Niedawno przeczytałem, że najlepszym
pokarmem naszej wiary są doświadczenia. Nic jej tak nie wzmacnia i nie ożywia,
jak trudności, przez które przechodzimy w naszym życiu. Apostoł Piotr, który
doświadczył w swoim życiu wielu cierpień i przeszedł przez wiele przeszkód,
napisał ku pokrzepieniu serc wierzących –
„Weselcie się z tego, mimo że teraz na krótko, gdy trzeba, zasmuceni bywacie
różnorodnymi doświadczeniami, ażeby wypróbowana wiara wasza okazała się
cenniejsza niż znikome złoto, w ogniu wypróbowane, ku chwale i czci, i sławie,
gdy się objawi Jezus Chrystus” (1
Ptr. 1:6,7). A musimy pamiętać o wątpliwości, jaką wyraził Pan Jezus,
wspominając o swoim powtórnym przyjściu – „Tylko
czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łuk. 18:8).
Tak więc, gdy spotykają nas doświadczenia,
nie myślmy, że nasz Pasterz o tym nie wie. On doskonale zdaje sprawę z tego,
jakiego pokarmu potrzebuje Jego owca. Zgodnie z tym, co powiedział Dawid,
doświadczony pasterz, również mój Dobry Pasterz „na niwach zielonych pasie mnie, nad wody spokojne prowadzi mnie” (Ps. 23:2). Czyni to dla pokrzepienia
mojej duszy, abym mógł kroczyć ścieżkami Jego sprawiedliwości. Dla ożywienia
mojej wiary, posługuje się „kijem”, a kiedy to czyni, to z pewnością odczywam to
dobitnie. Jedno jest pewne, że Pan to czyni w jednym celu, abym nie zszedł na
manowce, tam gdzie nie ma właściwego pokarmu.
Jeśli chodzi o dobór właściwego
pożywienia, to wiemy, że pragnienie słodyczy jest oznaką dziecięctwa. Dorosły
człwiek wie, że dobry pokarm, treściwy w wartości odżywcze nie zawsze smakuje
przyjemnie dla podniebienia. Podobnie jest w życiu duchowym, nowonarodzone
niemowlęta do Królestwa Bożego pragną „nie
sfałszowanego duchowego mleka, aby przez nie wzrastali ku zbawieniu” (1 Ptr. 2:2). Natomiast w celu bodowania
się w dom duchowy, jako żywe kamienie, rozumiemy wartość powołania w Chrystusie,
który „cierpiał za was, zostawiając wam
przykład, abyście wstępowali w jego ślady” (w. 21). Potrzeba prawdziwej dojrzałości, aby zrozumieć, że to jest
„łaska, jeśli ktoś związany w sumieniu
przed Bogiem znosi utrapienie i cierpi niewinnie” (w. 19).
Uważam, że we współczesnym
chrześcijaństwie olbrzymią krzywdę czynią nauczyciele „ewangelii dobrobytu”,
według której dziecko Boże nie może doświadczać cierpienia i trosk. Wmawianie
ludziom wierzącym, że Bóg daje jedynie duchowe „słodycze” pozbawia ich
duchowego wzrostu, a objawami tego niedorozwoju jest słaba, albo wręcz martwa
wiara. Wiadomo komu zależy na tym, aby chrześcijanie mieli wiarę niedożywioną, „cherlawą”
na tyle, aby dziecko Boże nie miało siły podnieść się nawet z najmniejszego
upadku.
Gdy patrzymy na drzewa, to możemy
zauważyć, że najbardziej ukorzenione są te, które rosną na zboczach gór, gdzie
dmie nieustanny wicher. Każdy podmuch graniczący z możliwością wyrwania drzewa,
skutkuje silniejszym zaczepieniem się korzeni w skalistych szparach. Apostoł
Paweł złożył nam świadectwo wytrwania wśród największych przeciwności.
Zdradzony przez swoich rodaków, opuszczony przez współpracowników, mógł
powiedzieć z całym przekonaniem - wiem, że „Pan
stał przy mnie i dodał mi sił, aby przeze mnie dopełnione było zwiastowanie
ewangelii, i aby je słyszeli wszyscy poganie; i zostałem wyrwany z paszczy
lwiej” (2 Tym. 4:17). A skoro
doświadczył tak bliskiej i skutecznej obecności Pana, to wysnuł dojrzały
wniosek - „Wyrwie mnie Pan ze
wszystkiego złego i zachowa dla królestwa swego niebieskiego; jemu niech będzie
chwała na wieki wieków. Amen” (w. 18).
Doświadczenia są pokarmem naszej wiary. Bez
nich nie potrafilibyśmy nawet czytać Słowa Bożego, które nieraz zapowiada
trudności w naszym życiu. Pan Jezus powiedział swoim uczniom: „Na świecie ucisk mieć będziecie”, lecz
zaraz dodał: „ale ufajcie, Ja
zwyciężyłem świat” (Jan 16:33).
Gdyby unikali ucisków, nie mieliby okazji, aby nauczyć się ufności.
Autor Listu do Hebrajczyków napisał, że „bez wiary zaś nie można podobać się Bogu”
(Hebr. 11:6). Czytając ten rozdział,
możemy dowiedzieć się, że to właśnie dzięki wierze niezliczeni bohaterowie „zgasili moc ognia, uniknęli ostrza miecza,
podźwignęli się z niemocy, stali się mężni na wojnie, zmusili do ucieczki obce
wojska. Kobiety otrzymały z powrotem swoich zmarłych przez wskrzeszenie; inni
zaś zostali zamęczeni na śmierć, nie przyjąwszy uwolnienia...”. Gdyby
natomiast, zamiast tych doświadczeń, przyjmowali „ewangelię sukcesu”, nie
byliby w stanie „dostąpić lepszego
zmartwychwstania” (w. 34, 35).
Czym karmimy swoją wiarę? Czy wybieramy jedynie
te wersety z Biblii, które zapowiadają radosne doznania? Jeśli tak, to zachowujemy
się przy stole Słowa Bożego jak małe dzieci, które spośród wartościowych
pokarmów, wybierają tylko słodycze.
Henryk Hukisz
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.