Przypominam sobie pewien moment, gdy jeszcze mieszkałem w Chicago, jak w czasie jazdy samochodem słuchałem "Moody Radio" i zainteresowała mnie rozmowa o Dniu Reformacji, jaki
przypada akurat na ten sam dzień, w którym obchodzony jest Halloween. Niestety coraz więcej osób, które uważają się za chrześcijan, zamiast wspomnienia o Wielkim Reformatorze, jakim z pewnością jest Marcin Luter, hucznie obchodzi pogańskie święto duchów, dekorując swoje domy demonami i szkaradami.
Redaktorzy audycji zaprosili do rozmowy, na aktualny o tej porze roku temat, profesora szacownego w Chicago Instytutu Biblijnego działającego pod patronatem tego samego męża Bożego, jakim z pewnością jest D. L. Moody. Wykładowca wydziału międzynarodowego został zachęcony do wypowiedzi na temat Reformacji pytaniem: „Co wspólnego ma fakt przybicia 95-ciu tez do drzwi kościoła w niemieckim miasteczku Wittenberg z Halloween, świętem duchów, hucznie obchodzonym w Ameryce?”
To mnie wciągnęło, tak bardzo, że o mało nie zapomniałem, iż posuwam się w dość gęstym sznurze samochodów na Kennedy Expressway. Studiowałem kiedyś teologię na ChAT, gdzie poznawałem historię Reformacji w oparciu o niemieckojęzyczne źródła, czyli bardzo bliskie Lutrowi, który dokonał tego wielkiego dzieła, lecz nie słyszałem o tak dziwnym powiązaniu. Pan profesor, z tytułem doktora, tłumaczył, że Reformator wybrał właśnie datę „eve of hollow”, czyli przeddzień tradycyjnie obchodzonych w Niemczech świąt zmarłych. Twierdził, że Lutrowi właśnie o to chodziło, aby zaprotestować wobec nadużyć w sprzedawaniu dopustów za zmarłych, jakie powszechnie praktykowano w celu zebrania odpowiednio dużej ilości pieniędzy na budowę bazyliki w Watykanie. Prawdę jest, o czym już wiedziałem, że Luter protestował przyciwko odpustom za dusze zmarłych przodków, lecz o powiązaniu z tradycją zmarłych dotychczas nie słyszałem.
Dalsza rozmowa wskazywała na ogólną akceptację dla Halloween, bo przecież to jest takie sympatyczne, gdy dzieciom można rozdawać cukierki. W prawdzie, pan profesor zreflektował się po chwili, i dodał, że obchodom Halloween towarzyszy pewien element niewłaściwy, lecz z przyjemnością wspominał swoje dzieciństwo i słodycze, jakimi mógł się z tej okazji nacieszyć.
Jeśli chodzi o Halloween w sensie ogólnym, to nie mam zamiaru przytaczać całego szeregu argumentów wskazujących na demoniczne pochodzenie tego diabelskiego święta. Uczyniło to już dużo lepiej wielu innych wybitnych teologów i apologetów naszej wiary. Chcę jedynie odwołać się do biblijnej prawdy wyrażonej w słowach samego Chrystusa, który powiedział: „Nikt nie może służyć dwom panom, bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego kochał, albo jednemu będzie oddany, a drugim wzgardzi” (Mt 6:24).
Chrześcijaństwo opiera się na decyzji - albo, albo. Pan Jezus powiedział wyraźnie: „Wchodźcie przez ciasną bramę. Szeroka jest bowiem brama i wygodna droga, która prowadzi do zguby i wielu przez nią wchodzi. Ciasna natomiast jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia i niewielu ją znajduje” (Mt 7:13,14). Słowa te świadczą o tym, że jeśli ktoś nie zdecyduje się opuścić szerokiej drogi i nie wejdzie na wąską, to nie wejdzie do Bożego Królestwa. Koniec, kropka - chciałoby się dodać, gdyż taka jest prawda o Bożym Królestwie.
Ten świat, który z natury jest zły i trwa w duchowej ciemności, nie ma nic wspólnego z Bogiem ani też z Kościołem Jezusa Chrystusa. Apostoł Jan, znając naukę swego Mistrza, napisał jasno: „Nie miłujcie świata ani tego, co jest w świecie. Jeśli ktoś miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca” (1 Jn 2:15). Na te słowa można jedynie powiedzieć „Amen”, i nic więcej.
Każdy, kto naprawdę uważa siebie za ucznia Pana Jezusa wie, jakie ma zająć stanowisko wobec Halloween i wszystkiego innego, co jest z tego świata. Zwabianie dzieci cukierkami do obchodzenia tego diabelskiego święta, jest niczym innym, jak powtórką z ogrodu Eden. Pamiętajmy, że kusiciel zwiódł „matkę wszystkich żyjących” tak przebiegle, że gdy spojrzała na zakazane drzewo, to stwierdziła, „że drzewo ma owoce dobre do jedzenia, że jest rozkoszą dla oczu i wzbudza pożądanie bo daje możliwość poznania” (Rdz 3:6). Wiemy jak to się skończyło, gdyż skutki tej decyzji odczuwany w naszym życiu do dziś.
Niestety, obecnie jest wielu rodziców, którzy świadomie wysyłają swoje dzieci w objęcia diabelskie, za cenę kilku cukierków, nie zdając sobie sprawy z tego, jak wielką krzywdę im wyrządzają. Branie udziału w tej diabelskiej tradycji wywiera swój wpływ na dalsze duchowe życie tych, którzy myślą, ze to jest tylko zabawa. Nie rozumiem intencji wielu organizatorów zborowych imprez dla dzieci na wzór świeckich obchodów Halloween. Jak później wytłumaczą swoim pociechom, że jest to pogański zwyczaj demonicznego pochodzenia?
A co z Dniem Reformacji?
Nie widzę żadnych przeszkód, aby w ostatni dzień Października, w rocznicę tego doniosłego wydarzenia, gdy Marcin Luter przybił swój protest do drzwi kościoła w Wittenberdze, przypomnieć sobie prawdziwe znaczenie greckiego słowa "μετανοειν" [metanoein]. Biblia, z jakiej korzystał Reformator, była łacińskim tłumaczeniem, znanym jako "Vulgata". Znajdowało się w niej wyjaśnienie, że pokuta znaczy „zadość uczynienie za popełniony grzech”. Luter, gdy dostał grecki tekst Nowego Testamentu, głośno zaprotestował przeciwko takiemu nauczaniu, formułując 95 tez, jakie podał do publicznej dyskusji. I o to mu głównie chodziło. Chciał w ten sposób również jasno pokazać, że prawdziwa pokuta jest nawróceniem do Boga i przyjęciem wiarą zbawienia z łaski, jakie uczynił dla nas Pan Jezus przez złożenie ofiary ze Swojego życia. Nie było żadnego nawiązania do tezy, jakoby chodziło o "eve of hallow".
Wynik tego protestu przyniósł dla nas wszystkich błogosławieństwo posiadania Biblii w ojczystym języku. Chociażby z tego powodu, powinniśmy świętować Dzień Reformacji, jako wyraz wdzięczności Bogu za Słowo Boże, jakie stało się bardziej dostępne dla każdego człowieka.
A jeśli ktoś chce częstować dzieci cukierkami, może to robić w każdy inny dzień roku, a nie w ostatni dzień Października, gdy ludzie zaślepieni diabelskim kłamstwem, oddają cześć demonom.
Henryk Hukisz