W
dobie fotografii cyfrowej, mało kto posiada jeszcze albumy. Nasze zasoby
pamiątkowych zdjęć z podróży dookoła świata i z wszystkich uroczystości
rodzinnych „zdygitalizowaliśmy” i mamy zgromadzone na twardym dysku, w opisanych katalogach. Łatwiej jest przywołać wspomnienia jednym kliknięciem, niż
wertowaniem niezliczonej ilości stron w domowych albumach. Jednakowoż
przyznaję, że pomimo przeniesienia archiwalnych zdjęć do pamięci komputera, to gdy trzymam w ręku fotografię gdy miałem trzy latka (zdjęcie obok), to
wzruszam się naturalnie, nie cyfrowo.
Nadal
posiadam tradycyjne albumy różnej
wielkości i grubości. Niektóre są opisane, na grzbietach znajdują się
oznaczenia lat, tak więc, gdy chcę znaleźć coś z roku, np. 1974, wiem gdzie
szukać. Może nie jest aż tak idealnie, bo nadal sporo odbitek fotograficznych
znajduje się w różnych kopertach i pudełkach. Co za przyjemność zakopać się w
takim zbiorze, wówczas nawet czas nie ma znaczenia, dopiero po kilku godzinach wracam
do rzeczywistości, otrząsając się z kurzu wspomnień minionych zdarzeń i osób,
które kiedyś się znało. Coraz częściej zdarza się, że gdy zobaczę jakąś osobę na starym zdjęciu, za żadną cenę nie
mogę sobie przypomnieć jej imienia. To boli, ale po jakim czasie
pamięć wraca, i ból przechodzi.
Coraz
częściej zauważam, że wiele osób jakie znajdują się na moich
fotografiach, już nie ma. Odeszli do Pana, trochę mi smutno z tego powodu, a i trochę
zazdroszczę, że mnie już wyprzedzili. Bo przecież wszyscy idziemy tam, gdzie będzie lepiej, gdzie
nie będzie już zaniku pamięci, gdy popatrzymy na stare fotografie.
Gdy przeglądam stare fotografie, zdarza się, że na niektórych widzę osoby, których wolałbym już nie spotkać. Przecież
to jest takie ludzkie, lubimy tych, którzy nas lubią, natomiast z niektórymi,
wolelibyśmy już nie występować, nawet na wspólnych fotografiach. Nic na to nie
poradzę, nie będę przecież obcinać zdjęcia, niech już tak zostanie. Lecz w
mojej pamięci zostały zarejestrowane zmiany, które bardzo odczuwalnie wpływają
na to, czy chcę o tych osobach nadal pamiętać, czy wolałbym już o nich zapomnieć. No tak, ale
skoro z moją pamięcią nie jest jeszcze tak źle, gdyż jakoś nie mogę z niej wymazać tych osób,
więc muszę się zdecydować, jak o nich myśleć po latach.
Chyba już czas postawić pytanie, „Co na to Biblia?” Można sprawę uprościć do
jednego zdania, że należy wybaczyć i pokochać miłością Jezusa, który
powiedział: „Miłujcie waszych wrogów i módlcie się za tych, którzy was prześladują” (Mat. 5:44).
Tak, to święta prawda, lecz to wcale nie znaczy, że wybaczenie jest równoznaczne
z akceptacją tego, co ktoś robi, jeśli my się z tym nie zgadzamy. Mam na uwadze sprawy
istotne, nie typu „jedzenie mięsa ofiarowanego bałwanom”, lecz takie, które potrafią
poróżnić na dobre. Może to być kwestia wierności powołaniu, zachowania prawdy w
obliczu powszechnego kompromisu, albo brak wytrwałości w zachowaniu wiary. Najczęściej myślimy tak o kimś, kto nas zdradził, oczernił i spowodował wiele bólu w naszym sercu. Lista
może być tak długa, jak niespodziewane są okoliczności naszego chodzenia za
Panem.
Oto
kilka sytuacji biblijnych, i to z najwyższej półki. Apostoł Paweł, gdy wybierał się w druga podróż misyjną, chciał iść z Barnabą, lecz ten postanowił zabrać jeszcze
Marka. W tym momencie Paweł zajrzał do albumu ze zdjęciami z pierwszej podróży,
i przypomniał sobie, że w trudnym momencie on ich opuścił, jak czytamy: „Jan
(Marek) natomiast odłączył się od nich i wrócił do Jerozolimy” (Dz.Ap. 13:13). Teraz, mając w pamięci
tamto zdarzenie „Paweł jednak nie uważał za słuszne zabierać z sobą tego,
który odszedł od nich w Pamfilii i nie brał udziału w ich pracy” (Dz.Ap. 15:38). Ta sytuacja wywołała w
pierwszej chwili nieporozumienie, „w rezultacie którego się rozdzielili. Barnaba wziął Marka i popłynął na Cypr” (w. 39),
a Paweł powędrował w kierunku Syrii i Cylicji, zwiastując ewangelię w mocy Ducha Świętego.
W innym
przypadku, gdy Paweł spotkał się w Antiochii z apostołem
Piotrem, nazywanym również Kefasem, przypomniał sobie zdjęcie z innego albumu,
na którym było wyraźnie widać, jak ten pobożny naśladowca Chrystusa, siedzi przy stole z
poganami. Na drugim zaś zdjęciu, Piotr na widok innych Żydów, odsunął się od
pogan, aby podkreślić swoją żydowską narodowość. Paweł, pomimo nieukrywanego szacunku,
jakim darzył tego sługę Pańskiego, powiedział wprost: „Jeżeli ty, będąc Żydem, żyjesz zgodnie z obyczajami pogan, a nie Żydów, dlaczego zmuszasz pogan, aby żyli zgodnie z judaizmem?”
(Gal. 2:14). Piotr wcale się nie obraził na Pawła i nie pogroził mu swoim autorytetem Chrystusowego klucznika. Ja natomiast, niejeden raz znalazłem się w sytuacji, gdy powiedziałem komuś z wierzących
coś, co uważałem za konieczne, ponieważ ich postępowanie było naganne. Niestety, w moim przypadku skończyła
się przyjaźń, a nawet usłyszałem pogróżki, że teraz odczuję nieprzychylność, jaką będzie mi ten ktoś okazywać. A wiele tych osób znajduję na moich fotografiach.
Zastanawiam się nieraz, czy Paweł nie umiał wybaczać tym, którzy okazali się
niewierni, którzy opuścili go w najtrudniejszych momentach. Zamiast tego, to pisząc listy do zborów, wymienia te osoby z imienia, i wspomina, co uczynili, zachęcając innych do stronienia od tych osób. Wierzę, że
apostołowi zależało na tym, aby już z nim nie łączono tych osób, które umiłowały
bardziej życie doczesne niż służbę ewangelii. Paweł nie chciał już być na wspólnym zdjęciu z tymi osobami. Dlatego ostrzegał swoich czytelników, aby również nie przestawali z tym, kto „nie posłucha słów naszego listu, to zwróćcie na niego uwagę i odsuńcie się od niego, aby się zawstydził” (2 Tes. 3:14).
Zachowując zdecydowaną postawę wobec prawdy Bożej, nie może iść na kompromis „przyjacielskich”
relacji z ludźmi, którzy przez swoją nieszczerość, być może na to miano nie zasługują. Prawdą jest, że takie sytuacje pomiędzy braćmi i siostrami mogą
mieć charakter chwilowy. Dlatego nasza zdecydowana postawa może pobudzić
do refleksji nad niewłaściwym postępowaniem tych osób. Paweł zwrócił uwagę czytelnikom swojego listu do wierzących w Tesalonikach, aby „się odsunęli” od człowieka napiętnowanego, doprowadzając go do tego, „aby się zawstydził” (2 Tes. 3:14).
Apostoł
Paweł nie nosił w swoim sercu gniewu wobec Marka, lecz pisząc po latach list do
wierzących w Kolosach, wspomniał, że „pozdrawia was ... i Marek, kuzyn Barnaby” (Kol. 4:10).
Widocznie już nie stało nic na przeszkodzie, aby mogli później razem pracować na niwie Pańskiej.
Henryk
Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.