Przypuszczam, że dzisiaj większość młodego pokolenia, nie zna już tych wspaniałych treści, jakie kiedyś śpiewano. Dlatego pozwólcie, że przypomnę chociaż kilka strof.
Ach potrzebuję Cię, Łaskawy Panie mój
Twe imię skałą mą, W nim jest pociechy zdrój!
O Panie drogi Panie, Potrzebuję Ciebie
Ja muszę mieć Cię zawsze, Błogosław mi!
Ach potrzebuję Cię, O Jezu, przy mnie stój
Bym został wiernym Ci, Przez cały życia bój!
Obawiam się, że te słowa, pomimo najnowszych aranżacji i zmian stylu i melodii wykonywania tej pieśni, nie cieszą się powodzeniem wśród współczesnych chrześcijan. A to dlatego, że obecnie kładzie się raczej nacisk na poleganie na sobie samym, a nie na pokornym proszeniu o pomoc. Zwracanie się o nią, szczególnie w miejscach publicznych, traktowane jest jako przejaw słabości. Obecnie głosi się hasła chrześcijaństwa „maczo”, propaguje się „power” i samorealizację w zdobywaniu zaszczytnych celów, jakie wyznaczają fachowi doradcy (coach'e) od osiągania sukcesów w życiu.
Często, gdy czytam lub słucham zwiastowania podczas współczesnych zgromadzeń, odbieram wrażenie, że Bóg nie jest już nam potrzebny. Przecież sami tak wiele potrafimy - przekonują swoich słuchaczy mówcy motywacyjni - mamy do dyspozycji najnowsze osiągnięcia techniki i poradnictwa psychologów, tak że starodawne metody rozwiązywania problemów na kolanach w komorze modlitewnej, są już nie „na topie”. Lepiej jest zatrudnić na etacie zborowym utytułowanego psychologa, niż sprowadzać ludzi do poczucia niezaradności, mówiąc im, że potrzebują jakiejś pomocy z góry, gdyż sami sobie nie poradzą.
Obecnie, gdy nasze serca ogarniają lęki spowodowane przyrostem zakażeń niewidzialnego wirusa, a liczba dziennych zgonów niebezpiecznie rośnie, coraz bardziej uświadamiamy sobie naszą bezsilność. Szukamy pokrzepienia, potrzebujemy jakiegoś zapewnienia, że nam nic nie grozi. Przeglądamy strony w internecie, studiujemy statystyki, obserwujemy przebieg pandemii w innych krajach. Czy w sytuacji, gdy nie możemy liczyć na ludzką pomoc, nie oznacza, że przydałaby się jakaś niezawodna nadzieja, że potrzebujemy Kogoś, kto jest spoza tego skażonego świata?
Może właśnie dlatego Bóg dopuścił do rozszerzenia tego zagrożenia dla naszego życia i zdrowia aż do takiego stopnia, abyśmy wreszcie zrozumieli, że Go potrzebujemy. Pan Jezus, gdy przyszedł na nasz "ziemski padół" obalił wszelkie mity naszych własnych możliwości i powiedział wprost: "bo beze Mnie nic nie możecie uczynić" (Jan. 15:5). Lecz diabeł nadal poddaje w wątpliwość tę prawdę, wmawiając nam nasze ludzkie programy naprawy beznadziejności.
Dlatego, jeśli chcemy uznać za prawdziwe słowa Chrystusa, który powiedział, że „na świecie będziecie mieć ucisk, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat” (Jan 16:33), musimy zdać się całkowicie na Jego pomoc. Przecież On również powiedział: „oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do końca świata” (Mat. 28:20). Czyżby Chrystus, jako Dobry Pasterz, nie miał mocy, aby ochronić Swoje owieczki? Myślę, że powinniśmy poważnie uznać Jego obietnicę: „Mój Ojciec, który Mi je dał, jest większy od wszystkich i nikt nie może wyrwać ich z Jego ręki” (Jan 10:29). Na tym polega błogosławieństwo przynależności do Jego owczarni.
On również powiedział, „ponieważ jednak ze świata nie jesteście, bo Ja was wybrałem ze świata, dlatego świat was nienawidzi” (Jan 15:19). A to znaczy, że nasza postawa wobec tego, co dzieje się w tym świecie, różni się zasadniczo od tego, jak na to reagują obywatele tego świata. Ten świat ma do swojej dyspozycji tylko to, co sam stworzył. Dlatego ludzie, którzy nie mają żywej relacji z Bogiem, są przelęknieni, gdyż nie są pewni, czy potrafią sami się obronić przed grożącą im zarazą.
Natomiast Boże dzieci, chociaż spotykają się z takim samym niebezpieczeństwem, mają zupełnie inne spojrzenie na nie, gdyż mają Boga po swojej stronie. I tutaj pojawia się potrzeba zwrócenia się do Boga w modlitwie, by prosić Go o pomoc. Biblia jest pełna świadectw ludzi, którzy znajdowali się w ogromnych niebezpieczeństwach, lecz gdy wołali do Boga o pomoc, On ich nie opuścił. Józef, Jozue, Dawid, Daniel, trzej mężowie wrzuceni do pieca, i setki innych osób, świadczą nam dziś, że warto prosić Pana o pomoc. Dawid zapewnia nas słowami: „Bogu, którego słowo wielbię, Bogu ufam, nie będę się lękał – co może zrobić mi człowiek? (...) Wiem, że Bóg jest ze mną!” (Ps. 56:5,10).
Ci bohaterowie wiary stanowią dla nas dzisiaj ogromny obłok świadków, zachęcających nas do wytrwania w biegu za Chrystusem. Oni uczą nas również modlitwy, ponieważ, jak powiedział Syn Boży - „Czy Bóg nie obroni swoich wybranych, którzy wołają do Niego dniem i nocą? Czy będzie długo zwlekał?” (Łuk. 18:7).
Sytuacja, jaką obecnie wszyscy przechodzimy uzmysławia nam realia tego świata, z jakimi powinniśmy liczyć się codziennie. Niestety, zamiast tego, próbuje się nam wmawiać, że najważniejszy jest śpiew wielbiący Boga, a nie wołanie o pomoc. Może dlatego nie mamy wielu skutecznych odpowiedzi na modlitwy, bo nie prosimy, jak napisał apostoł Jakub: "Nie macie, ponieważ nie prosicie" (Jak. 4:2). Modlitwa, to przede wszystkim wołanie do Boga, to przyznanie się, że Go potrzebujemy, jak mówią kolejne słowa wspomnianej pieśni:
Ach potrzebuję Cię, W dniach dobrych jak i w złych
Tyś słońcem tarczą mą, Na wszystkich drogach mych
O Panie drogi Panie, Potrzebuję Ciebie
Ja muszę mieć Cię zawsze, Błogosław mi!
Oczywiście nie nakłaniam nikogo do łamania ogłaszanych przez władze różnych restrykcji, zakazów i ograniczeń związanych z pandemią. One mają wyhamować rozszerzanie się zarazy, podobnie jak czerwone światło i szlabany na przejeździe przez tory kolejowe chronią nas przed kolizją z pociągiem. Chodzi mi o to, że zamiast liczenia wyłącznie na siebie, byśmy byli gotowi zdać się na starodawną metodę stosowaną przez największych mężów Bożych - na modlitewne zawołanie: „Ach potrzebuję Cię, Łaskawy Panie mój!”
Pamiętajmy też o zapewnieniu, jakie znajdujemy w Biblii: „Bóg sprzeciwia się pysznym, pokornym zaś daje łaskę” (Jak. 4:6).
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.