Monday, June 26, 2023

Wybór prawdy

Znów czeka nas kilka miesięcy natarczywej propagandy przekonującej do uznania prawdy, jaką uznaje dana opcja polityczna. Największą przewagę ma ta, która aktualnie sprawuje władzę, gdyż do tego celu używa podległych sobie mediów. Dlatego w kwestiach doczesnych, gdy podejmujemy decyzję na kogo głosować, musimy mieć jak największą pewność, że nie jesteśmy zmanipulowani przez media kontrolowane przez władzę. Ten, kto posługuje się oszczerstwami, sianiem nienawiści, napuszczaniem obywateli przeciwko sobie, to tak naprawdę nie zależy już na prawdzie, lecz na utrzymaniu władzy.

Przeżyłem już sporo lat i widziałem już niejedną władzę, jaka panowała w naszym kraju, dlatego jestem ostrożny w sprawach mojej ziemskiej ojczyzny. Modlę się za królów i wszystkich rządzących, abyśmy mogli wieść życie spokojne i bezpieczne, z całą pobożnością i godnością (1 Tym. 2:2). Dlatego uważam, że zanim wejdziemy do naszej Niebiańskiej Ojczyzny, nie wystarczy jedynie modlić się, lecz również aktywnie brać udział w demokratycznych wydarzeniach, jakie mogą mieć wpływ na władzę, która ma obowiązek zapewnić nam spokojne i bezpieczne życie. Taki jest nasz obywatelski obowiązek.

Mój stosunek do oficjalnych mediów został ukształtowany w tzw. czasach „peerelowskich”, gdy w kioskach z prasą, oprócz gazet polskojęzycznych, można było kupić też prasę rosyjskojęzyczną, głównie „ПРАВДА” i „Известия”. Mówiono wówczas, że tak jak w “Prawdzie” nie ma “Izwiestii” (wiadomości), tak samo w “Izwiestiach”, nie ma prawdy.

W czasie, gdy nie było swobodnego dostępu do źródeł informacji, jakie dziś daje nam internet, rządzący narzucali społeczeństwu swój punkt widzenia prawie na każdy temat. Większość czytelników prasy, słuchaczy radia czy telewidzów, za prawdę przyjmowała to, co im podawano w oficjalnych mediach. Dopiero głębsze poszukiwanie prawdy, najczęściej w niezależnych mediach dawało pełniejsze poznanie faktów.

Dzieciństwo spędziłem w niewielkiej pod poznańskiej miejscowości. Moje horyzonty poznawania świata były zawężone do przestrzeni pomiędzy domem i szkołą. W tamtym czasie moja wiedza na temat “wypadków poznańskich” w czerwcu 1956 roku była bardzo niekompletna. Dopiero lata nauki w środowisku szkoły średniej w Poznaniu, dzięki kontaktom z szerszym gronem mieszkańców dużego miasta, poznałem pełniejszą prawdę na temat tych wydarzeń. Prawda o władzy z tamtych lat uległa zasadniczej korekcie.

Później, w czasie studiów w Warszawie, mimowolnie stałem się świadkiem ”marca 1968”. Dzięki telewizorowi, jaki znajdował się w bibliotece naszej Alma Mater, dowiedziałem się z przemówienie I sekretarza jedynej partii sprawującej władzę, że winne są jakieś “wywrotowe elementy”. Gdy minęło znów kilka lat, dzięki przemianom politycznym i zmianie kryteriów podawania informacji, dowiedziałem się, że mój kraj musiało opuścić kilkanaście tysięcy obywateli pochodzenia żydowskiego z wpisem do paszportu - “Posiadacz tego dokumentu nie jest obywatelem Polski”

Prawda i władza zderzają się z sobą od prawieków. Już w czasach gdy narodził się Pan Jezus, król ówczesnej Judei zadrżał w momencie, gdy mędrcy, przybywszy ze wschodu, zapytali: Gdzie jest nowo narodzony król Żydów?” (Mt. 2:2). Wówczas Herod Wielki, mający wielką władzę, okopał się w swej twierdzy na wzniesionym w tym celu Herodium, aby prawda go nie pokonała. Na wszelki wypadek urządził rzeź niewinnych dzieci w okolicy Jerozolimy. Na tyle pozwalała mu jego władza, lecz prawdy nie był w stanie zabić.

Gdy minęło około trzydzieści lat, Heroda już nie było, a jego ciało zjadły robaki. Jezus nadal żył i zaczął zwiastować Prawdę o nadejściu Królestwa Bożego. Do zgromadzonych licznie Żydów mówił: Nawróćcie się! Królestwo Niebios jest już blisko!” (Mt. 4:17). Nawrócenie, opamiętanie się, czyli “metanoja”, znaczy odrzucenie grzechu i nieprawdy. Pójście za Nauczycielem Prawdy wymaga od naśladowców uznawanie tylko jednej Prawdy. Tej, którą jest On sam. Chrystus później powiedział o sobie: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie” (Jn 14:6). Te słowa pokazują wyraźnie, że na drodze do świętego Boga należy pozbyć się grzechu i nieprawdy. Wszelkie próby udawania, że jest się w porządku, że zna się swoją prawdę, na nic się nie zdadzą. Przed jedyną Prawdą, jaką jest Chrystus, należy skapitulować, aby nie skończyć jak Herod.

Świadkowie czynów i słów, jakie zwiastował Chrystus, zaczęli zadawać pytanie, skąd tyle mądrości u syna cieśli z Nazaretu, gdyż On nie nauczał ich bowiem jak nauczyciele Prawa, lecz jak Ten, który ma moc” (Mt. 7:29). Pan Jezus zawsze wskazywał na źródło prawdy, jakim jest Jego bliska relacja z Ojcem. Żydzi zarzucili Mistrzowi: Ty świadczysz sam o sobie. Twoje świadectwo nie jest prawdziwe” (Jn. 8:13), dlatego Pan Jezus zapewnił: Mój sąd jest prawdziwy, gdyż nie jestem sam, lecz jest ze Mną Ten, który Mnie posłał, Ojciec” (w. 16).

Przywódcy religijni, uważający się za jedynych znawców prawdy, przyprowadzili do Chrystusa kobietę przyłapaną na jawnym grzechu. W przeciwieństwie do grzesznych sumień oskarżycieli, jej grzech był znany wszystkim, więc wydanie wyroku wydawało się rzeczą oczywistą. Gotowy wyrok wisiał w powietrzu: “Prawdą jest, że powinna zostać skazana”. Ile takich prawdziwych opinii wypowiadamy codziennie. Bez względu na to, czy chodzi o oficjalne stanowiska tych, którzy mają władzę, czy sytuacje osobiste, gdy wypowiadamy jedynie słuszne opinie w drobniejszych sprawach. Pamiętajmy jednak, że zawsze chodzi o prawdę, nie o własną, oficjalną, lecz tę jedyną. Czy na pewno ją znamy?

Pan Jezus po tych wydarzeniach wypowiedział te wielkie słowa - Jeżeli będziecie trwać w Moim słowie, będziecie prawdziwie Moimi uczniami. Poznacie prawdę i prawda was wyzwoli.” (Jn. 8:31,32). On jest Prawdą i jedynie On może wskazać nam, co jest prawdą. On jest wolny od wszelkich obcych wpływów na prawdę, gdyż powiedział: Wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego świata” (w. 23). Dlatego jedynie wówczas, gdy narodzimy się na nowo, gdy Boży Duch nas ożywi, możemy mieć dostęp do prawdy jedynej, do Prawdy, jaką jest Chrystus.

Jezus w swojej końcowej mowie, gdy postawiono Go przed innym władcą tego świata, przed rzymskim prokuratorem, odwołał się ponownie do swojego pochodzenia „nie z tego świata”. Piłat miał o sobie wysokie mniemanie, ponieważ miał do swojej dyspozycji ogromną ilość najlepszych w tamtym czasie żołnierzy. Na skinienie jego palca spadało wiele głów, winnych i niewinnych. Wówczas władza w ten sposób demonstrowła swoją siłę. Wcale nie pytano o prawdę, wystarczyło mieć władzę. Prawdziwą wielkość pokazał Jezus, mówiąc temu, który chełpił się swoją władzą - "Moje Królestwo nie jest stąd" (Jn. 18:36).

Piłat nadal domagał się uznania dla swojej władzy, zadając Chrystusowi pytanie: Czy nie wiesz, że mam władzę Cię uwolnić i mam też władzę Cię ukrzyżować?” (Jn. 19:10). Wówczas usłyszał prawdę o swojej władzy. Jezus powiedział mu wprost: Nie miałbyś nade Mną żadnej władzy, gdyby nie dano ci jej z góry. Dlatego ten, który Mnie tobie wydał, ma większy grzech” (w. 11). Piłat, zdając sobie sprawę, że te słowa są prawdziwe, chciał Jezusa wypuścić, lecz nagle uświadomił sobie, że obecni na rozprawie kapłani i przywódcy religijni mogą mu zaszkodzić, informując cesarza, że chce uwolnić kogoś, kto podaje się za króla. A przecież w systemie władzy Imperium Rzymskiego, nie było nikogo ponad cesarza. I tutaj wielki władca Piłat musiał skapitulować, zadając w końcu pytanie: Co to jest prawda?” (Jn. 18:38).

Nie ma innej prawdy oprócz tej, którą znamy jako Prawdę uosobioną. Jezus jest Prawdą i wszystko inne, co nie wywodzi się z Niego, jest produktem ojca kłamstwa. Pan Jezus i tylko On mógł powiedzieć wprost tym, którzy podważali Prawdę, którą On jest, że waszym ojcem jest diabeł i chcecie spełniać żądze waszego ojca” (Jn. 8:44). Jest tylko jedno źródło prawdy, wszystko inne pochodzi od „ojca kłamstwa”.

Prawda jest jedna i znajdziemy ją tylko u Jezusa. Musimy więc zrezygnować z naszych prawd, bez względu na to, jak bardzo do nich jesteśmy przywiązani. Tylko wówczas doświadczymy prawdziwej wolności, gdy uznamy jedyną Prawdę. A jest to możliwe tylko wówczas, gdy uznamy, że jedynym Panem jest Jezus Chrystus, nasz zbawiciel.

Henryk Hukisz

Thursday, June 15, 2023

Najpierw Królestwo Boże

Wielokrotnie proszono mnie, abym spisał historię zboru w Poznaniu, którego byłem pastorem przez kilkanaście lat. Ponieważ znam osobiście czasy, gdy w Poznaniu istniał tylko zbór Kościoła Chrześcijan Baptystów. Później powstał zbór Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego, z którego w latach 70. wyłoniły się zbory Ewangelicznych Chrześcijan i Kościoła Zielonoświątkowego.

Poniżej zamieszczam fragment z powstającej autobiografii, który dotyczy sytaucji, w jakiej uczyliśmy się ufności, jaką pokładaliśmy w naszym Panu. Dla współczesnych młodych czytelników tamte czasy nie są znane i są nawet trudne do wyobrażenia, dlatego myślę, że tym fragmentem zainteresuję młode pokolenie historią współczesnych zborów ewangelicznych w Poznaniu.  

Po roku nasza rodzina powiększyła się w naturalny sposób - pojawiła się pierwsza córeczka. Wiedziałem, że jestem głową rodziny, dlatego gdy tylko zorientowaliśmy się, że będziemy mieć dziecko, postanowiłem znaleźć odpowiednią pracę, by móc utrzymać całą rodzinę. Żona też pracowała, lecz nie mieliśmy pewności, że będzie mogła utrzymać swoje zatrudnienie. Gdy w zakładzie pracy, gdzie była zatrudniona, zorientowali się, iż jest w ciąży, natychmiast wręczono jej wypowiedzenie. Muszę przytoczyć tło historyczne - działo się to w czasach Polski Ludowej, rządziła wówczas jedyna słuszna partia robotnicza. Był marzec i w prasie zamieszczono tekst przemówienia I sekretarza partii z okazji Dnia Kobiet, w którym została podkreślona troska partii o los pracujących kobiet. Wykorzystałem wówczas kilka akapitów z tego przemówienia i w podobnym stylu napisałem pismo do Wydziału Spraw Obywatelskich przy wojewódzkim komitecie partii, aby poskarżyć się na to, w jaki sposób potraktowano moją żonę będącą w ciąży. Ku naszemu zaskoczeniu,  po krótkim czasie szef kadr tego zakładu osobiście, gdyż nie mieliśmy wówczas telefonu, pojawił się u nas i powiadomił moją żonę, że może wrócić do pracy w trybie natychmiastowym. Oczywiście, żona wróciła na swoje stanowisko i stwierdziła, że została otoczona lepszą troską, niż poprzednio.

Pomimo tego, mając na uwadze niestabilność zatrudnienia kobiet, postanowiłem poszukać pracy, zgodnie ze zdobytym w 1965 roku wykształceniem technicznym w Technikum Łączności. Podczas rozmowy kwalifikacyjnej, gdy składałem wniosek o zatrudnienie, padało pytanie: „Co pan robił po 1965 roku?”, ponieważ w życiorysie nie ujawniałem charakteru studiów, jakie ukończyłem, a był już rok 1974. W każdym przypadku, gdy powiedziałem, że studiowałem teologię w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, po odpowiedź musiałem przyjść następnego dnia. Decyzja zawsze brzmiała jednakowo: „Niestety, nie ma możliwości zatrudnienia”.

Ponieważ, jak już powiedziałem, zaufałem Bogu we wszystkim, ciągle miałem nadzieję, że jest jakieś rozwiązanie. Kolejna wizyta w sprawie zatrudnienia miała miejsce w kadrach firmy, która poszukiwała pracowników do serwisu aparatury kontrolno-pomiarowej. Rozmowa przebiegała standardowo, było pytanie o to co robiłem po roku 1965 i moja odpowiedź brzmiała tak samo jak dotychczas, lecz szefowa kadr zamyśliła się chwilkę i zapytała, czy znam angielski. Na moją twierdzącą odpowiedź, pani podniosła ręce do góry i wykrzyknęła: „Z nieba pan spada!”. Po chwili wyjaśniła, że właśnie poszukują takiej osoby, gdyż firma podpisała kontrakt z producentem aparatury pomiarowej w Wielkiej Brytanii i potrzebują pracownika serwisowego i tłumacza w jednej osobie. Jednak u Boga wszystko jest możliwe - miałem ciekawą pracę, możliwość wyjazdów na szkolenia do krajów zachodniej Europy, co w tamtych czasach było traktowane jako szczególny przywilej.

Po kilku latach, kiedy nasza rodzina znów się powiększyła i mieliśmy już dwie córeczki, mieszkanie w jednym pokoju o powierzchni prawie 15 m kwadratowych stawało się nie do zniesienia. Wówczas postanowiłem budować drugą połówkę bliźniaka. Przedsięwzięcie dość ryzykowne jak na młodą rodzinę bez zapewnienia stałej dobrze płatnej pracy w niepewnych czasach. Często, gdy sytuacja jest bez wyjścia, podejmujemy bardziej ryzykowne decyzje. Wierzę, że w takich momentach Bóg poddaje testowi naszą wiarę i zaufanie w Jego troskę i ochronę. Jak bardzo w takich sytuacjach doświadczamy prawdziwości słów Pana Jezusa: „Szukajcie więc najpierw Królestwa Boga i Jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane (Mt. 6:33). Wcale nie chodzi o to, że nie powinniśmy troszczyć się o swoje życie, lecz jeśli podejmiemy wyzwanie służenia Bogu, wówczas On okaże troskę na miarę Stwórcy i Pana wszechświata.

Druga połowa lat 70-siątych przyniosła wielkie przemiany polityczne i gospodarcze. Lecz nie mieliśmy wyjścia, musieliśmy powiększyć mieszkanie, tak  że przystąpiliśmy do realizacji tego planu z nadzieją w sercu, że Pan przeprowadzi nas przez to dzieło. Była nawet taka sytuacja, że musiałem brać urlop bezpłatny i samemu stanąć na rusztowaniu i wznosić mury naszego domu. Mój tata, zaprawiony w budowie niejednego domu, wiernie towarzyszył i wspomagał w dokończeniu tego dzieła. Pamiętam ten moment, gdy druga córeczka zaczęła już chodzić i nasz pokoik był zbyt mały, aby zrobić kilka kroków bez wpadnięcia na jakiś mebel. Dlatego podjęliśmy decyzję, aby przeprowadzić się do nowego mieszkania pomimo tego, że piętro nie było jeszcze wykończone. Był rok 1980.

Henryk Hukisz

Saturday, June 3, 2023

Nowelizacja łaski

Wydarzenia polityczne z ostatnich dni nasunęły mi pewną myśl na temat tego, w jaki sposób traktuje się Bożą łaskę. Często mówi się, że Bóg w swojej łaskawości jest teraz bardziej pobłażliwy wobec tego, jak postępują ludzie wierzący w Niego, niż był w czasach Starego Testamentu wobec wybranego narodu, jakim był Izrael. Czyżby Bóg, w którym nie ma zmiany ani cienia zmienności” (Jk. 1:17) dokonał nowelizacji prawa łaski i już nie wymaga wytrwałości w postanowieniu posłuszeństwa wobec Jego przykazań? Czy Samuelowe stwierdzenie, że „posłuszeństwo lepsze jest niż ofiara, a uważne słuchanie – niż tłuszcz barani” (2 Sm. 15:22) zostało znowelizowane w stosunku do chrześcijan? Czy udział w nabożeństwach i dziesięciny przelewane na konta kościołów zwalniają dziś z posłuszeństwa wobec Bożego Prawa? Przecież Bóg był, jest i zawsze będzie Bogiem łaskawym.

Prezydent jakiegokolwiek państwa może pozwolić sobie na nowelizację prawa po kilku dniach od złożenia pod nim własnego podpisu, którym potwierdził, że absolutnie się z nim zgadza. Takie postępowanie głowy państwa zachęca jego obywateli do nieposłuszeństwa wobec tak ustanawianego prawa. Taki prezydent traci w ten sposób autorytet pełnionego urzędu, lecz Bóg jest doskonały w ustanawianiu Swoich praw, które od początku są doskonałe i nie wymagają żadnych poprawek.     

Żyjemy w czasie, gdy propagowanie idei o wszechogarniającej łasce powoduje spustoszenie w myśleniu i przeżywaniu Bożej łaski w takiej mierze, jaką On nam wyznacza. Dzieje się tak, ponieważ nauczaniem zajmują się ludzie całkowicie do tego nieprzygotowani. Dziś bowiem wystarczy włączyć smartfonową kamerkę i za pośrednictwem Facebooka przeprowadzić transmisję na żywo, opowiadając to, co „ślina na język przyniesie”. Dzięki takim nauczycielom można dowiedzieć się, że człowiek nie musi już o nic zabiegać, gdyż Bóg udziela wszystkim bezgranicznej łaski, począwszy od życia intymnego, poprzez rodzinne, do zdobywania bogactwa materialnego włącznie. Owszem, Boża miłość jest bezwarunkowa, lecz pamiętajmy o napomnieniu apostoła Pawła: Z bojaźnią i drżeniem zabiegajcie o swoje zbawienie” (Flp. 2:12).

Czy rzeczywiście tak jest, że dzięki łasce Bożej nie musimy już niczego robić, gdyż nasz Ojciec niebieski ma upodobanie w załatwianiu wszystkich życiowych obowiązków za nas? Jak żywo przypomina mi się sytuacja, gdy przez pewien czas uczestniczyliśmy w życiu niewielkiego zboru ewangelicznego w Stanach Zjednoczonych. Słyszeliśmy wówczas od członków tej społeczności, że Bóg okazał im łaskę przez nauczanie, że wszystko mają z łaski. Poprzednio byli nauczani, że po przyjęciu daru zbawienia, które jest oczywiście z łaski, sami muszą starać się zachować wiarę, żyć uświęconym życiem i pracować nad budowaniem relacji z bliźnimi. Teraz, mówili z nieukrywanym zadowoleniem, nic już nie muszą, bo Bóg wszystko robi za nich, a szczególnie cieszy Go to, że może przebaczać im grzechy. Im więcej ma okazji, aby przebaczać, tym bardziej jest z tego zadowolony.

Co na to Biblia? Przede wszystkim jest oczywiste, że wszyscy mają jednakowy dostęp do łaski zbawienia, gdyż „objawiła się bowiem wszystkim ludziom zbawcza łaska Boga” (Ty. 2:11). To znaczy, że każdy człowiek, gdy uwierzy w Pana Jezusa i przyjmie Go jako swojego Zbawiciela, otrzyma przebaczenie wszystkich swoich grzechów. Apostoł Paweł napisał, że „łaską przecież jesteście zbawieni przez wiarę. Nie od was więc to pochodzi, lecz jest darem Boga. Nie z powodu uczynków, aby się nikt nie chlubił” (Ef. 2:8,9). Tyle, jeśli chodzi o przyjęcie zbawienia. Pan Jezus, mówiąc o ciasnej bramie, przez którą można jedynie wejść do Bożego Królestwa, mówił również o konieczności podążania dalej wąską drogą, która prowadzi do życia” (Mt. 7:14). O tym wielu kaznodziejów dziś zapomina mówić. Wąska droga wysłana jest mnóstwem wyrzeczeń a nawet całkowitym zaparciem się siebie dla Chrystusa.

Co Biblia mówi na temat naszego życia już po przyjęciu zbawienia z łaski? Czy możemy oczekiwać, że Bóg będzie załatwiać za nas wszystkie nasze zobowiązania wynikające z życia? Co z uczynkami, z pobożnością, z uświęceniem, z budowaniem relacji rodzinnych, co z obowiązkiem utrzymania rodziny i siebie? Czy Bóg będzie to czynić z łaski za nas?

Apostoł Paweł napisał, że „każdemu też z nas została dana łaska według miary daru Chrystusa” (Ef. 4:7). Czytamy wprawdzie, że „Bóg bez miary udziela Ducha” (Jn. 3:34), lecz Boży Syn, zapowiadając nadejście Orędownika, „aby był z wami na wieki, Ducha Prawdy” wyjaśnił, że „świat przyjąć Go nie może, ponieważ Go nie widzi i nie zna. Wy Go znacie, bo przebywa z wami i w was będzie” (Ja 14:16,17). Widzimy więc, że Chrystus ograniczył krąg osób, które z łaski mogą korzystać. Powiem więcej - dostępu do łaski pozbawia się ten, kto „znieważy Ducha łaski” (Hbr. 10:29). Tak więc staje się jasne, że z Bożej łaski mogą korzystać jedynie ci, którym zostaje to dane.

Apostoł Paweł jednak zwraca uwagę tym, którzy stają się uczestnikami Bożego daru - „abyście nie przyjmowali na próżno łaski Bożej” (2 Kor. 6:1). Natomiast w Liście do Tytusa Paweł stwierdza, że „objawiła się bowiem wszystkim ludziom zbawcza łaska Boga” (Tt. 2:11). Dalej wyjaśnia, że życie tych, którzy są uczestnikami łaski, staje się wielkim wyzwaniem do podporządkowania się Bogu i Jego celom. Dlatego Paweł nadaje łasce przymioty osobowe, pisząc, że ona „wychowuje nas, abyśmy odrzucili bezbożność i światowe pożądania, a żyli na tym świecie roztropnie, sprawiedliwie i pobożnie, oczekując spełnienia się błogosławionej nadziei i objawienia się chwały naszego wielkiego Boga i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa” (Tt. 2:12,13). Apostoł nie przypisuje łasce działania, które miałoby nas wyręczyć w prowadzeniu życia na tym świecie, lecz używa czasownika w trybie nakazującym - abyśmy, stając  się uczestnikami łaski, odrzucili to, co nie należy już do nowego życia. Greckie słówko „αρνησαμενοι” [arnesamenoi] znaczy „zrzec się, odrzucić, wyrzec się”. W wielu innych pismach apostołów występują również inne określenia postawy, jaką aktywnie przyjmują ci, którzy doznali błogosławieństwa zbawczej łaski.

W Liście do Kolosan Paweł pisze do tych, którzy „razem z Chrystusem zostali wskrzeszeni” (Kol. 3:1), więc jak najbardziej stali się uczestnikami zbawczej łaski. Dlatego Paweł nakazuje: „Teraz jednak i wy odrzućcie je wszystkie: gniew, gwałtowność, złość, bluźnierstwo i nieprzyzwoite słowa z waszych ust. Nie okłamujcie się wzajemnie, skoro pozbyliście się starego człowieka wraz z jego uczynkami, a przyoblekliście nowego, który jest odnawiany na obraz swojego Stwórcy, aby Go poznać” (Kol. 3:8-10). Mamy więc znów czasowniki strony czynnej - „αποθεσθε” [apoteste], co znaczy odłożyć, odrzucić to co stare, cielesne. Po odrzuceniu starych nawyków, mamy teraz przyoblec się w cechy nowego życia „ενδυσαμενοι”  [endusamenoi]. W oryginale to słówko implikuje wprost czynność zainwestowania w ubiór, czyli ponoszenia kosztu naśladowania Chrystusa w nowym życiu.

Pan Jezus mówił, że „Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje. Kto bowiem chce swoje życie zachować, utraci je, a kto utraci swoje życie z Mojego powodu, odnajdzie je” (Mt. 16:24,25). Nikt za nas tego nie zrobi. Chrystus poniósł Swój krzyż na Golgotę, aby zbawcza łaska mogła objąć każdego, kto w Niego uwierzy. Natomiast każdy, kto chce naśladować Chrystusa, ma wziąć „swój krzyż”, aby dojść do celu zbawienia, jakie otrzymujemy z łaski.

Piszę o tym, ponieważ coraz częściej słychać zachęcanie do nowego życia, w którym wszystko zostaje przerzucone na Boga. Tak, bez Jego bezgranicznej miłości nikt z nas nie byłby w stanie osiągnąć zbawienia nawet w najmniejszym stopniu. Natomiast mówienie, że już nic więcej nie musimy robić, aby wytrwać w wierze, jest zwodzeniem wierzących.

Powrócę jeszcze do Listu do Kolosan, w którym Paweł napisał wyraźnie, że nas, którzy byliśmy „obcymi i nieprzyjaciółmi z powodu myślenia przejawiającego się w złych czynach” Chrystus „pojednał w Jego doczesnym ciele przez śmierć, aby postawić was przed sobą jako świętych, nieskazitelnych i nienagannych” (Kol. 1:21,22). Na te słowa możemy zdecydowanie powiedzieć: „AMEN”, lecz na tym nie kończy się ewangelia naszego zbawienia. Dalej apostoł stwierdza jasno, że osiągniemy cel naszego zbawienia „jeśli tylko wytrwamy w wierze, ugruntowani, stali i niedający się odwieść od nadziei, jaką daje Dobra Nowina, którą usłyszeliście ogłoszoną wszelkiemu stworzeniu pod niebem” (w. 23). Jest więc wiele do zrobienia przez nas, którzy dostąpiliśmy pojednania.

Jest rzeczą oczywistą, że Bóg Ojciec, Jezus Chrystus i Duch Święty uczynią wszystko, aby nas w tym zadaniu wspierać i dać siłę, abyśmy wytrwali do końca. Pan Jezus wyraził się bardzo jasno: „Kto jednak wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mat. 24:13).

Chciałbym zakończyć słowami apostoła Piotra, który wiernie trwał do końca w pełnym posłuszeństwie Chrystusowi. W swoim liście do wierzących w Pana Jezusa Piotr zachęca  słowami: „uzupełniajcie waszą wiarę moralną doskonałością, a doskonałość poznaniem, poznanie zaś wstrzemięźliwością, a wstrzemięźliwość wytrwałością, wytrwałość natomiast pobożnością, pobożność zaś braterską przyjaźnią, a przyjaźń miłością. Gdy bowiem są one w was i obfitują, nie czynią was bezczynnymi ani bezowocnymi w poznawaniu naszego Pana Jezusa Chrystusa” (2 Ptr. 1:5-8).

Zamiast czekać, aż Chrystus z łaski przyda nam tych cnót, sami je w sobie kształtujmy, abyśmy mogli lepiej poznawać naszego Pana i Jego łaskę.

Henryk Hukisz