Friday, September 17, 2021

Nowe w kościele

 Niedawno usłyszałem stwierdzenie, że „kościół jest w drodze”, dlatego musimy dopuszczać nowe rzeczy, z jakimi dotychczas się nie spotykaliśmy. To stwierdzenie wywołało głębszą refleksję na temat nowych zjawisk, jakie zdarzają się w życiu kościoła. Zastanawiam się więc nad tym, jakie nowinki możemy uznawać za bezpieczne i zgodne ze zdrową doktryną kościoła, a co uznać za fale i powiew wiatru jakiejkolwiek nauki, którą chytrze posługują się ludzie, zwodząc na manowce” (Efez. 4:14).

Osobiście uważam, że w trosce o zgodność z wolą Głowy Kościoła, Chrystusa, który nadal buduje Swój Kościół zgodnie z odwiecznym zamysłem Ojca, musimy zawsze uwzględniać bezpieczne kryterium. Od kiedy Kościół posługuje się spisanym objawieniem Boga, jakim jest Biblia, musimy zawsze wszystko, co pojawia się w obszarze Kościoła, odnosić do spisanego Słowa Bożego.

W Biblii znajdziemy wiele przykładów, szczególnie w zapisanej historii Kościoła pierwszego wieku, gdy pojawiały się nowe sytuacje. Apostołowie nie mogli odnieść się do tego, czym my dziś dysponujemy. Posiadamy dziś wiarygodny zapis Ewangelii, Dziejów Apostolskich i Listów kilku apostołów skierowanych do ówczesnych chrześcijan. Z tej lektury możemy się nauczyć, jak postępować w podobnych sytuacjach. Do jednej z nich chciałbym teraz nawiązać.

Dzieje pierwszych wydarzeń w historii Kościoła zostały spisane przez Łukasza,  przyjaciela i współpracownika apostoła Pawła, który postanowił „wszystko dokładnie zbadać i po kolei wiernie ci opisać, abyś nabrał przekonania, że to, czego cię nauczono, jest prawdziwe” (Łuk. 1:3,4). Dlatego możemy zupełnie bezpiecznie i wiarygodnie przyjrzeć się jak to się działo na początku, gdy pojawiały się nowe rzeczy w rozwoju Kościoła. Łukasz, z zawodu lekarz, więc mamy do czynienia z człowiekiem wykształconym, który jest  świadomy odpowiedzialności słów, opisywał to, co wówczas się działo.

Mam na uwadze zupełnie nową sytuację, gdy apostoł Piotr, będąc ortodoksyjnym Żydem, otrzymał od Boga polecenie, by pójść do domu pogan. Piotr wiedział, że z wykonaniem tego polecenia wiąże się złamanie przykazań, jakimi kierowali się Izraelici przez całe tysiąclecia. Piotr jednak będąc posłusznym temu poleceniu, poszedł i wypełnił zleconą misję zwiastowania ewangelii tym, którzy tego pragnęli. Taka sytuacja nigdy dotychczas nie miała miejsca, gdyż apostołowie głosili ewangelię jedynie Żydom, jedynie członkom narodu wybranego. Piotr, gdy wrócił z Cezarei do Jerozolimy by złożyć raport starszym Kościoła, wówczas „ci, którzy byli pochodzenia żydowskiego robili mu wymówki. Mówili: Wszedłeś do ludzi nieobrzezanych i jadłeś z nimi” (Dz.Ap. 11:2,3).

Piotr opowiedział całą tę historię, jak do tego doszło, wskazując na bezpośrednią ingerencję w to zdarzenia samego Boga, zapewniając, że się wzbraniał przed skalaniem się kontaktem z nieczystymi według Zakonu. Piotr odwołał się również do bezpośredniej interwencji Ducha Świętego, który nakłaniał go do posłuszeństwa. Zwrócił również uwagę na to, iż chodziło mu przede wszystkim o to, aby zwiastować ewangelię zbawienia, co było głównym zadaniem Kościoła.

Piotr nie mógł powołać się na wyjaśnienia apostoła Pawła, że Bóg postanowił wypełnić obietnice, o jakich pisali prorocy w Starym Testamencie. Między innymi Ozeasz pisał: „Nazwę nie Mój lud Moim ludem i nie umiłowaną – umiłowaną. I stanie się tak, że w miejscu, gdzie zostało im powiedziane: Jesteście nie Moim ludem, będą nazwani synami Boga żyjącego” (Rzym. 9:25, 26).  Żydzi nadal tego nie rozumieli. Piotr jednak wiedział, co może uczynić, aby uwiarygodnić, że to, co wydarzyło się w domu Korneliusza, jest Bożym dziełem. Odniósł się do tego, co już miało miejsce, co Bóg uczynił w momencie, gdy powstał Kościół. Dlatego Piotr powiedział: "Kiedy zacząłem mówić, Duch Święty zstąpił na nich, jak na nas na początku” (Dz.Ap. 11:15). Wszyscy ci, którzy uczestniczyli w Pięćdziesiątnicy, w dniu, gdy powstał Kościół, gdy Duch Święty zstąpił i napełnił ich serca, wiedzieli, że to było autentyczne działanie Boga. Każdy, kto był członkiem Ciała Jezusa Chrystusa, miał udział w napełnieniu Duchem Świętym, musiał też uznać, że każdy inny, kto doświadczył tego samego, jest również włączony w to samo Ciało Chrystusa.

Włączenia do Kościoła dokonuje Bóg. To jest to samo, o czym Chrystus mówił do Nikodema, dostojnika żydowskiego: „Zapewniam, zapewniam cię, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i Ducha, nie może wejść do Królestwa Boga” (Jan 3:5). Jeśli natomiast ktoś, kto nie doświadczył osobiście włączenia do Kościoła przez narodzenie się na nowo, nigdy nie rozpozna autentyczności działania Ducha Świętego w życiu drugiej osoby. Piotr doświadczył napełnienia w Dniu Pięćdziesiątnicy, na początku Kościoła, dlatego odwołał się do tego samego przeżycia w domu pogan.

Znak narodzenia na nowo jest dziełem łaski Bożej. Tego nie można przypisać sobie samemu, jeśli nie dokonał tego Bóg. Dlatego autentyczne działanie Boga, Ducha Świętego, mogą rozpoznać jedynie ci, którzy narodzili się na nowo, gdyż wiedzą co wydarzyło się w ich życiu na początku doświadczenia łaski nowego życia w Kościele.

Apostoł Jan pod koniec swojego życia napisał do tych, którzy uwierzyli w Chrystusa: „W was zaś pozostaje namaszczenie, które wzięliście od Niego i nie potrzebujecie, aby ktoś was pouczał. Jego namaszczenie bowiem poucza was o wszystkim. Ono jest prawdziwe i nie jest kłamstwem. Tak jak was nauczył, tak w Nim pozostańcie” (1 Jan 2:27).

Dzięki temu, co otrzymaliśmy, jako znak dziecka Bożego, możemy bezpiecznie odnosić się do każdej nowej rzeczy jaka pojawi się w życiu kościoła. Jeśli podobne zdarzenie zostało opisane w Biblii i miało miejsce od początku istnienia Kościoła, możemy być spokojni, że nie kryje się za tym coś niezdrowego. Tę umiejętność uzyskujemy z góry od Pana, nie można jej podrobić, gdyż jest Bożym darem, i daje poznanie prawdy.

Przypomina mi się pewna dość niecodzienna sytuacja z czasów, gdy Jefte sprawował służbę w Izraelu. Był to czas konfliktów pomiędzy sąsiadującymi ze sobą narodami. Pewnego razu Gileadczycy pilnowali przejścia przez Jordan i gdy Efraimici przechodzili ten bród, wówczas poddawano ich testowi autentyczności - „Ilekroć któryś ze zbiegów Efraima mówił: Chcę przejść. Gileadczycy pytali go: Czy jesteś Efraimitą? Gdy odpowiadał: Nie, mówili mu: Powiedz szibbolet! Gdy zaś powiedział sibbolet, bo nie mógł tego inaczej wymówić, chwytali go i zabijali u brodów Jordanu” (Sędz. 12:5,6). Zginęło wówczas 42 tysiące fałszywych Efraimitów, którzy nie mogli okazać prawdziwego znamienia.

Zastanawiam się nieraz nad tym ilu nieprawdziwych chrześcijan, znajduje się obecnie w naszych kościołach? Czują się bezpiecznie, gdyż nikt nie poddaje ich testowi autentyczności, bo nie wypada kwestionować tego, czy ktoś rzeczywiście narodził się na nowo. Musimy jednak pamiętać o tym, że ten autentyczny znak, jakim jest narodzenie się na nowo, jest wiarygodnym kryterium rozpoznania nowych rzeczy, z jakimi się spotykamy. Jeśli nie ma znamienia „jak na początku” (Dz.Ap. 11:15), to bądźmy ostrożni, aby nie spotkał nas los 42 tysięcy Efraimitów.

Apostoł Jan zadaje wiele pytań sprawdzających autentyczność dziecka Bożego. Między innymi stwierdza: „Każdy, kto wierzy, że Jezus jest Mesjaszem, narodził się z Boga i każdy, kto miłuje Tego, który dał życie, miłuje też tego, który życie od Niego otrzymał” (1 Jan 5:1). Prawdziwa miłość występuje jedynie pomiędzy tymi, którzy doświadczyli Bożej miłości w tym, gdy narodzili się z Boga.

Henryk Hukisz