Wyjaśniam na samym początku, że to nie jest błąd
gramatyczny w tytule, gdyż mam zamiar pisać o trendach, a nie o trądzie.
Pisałem już wcześniej o zjawisku, jakie ogarnia coraz więcej zborów
chrześcijańskich, a mianowicie o trendach, jakie naśladują osoby wierzące w Pana
Jezusa. Poprzednie rozważanie dotyczyło mody na używanie hebrajskich określeń Chrystusa („Jezus czy Jeszua”).
Przed lekturą tego rozważania
polecam przeczytać wpierw wspomniany tu tekst o Chrystusie.
Wracam do tematu gdyż zauważyłem kolejny trend, jaki ogarnia coraz więcej członków kościoła Jezusa Chrystusa. Chcę odnieść się do
tzw. służby machania flagami, lub poprawniej, płachtami na patykach, gdyż to,
co używa się w wielu zborach, nie ma nic wspólnego z flagami. O flagach w pojęciu biblijnym napiszę nieco później.
Oczywiście, zanim zabrałem się do pisania tego
rozważania, zapoznałem się z argumentami, jakimi posługują się zwolennicy tego
trendu. Przyznam szczerze, że wielu domorosłych egzegetów popełnia podstawowe
błędy interpretacyjne, stwarzając biblijne podłoże tego zjawiska. Piszę
świadomie, iż jest to zjawisko, gdyż Nowy Testament, będący podstawą nauczania
Kościoła, nie wspomina ani jednym słowem, nie podaje ani jednej sugesti, że tego typu
praktyki były stosowane przez pierwszych chrześcijan.
Skąd się więc wzięło coś, co przekształciło się
obecnie w nieomal powszechną praktykę, tak, że nawet w wielu zborach
powołano oddzielne służby uwielbiania Boga machaniem płachtami przymocowanymi
do kijów? Nie mówiąc już o specjalnych konferencjach, seminariach i szkołach podnoszących
to zjawisko do rangi obowiązkowych form uwielbiania Boga, w których to niby On ma
szczególne upodobanie.
Jedyne referencje biblijne, jakimi posługują się
obrońcy tego trendu, to kilka wybranych i wyrwanych z kontekstu, nawet nie
wersetów, a pojedynczych wyrazów. Pomija się całkowicie fakt, że oryginalne
hebrajskie słowa były zapisywane bez samogłosek, dlatego istniej wiele różnych
znaczeń. Przykładem jest najbardziej znane imię Boga JHWH, które odczytuje się
jako Jahwe, albo Jehowa. Jeden z pierwszych argumentów przemawiających za
wprowadzeniem flag do uwielbiania jest werset z księgi Izajasza, w którym jest
mowa o gniewie Boga wobec grzeszników. Prorok przedstawia ogólną sytuację odstępstwa
od Boga, co w świetle Starego Testamentu prowadzi do pomsty Bożej. Izajasz mówi
o przerażeniu , jakie wywoła okazany gniew świętego Boga – „I będą się bali
na Zachodzie imienia Pana, a na Wschodzie jego chwały, gdyż przyjdzie jak
ścieśniona rzeka, na którą napiera powiew Pana” (Izaj. 59:19). I tutaj musimy odnieść się do tłumaczenia angielskiego,
gdyż twórcy tego sposobu uwielbiania posługują się tym językiem. Według
Biblii Króla Jakuba (KJV), werset kończy się słowami „the Spirit of the Lord
shall lift up a standard against him”. Angielski wyraz “standard”, znaczy również “proporczyk”. Natomiast
hebrajskie “nus” (Strong # 5127), znaczy przede wszystkim “wynieść się”, lub „odpłynąć”,
stąd istnieje wiele różnych tłumaczeń, od polskiego „powiewać” (B.W.), „potok”
(B.T.), czy też „rzeka” B.G.) do angielskich – „wind” (ESV), „rushing stream”
(ASV).
Powoływanie się na żydowskie wzorce jest zaprzeczeniem
idei nowotestamentowego Kościoła, który budowany jest na gruzach dawnej
świątyni. Pan Jezus, pamiętajmy, że On jest Głową Kościoła, powiedział do Żydów,
wskazując na świątynię: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzy dni ją odbuduję (...) On mówił o świątyni ciała swego” (Jan
2:19, 21). Później powiedział już do Swoich uczniów: „zbuduję Kościół
mój, a bramy piekielne nie przemogą go” (Mat.
16:18).
Apostoł Paweł, jeden z najlepszych znawców
starotestamentowego uwielbiania Boga napisał bardzo jasno: „Albowiem końcem
zakonu jest Chrystus, aby był usprawiedliwiony każdy, kto wierzy” (Rzym. 10:4). Nie muszę chyba wyjaśniać,
że słowo „koniec” znaczy po prostu „koniec” i już nie ma tego, co było
poprzednio. Tak, że sięganie po coś, co już się skończyło, jest wyraźnym nieposłuszeństwem, że nie powiem wprost, jest
obrażaniem Chrystusa.
Pan Jezus w rozmowie z Samarytanką oświadczył w
imieniu Boga, ze teraz nastał czas, gdy „prawdziwi czciciele będą oddawali
Ojcu cześć w duchu i w prawdzie; bo i Ojciec takich szuka, którzy by mu tak
cześć oddawali. Bóg jest duchem, a ci, którzy mu cześć oddają, winni mu ją
oddawać w duchu i w prawdzie” (Jan
4:23,24).
Rzucam więc wyzwanie wszystkim „flagowiczom” –
podajcie mi chociaż jeden argument z Nowego Testamentu na obronę tego nowego
trendu.
A może powinienem jednak zatytułować to rozważanie
poprawnie gramatycznie – „Trędowate chrześcijaństwo? Sam już nie wiem.
Henryk Hukisz
Tutaj jescze jeden tekst na ten temat;
ReplyDeletehttp://www.chlebznieba.pl/index.php?id=596