Chciałbym podzielić się refleksją, jaka nasunęła mi się obserwując wyborców w rejonie, który w ostatnim czasie nawiedziły powodzie spowodowane obfitymi opadami. Ponieważ jest teren przyległy do gór, spływające wody nie mieszczą się w korytach rzek i potoków. Ludność Podkarpacia została szczególnie doświadczona nadmiarem wód, i w efekcie poniosła olbrzymie straty materialne. Na mapie politycznej, ta część kraju jest ostoją jednej opcji politycznej, partii rządzącej. Dziwi mnie fakt, że mieszkańcy tego rejonu z uporem nadal popierają tę partię, pomimo, że jej główne założenia programowe nie uwzględniają ich lokalnych spraw i zamiast budowania zbiorników retencyjnych, które zatrzymałyby nadmiar wód, wolą zaangażować miliardy złotych w przekop mierzei, co w żaden sposób nie wpłynie na poprawę ich życia i bezpieczeństwa. W tej sytuacji przypomniały mi się słowa z Księgi Izajasza zacytowane przez Pana Jezusa: „patrzą, a nie widzą, słuchają, a nie słyszą, i niczego nie pojmują” (Mat. 13:13).
Musimy jednak wrócić kilkaset lat do czasu, gdy Boży prorok ujrzał „Pana, który siedział na wysokim i wywyższonym tronie, a brzegi Jego szaty wypełniały świątynię” (Izaj. 6:1). Stojące tam sześcioskrzydłe serafiny wołały: „Święty, Święty, Święty, PAN Zastępów, cała ziemia jest pełna Jego chwały” (w. 3). Jednak najbardziej znanym wersetem z tego wydarzenia jest odpowiedź Izajasza „Oto ja, poślij mnie” (w. 8), gdy Pan go zapytał: „Kogo mam posłać, kto pójdzie?” (w. 8), do „ludu o nieczystych wargach” (w. 5). I chociaż to zawołanie najczęściej jest używane przez współczesnych kaznodziejów jako zachęta do pójścia z Dobrą Nowiną do zgubionych grzeszników, to w przypadku Izajasza wcale nie chodziło o to, aby zaniósł współczesnym mu ludziom jakąś dobrą wieść. Z kontekstu wynika, że Pan polecił swemu słudze aby zaniósł zupełnie inne poselstwo, które warto jest poznać w całości. A mianowicie Pan powiedział: „Idź i oznajmij temu ludowi: Słuchajcie pilnie, a nie rozumiejcie! Patrzcie uważnie, a nie poznawajcie! Uczyń nieczułym serce tego ludu, otępiałymi jego uszy, zasłoń jego oczy, aby oczyma nie widział ani uszami nie słyszał, ani sercem nie rozumiał, aby się nie nawrócił i nie został uzdrowiony!” (w. 9,10). Dość dziwne przesłanie, nieprawdaż?
Był to czas przygotowania narodu wybranego do poniesienia konsekwencji nieposłuszeństwa wobec Bożego Słowa i odstępstwa od prawdziwego Boga i zwrócenia się do bałwanów. Izraelici pogrążyli się w zupełnym bałwochwalstwie, oddawali cześć posągom, kłaniali się pogańskim bóstwom i rozgniewali Pana swoim nieposłuszeństwem. Dlatego Bóg postanowił posłać ich do niewoli babilońskiej, zamiast obdarzać ich błogosławieństwem, jakie im przecież obiecał.
Jak wiemy z historii, Izrael pomimo tej ciężkiej kary, na jaką zasłużyli, po powrocie do swojej ziemi, nadal nie szukali oblicza Pana. Dlatego Pan Jezus, gdy rozpoczął wypełniać Swoja misję odkupienia ludzi z niewoli grzechu, wzywał: „Nawróćcie się! Królestwo Niebios jest już blisko!” (Mat. 4:17). Chrystus przyszedł nie tylko do narodu wybranego, lecz do wszystkich ludzi na całej ziemi. Wypełniło się dzięki temu zapowiedziane przez proroka Izajasza słowo, że „Lud, który chodzi w ciemnościach, zobaczy wielką światłość, mieszkańcom mrocznej krainy śmierci rozbłysła światłość” (Izaj. 9:1). Wizja, jaką zobaczył Izajasz ukazuje odwieczny Boży plan, że „cała ziemia jest pełna Jego chwały” (Izaj. 6:3). Chrystus stał się zbawicielem całego świata, aby wszyscy ludzie mogli uwierzyć w Niego i wejść do Bożego Królestwa. Lecz do tego czasu Izrael nadal miał zamknięte oczy, aby nie widzieć tego, co widoczne jest tylko w blasku Bożej światłości.
Ważne znaczenie dla zrozumienia tej całej historii jest pewne nocne spotkanie przedstawiciela narodu Bożego z Synem Bożym, Jezusem Chrystusem. Nikodem, gdyż o niego tu chodzi, pod osłoną nocy złożył kurtuazyjną wizytę Nauczycielowi, który znając naturę człowieka, przeszedł od razu do sedna sprawy. Jezus powiedział wprost: „Zapewniam, zapewniam cię, jeśli się ktoś nie narodzi z góry, nie może ujrzeć Królestwa Boga” (Jan 3:3). Do dziś wszystkich ludzi na naszej planecie obowiązuje ten sam warunek ujrzenia Królestwa Bożego. Nie jest to program wymyślony przez przywódców jakiegoś kościoła, nawet ewangelicznego, lecz jest to jedyna droga wiodąca każdego człowieka do Boga.
Przejdźmy więc do współczesnej sytuacji. Nie ma znaczenia, czy ktoś należy do większości ludzi czy jest członkiem niewielkiej wspólnoty ludzi wierzących w Boga - jeśli nie narodził się z góry, „z wody i Ducha, nie może wejść do Królestwa Boga” (Jan 3:5) - kropka, koniec. Nie ma innej opcji, nawet jeśli około miliard ludzi na świecie uważa się za wierzących, bo zostali pokropieni wodą i jakiś kapłan wypowiedział sakramentalną formułkę. Bez narodzenia się na nowo, każdy pozostaje grzesznikiem, „nie mający ani nadziei, ani Boga na tym świecie” (Efez. 2:12). A to znaczy, że nawet jeśli ktoś ma oczy, to nie może widzieć tego, co Bóg czyni dla naszego zbawienia. Dlatego też, Pan Jezus wyraził się dość specyficznie - „Zostawcie ich! To ślepi przewodnicy. Jeżeli niewidomy prowadzi niewidomego, obaj wpadną do dołu” (Mat. 15:14).
Co to ma wspólnego z mieszkańcami terenów dotkniętych powodziami i wielkimi zniszczeniami materialnymi? Gdyby ludzie, którzy uważają siebie za wierzących, widzieli rzeczywisty obraz rzeczy, mogliby wyrazić swoją decyzję odnośnie sprawujących władzę, która o nich nie dba. To, że ktoś uważa się za wierzącego w Boga, to jeszcze nie znaczy, że tak jest na prawdę. Niestety, w naszym kraju mamy do czynienia z narodem niby chrześcijańskim, lecz jak widać, ten naród nic nie widzi.
W tych wyborach tak często słyszymy hasła, że tu chodzi o Polskę. Lecz jaką, jaka ma być ta nasza ziemska ojczyzna? Obawiam się tego, że tzw. rządząca większość chce powrotu do Polski przedwojennej, z kościołem katolickim, jako główną siłą decydującą o losie Polaków.
Niedawno znalazłem w rodzinnym archiwum dość ciekawy dokument. Jest to oficjalne zaświadczenie wydane mojemu ojcu w 1938 roku w celu „uzyskania zaświadczenia o zmianie wyznania”. W jednej z rubryk tego dokumentu widnieje wpis „Wyznanie Rz. Katol.” Mój ojciec pochodził z rodziny katolickiej, lecz jako młody człowiek usłyszał ewangelię, uwierzył w Pana Jezusa, czyli „narodził się z góry”. Ponieważ miał iść do wojska, do jednostki w Baranowiczach, to aby nie brać udziału w oficjalnych katolickich ceremoniach, mszach wojskowych i innych tradycyjnych zwyczajach, musiał udowodnić, że nie jest katolikiem.
Wiem, że wielu obecnie rządzących przejawia dążenia do podobnej Polski, w której porządny Polak, to jedynie katolik. Ta władza robi wszystko, aby zadowolić religijnych przywódców, dlatego ustanawia prawo pod dyktando katolickich hierarchów. Takiej Polski nie chcę i nie poprę kandydata, który demonstruje swoje poddanie kościołowi. Dziwię się przeto, że wielu ewangelicznie wierzących przejawia uległość wobec tych dążeń. Czy na prawdę chcą Polski katolickiej, w której przywileje będą dostępne jedynie wyznawcom jedynozbawczej organizacji religijnej?
Dziękuję Bogu za prawdziwą światłość, jaka przyszła na świat w Osobie Jezusa Chrystusa. W Nim mamy możliwość widzieć tak, jak jest na prawdę, gdyż jedynie w Bogu jest prawda. Dzięki temu mając oczy mogę widzieć poprawnie i nie ulegać ułudom jakiejkolwiek propagandy. Spełnia się w nas zapewnienie, że „Jeśli natomiast chodzimy w światłości, podobnie jak On jest w światłości, to trwamy we wspólnocie z sobą, a krew Jezusa, Jego Syna, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu” (1 Jan 1:7).
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.