdrowienie, przyjmę z radością, jeśli mam poddać się leczeniu, to - i tu zastanowiłem sie chwilę zanim powiedziałem - też przyjmę z taką sama radością”.
Później była chemioterapia, radiologia, dość skomplikowana operacja, i znów radiologia i chemioterapia. Częste wizyty w różnorodnych przychodniach, u różnych lekarzy. Wielogodzinne czekanie w poczekalniach, przyjmowanie różnych środków medycznych. To wszystko działo się jakoby w tym świecie zewnętrznym. Natomiast to, co przeżywałem wewnątrz mojej duszy, w moim sercu, może stanowić wspaniałe świadectwo Bożej obecności.
Jako wieloletni pastor i nauczyciel Słowa Bożego, doskonale znałem Boże obietnice. Niejednokrotnie zachęcałem innych do trwania w ufności przed Panem w trudnych chwilach życia. Teraz musiałem odnieść to wszystko do siebie samego - a to nie jest już to samo. Lecz jedno mogę powiedzieć w tym krótkim rozmyślaniu, nie żałuję tych wszystkich chwil w jakich mogłem doświadczyć bliskość Pana, jakiej praktycznie nie znałem dotychczas. Mogłem zupełnie z innej perspektywy poznawać głębię Słów, jakie kieruje Ojciec Niebieski do Swego dziecka.
Apostoł Paweł, który w swoim życiu doświadczył tylu utrapień, że nie jesteśmy w stanie nawet sobie tego wyobrazić, napisał - „Błogosławiony Bóg i Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa, Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiego pokrzepienia, Ten, który nas pokrzepia w każdym naszym ucisku, abyśmy sami mogli pokrzepiać tych, którzy są w jakimkolwiek ucisku, pokrzepieniem, którym sami jesteśmy pokrzepiani przez Boga” (2 Kor. 1:3,4). Czy możemy w pełni zrozumieć co przeżywał w swoim życiu Apostoł Jakub, gdy pisał – „Radujcie się w pełni, moi bracia, gdy spadną na was różne doświadczenia” (Jak. 1:2).
Nigdzie w całej Biblii nie znajdziemy zapewnień ze strony Boga, że nigdy nie dotkną nas doświadczenia i utrapienia. Jeśli słyszymy współczenych kaznodziejów głoszących tzw. ewangelię sukcesu, to są fałszywi zwiastuni innej ewangelii, nie Chrystusowej. Apostołowie zwiastowali własnie taką ewangelię, według której, cierpienia i utrapienia zaliczane były do błogosławieństw. Wspomaniny Jakub napisał pod koniec swego listu – „Weźcie przykład, bracia, z wytrwałości i cierpliwości proroków, którzy przemawiali w imieniu Pana. Uważamy za szczęśliwych tych, którzy byli wytrwali. Słyszeliście o wytrwałości Hioba i zobaczyliście, jaki koniec przygotował mu Pan, bo Pan jest pełen współczucia i miłosierny” (Jak. 5:10,11).
Aby móc przemawiać w imieniu Pańskim, trzeba też razem z Panem przechodzić cierpienia i utrapienia. Apostoł Piotr pisał również w oparciu o własne doświadczenia - „To przecież jest waszym powołaniem, bo i Chrystus cierpiał za was, i pozostawił wam wzór, abyście poszli w Jego ślady” (1 Ptr. 2:21). Ten wierny uczeń Pański pokornie przyjął z ust miłującego Mistrza zapowiedź utrapień w życiu: "Gdy jednak się zestarzejesz, wyciągniesz swoje ręce i ktoś inny cię przepasze, i poprowadzi, dokąd nie chcesz" (Jan 21:18). Później, gdy już doświadczył realności tych słów, napisał: „Łaską przecież jest to, jeśli ktoś ze względu na świadomość Boga wytrzymuje udręki, cierpiąc niesprawiedliwie” (1 Ptr. 2:19).
Chcę zakończyć cytatem innego Bożego sługi, żyjącego w naszych czasach, znanego wielu czytelnikom, którego bardzo wysoko cenię. Dawid Wilkerson powiedział: „Najlepszymi nauczycielami w każdym zborze nie są ci, którzy stoją za kazalnicą. Siedzą oni w ławkach, koło ciebie – ludzie, którzy cierpieli, ale nadal uwielbiają Pana. Językiem tych, którzy uczą się poprzez cierpienia, jest uwielbianie".
Prawdziwej ufności możemy nauczyć się jedynie w czasie burzy, gdy nas dosięgną utrapienia. Tylko wówczas możemy doświadczyć tej szczególnej bliskości Pana, gdy nasze serce zacznie bić w rytmie Jego serca.
Henryk Hukisz